sobota, 27 września 2014

Rozdział 54

Pierwszy z całego grona obudził się Riker. Podniósł się do pozycji siedzącej i przeczesał sobie ręką włosy. Ociężale wstał z łóżka i bardzo wolnym, ślimaczym krokiem udał się do łazienki na korytarzu. Wyszedł ze swojego pokoju i dostał szoku. Istnego szoku. W domu panowała całkowita cisza. Znaczy prawie całkowita. Co chwilę było słychać chrapanie Rossa, ale to tam szczegół. Na palcach poszedł do łazienki i stanął przed lustrem. 
- Oh fuck, Riker! - powiedział do siebie. - Twoja dziewczyna jest daleko od Ciebie i liczy na to, że dasz sobie radę sam, a Ty co kurna?! Zarastasz niczym żywopłot. I do tego ten smród. - uderzył się w policzek i szybko wskoczył pod zimny prysznic. Włosy pięknie umył i wysuszył, a potem zabrał się za swój zarost. - Co, jak co, ale nie chce być zarośnięty jak Ell. - mruknął znów do siebie. - Kurna, głupieję. Gadam sam do siebie...
- Tak, zdecydowanie głupiejesz, braciszku. - potwierdziła śmiejąca się Rydel, która właśnie stała oparta o framugę drzwi. - Muszę ściągnąć tutaj jakoś Magdę, bo jak tak dalej pójdzie, zwariujesz już do końca. - rzekła zmartwiona i przytuliła brata. 
- Jej obecność jest dla mnie jak lekarstwo. - uśmiechnął się w duchu blondyn. - Dobrze chociaż tyle, że Tobie i Rossowi się układa w życiu miłosnym. - Rydel na te słowa nerwowo poprawiła sobie kucyka. - Coś nie tak między Tobą, a Ellem? 
- Dobrze, znaczy...prawie. Sama nie wiem. - próbowała jakoś dobrać słowa, ale nie wychodziło jej to. Z czasem sama traciła sens jej zadumań nad tą sytuacją na plaży.
- Delly, dobrze wiesz, że mi możesz powiedzieć absolutnie wszystko. 
- Wiem. Chodzi o...Kelly. - szepnęła. - Wczoraj spotkaliśmy ją na plaży. Ell nie panował nad słowami. Powiedział jej, że między nami się nic nie zmieniło, że jest po staremu...ymm, zapomnij. Nie wiem dlaczego mnie to aż tak poruszyło...Zapomnij, Riker. - mruknęła ostatnie dwa słowa i obróciła się do wyjścia. 
- Rydel. - chłopak ją pociągnął za rękę. - Między Kelly i Ellem już dawno nic nie ma. Po za tym, on kocha tylko i wyłącznie Ciebie. Widzę, jak na Ciebie patrzy, tymi maslanymi ockami. - seplenił Riker, co rozbawiło jego siostrę. 
- Może i masz racje. - zamyśliła się blondynka. - Tak na marginesie, wiesz gdzie rodzice? 
- A wiem, wiem. - zaśmiał się. - Z samego rana pojechali na świąteczne zakupy, bo przecież już pojutrze wylatujemy do Denver. - dziewczyna zrobiła wielkie oczy. - Zapomniałaś? 
- Kompletnie. Czekaj...oni pojechali beze mnie! - krzyknęła zła. - Wiesz ile prezentów muszę kupić?! Szczególnie coś niezwykłego dla mojej Beauty...
- Spokojnie. Mamy dzisiejszy i jutrzejszy dzień. Po za tym, my wszyscy musimy kupić mnóstwo prezentów. - podniósł na duchu siostrę. 
- Masz rację. Nie ma się co stresować. - rozluźniła się blond włosa i sięgnęła po swoją szczoteczkę do zębów. Wzrokiem przejechała przez osyfiony przez braci zlew do zegarka, który stał na półce. - To już po dziewiątej?! - wrzasnęła jak opętana. - Będą kolejki w sklepach jak nic i wszystko nam wykupią! Wstawać gamonie! Wstawać! - wybiegła z krzykiem z łazienki i zaczęła walić pokolei pięściami o drzwi pokoi, z których wyleźli zaspani i półprzytomni chłopacy. Na razie tylko z pokoju Rossa i Emmy nikt nie raczył wyjrzeć. Dwójka spała sobie smacznie tak, jak ich "Pan Bóg stworzył", przykryta lekkim prześcieradłem. Obudzili się w tym samym momencie, gdy Rydel zagwizdała w gwizdek i walnęła z całej siły w ich drzwi. 
- Ktoś chyba wstał lewą nogą. - mruknął Ross do poduszki, jednocześnie niechcący uderzając łokciem Emmę. - Przepraszam. - jęknął. 
- Nic się nie stało. Jak się czujesz? 
- O wiele lepiej niż wczoraj. Już aż tak mnie nie piecze. - uśmiechnął się do leżącej koło niego dziewczyny. 
- Czego się wczoraj nauczyłeś? - zmrużyła oczy, czekając na jakieś morały ze strony swojego chłopaka. Ten natomiast jeździł wzrokiem po suficie, "przeglądając" zakurzone szufladki w swoim mózgu w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie. 
- Że nie jesteś najlepsza w surfowaniu? - blondynka zaprzeczyła. - Że jestem świetnym instruktorem? - droczył się, a ona stawała się coraz bardziej zła i w końcu nie wytrzymała, co spowodowało, że solidnie przyłożyła chłopakowi po głowie. - Już wiem! - zaśmiał się. - Że zawsze, bez względu na wszystko mam się Ciebie słuchać. - Emma przewróciła rozbawiona oczami. 
- To chciałam usłyszeć na początku. - chłopak zachichotał, objął blondynkę i delikatnie pocałował w usta. 
- Mówiłem Ci już, że bardzo Cię kocham? - spytał, będąc milimetry od twarzy dziewczyny. Czuła ona jego ciepły oddech na policzku.
- Może tak z milion razy... - zachichotała, a chłopak przeniósł wzrok na jej usta, które połączył ze swoimi.
- To mówię Ci milion pierwszy raz. Bardzo Cię kocham. - rzekł, gdy oderwał się od blondynki.
- A ja Ciebie kocham bardziej. - zaśmiała się i "pipnęła" blondyna w nos.
Nagle drzwi do pokoju się otworzyły i wszedł półnagi Rocky. Miał na sobie tylko bokserki. Widząc, że jego młodszy o rok brat leży goły z dziewczyną w łóżku, zrobił się zielony. Przymykając oczy zaczął iść w stronę brata.
- Stary, sorry, że przeszkadzam Wam...stosunek.- podniósł jedną powiekę, by spojrzeć na brata. - Ale muszę pożyczyć od Ciebie piankę do golenia. Gdzie ją masz?
- Okay, po pierwsze, to nic się tutaj nie działo...a szkoda. - uśmiechnął się szarmancko. - Po drugie, kup sobie własną piankę do golenia. Po trzecie, stoi w łazience na zlewie. Moja to jest ta z żółtą naklejką na przykrywce. - przewrócił zrezygnowany oczami.
- Dzięki bro. Nie przeszkadzajcie sobie. - zaśmiał się wychodząc. Gdy tylko Rocky opuścił ich pokój, Ross wystawił ku drzwiom środkowego palca i zacisnął ze złością usta. Emma się zaśmiała, widząc jak ta sytuacja zadziałała na jej chłopaka.
- Nieładnie tak, Ross. - skarciła go spojrzeniem, a on przeniósł wzrok na nią i się uśmiechnął.
- Zasłużył sobie na to. - prychnął rozbawiony.
- Ciekawe, czy Rocky wystawił Ci środkowego palca, gdy wyszedł z pokoju.
- On jest za tępy, żeby na to wpaść... - mówiąc, starał się nie wybuchnąć śmiechem.
- On jest tępy? Ja bym powiedziała, że ktoś inny w tym pokoju jest tępy...
- Ty? - walnął i od razu tego pożałował. Emma rzuciła się na niego i zaczęła bić pięściami w jego klatkę piersiową, po przedramionach i policzkowała go.
- Nikt. Nie. Będzie. Tak. O. Mnie. Mówił! - wykrzyczała każde słowo.
- Dobra, ja, ja jestem tępy. Tępy, jak łyżeczka deserowa... - jęczał roześmiany Ross. - Nie bij mnie już, proszę! - błagał i jego prośby zostały wysłuchane, bo nagle dziewczyna usiadła na łóżku i zaczęła się wpatrywać w blondyna.
- Coś się stało? - spytał, podpierając się na łokciach.
- Nic. Jesteś idiotą. - zaśmiała się i zakryła się kołdrą, po czym poszła po swoje rzeczy i zaczęła się ubierać. Ross patrzył na jej nagie, pękne ciało i na każdy, wykonywany przez nią ruch.
- Jesteś taka piękna. - powiedział i dziewczyna od razu się do niego odwróciła.
- Wiesz, że się ślinisz, prawda?
- Co?! - krzyknął i momentalnie się wytarł. - Przepraszam.
- Nic się nie stało. - chichotała i zabrała się za ubieranie. Tak sam jak Ross.

