sobota, 9 lipca 2016

Rozdział 97 cz.I

Poprzedni rozdział dotyczył tylko Rommy, dlatego ten, to coś dla fanów 
Rikera i Magdy, czyli Rigdy <3 
Zapraszam!! 

- Słońce, zaraz lądujemy. - powiedział Riker, obejmując śpiącą jeszcze brunetkę. Ona potarła głową o jego ramię, ale nie obudziła się. - Słoneczko - powtórzył szeptem, odgarniając włosy z jej czoła. Zagarnął je na plecy. Otworzyła oczy i spojrzała ukradkiem na niego. Potrząsnęła głową na boki. 
- Ile spałam? - zapytała szeptem. Przetarła dłońmi oczy. 
- Ponad godzinę - odpowiedział - Jak tylko przyjedziemy do hotelu, położysz się spać. - Jego oczy przepełnione były troską.
- A w jakim hotelu.... Oauuu - ziewnęła - się zatrzymujemy? - zadała kolejne pytanie. 
- Z tego co było napisane na dokumencie w kopercie, jest to Hotel Santika w mieście Mataran, w którym lądujemy. Znajduje się zaledwie półtora kilometra od wody. 
- Widzę, że oni się postarali. - powiedziała, ponownie ziewając. 
Oparła głowę na jego ramieniu. Położyła dłoń na jego kolanie, a on podniósł ją i pocałował jej wierzch. Magda uśmiechnęła się lekko, a jej oczy znów zaczęły się zamykać. Riker poruszał gwałtownie ramieniem. Spiorunowała go spojrzeniem.
- Co to miało niby być? - fuknęła.
- Nie chcę, żebyś usnęła. Zaraz lądujemy. - Wyszczerzył ząbki.
- Niby kie... - przerwała. 
Usłyszała, że silniki minimalnie ściszyły swoją pracę, a samolot zaczął zbliżać się do ziemi. Gwałtownie rzuciła się w stronę okna, który z impetem odsłoniła. Jej oczom ukazał się archipelag wysp. Słońce właśnie wschodziło, przez co niebo przemieniło się w barwy najpierw delikatnie pomarańczowe, żółte, a potem czysto błękitne. Woda nie różniła się zbyt wiele od nieba. Po chwili mogła już dojrzeć złociste plaże, okrążające wyspę. Jej uwagę przykuła jedna z plaż. Miała odcień różowy. Spojrzała na Rikera zaskoczona.
- To Różowa Plaża. Jedno z miejsc, które trzeba zobaczyć, będąc na wyspie Lombok. - odpowiedział szybko, nie czekając nawet na pytanie dziewczyny. Wiedział, że dokładnie o to jej chodziło. 
Nastolatka nie mogła oderwać się od podziwiania tego niesamowitego krajobrazu. Od razu przestała odczuwać jakąkolwiek senność. Już, teraz chciała opuścić pokład samolotu i zacząć zwiedzać Lombok. Nigdy wcześniej nie była w Indonezji. Nigdy wcześniej nie była na żadnej wyspie, a szczególnie na takiej egzotycznej. 
Już z tak wysoka nie mogła się nadziwić temu, co widzą jej oczy. Była tak podekscytowana, że nawet nie zauważyła, kiedy prawie leżała na Rikerze. Pewnie gdyby nie była zapięta w pasy, usiadłaby mu na kolanach i przykleiła do okna. 
- Emma mówiła, że ci się tu spodoba. - mruknął Riker. Zaśmiała się, spoglądając na niego. 
Samolot wylądował na lotnisku w Mataramie, najbardziej zaludnionym mieście na Lomboku. Po zabraniu swoich walizek, para skierowała się do wyjścia. Riker w jednej ręce trzymał dokumenty, a w drugiej ściskał dłoń Magdy. Gdy wyszli przed budynek ich oczom ukazał się chłopak, który rozglądał się na boki. Wyglądał na góra dwadzieścia pięć lat. Ubrany był w koszulę i dżinsy. Jego cera była wyjątkowo ciemna. Włosy również ciemno brązowe. Nic by nie przykuwało uwagi, gdyby nie wielka kartka, którą trzymał w rękach przed sobą. 
"Mrs&Mr Lynch". To dokładnie było tam napisane. Magda widząc napis, zaczęła się śmiać. Czuła jednak, jak się rumieni. 
Oboje podeszli do owego chłopaka.
- Pan Lynch? - zapytał. Riker kiwnął głową. - Miło mi poznać, pana. - zaczął, ale blondyn mu przerwał.
- Jaki tam zaraz "pan". - Zaśmiał się, ściskając jego dłoń. - Po prostu Riker.
- Riker - powtórzył ze śmiesznym akcentem - A to pewnie twoja żona, tak? - Spojrzał na Magdę, która od razu poczerwieniała. Widząc jej reakcję, poprawił się, mówiąc:
- Oh, czy może jednak przyszła żona. - Posłał jej ciepły uśmiech.
- Magda jestem. - przedstawiła się i uścisnęła jego dłoń.
- A więc - zaczął, rozkładając ramiona - witajcie na wyspie Lombok. Ja nazywam się Lais i będę waszym takim przewodnikiem. Może być? - Uniósł brwi rozbawiony.
- Mi tam wszystko pasi. - odpowiedział Riker, obejmując swoją narzeczoną.
- Jakieś pytania na sam początek? - zapytał Lais.
- Ja ma jedno - rzuciła Magda - Jak często będziemy w hotelu?
- Myślę, że bardzo rzadko. Na całe dnie będziemy wyjeżdżali w głąb wyspy, żebym mógł pokazać wam jej zalety i niesamowite miejsca. - odpowiedział sprawnie. Magda przytaknęła mu ruchem głowy. - W takim razie, skoro nie ma więcej pytań, to jedźmy się rozpakować.
Lais zabrał od nich walizki i wpakował na ogromny wózek. Zaciągnął je do Jeepa, który stał nieopodal wejścia. Zapakował je do bagażnika, a parze kazał wsiąść do auta. Riker usiadł na siedzeniu pasażera z przodu, a Magda na środkowym siedzeniu z tyłu. Pojazd wydawał się być naprawdę wytrzymałej konstrukcji. Dziewczyna ciągle rozglądała się po wyposażeniu auta. Z resztą Riker tak samo, gdy Lais otworzył nagle drzwi i wsiadł. 
- Niezła bryka, Lais. - powiedział blondyn, pocierając ręką po tapicerce. - Co to za model?
- Jeep Wrangler Unlimited Sport z napędem na cztery koła. - wyrecytował, zapalając silnik, który głośno warknął, a po chwili trochę terkotał. 
- Wow - sapnął Riker. - Ile takie cudeńko kosztuje, co? - zadał kolejne pytanie. Lais uśmiechnął się dziarsko. 
- Z sześćdziesiąt tysięcy dolarów musiałbyś za niego wyłożyć. 
- O kurde. Drogie... - Przetarł ręka po włosach.
- Dokładnie. Hotel ma takich z pięć, jak nie więcej. Przyda nam się, gdy pojedziemy w teren. To cacko tak bajecznie zasuwa. Jakbyś chciał, to może dam ci go poprowadzić, gdy będziemy jechali nad Wodospad Tiu Kelep. - powiedział z wyraźnym zadowoleniem. Riker szeroko się uśmiechnął, odwracając się do tyłu, do swojej narzeczonej. Spojrzała na niego i zmarszczyła nos. Sięgnął ręką i potarł jej lewe kolano, po czym odwrócił się z powrotem do przodu.
- To, Riker... - zaczął Lais. - Będziecie tutaj tydzień, także fajnie by było się lepiej poznać. Czym się zajmujesz? - zapytał, bacznie obserwując drogę, na której działo się dosłownie wszystko. 
Pojazdy różnego rodzaju jeździły jak chciały. Ludzie nie mieścili się na chodnikach, więc również szli ulicami. Istny bałagan. Blondyn był w szoku, że ten chłopak, niewiele starszy od niego, odnajduje się w tym chaosie. Nagle ni stąd ni zowąd zza rogu wyszedł byk, prowadzony przez starszego mężczyznę. Lais gwałtownie go wyminął i szybko ruszył dalej.
- Ta, witajcie w Indonezji, gdzie to byki wymuszają pierwszeństwo na drogach. - Zaśmiał się, pocierając czoło, na którym znalazło się kilka kropelek potu.
- Wiesz, mam z rodzeństwem zespół muzyczny R5, może kojarzysz. Poza tym to czasami gdzieś zagram w jakiejś reklamie, serialu. - odpowiedział. 
Lais zatrzymał się przed przejściem na pasach, by przepuścić kilkoro dzieci.
- No tak. Riker Lynch. Dlaczego nic mi to nie mówiło? - Zaśmiał się. - Oczywiście, że kojarzę. Moja młodsza kuzynka was słucha. Ma piętnaście lat i was uwielbia. Szczególnie Rossa. Jeny, szaleje za nim. 
- Przekażę mu to. - uśmiechnął się Riker.
- A ty Magda? - zwrócił się do dziewczyny. Zerknął w lusterko, by widzieć jej twarz. - Co robisz? 
- Aktualnie jestem po egzaminach maturalnych. Nie wiem w sumie co później będę robiła. - mówiąc to, nagle posmutniała. Lais wrócił do koncentrowania się na drodze.
Zdała sobie sprawę, że faktycznie nie wie co dalej dokładnie. Znaczy oprócz tego, że za cztery miesiące urodzi dwójkę dzieci, to nie miała więcej konkretnych planów. No, oprócz jednego. Nigdy nawet na myśl jej też nie przyszło, by przez resztę swojego życia opiekować się domem i dziećmi, a póki co tak to się zapowiadało. 
Potrząsnęła gwałtownie głową. Nie mogła dopuścić do tego. Zawsze chciała się kształcić i mieć później dobry zawód. Ciąża jej to na razie utrudniła, ale przecież można studiować, będąc już matką. 
Uniosła wzrok i zobaczyła, że Riker i Lais o czymś żywo dyskutują. Oboje gestykulują i co chwilę krzyczą. 
- University of California. - powiedziała nagle. Oboje spojrzeli się na nią, tylko że Lais w lusterku. - Możliwe, że będę studiowała na University of California w Los Angeles. 
Rikera nagle zamurowało. Siedział i gapił się na swoją ukochaną, jakby zobaczył ją po raz pierwszy i jakby odezwała się do niego w innym języku. Nie mrugał prawie przez dwadzieścia sekund panującej w samochodzie ciszy. Magda pokiwała głową i ściągnęła brwi zdziwiona. 
- No co? - zapytała blondyna. - Myślałeś, że nie pójdę na studia? - wyglądała na podirytowaną.
- Co? Nie! - krzyknął - Znaczy - zawahał się - Kiedy masz zamiar iść? 
- Myślę, że skoro złożyłam papiery zaraz przed wyjazdem z Los Angeles, powinni mnie wpisać na listę rezerwowych, albo jeśli dobrze pójdzie i będą jeszcze miejsca, to przyjmą mnie na nadchodzący rok akademicki. - odpowiedziała pewnie. 
Lais co chwilę zerkał na nią w lusterku.
- Możliwe, że Emma wtedy weźmie udział w  końcowym przesłuchaniu do LACM i będzie tam studiowała. Mogą ją już teraz wpisać na listę osób, które będą miały to przesłuchanie kwalifikacyjne. - dodała po chwili.
- Co to jest LACM? - zapytał Lais.
- Los Angeles Collage of Music. - odpowiedział beznamiętnie Riker. 
Nie wiedział, jak dokładnie zareagować na to, że zarówno jego narzeczona i jej przyjaciółka planują studiować. Gdyby tak się stało, oznaczałoby to, że dziewczyny musiałyby zostawać w mieście, kiedy zespół jechałby w trasę. Magda musiałaby także opiekować się dziećmi bez Rikera i liczyć na pomoc Emmy i Stormie. 
- Myślisz, że to dobry pomysł? - Jego spojrzenie mówiło więcej niż tysiąc słów. Był jednocześnie zły, smutny i pełen wątpliwości. 
- Riker, planowałam to, kiedy zaczęłam u was mieszkać. Chcę studiować naprawdę - posłała mu ciepły i szczery uśmiech. Chłopak westchnął i spojrzał na Laisa. 
- Stary, jeżeli ją kochasz, a ona chce się dalej uczyć, nie stawaj jej na drodze. Trasa nie trwa przecież nie wiadomo ile. Byłoby gorzej gdyby chciała studiować w Miami, albo w Nowym Jorku. Wtedy nawet ja bym się bał na twoim miejscu. Ale tak? To wciąż Los Angeles. To samo miasta. Nie bądź miętka fryta, ziom. - dokończył, wjeżdżając już na parking hotelu. - No, to jesteśmy na miejscu. Wezmę wasze rzeczy, a wy idźcie do recepcji. - rozkazał i wysiadł z samochodu. 
Riker zmierzył swoją dziewczynę surowym spojrzeniem i również opuścił pojazd. Magda ekspresowo wyskoczyła za nim. Trzasnęła drzwiami i wybiegła przed chłopaka. Chwyciła go za dłoń i spojrzała mu w oczy, mówiąc:
- Riker, dobrze wiedziałeś, że chcę się uczyć. Wiedziałeś, że marzę o dobrym zawodzie. Chcę być projektantką wnętrz i zawsze chciałam nią być. Przed wyjazdem sprawdziłam dokładnie co trzeba dostarczyć, by dostać się do tamtej szkoły. Dodatkowo też pytałam nauczycielki, która przygotowywała nas do egzaminów i jest jedna rzecz, o której ani ja, ani Emma nie mówiłyśmy - spuściła głowę.
- Co takiego? - zapytał. Jego oddech przyspieszył. Na tym wyjeździe miał się zrelaksować, a wcale tak póki co nie było.
