sobota, 30 grudnia 2017

Rozdział 98 cz.I

Nie było mnie bardzo długo wiem. Ten rozdział publikuję, by dać znać, że pamiętam o tym opowiadaniu. Planuję je dokończyć już w maju, po moich maturach. Nie usunę go nigdy, chyba, że blogger zrobi to za mnie (ale mam nadzieję, że tak się nie stanie). Myślę, że nie wyszłam z wprawy i ogólnie pamiętam co się działo u każdego z bohaterów, bo piszę ten rozdział tak na spontana. Robię z niego dwie części, bo... tak chcę XD 
Siedzę teraz przed komputerem, słucham piosenki Eda Sheeran'a "Thinking out loud"  i tak mnie coś wzięło, żeby tutaj napisać co nieco. Do tego widziałam nowy komentarz opublikowany jakoś w listopadzie i zapewniam te osóbkę, że blog nie zostanie usunięty. Zbyt wiele dla mnie znaczy teraz <3 
A teraz już nie przedłużając zapraszam na rozdział, który mam nadzieję, poprawi wam humor na zakończenie roku 2017. 
~Julia

Do Ross <3: Ty tleniony przygłupie! Miałeś załatwić te kwiaty! Przyjeżdżam, żeby udekorować z Magdą salę, a tu pusto! Masz je przywieźć za 10 minut!!!
Od Ross <3: Jak ty się do mnie odzywasz?! :P No zapomniałem. Miałem próby z chłopakami przed występem na weselu. Zaraz je przywiozę... wyluzuj mała :*
Do Ross <3: Mała to jest Twoja pała...
Od Ross <3: Oj kotku, wiesz dobrze, że nie jest mała xoxo
Do Ross <3: Przywieź te kwiaty!!!!
Od Ross <3: Już jadę... i złość piękności szkodzi, słońce :*

- Czego nie rozumiesz w zdaniu "Przywieź jutro na czwartą kwiaty na salę"?! - uniosła się dziewczyna, kiedy jej narzeczony wypakowywał z busa poszczególne bukiety i resztę dekoracji przygotowanych przez kwiaciarnię.
- Wszystkiego - dogryzł z łobuzerskim uśmieszkiem, podchodząc do niej i całując w czoło. - Oj nie złość się tak. Już wszystkie przyniosłem.
- Ale miałeś to zrobić wcześniej! Przez ciebie jestem pół godziny w plecy, tłumoku - zezłościła się, uderzając go gwałtownie w ramię. Spojrzał na nią z politowaniem i pocałował szybko w czoło, obejmując ją w talii. 
- Jesteś słodka, gdy się denerwujesz, kochanie - zaśmiał się cicho, poprawiając jej włosy za ucho. Po plecach dziewczyny przeszedł dreszcz, chociaż miała być dalej na niego zła.
- Weź przestań - oburzyła się, odpychając od niego i stając trzy kroki od niego. 
- No ej, lubisz gdy tak do ciebie mówię - wywrócił oczami i znów do niej podszedł. Ona dalej się cofała i wpadła na ścianę za sobą. Wykorzystał to, a jak żeby inaczej. Chwycił ją za pośladki i podsadził wyżej. Naparł na nią tak, aby nie spadła. Trzymając ją w ten sposób, patrzył się w jej oczy. Zaczęła się śmiać.
- Co ty wyczyniasz? - spytała, kładąc mu ręce na barki. 
Nachylił się do niej, delikatnie muskając nosem jej policzek, wyszeptał:
- Próbuję ciebie jeszcze bardziej rozzłościć - przerwał, widząc jej gniewne spojrzenie - Nie musisz mi dziękować, kotku - cmoknął ją przelotnie w usta i puścił ze swoich objęć. Ta pokręciła tylko głową i odeszła od niego, ale nagle poczuła mocne uderzenie w prawy pośladek. 
- Też ciebie kocham! - krzyknął blondyn z chytrym uśmieszkiem.
- To się na tobie zemści, zobaczysz! - odkrzyknęła i zabrała się za otwieranie poszczególnych kartonów. Chłopak zniknął za szklanymi drzwiami, a do sali chwilę później weszła Magda. Rzuciła kurtkę na krzesło pod ścianą i podbiegła do blondynki, po czym mocno ją przytuliła.
