niedziela, 24 kwietnia 2016

Rozdział 91

- Po sygnale zostaw wiadomość... *pip*
- Siostra! Dzwonie do ciebie i dzwonię! Na co ci ten telefon, skoro nie odbierasz?! No na chu jest ci on! Gavin napisał do mnie na fejsie, że ty i Ross zaręczyliście się. Nawet sam Ross to potwierdził, gdy potem do niego zadzwoniłem. O! Jeden porządny, który odbiera. Weź ty ten telefon schowaj sobie do kieszeni w spodniach i noś wszędzie ze sobą, bo twój starszy brat aka ja chce się z tobą skontaktować! Jezu no, ile można?! Ja się pytam ile można?! Oddzwoń do mnie błagam! Musimy porozmawiać! A i jeszcze jedno. Przylatuję do Los Angeles 9 marca. Tego samego dnia, gdy wy wracacie z trasy. Muszę załatwić pewne formalności związane z testamentem mamy, z czym idzie także rozmowa z tobą. Trzymaj się i oddzwoń do mnie jak tylko będziesz mogła!
- Grrr, czy mój brat choć na chwilę może wyluzować?! - oburzyła się Emma, odsłuchując wiadomość od Sebastiana. Wyłączyła telefon, rzuciła go na łóżko, a sama oparła się o komodę. 
- Wydaje mi się, że ty też powinnaś wyluzować, kochanie. - rzekł Ross, wychodząc z łazienki z mokrymi włosami, ubrany w ciemne dżinsy i bluzę z Hollister'a. - Ostatnio jesteś taka... jakby to ująć delikatnie tak, żebyś się na mnie nie obraziła - pomyślał - Taka przewrażliwiona i naburmuszona dwadzieścia cztery godziny na dobę.
- To miało być, przepraszam bardzo, delikatnie? To się kurde postarałeś. - fuknęła i założyła ręce na klatce piersiowej. - I o co ci chodzi do jasnej anielki? Przewrażliwiona? Ja? Pff... Nie.
- Yhym. - mruknął pod nosem i sięgnął po ręcznik, by wytrzeć włosy. - Właśnie widzę, że nie. Co się dzieje?
- Ale nic się nie dzieje. Wydaje ci się. - odpowiedziała i sięgnęła po telefon. Znów go włączyła. Zawibrował kilkanaście razy i dziewczyna znów go wyłączyła. 
- Aha, czyli coś się dzieje, bo tak bez powodu nie wyłączyłabyś telefonu. - stwierdził i podszedł do dziewczyny. Nachylił się za nią i wziął do ręki komórkę. - Włącz i pokaż mi co się dzieje. - Dziewczyna bez żadnego "ale" wykonała polecenie swojego chłopaka. Gdy ekran znów się zaświecił, Ross ujrzał mnóstwo powiadomień z różnych aplikacji typu: Facebook, Instagram i Twitter. - Ło kurka, jesteś bardziej oblegana niż ja, gdy dodam nowego posta gdziekolwiek.  - Zaśmiał się.
- Ah tak?! - krzyknęła wściekła. Blondyn wytrzeszczył szeroko oczy ze zdziwienia. - Patrz na to co oni wszyscy o mnie piszą. - szepnęła i kliknęła w pierwsze lepsze powiadomienie. - Wredna suka i tyle. Odpierdol się od Rossa. On zasługuje na kogoś lepszego niż ty. Ździra. - przeczytała i jej oczy momentalnie się zaszkliły. - Nie mogę spokojnie przeglądać sobie moich ulubionych aplikacji na telefonie, bo na każdym kroku widzę te podłe komentarze twoich psychofanek. Na cholerę im powiedziałeś?! Wiedziałeś przecież jak to się skończy, ale nie! Ty wolałeś się pochwalić. Gratuluję ci bardzo. - syknęła zła i wyrwała z ręki chłopaka swój telefon, po czym cisnęła nim w łóżko tak, że ten odbił się i spadł na panele hotelowego pokoju. 
- Naprawdę tylko o to chodzi? - zdziwił się. - Przez ostatni tydzień byłaś po prostu nie do przyjęcia. Od koncertu w Paryżu miałem wrażenie, że zaraz się spakujesz i wrócisz do LA. Byłaś zła na wszystko i wszystkich. Zostało tylko kilka koncertów, a do tego dzisiaj są urodziny Magdy i... Jezu, tobie naprawdę tylko o to chodziło? - Zaśmiał się i przeczesał ręką włosy.