- Obydwie napisałyśmy dodatkowe testy, dzięki którym powinnyśmy się tam dostać. Chciałyśmy zrobić niespodziankę tobie i Rossowi i powiedzieć wam dopiero wtedy, kiedy otrzymałybyśmy e-maila z uczelni. Jednak widzę, że tobie się nie podoba fakt, że będę studiowała.
- Masz rację - fuknął.
- Lais miał rację - ciągnęła dalej - Ciesz się, że nie wybrałam uczelni w Nowym Jorku. Wtedy dopiero srałbyś po gaciach. - Zaśmiała się, próbując jakoś rozładować atmosferę. Podziałało. Riker przytulił ją mocno, opierając brodę na jej głowie. 
- Chodźmy już lepiej do recepcji. - zażądał. 
Tak też zrobili.
Po wejściu na hotelowy hol, oślepił ich blask światła. Wszędzie było pełno lamp, z których światło odbijało się od podłogi. Magda przyjrzała się jej i zobaczyła w niej odbicie swoje i Rikera. Pisnęła przerażona. Chłopak pokręcił głową na boki. Podprowadził ją do recepcji, zza której zaraz wyłonił się Lais. Podał im kartę do pokoju i powiedział, że o dziewiątej serwowane jest śniadanie w stołówce, a o dziesiątej wyjeżdżają już na pierwszą wycieczkę zapoznawczą. 
Gdy znaleźli się już u siebie w hotelowym pokoju, Magda znów zaniemówiła z wrażenia. Odłożyła walizki pod ścianę i usiadła na łóżku, po czym podskoczyła na nim kilka razy. Rozejrzała się dookoła. Wszystko było urządzone w kolorze czarnym, żółtym i białym, z kremowymi dodatkami. Wielkie łóżko zajmowało połowę powierzchni pokoju, a ścianę przed nim zajmował ogromny regał w połyskującym czarnym kolorze, na którym stał telewizor. 
Riker odstawił swoje walizki pod okno, rzucił kurtkę na fotel, po czym obrócił się do dziewczyny i zapytał, unosząc dwukrotnie brwi:
- Co powiesz na wspólną kąpiel? 
Dziewczyna zaśmiała się i zakryła usta. 
- Nie pamiętam kiedy ostatnio braliśmy razem kąpiel. - wyszeptała zaskoczona. 
Pokiwał głową na boki, spuszczając wzrok. Wyjął ze swojej torby kosmetyczkę, a Magda wyciągnęła swoją. Oboje weszli do łazienki, która nie była jakoś szczególnie wielka. Po lewej stronie stała wanna, nad którą znajdowały się dwa dość spore okna. Widok był nieziemski. Po drugiej stronie stał zlew z lustrem w dziwnym kształcie i toaleta. Dziewczyna wzięła głęboki wdech i spojrzała na swojego narzeczonego, który był w trakcie ściągania swojej bluzki. Nachylił się nad kwadratową wanną i odkręcił wodę. Sięgnął po stojące na krawędzi buteleczki z płynami do kąpieli. Uniósł trzy z nich.
- Co wolisz? Mango i makadamia, płatki róż, czy migdał i kokos? - wypowiadając te nazwy, śmiał się pod nosem. Spojrzał na Magdę, która siedziała w bieliźnie na krawędzi wanny.
- Myślę, że migdał i kokos będzie w sam raz. - odpowiedziała 
Związała włosy w niedbały kok, odpięła swój biustonosz, ściągnęła majtki i weszła do wanny, która zdążyła się już napełnić gorącą wodą. Riker wlał wybrany przez nią płyn i po ściągnięciu swoich spodni i jednocześnie bokserek, wskoczył do wody. Dziewczyna usiadła między jego nogami i położyła się plecami na jego klatce piersiowej. On delikatnie rozprowadzał wodę z płynem po jej ramionach, potem brzuchu i nogach. 
- Riker - zaczęła.
- Mhmm - mruknął, masując jej ramiona. Odchyliła głowę do tyłu, a on pocałował ją w policzek. 
- Dalej jesteś zły? Wiesz, za to że nie powiedziałam ci o tym egzaminie i uczelni.
- Nie jestem. - odpowiedział beznamiętnie. Dziewczyna jednak mu nie uwierzyła i odsunęła się od niego, zasłaniając rękoma swój biust. Zmierzyła go smutnym spojrzeniem. 
- Oj no, naprawdę nie jestem zły. Nawet przez chwilę nie byłem. Po prostu zszokowało mnie to. - próbował się wytłumaczyć. - Poza tym, dlaczego się zasłaniasz? Już nieraz widziałem ciebie nago i powiem ci - przerwał na chwilę, lustrując ją wzrokiem. Zagryzł wargę. - za każdym razem mi się to podoba. - mruknął i pociągnął ją na siebie. 
Z powodu tak gwałtownego ruchu, trochę wody wylało się na podłogę, a Magda znalazła się na nim. Zjechała dłońmi w dół jego ciała i zsunęła jego nogi i podciągnęła się tak, że siedziała na nim okrakiem. Jego ręce zaraz znalazły się na jej plecach i krążyły półkola, granicami sięgając do pośladków. Dziewczyna ujęła jego twarz i wpiła się w usta chłopaka, który pogłębiał pocałunek coraz bardziej. Nagle gwałtownie przycisnął ją do siebie, a ona poczuła jego rosnącą erekcję. Zaśmiała się i odsunęła od niego. 
- A było mi tak dobrze. - jęknął, udając załamanego. 
- Wiedziała, że prędzej, czy później ci w końcu stanie. - zaczęła, utrzymując z nim kontakt wzrokowy. - Ross mógłby brać z ciebie przykład. Zero seksu od ponad trzech miesięcy. 
- Wiesz, co nie znaczy, że ja sobie sam nigdy nie ulżyłem... - rzucił, poprawiając mokre włosy. 
- No tak. - zaśmiała się - Na co ja liczyłam. - dodała rozbawiona. 
- Nie zdajesz sobie sprawy, jak ciężko jest zapanować nad tym gościem. On żyje własnym życiem. - wskazał na swoje krocze, a Magda szybko rzuciła się na jego wargi. Znów mocno i chaotycznie się całowali. Dłonie Rikera badały ciało jego ukochanej. Próbował jakoś się wstrzymać, ale wzburzone hormony nie pozwalały mu na to do końca. 
Brunetka nagle odsunęła się ponownie od niego, po czym obmyła się szybko i wyszła z wanny. Czuła na sobie wzrok chłopaka. Otuliła się puszystym ręcznikiem i odwróciła do niego, opierając się o zlew. Zobaczyła, że on dalej leży w wannie, z rękoma za głową, a woda sięga mu nie wyżej nić do linii początku żeber. Wciąż bacznie się jej przyglądał. 
- Nie wychodzisz? - zapytała. Zaprzeczył. - Tylko nie siedź za długo, bo będziesz wyglądał jak blada rodzynka. - Posłała mu słodki uśmiech i opuściła łazienkę. 
Usiadła na łóżku i schyliła się do swojej torby, aby wyciągnąć komórkę. Włączyła ją, wpisała kod PIN i zaraz otrzymała kilka wiadomości:
Od Emmy: Jak tam w Indonezji? Ross sprawdził i wasz samolot już wylądował. Daj znać, jak będziesz miała chwilę :*
Kolejna była od Rydel i brzmiała: Ratunku! Ty i Riker wyjechaliście, a chłopakom jakby hamulce puściły. Ciągle gadają o zboczonych rzeczach. CIĄGLE!! Emmie też to już zaczyna przeszkadzać... 
A kolejna od Adama: Hej siostra. Słyszałem, że wylatujesz do Indonezji na tydzień. Zrób kilka fotek tobie i Rikerowi i wyślij mi. Dziadkowie chcą poznać twojego narzeczonego. Przyjechali do nas na kilka dni. Pozdrów swojego Alvaro ode mnie i Marka! Miłego pobytu, siostra!
W momencie gdy chciała im odpisać, do pokoju wczłapał Riker jedynie w ręczniku zawieszonym na swoich biodrach. Jego v-line była idealnie widoczna, przez co dziewczyna nie mogła odwrócić od niego wzroku. On natomiast widział jej reakcję. Wykrzywił usta w uśmiechu i kręcąc głową na boki, poszedł do walizek i wyciągnął z jednej z nich czyste bokserki, po czym bez skrupułów zrzucił z siebie ręcznik i nałożył bieliznę. Odwrócił się do nastolatki. 
- Riker, ty to masz zajebisty tyłeczek. - powiedziała, pocierając ręką po ramieniu. Dalej siedziała owinięta tylko ręcznikiem. Chłopak otworzył szeroko oczy, słysząc tę dziwną pochwałę.
- Umm.. pójdę się przebrać. - dodała szybko i zabierając swoje ubrania, zniknęła za drzwiami łazienki. 
- Dzięki. - odpowiedział jakby sam sobie.
Pozrzucał z łóżka wszystkie ozdobne poduszki, po czym padł na nie i przykrył się kołdrą. Z szafki nocnej wziął swój telefon i sprawdził wiadomości. Była tylko jedna od Rossa, a brzmiała:
"Zadzwoń jak będziesz już w hotelu" 
Tak też zrobił. Stuknął ikonkę zdjęcia Rossa i od razu telefon wybrał jego numer. Po trzech sygnałach w końcu odebrał.
- Wiesz już o tym?! - zaczął Ross od razu. W tle słychać było głośne rozmowy Rocky'ego, Ratliffa i Rylanda.
- O czym? - zapytał, poprawiając grzywkę.
- O studiach. Wiesz, LACM i University of California. Mówiła ci? 
- Tak. Powiedziała, gdy jechaliśmy do hotelu z Laisem. - odpowiedział znacznie smutniejszym tonem.
- Co z tym zrobimy, bro? I co to za Lais?
- No myślę, że nic. Skoro chcą studiować, to ja nie mam nic przeciwko. Ciesz się, że nie chciały jechać gdzieś w pip daleko. - uśmiechnął się do siebie. - A to gościu, który jest naszym przewodnikiem, czy coś. - dodał obojętnie.
- W sumie może i masz racje. - westchnął Ross w słuchawce.
- Ross, ja zawsze mam rację. Jeszcze tego nie zauważyłeś? 
- No dobra już, dobra. Powiedz lepiej, jak tam w Raju? 
- Chłopie, jest bosko, ale przed chwilą miałem okazję, żeby wiesz, kochać się z Magdą - zaciął się, spoglądając na drzwi łazienki. - ale nic z tego nie wyszło. - dodał szeptem. 
- Zrąbałeś to! - zaśmiał się w słuchawce Ross. Oprócz niego ktoś również się zaśmiał. 
- Lepiej ty pochwal się, jak tobie minęła noc w Santa Monica, gnojku. 
- Eeeee - jęknął nastolatek. - Wieeeeesz - przeciągał.
- Nic z tego? - dokończył za niego Riker.
- Nope. - stęknął. Słychać było po głosie, że jest tym zażenowany.  - Ale ej, chciałem się zachować jak gentleman i romantyk i zakończyć ten wieczór po prostu perfekcyjnym, idealnym i mega romantycznym leżeniem w łóżku i niczym więcej. - próbował jakoś wybrnąć z sytuacji jako mężczyzna. 
- Ta jasne, jasne, oczywiście. Takie bajeczki wciskaj Emmie, a nie mi. Próbuj dalej brat, a ja idę spać. - przerwał, bo do pokoju wróciła Magda, ubrana w piżamę. - Moja laska wróciła także na razie. Trzymaj się bro! - krzyknął i się rozłączył. 
- Z kim rozmawiałeś? - zapytała brunetka, gasząc światło. Po ciemku podeszła do łóżka i położyła się obok swojego narzeczonego.
- Rossem. Chciał, żebym zadzwonił, jak będę w hotelu. Głównie chodziło mu o wasze studia. Emma już mu się pochwaliła... 
Chciał coś jeszcze dodać, ale Magda krzyknęła i rzuciła się do swojego telefonu, by sprawdzić pocztę. 
- Jeżeli ona mu powiedziała, to znaczy, że są już listy osób potencjalnie przyjętych! - mówiła wciąż podekscytowana. 
Jak najszybciej chciała znaleźć tego e-maila. Gdy w końcu go otworzyła, zamarła.
- Hej słoneczko, skoro nie udało ci się tym razem, to podejdziesz do tego w...
- Dostałam się!! - wydarła się i wskoczyła na łóżko, po czym zaczęła po prostu na nim skakać. 
Riker odsunął się od niej i wpatrywał się w nią z otwartymi oczami i szerokim uśmiechem na ustach. Czuł jednakże, co to oznacza. Zarówno ona, jak i Emma nie pojadą już z nimi w trasę po USA, która startuje w październiku. 
Od teraz wszystko będzie wyglądało inaczej. 
Wszystko się zmieni. Najpierw przez to, że Magda urodzi, a potem że pójdzie na studia. Możliwe, że będą widzieli się bardzo rzadko, bo zespół dalej musi funkcjonować. Nie mogą od tak zrezygnować z trasy, która była planowana od pół roku. 
- Riker - z jego przemyśleć wyrwał go cichy szept dziewczyny.
- Tak, słoneczko? - zwrócił się do niej. Leżała już znów na poduszkach. Jej policzki miały śliczny malinowy kolor. Jej oddech był szybszy niż wcześniej. 
- Obiecaj mi, że nic się między nami nie zmieni. - wyszeptała niepewnie. 
Chłopak delikatnie się uśmiechnął, zagarniając kosmyk włosów za jej ucho. 
- Madziu, teraz między nami, może być tylko lepiej. - powiedział, ale tak naprawdę sam nie był tego pewien. 
Ale jedno wiedział. Nie mógł zostawić jej, gdy była w ciąży i wtedy, kiedy już urodzi.
Musi być przy niej. Musi zachować się, jak mężczyzna. 




