Dzisiaj będzie trochę inaczej. Zacznę rozdział od notki, która jest naprawdę hiper ważna i każdy czytelnik ma obowiązek ją przeczytać, gdyż podam ważne informacje dotyczące dodawania rozdziałów w drugim semestrze szkolnym... To jedziemy! ;)
Jak wiecie wielkimi krokami zbliża się koniec pierwszego semestru. Poprawki, poprawki i jeszcze raz poprawki... To nie dla mnie. Sama się sobie dziwię, że pogodziłam opowiadanie z utrzymaniem dobrej średniej (4.85). Niestety czuję, że przyszły semestr nie pójdzie tak łatwo. To się niestety wiąże z rzadszym dodawaniem rozdziałów. Z racji, że jestem na ostatnim roku w gimnazjum, mam testy w kwietniu i mnóstwo powtórek, na których mi zależy. Dużo czasu poświęcam również ocenom, bo mnie nie zadowalają dwóje, czy tróje (Tak, jestem kujonem i chciałabym ukończyć gimnazjum ze średnią co najmniej 5.0) Reasumując, nie zdziwcie się, jak po feriach (31.01-15.02) rozdziały będą się pojawiały bardzo rzadko lub będą one dziwnie krótkie. W ferie postaram się dużo pisać, ale nie wiem, czy będzie to możliwe, gdyż nauczycielka z polskiego zadała nam na ten okres napisanie 24 "krótkich" form wypowiedzi. Pewnie kilku nauczycieli też coś zada i będę miała pełne ręce roboty.
Mówię Wam to teraz, żeby potem nie było niemiłych komentarzy pod rozdziałami... A i jeszcze jedno. Pod ostatnim postem przez dłuższy okres czasu były 44 komentarze, pomimo że pisaliście kolejne i kolejne... Jeżeli liczba komentarzy się nie zwiększa, a wy je piszecie, oznacza to, że nie ma mnie na bloggerze i nie piszę nowego rozdziału. To jest dla Was taka informacja, czy piszę rozdział, czy nie. Może kilka osób to zauważyło :) Jeszcze jedna rzecz, a mianowicie Be Careful About Who You Trust, czyli mój drugi blog, który póki co stoi pod znakiem zapytania. Mam mało czasu na jedno opowiadanie, a co dopiero na dwa. Na dzień dzisiejszy nie wiem, kiedy będzie nowy rozdział na BCAWYT (jaki długi skrót). Pożyjemy zobaczymy.
Czy coś jeszcze? Chyba nie. Jakby mi się coś przypomniało, napiszę pod spodem.
~Julia
45 komentarzy=nowy rozdział
18+ scene
Blog warty odwiedzenia: r5-story-love.blogspot.com by Nie Normalna Dziewczyna
18+ scene
Blog warty odwiedzenia: r5-story-love.blogspot.com by Nie Normalna Dziewczyna
- Żartujesz, tak? - spytała zaskoczona Rydel. Riker spuścił głowę i zamknął oczy. - Siedemdziesiąt pięć procent? Aż tyle? To jest...
- Straszne. - Riker dokończył za siostrę, która nie mogła przyswoić sobie tej informacji. - Jestem najgorszym narzeczonym jakiego można mieć. Po prostu nie zasłużyłem sobie na to, by mieć dziecko z Magdą. - zacisnął usta - Jestem potworem! - krzyknął i zasłonił twarz dłońmi, po czym zsunął się po ścianie na ziemię. Rydel przysiadła na przeciw niego i oparła ręce na jego kolanach.
- Jak się zaraz nie uspokoisz, przywalę ci. - zagroziła, a Riker uniósł na nią wzrok. - Po drugie, jest aż dwadzieścia pięć procent na to, że Magda nie poroni.
- Ale siedemdziesiąt pięć, że...
- Ćśśś. - dziewczyna przyłożyła palec do ust brata. - Myśl optymistycznie, Riker. Jeżeli pokarzesz Magdzie, że się poddałeś, ona zrobi to samo i stracicie dziecko. Teraz jest jeszcze mała szansa, że wszystko pójdzie dobrze. - chłopak przyciągnął siostrę w talii i mocno ją przytulił. Miał wrażenie, że zaraz się rozpłacze, jak małe dziecko. Rydel delikatnie głaskała go po głowie.
- Riker? - rozległ się kobiecy głos. Blondyn uniósł wzrok i zobaczył lekarkę.
- Doktor Fricher? - zerwał się z ziemi, przewracając tym samym Rydel, która upadła na kafelki. - Coś, coś się stało? - dukał.
- Magda chciała, abym ciebie przyprowadziła. - odparła i spojrzała na wstającą blondynkę, a potem znów na Rikera. - Jej stan się polepszył. - wzięła głęboki wdech - i płodu również.
- To znaczy, że...
- Tak. Zwiększa się szansa na pomyślnie rozwijającą się ciążę. - dokończyła, a chłopak oparł się o ścianę. Miał wrażenie, że świat zaczyna wirować mu przed oczami.
- Boże, dziękuję. - szepnął, po czym odepchnął się i stanął przed doktor Fricher. - Gdzie ona jest?
- Proszę ze mną. - odparła kobieta i ruszyła w stronę windy. Riker podążył za nią, a Rydel została przy drzwiach od sali noworodków.
Doktor Fricher prowadziła Rikera na drugie piętro szpitala. Stanęła przed jednymi z dwudziestu drzwi na korytarzu, a Riker przez swoje zamyślenie wpadł na nią. Gdy lekarka otworzyła drzwi, oczom chłopaka ukazały się egipskie ciemności. Kobieta weszła do środka, ciągnąc go za nadgarstek. W środku pomieszczenia znajdowały się jeszcze jedne drzwi. Blask z nich wychodzący oślepił Rikera tak, że aż zabolała go głowa. Gdy odzyskał wzrok, zobaczył Magdę, która znajdowała się na wielkim fotelu w pozycji półleżącej.
