Obudziłam się dość wcześnie. Znaczy tak myślałam. Dla upewnienia zerknęłam na zegarek. Wskazywał on dopiero 8:00. Leżałam w łóżku sama, zawinięta w białą, puchową kołdrę. Zastanawiałam się co teraz robi Ross. Boże, jak on mi mógł to wczoraj zrobić. Po prostu nie wierzę. Dobrze chociaż, że chociaż rozum mu wrócił i powstrzymał się od tego...
- Tak Cię przepraszam - usłyszałam głos, który wyrwał mnie z moich przemyśleń. Do pokoju wszedł Ross, ubrany w jasne jeansy i czarną koszulę. Usiadł koło mnie na łóżku. Odruchowo się od niego odsunęłam. Nie wiem czemu, ale bałam się go. Sama nie wiem dlaczego byłam taka. Chłopak spojrzał się na mnie i wziął głęboki wdech - Domyślam się, jak musisz się teraz czuć. Przepraszam Cię za wczoraj. Nie byłem sobą. Wiem, że teraz najchętniej to byś wstała i wybiegła z tego domu zostawiając mnie samego, ale nie możesz - na tych słowach dotknął moich nóg, a w oku zakręciła mi się łza. Zamrugałam parę razy, żeby nie spłynęła ona po policzku - Jestem potworem i nie zasługuję na Ciebie - po tych słowach Ross schował twarz w dłonie, a ja jak głupia patrzałam jak cierpi. Chyba on czuł się gorzej ode mnie. Bez większego zastanawiania się odrzuciłam kołdrę i go przytuliłam. Blondyn podniósł głowę, a ja się do niego słabo uśmiechnęłam. - Jest szansa, że mi wybaczysz ? - spytał pociągając nosem. Ujęłam jego twarz w dłonie i pocałowałam, a potem mocno się w niego wtuliłam. Słyszałam jak bije mu serce i jak szybko oddycha
- Oczywiście, że Ci wybaczę - szepnęłam po chwili, a Rossowi zabłysnęły w oczach iskierki
- Naprawdę ? - nie dowierzał, że to powiedziałam, a ja pocałowałam go delikatnie w policzek. Blondyn objął mnie w talii i mocno przytulił.
- Ale obiecał mi coś - zaczęłam - To się już nigdy nie powtórzy
- Obiecuję z ręką na sercu - powiedział poważnie i przyłożył dłoń do prawej strony klatki piersiowej - Masz coś dzisiaj w planach ? - spytał pokazując przy tym rządek swoich śnieżnobiałych ząbków
- Dzisiaj muszę iść do szkoły... - chłopak posmutniał
- Aha...A długo tam będziesz ? - spytał z nadzieją w głosie
- Znaczy muszę tam być na 9:00, bo razem z zespołem zaliczamy piosenkę...
- Mogę Cię zawieść - przerwał mi blondyn - Znaczy jeśli chcesz - dodał po chwili lekko skrępowany
- A jakim samochodem pojedziemy, przecież Twój Riker oddał na złom ?
- No...hmm...To weźmiemy samochód Rydel...albo Rikera. Zawsze się transport znajdzie. To jak ?
- No dobrze - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do chłopaka
- Wiesz, że masz przepiękny uśmiech ? - spytał, a ja się zarumieniłam - A rumieńce są jeszcze piękniejsze - spuściłam głowę, żeby nie widział jak się czerwienię, a on podniósł mój podbródek i spojrzał się na mnie. Jego oczy mnie zahipnotyzowały. Gdy się w nie wpatrywałam, miałam wrażenie że czas stanął w miejscu. Chciałam się poruszyć ale nie mogłam. Nie mogłam uwierzyć, że wzrok Rossa, aż tak na mnie działa. W końcu blondyn odsunął się ode mnie i spojrzał niżej niż moja twarz. Przypomniałam sobie, że siedzę naga. Lekko się zaśmiałam, a Ross uniósł brwi.