- Rydel, tak właściwie, po co ten cały pośpiech? - spytała Emma, gdy dwudziestolatka biegała po kuchni w tą i z powrotem, a chłopacy siedzieli przy stole i zajadali się kanapkami z szynką i serem.
- Kochana, dzisiaj jedziemy na świąteczne zakupy, bo już pojutrze wyjeżdżamy do Denver. - blondynka nagle zamilkła, widząc smutny wyraz twarzy Emmy. - Oczywiście jak chcesz, możesz jechać z nami. - spojrzała na Rossa. 
- Ja jestem za! - krzyknął blondyn. - To byłyby świetne święta, spędzone z Tobą... Wigilia, Boże Narodzenie, moje osiemnaste urodzinki i,i Nowy Rok. - rozmarzył się siedemnastolatek, a reszta dwuznacznie spojrzała się na siebie. 
- Wiesz co, Ross? Nie wiem jak reszta, ale ja chciałbym trochę odpocząć i przespać wszystkie noce, a nie nasłuchiwać, jak Wasza dwójka się pieprzy, za przeproszeniem w pokoju obok. - zaśmiał się Riker i przybił piątkę Rocky'iemu. Siedemnastolatek zmierzył starszego brata niemiłym spojrzeniem. 
- Nie żeby coś, ale ja jakoś nie narzekałem, jak słyszałem krzyki Magdy, gdy ją posuwałeś...- w tym momencie oberwał plastrem szynki od dwudziestodwulatka. 
- Jeszcze słowo, a poznasz smak mojej pięści. - zagroził starszy. 
- Dobra chłopaki, jeść i jedziemy do centrum handlowego! - pogoniła braci i Ella blondynka. - Emma, to jedziesz z nami na zakupy? 
- Co? Nie. Jedźcie sami. Ja muszę pojechać do domu. 
- Szkoda. - posmutniała dwudziestolatka. - Myślałam, że pomożesz mi w kupnie prezentu dla mojej młodszej kuzynki.
- Poradzisz sobie. W końcu masz tylu pomocników. - zaśmiała się, wskazując na bandę chłopaków, którzy rzucali w siebie kawałkami sera. - A może jednak nie masz.
- Hej, Emi! Zawieźć Cię do domu? - zaproponował Ross i poderwał się gwałtownie z krzesła, wywracając je przy tym.
- Jak chcesz. - posłała mu promienisty uśmiech.
- Oczywiście, że chcę! - krzyknął i zaraz pobiegł do swojego, stojącego przed garażem BMW. Emma zabrała swoje rzeczy z pokoju blondyna i gdy schodziła po schodach, zaczepił ją Rocky.
- Pamiętaj, że dzisiaj idziemy na podwójną randkę. - uśmiechnął się, a dziewczyna posłała mu proszące spojrzenie.
- Przyznaj się, że nie chcesz iść tam we czworo, tylko sam z Alex.
- Dobra, masz mnie. - zaśmiał się i puścił buraka.
- Nie martw się, już na coś wymyślę.
- Dziękuję, moja Królewno. - szatyn mocno przytulił dziewczynę, pocałował w policzek i w podskokach pobiegł do swojego pokoju. 
- Faceci. - mruknęła roześmiana pod nosem i skierowała się ku drzwiom wyjściowym. Nałożyła trampki i bluzę, po czym pożegnała się z siedzącą na kanapach resztą zgrai i wyszła. Ross czekał już lekko zniecierpliwiony w samochodzie. Emma otworzyła drzwi i usiadła na miejscu pasażera z przodu. Po chwili ruszyli. Dojechali po niecałych dziesięciu minutach w ogóle nie odzywając się do siebie.
- Chcesz wejść na chwilkę? - spytała Emma, chwytając klamkę od drzwi.
- Jasne.
Dziewczyna weszła do środka i przepuściła chłopaka. Oboje zdjęli buty i skierowali się do salonu, gdzie siedziała zapłakana mama blondynki, a koło niej zmartwiony Sebastian.
- Mamo? Co się stało? - kobieta uniosła wzrok na blondyn, a potem na swoją córkę. - Ross, idź do mojego pokoju. Zaraz do Ciebie przyjdę. - chłopak kiwnął głową i poszedł po schodach na górę. - To, co się stało, mamo?
- Zostałam zwolniona. - pociągnęła nosem i wytarła łzę z policzka.
- Jak to? - Emma usiadła koło swojej rodzicielki.
- Sama nie wiem, co źle zrobiłam. Po prostu mnie zwolniono. 
- I co teraz?
- Wracamy do Polski. - powiedziała na jednym wdechu, a Emmę zatkało. - Na dodatek zbliżają się święta, a ja obiecałam babci, że do niej przyjedziemy.
- Ale mamo, Lynchowie chcieli, żebym pojechała z nimi do Denver, a szczególnie Ross chciał...
- Przykro mi kochanie. Babcia długo Cię nie widziała. - tłumaczyła dziewczynie.
- Jasne. - mruknęła. - To kiedy mam zacząć się pakować...znów?
- Najlepiej już dzisiaj wieczorem. Jutro mamy wylot o czwartej po południu.
- A kiedy wrócimy do Los Angeles?
- Córeczko. -kobieta wstała z kanapy i podeszła do siedemnastolatki. - Już nie wrócimy. - dziewczyna nic nie powiedziała, tylko pobiegła do swojego pokoju. Gdy zamknęła za sobą drzwi, osunęła się po nich na ziemię i zaczęła płakać.
- Emma! - krzyknął Ross i usiadł przed dziewczyną. - Co się stało? Dlaczego płaczesz? - ona spojrzała na niego zapłakanymi oczami i mocno się w niego wtuliła. - Matko, co się stało?
- Ross, my...ja...ja nie mogę lecieć z Wami do Denver na święta, ani spędzić z Tobą Twojej osiemnastki... - mówiła płacząc.
- Co? Dlaczego? - spytał zdziwiony. Czuł jak rośnie mu gula w gardle.
- Mama została zwolniona i wracamy do Polski... - rzekła na jednym wdechu.
- Ale po świętach wracasz. Nie ma stresu. Zobaczymy się w Nowy Rok... - chwycił dziewczynę za ręce i spojrzał w jej oczy.
- Ross, nie zobaczymy się. Ja już nie wrócę do Ameryki, do Los Angeles. - chłopak ujął jej twarz w dłonie i zaczął się w nią wpatrywać. Wyglądał jakby zatrzymały się mu wszystkie funkcje życiowe. Sam czuł jakby teraz jego świat runął. Nie dochodziło do niego, że Emma wylatuje do Polski i już nie wróci...nigdy nie wróci i już nigdy jej nie zobaczy...

Hej, hej, hej!
Jak tam moje Misiaczki? U mnie nawet dobrze, pomijając fakt, że wczoraj na wf'ie się wyrąbałam i skręciłam kostkę ;( Jeśli chodzi o rozdział, to miał być wczoraj, ale mój blogger zwariował. Gdy napisałam rozdział do końca i wcisnęłam "Opublikuj", to zamiast się opublikować, rozdział najprościej w świecie zniknął i musiałam zacząć od nowa. Potem nie chciał mi się zapisywać i postanowiłam napisać w Wordzie. Trochę mi to zajęło i takim oto sposobem jest dopiero dzisiaj. Wiem, że krótki i w ogóle, za co bardzo przepraszam. Następny będzie dłuższy...tak sądzę, haha. Mam dla Was wiadomość związaną z Facebook'iem, a mianowicie założyłam oficjalnego fanpage'a bloga. Wpiszcie po prostu "Baby, I Think I've Lost My Mind - Blog FanFinction" i BOOM! Będę tam publikowała posty o blogu, o tym co planuję i te inne bzdety :D 
~Julia