- Cześć, Rikuś. - szepnęła i wyciągnęła ku niemu dłoń. Chłopak chwycił za nią i podszedł bliżej. Doktor Fricher uniosła koszulę dziewczyny i posmarowała jej brzuch żelem, po czym przyłożyła nieznane dla Rikera urządzenie.
- To badanie USG. - rzekła kobieta, widząc spojrzenie dwudziestodwulatka. - A to... - wskazała na monitor, ale zaniemówiła.
- Coś się stało? - Magda gwałtownie się podniosła, by zobaczyć ekran. Riker powstrzymał ją jednym ruchem ręki. Dziewczyna zmierzyła go zmęczonym spojrzeniem i położyła się z powrotem na fotelu.
- To są bliźniaki. - odezwała się w końcu doktor Fricher.
- Co?! - nastolatkowie krzyknęli jednocześnie i oboje skierowali wzrok na monitor. - B-b-bliźniaki? - wydukał zszokowany Riker. Kobieta wskazała na badaniu USG, gdzie one są. Obojgu odebrało mowę.
- Że słucham?! - krzyknęła Stormie, gdy usiadła przy łóżku Magdy. Dziewczynę przywieziono z powrotem na salę, a rodzina zebrała się wokół. Jedynie Riker gdzieś poszedł.
- Bliźniaki? - Ross chwycił się za głowę.
- Gratuluję? - powiedziała zawahanie Emma. Nie wiedziała do końca, czy gratulować swojej przyjaciółce, czy też nie.
- To jakaś katastrofa! - krzyknęła Magda i zakryła się kołdrą. Emma podeszła do niej i ten materiał z niej ściągnęła. Nachyliła się nad nią.
- Jesteś Magdalena Angelika Wolf i zawsze dajesz sobie radę. Tym razem też ci się uda. Wierzę w ciebie, do jasnej ciasnej! - wykrzyczała, a dziewczyna mocno ją przytuliła. Reszta rodziny dziwnie się na nie patrzyła, dlatego że Emma krzyczała po polsku.
- Już jestem. - Na sali pojawił się Riker i usiadł na krawędzi łóżka. - To będą bliźniaki. - uśmiechnął się do dziewczyny i chwycił ją za dłoń, którą delikatnie głaskał.
- Jesteśmy na to gotowi, Riker? - Magda spojrzała na niego, a potem na Stormie i Marka, którzy nie ukrywali swojego zdziwienia.
- Nie wiem, czy gotowi, ale damy radę. - posłał jej troskliwe spojrzenie i pocałował ją w czoło. Nagle do pomieszczenia weszła cała, pozostała rodzina i rozproszyli się po sali.
- Tato, a co wy tutaj robicie? - Mark wstał z krzesła, by jego ojciec mógł usiąść.
- Zbliża się osiemnasta, a jak wiesz my co roku o tej porze organizujemy konkurs na śpiewanie kolęd. Nie chcieliśmy, aby Magda siedziała tutaj sama, gdy my mielibyśmy się bawić w domu. Postanowiliśmy, że wszyscy przyjedziemy. - uśmiechnął się do ciężarnej nastolatki i siedzącego koło niej Rikera.
Po niecałych pięciu minutach na sali rozbrzmiała z przenośnego radia wspaniała melodia kolęd. Wszyscy śpiewali. Nawet niektóre pielęgniarki przyłączyły się do świątecznej tradycji rodziny Lynch. Ross, Rocky i Riker dołączyli się i podgrywali na gitarach, które przywiozło ze sobą młodsze kuzynostwo. Dzięki temu rodzinnej atmosferze, uśmiechom i podnoszącym na duchu spojrzeniom Magda rozluźniła się i uspokoiła. Czuła, że rodzina Rikera nie zostawi ją samą z dwójką dzieci, których przyjście na świat zaplanowano na początek sierpnia. Zawiodła się niestety na swoich rodzicach, którzy nie kontaktowali się z nią od dnia, w którym Riker się jej oświadczył. Była nimi rozczarowana. Adam i Marek zadzwonili do niej kilka dni wcześniej, ale złożyli jej życzenia i to wszystko.
Spojrzała na Rikera, który z wielkim uśmiechem na twarzy grał na gitarze i spoglądał na swoich młodszych braci. Uświadomiła sobie, że wiele dziewczyn chciałoby być teraz na jej miejscu, bo jest związana z tak utalentowanym i przystojnym chłopakiem, jak Riker. Przypomniało jej się, gdy wraz z Emmą w gimnazjum fantazjowały o swoich przyszłych mężach. Wbrew pozorom, ona sama wyobrażała, że zwiąże się z brunetem, a nie z blondynem, z geniuszem nauk ścisłych, a nie rockmanem.
Riker poczuł na sobie wzrok Magdy i odwrócił się do niej. Posłała mu szeroki uśmiech i poprawiła mu grzywkę, która niesfornie opadała mu na ciemne oczy.
- To my będziemy się zbierać. - Ross wstał z krzesła i podał kurtkę Emmie, która walczyła sama ze sobą, by nie zasnąć. Siedzieli w tym szpitalu od dobrych dziesięciu godzin.
- Posiedźmy jeszcze chwilę. - prosiła blond włosa i potarła powieki. Ziewnęła.
- Jak tutaj posiedzimy, zaśniesz. - spojrzał na nią i sam zaczął się ubierać. Dziewczyna zerknęła na niego zdziwiona.
- A co ty się tak o mnie troszczysz, hmm?