- Tylko?! Ross to jest przecież... - Nie dokończyła, bo chłopak mocno ją przytulił.
- Wiedziałem, że tak będzie - szepnął, mocniej ściskając ją w pasie. - Chciałem im powiedzieć, bo jakby nie patrzeć, to fani są i byli częścią naszej rodziny. Musisz olewać to co piszą o tobie, bo przemawia przez nich tylko zazdrość. Przejdzie im. Uwierz mi. - Chwycił palcami jej podbródek i musnął ustami jej wargi. - Napiszę gdzieś posta, żeby przystopowali. 
- Dziękuję. - Odetchnęła z ulgą i wtuliła się mocniej w chłopaka.
- A teraz chodź, mała. Musimy iść kupić jakiś prezent dla twojej przyjaciółki, a dla mojej przyszłej szwagierki. - powiedział i chwycił ją za rękę, ciągnąc do wyjścia z pokoju. Objął ją ramieniem i skierował do recepcji. Po drodze na korytarzu spotkali wychodzących z pokoju Rydel i Ellingtona. Oboje głośno się śmiali i gdy tylko zobaczyli Rossa i Emmę, jeszcze głośniej wybuchli.
- A wam co? - spytał blondyn, marszcząc brwi. Jego siostra wzięła głęboki wdech i poprawiła włosy. 
- Umm... Po prostu mamy dobry humor i właśnie idziemy na kawkę do Starbucksa za rogiem. Chcecie dołączyć? - Uderzyła bruneta w przedramię, na co ten zachichotał.
- Okeeej, to jest co najmniej dziwne, no ale z chęcią pójdziemy z wami. - odpowiedział, zerkając na swoją narzeczoną. Ona pokiwała tylko głową i puściła oczko Rydel. Starsza blondynka nałożyła na ramiona bluzę Ellingtona i skierowała się do wyjścia, trzymając perkusistę za rękę. Po opuszczeniu hotelu uderzyło ich zimne i wilgotne powietrze Londynu. Chaos i gwar jaki panował na ulicach miasta był nie do zniesienia. Dochodziła dopiero godzina jedenasta, a ludzi było od groma na chodnikach i sklepach. Zabiegani, zapracowani, zestresowani i spóźnieni. Zarówno turyści, jak i mieszkańcy. Ta czwórka szła spokojnie, do pobliskiego Starbucksa na kawę, rozglądając się naokoło. Chłopcy jak prawdziwi dżentelmeni otworzyli drzwi przed dziewczynami, po czym wszyscy usiedli przy stole. 
- To co chcecie? Pójdę zamówić. - powiedział Ross, przyglądając się na przemian swojej siostrze, narzeczonej i kumplowi, który siedział obok niego. 
- Ja poproszę tradycyjne Cappuccino, a ty Rydel? - spytała Emma, odciągając wzrok od rozwieszonego nad kasami menu.
- To samo. Nie chce mi się dzisiaj zastanawiać. - Zaśmiała się i poprawiła włosy za ucho.
- Stary, mi kopsnij to samo. - odparł Ell. Rozłożył się na krześle, kładąc lewą rękę na oparciu Rydel.  
- Jak miło, że dzisiaj nie wydziwiacie. - Przewrócił oczami i ustawił się w kolejce do kasy. Wrócił po niecałych dziesięciu minutach z czterema Cappuccino. Podał każdemu, po czym usiadł przy Emmie. 
- Ej, co kupujecie Magdzie? - zapytała Rydel, popijając kawę. Chłopaki spojrzeli się na siebie, a potem na osiemnastolatkę. - Czyli widzę, że wszystko w twoich rękach. - Zwróciła się do blondynki.
- Ty myślisz, że ja mam jakikolwiek pomysł? Właśnie nie mam. Przejrzałam chyba już wszystkie strony internetowe i nic. Nie ma nic ciekawego... Mam nadzieję, że Riker jest bardziej kreatywny od nas i coś boskiego dla niej przygotuje. - rzekła osiemnastolatka.
- A my się pod tym podpiszemy. - powiedział dumnie Ross, na co Ellington zareagował wielkim uśmiechem.
- Ależ ty jesteś sprytny. - pochwalił go perkusista. Dziewczyny tylko przewróciły oczami. - Ej, albo mi się tylko wydaje, albo tam idzie Gavin? - powiedział z wytrzeszczonymi oczami. Ross gwałtownie się wyprostował, otworzył szeroko oczy, po czym odwrócił się do okna. Faktycznie zauważył chłopaka, który właśnie wychodził z banku po drugiej stronie ulicy i pisał coś na swojej komórce. Blondyn spojrzał się na Emmę, która szeroko się uśmiechała, zerkając na swój telefon.
