niedziela, 22 listopada 2015

Ojejku... Znowu to samo ;(

Znowu to samo. Mija już któryś z kolei weekend, a rozdziału jak nie było, tak nie ma. Mam teraz na głowie mnóstwo spraw, w tym szkołę, która po prostu rozwala moją psychikę. A niech cię licho bierze Liceum. Niby miało być tak dobrze w słynnym High School, a tu lipa.
Do tego oczywiście dochodzi jeszcze kwestia kolegi, który troszeczkę namieszał i naruszył mój codzienny spokój... O ile tak to mogę nazwać.
Nie wiem, kiedy będzie nowy rozdział. W przyszłym tygodniu w szkole piszą próbne matury i mam tylko 4 lekcje (tzw. Bloki tematyczne) no i mam nadzieję, że uda mi się coś wtedy napisać i dodać w ostatni weekend listopada.
Jezu, to już zaraz koniec tego miesiąca. Potem tylko grudzień - kolejna rocznica bloga, Święta Bożego Narodzenia i Nowy Rok. Ten czas jednak szybko leci. Mam nadzieję, że nim się obejrzę, będzie już lato i moje kochane wakacje <3
Naprawdę Was przepraszam za ciągły brak Rozdziału 88. Jest mi z tego powodu naprawdę przykro, bo chcę usiąść i go napisać, ale nie mam na to czasu.
Wybaczcie mi to ;)
Trzymajcie się kochani!
Do napisania
Buziaczki xoxoxo
~Wasza Julia <3

niedziela, 1 listopada 2015

Rozdział 87

18+
Dwa dni później
- Na pewno macie wszystko spakowane?! - krzyknęła Stormie z salonu, gdzie zapakowywała swoją torbę podręczną. Spojrzała na zegarek, który wskazywał dokładnie wpół do szóstą wieczorem. Bus, który zawoził ich na lotnisko, stał już przed domem od dobrych piętnastu minut. 
- My już wszystko mamy! - odezwał się Rocky, schodząc z dwiema walizkami. Za nim szedł Riker z kolejnymi trzema torbami. - Jezus, jakie to ciężkie. - sapnął brunet, stawiając swój bagaż na podłogę.
- Teraz wyobraź sobie ile walizek będą miały dziewczyny. - Zaśmiał się Riker, przecierając czoło. - Idę do mojej laski po jej toboły. - jęknął i wbiegł na górę po schodach.
- Mamo!... Mamo! - wydarła się Rydel, gdzieś z pietra wyżej. - Widziałaś moją szczęśliwą bransoletkę? Tą, którą dostałam od cioci Pelly?! 
- Szukałaś w łazience? - Kobieta podeszła do schodów, by nie musieć podnosić głosu.
- Tak! Nigdzie go nie ma! - Blondynka wyjrzała zza drzwi i spojrzała na mamę załzawionymi oczami. - Zawsze miałam ją przy sobie i akurat teraz, kiedy jadę w trasę, gdzieś się zapodziała. Powiedz mamo, że gdzieś ją widziałaś.
- Przykro mi Delly, ale nie. - odpowiedziała smutna i podeszła do córki, po czym mocno ją przytuliła. - To tylko bransoletka, kochanie.
- Ale mamo, ja ją miałam na każdym koncercie, wywiadzie, po prostu codziennie. Jest moją szczęśliwą bransoletką i potrzebuje jej na naszej pierwszej światowej trasie! - krzyknęła załamana. 
- Skarbie, po pierwsze nie potrzebujesz jakieś tam srebrnej bransoletki, aby świetnie wystąpić na scenie. Jesteś niesamowita bez tej błyskotki. Po drugie napisz może do Ellingtona. Spałaś ostatnio u niego i może jest gdzieś u niego w domu. - Posłała jej szeroki uśmiech i założyła jej kosmyk włosów za ucho.
- Właśnie! Ellington! - pisnęła zadowolona. - Dzięki mamo! - Pocałowała kobietę w policzek i pobiegła do siebie. 