- Jak ci idzie? - spytała, zerkając do kartonu. - Uuuu płatki róż i to jeszcze różowe! O matulu! - krzyknęła podekscytowana.
- Rydel uwielbia róż, więc płatki w tym odcieniu są idealne. - szepnęła dziewczyna, otwierając kolejne pudło, w którym były dekoracje na stół dla pary młodej. Przeróżne różowe kwiaty oraz zielone dodatki. Dziewczyny spojrzały na siebie,a  potem zabrały się za dekorowanie stołu oraz ściany za nim. Zajęło im to ponad dwie godziny, ale efekt końcowy był niesamowity. 
- Miejmy nadzieję, że jej się spodoba. - Zaśmiała się Emma, zamykając ostatnie pudło, w którym wcześniej znajdowały się bukiety świeżych kwiatów na stoły. 
- Myślę, że Stormie nam dobrze doradziła. Wystrój to niespodzianka dla Rydel na jutro. Swoją drogą dziwię się, że salę musiałyśmy udekorować dzisiaj, a nie jutro w dniu ślubu. - powiedziała Magda wstając.
- W sumie ceremonia zaślubin jest na terenie tego hotelu, więc tak czy siak, musiałybyśmy to zrobić w nocy, albo wcześnie rano. Ale weź się wtedy przygotuj. Sukienka. Fryzura. Makijaż...i do tego jeszcze sala. - Emma podała swojej przyjaciółce kurtkę, która wisiała na krześle. - Właśnie, jak tam sukienka? Wybrałaś jakąś? Czy zostajesz w tej, w której będziemy jako jej druhny?
- Riker stwierdził, że koniecznie chce mnie zobaczyć w sukience, którą on dla mnie wybrał. Powiem Ci, że gust mojego chłopaka czasami jest lepszy od mojego. Serio. Wybrał tak cudowną sukienkę i do tego jeszcze przepiękne buty. Pokaże ci je w domu. A jak z tobą? 
- Wiesz, sukienka druhny bardzo przypadła mi do gustu. Ten pudrowy róż i tiul jest idealny. Ross coś mi tam brzęczał nad uchem, że z Rikerem wybrał sukienkę dla mnie na przebranie, ale stwierdziłam, że nie chcę drugiej. Muszę tylko pójść wybrać jakieś buty, bo moje wszystkie buty na obcasie są w opłakanym stanie. - Wyżaliła się.
- Ja biorę balerinki. Stopy mi strasznie spuchły przez te ciążę.
- Jeszcze trochę ci zostało kochana. Dasz radę. - Emma poklepała przyjaciółkę po ramieniu.
- Trochę? Jeszcze ponad pół roku. A potem będzie jeszcze gorzej. Będę wyglądała jak bańka wstańka i chodziła jak kaczka. Ta wizja mnie przeraża...
- Oj bez przesady. Może akurat ty będziesz idealną kobietą ciężarną. - Zaśmiała się blondynka. - A właśnie! Jak tam sprawy między Tobą i Rikerem co? I tu chodzi mi o te łóżkowe oczywiście. - zapytała unosząc znacząco brwi. 
- Co no co. Pytałam się moją ginekolog o to i powiedziała, że ciąża w niczym nie przeszkadza, więc.. jest po staremu. - Zaśmiała się, nachylając się do kartonu z tiulem, który miał służyć jako dekoracja na stoły. - Myślisz, że zaraz skończymy dekorować? Za godzinę mam badanie kontrolne w szpitalu.
- Został nam ten tiul, który trzymasz. Musimy jeszcze wysypać te kryształki na stoły i dokończyć układanie kwiatów na stole młodych. Myślę, że pół godziny i będzie skończone. - odpowiedziała przyjaciółce, otwierając pudełeczko z różowo-srebrnymi kryształkami. - Jedziesz z Rikerem, sama, czy mam cię zawieść? 
- Riker zadeklarował, że pojedzie ze mną. Bardzo się mną opiekuje i jestem mu za to wdzięczna. - Rozmarzyła się. 