- Zaraz do was wrócę. - rzekła i już chciała wstawać, ale Ross powstrzymał ją od tego. Chwycił ją za rękę i spiorunował groźnym spojrzeniem.
- Nigdzie nie idziesz, a na pewno nie do niego. Co on tutaj w ogóle robi? - oburzył się osiemnastolatek, spoglądając na siostrę i Ella. - Z tego co wiem, mieszka w Los Angeles.
- Ale pamiętasz jak ci mówiła, że poznałam go właśnie tutaj, w Londynie na wymianie? Mieszkał tutaj i może przyleciał, bo musiał coś załatwić. Wybaczcie, ale wyjdę na chwilę. - powiedziała pewna siebie i wstała. Ross załamał ręce i z zaciśniętymi ustami patrzył, jak jego narzeczona wybiega ze Starbucks'a i idzie na drugą stronę ulicy do Gavina. 
- Ross, wyluzuj trochę. - szepnął Ellington. - Z tego co mi wiadomo jesteście zaręczeni i myślę, że waszemu związkowi już nic nigdy nie grozi. - Spojrzał na kumpla z politowaniem.
- Nigdy nie mów nigdy, Ell. Nie wiadomo co się może wydarzyć. - westchnął i wziął łyk kawy. Rydel, która siedziała naprzeciwko swojego brata, tylko co chwilę zerkała na swoją przyjaciółkę i Anglika. W przeciwieństwie do Rossa jakoś szczególnie się tym spotkaniem nie przejmowała. Gdy widziała uśmiech na twarzy Emmy, nie snuła tak, jak osiemnastolek czarnych scenariuszy.

- Co ty tutaj robisz?! - krzyknęła blondynka , rzucając się na szyję Gavinowi. Naprawdę cieszyła się, że go zobaczyła, ale wiedziała, iż Rossa to zdenerwowało.
- Musiałem przylecieć by załatwić pewne formalności. - odpowiedział i ścisnął ją w pasie. - Gdzie jest ten Jak Mu Tam? - Zaśmiał się. - Nie pilnuje swojej narzeczonej przed podłym i chciwym Gavinem Walshem?
- Bardzo zabawne - fuknęła - Siedzi z Rydel i Ellem w Starbucks'ie i zapewne nas obserwuje, obgryzając sobie paznokcie ze złości. 
- Aż tak bardzo jest zazdrosny? - Uśmiechnął się. - Przecież przed waszym wyjazdem wydawało mi się, że jest już dobrze... - Podrapał się po karku.
- Najwidoczniej było do teraz. Wtedy byłeś z dziewczyną, dlatego się uspokoił. Teraz przyleciałeś sam. Rozumiesz? - zapytała, a on tylko kiwnął głową. Zerknął na okna kawiarni i dojrzał w nich blond włosy Rossa. Zaśmiał się pod nosem. 
- Rozumiem, rozumiem. Mam pytanie - Zawahał się - Mogłabyś pójść gdzieś ze mną? Właśnie teraz? - Spojrzał w jej oczy, a ona otworzyła je szeroko. Poczuła jak jej serce mocniej zabiło. Nie powinno tak być.
- Umm.. Raczej tak. - odpowiedziała nieśmiało. - A gdzie dokładnie?
- Nie mogę powiedzieć, bo to w pewnym sensie niespodzianka. Jak powiem, to już nią nie będzie. - Uśmiechnął się, znów patrząc na Rossa, u którego wściekłość była widoczna z ponad pół kilometra. 
- Co ty kombinujesz? - zapytała i zmrużyła oczy. Gavin tylko zagryzł wargi w uśmiechu i pokiwał głową.
- Planuję zabrać się do pub'u, upić mocnymi drinkami, a potem przelecieć w hotelowym pokoju. To oczywiste. - powiedział, patrząc na nią poważnym wzrokiem. Później się roześmiał.
- Sarkastyczny Gavin wrócił. Super. - burknęła pod nosem. - A tak serio?
- Już ci powiedziałem, że nie mogę powiedzieć...
- Oho, masło maślane, idioto! - Uniosła się i udała wielce obrażoną. Na niego to nie zadziałało. Szturchnął ją delikatnie w ramię po przyjacielsku, a potem chwycił za nadgarstek. Drugą rękę włożył do kieszeni jej kurtki i wyciągnął telefon. - Napisz do Tego Jak Mu Tam, że idziesz ze mną pozwiedzać Londyn i że odwiozę cię pod sam hotel przed dziesiątą... - Rozkazał.