- Tylko szybko to załatw. Już musimy jechać! - Odwróciła się w stronę schodów, gdy nagle z drzwi obok niej, wyszła Emma, która taszczyła dwie ogromne walizki. - Poczekaj, pomogę ci. - powiedziała kobieta i pociągnęła jedną z nich w swoją stronę. Blondynka podziękowała jej za to szerokim uśmiechem. 
- To już chyba wszystko. - powiedziała dziewczyna, przecierając czoło. - Widziała pani Rossa? - spytała i przygryzła policzek od wewnątrz.
- Przecież powinien być u siebie...znaczy u was w pokoju. - Zaniepokoiła się kobieta. Spojrzała na zegarek na swojej ręce. - Mamy mało czasu. Powinniśmy już pakować się do busa i jechać na lotnisko. Kiedy widziałaś go po raz ostatni? 
- Jakieś piętnaście minut temu powiedział mi, że musi coś załatwić. Myślałam, że chodzi o coś z rodzeństwem, ale pytałam się chłopaków i oni też nie wiedzą, gdzie on jest. - westchnęła dziewczyna. Blondyn wybiegł z pokoju w tamtym momencie jak poparzony. Zostawił swoją walizkę w połowie pakowania i po prostu się rozpłynął. 
- To niedobrze... - szepnęła kobieta. - Wiesz może, czy wziął ze sobą komórkę?
Emma zmarszczyła brwi i szybko zerknęła do pokoju. Musiała zapalić główne światło, by cokolwiek zobaczyć. Przeanalizowała wszystkie meble w pokoju i nigdzie nie znalazła telefonu swojego chłopaka. Sięgnęła za to po swój do kieszeni i wystukała numer do blondyna. Odebrał dopiero po trzech sygnałach, co od razu poważnie zaniepokoiło nastolatkę.
- Gdzie ty się podziewasz, Ross?! - wydarła się na niego.
- Musiałem coś załatwić. Przepraszam...
- Niby co?! - krzyknęła poirytowana.
- Na razie nie mogę ci powiedzieć. Wybacz.
- Super. - fuknęła. - Masz być w domu za minutę.
- Em... - Nie pozwoliła mu dokończyć i szybko się rozłączyła.
- I co? Gdzie on się podziewa? - Stormie dotknęła ramienia nastolatki. Dziewczyna wypuściła głośno powietrze, ale po chwili uśmiechnęła się szeroko, próbując ukryć swoje poirytowanie zachowaniem Rossa.
- Już...już jedzie. - Odchrząknęła i chwyciła rączkę od swojej walizki, którą zniosła bez problemu po schodach. Wchodzący przez drzwi wejściowe Rocky od razu spojrzał na nią i bagaż, który trzymała w ręku. Bez zastanowienia przejął go od niej i zaniósł do samochodu, po czym wrócił się po drugi. W tym samym momencie przed garaż podjechało czarne BMW Rossa. Nastolatek wyskoczył z niego, niechcący wpadając na starszego brata. Mruknął tylko "Sorry" i pobiegł do domu.
- Już jestem! - krzyknął. Emma zmierzyła go groźnym spojrzeniem od góry do dołu. Wykrzywiła usta w grymasie. - Ej, kochanie... - szepnął, podchodząc do niej. - Przepraszam. - Dotknął jej policzka i ręką zjechał na szyję, a potem na ramię.
- Idź się spakuj. Czekamy tylko na ciebie. - bąknęła i wyminęła go. Wzięła do ręki torbę podręczną i wyszła z domu. Przed busem stali już Rocky, Riker, Ryland i obejmujące się Rydellington. Magda grzebała w bagażniku w poszukiwaniu swojej książki, którą spakowała nie do tej torby co chciała. Wszyscy ubrani byli w luźne ubrania typu dresy, bluzy i praktycznie każdy miał na nogach Converse'y. Czekała ich długa podróż do Polski na ich pierwszy koncert z LOUDERtour.
- Mogę was o coś poprosić? - odezwał się nagle Rocky, drapiąc się po karku. Zgromadzeni przenieśli na niego wzrok. - Dostałem sms'a od Alex, gdzie napisała, że zaraz tu przyjedzie, by się ze mną pożegnać...