- Powiem Ci coś...szczerze...tylko się nie wystrasz oki ? - powiedział cały czas patrząc się niżej niż moje oczy - Gdyby nie wczorajszy incydent, dawno bym się na Ciebie rzucił - zaśmiał się, ale nie patrzał się w moje oczy, tylko gdzieś indziej
- Ross, ja mam oczy wyżej - zaśmiałam się i podniosłam go za podbródek - Idę się ubrać. Już za dużo się napatrzyłeś
- Co ? Ja bym mógł podziwiać Cię dniami i nocami....proszę Cię nie ubieraj się jeszcze - powiedział po czym przybliżył się do mnie i zaczął całować moją szyję. Po chwili leżałam już pod nim na łóżku
- Ross - wysapałam, gdy zwalił się na mnie swoim ciężarem - Ktoś Ci już mówił, że nie należysz do najlżejszych ?
- Czy Ty sugerujesz, że jestem gruby ? - zaśmiał się
- Nie ale...proszę Cię, mam tylko - spojrzałam na zegarek na ręce Rossa - 40 minut na ubranie się, zjedzenie śniadania i dojazd do szkoły. Proszę Cię, zejdź - jęknęłam
- No już dobrze, schodzę - zaśmiał się ponownie i usiadł na łóżku. Ja natomiast owinęłam się prześcieradłem i już chciałam przesiadać się na wózek, ale blondyn mi nie pozwolił - Siedź sobie, a ja wybiorę Ci ubranko - rzekł po czym wstał i podszedł do szafy.
- Ross, poradziłabym sobie - powiedziałam i przyglądałam się temu, jak chłopak przegląda wszystkie wieszaki
- O w tym będziesz wyglądała bosko! - krzyknął i podszedł do łóżka, po czym podał mi zestaw ubrań
- Ojeju, dziękuję Ross
- Dobra, to ja wyjdę, a Ty się w tym czasie przebierz. A i mam jeszcze pytanko, co chcesz na śniadanie ?
- Mogę liczyć na jajecznicę na masełku i ze szczypiorkiem i do tego kawę ?
- No pewnie...a kawę to jaką chcesz ? - tym pytaniem mnie już rozbawił. Co on się w kelnera kuźwa bawi ?
- Hahaha...jak jest to rozpuszczalna z mlekiem i dwoma łyżeczkami cukru - odpowiedziałam, a chłopak się do mnie szeroko uśmiechnął i wyszedł.
Zostałam w pokoju sama. Odrzuciłam prześcieradło, którym byłam owinięta i zaczęłam się ubierać. Po 10 minutach byłam już gotowa. Usiadłam na wózek i podjechałam do komody, gdzie była moja kosmetyczka. Nałożyłam delikatny makijaż i już miałam otwierać drzwi od pokoju, gdy nagle usłyszałam krzyk. Przeraziłam się. Otworzyłam gwałtownie drzwi i wyjechałam z pokoju. To co zobaczyłam w salonie zwaliło mnie z nóg. (W moim przypadku w przenośni). Straciłam wiarę w ludzi. Zobaczyłam jak Rocky, Ellington, Riker i Magda stoją na kanapie, a przed nimi, na podłodze siedzi...pająk. Malutki pajączek. Myślałam, że się posikam ze śmiechu. Nagle do salonu wkroczyła Rydel i Ross. Blondynka trzymała w ręku patelnię, a blondyn chochlę. To był komiczny widok.
- Co się stało ?! - krzyknęła Rydel i spojrzała się na młodzież na kanapie
- P-p-pa-pa-pająk! - wrzasnęli Rocky z Ellem, a blondynka zaczęła się śmiać
- Ludzie, ja myślałam, że ktoś...ahh nie ważne. No gdzie Wy macie tego "pająka" ? - spytała i machnęła w powietrzu rękoma
- Tu jest! - jęknął Riker i wskazał na małą kropkę na dywanie
- Ja pierdziele! - zaśmiała się Ryd - Riker Ty cioto, jaki Ty przykład dajesz swojej dziewczynie ?!