- Przed ósmą, bo Madzia ma dzisiaj urodziny i przydałoby się, żebym spędziła trochę czasu z moją przyjacióką, prawda? - zapytała, patrząc na niego spod kosmyków włosów. Gavin pokiwał głową.
Emma wykonała jego polecenie i gdy tylko nacisnęła przycisk "Wyślij", chłopak pociągnął ją za rękę w kierunku autobusu. Wbiegli na piętro pojazdu, aby podziwiać miasto z nieco wyższej perspektywy. Nagle gdy ruszył sprzed przystanku, Emma zobaczyła, że ze Starbucks'a wybiega naprawdę zdenerwowany Ross, a za nim Rydel z Ellingtonem. Na twarzy tej dwójki również nie malował się już uśmiech, a raczej zdziwienie. Emma wyciągnęła szybko telefon i napisała:
"Wiedz, że kocham Ciebie Rossy ponad wszystko i wszystkich. Nie martw się tak o mnie. Będę wieczorem"
- Jak dla mnie to, zbyt często on jest od ciebie zazdrosny. Znaczy... Okej to normalne, że chłopak jest zazdrosny o swoją narzeczoną, ale on jest w tobie tak zakochany, że to się robi naprawdę chore. - powiedział Anglik, kładąc rękę na poręczy. 
- Próbuję ogarnąć, czy to co powiedziałeś, rzeczywiście ma sens. Aczkolwiek wiem, co chciałeś przez to powiedzieć. - Uśmiechnęła się do niego, podziwiając w blasku słońca pierścionek zaręczynowy od Rossa.
- Ten zazdrosny głąb ma oko jeśli chodzi o biżuterię. - pochwalił i wziął do ręki dłoń dziewczyny. - Wydał na to fortunę. - bąknął. - Chwali się forsą. - stwierdził po chwili oschło, puszczając dłoń. Oparł się i założył ręce na piersi. 
- Oj tam. Nie o to chodzi. - Zaśmiała się. - To tak zmieniając temat, gdzie wysiadamy? - Zapytała rozglądając się dookoła.
- Zaraz przy London Eye. - odpowiedział z uśmiechem. Emma zerknęła na niego i również kąciki jej ust się uniosły. Nagle do głowy wróciły jej wspomnienia, kiedy to po raz pierwszy tutaj przyleciała. Miasto wydawało się być takie ogromne i nie do ogarnięcia dla niej. Teraz, gdy pół roku spędziła w Los Angeles, spoglądała na zabudowania i ulice z mniejszym przerażeniem niż wtedy. 
Jechali tak autobusem kilka przystanków. Gavin pokazywał jej niektóre budynki i tłumaczył. Wiele z nich wiązało się z jego dzieciństwem. Gdy z dachu pojazdu dojrzeli już London Eye, chłopak wstał i podał rękę dziewczynie. Zeszli po schodach na dół. Anglik zapłacił, po czym poszli w kierunku Tamizy. Gdy stanęli na moście, z którego można było podziwiać słynnego Big Ben'a i ogromne "koło młyńskie", Gavin wyciągnął z wewnętrznej kieszeni kurtki zdjęcie. Podał je Emmie. Zobaczyła na nim siebie i jego, na moście, na którym właśnie stali. W rogu zdjęcia była napisana data. Zostało zrobione przez jednego z opiekunów wymiany. 
- Tego dnia poznaliśmy się. Staliśmy dokładnie w tym miejscu. - Wskazał na ogrodzenie mostu, a potem na obiekty dookoła. Data też prawie się zgadza - Zaśmiał się.
- To ta niespodzianka? - Zdziwiła się. 
- Wiem, szału nie ma, ale.. - Przerwał, sięgając do kieszeni. Wręczył Emmie bordowy pojemniczek. - Otwórz. - powiedział z szerokim uśmiechem.
- To dla mnie? Oj, nie musiałeś. - rzekła z politowaniem i odwiązała wstążkę. Otworzyła i zobaczyła srebrną bransoletkę z puzzlem o napisie "Friends". Spojrzała na Gavina, a ten wyciągnął swoje klucze od samochodu, przy których zawieszony był drugi puzzel o napisie "Best". Gdy je połączył, okazało się, że pasują do siebie. 