niedziela, 21 września 2014

Rozdział 53

- To my idziemy się przejść po zapiekanki, a Wy zostańcie tutaj i pilnujcie naszych rzeczy. - poinformowała Rydel, chwytając Ellingtona za dłoń.
- Dobrze, będziemy grzeczni siostra! - zaśmiał się Ross i pocałował Emmę w policzek.
- Tylko błagam, bez próby rozmnożenia się, okay? - dwudziestolatka zmierzyła młodszego brata rozbawionym wzrokiem, gdy ten co chwile zerkał na Emmę, która siedziała ubrana tylko w bikini. - Jasne to jest, Ross?
- Jak słońce, Delly. - odpowiedziała za chłopaka Emma. - Idźcie już, bo Wy się wybieracie jak sójki za morze. - zachichotała, a dwudziestolatka wytknęła jej język. Chwyciła partnera za nadgarstek i pociągnęła w stronę nadmorskich knajp. 
- Nareszcie sami...- mruknął Ross pod nosem. - Myślałem, że sobie nigdy nie pójdą. 
- Jak tak możesz mówić o własnej siostrze? - spytała zdziwiona, a blondyn rozłożył się na kocu. 
- Normalnie. Gdybyś Ty widziała, jak myśmy się kłócili z pięć lat temu. To była walka...- wspominał. 
- Chciałabym To zobaczyć. - zaśmiała się i sięgnęła po krem z filtrem. - Nie żeby coś, ale radzę Ci się posmarować. Potem będziesz cierpiał, tak się spalisz. 
- E tam, nic mi nie będzie. Trochę słońca nigdy człowieka nie zabiło. - Emma na te słowa pokręciła tylko głową i ułożyła się wygodnie koło Rossa, który objął ją jedną ręką. 
- Takie pytanie od czapy. Umiesz surfować? - chłopak podniósł się na łokciach i spojrzał na dziewczynę, która powoli odlatywała. 
- A jak myślisz? - zaśmiała się. Chłopak, zmrużył oczy. - Oczywiście, że nie, Ty pacanie. - uderzyła go lekko w głowę. 
- To dzisiaj się nauczysz. - dziewczyna uniosła jedną brew, a on pokręcił zabawnie głową. - Mieszkasz w Los Angeles. Tutaj jak nie umiesz surfować, to tak jakbyś w Polsce nie umiała...hmmm...mówić po polsku, o! 
- Chyba aż tak, to nie. - uśmiechnęła się. 
- Ale to prawda. Ja na przykład rozpocząłem swoją przygodę z surfowaniem, od razu jak się tutaj przeprowadziłem. - rzekł z dumą. 
- Super. Czyli wiesz coś na ten temat, tak? 
- No...tak, tak. - powiedział zmieszany. Emma rozejrzała się po plaży. Jej wzrok zatrzymał się na wysokim szatynie z koszulką z napisem "Lifeguard". Nagle usłyszała "dzyń" w swojej głowie. Miała chytry plan, jak sprowokować Rossa do zazdrości. Dziewczyna wstała na równe nogi i ruszyła w kierunku ratownika. Blondyn widząc dokąd zmierza jego dziewczyna poderwał się jak oparzony i będąc centralnie przed blondynką wywinął kozła na piasku. 
- Auu! - zawył, masując się po obolałym pośladku. - Gdzie Ty idziesz? - spytał zdziwiony i powoli się wyprostował. 
- No, skoro wiesz co nieco o surfowaniu, to powiesz temu ratownikowi, czego ma mnie nauczyć. - powiedziała jakby to było coś oczywistego. Chłopak zrobił wielkie oczy. 
- Ale, ale... To ja chciałem być Twoim instruktorem. Zaproponowałem Ci to tylko dlatego! - oburzył się i założył ręce na piersi. 
- Oj, no Rossy. Ja sobie posurfuję z tym ratownikiem, a Ty sobie ode mnie trochę odpoczniesz...- przejechała uwodzicielsko palcem po klatce piersiowej chłopaka, a tego przeszły przyjemne dreszcze. 
- Ale ja nie chce od Ciebie odpoczywać. Chcę z Tobą odpoczywać! - wydarł się i ujął w dłonie twarz dziewczyny. - Nie pozwolę Ci na to. - zaśmiał się i pocałował w czoło. - A teraz chodź, pójdziemy wypożyczyć sobie dwie deski. - rzekł uradowany i pociągnął dziewczynę za sobą. 


Rydel i Ellington po dwudziestu minutach chodzenia i oglądania szyldów restauracji, usiedli przy stole zaraz przed knajpką "Jack Sparrow's Cafe" i przeglądali menu. 
- Jak myślisz, upilnują oni naszych rzeczy? - spytała Rydel, przewracając kartki książeczki. 
- No, chyba raczej tak. - zaśmiał się szatyn. - Ej, co zamawiamy? Nie wiem jak Ty, ale ja mam ochotę na zapiekankę z podwójnym serem. 
- Ja chyba wezmę dla odmiany gofra z bitą śmietaną i świeżymi owocami. Do tego zimny napój mojito. - Ellington na te słowa przewrócił oczami. 
- Delly, Delly, moja kochana Delly. Przestań Ty się tak odżywiać, proszę. - mówił rozbawiony. - Pewnie tego nie widzisz...Tego dziewczyny nigdy nie widzą...Ale Ty po prostu znikasz, jesteś coraz chudsza. - dotknął dłoni blondynki. 
- Ell, to nie prawda. Jem tyle co zawsze i wcale nie chudnę. - protestowała. 
- Wcale nie chudnę. - papugował ją szatyn. - Przecież widzę. Nie chcę żenić się z kościotrupem, bo jak tak dalej pójdzie, będę musiał...- zrobił smutne oczka. 
- Ughr, dobra! Skoro tak marudzisz, to zjem, a raczej napcham się pizzą z...- spojrzała na menu. - ...bekonem, serem, pieczarkami, cebulą i pomidorem. Do tego wezmę podwójnie czekoladowego shake'a. Pasuje? - zachichotała, zamykając spis. 
- Tak, pasuje. - wytknął jej język i po chwili do ich stolika podeszła kelnerka. Ellington przyglądał się jej chwilę i aż podskoczył z wrażenia. -Kelly?!

- Ryland, oddawaj mi te nuty! - darł się Rocky, biegając z miotłą po salonie. 
- A jak Ci ich nie oddam, to co?! - krzyknął szesnastolatek i wybiegł na zewnątrz. 
- Jak mi nie oddasz, to dorwę Cię, zatłukę, odetnę głowę i nabiję ją na pal. Resztę ciała dam fankom na "pożarcie"! - darł się jak opętany. Biegali tak po domu dobre pół godziny. Ryland zabrał starszemu bratu spis nut do nowej piosenki, która według dziewiętnastolatka będzie hitem i tak to się zaczęło. 
Nagle szesnastolatek zatrzymał się po drugiej stronie basenu i wyciągnął rękę z kartką nad chlorowaną wodę. Rocky stanął jak słup soli. 
- Nawet. O tym. Nie. Myśl. - mruknął zły, akcentując każdy wypowiedziany wyraz. Ryland chwycił karteluszkę za jeden z rogów, przez co powiewała delikatnie na wietrze. - Czego Ty chcesz? - oburzył się Rocky. 
- Hmmm, dziewczyny. - spojrzał w górę rozbawiony. 
- Kurna, jestem Rocky, a nie czarownik-cudotwórca. Chcesz mieć dziewczynę to idź na miasto i jakąś wyrwij. Proste. - prychnął. 
- Jak to jest takie proste, to dlaczego Ty jeszcze nie masz dziewczyny? - spytał podejrzliwie młodszy. 
- Bo, bo...co Cię to młody w ogóle obchodzi, hmm? - Ryland wzruszył ramionami. - Bądź dobrym młodszym braciszkiem i oddaj mi nuty. - powiedział całkiem poważnie i zmroził brata złym spojrzeniem. 
- Dobra. Łap! - zgniótł kartkę w kulkę i rzucił w stronę szatyna. Rocky widząc, że jej nie złapie, skoczył w kierunku lecącej kulki papieru. - Sorry stary, myślałem, że doleci. - zaśmiał się Ryland widząc, jak jego starszy brat płynie z jedną ręką nad wodą. Trzymał w niej zgniecione nuty nowego hitu. 
- Zamorduję Cię kiedyś, zobaczysz! - krzyknął zły i wyszedł z basenu. - Módl się, żeby tusz z długopisu się nie rozmazał. - zagroził mu i zaczął otrząsać się z wody jak pies. 
- Co tu się dzieje, ziomy!? - spytał uchachany Riker, który właśnie usiadł na jednym z krzeseł na tarasie. 
- A nic...ziom? - odpowiedział wyraźnie zdziwiony Rocky. Podszedł do starszego brata i przyglądał się mu. - Coś Ty pił, albo co gorsza ćpał? 
- Nic. - zaśmiał się nerwowo. 
- Dobra, Riker co się dzieje? - spytał Ryland i usiadł po turecku przed braćmi. 
- Co się dzieje...- powtórzył pytanie. - Magda się dzieje. Dzwonił do mnie Marek, jej brat i powiedział mi, że Magda jest w szpitalu. Jest chora, ma gorączkę i wymiotuje. Martwię się zarówno o nią, jak i o dziecko. - mówił łamiącym się głosem. 
- Riker, będzie dobrze...- Rocky poklepał, go po ramieniu. 
- Nie będzie! Nie mogę być przy niej. Nie mogę się nią opiekować i nie mogę...niczego nie mogę! - wybuchnął i schował twarz w dłonie. Rocky i Ryland spojrzeli się na siebie. Oboje próbowali coś wymyślić, ale na darmo. 
- Hej, wiem co poprawi Ci humor. - uśmiechnął się Ryland. - Jedziemy do skateparku. Jazda na desce zawsze poprawiała Ci nastrój...
- Sorry Ryry, ale nie dzisiaj. Chyba nic mi dzisiaj nie pomoże. - mruknął, czochrając włosy brata i lekko się uśmiechając. Wstał z krzesła i chciał udać się do środka, ale starszy szatyn go powstrzymał. 
- Poczekaj. Zanim pójdziesz i zamkniesz się u siebie, chciałbym żebyś rzucił okiem na moją nową piosenkę. Przyda się jej profesjonalna obróbka. - uśmiechnął się i rozwinął wilgotną kulkę z zapisem nut i słów. 
- Rocky, wiesz dobrze, że jeśli chodzi o pisanie piosenek, to nie ma Tobie równych. - pochwalił młodszego brata, a on się zarumienił. - Ale skoro nalegasz, to dawaj. Przynieś gitarę i popisz się Geniuszu Muzyczny. - zaśmiał się blondyn, a Rocky popędził po instrument. 