- A nie mogę? - zaśmiał się - Jesteś moją dziewczyną i opiekowanie się tobą jest moim obowiązkiem. - podał jej szalik i czapkę.
- Urocze! - krzyknęła podekscytowana Rydel i zatrzepotała swoimi długimi rzęsami. - Wiesz, nigdy nie sądziłam - podeszła bliżej pary - że mój Rossy będzie się tak troszczył o swoją dziewczynę.
- Słucham? - chłopak uniósł brwi - Wątpiłaś we mnie?
- Nie. - uśmiechnęła się. - Po prostu jestem mile zaskoczona twoją postawą.
- Jak tak, to spoko! - zaśmiał się Ross i zapiął zamek od zimowej kurtki. - Żegnam państwa - zwrócił się do rodziny. - Dobranoc.
- Dobranoc! - odkrzyknęli wszyscy jednocześnie, a blondyn i Emma opuścili pomieszczenie, kierując się w milczeniu do wyjścia ze szpitala.
- Jesteś bardzo zmęczona? - spytał chłopak, przekraczając próg samo otwierających się drzwi.
- Tak. - ziewnęła nastolatka - A co? Planowałeś coś? - spojrzała na niego uśmiechnięta.
- Yyy... Nie! - krzyknął po chwili zastanowienia. - Oczywiście, że nie.
- Uważaj, bo ci jeszcze uwierzę. - zaśmiała się dziewczyna i skierowała w stronę czarnego LandRowera. Na przeciwko szpitalu Emma dojrzała parking taxi przepełniony samochodami. - Taxi nie jeździ w Denver? - spytała i chwyciła za klamkę pojazdu.
- Jeździ, ale nie w święta. - Ross wzruszył ramionami - Gdyby jeździło dzisiaj, to Rocky nie brałby LandRowera, by pojechać do Alex. - odpowiedział tak beznamiętnie, że Emmę przeszły dreszcze. Nic nie powiedziała, tylko wsiadła do środka i zapięła pasy. Ross odpalił auto i ruszyli. Nie odzywali się do siebie. Ciszę zagłuszało radio, które grało świąteczne kawałki muzyczne. Emma wlepiała przez całą drogę wzrok w zaśnieżony widok za oknem oraz spacerujących ludzi.
- Em, wszystko dobrze? - Dziewczyna poczuła na swoim kolanie ciepłą dłoń Rossa. Nie spojrzał się na nią. Wzrok miał wlepiony w drogę przed pojazdem.
- Tak. - westchnęła i oparła głowę o szybie. Powieki zaczęły robić się coraz cięższe, a spokojna melodia płynąca z radia, tylko przyspieszała odpływanie do Krainy Morfeusza.
- Auć!... Szlak!
Emma otworzyła oczy i pisnęła z zaskoczenia. Była na rękach u Rossa. Właśnie przekraczał próg ich sypialni, gdy uderzył nogą o framugę i wydał z siebie głośny jęk.
- Kurde, schrzaniłem. - zaśmiał się i wszedł głębiej do pokoju. - Miało być tak romantycznie.
- Nadal jest. - posłała mu szeroki uśmiech. Jego wzrok wędrował między jej niebiesko-zielonymi oczami, a malinowymi, pełnymi ustami.
- Mogę cię pocałować? - spytał, skupiając całą swoją uwagę na analizowaniu jej twarzy.
- Dlaczego w ogóle o to pytasz? - Emma położyła mu rękę na karku i przyciągnęła go do siebie tak, że ich wargi się połączyły.
- Bardzo cię kocham. - Ross wyszeptał, gdy oderwali się od siebie. Dziewczyna zeskoczyła mu z rąk i stanęła przed nim, opierając ręce na jego ramionach. Jego dłonie powędrowały na jej talię. - Pragnę cię - wysyczał - Cholernie cię pragnę, mała. - Blondynka zadziornie się uśmiechnęła.
- Bierz mnie. - zacisnęła usta, a Ross gwałtownie popchnął ją na łóżko. Nachylił się nad nią i składał pocałunki na jej ustach, szyi. Zsunął jej ramiączka od sukienki i zaczął muskać jej obojczyk. Emma podniosła się lekko,a Ross palcami wyszukał zamek od jej sukienki, który po chwili rozpiął. Materiał wylądował na krześle przy oknie. Zlustrował jej ciało od głowy do stóp i przygryzł wargę.
- Mała, dzisiaj ty decydujesz, jak to rozegramy. - posłał jej pewny uśmieszek. Dziewczyna wpiła się w jego usta i przewróciła go na plecy. Sama usiadła na jego kroczu, które było mocno wypukłe i twarde.
- Piłeś coś, że jesteś tak pewny siebie? - zaśmiała się i pocałowała go w policzek. Zaśmiał się.
- Jestem trzeźwy i...
- Napalony? - Chłopak przewrócił oczami - Nawet nie zaprzeczaj. Widzę i czuję, że chcesz więcej.
- Masz mnie! - krzyknął i objął ją w biodrach. - Skoro tak to... Błagam, przejdźmy już do rzeczy.
- A brałeś może pod uwagę fakt, że ja tego nie chcę? - uśmiechnęła się delikatnie. Chłopak zaśmiał się.
- Proszę cię. Gdybyś tego nie chciała, nie dałabyś się rozebrać do bielizny. - Założył jej kosmyk włosów za ucho. - Jesteśmy razem już tak długo. Wiem o tobie wszystko.
- Znamy się niecałe pół roku. Na pewno jest coś, co o mnie nie wiesz. - Wytknęła mu język, a on wsunął dwa palce za gumkę od jej dolnej bielizny, po czym mocno strzelił. Dziewczyna jęknęła.