~*~
OMG
Co za rozdział. Tak, jak pisałam już wcześniej Agacie Stojak (którą serdecznie pozdrawiam!) pojawił się nowy wątek pod koniec opowiadania. Oj, znacie mnie i wiecie, że jestem specem od dodawania nagle zupełnie innych wątków. 
Riker i Magda... To druga moja ulubiona para. Mówiłam Wam już kiedyś, że imię dziewczyny Rikera pochodzi od imienia mojej przyjaciółki? Hehe
Swoją drogą, jeśli to czytasz Madziu, gorąco ciebie pozdrawiam! 
Co by tu jeszcze... 
Ah tak. Jak widzicie podzieliłam rozdział na części, także będzie jeszcze więcej postów!!
Z jednej strony chcę już skończyć to opowiadanie, ale z drugiej tak bardzo nie chcę! Tak długo już je piszę... Będą to 2 lata i prawie 8 miesięcy O.o
O matko XD
A i jeszcze jedno. Ross i Riker i ich rozmowa przez telefon HAHAHA. Tylko tyle powiem o tym. 
Trzymajcie się i do napisania!
Buziaczki ;**
~Wasza Julia

piątek, 8 lipca 2016

UWAGA! UWAGA! Challenge!


Hej Haj Helloł! <3
A więc, jak już widać po tytule tej jakże krótkiej ale MEGA ważnej notce organizuję challenge!

Ten kto go przejdzie... *werble*
Otrzyma przedpremierowo prolog nowego opowiadania!!!! 
(Wiem, że to niedużo, no ale cóż) 

Challenge polega na tym, aby przeczytać moje opowiadanie od początku do końca i pod każdym rozdziałem pozostawić po sobie SENSOWNY komentarz (proszę także podpisać komentarz imieniem i nazwiskiem, żebym wiedziała komu wysłać prolog na fb; albo adres e-mail. Kto co woli xD) 

Challenge wiąże się z nadchodzącym końcem opowiadania. Chodzi o to, aby przypomnieć sobie całą historię R5 i dziewczyn <3 

Jeśli jest ktoś chętny i ma czas (mnóstwo czasu), to zapraszam!!

Nagroda nie jest jakaś specjalna. 
Wiem. Powtórzę...
Chodzi mi o to, żeby teraz (moment przed zakończeniem) przypomnieć sobie ten ff <3
Kocham i do napisania :**
Buziaczki 
~Wasza Julia 
Ps. Swoja drogą nie wiem, czy sama dałabym radę z tym challengem. Jak mam być szczera, to jeszcze ani razu nie przeczytałam mojego własnego opowiadania tak od początku do końca. Serio 