- O Chryste. - szepnęła i zakryła usta dłonią. - To świetna niespodzianka, Gavin. Naprawdę. - Podeszła bliżej niego i mocno się do niego przytuliła. - Twoja przyszła dziewczyna będzie szczęściarą. - powiedziała cicho i poczuła, że chłopak zaczął się śmiać.
- Oj ona już to wie. - Zagryzł ponownie usta, by powstrzymać w pewien sposób uśmiech.
- Słucham? - Spojrzała na niego zdziwiona.
- Pamiętasz tę rudą dziewczynę? Lydię? Tą, którą wam przedstawiłem przed waszym wyjazdem w trasę? - Dziewczyna kiwnęła głowa. - No... To ja i ona jesteśmy razem.
- Chwila... Co?! - krzyknęła zaskoczona. Widać było w jej oczach, że cieszy się. 
- Jesteśmy razem. Gavin i Lydia są razem. Możesz już zrobić parring, czy jak to się tam nazywa. - Poprawił sobie grzywkę i westchnął. 
- Skoro tak, to świętujmy! - wydarła się nagle. Chłopak otworzył szeroko oczy. - No co? Chodź, idziemy się napić czegoś z okazji tego, że masz dziewczynę! - Zaśmiała się i pociągnęła za sobą. 

- Riker do jasnej cholery! - krzyknęła Magda, gdy jej narzeczony prowadził ją, zakrywając jej oczy. - Powiedz, gdzie ty mnie prowadzisz! - Oburzyła się. Chłopak wyciągnął ją siłą z hotelowego łóżka, kazał ciepło ubrać i wywiózł wypożyczonym samochodem nie wiadomo gdzie. Gdy wyszła z auta, wyglądało to jak jedno, wielkie zadupie. Nie dość, że w okolicy nie dojrzała ani jednego budynku, to było jej zimno oraz czuła ogromny głód. Kochany Riker przecież nie pozwolił jej zjeść śniadanie, tak bardzo się spieszył. 
- Zaraz się dowiesz. Spokojnie. - Zachichotał jak mała dziewczynka i dalej prowadził swoją ukochaną. - Mam jednak nadzieję, że ci się spodoba. 
- A to z jakiej niby okazji? - Zapytała, mając wyciągnięte ręce przed siebie, aby w nic nie wejść. Riker pomyślał, że ona chyba zapomniała o swoich urodzinach. W końcu tyle się dzieje. Ona w ciąży. Trasa. Jeszcze niedawno była awantura z jej rodzicami. 
Nagle przystanął i nachylił się do nastolatki. 
- Wszystkiego najlepszego, skarbie. - szepnął jej do ucha. Ona otworzyła oczy i zrobiła głośny wdech. To co zobaczyła, przewyższało jej oczekiwania. Znajdowali się na wzgórzu, z którego świetnie można było podziwiać panoramę Londynu. Na dodatek na trawie leżał koc z ogromnym koszem. 
- Riker... - szepnęła naprawdę cicho.
- Zainspirowałem się naszą oficjalną randką w Chicago, kiedy to jedliśmy romantyczną kolację, podziwiając panoramę tamtego miasta. - powiedział, spoglądając na dziewczynę.
- To cudowne. Dziękuję. - Odwróciła się do niego i wpiła w jego usta. On objął ją mocno w pasie i przycisnął do siebie. Czuł jak Magda wczuwa się w pocałunek i nagle zacisnęła palce w jego włosach, przyciągając go do siebie jeszcze mocniej. Wróciło do niego uczucie, które dawno już mu nie towarzyszyło. Ich pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny.
- Mogę być z tobą szczery? - wyszeptał nagle, między pocałunkami.
- No dawaj. - wysapała dziewczyna.
- Chyba mi stanął. - powiedział i ugryzł dolną wargę dziewczyny, która uśmiechnęła się mimo swojej woli. 
- Riker, kocham cię bardzo, ale...
- Ej! Mówiłaś, że mogę być szczery. To byłem. Teraz nie miej do mnie pretensji. - Wyraźnie się oburzył. Brunetka tylko pokiwała głową z dezaprobatą i stanęła na palcach, by zbliżyć się do jego ucha.
- Jak chcesz, to mogę się nim zająć. - szepnęła ponętnym tonem, przez co Rikerowi przeszły ciarki po plecach.