- Zdejmiesz je sama, czy ja mam to zrobić? - spytał, dotykając delikatnie materiału jej majtek i zerkając na nią.
- Ja to zrobię. - uśmiechnęła się i wstała z łóżka. Podeszła kobiecym krokiem do drzwi i zakluczyła je, po czym skierowała się w stronę wieży stereo, która stała na małym stoliczku i włączyła ją. W pokoju rozbrzmiały bity piosenki You Can Leave Your Hat On - Joe Cocker. Emma rozpuściła swoje włosy i odwróciła się do Rossa. Przeniosła dłonie na plecy i odpięła zamek od biustonosza. Trzymając go od przodu, poruszała się w rytm piosenki. Chłopak zaczął się szeroko uśmiechać, a jego wypukłość w spodniach była coraz wyraźniejsza. Gdy pozostała w samej dolnej bieliźnie zerknęła na chłopaka, zarzuciła włosy do przodu tak, że zakryły jej biust i podeszła do Rossa. Po drodze powolnie ściągała majtki. Całkiem naga usiadła na nim ponownie okrakiem. Jego ręce powędrowały na jej dekolt. Odrzucił włosy do tyłu i przyłożył do jej biustu dłonie. Blondynka głośno westchnęła i zabrała się za koszulę chłopaka, która po niedługim czasie znalazła się na podłodze. Dziewczyna zataczała kółka wokół jednego, a potem drugiego sutka blondyna, który zaczął głośno dyszeć. Zabrała ją po chwili i przyłożyła do zapięcia od spodni. Szybko się ich pozbyła i szeroko się uśmiechnęła.
- Ale ci stanął. - zaśmiała się i przejechała ręką po sterczącym na baczność członku Rossa, który nadal tkwił pod ciemnymi bokserkami.
- Gdybym był nim, też bym tak stanął. - Dziewczyna się głośno zaśmiała. - Mówię prawdę. Jesteś niesamowita.
- Dziękuję. - Pocałowała go w policzek i powoli zaczęła ściągać bokserki z bioder blondyna. Chłopak już nie mógł dłużej wytrzymać. Chwycił ją w pasie i przewrócił na plecy, po czym sam ściągnął swoją bieliznę. Wpił się w jej usta, rozszerzając w tym czasie jej nogi i kładąc się między nimi. Dziewczyna wyprostowała nogi i jedną zarzuciła na ramię Rossowi. On chwycił ją w kostce i mocniej pociągnął.
- Teraz zacznie się jazda. - wyszeptał jej do ucha zdyszany i przyłożył członek do jej dziurki i wsunął się w nią bardzo powolnie.
- Nie zak-ładasz pre-prezerwa-watywy? - jąkała się, gdy ten zaczął w nią pchać. Napierał na nią coraz mocniej i nie mógł wydać z siebie ani jednego słowa.
- Nie. - wydyszał za jednym razem i zwiększył prędkość. W pokoju rozległy się głośne jęki Emmy oraz plaski wywoływane przez gwałtowne uderzenia bioder Rossa o uda Emmy. Chłopak pod wpływem doznań, otworzył usta i zamknął oczy. Jęki blondynki jeszcze bardziej go pobudzały do działania. Sam się sobie dziwił, że ma tyle siły, by tak gwałtownie posuwać.
- Ross! - Emma krzyknęła i zacisnęła palce na prześcieradle. Cała drżała. Chłopak uśmiechnął się dumnie i wykonał jeszcze kilka ruchów biodrami, by osiągnąć upragniony cel. Po chwili jego członek wystrzelił, a on jęknął i padł zdyszany na poduszki. Nawet nie pofatygował się wyjść z dziewczyny. Jego członek cały czas tkwił w jej kobiecości.
- Masz jeszcze trochę siły? - spytała dziewczyna i spojrzała na niego. Ross przełknął ślinę.
- Chyba tak. - uśmiechnął się słabo. Nastolatka usiadła na nim okrakiem i wpiła się w jego usta. Gdy on był zajęty całowaniem, blondynka wzięła do ręki jego członek i nakierowała w swoją kobiecość, po czym "nadziała się" na niego. Chłopak głośno jęknął.
- Musisz częściej przejmować inicjatywę w łóżku. - zaśmiał się i chwycił za jej biodra, które zaczęły się poruszać. - O tak. - jęczał.
Emma zaczęła na nim podskakiwać. Długo nie zajęło jej osiągniecie szczytu. Po kilku minutach padła cała mokra na poduszkę koło Rossa, który również był spocony. Pocałował ją w czoło.
- Jesteś niesamowita. - szepnął i przykrywszy ich kołdrą, objął ją ramieniem.
- Kocham cię Ross. - Chłopak na te słowa uśmiechnął się i musnął jej usta.
- Riker, co już mamy? - Rocky spojrzał na siedzącego z notesem w ręku brata. Od dziewiątej rano siedzieli i pisali nową piosenkę na album, a już zbliżała się jedenasta. Reszta rodziny z LA, oprócz Rossa, który odsypiał po upojnej nocy z Emmą, zgromadziła się w salonie.
- Zagram ci to. - odezwał się starszy i przejął od bruneta gitarę.
- Riker? - rozległ się kobiecy głos. Blondyn uniósł wzrok i zobaczył lekarkę.
- Doktor Fricher? - zerwał się z ziemi, przewracając tym samym Rydel, która upadła na kafelki. - Coś, coś się stało? - dukał.
- Magda chciała, abym ciebie przyprowadziła. - odparła i spojrzała na wstającą blondynkę, a potem znów na Rikera. - Jej stan się polepszył. - wzięła głęboki wdech - i płodu również.
- To znaczy, że...
- Tak. Zwiększa się szansa na pomyślnie rozwijającą się ciążę. - dokończyła, a chłopak oparł się o ścianę. Miał wrażenie, że świat zaczyna wirować mu przed oczami.