czwartek, 7 lipca 2016

Rozdział 96

- Oh tutaj jesteś! - krzyknął Ross. 
Szybko wleciał do kuchni, trzaskając za sobą drzwiami. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Emma, Magda i Stormie stały przy blacie i każda z nich robiła coś innego. 
- Ummm co robicie? - zapytał po chwili przyglądania się im. 
- Przed nimi długi lot. Chcemy przygotować jeszcze coś do jedzenia, zanim wyjadą na lotnisko, synek. - odpowiedziała Stormie, zerkając kątem oka na swojego syna. 
- Ja i Emma nie jemy. - rzucił nagle. Wspomniana blondynka odwróciła się do niego.
- Co? Jak to? - zdziwiła się.
- No tak to. Idziemy zaraz na miasto. Zjemy coś tam pewnie. - powiedział, jak gdyby nigdy nic. Nastolatka zmrużyła oczy i obserwowała każdy jego ruch. 
- Idziemy? - wykrzywiła brwi z zaskoczenia.
- Mmhm. - mruknął dość głośno.
Podszedł do lodówki i wyciągnął z niej bitą śmietanę w sprayu, po czym oparł się o szafkę i wcisnął sobie ją do ust. Towarzyszył temu charakterystyczny dźwięk, przez co Stormie zareagowała.
- Skoro jecie na mieście, to zostaw tę bitą śmietanę w spokoju. - Zaśmiała się i odebrała od niego butelkę. Spojrzał na nią z grymasem. Zrobił gwałtowny krok w bok i objął w pasie swoją ukochaną. Położył głowę na jej lewym ramieniu, po czym pocałował ją delikatnie w policzek. Po jej plecach przeszły dreszcze, a na rękach pojawiła się gęsia skórka.
- Co ty jesteś dzisiaj taki? - zapytała podejrzliwie. Stojąc dalej do niego tyłem, ręką sięgnęła do jego głowy i pogładziła dłonią po policzku. Zsunęła do szyi i mocniej przycisnęła do siebie. Ross specjalnie zrobił rybie usta i znów pocałował ją. Tym razem w skroń.
- Taki, czyli jaki? - mruknął jej do ucha. Uwielbiał to robić. Czuł, że paraliżuje ją tym tonem i swoją bliskością. 
- Właśnie taki. - westchnęła. Próbowała się uspokoić. Zacisnęła jednak tylko usta, co on wykorzystał. Obrócił ją szybko i wpił się w nią. Językiem przejechał między jej wargami i po chwili powoli je rozchylił. Rękoma chwycił ją w biodrach i przycisnął do blatu kuchennego. 
- Bracie, pamiętaj co ci kiedyś powiedziałem! - wydarł się Rocky, wchodząc do kuchni. Ross gwałtownie odsunął się od Emmy. Spojrzał na niego lekko wystraszony. - Grzeczny chłopiec. - dodał brunet. Pogłaskał brata po głowie i z paczka chipsów w ręce, wyszedł z kuchni. 
- Co? O czym on mówił, Rossy? - zagadała Stormie, dalej krojąc kapustę na surówkę. Ross podrapał się nerwowo po głowie.
- A takie tam. - mruknął. - Mamuś, Emma jest ci jeszcze potrzebna tutaj w kuchni? - rzucił szybko.
Kobieta rozejrzała się po kuchni. 
- Nie, myślę, że już sobie poradzimy. - odpowiedziała po chwili. 
Ross zatarł tylko dłonie i chwycił dziewczynę za nadgarstek, prawie wlokąc ją do salonu. Tam usiadł na kanapie, a ona koło niego. Wpatrywał się chwilę w dziewczynę, a gdy drzwi wejściowe się otworzyły, podskoczył i zerwał się z miejsca. 
Do domu wszedł Mark, dzwoniąc kluczami od samochodu. Blondynka zerknęła na niego, powoli podnosząc się z sofy i zauważyła, że są to klucze od auta Rossa. Mężczyzna rzucił nimi w syna i pokiwał głową na boki.
- A ty nie jedziesz z nami? - zapytał zdziwiony.
- Nie no coś ty. Po co ja tam, hmm? - Zaśmiał się, puszczając oczko nastolatce. Ta spuściła głowę zawstydzona. Ross prychnął tylko pod nosem i podszedł do szafy, by wyciągnąć z niej kurtkę. Drugą podał Emmie.
- Dokąd jedziemy? - dopytywała zaciekawiona. - Ross, dokąd jedziemy? - powtórzyła już podirytowana. Chłopak spojrzał na nią błagalnie. - Okay, niespodzianka. Jasne. - odpowiedziała sama sobie pod nosem. On objął ją i pocałował w czoło. 
- Zaraz zobaczysz dokąd jedziemy, skarbie. - dodał od razu i naciągnął na jej ramiona kurtkę. - Weź jeszcze czapkę, bo może być później zimno. - szepnął, po czym z górnej półki nad ławeczką w przedpokoju podał jej swoją szarą beanie. 
- Rany, co jest dzisiaj za dzień? - posłała mu pytające spojrzenie.
- Co masz na myśli? - odpowiedział kolejnym pytaniem. Zapinał w tym czasie zamek jej kurtki. Z każdym kolejnym gestem swojego narzeczonego była coraz bardziej zdziwiona i zaniepokojona. Czyżby o czymś zapomniała?
- Jesteś taki miły, pomocny i w ogóle... - zaczęła, przygryzając paznokieć kciuka. Ross po prostu westchnął i zaraz po tym uśmiechnął się.
- Koniec gadania. Jedziemy. - rozkazał - Wychodzę! - wydarł się na cały dom.
- Okay! - usłyszeli w odpowiedzi. Emma rozpoznała krzyk wszystkich domowników. Zaskoczył ją ten cały synchron Lynchów. Była pełna podziwu.
Gdy wyszli z domu, chłód przeleciał im po ciele. Dziewczyna odruchowo objęła się rękoma i jak najszybciej starała się wsiąść do jeszcze nagrzanego samochodu. Ross usiadł za kierownicą, a ona na siedzeniu pasażera. Odpalił silnik i z zaraz z bocznych otworów wyleciało ciepłe powietrze. Zatrzęsła się. Ross tak samo. Spojrzeli na siebie i oboje wybuchnęli głośnym śmiechem. Dziewczyna uwielbiała słyszeć śmiech swojego ukochanego. Mogłaby stwierdzić, że nawet jak widzi jego uśmiech, odczuwa motyle w brzuchu i robi jej się ciepło na sercu. 
Chłopak wycofał auto z podjazdu i gdy wyjechał na ulicę, włączył radio. Akurat leciała piosenka Maroon 5, której Ross już nasłuchał się dziesiątki tysięcy razy. Wyciągnął więc z kieszeni swój telefon i za pomocą kabla, podłączył. Wybrał jeden z pierwszych utworów, którym był 21 Guns - Green Day
- Kiedyś słuchałam tego na okrągło! - krzyknęła Emma z podekscytowania. Podciągnęła nogi pod siebie i objęła je rękoma. Pass, który miała zapięty trochę jej przeszkadzał. 
- Serio? - zdziwił się. - Myślałem, że to raczej nie twoja muza. - Zaśmiał się, obserwując już drogę. 
- Wiesz, słucham to, co mi wpadnie w ucho. - odpowiedziała z przekąsem, obserwując jego dłonie znajdujące się na kierownicy. 
Jechali tak przez piętnaście minut, ciągle słuchając tej jednej piosenki. Już za trzecim razem oboje śpiewali jej słowa. Ross przez całą drogę trzymał rękę na kolanie dziewczyny, dzięki temu, że miał automatyczną skrzynię biegów. W pewnym momencie musiał ją zabrać, by gwałtownie skręcić na rondzie. Później trzymał ją na swoim prawym udzie. Blondynka splotła ich palce razem i podnosząc ich ręce do jej ust, pocałowała wierzch dłoni chłopaka. Wtuliła się w jego dłoń, a on spojrzał na nią i uśmiechnął się do siebie. 
Słońce już dawno zaszło, a chmury, które jeszcze krążyły późnym popołudniem, rozeszły się na boki. Tego wieczoru niebo było wyjątkowo gęsto rozgwieżdżone, a księżyc eksponował się w piękny rogalik. 
Ross skręcił przed wjazdem na parking, znajdującym się w szarym budynku. Dopiero wtedy zorientował się, że Emma usnęła. Siedziała z głową opartą o szybę. Wyglądała według niego tak pięknie i spokojnie. Mógłby się patrzeć na nią cały czas, ale kwestia niespodzianki go troszkę ponaglała. 
Otworzył szybę po swojej stronie. Z portfela leżącego w drzwiach wyciągnął kartkę. Sięgnął ręką za okno i tą ową kartą przejechał po czytniku. Szlaban uniósł się powoli do góry, po czym Ross wjechał samochodem na teren parkingu. Krętym wjazdem kierował się na wyższe piętra, aż dotarł na samą górę. Zatrzymał samochód kawałek obok wjazdu. Wyciągnął kluczyki ze stacyjki. Jeszcze przez chwilę przyglądał się śpiącej Emmie, ale musiał ją niestety obudzić. Po odpięciu swoich pasów, nachylił się nad nią. Pocałował w szyję, a potem w policzek i skroń. Otworzyła powoli oczy i rozejrzała się. 
- Już jesteśmy na miejscu. - szepnął, odchylając się z powrotem. 
Otworzył drzwi i wyszedł z samochodu. Emma zrobiła to samo, ale gdy tylko stanęła na betonie i odwróciła się, wstrzymała oddech z wrażenia. Przed nią, na ogromnej, otwartej powierzchni parkingu stał niezbyt dużych rozmiarów helikopter. Dookoła rozpościerała się panorama Los Angeles. Możliwe, że był to jeden w wyższych budynków w tej dzielnicy. Światła na ulicach i w budynkach tworzyły niesamowity widok. Do tego dochodziło jeszcze niesamowite niebo, pokryte gwiazdami i bez ani jednej, najmniejszej chmury. Było po prostu niesamowicie. 
Usta mimowolnie otworzyły jej się z wrażenia. Ross podszedł do niej i przytulił, ponownie całując w czoło. 
- Dokładnie pół roku temu się spotkaliśmy. Było to czternastego września. - zaczął - Szłaś wtedy ze słuchawkami w uszach, a ja bezczelnie w ciebie wjechałem na deskorolce. Pamiętam, jak byłaś wtedy zdezorientowana i poturbowana przeze mnie. Pamiętam też, jak mnie wtedy zatkało, gdy spojrzałem ci w te twoje piękne, uwodzicielskie oczy. Chryste - przerwał, pocierając tył głowy. - Nigdy wcześniej nie spociłem się tak, jak w tamtym momencie. Myślisz, że tak łatwo mi przyszło zdobycie numeru telefonu do ciebie? - Zaśmiał się. - Boże, toczyłem ze sobą walkę. Zapytać, czy nie zapytać. Gdybym nie zapytał, to pewnie byśmy się już nie spotkali i nie bylibyśmy teraz razem. Kiedy mi go dałaś, spanikowałem, bo już chciałaś iść. Musiałem jakoś zadziałać, nie? - Ponownie podrapał się po głowie. - Wpadłem na najbardziej żenujący pomysł, jaki tylko mi wpadł do głowy. Pamiętasz? - zapytał.
- Tak, pamiętam. Zadzwoniłeś do mnie. - odpowiedziała rozbawiona tym wspomnieniem z tamtego wieczoru. 
- Ta, zadzwoniłem, jak ostatni kretyn.
- Powiedziałeś, że chciałeś sprawdzić, czy dałam ci dobry numer. - usprawiedliwiła go. Widziała, jak bardzo poczerwieniał. Lampa, która stała zaraz obok nich idealnie oświetlała jego twarz. 