Dziewczyny wróciły szybko do dekoracji, aby w pół godziny wyrobić się ze wszystkim. Zajęło im to nawet mniej niż się spodziewały. Efekt jaki uzyskały był oszałamiający. Sala weselna wyglądała świetnie i wiedziały, że na pewno spodoba się Rydel. Ellingtonowi może mniej, ale jej tak, zwłaszcza, że uwielbia róż w każdym możliwym odcieniu. Zabrały ze sobą wszystkie kartony i zapakowały do bagażnika w samochodzie Magdy, bo dziewczyna uznała, że przydadzą jej się w pokoju do przepakowania swojej szafy. 
Gdy wróciły do domu to, co zastały zwaliło je z nóg. W salonie walało się pełno skarpetek nie wiadomo dlaczego i nie wiadomo czyich. Na fotelu, na którym zwykle siedział Rocky leżały bokserki możliwe że Rossa i Rikera. Dziewczyny odłożyły kartony pod schody prowadzące na górę i zaczęły zbierać bieliznę chłopaków z podłogi. Wydawało się, że żadna z zebranych skarpetek nie ma pary. W między czasie gdy zbierały, zbiegli po schodach Ross z Rockym w samych bokserkach i skarpetkach, oboje śmiejący się, jakby połknęli piszczałkę. Przystanęli, widząc dziewczyny i szybko zakryli się rękoma, jakby wystraszyli się dziewczyn i jednocześnie zawstydzili swoim ubiorem, albo jego brakiem.
- Hmm chyba znalazłam właścicieli tych rzeczy. - chrząknęła Magda, rzucając zebrane rzeczy przed chłopakami.
- Co wy robicie? Ile wy macie lat, co? - dopytywała widocznie zdziwiona Emma. Zmierzyła Rossa srogim spojrzeniem. Chłopak spuścił głowę, ale uśmiech nie znikał z jego twarzy.
- A niiiiiic. - odpowiedział przeciągle Rocky, podnosząc swoje rzeczy. - Szukaliśmy skarpetek na jutro i...
- Gdzie szukaliście? W salonie? Bo wszystkie wasze skarpetki są tutaj. - Skarciła ich Magda, która stała z założonymi rękami na biodrach. Emma odwróciła się do niej, sprawdzając jaki ma wyraz twarzy, a potem znów spojrzała na chłopaków.
- No nieważne - zaczęła blondynka. 
- Po prostu weźcie je do swoich pokojów. Nie chcę widzieć waszych bokserek w salonie - bąknęła Magda i wyminęła ich na schodach. - Kto wie, czy są w ogóle czyste - dodała szeptem.
- Łełeły... Kto wie czy są w ogóle czyste - przedrzeźniał ją Rocky. - Kto wie, czy ty jesteś czysta. - dorzucił pod nosem, zbierając swoje rzeczy. Ross, stojący jeszcze cały czas na schodach, zakrył usta dłonią, by się nie zaśmiać. Emma robiła to samo. Brunet zniknął zaraz na górze i para została sama.
- To teraz możesz mi powiedzieć co to było i skąd te skarpetki w salonie? - zapytała pół śmiechem dziewczyna.
- No bo Rydel przed wyjściem z domu zaniosła pranie na komodę w korytarzu u góry i zawołała nas, abyśmy pozabierali swoje rzeczy. No to ja z Rockym poszliśmy. On rzucił we mnie moją skarpetką i tak się w sumie zaczęło. Z bitwy na korytarzu na piętrze przenieśliśmy się do salonu, a potem do akcji wkroczyły bokserki, które były w misce do wywieszenia na sznurku. W między czasie Riker wrócił z miasta, skrytykował nas, ale gdy minął skarpetkę to rzucił we mnie ze śmiechem, ale zdążył uciec do siebie. No. To cała historia kochanie. - opowiedział, ubierając na siebie bluzkę, którą cały czas trzymał w ręce.
- A dlaczego byliście, a ty dalej jesteś w samej bieliźnie? - zapytała podejrzliwie.