- Kelly?! - krzyknął dwudziestolatek i zerwał się z siedzenia. - Co Ty tutaj robisz? 
- Ellington! - dziewczyna rzuciła notes i długopis na stół i przytuliła szatyna, a ten objął ją mocno w pasie. - Przyjechałam tutaj studiować. - uśmiechnęła się przyjaźnie. 
- Cześć Kelly. - mruknęła Delly, na którą nie zwracano w ogóle uwagi. 
- O cześć Rydel. Widzę, że umawiasz się z...nią. - prychnęła Kelly, spoglądając spod długich rzęs na Ellingtona. 
- Tak, znaczy wszystko jest po staremu. - nie myślał nad tym co mówi. Wpatrywał się maślanymi oczami w szatynkę. Rydel poczuła jakby ktoś wbijał jej nóż w plecy. 
- Ekhem, no nie do końca jest "wszystko po staremu", bo jesteśmy zaręczeni. - posłała Kelly wredny uśmieszek, a ta spojrzała na Ella. 
- To prawda? - spytała smutna. 
- Co? Nie...- protestował dwudziestolatek. - Jest tak jak wcześniej. Nic się między nami nie zmieniło...- Rydel nie wiedziała, co się dzieje z jej "narzeczonym". Nie wiedziała, czy kłamie, czy mówi prawdę. Czuła jak zbiera jej się na płacz. Gdy Ellington był wciągnięty w rozmowę z Kelly, ta niezauważalnie wstała i odeszła z opuszczoną głową. Po przejściu odpowiedniej odległości ściągnęła pierścionek zaręczynowy od Ella i schowała go do torebki. Nakryła się bluzką, którą zgarnęła wcześniej z koca i ruszyła przed siebie. Nie wiedziała ile jej to zajęło, ale czuła, że długo, bo co chwile jej telefon dzwonił. Nagle przyszedł do niej sms. Przysiadła na ławce i sięgnęła po urządzenie, po czym je odblokowała. Na wyświetlaczu pojawiła się nowa wiadomość od "♡Sid♡"
"Tak Cię przepraszam. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. To co powiedziałem Kelly, tego się nie da sensownie wytłumaczyć, ale wyjawiłem jej całą prawdę o naszym związku. Wybacz mi, proszę. Dzwonię do Ciebie i dzwonię. Gdzie jesteś? Mieliśmy zamówić jedzenie dla rozmnażającej się pewnie teraz na plaży Rommy :D. Wybacz mi. Kocham Cię...i mam nadzieję, że Ty mnie też jeszcze kochasz. "
Blondynka przycisnęła ikonkę "Answer", ale po chwili zablokowała ekran i z powrotem wrzuciła Iphone'a do torebki. Posiedziała jeszcze chwilę na ławce w samotności, by móc to wszystko przemyśleć i ruszyła w drogę powrotną na plażę. 

- To co, gotowa na podbój fal? - spytał Ross, podnosząc się z leżącej na piasku deski. - Balansowanie już opanowałaś. 
- Ale nadal się boję. - jęknęła Emma. 
- Spokojnie, będę płynął zaraz obok Ciebie. To jak? - chwycił ją w biodrach i delikatnie do siebie przyciągnął. Spojrzał się w jej zielononiebieskie oczy i momentalnie w nich zatonął. Długie i gęste rzęsy powodowały u niego przyjemne dreszcze, a uwodzicielskie spojrzenie zawroty głowy...
- Ross? Ross? - szturchała lekko chłopakiem.
- Hmmm...- mruknął półświadomie. - Tak? - otrząsnął się z transu i uśmiechnął się. 
- Mówiłam, że jestem gotowa. Możemy zaczynać. 
- To super. - zaśmiał się uradowany i popędził w wodę z deską pod pachą. Dziewczyna wzięła głęboki wdech i ruszyła za chłopakiem. Robiła to co on. Gdy dopłynęła do blondyna usiadła okrakiem na desce i przyglądała się mu. 
- Teraz będzie trochę trudniej. - powiedział Ross i obrócił się w stronę brzegu. - Słuchaj, jak będziesz widziała sporą falę połóż się na brzuchu na desce i płyń do brzegu. Gdy poczujesz, że płyniesz szybciej, postaraj się wstać na nogi i balansować. Proste. 
- Dla Ciebie. - prychnęła i zapatrzyła się w falującą wodę. 
- Słuchaj, na początku też się obawiałem, że nie dam rady, ale po kilku dniach treningu pokochałem to. Ty też pokochasz. - założył dziewczynie kosmyk włosów za ucho, który wyśliznął się ze spiętego kucyka. - Zacznę pierwszy, żebyś widziała co i jak. Na razie nic nie rób, okay? - blondynka kiwnęła na potwierdzenie głową, a chłopak uśmiechnął się i odpłynął na wystarczającą odległość. Dziewczyna obserwowała każdy jego ruch. Nagle do siedemnastolatki zaczęła zbliżać się ogromna fala. Poczuła jak krew zaczyna pulsować jej w żyłach, jak podskoczyła jej adrenalina. Obróciła deskę czubem do brzegu i położyła na brzuchu. Fala sama ją poniosła. Zebrała w sobie całą odwagę i podniosła się na drżących nogach. Usłyszała krzyk Rossa i nagle *chlust*. Fala na tyle wzniosła się do góry, że pochłonęła Emmę wraz z przyczepioną do nogi deską. 
Widziałam kolory. Szary, biały i czarny. Wszystko było takie blade, ponure...smutne. Zobaczyłam go. Mojego tlenionego blondyna. Szedł ulicami ubrany w długi płaszcz. Za nim podążała reszta. Rydel i Ellington trzymali się za ręce. Rocky szedł z jakąś szatynką, a Ryland sam. Riker trzymał w ręku jakiś bukiecik, tak samo jak Ross. Nagle zatrzymali się. Stanęli przed olbrzymią, żelazną bramą. Otworzyli ją i przeszli dalej. Weszli na cmentarz główny w Warszawie. Poznałam to miejsce. Tutaj została pochowana moja babcia. Lynchowie szli gęsiego między smutnymi i zarośniętymi grobami. Zatrzymali się nad jednym. Stały na nim liczne kolorowe znicze i wazony z bukiecikami. Od tego jednego nagrobka biła dziwna łuna koloru i światła. Ross nachylił się i położył swój bukiecik koło żółtego znicza. Gdy wyprostował się moim oczom ukazała się tabliczka. 
"Emma Lynch
✯24.02.1996
✞15.05.2015
Niech spoczywa w pokoju."
Czy ja umarłam?! Nie! Nie możliwe. Nagle Ross wybuchł niepohamowanym płaczem. Opadł bezwładnie na nagrobek i zaczął bić w niego zaciśniętymi pięściami. 
- Kocham Cię! Nie zostawiaj mnie! Jesteś dla mnie wszystkim! Proszę, obudź się. Emma!  
Blondynka wykonała głęboki wdech, krztusząc się przy tym wodą i otworzyła oczy. Nad nią znajdował się nachylony Ross z rękoma na jej klatce piersiowej. Rozejrzała się naokoło. 
- Emma, słyszysz mnie? - ujął jej twarz w dłonie, bacznie się jej przyglądając. Siedemnastolatka tylko cicho mruknęła, na co chłopak mocno ją przytulił. - Nigdy więcej surfowania. - zaśmiał się nerwowo, ręką poprawiając mokre i całe w piasku włosy dziewczyny. 
- No co Ty, fajnie było. - zachichotała blond włosa. 
- Prawie przez Ciebie zawału dostałem. Jak zobaczyłem, że nie wypływasz z pod fali, myślałem, że oszaleje. - mówił zdruzgotany. 
- Spokojnie, nic mi nie jest, ale trochę mnie głowa boli. - jęknęła, łapiąc się za bolącą część ciała. 
- Może powinniśmy jechać do szpitala. - mówiąc to, podniósł dziewczynę do pozycji siedzącej. 
- Aż tak, to ze mną źle nie jest. - uśmiechnęła się, a potem znów jęknęła i opadła na piasek. 
- Nie, pojedziemy do szpitala. Chodź. - rozkazał i wziął dziewczynę na ręce. 