- Na nic innego nie mogłem wpaść, ale podziałało! - krzyknął zadowolony. - Tylko później znów miałem wątpliwości, czy przyjmiesz moje zaproszenie. Wieeeesz - przeciągnął zmieszany. Nikomu nigdy nie mówił, jak się czuł, gdy po raz pierwszy się spotkali. - byłaś taka śliczna, więc myślałem, że już kogoś masz. Znaczy dalej jesteś śliczna. - poprawił się.
- Dziękuję. - szepnęła, poprawiwszy kosmyk włosów za ucho. Robiła to instynktownie.
- Kiedy powiedziałaś, że z chęcią pójdziesz ze mną na randkę... Boże, myślałem, że oszaleje z radości. Chciałem znów zaproponować ci, abym cię odprowadził, no ale skoro nie chciałaś za pierwszym razem, to już sobie darowałem. Nie chciałem być jakiś natrętny, czy coś. - Pochylił głowę w bok. - Pamiętam wszystko z tamtego wieczoru. Pamiętam każde twoje spojrzenie. I jeszcze ten moment, kiedy podawałem ci twój telefon, który spadł. Dotknąłem wtedy twojej ręki.
- To też pamiętam. - rzuciła nagle. Ross otworzył szeroko oczy. - Poczułam, jakby mrowienie w brzuchu. 
- Widzisz, od początku to było przeznaczenie. - powiedział pół szeptem. Ciągle stali bardzo blisko siebie. Trzymał jedną z rąk na jej pasie. Drugą co chwilę poprawiał nerwowo włosy. 
- Szkoda tylko, że aż tak długo musiałam na ciebie czekać. - rzekła po chwili, sięgając palcami do jego policzka, a potem linii szczęki. Stanęła na palcach. On już wiedział, co chciała zrobić. Chwycił ją lekko pod pasem i podniósł do góry. Objęła dłońmi jego głowę i schylając się już, pocałowała go w usta. Czułość jednak mu nie wystarczyła. Zaczął całować ją namiętnie. Jego serce zabiło szybciej, a dłoń dotykała pleców dziewczyny pod kurtką. 
- Panie Lynch? - Miłosne poczynania pary przerwał niski, męski głos. Chłopak postawił nastolatkę z powrotem. Oboje odwrócili się w stronę dochodzącego głosu. - Powinniśmy już lecieć. - rozkazał. 
Podeszli bliżej i dopiero wtedy Emma zauważyła, że jest to mężczyzna koło pięćdziesiątki. Ubrany był w dżinsy i marynarkę. Trzymał dłoń na otwartych drzwiczkach od helikopteru. Nastolatka otworzyła szeroko oczy przerażona i zaskoczona. Ross poklepał ją po plecach.
- Czy... my... - zacinała się - lecimy tym czymś? - pisnęła zdezorientowana. Z daleka maszyna wydawała się być prawie dwa razy mniejsza. 
- Właśnie dlatego tak znikałem. Robiłem licencję pilota. - odpowiedział. Wyminął ją i wszedł na schodki. Wyciągnął ku dziewczynie otwartą rękę. - No chodź. Musimy się pośpieszyć. - ponaglał ją.
- D-dobrze. - zająknęła się. Wzięła głęboki wdech i chwyciła rękę blondyna. Ten pociągnął ją do góry i już po chwili stała obok niego. 
- Siadaj tutaj. - rzucił szybko. 
- Czekaj, tutaj są tylko dwa miejsca. - rzekła przerażona. Odwróciła się do niego gwałtownie, ale on z powrotem obrócił ją i podsadził tak, by wsiadła do środka. Zamknął za nią drzwiczki i obszedł maszynę dookoła. Wsiadł po stronie pilota.
- Ty siedzisz tutaj, a ja będę kierował. - odpowiedział, będąc tuż przed jej twarzą. Widząc jej minę, zaśmiał się. - Już nieraz latałem. - uspokoił ją. Sięgnął po jej po pasy bezpieczeństwa przy jej biodrach, a potem zaciągnął dwa zza jej ramiona. Zapiął je szybko i sprawnie. Pociągnął jeszcze dodatkowo, by zacisnąć jeszcze bardziej. 
Odsunął się od niej, po czym usiadł na swoim siedzeniu i zapiął pasy. Tak samo mocno, jak u Emmy. 
- Powodzenia życzę! - krzyknął jeszcze mężczyzna. Blondyn kiwnął w jego kierunku głową, po czym drzwi zostały zamknięte. Emma zdała sobie sprawę, że przed nią znajdują się spore okna, przez które widać wszystko. Chwyciła się kurczowo pasa, który miała na swojej klatce piersiowej. 
Ross odpalił silnik i podał dziewczynie jedną parę słuchawek, które ubrała. Spojrzał na nią robiąc to samo ze swoimi. Zaciągnął mikrofon do ust.
- November 124 Winston-tangle gotowy do startu. - powiedział poważnie, zerkając na ikonki wyskakujące mu na panelu.
- Zrozumiałem Winston-tangle. Masz zgodę po prostej z El Monte do Santa Monica. - odpowiedział głos w słuchawkach. Spojrzała na blondyna uśmiechnięta.
- Nie wierzę, że polecę helikopterem nocą nad Los Angeles. - szepnęła podekscytowana.
Śmigło helikoptera zaczęło obracać się szybciej, a silnik głośniej pracować. Ross zaciągnął wszystkie potrzebne według niego przyciski i po chwili maszyna uniosła się do góry.
- O mój Boże... - pisnęła dziewczyna. Zaciskała ręce na pasach tak mocno, aż zbielały jej knykcie. Blondyn uśmiechnął się widząc jej reakcję. Gdy był na odpowiedniej wysokości, zabrał jedną rękę ze steru i dotknął dłoni nastolatki na bardzo krótką chwilę.
- Rozluźnij się. Nie spadniemy. - uspokajał ją. Jego ręka znów wróciła na ster. 
Rozejrzała się dookoła. Widok takiego miasta jak LA nocą i to z takiej wysokości zapierał dech w piersiach. Mimo dość późnej pory na ulicach był ogromny ruch. Oświetlenie miasta wyglądało niesamowicie. Z tej wysokości można było dojrzeć w oddali napis "Hollywood". 
Lot odbyli w ciszy. Oboje podziwiali krajobraz, który rozpościerał się w ich otoczeniu. Wylądowali również na jednym z wyższych budynków w Santa Monica, gdzie przed nim Emma dojrzała samochód Rossa. Po wyjściu z helikoptera weszli do windy, która zjechali na sam parter. Okazało się, że wylądowali na dachu jednego z przybrzeżnych hoteli. Ross kazał Emmie poczekać w recepcji, a sam wybiegł przed budynek. Wrócił z wielkim bukietem róż w ręku. 
- Rezerwacja na nazwisko Lynch. - wysapał do recepcjonistki. - A to dla ciebie, kotku. - zwrócił się do Emmy, podając jej róże. Nie ukrywała swojego podziwu. Szybko zarzuciła ręce mu za szyję i wtuliła się w niego. Dalej pachniał jej ulubionymi męskimi perfumami. Objęła go jeszcze mocniej, a potem się od niego odsunęła. Delikatnie dotknęła jego dłoni, a on splótł ich palce razem.
- Pokój numer 347 na dwudziestym drugim piętrze, panie Lynch. - odezwała się kobieta i podała mu klucz. Odebrał go od niej i oboje ruszyli z powrotem do windy. 
- Nie wierzę, że to wszystko przygotowałeś. - szepnęła dziewczyna, gdy byli już na odpowiednim piętrze. 
Blondyn pociągnął ją tylko w stronę ich pokoju. Otworzył kluczem drzwi i przypuszczając Emmę pierwszą, wszedł za nią. Zapalił światło i rzucił kluczyk na szafkę zaraz obok drzwi. 
- Nasze rzeczy tu są? - zapytała zdziwiona, patrząc na torbę, która leżała przed łóżkiem. Podeszła do niej i ją otworzyła. Były do niej zapakowane zarówno jej rzeczy, jak i Rossa. 
- Spakowałem nas., gdy ty pomagałaś mamie w kuchni. Nie ma za co. - odpowiedział uśmiechnięty od ucha do ucha. 
Blondynka chwyciła nadgarstek chłopaka i spojrzała na zegarek, który miał tam zapięty. Zawsze zapinał go odwrotnie. Tarczą do dołu. Wskazówki pokazywały za sześć wpół do trzecią. Wytrzeszczyła oczy. 
- Naprawdę jest już tak późno?! - uniosła się. - Pójdę wziąć prysznic i zaraz do cb wrócę. - dodała szybko i ze swoimi rzeczami, które zgarnęła z torby, zniknęła za drzwiami. On ściągnął z siebie kurtkę i koszulę, po czym położył się na łóżku. Z kieszeni spodni wyjął telefon. Przejrzał instagrama i gdy już miał odkładać komórkę, do pokoju wróciła nastolatka, wypuszczając do pocieszenia tumany pary. Włosy miała mokre, a ubrana była w bluzkę Rossa, w której ostatnio spała. Ubrania i kosmetyczkę wrzuciła do torby i wskoczyła na łóżko obok chłopaka. 
- Jesteś najcudowniejszym facetem jakiego można mieć. - powiedziała, krzyżując nogi. Przyglądał jej się uważnie.
- Kontynuuj. - zarządał z uśmiechem.
- Najmądrzejszym i najprzystojniejszym. - dodała, cmokając go w policzek. 
- No dobrze - mruknął - Idę się myć. Zaraz wrócę. - powiedział i tak też zrobił. Wrócił jednak bardzo szybko. W czasie jego nieobecności dziewczyna zdążyła tylko przeceszać szczotką włosy. Odkrył kołdrę i położył się w miejscu, gdzie wcześniej leżał. Emma przysunęła się do niego, kładąc głowę na jego piersi. Poczuła jego dłoń na swoich plecach, a potem na pośladkach. Palcami okrążał kółka nad linią jej majtek. 
- Eh. Po co ci tyle ubrań. - westchnął, podciągając materiał bluzki, który miała na sobie. 
- Mam ściągnąć? - Zaśmiała się. Ten tylko uniósł wzrok do góry, udając że wcale nie oczekiwał takiej odpowiedzi. Nastolatka podniosła się i jednym ruchem pozbyła się bluzki, po czym znów położyła się na chłopaku. Objął ją teraz już dwiema rękami. Oboje leżeli tylko w dolnej części bielizny. Jego dłonie gładziły skórę jej pleców powoli i zmysłowo. Ona wdychała jego zapach. Mieszanki szamponu, którym umył włosy i żelu pod prysznic. 
Leżeli i nie odzywali się. Po prostu cieszyli się tą chwilą razem, sam na sam. Podobało im się to, że mogą w spokoju, ciszy poleżeć i posłuchać bicia swoich serc. 
Nagle Ross wziął głęboki wdech i powiedział:
- Nikogo w całym moim życiu nie kochałem tak bardzo, jak kocham ciebie, skarbie. 
Te słowa wywołały u Emmy zaciśnięcie serca i nagły przypływ łez do oczu. Uniosła głowę i spojrzała w jego ciemne oczy, przepełnione miłością i szczerością. Ona była dla niego całym światem i bał się o tym mówić. Kochał ją i był zdolny poświęcić się dla niej. 
- Rossy, jesteś najwspanialszą osobą jaką znam. - zaczęła - Kocham cię do szaleństwa. - skończyła i pocałowała go. Przytulił ją jeszcze mocniej, po czym sięgnął do wyłącznika światła po jego stronie i w pokoju zapanowała ciemność. Zakrył ich oboje kołdrą i opierając policzek o głowę swojej ukochanej, zasnął. 