- W sumie to moja wina, bo to ja pierwsza wrzasnęłam, ale myślałam, że Rik się zajmie tym pająkiem..albo chociaż ta dwójka - wskazała Magda na drżących ze strachu Ella i Rocky'iego - Ale chyba się przeliczyłam. Także ten...Delly, kochana mogłabyś tego pajączka sprzątnąć ? - blondynka zachichotała i zaczęła iść w kierunku czarnej kropeczki. Wzięła pajączka na dłoń i wyniosła na dwór. A ja siedziałam n wózku i nie wyrabiałam ze śmiechu. Żeby trójka facetów...no tak myślę że trójka, bo po zachowaniu Ella i Rocky'iego mam wątpliwości, nie dała sobie rady z milimetrowym pajączkiem ? No ja wiem, że Magda się tych pajęczaków panicznie boi, no ale bez przesady. Tak czy siak, gdy Rydel wypuściła tego biednego pająka na wolność, nasi bohaterowie dnia zeszli już z kanapy, a Ross wrócił do kuchni, a ja pojechałam za nim. Usiadłam na krześle przy stole, a blondyn po chwili podał mi to, co sobie "zamówiłam" u kelnera-Rossa.
- Życzę smacznego, panno Black - rzekł Ross, przy czym ukłonił się i usiadł naprzeciwko mnie - Ale mam nadzieję, że już niedługo Lynch - dodał po chwili i się do mnie uśmiechnął
- Rossie Shor Lynch, do czego Ty zmierzasz ? - spytałam lekko zdziwiona, tym co chłopak powiedział przed sekundą
- A do niczego...Tak jakoś mi się powiedziało - widziałam, że się skrępował tym co powiedział do mnie, ale aż tak to się tym nie przejął.
Po 20 minutach siedziałam już w samochodzie Rydel, czekając na mojego blondyna, który wkładał mój wózek do bagażnika. Po chwili usiadł już za kierownicą i pojechaliśmy do szkoły.
*** W szkole ***
- Ross, proszę Cię nie wchodź - jęknęłam gdy chłopak chciał wejść do klasy razem ze mną
- Chcę posłuchać jak grasz i śpiewasz. Proooosze. Tak ślicznie proszę - mówiąc to zrobił oczka szczeniaczka
- Ale Ross zrozum, że w szkole nikt nie wie, że ja zwykła dziewczyna, chodzę z Tobą...Rossem Lynchem
- To się dowiedzą! - krzyknął i nacisnął na klamkę od drzwi
- Ross! Nie! - wydarłam się ale było już za późno, bo blondyn wkroczył do klasy
- Aaaaaaaaa! - usłyszałam jakiś pisk - To Ross Lynch!!!
I w tym momencie dziewczyny z mojej klasy zaczęły podbiegać do Rossa. Moja wychowawczyni nie mogła nic z tym zrobić. Nagle do klasy wbiegły jeszcze jakieś dziewczyny i do tego jakieś małolaty. Pewnie usłyszały, że Ross Lynch wielka gwazda serialu Austin&Ally jest tutaj w szkole. Fanek zaczęło napływać do klasy coraz więcej. Chciałam przedostać się do Rossa ale na wózku nie było to wykonalne. Darowałam już to sobie. Wycofałam się po prostu z klasy. Jeszcze przed wyjściem napisałam na kartce, że piosenkę zaliczę za tydzień i podałam ją wychowawczyni, ale ona tylko zaprzeczyła i powiedziała, że najlepiej będzie, jak sobie to udpuszczę i...będę uczyła się w domu. Tak, właśnie. Zostałam "wywalona" z Beverly Hills High School. Byłam załamana, a fanki Rossa dolewały tylko oliwy do ognia, bo uczepiły się mojego chłopaka i nie mogły odstąpić go na krok.
Gdy czekałam na Rossa na korytarzu, nagle wszystkie jego fanki też wyszły i on również. Stanęli sobie kilkanaście metrów dalej ode mnie i chłopak zaczął rozdawać autografy. Przyglądałam się tym wszystkim dziewczynom. Jednym słowem: dziunie. Krótkie topy, spódniczki ledwo zasłaniające tyłek, do tego ogromne dekolty. Widziałam, że Rossowi się ten widok podoba i to bardzo. Ślinił się na ich widok. Nagle jedna z tych dziewczyn przybliżyła się do Rossa i chłopak dał jej autograf na cyckach. Wtedy mnie zatkało. Ale to nie wszystko. Potem ta sama dziewczyna spojrzała się na mnie i miałam takie wrażenie, że musiała się domyśleć, że ja jestem jego dziewczyną i pocałowała go. Na moich oczach. A najgorsze w tym było to, że on nawet nie przerwał tego pocałunku.