- Bo... to też śmieszna historyjka, bo gdy rzucaliśmy się skarpetkami, jakimś cudem wyszliśmy na dwór i no Rocky wpadł do basenu i potem wciągnął mnie do niego. Szybko wyszliśmy, daliśmy nasze ubrania do pralki, a włosy wysuszyliśmy i gdy wracaliśmy na dół, aby to posprzątać, to akurat wyście wróciły i no... - Zakończył, drapiąc się po głowie.
- Boże, co wy macie w tych małych móżdżkach. - Zaśmiała się i pokręciła głową z niedowierzaniem. 
- Ja mam ciebie. - odpowiedział szybko i pocałował ją. 
- Idź się ubierz i wróć tutaj musimy pogadać o tej sukience co mi wybrałeś. Przemyślałam to i może pojadę z tobą ją przymierzyć. - Ross na słowa dziewczyny szeroko się uśmiechnął i chwycił ją za rękę.
- Dobrze, że zmieniłaś zdanie, bo już ją kupiłem. Jest schowana w szafie Rydel. Już się bałem, że będę musiał ją sprzedać taniej na Amazonie, czy inny gównie. Idź do nas do pokoju, a ja zaraz te kieckę przyniosę. Buty też już mam więc nie musisz się o nic martwić. - Wypowiedział szybko zdania i zniknął na schodach, pozostawiając dziewczynę w osłupieniu.
- On mi kupił tę sukienkę? - spytała szeptem. - Dobrze, że się jednak zgodziłam. - Zaśmiała się do siebie i wspięła się po schodach do pokoju jej i Rossa. A właściwie to Rossa i jej.

- No wiedziałem co wybrać. Po prostu wiedziałem. Jestem zajebisty. - Cieszył się Ross, oglądając swoją dziewczynę, stojącą na środku pokoju w długiej czerwonej sukience w kształcie rybki, z dekoltem w kształcie serca, bez ramiączek i z odkrytymi plecami. Materiał był wyszyty mnóstwem świecidełek. Dziewczyna miała także szpilki w kolorze złotym. 
- Wow Ross - szepnęła, gdy zobaczyły siebie w lustrze. - Ta sukienka... - Zaniemówiła. - Musiała kosztować fortunę. - powiedziała przerażona, odwracając się do niego.
- To ty wyglądasz w niej jak milion dolarów, a to ile kosztowała nie powinno ciebie w ogóle obchodzić. Naprawdę. - Uśmiechnął się i stanął za nią, by spojrzeć w lustro. Był z siebie dumny, a raczej z tego zakupu, który dokonał. 
- Ktoś ci pomagał czy sam ją wypatrzyłeś? - dopytywała, gładząc materiał na biodrach.
- Idę sobie galerią i nagle jeb coś mi błysnęło z prawej witryny i widzę bladego manekina w krwistoczerwonej kiecce. Wlatuje do tego sklepu i pytam czy mają jeszcze tę sukienkę, która jest na tym manekinie na wystawie. Ta pinda mówi, że to ostatnia i ja se już kurwa myślę no nie... - Opowiadał z zaangażowaniem, a Emma próbowała powstrzymać się od śmiechu. Słuchała dalej. - Poszła. Wcisnęła się za tego manekina. Ciężko było, ale się wcisnęła. Zdjęła te sukienkę kurde chyba za trzecią próbą i to jeszcze z pomocą drugiej babki i mówi mi, że to rozmiar trzydzieści osiem. Myślę. Myślę. Myślę. Chyba będzie pasować. Nawet nie wiem ile kosztowała. Po prostu babka wklepała cenę do czytnika, przyłożyłem kartę i zapłaciłem. Zobaczę później ile mi ściągnęło z konta. Zadowolony wracam do samochodu i wyobrażam sobie, jak będziesz wyglądała w tej kiecce i jak twój tyłek będzie w niej świetnie wyglądał i - ucichł na chwilę i dziewczyna poczuła jego ciepłą dłoń na swoim pośladku. Chłopak głośno zaciągnął powietrze. - i wygląda w tym tak, że mógłbym ją... aaahh. - Dziewczyna zaśmiała się. - Ale! - krzyknął u odsunął się od niej dwa kroki. - gdy powiedziałaś, że zostajesz w tej sukience od Rydel to tak jakoś mnie zabolał mój portfel. Nie wiem ile zapłaciłem, ale jakoś mnie zabolał. - Uśmiechnął się, znów spoglądając na nią.