~*~
Oł maj gasz!! 
Co za romantyczny rozdział. Jezus Chrystus. Romma forever!! <33 
W sumie bardzo podoba mi się ten rozdział, jak mam być szczera. I nie wierzę, że to już niedługo koniec... Ile to zostało? Hmmm? Tylko 4 rozdziały. Jeny :/ 
Mam nadzieję, że nie macie mi za złe, iż opisałam tylko Rommę. Jakoś oni są głównym wątkiem tego opowiadania i nie może ich zabraknąć. 
Piszę już bzdury, bo jestem mega zmęczona. Jest już po północy, a ja dalej leżę z telefonem w ręku i pisze tę ostatnią część w notatkach, bo Blogger nagle ześwirował... Eh :/ 
Cóż to chyba tyle ode mnie. 
Trzymajcie się i do napisania! 
Buziaczki :**
~Wasza Julia 

poniedziałek, 4 lipca 2016

Rozdział 95

Ten o to Rozdział 95 pragnę zadedykować cudownej, kochanej i niesamowitej Elmo:
(- austinandally-myfictionstory.blogspot.com;
 - forever-and-always-auslly.blogspot.com
 - rebeka-r5.blogspot.com)
Dziewczyno, jak ja się za Tobą stęskniłam. Bardzo, bardzo się stęskniłam. Gdy tylko zobaczyłam, że wróciłaś, zaczęłam skakać po pokoju z radości i wydzierać się na cały dom. Poważnie. Ale jak tylko się uspokoiłam, rzuciłam się do laptopa i postanowiłam napisać kolejny rozdział. 
Kocham Cię dziewczyno <3 
A teraz przejdźmy do sedna...
~*~
- Zerwaliśmy, bo ja dalej jestem w tobie szaleńczo zakochany. - wyszeptał. Ich twarze dzieliły milimetry. Oparł czoło o jej. Druga ręka objęła jej drugi policzek. 
Serce biło jej jak oszalałe. Jedyne co miała w głowie, to zdanie:
"To się nie dzieje naprawdę"
- Ga-gavin... proszę - jęknęła z zamkniętymi oczami. - Proszę, proszę, proszę... Ja...
- Nie zaprzeczaj. Wiem, że czujesz to samo. - powiedział cicho. 
Jego oddech musnął skórę jej policzka. Poczuła chłód. Przeszywające ją zimno. Ręce, które ciągle tkwiły w zacisku pięści, zaczęły się trząść. Gavin delikatnie dotykał skóry jej twarzy, jakby była z porcelany. Ona dalej stała jak wryta w ziemię. Nie mogła otworzyć oczu. Nie mogła wydobyć z siebie żadnego dźwięku, a co dopiero słowa. Wzięła głęboki wdech. Powtórzyła to kilka razy.
- Gavin - powiedziała już bardziej stanowczym tonem. - Zrozum, że ja kocham Rossa i jestem z nim szczęśliwa. Zrozum to. - Ciągnęła dalej ostrym tonem. - Proszę. - szepnęła już nieco ciszej.
- Emmo, ale my tyle czasu się znamy. - Przerwał. 
Nagle jakby coś do niego dotarło. Jak oparzony odsunął się od dziewczyny i z powrotem schował ręce do kieszeni. Widziała, że zacisnął je w pięści tak, że jego knykcie zbielały. Przełknęła głośno ślinę, przez co pozbyła się tej niechcianej guli w gardle. 
- Nie liczysz się ze mną i z moim uczuciami. - syknął wściekły. Wyprostował się gwałtownie i zmierzył ją chłodnym spojrzeniem. 
- Słucham? - spytała z niedowierzaniem. Nie pamiętała, kiedy ostatnio widziała Gavina w takiej postawie, tak podbuzowanego. 
- Myślisz tylko i wyłącznie o sobie. Najpierw dałaś mi nadzieję, a potem po prostu wyrwałaś mi serce, zabierając ją. Zachowałaś się egoistycznie. Gdy psuło się między tobą i Rossem, przychodziłaś do mnie i liczyłaś na pocieszenie, trochę czułości i zrozumienia. Teraz, kiedy wszystko się układa w waszym związku, chcesz się mnie pozbyć. Nie liczysz się z moimi uczuciami! - krzyknął. Brwi miał ściągnięte, a wzrok przepełniony gniewem zmieszanym z żalem. Miarowo zaciskał zęby, by nie wybuchnąć ponownie. Nie lubił krzyczeć na Emmę, ale w tym przypadku nie obeszłoby się bez tego. 
- To nie jest prawda! - krzyknęła oburzona. Krew w jej żyłach krążyła o wiele szybciej, a jej serce biło coraz mocniej. Miała przed sobą Gavina, zranionego Gavina. To była jej wina, ale nie zdawała sobie sprawy, że to tak wygląda z jego strony.
- Kogo próbujesz oszukać? Siebie, czy Rossa? Wydaje mi się, że to właśnie siebie okłamujesz! 
- Gavin, uspokój się!
- Nie! Do cholery, zachowujesz się jak dziecko. Kiedy ktoś rzuca ci prawdą w twarz , obrażasz się i zwalasz na kogoś innego. I tym razem jestem to ja. Dziewczyno, nie żyjesz w bajce i nie jesteś żadną zasraną księżniczką! Oprócz ciebie na tym świecie żyją tez inni ludzie. Nie liczysz się z nikim. Nawet kurwa z Rossem. Masz go gdzieś. Masz gdzieś jego uczucia! Myślisz, że tego nie widzę?! Oczywiście, że tak! Zamiast być przy nim cały czas i kiedy jest źle, próbować naprawić waszą sytuację, ty po prostu uciekasz od tego i twierdzisz, że to wina tylko i wyłącznie Rossa i nie masz z tym nic wspólnego, bo jesteś przecież tak cudowna, piękna i kurwa powabna. Obudź się rzesz w końcu! Ranisz wszystkich naokoło swoim niedojrzałym zachowaniem! Łudziłem się, że w końcu przejrzysz na oczy i spróbujesz coś zmienić, ale ty nic nie robisz. Bujasz się to w prawo, to w lewo, między mną i Rossem. Gdy jego rodzeństwo jest wściekłe, bo ty i Ross znowu się kłócicie, zwalają to na mnie, a nie na ciebie. To przez ciebie jest tak, a nie inaczej. Dawałaś mi tę pieprzoną nadzieję nieraz. Przez chwilę miałem wrażenie, że nawet rzucisz go dla mnie. Ale tylko mi się wydawało. 
- Gavin - jęknęła, zakrywając usta. Czuła, jak jej oczy wypełniają się łzami.
- Jeszcze nie skończyłem - syknął chłodno - Żałuję, że się w tobie zakochałem, że ci pomagałem, gdy potrzebowałaś pomocy, że poświęciłem ci tyle swojego czasu. Chciałbym cofnąć czas...
- Przepraszam, słyszysz? 
- Na cholerę mi twoje przeprosiny? Wiesz, gdzie je mam? Tak, dokładnie tam. 
Poprawił kaptur na głowie i mruknął coś pod nosem. Nigdy nie sądził, że będzie musiał coś takiego powiedzieć Emmie prosto w twarz, ale nie miał innego wyjścia. Denerwowało go jej zachowanie i nie wierzył, że Ross dalej z nią wytrzymuje. No, ale nie na darmo się mówi, że miłość jest ślepa.
Spojrzał jeszcze raz w oczy dziewczynie, obrócił się i po prostu odszedł, zostawiając ją w totalnym szoku. Nie wiedziała, gdzie spocząć wzrokiem. Nerwowo patrzyła to w chodnik, to w niebo, to w restaurację, gdzie w oknie widziała rodzinę Rossa. Siedzieli przy stoliku i śmiali się w najlepsze. Nagle spojrzenie jej i Rikera się spotkały. Gwałtownie się wyprostował i uniósł raz głowę, co miało znaczyć "Co jest?". Blondynka kiwnęła tylko na boki i spuściła wzrok. 
- Riker, stało się coś? - zapytał Rocky, który siedział naprzeciwko brata. Widząc jego wytrzeszczone oczy, zaniepokoił się. 
- Zaraz wracam. - odpowiedział szybko i zerwał się z krzesła, ciągnąć za róg obrusu i przewracając dwie, puste szklanki na stole. Chwycił kurtkę swoją i Emmy i wyszedł przed restaurację. Ross obserwował go przez cały czas, gdy przechodził przez lokal. Gdy zobaczył w oknie, jak staje obok Emmy, ciepło przeszło mu po kręgosłupie. Już miał sięgnąć po swoją bluzę, ale powstrzymał się. Jego brat przyprowadził Emmę z powrotem do ich stolika. Osiemnastolatek znacząco kiwnął głową w jego stronę, ale ten tylko przymknął oczy, sygnalizując słowa "Nie teraz". 
- O nasze jedzenie już idzie! - ucieszył się Ellington, pocierając ręce z zadowolenia. 
Kelner postawił przed nim talerz, a on rzucił się na niego, jak wygłodniały pies. Z resztą Rocky zrobił to samo. Rydel uniosła brwi i zerknęła na nich pobłażliwie. Szczególnie to, jak zareagował Ellington, bardzo ją rozbawiło. Posłała, siedzącej naprzeciwko niej Magdzie, delikatny uśmieszek. Jej kąciki ust również się uniosły. Przybrała jednak poważny wyraz twarzy, zauważając Emmę przy stoliku. Usiadła koło Rossa. Nie odezwała się ani słowem. Osiemnastolatek szturchnął ją lekko, na co nie uzyskał żadnej reakcji. Ściągnął brwi ze zdziwienia. Wziął głęboki wdech. Nachylił się do niej, jednocześnie nie tracąc kontaktu wzrokowego ze swoim starszym bratem, który przyprowadził jego narzeczoną z powrotem do lokalu. Od niego także nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Choćby jakiegoś sygnału, spojrzenia, znaczącego mrugnięcia. Po prostu nic. Siedział wprost przed nim i przyglądał się na przemian to Emmie, to Rossowi. Blondyn przeciągnął ręką po tyle swojej głowy i już otwierał usta, by coś powiedzieć, ale w tym samym momencie przyszła kelnerka z resztą ich zamówienia. 
Mimo, że Emma odczuwała silny głód, nie tknęła jedzenia. Ciągle słowa Gavina dudniły jej w uszach. Nigdy nie zdawała sobie sprawy z tego, że ktoś może tak ją widzieć...jako niedojrzałe dziecko, które nie przejmuje się uczuciami najbliższych jemu osób i jako kogoś egoistycznego. 
Przełknęła głośno ślinę. Wysunęła rękę spod stołu i zauważyła, że ona drży. Chwyciła niepewnie widelec w rękę i nałożyła na niego pierwszą porcję jedzenia. Rozejrzała się po przyjaciołach siedzących naokoło stołu. Wszyscy byli pochłonięci rozmową. Śmiali się, gestykulowali, chłopaki wpychali sobie całe widelce jedzenia do ust, a potem mówili z pełną buzią. Magda zwróciła uwagę Rikerowi, że to tak nieładnie, ale on zaśmiał się łobuzersko. 
Ross przerwał swoją konwersację z Rockym. Wziął łyk soku pomarańczowego i zauważył, że jego narzeczona dalej nic nie tknęła. Jedzenie leżało na talerzu tak, jakby przed chwilą przyniósł je kelner. Nic nie zostało ruszone. Sięgnął rękę za kark dziewczynie i przyciągnął ją do siebie. 
- Co się dzieje? - zapytał szeptem. Rocky wtedy głośno się zaśmiał. Ross również. - No już. Mów. Co chciał od ciebie Gavin? - dopytywał zainteresowany. Emma uniosła wzrok. Zobaczyła, że on patrzy się na nią z pełną troską w oczach. Zaciskał charakterystycznie usta.  
"Nie liczysz się z nikim. Nawet kurwa z Rossem. Masz go gdzieś!..." 
Znów rozbrzmiało jej w głowie. Pokiwała nią energicznie, co jeszcze bardziej zaniepokoiło Rossa. Otulił ja mocniej i pocałował w czoło. Wszystkie rozmowy przy stole zostały przerwane. Zapadła całkowita cisza. Wszyscy zgromadzeni patrzyli się właśnie na tę dwójkę. Emma nie przejmowała się tym. Jedyne czego chciała to płakać. Rozpłakać się właśnie w tamtym momencie. Słowa Gavina uderzyły w nią z podwójną siłą. Nie miała zamiaru nikogo krzywdzić, ale z czasem wymknęło się to spod kontroli. 
To prawda zawsze najwięcej uwagi skupiała na sobie i tak naprawdę nie wiele starała się dowiedzieć o uczuciach Rossa, później Rikera, a na końcu Gavina. Nie kierowała się tym co czują inni, tylko tym, co ona czuje. 
Pragnęła wszystko naprawić, szczególnie to co wydarzyło się przez ostatnie trzy miesiące. Ten cały bałagan między nią, Rossem a Gavinem. Pozwoliła na to, to teraz są tego skutki. 
Zraniony i zazdrosny Ross.
Zawiedziony i rozczarowany Gavin. 
Pragnęła to naprawić. Relacje z nimi oboma. Nic więcej. Musiała się jednak liczyć z tym, że nie do końca jej się uda. Doprowadziła do takiej ruiny, że nie obejdzie się bez zranienia kogoś. 
Lynch albo Walsh. Amerykanin albo Anglik... Oboje byli jej bliscy, ale...
Rossa znała lepiej. Spędzała z nim więcej czasu. Więcej przeżyli. Sporo się natrudzili, aby ten związek dalej się trzymał. Mimo wielu sprzeczności losu takich jak: porwanie, przeprowadzka, bardzo liczne kłótnie, wypadek, pocałunki, które nie powinny mieć miejsca i można by tak dalej wymieniać...mimo tego wszystkiego oni dalej są razem. 
Dalej kochają się ponad wszystko i wszystkich. On jest zdolny wskoczyć za nią do ognia. Poświęcić wszystko. 
A ona? Nie wyobraża sobie życia bez niego. Zbyt często uczestniczył nawet w najmniej istotnym wydarzeniu, żeby mogła teraz funkcjonować sama, bez jego pomocy, oparcia. Bez jego obecności. Budziła się codziennie i pierwsze co widziała, to jego brązowe oczy, usta zawsze wykrzywione w szczery uśmiech. Codziennie czuła jego obecność obok siebie. 
Nie potrafiła od tak zrezygnować dla kogoś, kogo poznała na wymianie w liceum. Znała tylko zarys charakteru Gavina, zarys jego zachowania. Nie poznała go do końca tak, jak Rossa. 
Fakt, wielokrotnie mogła liczyć na niego w różnych sytuacjach, ale nie była świadoma, że zachowuje się egoistycznie wobec niego. Myślała, że wyraziła się nieraz bardzo wyraźnie i jasno, że nie będzie z nim, bo kocha Rossa... Wyszło na to, że faktycznie tylko tak myślała...
- Emmo - zająknął się nagle Rocky, który siedział zaraz obok dziewczyny. Również zauważył jej nagłą zmianę humoru. - Ja tam nie wiem, jak się miewają twoje babskie sprawy, ale wydaje mi się, że coś posmutniałaś...
- Co? Jakie babskie sprawy? - obudziła się nagle dziewczyna. Ross położył jej rękę na ramieniu. Koniuszki jego palców dotknęły jej skóry na szyi. Rozluźniła się przez to lekko, ale po chwili znów wróciło napięcie, które towarzyszyło przy rozmowie z Gavinem. 
Nie mogła.
Po prostu nie mogła wyrzucić z umysłu jego słów. Jego ostrych jak nóż słów.
Wbijały się w jej serce coraz mocniej i coraz szybciej, z każdym kolejnym zdaniem, które wypowiadał. 
Czuła te ukłucia nadal. 
Otaczali ją bliscy. Przyjaciele. Osoby, które były dla niej najważniejsze w życiu, a ona nie potrafiła pozbierać się po prawdzie, którą "przyjaciel" rzucił jej w twarz.
Rozejrzała się po ich zatroskanych spojrzeniach. Zaniepokojeniem w nich wymalowanym. Poczuła uciśnięcie na ramieniu. Ross dał o sobie znać. Delikatnie masował ten fragment jej ciała i to właśnie z tego miejsca ciepło rozlewało się po całym jej ciele. 
- Może wracajmy już do domu, co? - Zaproponował nagle Ellington. Wziął do ręki swój portfel i wstał, aby udać się nad bar i zapłacić za ich zamówienie. Rydel jednak go zatrzymała i pociągnęła z powrotem na krzesło. 
- Wy zostańcie. - rzucił nagle, całkiem spokojnym i opanowanym tonem Ross. Wziął głęboki wdech nosem. Emma dobrze to usłyszała. - My pójdziemy się przejść i taksówką wrócimy do domu. Moglibyście zapakować to na wynos? - zapytał, rozglądając się po rodzeństwie i przesuwając talerz Emmy na środek stołu.
- Jesteś pewien? - Rocky uniósł wzrok na brata, który zdążył już podnieść się. Osiemnastolatka zrobiła to samo. Wciąż miała spuszczoną głowę. 
- Jestem Ross, man. - Zaśmiał się mimowolnie blondyn. Wywołało to oczekiwaną przez chłopaka reakcje. Wszyscy cicho prychnęli z uśmiechem. Emma również, co spowodowało rozluźnienie atmosfery.
- Raaaany - jęknął Ellington, zakładając ręce za głowę. - Ale mieliśmy tutaj zdechłą atmosferę. Mam nadzieję, że szybko się to nie powtórzy. 
- Wyczuwałem zapach grozy i - Ryland wziął wdech - i nutkę śmierci.
- Powiało grozą, stary. - dodał z poważną miną Rocky.
- Ja temu ciemnemu kretynowi dam zaraz jakąś ksywę - Zaczął nagle Riker, próbując jeszcze bardziej rozluźnić atmosferę.
- Eee... może... - Myślała na głos Rydel, która dołączyła się do brata.
- Mam! Kolo co wyżej sra, niż dupę ma! - krzyknął na pół lokalu Ellington. Rocky wydarł się głośno i przybił mu równie głośną sztamę. 
- Ale siadło! - Podniecił się Rocky. Ryland siedział z szeroko otwartymi ustami w uśmiechu i kiwał głową w górę i w dół, patrząc na starszego brata.
- Ten co wyżej sra, niż dupę ma - Powtórzył Riker. Powoli na jego twarzy pojawiało się rozbawienie, które potem skutkowało tylko jednym. - Kurwa. Zajebiste! - Zaśmiał się, przeklinając przy tym dwa razy. Cała reszta otworzyła szeroko oczy. Nie mogli sobie przypomnieć, kiedy ostatnim razem Riker przeklnął. Rydel zakryła usta z rozbawienia. 
- Jezu, jak ja Was kocham. - Odezwała się nagle Emma. Wszyscy skierowali na nią wzrok. Ona uniosła głowę i zrobiła to samo. Delikatny uśmiech wkradł jej się na usta. Ross objął ją energicznie ramieniem i mocno przytulił. Poczuł ulgę. W końcu udało im się jakoś rozbawić Emmę. 
Riker znów ją obserwował, ale tym razem już mniej podejrzliwie. Próbował odgadnąć z jej zachowania, o czym rozmawiała z Gavinem. Nie chciał naciskać, aby mu powiedziała wprost. Wiedział, że prawdopodobnie jedyną osobą, której to powie, będzie Ross. Jednak jej zachowanie było co najmniej niepokojące.
Ross podał swojej narzeczonej bluzę i biorąc za rękę, wyprowadził z restauracji. Wcześniej krzyknął do reszty "Do zobaczenia później". Emma kiwnęła tylko głową w ich stronę.