- I co w związku z tym? - Zaśmiał się Ryland. 
- Możecie nie zrobić mi siary przy niej? Błagam. - jęknął, spoglądając na każdego po kolei. 
- Czy my kiedykolwiek zrobiliśmy ci przy niej siarę? - Wtrącił się Ross, który właśnie wychodził z domu ze swoimi dwiema walizkami.
- To jest pytanie retoryczne? - Zachichotał nerwowo brunet i posłał bratu tak jakby zmęczone spojrzenie. Młodszy tylko zmarszczył noc i wrzucił swoje walizki do bagażnika, po czym oparł się o drzwi auta. Emma, która stała przy swojej przyjaciółce, nagle zamarła. W oddali zobaczyła znajomy samochód. Na jej twarzy malowała się panika, ale w głębi skakała z radości, jak mała dziewczynka. Poczuła na sobie czyiś wzrok. Obróciła się i zobaczyła Rossa, który stał w założonymi rękoma i posyłał jej zaciekawione spojrzenie. Po chwili utraciła z nim kontakt wzrokowy, a na podjazd, zaraz przed BMW stanął srebrny Volkswagen Tiguan, który należał do nikogo innego, jak to wysokiego Anglika z ciemnymi, jak węgiel oczami i słodkim zadartym nosem. Wspomniany chłopak wysiadł z pojazdu i rozłożył ręce.
- Nie chciałaś się ze mną pożegnać, mała jędzo?! - krzyknął z uśmiechem na twarzy. Gdy tylko to zrobił drzwi po drugiej stronie się otworzyły i wysiadła z nich dość wysoka dziewczyna o rudych włosach. Podeszła do Gavina i pocałowała go w policzek. Emma przełknęła ślinę i delikatnie przytuliła się do chłopaka. Szybko jednak odsunęła się od niego.
- Kto to? - Wskazała na jego towarzyszkę.
- A, no tak. - Podrapał się po głowie. - Emma to moja dziewczyna Lydia, Lydia to moja przyjaciółka Emma. - Posłał obu swój piękny uśmiech.
- Twoja dziewczyna? - Zdziwiła się blondynka i otworzyła szeroko oczy. Wtem poczuła, jak ktoś obejmuje ją w talii i poczuła dość mocny zapach perfum Hugo Boss'a Bottled Sport, których w domu Lynchów używał tylko Ross. Wzięła głęboki wdech i zagryzła dolną wargę.
- Tak, moja dziewczyna. - odpowiedział uśmiechnięty Gavin. - Cześć Ross. - Zwrócił się do blondyna i wyciągnął ku niemu otwartą dłoń. Ku zdziwieniu siedemnastolatki blondyn uścisnął ją z widocznym entuzjazmem na twarzy. 
- Co tam? - zapytał osiemnastolatek, co jeszcze bardziej wyprowadziło dziewczynę z równowagi. Jeszcze tak niedawno Ross był w stanie gołymi rękoma zabić Gavina, a teraz jakby nigdy nic wita się z nim przyjaźnie.
- To raczej ja powinienem spytać się ciebie. Jedziecie w trasę. Zdenerwowany? - Zaśmiał się.
- No coś ty. - Szturchnął go w ramię. - Pierwszy raz od ponad dwóch tygodni wyśpię się. Ile się leci do Polski? - Pytanie skierował do swojej dziewczyny, która toczyła walkę spojrzeń z Lydią. - Emi? - Poruszył nią.
- Co? - fuknęła. - Znaczy... Co się stało? - poprawiła się i zmieniła ton na łagodniejszy.
- Ile będziemy lecieć do Warszawy? - powtórzył.
- Koło dziewiętnastu godzin. - odpowiedziała beznamiętnie.
- Dzieciaki! Jedziemy! - Mark wydarł się prawie na całe osiedle. Emma z Rossem odwrócili się w jego stronę, ale ich uwagę przykuł Rocky, który całował się z Alex. Brunet opierał się o drzwi busa, a dziewczyna znajdowała się między jego nogami. Nie zwrócili uwagi na rozkaz, co wywołało falę śmiechu. 