- Boże, dziękuję. - szepnął, po czym odepchnął się i stanął przed doktor Fricher. - Gdzie ona jest?
- Proszę ze mną. - odparła kobieta i ruszyła w stronę windy. Riker podążył za nią, a Rydel została przy drzwiach od sali noworodków.
Doktor Fricher prowadziła Rikera na drugie piętro szpitala. Stanęła przed jednymi z dwudziestu drzwi na korytarzu, a Riker przez swoje zamyślenie wpadł na nią. Gdy lekarka otworzyła drzwi, oczom chłopaka ukazały się egipskie ciemności. Kobieta weszła do środka, ciągnąc go za nadgarstek. W środku pomieszczenia znajdowały się jeszcze jedne drzwi. Blask z nich wychodzący oślepił Rikera tak, że aż zabolała go głowa. Gdy odzyskał wzrok, zobaczył Magdę, która znajdowała się na wielkim fotelu w pozycji półleżącej.
- Cześć, Rikuś. - szepnęła i wyciągnęła ku niemu dłoń. Chłopak chwycił za nią i podszedł bliżej. Doktor Fricher uniosła koszulę dziewczyny i posmarowała jej brzuch żelem, po czym przyłożyła nieznane dla Rikera urządzenie.
- To badanie USG. - rzekła kobieta, widząc spojrzenie dwudziestodwulatka. - A to... - wskazała na monitor, ale zaniemówiła.
- Coś się stało? - Magda gwałtownie się podniosła, by zobaczyć ekran. Riker powstrzymał ją jednym ruchem ręki. Dziewczyna zmierzyła go zmęczonym spojrzeniem i położyła się z powrotem na fotelu.
- To są bliźniaki. - odezwała się w końcu doktor Fricher.
- Co?! - nastolatkowie krzyknęli jednocześnie i oboje skierowali wzrok na monitor. - B-b-bliźniaki? - wydukał zszokowany Riker. Kobieta wskazała na badaniu USG, gdzie one są. Obojgu odebrało mowę.
- Że słucham?! - krzyknęła Stormie, gdy usiadła przy łóżku Magdy. Dziewczynę przywieziono z powrotem na salę, a rodzina zebrała się wokół. Jedynie Riker gdzieś poszedł.
- Bliźniaki? - Ross chwycił się za głowę.
- Gratuluję? - powiedziała zawahanie Emma. Nie wiedziała do końca, czy gratulować swojej przyjaciółce, czy też nie.
- To jakaś katastrofa! - krzyknęła Magda i zakryła się kołdrą. Emma podeszła do niej i ten materiał z niej ściągnęła. Nachyliła się nad nią.
- Jesteś Magdalena Angelika Wolf i zawsze dajesz sobie radę. Tym razem też ci się uda. Wierzę w ciebie, do jasnej ciasnej! - wykrzyczała, a dziewczyna mocno ją przytuliła. Reszta rodziny dziwnie się na nie patrzyła, dlatego że Emma krzyczała po polsku.
- Już jestem. - Na sali pojawił się Riker i usiadł na krawędzi łóżka. - To będą bliźniaki. - uśmiechnął się do dziewczyny i chwycił ją za dłoń, którą delikatnie głaskał.
- Jesteśmy na to gotowi, Riker? - Magda spojrzała na niego, a potem na Stormie i Marka, którzy nie ukrywali swojego zdziwienia.
- Nie wiem, czy gotowi, ale damy radę. - posłał jej troskliwe spojrzenie i pocałował ją w czoło. Nagle do pomieszczenia weszła cała, pozostała rodzina i rozproszyli się po sali.
- Tato, a co wy tutaj robicie? - Mark wstał z krzesła, by jego ojciec mógł usiąść.
- Zbliża się osiemnasta, a jak wiesz my co roku o tej porze organizujemy konkurs na śpiewanie kolęd. Nie chcieliśmy, aby Magda siedziała tutaj sama, gdy my mielibyśmy się bawić w domu. Postanowiliśmy, że wszyscy przyjedziemy. - uśmiechnął się do ciężarnej nastolatki i siedzącego koło niej Rikera.
Po niecałych pięciu minutach na sali rozbrzmiała z przenośnego radia wspaniała melodia kolęd. Wszyscy śpiewali. Nawet niektóre pielęgniarki przyłączyły się do świątecznej tradycji rodziny Lynch. Ross, Rocky i Riker dołączyli się i podgrywali na gitarach, które przywiozło ze sobą młodsze kuzynostwo. Dzięki temu rodzinnej atmosferze, uśmiechom i podnoszącym na duchu spojrzeniom Magda rozluźniła się i uspokoiła. Czuła, że rodzina Rikera nie zostawi ją samą z dwójką dzieci, których przyjście na świat zaplanowano na początek sierpnia. Zawiodła się niestety na swoich rodzicach, którzy nie kontaktowali się z nią od dnia, w którym Riker się jej oświadczył. Była nimi rozczarowana. Adam i Marek zadzwonili do niej kilka dni wcześniej, ale złożyli jej życzenia i to wszystko.
Spojrzała na Rikera, który z wielkim uśmiechem na twarzy grał na gitarze i spoglądał na swoich młodszych braci. Uświadomiła sobie, że wiele dziewczyn chciałoby być teraz na jej miejscu, bo jest związana z tak utalentowanym i przystojnym chłopakiem, jak Riker. Przypomniało jej się, gdy wraz z Emmą w gimnazjum fantazjowały o swoich przyszłych mężach. Wbrew pozorom, ona sama wyobrażała, że zwiąże się z brunetem, a nie z blondynem, z geniuszem nauk ścisłych, a nie rockmanem.