Rydel spacerowała w tą i z powrotem po plaży. Myślała o tym, co dzisiaj się wydarzyło. Miała mętlik w głowie związany z Kelly Voosen. Wiedziała, że Ellingtona i Kelly sporo łączyło i że zerwali ze względu na zespół. Przeczuwała, że Kellyngton kiedyś powróci. Bardzo zależało jej na Ellu. Sama nie wiedziała co robić...
- Delly! - ktoś krzyknął. Nagle z tłumu plażowiczów wybiegł zduszany Ellington. Podbiegł do blondynki i mocno ją przytulił. - Wszędzie Ciebie szukałem. Martwiłem się, skarbie...- chciał ją pocałować czule, ale odepchnęła go. 
- Bądź ze mną szczery. Czujesz coś dalej do Kelly Voosen? - spytała Rydel i zaczęła się przyglądać chłopakowi. 
- Delly, zerwaliśmy wieki temu, widzieliśmy się raz na jakiś czas. Tylko się przyjaźnimy. Do Ciebie czuję coś więcej...zawsze czułem coś więcej, Delly. Kocham Cię i to z Tobą chcę spędzić resztę mojego życia, do którego prowadzasz kolory, powiew świeżości i przede wszystkim radość. Dobrze wiesz, że nie mogę się doczekać naszego ślubu, wesela, a najbardziej naszej nocy poślubnej...- musnął ją ustami lekko w policzek. - Kocham Cię jak wariat. I dobrze o tym wiesz...- dziewczyna się w niego wtuliła, a on objął ją rękoma i mocno przycisnął do siebie, jakby bał się, że Rydel zaraz od niego odejdzie. Tą romantyczną chwilę przerwał im sygnał powiadomienie telefonu Rydel. Dziewczyna wyciągnęła go znów z torebki i odblokowała. 
- To Ross. - szepnęła blondynka. 
- Pewnie zgubił nasze rzeczy. - zaśmiał się Ellington, a Rydel uderzyła go lekko w bok. 
- Pisze, że jedzie z Emmą do szpitala, bo podczas surfowania uderzyła się w głowę...
- Jedziemy z nimi? - zaproponował Ell. 
- Tak, ale najpierw może kupimy coś do jedzenia? Pewnie zgłodnieli. Z resztą ja też czuję się głodna. - zachichotała Rydel i razem wrócili do restauracji, w której byli wcześniej. 

Got my heart made up on you
Oooh, oooh, oooh, oooh
You said what you said
When words are knives it's hard not to forget
But something in my head wouldn't reset
Can't give up on us yet
No, whoa, wo-ooh
Your love was so real
It pulled me in just like a magnetic field
I'd let you go but something's taking the wheel
Yeah it's taking the wheel
Oh, oh
My mind says: no, you're no good for me
You're no good, but my heart's made up on you
My body can't take what you give to me
What you give, got my heart made up on you
Wo-ooh, Wo-ooh
Got my heart made up on you
I should be making a break
Up all night thinking I'm planning my escape
But this insomnia ain't goin' away
And now I'm back at your place
Oh, no, Wo-oh
My mind says: no, you're no good for me
You're no good, but my heart's made up on you
My body can't take what you give to me
What you give, got my heart made up on you
Wo-ooh, Wo-ooh
Got my heart made up on you
Look what you did, what you did
What you're doing to me
You got me searching for the words, like a silent movie
I can't breathe, I can't see, it's so out of control
But baby honestly my hand are up, I'm letting go
Got my heart made up on you
My mind says: no, you're no good for me
You're no good, but my heart's made up on you
My body can't take what you give to me
What you give, got my heart made up on you
Wo-ooh, [My mind says no] 
Wo-ooh
Got my heart made up on you
Up on you, up on you, yeah
- Wow, Rocky. Ten kawałek jest świetny. Nie ma tutaj co zmieniać. Zaraz zadzwonię do Andrew i przekaże mu świetnie wieści. Może wydamy po europejskiej trasie EP? - powiedział już rozpromieniony Riker. 
- Jestem za. Trzeba tylko machnąć jeszcze z trzy piosenki i EP gotowa. - zaśmiał się Rocky. - A i dzięki stary. Twoje zdanie jest dla mnie bardzo ważne. - szatyn wstał i skierował się do salonu, podobnie jak Riker i Ryland, którzy rozłożyli się na kanapach w salonie. Akurat gdy Rocky odstawiał gitarę na stojak, ktoś zapukał. Chłopak z niechęcią poszedł otworzyć. Uchylił drzwi i jego oczom ukazała się dość wysoka dziewczyna o kasztanowych włosach i z przepięknym uśmiechem. 
- Czego tak piękna dziewczyna tutaj szuka? - spytał żartobliwie Rocky. 
- Szukam Emmy Black. Ostatnim razem jak się z nią kontaktowałam mówiła, że często tutaj bywa. Dzwoniłam do niej, lecz nie odbierała. Jest może u Ciebie? - chłopak zatarł złowieszczo ręce w myślach. 
- Na razie jest na plaży ze swoim chłopakiem. Powinna zaraz wrócić. Wejdź, proszę. - przepuścił dziewczynę w drzwiach. - Tak w ogóle to jestem Rocky.
- A ja Alexia, ale wszyscy mówią mi Alex, albo po prostu Lex. - uśmiechnęła się. 
- Miło Cię poznać Lex. Skąd znasz Emi? - spytał, wchodząc z nową znajomą do salonu. Jak tylko Riker i Ryland usłyszeli "Miło Cię poznać...", zerwali się na równe nogi. 
- Chodziłam z nią przez powinien okres do jednej klasy liceum. Po jej wypadku jakoś kontakt się urwał i postanowiłam nasze relacje jakoś naprawić...- gdy skończyła swój monolog, zauważyła, że przed nią stoi nie tylko Rocky, ale i także Riker i Ryland, których już miała okazje poznać podczas pierwszej wizyty tutaj. - Ymm, cześć chłopaki? - przywitała się nieco zdziwiona. 
- Trochę kultury panowie. - zagroził im Rocky. 
- To my mamy się zachowywać kulturalnie? Poważnie? Odezwał się ten, który zawsze gada z pełną gębą żarcia i wypuszcza gazy w towarzystwie, a potem zwala na kanalizacje. - przewrócił oczami Riker. Alex cicho się zaśmiała. 
- Wiesz co bro, z tym żarciem dobra, ale gazy mogłeś sobie darować, wiesz? - oburzył się szatyn. - Poznała mnie dziewczyna, która jeszcze pięć sekund temu nie wiedziała jaki jestem. Wielkie dzięki.
- Dobra, a więc Lex...- zaczął Riker, ale Rocky mu przerwał. 
- Skąd Ty wiesz, jak ona ma na imię? - zrobił wielkie oczy. 
- Poznaliśmy się już wcześniej. Kiedyś tutaj przychodziła do Emmy. Nie pamiętasz? - chłopak zaprzeczył. - No, nie ważne. Tak więc, Lex...Co ja chciałem...a tak. Rocky ma też inną, lepszą stronę. Mogę stwierdzić, że bardziej artystyczną. Zobacz. - podał dziewczynie tekst nowe piosenki, a ta przeczytała go. 
- Rocky, sam to pisałeś? 
- Tak. - zarumienił się i spuścił wzrok na swoje trampki. - Podoba się? 
- Bardzo. Jest niesamowita. O kim jest? - dopytywała zainteresowana. 
- Sam nie wiem. - zaśmiał się. - Tak jakoś ją napisałem. 
- Naprawdę? Wow. Masz wielki talent. - posłała chłopakowi uśmiech. 
- Dziękuję...- zarumienił się. 
- Jakie to słodziaśne. Zaraz chyba puszczę pawia. - jęknął Ryland, a Riker wyprowadził go do kuchni mówiąc "Daj spokój, młody. Ciebie też to czeka."
- Przepraszam Cię za nich, naprawdę. Słuchaj, puki Emma z Rossem jeszcze nie wracają, to może obejrzymy sobie coś? Ostatnio kupiłem nową komedię. - zaproponował szatyn i usiadł przed szafką z płytami DVD. 
- Pewnie. Czemu nie. - dziewczyna padła na łóżko i przytuliła się do poduszki. 
- Poczekaj chwilę. Już do Ciebie przyjdę i będziesz mogła się przytulić. - puścił jej oko, a ona cicho zachichotała. 
- Bo ja o tym po prostu marzę. - wytknęła mu język i mocniej wtuliła w poduchę. Gdy Rocky włączył film, usiadł koło Alex i objął ją jednym ramieniem. W połowie seansu do domu weszli plażowicze, z tym, że Emma trzymała worek z lodem przy czole, a Ross szedł jakby wszystko go piekło. 
- Ratliff, co się Wam stało? - spytał Ellingtona, który niósł plastikowe pojemniki z jedzeniem na wynos. 
- W skrócie. Emma surfowała i miała mały wypadek, a Ross nie posmarował się kremem i wygląda teraz jak rak. Poważnie mówię. - zaśmiał się Ellington i zaniósł obiadokolację do kuchni, gdzie poszedł wraz z Rydel. 
- Cześć Alex. - przywitała starą znajomą Emma. - Co u Ciebie? 
- Hey. Wszystko po staremu. Przyszłam z Tobą pogadać, ale widzę, że dzisiaj jest to raczej nie możliwe. - spojrzała na Rossa, który ledwo wchodził po schodach. 
- Masz rację. Muszę się tym rakiem zaopiekować. Może jutro gdzieś wyskoczymy, hmmm? 
- Czekaj! - Rocky się nagle poderwał. - Chciałem Cię...zaprosić jutro na...kolację...- dukał niewyraźnie szatyn. 
- Wiesz co, z przyjemnością pójdę, ale może pójdziemy jutro na podwójną randkę. No, wiesz. Ty, ja, Emma i Ross. - odwróciła się do stojącej za nią blondynki. 
- Mi pasuje. - uśmiechnęła się siedemnastolatka. - To ja spadam na górę do mojego biedaka. Buziaczki. - podeszła do Alex i przytuliła ją, po czym pobiegła na piętro, do pokoju Rossa. Weszła powoli i cicho. Chłopak leżał na łóżku w samych bokserkach. Dziewczyna zapaliła światło i jej oczom ukazały się spalone na pomidora plecy i nogi chłopaka. Było jej go szkoda. Wyciągnęła ze swojej torby maść, którą w ostatniej chwili zgarnęła z apteczki i pochyliła się nad blondynem. Delikatnie nałożyła maść na jego prawą łopatkę. Głośno syknął. 
- Przepraszam. - szepnęła. - Boli? 
- Piecze jak cholera. - jęknął. - Już zawsze będę się Ciebie słuchać. - zaśmiał się, a potem znów jęknął z bólu.  
- To Ci pomoże, zobaczysz. 
- Super. - mruknął. - Tak w ogóle, która jest godzina? 
- Dochodzi już ósma, a co? 
- Nic, nic. Tak się spytałem. 
- Słuchaj, lepiej będzie jak zdejmiesz bokserki. Wtedy gumka nie będzie Cię uwierać w spalone plecy. - powiedziała zmartwiona i pomogła wstać Rossowi, a ten jęczał, gdy się prostował. - Ale najpierw weź zimną kąpiel. 
- A pójdziesz ze mną? - spytał z szarmanckim uśmieszkiem. - Proszę. 
- No, skoro chcesz. - zachichotała i razem poszli do łazienki. Pomogła blondynowi opłukać się lodowatą wodą, która od razu uśmierzyła pieczenie. Wyszli do pokoju umyci i Emma od razu kazała Rossowi iść do łóżka. Nakryła go lekkim prześcieradłem i zaczęła się ubierać w piżamę. 
- Hola, hola. Skoro ja będę spał nago, to Ty też. - zaśmiał się i spojrzał na dziewczynę. 
- Ughr, dobra. Tylko pójdę po dwie porcje jedzenia dla nas i zaraz wrócę. Pasuje? 
- Jak ulał. - puścił jej oczko i czekał. Dziewczyna zeszła po schodach na dół do kuchni, gdzie siedziała reszta. Spożywali właśnie kolację. Emma przejrzała wszystkie pudełka i wybrała te, w których było jedzenie zamówione przez nią i Rossa. 
- Jak tam nasz rak-nieborak? - spytał Riker, gdy blondynka kierowała się ku wyjściu. 
- Jest głodny i spalony. Nic dodać, nic ująć. - zaśmiała się. - A ja mu mówiłam, żeby się posmarował kremem z filtrem, ale "Nieee!". Bo po co, nie? 
- To jest Ross. Tego nie ogarniesz. - pocisnął Ellington. 
- Z chęcią bym jeszcze z Wami pogadała, ale raczek-nieboraczek jest głodny. Także, dobranoc wszystkim! - krzyknęła i poszła z dwoma plastikowymi opakowaniami do pokoju blondyna. Postawiła jedno przed Rossem, a drugie na komodzie. Gdy chłopak był zajęty jedzeniem mięsa, dziewczyna szybko się rozebrała i wskoczyła do łóżka. Siedemnastolatek od razu oderwał wzrok od kawałka mięsa i przeniósł go na partnerkę. 
- Tak możemy spać co noc, prawda? 
- Nie. - wytknęła mu język. 
Gdy zjedli kolację w łóżku, rzucili puste opakowania na dywan i zapadli w sen. Ross na początku się wiercił i jęczał, że go wszystko boli, ale potem usnął. W nocy do ich pokoju weszła Rydel, by sprawdzić czy jej młodszemu bratu nic nie jest. Podeszła bliżej łóżka i zobaczyła jak Emma tuli się do jej braciszka. Pocałowała blondyna w czoło i wyszła z pokoju. Na korytarzu spotkała Ellingtona, który właśnie wychodził mokry z łazienki. Jego dwudniowy zarost idealnie pasował do wilgotnych włosów, kropel wody spływających po jego nagiej i umięśnionej klatce piersiowej oraz do wgłębień przy biodrach, na których trzymały się zielononiebieskie bokserki. 
- Rydel. - szepnął szatyn, gdy wymijał dziewczynę. - Proszę, nie bądź na mnie zła. Naprawdę nie mogę się pogodzić z tym, co powiedziałem Kelly o naszej relacji. Bardzo żałuję...
- Już dobrze, Ell. - uśmiechnęła się uroczo, a chłopak czule ją pocałował w usta. 
- Idziemy już spać? - spytał szatyn. Dwudziestolatka kiwnęła na potwierdzenie głową i oboje poszli do królestwa Delly.