- Czekaj, czekaj, czekaj... Co za dupek! - krzyknął zbulwersowany osiemnastolatek.
Emma opowiedziała mu dokładnie, co powiedział jej Gavin. Opisała wszystko. Jego wyraz twarzy. Jego gesty. Jego ostry ton. Jej reakcję. Jej ból, który towarzyszył jej później przy stole. 
Po prostu wszystko. 
Nie sądziła, że Ross aż tak się zezłości. Wydawało jej się, że przyzna rację Gavinowi i da jej mocnego kopa w dupę za to, jak się dotychczas zachowywała. Ku swojemu zaskoczeniu, nie zrobił nic podobnego.
- Czyli, czyli ty uważasz inaczej? - zapytała zdziwiona. Wgapiała się w swoje palce, jakby sprawdzała, czy dalej tam są. Tego dnia było wyjątkowo zimno w Los Angeles.
- Oczywiście, że tak. Na miłość boską, Emmo! - krzyknął. Spojrzał na nią z politowaniem i troską. Ujął twarz w dłonie i zbliżył się do jej czoła. Zostawił na nim delikatny pocałunek. - Ten "kolo co wyżej sra, niż dupę ma" chciał po prostu zrzucić winę na kogoś, by pozbyć się wyrzutów sumienia, że to przez niego rozpada się nasz związek. Nie winię ciebie za to, co się dzieje. Zrozum skarbie. 
- Ulżyło mi. - westchnęła, poprawiając włosy na ucho. 
- Nie potrzebnie się zamartwiałaś. Powinnaś mi od razu powiedzieć, co się dzieje i obyłoby się bez tego całego bólu, którego doświadczyłaś... Boże, nie ręczę za siebie, kiedy go znowu zobaczę. Zabiję tego dupka. Po prostu zabiję, kurwa za wszystko. Przez niego masz tylko jakieś wątpliwości i jeden, wielki bałagan w głowie. 
- Nie powinnam...
- Tak, zdecydowanie nie powinnaś - Przerwał jej Ross. - I tak go zabiję. - Powtórzył raz jeszcze. Jego oczy błyszczały nienawiścią i obrzydzeniem. Tym właśnie darzył Gavina. Gdyby mógł, dorwałby go od razu i rozszarpał. 
- Nawet nie wiesz, co chciałam powiedzieć! - Zaśmiała się.
- No to oczywiste. - Odchrząknął - Nie powinnam się z nim zadawać, bo mam idealnego, przystojnego i seksownego narzeczonego. - Rzucił z wysokim głosem. Jakby udawał, że mówi to właśnie Emma. 
- Wcale tak nie mówię. - Zacisnęła usta, wstrzymując uśmiech, który chciał wkraść się jej na usta. Była wdzięczna Rossowi za taką, a nie inną postawę. 
Idealna postawa, dla idealnego chłopaka.
- Zgadzam się z tym skarbie. - rzekł z szarmanckim uśmieszkiem. Widząc zakłopotaną minę dziewczyny, cmoknął ustami. - Wiesz, że powiedziałaś to na głos?
- "To", czyli co?
- Idealna postawa, dla idealnego chłopaka. - Powtórzył znów wysokim głosem. Emma skarciła go samym spojrzeniem, a potem zakryła twarz. Czuła, jak się rumieni. 
Ross chwycił ją za podbródek i pocałował. Krótko, ale delikatnie, czule. Przez ten pocałunek poczuł motyle w brzuchu. Miał je za każdym razem, gdy tak całował Emmę. Poczuł jej ręce na swoim pasie. Objęła go mocno. Przyległ do niej. Spoglądał w jej zielononiebieskie tęczówki. 
Czas jakby się zatrzymał.
Stali prawie że na środku chodnika w centrum Northridge. Ludzie ich mijali. Jedni patrzyli z czułością i zrozumieniem, a drudzy z obrzydzeniem. 
Niektórzy rzucali im miłe komentarze, a inni wręcz przeciwne. Ich to jednak nie obchodziło. 
Wydawało im się, że są sami. We dwoje. 
Reszta nie miała znaczenia, gdy mieli siebie nawzajem. 
Nic się nie liczyło bardziej, niż oni.
- Kocham cię. - szepnął nagle Ross, czule całując ją w czoło. Otulił ją ramionami i oparł głowę o jej.
- Ja ciebie bardziej. - odpowiedziała i ścisnęła go, splatając dłonie na jego plecach, pod kurtką. Na ten gest uśmiechnął się do siebie i pocałował ją w głowę. 