Riker poczuł na sobie wzrok Magdy i odwrócił się do niej. Posłała mu szeroki uśmiech i poprawiła mu grzywkę, która niesfornie opadała mu na ciemne oczy.
- To my będziemy się zbierać. - Ross wstał z krzesła i podał kurtkę Emmie, która walczyła sama ze sobą, by nie zasnąć. Siedzieli w tym szpitalu od dobrych dziesięciu godzin.
- Posiedźmy jeszcze chwilę. - prosiła blond włosa i potarła powieki. Ziewnęła.
- Jak tutaj posiedzimy, zaśniesz. - spojrzał na nią i sam zaczął się ubierać. Dziewczyna zerknęła na niego zdziwiona.
- A co ty się tak o mnie troszczysz, hmm?
- A nie mogę? - zaśmiał się - Jesteś moją dziewczyną i opiekowanie się tobą jest moim obowiązkiem. - podał jej szalik i czapkę.
- Urocze! - krzyknęła podekscytowana Rydel i zatrzepotała swoimi długimi rzęsami. - Wiesz, nigdy nie sądziłam - podeszła bliżej pary - że mój Rossy będzie się tak troszczył o swoją dziewczynę.
- Słucham? - chłopak uniósł brwi - Wątpiłaś we mnie?
- Nie. - uśmiechnęła się. - Po prostu jestem mile zaskoczona twoją postawą.
- Jak tak, to spoko! - zaśmiał się Ross i zapiął zamek od zimowej kurtki. - Żegnam państwa - zwrócił się do rodziny. - Dobranoc.
- Dobranoc! - odkrzyknęli wszyscy jednocześnie, a blondyn i Emma opuścili pomieszczenie, kierując się w milczeniu do wyjścia ze szpitala.
- Jesteś bardzo zmęczona? - spytał chłopak, przekraczając próg samo otwierających się drzwi.
- Tak. - ziewnęła nastolatka - A co? Planowałeś coś? - spojrzała na niego uśmiechnięta.
- Yyy... Nie! - krzyknął po chwili zastanowienia. - Oczywiście, że nie.
- Uważaj, bo ci jeszcze uwierzę. - zaśmiała się dziewczyna i skierowała w stronę czarnego LandRowera. Na przeciwko szpitalu Emma dojrzała parking taxi przepełniony samochodami. - Taxi nie jeździ w Denver? - spytała i chwyciła za klamkę pojazdu.
- Jeździ, ale nie w święta. - Ross wzruszył ramionami - Gdyby jeździło dzisiaj, to Rocky nie brałby LandRowera, by pojechać do Alex. - odpowiedział tak beznamiętnie, że Emmę przeszły dreszcze. Nic nie powiedziała, tylko wsiadła do środka i zapięła pasy. Ross odpalił auto i ruszyli. Nie odzywali się do siebie. Ciszę zagłuszało radio, które grało świąteczne kawałki muzyczne. Emma wlepiała przez całą drogę wzrok w zaśnieżony widok za oknem oraz spacerujących ludzi.
- Em, wszystko dobrze? - Dziewczyna poczuła na swoim kolanie ciepłą dłoń Rossa. Nie spojrzał się na nią. Wzrok miał wlepiony w drogę przed pojazdem.
- Tak. - westchnęła i oparła głowę o szybie. Powieki zaczęły robić się coraz cięższe, a spokojna melodia płynąca z radia, tylko przyspieszała odpływanie do Krainy Morfeusza.
- Auć!... Szlak!
Emma otworzyła oczy i pisnęła z zaskoczenia. Była na rękach u Rossa. Właśnie przekraczał próg ich sypialni, gdy uderzył nogą o framugę i wydał z siebie głośny jęk.
- Kurde, schrzaniłem. - zaśmiał się i wszedł głębiej do pokoju. - Miało być tak romantycznie.
- Nadal jest. - posłała mu szeroki uśmiech. Jego wzrok wędrował między jej niebiesko-zielonymi oczami, a malinowymi, pełnymi ustami.
- Mogę cię pocałować? - spytał, skupiając całą swoją uwagę na analizowaniu jej twarzy.
- Dlaczego w ogóle o to pytasz? - Emma położyła mu rękę na karku i przyciągnęła go do siebie tak, że ich wargi się połączyły.
- Bardzo cię kocham. - Ross wyszeptał, gdy oderwali się od siebie. Dziewczyna zeskoczyła mu z rąk i stanęła przed nim, opierając ręce na jego ramionach. Jego dłonie powędrowały na jej talię. - Pragnę cię - wysyczał - Cholernie cię pragnę, mała. - Blondynka zadziornie się uśmiechnęła.
- Bierz mnie. - zacisnęła usta, a Ross gwałtownie popchnął ją na łóżko. Nachylił się nad nią i składał pocałunki na jej ustach, szyi. Zsunął jej ramiączka od sukienki i zaczął muskać jej obojczyk. Emma podniosła się lekko,a Ross palcami wyszukał zamek od jej sukienki, który po chwili rozpiął. Materiał wylądował na krześle przy oknie. Zlustrował jej ciało od głowy do stóp i przygryzł wargę.
- Mała, dzisiaj ty decydujesz, jak to rozegramy. - posłał jej pewny uśmieszek. Dziewczyna wpiła się w jego usta i przewróciła go na plecy. Sama usiadła na jego kroczu, które było mocno wypukłe i twarde.
- Piłeś coś, że jesteś tak pewny siebie? - zaśmiała się i pocałowała go w policzek. Zaśmiał się.
- Jestem trzeźwy i...
- Napalony? - Chłopak przewrócił oczami - Nawet nie zaprzeczaj. Widzę i czuję, że chcesz więcej.