Witajcie, witajcie! 
Chcę Was bardzo i to bardzo przeprosić za taką długą nieobecność na blogu. Brak nexta był wywołany nadrabianiem lekcji po powrocie z Francji. Miałam po prostu urwanie głowy. Materiału było mnóstwo, a tylko dwa dni na to, żeby to wszystko przerobić, przepisać i nauczyć się. Mam wielką nadzieję, że rozdział Wam się spodobał. Osobiście uważam, że jest dobry...nic więcej. Dziękuję Wam za te liczne miłe komentarze. Jest Was tutaj naprawdę sporo i ja nadal nie mogę w to uwierzyć, że tyle osób czyta te wypociny pisane na telefonie z milionem błędów ortograficznych, interpunkcyjnych i prostych literówek. Dziękuję, że jesteście. Pamiętajcie, że piszę tego bloga dla Was. Zdradzę Wam, że miałam go skończyć po 22 rozdziale, czyli wtedy kiedy Ross wyrwał się od Cassidy i wrócił do rodziny. A'propo 22 rozdziału. Nie wiem czemu usunęła mi się z niego oryginalna scenka 18+. Napisałam nową, także rzućcie na nią okiem ;) i piszcie co o niej sądzicie. No to chyba tyle. Jeśli chodzi o Magdę i Rikera. Ja się dopiero rozkręcam.
Całuski 
~Julia♥

niedziela, 14 września 2014

Wróciłam!