- Ross Ty świnio! - krzyknęłam, a chłopak momentalnie oderwał się od dziewczyny - Jak mogłeś ?! - wydarłam się przez łzy i wyjechałam na wózku z korytarza. Wsiadłam do windy i zjechałam na parter, skąd wyjechałam na parking. Po chwili przy samochodzie pojawił się Ross. Chciał już coś powiedzieć ale mu przerwałam.
- Chce jechać już do domu - po tych słowach blondyn otworzył drzwi od samochodu i mogłam usiąść do środka. Gdy chłopak uporał się już z wózkiem usiadł za kierownicą. Cały czas głowę miałam odwróconą tak, by nie patrzeć na Rossa. Po chwili położył on dłoń na moim kolanie
- Słonko, przepraszam - powiedział, ale to nie było szczere "przepraszam", tylko takie od niechcenia
- Nie odzywaj się do mnie - syknęłam i odrzuciłam jego dłoń z kolana. Chłopak tylko głośno westchnął i zapalił silnik
***W tym samym czasie***
Dom Lynchów
- Wszystko gotowe ? - krzyknęła Rydel z kuchni
- Wszystko, wszystko! - odkrzyknął Ell
- Nie wierze, że Ross kazał nam to wszystko przygotować - westchnął Riker patrząc na stół nakryty na dwóch osób i z przeróżnymi potrawami i winem w kieliszkach
- Ta i to po to by przeprosić Emmę, za jego zachowanie - dodał Rocky - Dziewczyna się wzruszy
- Ej cicho, już przyjechali - rzekła Rydel - Chodźmy do....
- Odwal się ode mnie! - krzyknęła Emma wjeżdżając do domu
- Ile razy mam Ci jeszcze powtarzać ? To ona mnie pocałowała, a nie ja ją! - wydarł się Ross - Przestań być taka zazdrosna
- Ja nie jestem zazdrosna! Ale mogłeś chociaż przerwać ten pocałunek!
- Co się stało ? - spytała Rydel
- Ross pocałował jakąś laskę! - krzyknęła Emma
- Ona mnie pocałowała!!
- Ale nie protestowałeś!
- Wiesz co, jak Cię poznałem wydawałaś się być zupełnie inna...
- Ross! - krzyknął Riker
- No co ?! - zdziwił się blondyn - Niech wie co o niej sądzę!
- A co o mnie sądzisz ? - spytała - Wiesz co, nie obchodzi mnie to ani nie obchodzisz mnie Ty! - krzyknęła
- Co ? - spytał Ross, ale już spokojnieszym tonem
- Gówno w zoo! - wydarła się Emma - Koniec z nami!
- Co ?! - wrzasnęli wszyscy Lynchowie, Magda i Ell
- To co słyszycie! Ja i Ross nie jesteśmy już razem!
- Nie możesz - rzekł blondyn i chwycił ją za rękę
- Mogę... Ross to koniec - dodała po chwili - Może i jestem zazdrosna dla Ciebie tylko o pocałunek ale dla mnie to aż o pocałunek... Idę spakować swoje rzeczy - rzekła kierując się do pokoju gościnnego - Magda, zadzwoń proszę po Sebastiana, żeby przyjechał i zabrał mnie do domu - zwróciła się do przyjaciółki, która nie mogła uwierzyć, ze to co się dzieje, dzieje się naprawdę.
- Już dzwonię - powiedziała po chwili brunetka, a Ross spojrzał się na nią błagalnym wzrokiem
- Poczekaj, porozmawiajmy - błagał Ross
- Ale tu nie ma o czym rozmawiać. Z nami koniec i wracam do domu! - krzyknęła po czym zatrzasnęła z hukiem za sobą drzwi.
No to mamy rozdział 34. Na początek chciałam Was bardzo przeprosić, że dopiero dodaję...dwa dni po terminie (bo rozdział 34 miał się ukazać w piątek) ale zrozumcie, że ja też mam własne życie. Nie mam bladego pojęcia kiedy będzie rozdział 35.
Aha i mam do Was takie pytanko, czemu nie komentujecie rozdziałów ? Nie wiem czy one Wam się podobają czy nie. Specjalnie mam powyłączane to całe wpisywanie liczb i liter przy dodawaniu komów by Wam było łatwiej. Mam nadzieję, ze pod tym rozdziałem będzie więcek komentarzy niż pod poprzednim.
Całuski ;**
~Julia