- Masz mnie! - krzyknął i objął ją w biodrach. - Skoro tak to... Błagam, przejdźmy już do rzeczy.
- A brałeś może pod uwagę fakt, że ja tego nie chcę? - uśmiechnęła się delikatnie. Chłopak zaśmiał się.
- Proszę cię. Gdybyś tego nie chciała, nie dałabyś się rozebrać do bielizny. - Założył jej kosmyk włosów za ucho. - Jesteśmy razem już tak długo. Wiem o tobie wszystko.
- Znamy się niecałe pół roku. Na pewno jest coś, co o mnie nie wiesz. - Wytknęła mu język, a on wsunął dwa palce za gumkę od jej dolnej bielizny, po czym mocno strzelił. Dziewczyna jęknęła.
- Zdejmiesz je sama, czy ja mam to zrobić? - spytał, dotykając delikatnie materiału jej majtek i zerkając na nią.
- Ja to zrobię. - uśmiechnęła się i wstała z łóżka. Podeszła kobiecym krokiem do drzwi i zakluczyła je, po czym skierowała się w stronę wieży stereo, która stała na małym stoliczku i włączyła ją. W pokoju rozbrzmiały bity piosenki You Can Leave Your Hat On - Joe Cocker. Emma rozpuściła swoje włosy i odwróciła się do Rossa. Przeniosła dłonie na plecy i odpięła zamek od biustonosza. Trzymając go od przodu, poruszała się w rytm piosenki. Chłopak zaczął się szeroko uśmiechać, a jego wypukłość w spodniach była coraz wyraźniejsza. Gdy pozostała w samej dolnej bieliźnie zerknęła na chłopaka, zarzuciła włosy do przodu tak, że zakryły jej biust i podeszła do Rossa. Po drodze powolnie ściągała majtki. Całkiem naga usiadła na nim ponownie okrakiem. Jego ręce powędrowały na jej dekolt. Odrzucił włosy do tyłu i przyłożył do jej biustu dłonie. Blondynka głośno westchnęła i zabrała się za koszulę chłopaka, która po niedługim czasie znalazła się na podłodze. Dziewczyna zataczała kółka wokół jednego, a potem drugiego sutka blondyna, który zaczął głośno dyszeć. Zabrała ją po chwili i przyłożyła do zapięcia od spodni. Szybko się ich pozbyła i szeroko się uśmiechnęła.
- Ale ci stanął. - zaśmiała się i przejechała ręką po sterczącym na baczność członku Rossa, który nadal tkwił pod ciemnymi bokserkami.
- Gdybym był nim, też bym tak stanął. - Dziewczyna się głośno zaśmiała. - Mówię prawdę. Jesteś niesamowita.
- Dziękuję. - Pocałowała go w policzek i powoli zaczęła ściągać bokserki z bioder blondyna. Chłopak już nie mógł dłużej wytrzymać. Chwycił ją w pasie i przewrócił na plecy, po czym sam ściągnął swoją bieliznę. Wpił się w jej usta, rozszerzając w tym czasie jej nogi i kładąc się między nimi. Dziewczyna wyprostowała nogi i jedną zarzuciła na ramię Rossowi. On chwycił ją w kostce i mocniej pociągnął.
- Teraz zacznie się jazda. - wyszeptał jej do ucha zdyszany i przyłożył członek do jej dziurki i wsunął się w nią bardzo powolnie.
- Nie zak-ładasz pre-prezerwa-watywy? - jąkała się, gdy ten zaczął w nią pchać. Napierał na nią coraz mocniej i nie mógł wydać z siebie ani jednego słowa.
- Nie. - wydyszał za jednym razem i zwiększył prędkość. W pokoju rozległy się głośne jęki Emmy oraz plaski wywoływane przez gwałtowne uderzenia bioder Rossa o uda Emmy. Chłopak pod wpływem doznań, otworzył usta i zamknął oczy. Jęki blondynki jeszcze bardziej go pobudzały do działania. Sam się sobie dziwił, że ma tyle siły, by tak gwałtownie posuwać.
- Ross! - Emma krzyknęła i zacisnęła palce na prześcieradle. Cała drżała. Chłopak uśmiechnął się dumnie i wykonał jeszcze kilka ruchów biodrami, by osiągnąć upragniony cel. Po chwili jego członek wystrzelił, a on jęknął i padł zdyszany na poduszki. Nawet nie pofatygował się wyjść z dziewczyny. Jego członek cały czas tkwił w jej kobiecości.
- Masz jeszcze trochę siły? - spytała dziewczyna i spojrzała na niego. Ross przełknął ślinę.
- Chyba tak. - uśmiechnął się słabo. Nastolatka usiadła na nim okrakiem i wpiła się w jego usta. Gdy on był zajęty całowaniem, blondynka wzięła do ręki jego członek i nakierowała w swoją kobiecość, po czym "nadziała się" na niego. Chłopak głośno jęknął.
- Musisz częściej przejmować inicjatywę w łóżku. - zaśmiał się i chwycił za jej biodra, które zaczęły się poruszać. - O tak. - jęczał.
Emma zaczęła na nim podskakiwać. Długo nie zajęło jej osiągniecie szczytu. Po kilku minutach padła cała mokra na poduszkę koło Rossa, który również był spocony. Pocałował ją w czoło.
- Jesteś niesamowita. - szepnął i przykrywszy ich kołdrą, objął ją ramieniem.
- Kocham cię Ross. - Chłopak na te słowa uśmiechnął się i musnął jej usta.
- Riker, co już mamy? - Rocky spojrzał na siedzącego z notesem w ręku brata. Od dziewiątej rano siedzieli i pisali nową piosenkę na album, a już zbliżała się jedenasta. Reszta rodziny z LA, oprócz Rossa, który odsypiał po upojnej nocy z Emmą, zgromadziła się w salonie.