- Grr... - warknął. - Koniec! Ko-niec! Koniec! - wykrzyczał rozbawiony. - Chodźmy jeść. Potem się zobaczy, co trzeba będzie z nim zrobić. - Pociągnął nastolatkę na koc, po czym rozpakował koszyk i zapalił świeczki, które zabrał ze sobą z samochodu. Przyznał się jej, że to nie on gotował, a hotelowi kucharze. Nastolatkę rozbawił fakt, że aż tak się zawstydził, gdy to mówił. Ośmieliła go, popychając go na plecy i siadając na nim. On wpatrywał się w nią, jak w najpiękniejsze dzieło sztuki. Próbowali spokojnie jeść, ale co chwilę któreś z nich żartowało, przez co śmiali się naprawdę głośno. Mogli sobie pozwolić na to, ponieważ jedyne zabudowania były w promieniu ponad sześciu kilometrów. Spędzili razem cudowny czas. Riker wręczył jeszcze Magdzie dość nietypowy prezent. Był nim bon na zakupy o naprawdę pokaźnej sumie. Dziewczyna szczerze się z niego ucieszyła i w podziękowaniu pocałowała chłopaka, któremu w głowie krążyła czasem jedna myśl "Gdyby ona nie była w ciąży...". Już dawno nie czuł się aż tak podniecony. Musiał jednak przymykać oko na to silne uczucie. 
- Toczysz walkę sam ze sobą, co? - zapytała dziewczyna, opierając swoją głowę na klatce piersiowej chłopaka. Leżeli na kocu we własnych objęciach i chłopak bawił się włosami Magdy, delikatnie nawijając je sobie na palec. 
- To walka między dwoma głowami, jeśli wiesz, co mam na myśli. - powiedział śmiertelnie poważnie. Dziewczyna tak się roześmiała, że nie potrafiła przez chwilę złapać porządnie powietrza. Usiadła i trzymała się za brzuch. Riker tylko leżał z założonymi pod głowa rękoma i z wielkim uśmiechem na twarzy. Magda odwróciła się do niego i miała aż łzy w oczach. 
- Jesteś głupkiem. Wielkim głupkiem, Riker. - powiedziała, między głębokimi wdechami. 
- Ale i tak mnie kochasz. - rzekł dumny, jak paw.
- Tak, kocham cię. - szepnęła i pocałowała go. On ujął jej twarz w dłonie, po czym rękami zjechał na jej talie i przyciągnął do siebie. 


~*~
WIELKI POWRÓT!!
A więc tak... Długo mnie nie było. Oj bardzo długo. Czas mija mi teraz tak szybko, że nie potrafię się w nim odnaleźć (?)... Tak czy inaczej, rozdział w końcu jest. Pisałam go długo, ale w końcu dzisiaj usiadłam i go skończyłam. Miałam niezłą fazę na R5. Ciągle słuchałam ich piosenek. Od samego rana i w końcu czuję się wolna. Moje problemy się rozwiązały. Platoniczna miłość? Nie dla mnie. Dostałam prawdą w twarz. Zabolało, ale dotarło do mnie w końcu. Teraz czekam na Tego Jedynego <3 
Teraz to ja rozpoczynam nowym rozdział w moim zyciu :D
Mówcie, co sądzicie o tym rozdziale! Mamy chyba wszystko, co mój rozdział powinien mieć. Ross i Emma, trochę Gavina, który o dziwo nic nie spieprzył oraz kochani Riker z Madzią <3. Trochę akcentu zboczonego musiałam dodać, bo nie byłabym sobą, gdybym tego nie zrobiła. Na tyle już mnie znacie, haha. 
Bardzo za Wami tęskniłam. postaram się już pisać systematycznie!! <3 <3
Na fejsie piszecie mi, abym nie kończyła tego bloga na 100 rozdziałach... Nie wiem, czy jest sens ciągnąć to dalej. Trochę już go piszę i myślę, że niektórym osobom już się znudził i potrzebowali by jakiejś nowej historii, chociaż... Dajcie znać. 
Co wolelibyście?
Nowe opowiadanie, nowi w pewnym sensie bohaterowi (ale dalej R5)? 
Czy...
Dalej to opowiadanie? 
Może wymyślę jakieś kreatywne wątki, ale wiecie też, że ja lubię psuć życie naszym bohaterom, buahahah XD
Trzymajcie się kochani i do napisania :*
~Wasza kochana Julia
Ps. W maju mam wolny caaaały pierwszy tydzień (piszą maturki) także możliwe, możliwe jest to, że będą rozdziały!! <3
Ps 2. Teraz dzięki Wam i Waszym komentarzom szeroko i szczerze się uśmiecham. Jesteście najlepszymi czytelnikami, jakich można mieć. Kocham Was z całego serca <3