- Dobra, zbieramy się. - rzekł Ross i przybił sztamę z Gavinem. - Nara. - dorzucił w połowie drogi do pojazdu. 
- Pisz do mnie czasami. Wyślę ci sms'em mojego maila, abyś nie musiała płacić kolosalnych cen za połączenia telefoniczne ze mną. - Gavin chwycił Emmę za przedramię. - Okay?
- Okay? - Uśmiechnęła się do niego i pobiegła do reszty. Przed wejściem do środka, zerknęła jeszcze w stronę przyjaciela, który stał już sam przed domem. Pomachała mu ręką, a on odwzajemnił ten gest, po czym wyciągnął komórkę i coś na niej wystukał. Dziewczyna otrzymała po chwili wiadomość:
Gavin: Pamiętaj o zabezpieczeniu! 
Wywróciła oczami i odpisała mu: "Gavinie Walsh. Jesteś idiotą!"

- Święty Panie! Nareszcie! Ziemia! Cudowna Ziemia! - wydarł się Ellington całując asfalt pasa startowego na lotnisku Chopin'a w Warszawie. Swoim zachowaniem przykuł uwagę pasażerów wysiadających z samolotu. Rydel uderzyła go, dając mu znać, aby się uspokoił. Brunet z powrotem stanął na nogi i objął jedną ręką swoją narzeczoną, a drugą Emmę. - To co dziewczynki. Jest dopiero druga po południu, więc mamy jeszcze mnóstwo czasu, aby przygotować się na dzisiejszą imprezkę. - powiedział zadowolony i obrócił się do reszty. 
- Co? Jaka impreza? - Zdziwił się Ross i ruszył w kierunku wejścia do budynku lotniska. 
- Sebastian urządza dzisiaj swoje urodziny i wysłał mi maila, że wszyscy mamy przyjść. Tak właściwie to dlatego jesteśmy w Polsce tak wcześnie. - odpowiedział Riker, chwytając Magdę za rękę. 
- Dlaczego nic mi o tym nie wiadomo? - oburzył się i założył ręce na klatce piersiowej. Idąca koło niego Emma, objęła go tylko w pasie i wychyliła się do Rydel, która cicho się śmiała.
- Byłeś tak zapracowany, że nie miałem kiedy ci tego przekazać. - tłumaczył się, na co Ross tylko wywrócił oczami i mruczał coś pod nosem, wytykając przy tym język. 
- Jesteś słodki. - szepnęła mu na ucho Emma i pocałowała go w policzek. Wyraźnie poprawiła mu tym humor.
Po wejściu do środka czekali przy taśmie na swoje bagaże, po czym zapakowali się do autokaru, który zawiózł ich prosto do hotelu. Stormie z Markiem rozdali karty do pokoi, które rozdzielili sprawiedliwie. Każdy był ze swoją drugą połówką, oprócz Rocky'ego i Rylanda, którzy dzielili razem pokój, a niekoniecznie łóżko. Zdążyli tylko wejść do pokoju i wziąć prysznic, bo musieli stawić się na obiedzie o wpół do czwartej. 
- Ale tu przepięknie pachnie! - Ekscytował się Ellington, siadając do wielkiego stołu w  jadalni zaraz koło Delly. Nim się obejrzeli przyniesiono im przystawki, dania główne, a na końcu deser. Chłopacy wyglądali na obżartych do granic możliwości. Posiedzieli jeszcze chwilę przy stole, a potem wstali, wymigując się tekstem, że trzeba przygotować się na imprezkę. Dziewczyny porozmawiały jeszcze chwilę między sobą i ustaliły plan działania na wieczór. W co się ubierają i w jaki makijaż się "uzbrajają". Umówiły się, że o siódmej spotykają się w recepcji i pierwsza, która tam przyjdzie zamawia transport. 