Witajcie moje Misiaczki!
Chyba już domyślacie się po tytule, co się dzieje. A więc, wróciłam. Wypad do Paryża uważam za naprawdę niesamowity. Od teraz moim ulubionym miastem jest właśnie Paryż. Zwiedziłam sporo miejsc. Oczywiście widziałam i wjeżdżałam windą na Wieżę Eiffla. Robiłam mnóstwo zdjęć, które niżej opublikuję. Zwiedzałam Louvre i Wersal. Widziałam Łuk Triumfalny. Płynęłam promem wzdłuż Sekwany (Le Seine po francusku) i szukałam kłódki R5 na moście. Niestety nie znalazłam. Zbyt dużo było tych wszystkich kłódek xD. Najeździłam się metrem i pociągiem jak jeszcze nigdy. Nawet w Londynie tyle nie jeździłam.
Ogólnie mieszkałam u cioci w Le Pecq, czyli przedmieście Paryża. Samym Paryżem jest nazywane tylko centrum, czyli Wierza Eiffla, Łuk Triumfalny, Muzeum Człowieka i to wszystko co znajduje się w tym obrębie.
Co do francuskiej kuchni. Hmmm. Jadłam ślimaki winniczki i morskie ślimaki, kraby, raki, homary, ostrygi i małże. Żab niestety nie jadłam...a może stety? Tego nie wiem. A i mój brat jadł jeszcze kalmara. Ja tego nie próbowałam, bo akurat wtedy odpoczywałam w pokoju gościnnym (słabo się czułam).
Akurat w tym roku się złożyło, że swoje 15-ste urodziny obchodziłam w Paryżu. Ciocia zarezerowowała nam stolik w restauracji Atelier Rodier, która serwuje dania "niespodzianki". Nigdy nie wiadomo co się dostanie. Tym razem panowała kuchnia Południowej Ameryki. Było sześć dań, ktorych wielkość nie grzeszyła. Cała kolacja składała się z dwóch przystawek, dania z ryby, dania z mięsa i dwóch deserów, a w moim przypadku trzech, bo dostałam lód o smaku mango ze świeczką, taki, jakby torcik urodzinowy. Jedzenie było pyszne. Jak będziecie kiedyś w Paryżu koniecznie odwiedźcie tą restaurację "Atelier Rodier" <3
Na dzień dzisiejszy mam dość języka francuskiego i mówienie cały czas Bojour, merci i inny z tej kategorii słów.
Zapomniała bym. Byłam jeszcze w Paryskim Disneylandzie. Powiem Wam, że na to, co tam jest bilety są stanowczo za drogie. Jeden bilet dla dorosłego kosztował 73€,a dla dziecka 63€ (tylko na jeden park, a parków były dwa). Przejechałam się z rodzicami i bratem na dwóch kolejkach (roller coaster). Było super. Darłam się, a potem bolała mnie głowa. Ujmując... paryski Disneyland polecam! :D
Do Gdańska przyleciałam w piątek o 23.00, a do mojego rodzinnego miasteczka, którym jest Lębork ok. 1.00 w nocy. Tego samego dnia odwiedziali mnie znajomi i przynieśli prezent urodzinowy. Zaśpiewali mi "Sto lat" i kazali odpakowywać prezent, co było istną katuszą. Moje przyjaciółki owinęły to folią, taśmą jedno wielkie pudło, w którym znajdowały się dwa pudełka. Jedno z kłódką, a drugie rownież z kłódką, lecz na hasło, które trzeba było znaleźć w środku wielkiego pudła. Gdy uporałam się z hasłem, musiałam dokopać się do kluczyka od drugiego pudełka. Ten kluczyk był w czterech kartonikach, owiniętych warstwami folii i taśmy, a głębiej poprzyklejane były na niego szpilki, a jeszcze głębiej obwiązany był gumkami recepturkami xD Gdy odnazłam ten kluczyk otworzyłam kłódkę na drugim pudle. Musiałam się oczywiście uporać z warstwami ochronnymi, którymi były oczywiście taśma i folia. Gdy przez to przebrnęłam otworzyłam pudło, a w nim co było? Bluzka z logiem R5 z tyłu oraz napisem LOUDER, a z przodu był kolory wizerunek zespołu *.* Do tego było zdjęcie R5 czarnobiałe oraz doklejone do niego moje dwie przyjaciółki. Cały obrazek oprawiony był w czarną ramkę. Poprostu cudo! Mam naprawdę cudownych przyjaciół!
No to chyba tyle....Aaaa! Zapomniałabym!
Rozdział 53 ukarze się dopiero w przyszłym tygodniu, a co do anonimka który opublikował mi niemiły komentarz pod rozdziałem 51. Słuchaj no, ja mam także własne życie, jasne? I blog jest tylko takim dodatkiem do tego wszystkiego. Piszę rozdziały kiedy mam czas, ochotę i przede wszystkim wenę. I powiem Ci anonimku, że tak, to jest aż tak trudne. Na napisanie rozdziału poświęcam wiele czasu, bo chcę by miał ręce i nogi i był dłuższy.
Dziękuję za Uwagę. A i jeszcze jedno. Kurczaki, nigdy tej infromacji nie skończę.
Jeśli pod rozdziałem 52 nie będzie 45 KOMENTARZY to nexta tak, czy siak nie będzie.

Komentujesz=motywujesz
Nic to Ciebie nie kosztuje, zajmuje tylko kilka sekund, a mnie przyprawia o szeroki uśmiech i motywację do dalszej pracy nad blogiem :D
♦45 KOMENTARZY=NOWY ROZDZIAŁ♦

Zdjęcia: (mam ich o wiele więcej, ale nie będę tutaj wszystkich publikowała. Resztę zdjęć możecie zobaczyć na moim instagramie @zakrecona_dziewczyna) 

Wieża Eiffla

Katedra Notre Dame 

Łuk Triumfalny

Widok na Wieżę Eiffla z dachu centrum handlowego

Louvre

Wieża Eiffla nocą *.*

Ślimaki winniczki. Gotowe do spożycia. Były nawet dobre. 
Zamek w paryskiem Disneylandzie. 