- To dobrze, że jednak zmieniłam zdanie. - stwierdziła, oglądając się w lustrze.- A historyjka związana z butami? Też jakaś jest? - zapytała, chichocząc. 
- W sumie to wszedłem kupić sobie buty i je zobaczyłem. W ich przypadku było więcej rozmiarów, ale jakoś ostatnio mi mówiłaś, że nosisz coś między trzydzieści dziewięć, a czterdzieści, więc nie było problemu. Trochę się obawiałem, że ci się nie spodobają, ale babka powiedziała, że spokojnie mam dwa tygodnie na zwrot, gdyby coś było nie tak, jak powinno. 
- Dziękuję Ross - szepnęła - Naprawdę dziękuję kochanie. Jesteś najlepszy. - Podeszła do niego i pocałowała, ujmując jego twarz w dłonie. 
- Czy to znaczy, że zasłużyłem na coś fajnego dzisiaj wieczorem? - mruknął, chwytając ją znowu za pośladki. Tym razem dwoma rękami. 
- A ty przypadkiem nie masz dzisiaj wieczoru kawalerskiego? - zaśmiała się, poprawiając jego włosy.
Chłopak otworzył szeroko oczy.
- A no tak. Zapomniałem. Muszę być gotowy na siódmą wieczorem. Jedziemy z Ellingtonem na kluby. - Uśmiechnął się zawadiacko. - Może poznam jakąś loszkę...
- No poznawaj sobie, poznawaj, ale potem nie płacz, że jesteś sam. - pocałowała go szybko i odsunęła się, by zdjąć z siebie sukienkę i buty. Zsuwając z siebie ubrania, odsłoniła się jej bordowa bielizna, która miała na sobie. Ross dalej stał w pokoju i obserwował ją. Odwróciła się do niego i rzuciła w jego kierunku jakiś ciuch z szafy. 
- Weź się tak na mnie nie patrz! - oburzyła się. - Zacznij się już szykować na ten wieczór kawalerski, bo znając ciebie to zajmie ci to więcej niż przeciętnej kobiecie. - posłała mu rozbawione spojrzenie i wygnała do łazienki. 

- Stresuję się. - jęknęła Magda, siedząc na krzesełku przed drzwiami do gabinetu w jednym ze szpitali. Obok niej siedział Riker i trzymał ją za rękę. 
- Oj będzie dobrze i mam nadzieję, że dość szybko się skończy, bo jestem umówiony z chłopakami  na siódmą... 
Spojrzał na zegarek. Dziewczyna zmierzyła go srogim spojrzeniem.
- Hej, ale to nie tak. Kawalerski Ella zaczyna się o siódmej. Robimy wjazd na najlepsze kluby w LA! - krzyknął podekscytowany. - To znaczy prawie najlepsze, bo są takie, na które nas nie stać. - poprawił, śmiejąc się.
- Oby tylko nic takiego się nie stało i Ell wróci na swój ślub cały i zdrowy. - westchnęła, wzdrygając się, gdyż drzwi do gabinetu się otworzyły i miła pielęgniarka wypowiedziała jej imię i nazwisko z zabawnym amerykańskim akcentem. Brunetka wstała i chłopak również. Oboje chcieli wejść, ale uprzejma pani zatrzymała Rikera i powiedziała, że Magda musi wejść sama. Zrezygnowany chłopak usiadł na tym samym krześle, na którym siedział wcześniej i wyjął z kieszeni telefon, który nagle zaczął zbyt często wibrować. Odblokował go i zobaczył kilka nowych wiadomości na czacie z chłopakami.  
GitarzystaStulecia: Ej, bierzemy coś mocniejszego we własnym zakresie jeszcze przed wypadem ,czy pierwsze driny lecą w klubach?
FrontMan: Rocky, no a jak myślisz? Tylko mam nadzieję, że Emma mnie nie zabije, gdy wyjdę z domu na lekkiej chmurce haha.
MakaPaka: Ja z chęcia wypiję coś mocniejszego przed własnym wieczorem kawalerskim. Już teraz stresuje się przed jutrem. Poradzicie coś?