Magda wpadła do pokoju niczym wicher i dopadła swoją walizkę. Z impetem rozpięła zamek i zaczęła w niej grzebać. Wychodzący z łazienki Riker, oparł się o ścianę i głośno się śmiał. Nastolatka odwróciła się do niego i aż wstrzymała powietrze z wrażenia. Blondyn stał w samych ciemno-niebieskich bokserkach z American Eagle, a jego włosy były mokre od wody. 
- Wygląda, jak grecki bóg. - szepnęła nieświadoma tego, co właśnie powiedziała. Basista zagryzł wargę, wciągając powietrze nosem.
- Dziękuję. - odpowiedział, poprawiając swoją mokrą grzywkę.
- Czekaj. Powiedziałam to na głos? - pisnęła przerażona.
- Tak jakby. - Zachichotał. - Ale mnie to nie przeszkadza. To naprawdę miłe, że tak uważasz. - Podszedł do niej, przez co ona wstała z kolan i stanęła przed nim. Nachylił się i pocałował ją w czoło. - Już wiesz, w co się wciśniesz? - zapytał, zakładając jej kosmyk włosów za ucho.
- Może małą czarną? - mruknęła, zmysłowo przejeżdżając palcami po mięśniach na brzuchu chłopaka. Słyszała, jak głośno przełyka ślinę. 
- Jeszcze jakiś czas temu, błagałbym, żebyś ją ubrała, ale teraz nie. Proszę, nie rób mi tego. - jęknął, patrząc na niego oczami szczeniaczka.
- Dlaczego? - szepnęła, całując go po szyi i schodząc na jego obojczyki. Jego klatka piersiowa zaczęła szybciej się unosić. 
- Ponieważ... - zaciął się na chwilę i oblizał swoje wargi. - Wiesz dobrze, jak działa na facetów krótka sukienka na ciele dziewczyny, którą na dodatek bardzo kochają. Nieuchronnie prowadzi to do łóżka i wtedy PUF... A ja nie mogę. Znaczy my nie możemy...
- Wiem, wiem. Tak się tylko z tobą droczę, skarbie. - Uśmiechnęła się i nachyliła do walizki, po czym wyciągnęła z niej jeansy i kolorowy top. Wyminęła go i w podskokach poszła do łazienki. Po ubraniu się wykonała ku swojemu zdziwieniu idealnie równe kreski eyelinerem i podkreśliła swoje usta czerwoną szminką. 
- Wyglądasz prze-przepięknie. - rzekł Riker. Stał w drzwiach od łazienki i wpatrywał się w swoją narzeczoną rozmarzonym spojrzeniem. Był dumny z tego, że to właśnie taka dziewczyna, jak Magda zajęła miejsce w jego sercu. Nastolatka podeszła do niego, stanęła na palcach i musnęła usta chłopaka.
- Idziemy? - zapytała, puszczając mu oko.
- Oczywiście. - odparł zadowolony i chwycił dziewczynę za rękę.

Rodzinka Lynchów dojechali na miejsce imprezy po niecałych dwudziestu minutach. Sebastian urządzał urodziny u siebie w domu, co według niego było lepsze, niż na przykład w jednej z knajp. Atmosfera jaka panowała, była taka sama jak w klubie. Pełno świecących lamp, barman, który zajmował się drinkami i ogólnym alkoholem, mnóstwo przekąsek oraz tańczących ludzi na około. Nie brakowało także głośnej muzyki. Sebastian wywijał na parkiecie z jakąś dziewczyną, która wydała się Emmie znajoma, ale jakoś nie drążyła tego tematu. Siedemnastolatka wręczyła prezent bratu w imieniu swoim i paczki z USA. Nim się obejrzała wszyscy znaleźli dla siebie zajęcie. Rocky i Ryland majstrowali z muzyką, Riker, Magda, Ellington i Rydel świetnie bawili się na parkiecie, a Ross gdzieś zapodział się w tłumie. Usiadła przy stoliczku i wpatrywała się we wszystko dookoła. Wsłuchiwała się w krzyki Polaków. Już dawno ich nie słyszała. Była skazana tylko na język angielski. Zdała sobie sprawę, że stęskniła się zarówno za swoim bratem, jak i za całą Warszawą. 