- Znowu go nie ma? - Zapytała Rydel, wchodząc do pokoju, gdzie była Emma. Nastolatka leżała na łóżku z laptopem na nogach. Głowę i łopatki opierała na stosie zrobionym ze sporej ilości poduszek. Po jej prawej stronie leżała miska z żelkami, a obok niej papierki po cukierkach. 
- Nie. Znów gdzieś zniknął. - odpowiedziała z nutką obojętności w głosie. Dwudziestolatka pokiwała głową na boki i usiadła zaraz na brzegu łóżka. Sięgnęła po garść żelkowych misiów i położyła głowę na gołych nogach przyjaciółki.
- Dawno nie goliłam, jak coś. - Zaśmiała się, wpychając do ust kolejnego cukierka. Rydel wybuchła głośnym śmiechem i dotknęła uda blondynki.
- Nie ma tragedii kochana. - rzuciła z rozbawieniem. - Co oglądasz?
- Charlie St. Cloud i naprawdę polecam. Coś czuję, że zaraz się popłaczę. Poza tym, występuje w nim Zac Efron. Ah, jakie z niego ciasteczko. - Westchnęła z rozmarzeniem. 
Nagle Delly zamknęła gwałtownie laptopa i zabrała go blondynce. Postawiła go na biurko Rossa, na którym walało się mnóstwo papierów. Nagle jeden z nich przykuł jej uwagę. Wyciągnęła go i zaczęła go analizować. Emma również wstała. Usiadła na krześle ze skrzyżowanymi przy ciele nogami.
- Co tam masz? - zapytała, podskakując w miejscu z podekscytowania.
- Chyba zaczynam się domyślać, dlaczego Ross tak znika na całe dnie. - stwierdziła zamyślona. Pokazała jej kartkę, którą trzymała. Oczom Emmy ukazał się dokument podpisany przez Rossa. Coś na wzór pisemnej zgody na...
- Podjęcie kursu pilotażu samolotu?! - krzyknęła zaskoczona. Rydel również była w szoku. - Coś tam, coś tam... bla bla bla... O! Pierwszy kurs pilotażu jest częścią szkolenia lotniczego do licencji pilota samolotowego turystycznego. 
- Wow - wydukała Rydel. 
- Myślisz, że to...
- Jestem tego pewna na sto procent. Znaczy myślę, że przez to nie ma go tak często w domu, ale nie wiem, czy to aby jest ta niespodzianka...
- Jeżeli jeździ na ten kurs, to musi być to związane z niespodzianką. Tłumaczył mi, że właśnie znika, bo ją szykuje.
- Kurczaki. Ale ci zazdroszczę no! - jęknęła, przejmując znów papier w swoje ręce. Lustrowała wydrukowane słowa raz po razie. 
Drzwi do pokoju się nagle otworzyły. Do pokoju wpadła Magda. Dziewczyny zastygły w bezruchu, widząc tak zdenerwowaną i wystraszoną jednocześnie brunetkę. Delly odłożyła dokument na biurko i podeszła do niej. 
- Musicie mi pomóc - Zaczęła rozpaczliwie. - Za trzy godziny mamy samolot na Lombok, a ja jestem z ciemnej dupie. Nie mam nic spakowane, nagle gdzieś zapodziała mi się ta podróżna kosmetyczka i Riker na dodatek nie chce współpracować. Zachowuje taki spokój i wykonuje wszystko strasznie powoli, a przecież nie możemy spóźnić się na nasz lot.
- Spokojnie, spokojnie, spokojnie. - powtarzała Rydel, trzymając brunetkę za ramiona. Lekko nią potrząsała. - Chodź, pomożemy ci. A ty idź do kuchni, wypij kubek herbaty malinowej i będzie dobrze. - Poradziła blondynka. Wypchnęła obydwie dziewczyny z pokoju i w podskokach wpadła do Rikera. Tam był istny harmider. Walizki leżały na ziemi w pół zapakowane, kilka były prawie zapięte, na łóżku porozrzucane ubrania zarówno Rikera, jak i Magdy, a na biurku porozwalane kosmetyki toaletowe. 
- Jeeeeny - sapnęła przeciągle. 
Jej brat nagle wyszedł z łazienki w samym ręczniku. Kropelki wody spływały z jego włosów na kark, a potem dalej na plecy. Widząc swoją siostrę, poprawił materiał na biodrach i oparł się o blat biurka. 
- Przyszłaś nam pomóc? - zapytał blondyn, pobłażliwe zerkając w stronę drzwi, zza których słychać było podniesiony ton Magdy. Musiała dyskutować z Emmą.
- Jak widać. - odpowiedziała uśmiechnięta. Zaczęła zbierać ubrania, które Polka miała już przygotowane do spakowania. Wkładała je po kolei do walizek tak, aby każda z nich się zapięła. Riker w tym czasie opuścił znowu pokój i gdzieś poszedł. Ona natomiast zebrała wszystkie kosmetyki i położyła w jednym miejscu na łóżku. Chciała już wyjść z pokoju i pożyczyć Magdzie swoją kosmetyczkę podróżną, ale drogę zagrodził jej Ellington, który właśnie ową kosmetyczkę trzymał w ręku. Podał jej i zabrał się za zbieranie i pakowanie ubrań Rikera. 
- Kiedy my będziemy gdzieś wyjeżdżać na wakacje, to ta dwójka będzie nas pakować. - powiedział nie mniej poważnie. Rydel spojrzała na niego i kiwnęła głową, unosząc wysoko brwi, co znaczyło jednoznaczne "Oj tak. Nie ma innej opcji".
-  A tak w ogóle... - zaczął dość niepewnie. Dziewczyna obserwowała każdy jego ruch. - Co u ciebie? Jak ci idzie z przygotowaniami i tak dalej? - Nie trzymał z nią kontaktu wzrokowego. Siedział na ziemi i składał kolejne ubrania do walizki. 
- Dzięki pomocy chłopaków i rodziców wszystko idzie, jak należy, także nie narzekam. Jest tylko jeszcze jedna kwestia do ustalenia, a mianowicie tort weselny. Poza tym wszystko jest już załatwione i mniej więcej przygotowane. 
- Nie wierzę, że został miesiąc. Tylko miesiąc.... - Zamyślił się Ellington.
Cały czas próbował połączyć te wątki. Rydel tak samo. To wszystko działo się tak szybko. Wydawałoby się, że jeszcze tak niedawno się poznali w studio The Rage na jednej z prób. 
Jeszcze tak niedawno postanowili razem grać w zespole. A teraz? 
Są razem. 
Są szczęśliwi i niebawem będą małżeństwem...
- Jeśli wszystko oczywiście pójdzie zgodnie z planem. - Dodała Rydel. - Dobra, skończyłam ją pakować. A jak ty z Rikerem? - Spojrzała na ledwo co zamykającą się walizkę brata. - Kurde, mój braciszek sporo zabiera ze sobą. - Wywróciła oczami i usiadła na walizce, aby Ellington mógł ją do końca zapiąć.
- No i gotowe. - rzucił i energicznie poderwał się na nogi. - Przy tym naprawdę można się spocić. - jęknął, pocierając czoło i poprawiając grzywkę bardziej do tyłu.
- Ja aż tak, to nie. - Zaśmiała się, dalej siedząc na walizce. Brunet podał jej rękę i pociągnął do góry. Stanęła zaraz przed nim. Objął ją szybko w pasie i popchnął na ścianę za nią. Przyległ i zwycięsko się uśmiechnął. 
Pogładził ją delikatnie po policzku i nagle ją pocałował. Najpierw czule, a potem coraz namiętniej. Rydel zarzuciła swoje ramiona za jego kark i wsunęła palce we włosy, przyciągając bliżej siebie. 
Po kręgosłupie przeszło jej przyjemne ciepło. Dłoń Ellingtona nagle podciągnęła tył jej koszulki i wsunęła się na jej plecy. Zataczał koła, a oddech Rydel przyspieszył. Serce zabiło jej trzy razy szybciej. Przyłożyła jedną rękę do piersi chłopaka i nawet przez materiał koszulki poczuła, jak bardzo jest rozgrzany. Zachichotała pod nosem, gdy ten cały czas ją całował. Nie zamierzał przestać, ani na sekundę. 
Niestety musiał.
- Hej, widzieliście Emmę.... Ouuu przepraszam, przepraszam, nie wiedziałam. - Zamieszał się Ross, który akurat wpadł do pokoju, niczym wicher. Gdy zobaczył swoją siostrę całującą się z jego kumplem, najpierw zdziwił się i zawstydził swoim nagłym wtargnięciem, ale po chwili na jego twarzy pojawił się dufny i podejrzany uśmieszek. 
- Jest z Magdą na dole. - odpowiedziała Rydel. Ellington trzymał już ręce na jej talii. Wpatrywał się wciąż w jej usta i każdy ich ruch, gdy wypowiadała słowa. Próbował się opanować, aby nie rzucić się na nią w obecności jej młodszego brata. Byłoby to niezbyt taktowne.
- Ooo dzięki i jeszcze raz przepraszam. - powtórzył i wyleciał z pokoju tak szybko, jak do niego wleciał.
- To na czym my to... - zaczęła cicho Rydel, idąc palcami od pępka chłopaka do jego obojczyków. Zagryzła instynktownie wargę. To samo zrobił Ell. 
Chwycił ją nagle pod pośladki i opierając ją o ścianę, założył jej nogi na swoje biodra. Potrzymał ją za tyłek i znów złączył ich usta w pocałunku. Delikatnie zniżał się na jej szyję, obojczyki i dekolt. Naciągał jej koszulkę tak, że zobaczył kawałek biustonosza, który miała na sobie. Wciągnął szybko powietrze, widząc jej bieliznę. 
- Jeszcze tylko miesiąc kotku i ustami dotknę każdy centymetr twojego boskiego ciała. - mruknął jej a ucho. 
- Nie mogę się doczekać. - powiedziała, a właściwie jakby jęknęła. Ujęła twarz Ellingtona w dłonie i pocałowała jego górną wargę. 


~*~
Witajcie, witajcie!! :D
Hmm.. tak się zastanawiam, czy jest potrzeba, aby pisać jakąś konkretną notkę pod tym rozdziałem... AAAA! Tak! Oczywiście, że jest! "Kolo co wyżej sra, niż dupę ma" pokazał klasę, co nie? Albo mi się wydaje, albo słyszę krzyki zadowolenia większości czytelników? XD Tak, nie ma za co. Myślę, że Gavin już zniknie na zawsze...chociaż, ze mną nigdy nic nie wiadomo, prawda?
Ten rozdział to piękny miks, kończący się wątkiem o Rydellington <3 Ponownie "Nie ma za co" HAHA
To chyba tyle ode mnie tym razem. 
Życzę wspaniałego i słonecznego (jak na lato przystało) dnia :D
Trzymajcie się i do napisania.
Buziaczki :**
~Wasza Julia