GitarzystaStulecia: Znasz naszą siostrę ziom i wiesz co cię czeka... Na ten stres nie ma leku. Sorry ;(
FrontMan: Zobaczysz, poznasz Rydel z tej gorszej strony
FrontMan: haha ;P
GitarzystaStulecia: Nie no, ale tak na serio to kilka głębszych w domu, trochę w jednym, drugim klubie, to potem zapominasz. A jutro to już w ogóle będzie dobrze. 
KapitanJackDaniels: ...
MakaPaka: Król melanżów przybył
MakaPaka: HAHA ;D
MakaPaka: Ty pewnie będziesz za tym, aby coś wypić prawda?
KapitanJackDaniels: Oczywiście, że jestem za, tylko co robimy z Rylandem? On jest za młody, żeby pić...
MakaPaka: Skoro jest zaproszony na kawalerski, to równie dobrze może sobie jednego łyknąć ;)
DJ: DOKŁADNIE! Dziękuję Ell! 
FrontMan: Rikerowi już włącza się tryb tatusiowania XD
KapitanJackDaniels: Wcale nie!
GitarzystaStulecia: Wcale tak!
KapitanJackDaniels: Dobra, wiecie co?
KapitanJackDaniels: Dzisiaj spruje się tak, że będziecie musieli mnie zanosić do domu.
GitarzystaStulecia: Oho no zobaczymy tatusiu :D
FrontMan: Kto zamawia taxi?
MakaPaka: Ja już zamówiłem po siebie, ale jak będziemy jechać, to powiem gościowi, żeby podjechał pod wasz dom. Zdzwonimy się jeszcze!
KaptanJackDaniels: Ja jestem na badaniach z Magdą i nie wiem, ile to będzie trwać, więc mogę dojechać do was trochę później. Który klub najpierw nachodzicie?
GitarzystaStulecia: Może DL's Vegas? Mają tam najlepsze drinki i najlepsze striptizerki <3
MakaPaka: Stary, genialny pomysł *_*
FrontMan: Emma mnie zabije za te striptizerki...
KapitanJackDaniels: Jeżeli się nie dowie, to nie zabije. Logiczne :*
MakaPaka: Ja tam chce zaszaleć! 
FrontMan: Ej no ja tym bardziej. Mój najlepszy kumpel się żeni i to jeszcze z moją siostrą. Jest co świętować :D
GitarzystaStulecia: Więc ustalone. DL's Vegas na pierwszy ogień. 
DJ: Ja i tak nie mam nic do gadania pewnie, ale wydaje mi się, że to zajebisty pomysł 
MakaPaka: No i ustalone
MakaPaka: To dozo na miejscu chłopaki 
GitarzystaStulecia: Nie jedz za dużo przed wyjściem, bo może cie potem zemdleć XD
FrontMan: Ale coś musisz zjeść, bo szybko odlecisz. Z doświadczenia wiem, co piszę 
Po zakończonej konwersacji z chłopakami, zdał sobie sprawę, że Magda właśnie wychodzi z gabinetu po wykonanych badaniach kontrolnych. Wstał powoli i podał jej płaszcz, który leżał na krześle obok.
- I jak? - dopytywał zaciekawiony, ale widząc jej zachowanie mógł wywnioskować, że wszystko jest w porządku.
- Ciąża przebiega prawidłowo. Jak były bliźniaki, tak dalej są bliźniakami. - Zaśmiała się, zawieszając torebkę na ramieniu. - Przypomnij mi, na którą jesteś umówiony z chłopakami? 
- Z tego co wiem to na siódmą. Ell przyjedzie taxówką po nas i jedziemy do... do jakiegoś klubu. - zawahał się, bo wiedział, że gdy wypowie nazwę tego popularnego klubu, to Magda od razu skojarzy, że będą tam striptizerki.
- Striptizerki  będą? - zapytała, śmiejąc się. Chłopak nie wiedział, czy coś odpowiedzieć, czy się tylko zaśmiać.  - No błagam cię. Kawalerski bez striptizerek? Gdzie ty żyjesz. - szturchnęła go w ramię. Idźcie sobie do DL's Vegas. Nie dość, że mają zajebiste drinki to jeszcze striptizerki na miejscu.