- Emma! - nagle ktoś krzyknął. Gwałtownie się odwróciła i nie wierzyła własnym oczom, kogo widzi. 
-  Damian! Jak super cię widzieć! - Uśmiechnęła się szeroko i rzuciła się chłopakowi na szyję. Bardzo się ucieszyła, że go spotkała. Nie widziała się z nim od momentu, gdy wyjechała do Stanów. W sumie nie pisała z nim ani razu, co wydało się naprawdę dziwne, ponieważ znali się już ponad pięć lat.
- Co tam słychać w wielkim świecie? - zapytał, nie puszczając ani na chwilę dziewczyny. 
- Ah, normalnie ci powiem. - Zaśmiała się.
- Normalnie? - Zdziwił się. - Od kiedy to umawianie się z aktorem jest czymś normalnym? 
- Skąd to wiesz? - Wykrzywiła usta w grymasie. 
- Cała szkoła o tym gada. Naprawdę. Wszyscy są tym tak podnieceni, że ja pierdole. - Na słowa chłopaka wywróciła oczami i spojrzała się w bok, gdzie nagle przeleciała jej w tłumie blond głowa. Zobaczyła Rossa przy barmanie. Przejmował od niego dwie szklanki i zaczął iść w ich stronę.
- Hej. - przywitał się od razu i podał napój swojej dziewczynie.
- Cześć. Damian jestem. - odparł Polak i wyciągnął ku chłopakowi dłoń.
- A ja Ross! - Nachylił się do niego, aby odpowiedzieć. Ryland nieco podgłośnił muzykę i nie można już było normalnie rozmawiać. 
- Miło mi cię poznać, Ross! 
Emma zachichotała pod nosem i wzięła dość spory łyk procentowego napoju. Od razu poczuła, że temperatura jej ciała się podniosła. Porozmawiali jeszcze chwilę we trójkę, ale potem Emma posłała Damianowi szeroki uśmiech i porwała swojego chłopaka na parkiet, gdzie oboje dokończyli swoje drinki. Jednak na jednym się nie skończyło. Po czterech zgubili już rachubę. Tańczyli praktycznie cały czas, a do nich dołączyła się reszta Lynchów oraz Sebastian. Dopiero koło pierwszej w nocy nieco wstawieni pożegnali się z resztą i solenizantem, po czym opuścili dom we dwójkę. Szli tak ulicami Warszawy w kierunku hotelu. Chłopak obejmował ją ramieniem, ale jego nogi odmawiały mu posłuszeństwa i nie prowadziły go idealnie prosto. Nastolatka też nie trzymała szczególnej równowagi. 
- Ross... - szepnęła półprzytomnie.
- Tak, skarbeczku ty mój. - wybełkotał, spoglądając na nią.
- Jak wrócimy do pokoju to, czy... - Zacięła się na chwilę i zatrzymała. Blondyn zrobił to samo. Przyłożyła dłoń do jego policzka, a potem wspięła się na palcach i pocałowała go w usta. 
- Tak mała. Jak wrócimy do hotelu, zrobimy to. - stęknął między pocałunkami. Czuł, że już jego podniecenie wzrasta. Pociągnął dziewczynę i ruszyli z powrotem w drogę. Na miejsce dotarli bez większych przeszkód. Odebrali kartę z recepcji i windą wjechali na piąte piętro, gdzie znajdował się ich pokój. Gdy tylko Ross zamknął za sobą drzwi, został do nich przyszpilony przez siedemnastolatkę. Wpiła się w jego usta i trzęsącymi się rękoma zaczęła rozpinać jego koszulę. Szybko się jej pozbyła. Blondyn ściągnął z siebie spodnie i chwycił dziewczynę w pasie. Oparł ją o ścianę, zdejmując z niej wcześniej spodnie i bluzkę na ramiączkach. Zarówno on jak i ona zostali tylko w bieliźnie. 