- Zagram ci to. - odezwał się starszy i przejął od bruneta gitarę.
Loving you
ain't easy, nothing ever is
But I will
keep on fighting, for a love like this
You know I
wouldn't have it any other way
Even when
times get tough
I don't
want no easy love
This is a
track of the guys with one lady in their life
You wanna
pull out your hair sometimes
But she's
still your girl
Love lasts
It's like a
unicorn
Holding on
a lost all form
Sometimes
you wanna throw in the towel
But she's
still your girl
Loving you
ain't easy, nothing ever is
But I will
keep on fighting, for a love like this
You know I
wouldn't have it any other way
Even when
times get tough
I don't
want no easy love
- No nie powiem, jesteśmy... genialni! - krzyknął podekscytowany Rocky. Rydel i Ellington bili im brawo. Stormie również była pod wrażeniem.
- Gdyby Ross tu był, szło nam by o wiele szybciej. - westchnął Riker - Może nawet mielibyśmy już całą piosenkę.
- Daruj mu. Zmęczony jest. Odsypia. - zaśmiała się Rydel.
- Ja też jestem zmęczony, bo siedziałem do późna u Magdy w szpitalu...
- O której wróciłeś do domu? - Stormie spojrzała troskliwie na syna.
- Koło trzeciej nad ranem. Dopiero wtedy Magda usnęła.
- Usnęła, czy padła ze zmęczenia? - zaśmiał się Ryland. Wszyscy wiedzieli o co mu chodziło. Riker zmierzył go groźnym spojrzeniem i podwinął symbolicznie rękawy.
- Żebyś ty zaraz nie padł, ale trupem! - krzyknął i rzucił się na młodszego. Oboje zaczęli biegać po salonie. W samym momencie przyszedł Mark, który akurat odśnieżał podjazd przed garażem. Miał w ręku łopatę.
- Tato, mogę to na chwilę? - spytał Riker, gdy stanął przed ojcem.
- No jasn... - Nie dokończył, gdyż chłopak rzucił się z łopatą na młodszego brata. Ganiali się po całym domu, głośno krzycząc. Obudzili tym Rossa i Emmę, którzy zaspani zeszli do jadalni.
- Dzień dobry, rodzinko! - przywitał się Ross i usiadł na sofie między Ellem, a Rydel. Emma spoczęła na fotelu. - A tym co się stało? - wskazał na biegających chłopaków.
- Ryry zażartował z Rikera, że uprawiał seks z Magdą, przez co usnęła dopiero koło trzeciej nad ranem. - wytłumaczył Ellington i wziął kostkę czekolady, która leżała na ławie przez nimi.
- I co? - zdziwił się blondyn - To wszystko? Nic więcej?
- Niet. - zaśmiał się dwudziestolatek. - Ross, chłopaki napisali piosenkę. - dodał po chwili.
- Wiem. Słyszałem. - uśmiechnął się i zabrał notes, w którym były zapisane słowa. - Riker, fajny ten nowy tekst! - wydarł się najgłośniej, jak potrafił.
- Dzięki, młody! - usłyszał krzyk Rikera, gdzieś z głębi domu.
- Mam pomysł na kolejną zwrotkę. - mruknął Ross i zaczął nucić w rytm wcześniej granej melodii:
Second
verse goes to the females
Rolling
their eyes when we fail
Make you
want to go and shop retail
But he's
still your man
- To jest dobre! - krzyknął Rocky i chwycił gitarę. - Czuję, że to będzie hit. - zaśmiał się.
- Możliwe. Tylko najpierw trzeba go skończyć. - zaśmiała się Emma i podkuliła kolana pod brodę. Wbiła wzrok z leżący na ławie tekst piosenki. W tle nadal było słychać drących się chłopaków, którzy przenieśli się na dwór.
- All we
crash, it's undeniable. Dirtbags, we're professional... - zanuciła Rydel, a Ross od razu zapisał to z notesie. - Ellington, masz pomysł na dalszą cześć? - spytała i uderzyła delikatnie chłopaka w kolano.
- Sometimes
you wanna throw in the towel? - rzekł i niepewnie rozejrzał się po wszystkich. Rocky uśmiechnął się szeroko i pogrywał cicho na gitarze.
- But he's
still your man. - Dokończyła Emma. Ross spojrzał na nią uradowany.
- No to koniec. - odłożył notes i rozłożył nogi. - Riker będzie z nas dumny.
- Skończyliście piosenkę? - Riker wszedł do salonu z Rylandem, którego trzymał za kaptur bluzy. Wszyscy się głośno zaśmiali.
- Tak, a teraz jedziemy do Magdy! - rozkazała Rydel i podniosła się z kanapy. - No chodźcie. Pewnie się nudzi.
- Albo cieszy, że nie zawracamy jej głowy. - powiedział Rocky. Reszta znów wybuchnęła śmiechem i podniosła się z siedzeń. Ruszyli w stronę przedpokoju. Ellington przed samym wyjściem cofnął się, aby wziąć kilka kostek czekolady na drogę do szpitala.
Chcieliście scenkę 18+? To macie, hahaha :D Mam nadzieję, że zarówno ona, jak i rozdział się Wam podobały. Starałam się, aby wyszedł długi... Mam nadzieję, że taki jest.
Bardzo chciałabym Was przeprosić, że tak długo nie było rozdziału oraz za to, że nie komentowałam Waszych blogów, ale nie miałam czasu na nic, po za szkołą.
Wybaczcie mi za wszelkie błędy w rozdziale. Postaram się je poprawić jak najszybciej :D
Trzymajcie się ciepło, do następnego :)
~Julia