Zerknął na nią z niedowierzaniem i wyciągnął telefon z tylnej kieszeni spodni.
KapitanJackDaniels: Ja mam pozwolenie na DL's Vegas. Moja narzeczona wręcz sama podrzuciła taka propozycje. Drinki, nadchodzę!! <3


Dwanaście godzin później...
- O kurwa. Mój łeb... - jęknął Ross, przeciągając się. Otworzył ledwo oczy i zdał sobie sprawę, że wcale nie leży w swoim łóżku, tylko w kompletnie innym pokoju, a koło niego leży dziewczyna. Brunetka. Podniósł lekko kołdrę i zdał sobie sprawę, że jest nagi. Nachylił się nad nią, modląc się, żeby była w ubraniach. Niestety nie była. Przerażony cicho wstał z łóżka, zebrał swoje ubrania z podłogi i szybko je na siebie włożył. Odblokował telefon. Na ekranie wyświetliła się godzina szósta dwadzieścia sześć. Nie wiedział gdzie jest. Dlaczego się tu znalazł i dlaczego leżała koło niego jakaś brunetka. Nie pamiętał też, jak się tu znalazł. Otworzył czat grupowy z chłopakami. Wymienili między sobą wiadomości dokładnie trzy minuty wcześniej.
MakaPaka: Ale zabalowaliśmy. Nie pamiętam połowy tego, co się działo...
GitarzystaStulecia: Mnie zastanawia jedno. Gdzie poszedł Ross? Nie widziałem go od trzeciej...
KapitanJackDaniels: Pamiętam, że wychodził z jedną ze striptizerek. Próbowałem go zatrzymać, ale był tak zjarany i spity, że ciężko było cokolwiek zrobić...
- O ja jebie - szepnął blondyn do siebie, ale na tyle głośno, że dziewczyna leżąca na łóżku się obróciła na drugi bok. 
GitarzystaStulecia: W sumie każdy był trochę zjarany i ciężko się myślało. Ja pamiętam jakieś fragmenty, ale całości to nie ma szans. Zadzwonię do Rossa, może odbierze.
W tym momencie zaczął dzwonić telefon. Blondyn spanikowany wyłączył szybko dźwięk i odebrał.
- Halo? - szepnął.
- Stary, gdzie ty jesteś? - spytał zszokowany Rocky.
- I w tym problem. Nie mam kurwa bladego pojęcia. - jęknął, dalej obserwując brunetkę w łóżku. 
- Włącz opcję namierzania w telefonie to cię znajdziemy i przyjedziemy.
- Stary.. - zaczął Ross.
- Co się stało?
- Bo ja się obudziłem nagi... - jęknął.
- No to niezłą miałeś fazę! - zaśmiał się brunet po drugiej stronie telefonu.
- Koło mnie leżała dziewczyna. Również naga. Stary, ja nie wiem. Nie pamiętam nic. Nie wiem, czy się z nią przespałem czy nie.
- Kurwa - przeklną Rocky - Dobra, nie pamiętasz to uznaj, że do niczego nie doszło. Zmywaj się stamtąd, jak najszybciej.
Chłopak rozłączył się. Zapiął do końca koszulę i po omacku znalazł drzwi, gdy naciskał na klamkę, usłyszał jak dziewczyna poruszyła się na łóżku i potem zamarł, na dźwięk pytania dziewczyny:
- Już wychodzisz Ross? 




***
Dum, dum, dum...
Kocham robić takie zakończenia. Rozdział taki no nie wiem.... Widać, że miałam przerwę od pisania? XD Dajcie mi znać haha
Kolejny w maju, ALE może uda mi  sie napisać go wcześniej. Kto wie. 
Tymczasem Ross jak zwykle wpadł w tarapaty... 
Na koniec notki, życzę Wam SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! Aby 2018 był jeszcze lepszy, niż 2017! 
Trzymajcie się.
Całuski ;*
~Julia

Ps. Najlepsze życzenia dla naszej starej dupy, która wczoraj kończyła 22 lata... Ross ty staruchu <3