- Je-jezu. - wyjąkał blondy, gdy lustrował ciało dziewczyny. - Jesteś ta-aka pie-ękna.
- Przestań. - Zaśmiała się i zarzuciła mu ręce za szyję. On zaczął ją nachalnie całować i nie wiadomo kiedy znaleźli się na łóżku. W mgnieniu oka ściągnęli z siebie bieliznę i znów złączyli swoje usta. Alkohol przejął całkowitą kontrolę nad nimi i nad ich czynnościami. Emma głośno jęknęła, gdy Ross gwałtownie w nią wszedł i zaczął się w niej poruszać. 
- Jak...ja... wyt-trzymałem mie-esiąc bez kochania się z tobą? - Zaśmiał się, opierając się nad nią. Wbił w nią swój wzrok i delikatnie masował jej ramiona. 
- To był miesiąc? - Zapytała zdziwiona, ale wciąż uśmiechnięta.
- To był cud, a nie miesiąc. - Zachichotał jak mała dziewczynka i przerzucił dziewczynę tak, że teraz znajdowała się nad nim. Dalej znajdował się w niej, co wywoływało  u niego przyjemne dreszcze. 
- Kocham cię Ross. Bardzo cie kocham. Najbardziej na tym cholernym świecie kocham tylko i wyłącznie ciebie. - Wyszeptała mu do ucha, a on objął ją mocno rekoma.
- A ja kocham najbardziej ciebie. - Dziewczyna nachyliła się i wtuliła się w niego. Znów poczuła, jak zaczął poruszać biodrami. Głośno zajeczała, co spowodowało uśmiech na jego twarzy. Oboje doszli kilkukrotnie i ułożyli się wtuleni w siebie. Nagle do Rossa przyszedł SMS. O niechcecia sięgnął po komórkę do spodni które leżały na podłodze przy łóżku. Na wyświetlaczu widniała wiadomość od Rikera.
"Wiemy co robiliście. Cały hotel wie. Jesteście porąbani ;p"
Blondyn zaśmiał się głośno i znów położył się koło Emmy. Nie miał siły, aby odpisać cokolwiek bratu. Zasnął wtulony w swoją dziewczynę
~*~
Hej! Hi! Helloł! Jak tam?! Co tam?! HAHA XD 
Na.początek chce Was przeprosić, że nie było rozdziału tydzień temu. Byłam tak zabiegana i do tego spotkałam się w końcu z moim przyjacielem z gimnazjum i nie miałam kompletnie głowy do bloga. Aczkolwiek udało mi się  napisać dzisiaj. Z czego jestem w sumie dumna, bo obawiałam się, że nic nie wyjdzie z tego... A tu proszę :D 
W ogóle kochani! Czy Wy zdajecie sobie sprawę z tego, że jeszcze dwa miesiące i będziemy mieli rok 2016?! Dżizas. Jak ten czas szybko leci...
Propo czasu. Jeszcze miesiąc i 16 dni do kolejnej rocznicy tego opowiadania. Będą to już dwa latka... Kumacie moje skarby?! DWA LATA! Nie wiem, czy jest na blogspotcie opowiadanie prowadzone tak długo, jak to moje ;) Już czuję te moje głębsze przemyślenia w poście 16 grudnia Haha xD 
Wracając do rozdziału... Co ja tu mogę w sumie jeszcze powiedzieć (a tak właściwie to napisać)? Chyba już nic... Mogę się Was ostatecznie zapytać.
Podoba Wam się ten bardzo dziwny Rozdział 87? Swoją drogą jeszcze tylko 14 i Epilog </3  a ja dalej nie mam pojęcia jak skończyć to ff. Macie jakieś propozycje? Z chęcią je poznam.
Właśnie! Propo tego. 
W menu macie link do mojego aska. Także wbijajcie śmiało i zadawajcie pytania. Na wszystkie z przyjemnością odpowiem.
No, to chyba tyle w tej notce. Jeju, długą nawet wyszła :D
Trzymajcie się kochani i do napisania! <33
Buziaczki xoxoxo 
~Wasza Julia