Katedra Notre Dame w środku. Coś wspaniałego *.*

Prezent od przyjaciół po powrocie do Polski.  Kocham ich <3

Całuski ;**
~Julia



piątek, 5 września 2014

Rozdział 52

*W poprzednim rozdziale
- Ej, jest nowy odcinek CleverTV! - wydarła się Rydel i zaraz wszyscy usiedli na kanapę. Emma usiadła na podłokietniku, zaraz obok Rossa. Dwudziestolatka chwyciła pilot i wzmocniła dźwięk. Zaraz na ekranie pojawiła się prezenterka, a obok niej w małym kwadraciku zdjęcie Emmy i Gavina. Siedemnastolatka zamarła. Spojrzała się na resztę, która wpatrywała się w ekran telewizora. Prezenterka powtórzyła to samo, co było na pierwszej stronie magazynu. Gdy skończyła, Ross obrócił się do blondynki.
- Wyjaśnisz mi to? - spytał z lekkim zawahaniem w głosie i smutkiem w oczach. *
- Ross, to zupełnie nie tak jak myślisz! – poderwała się z podłokietnika, na którym siedziała i stanęła przed siedemnastolatkiem.
- A jak?! – wybuchł. Nie mógł dłużej udawać, że wcale nie jest wściekły, a był i to bardzo. Był wściekły na Emmę, że spędziła czas z jakimś innym chłopakiem i także na siebie, za to, że do tego dopuścił. – Tak się z nim świetnie bawiłaś, że nie łaska było odebrać od swojego chłopaka telefonu?! Martwiłem się o Ciebie, wiesz? Dzwoniłem kilkadziesiąt razy! A Ty zabawiałaś się w najlepsze! Pewnie się z nim przespałaś! – wygarnął jej nie panując nad tym, co mówi.
- Ross! – krzyknęło równocześnie rodzeństwo, a chłopak spojrzał na nich z pogardą.
- Nie wierze, Ty uważasz, że się z nim przespałam! – wydarła się.
- A tak nie było?! – krzyknął, a Rydel która nie mogła już tego znieść podeszła do Rossa i chwyciła go za ucho. – Auuu! – zawył. – Za co to? – nic nie odpowiedziała, tylko pociągnęła go i Emmę do pokoju siedemnastolatki.
- Nie wyjdziecie stąd dopóki, dopóty sobie wszystkiego nie wyjaśnicie i się nie uspokoicie. Jak tylko podniesiecie na siebie choć trochę głos, przyjdę i przypierdziele Wam z osobna kijem baseball’owym. Także uważajcie. – rozkazała i zamknęła drzwi na klucz, zostawiając dwójkę w pomieszczeniu.
Ross stał na środku z rękoma założonymi na piersi i ze wściekłym wyrazem twarzy. Gdyby jego wzrok mógłby niszczyć, roślinka na którą patrzył dawno byłaby wysuszona. Emma natomiast siedziała w bezruchu na łóżku. Czuła jak do jej oczu powoli napływają łzy. Nie dochodziło do niej, że Ross mógł ją osądzić o seks z Gavinem. Spojrzała na plecy rozzłoszczonego blondyna i już nie dała rady. Strumień łez popłynął po jej policzkach, i padła na poduszki. Ross słysząc szloch swojej dziewczyny, odwrócił się. Serce mu pękło na tysiące kawałków. Nie potrafił być zły na miłość swojego życia. Usiadł na brzegu łóżka i pogłaskał dziewczynę delikatnie po głowie. Ona czując to, wstała do pozycji siedzącej.
- Jak mogłeś osądzić mnie o coś takiego, Ross? Wiesz przecież, że kocham Cię i zależy mi na Tobie, jak na nikomu innemu. – mówiła szlochając. Chłopak mocną ją przytulił, a ona nie protestowała.
- Przepraszam Cię. Poniosło mnie. Przyznam, że jestem czasem, troszkę zazdrosny o Ciebie… - rzekł mrużąc jedno oko i składając palce w geście ukazania, jak „troszkę” jest zazdrosny.
- Troszkę? – spytała rozbawiona.
- Okay, bardzo troszkę. – zaśmiał się. – Ale to tylko dlatego, że jesteś taka atrakcyjna, utalentowana i gdy razem wychodzimy, wszyscy faceci się za Tobą oglądają. Boję się, że ktoś mi Ciebie sprzątnie sprzed nosa…- poprawił sobie nerwowo grzywkę, a blondynka się do niego uśmiechnęła.
- Wow. Nikt nigdy wcześniej nie powiedział mi czegoś tak…
- Bezsensownego? Beznadziejnego? Dennego?... Dziwnego?
- Nie, Ross. Czegoś tak uroczego. – chłopak na te słowa zarumienił się jak dziewczyna i spuścił głowę, lecz po chwili spojrzał się na towarzyszkę, tak, że wyglądał przez krótki moment  jak mały chłopczyk.
- Chcesz przez to powiedzieć, że jestem uroczy? – spytał robiąc „brewki”.
- To też…
- I utalentowany, romantyczny, wysportowany i tu mam na myśli umięśniony oraz świetny w łóż… - nie dokończył, bo dziewczyna zakryła mu ręką usta.
- I przede wszystkim bardzo skromny. – zachichotała, a chłopak razem z nią.
- To, wybaczysz mi? – spytał z nadzieją. Widząc niezbyt zadowoloną minę dziewczyny, posmutniał. Bardzo mu zależało, na tym żeby mu wybaczyła.
- Wybaczę Ci, jak Ty mi wybaczysz. – uśmiechnęła się. Ross ją przytulił, wdychając jabłkowy zapach jej włosów i szepcząc „Wybaczam”.
Nie odrywając się od siebie, zaczęli się całować. Blondyn objął ją w pasie i położył się na łóżku, co spowodowało, że usiadła na nim. Pochyliła się i składała pocałunki na jego ustach. Ręce wędrowały mu w górę i w dół po plecach dziewczyny, a ona osunęła się niżej i zaczęła delikatnie poruszać biodrami, co sprawiało przyjemność chłopakowi. Gdy chciał zdjąć bluzkę z partnerki, zaprzestała czynności i spojrzała na niego.
- No co? – spytał z dezaprobatą w głosie
- Nic… - zaśmiała się i usiadła na brzegu łóżka. – Idziemy na dół, chodź! – chwyciła go za rękę i chciała podnieść, ale ten nie miał takiego zamiaru. – A Tobie co?
- Muszę ubrać dłuższą koszulę… - mruknął pod nosem.
- A to niby dlaczego? – uniosła jedną brew, a chłopak przeniósł wzrok na swój rozporek.
- Obudziłaś Wacusia, a on nie lubi jak się go budzi. Teraz trzeba dokończyć to, co się zaczynało. – rzekł wstając i podchodząc do dziewczyny. On stawiał kroki do przodu, a ona cofała się do tyłu, puki nie uderzyła plecami o ścianę. Chłopak nachylił się nad nią i zaczął całować jej szyję.
- I jak pogo…o wow. – zaśmiała się Rydel, gdy otworzyła drzwi. – A ja zostawiłam Was tutaj tylko na pięć minut. Ładnie, ładnie. – założyła ręce na piersi. Para oderwała się od siebie, a Ross zmierzył siostrę lodowatym spojrzeniem. – Przepraszam braciszku. Wiem, że Wacuś potrzebuje teraz tego, czego potrzebuje. – nie potrafiła tego wyrażenia wymówić. – No, ale bez przesady.
- Skąd Ty wiesz, że…
- Dałeś mu na imię Wacuś? – dokończyła za niego, a tleniony blondyn kiwnął na potwierdzenie głową. – Powiedziałeś mi to kiedyś, jak miałeś gdzieś z sześć lat. – Emma na te słowa zachichotała cicho pod nosem.
- Nie pamiętam…Dobra, mniejsza o to. – przewrócił oczami Ross.
- Dokładnie. Chodźcie na dół, gołąbeczki Wy moje. – uśmiechnęła się i wyszła z pokoju. Para uśmiechnęła się do siebie i zeszła na dół, ale przed tym Ross zmienił koszulę na dłuższą.
Wszyscy usiedli w salonie na kanapie i chłopacy zaczęli się kłócić kto gra na konsoli. Emma z Rydel tylko przewracały oczami patrząc, jak chłopacy tłuką się o PAD’a.
- A Wy co takie mądre, hę? – zadrwił Rocky i przeczesał sobie jedną ręką rozczochrane włosy. – Jak Wy idziecie na zakupy i widzicie na przykład ostatnią sztukę jakiegoś sweterka za pół ceny, którego trzyma jakaś laska, to biada tej lasi…
- Lecicie na nią jak wygłodniałe sępy i toczy się krwawa walka o śmierć i życie. – dodał Ryland i przybił piątkę starszemu bratu.
- W tym przypadku to o śmierć i sweter, haha. – zaśmiał się Ross, a Emma tylko prychnęła. – HA! Wygrałem! – wydarł się siedemnastolatek, przejmując PAD’a. – Cioty!
- Co jak co, ale ja ciotą nie jestem i nie dam za wygraną! – wykrzyczał Ratliff i rzucił się na Rossa z łyżeczką deserową. Emma, widząc, że szatyn ciągnie jej chłopaka za włosy postanowiła działać. Wyrwała bijącym się chłopakom PAD’a, rozdzielając ich przy tym. Oboje stanęli na równe nogi i wbili wzrok w trzymane przez dziewczynę urządzenie.
- Emi… - zaczął słodko Ratliff, za co dostał w bok z łokcia od Rossa. – Auć…Proszę, tak ślicznie proszę, dasz mi to? – zrobił oczka szczeniaczka i drążą wargę. Emma przez chwilę się wahała, ale potem się ogarnęła.
- Skoro nie możecie się dogadać kto, kiedy gra, to nikt nie będzie grał. Proste. – rzekła oschle i schowała urządzenie do szafki. – Nocujesz dzisiaj u mnie? – zwróciła się do siedzącej na kanapie Rydel. Dziewczyna kiwnęła tylko potwierdzająco głową, a Ross z Ratliffem znacząco się spojrzeli na Rocky’iego, Rikera i Rylanda. Oni od razu wiedzieli o co chodzi. Rzucili tylko krótkie „Pa” i wyszli.

- Na najsłodszą Hello Kitty, dziewczyno, ale Ty masz piżam! – krzyknęła Rydel przeglądając szufladę w komodzie.
- Kilka takich dziewczęcych. – rzekła, gdy blondynka wyciągnęła bluzkę z króliczkiem. - A kilka takich, hmmm…
- A’la Ross. – zaśmiała się Rydel, wyciągając koszulę na ramiączkach, obszytą koronką. – Słuchaj, skoro tylko Ross i Ell zostali, to tak dla beki ubierzmy się w te. – obie się zaśmiały i wybrały najkrótsze i najbardziej seksowne koszule, jakie były w komodzie. Szybko się umyły, przeczesały włosy i z gracją zeszły po schodach na dół. Poczuły unoszący się w powietrzu zapach popcornu, który stał w dwóch miseczkach na ławie w salonie. Na kanapie rozłożyli się chłopacy, nieświadomi tego, co ich partnerki mają na sobie. Dziewczyny ostatni raz spojrzały na siebie i znacząco uśmiechnęły. Gdy zbliżały się do chłopaków, którzy nadal nie odrywali wzroku od telewizora, na którym zmieniali co chwilę kanał, by znaleźć jakiś odpowiedni na ten wieczór film, Rydel postanowiła, że podejdzie do kanapy od tyłu, a Emma, od boku. Umówiły się gestami, że dwudziestolatka zrobi coś pierwsza. Cichutko podeszła do Ella od tyłu i położyła mu ręce na ramionach, po czym zaczęła go masować po karku. Chłopak od razu się rozluźnił i podniósł głowę do góry. Dziewczyna posłała mu uwodzicielski uśmiech i powoli, przygryzając wargę przeniosła się na miejsce obok bruneta, który otworzył usta ze zdziwienia. Pierwszy raz Rydel była tak przy nim ubrana.
Ross przeniósł wzrok z Rydellington na Emmę. Jego reakcja była taka sama jak Ratliffa. Emma przygryzła dolną wargę, widząc minę chłopaka i usiadła na jego kolanach. Blondyn zaczął głaskać ją po odkrytych ramionach i powoli przenosił dłonie ku udom. Dziewczyna uważnie przyglądała się mu i jego czynnościom. Jego oczy pociemniały jak jeszcze nigdy. Były prawie czarne. Chłopak całował ją po szyi i dekolcie, a ona spoglądała kątem oka na Rydel, której Ratliff robił to samo, co Ross. Dziewczyny spojrzały na siebie porozumiewawczo i poderwały się z chłopaków równocześnie. Nie ukrywali, że się tym zdziwili.
- Co za dużo, to nie zdrowo Ross. – zaśmiała się siedemnastolatka i usiadła obok niego, okrywając się puchowym kocem.
- A ja Ci mówiłam Elluś, że…ekhem…dopiero po ślubie. – mruknęła brunetowi na ucho jego narzeczona. Chłopacy zrobili zawiedzone minki i oboje założyli ręce na piersi udając obrażonych na cały boży świat.
- To, co oglądamy? – spytała Emma. Rydel podeszła do stojaka z opakowaniami filmów na DVD. – Nie wiem czemu, ale mam ochotę obejrzeć dzisiaj Romeo i Julię. – mówiąc tytuł filmu, spoglądała na Rossa, któremu smutna podkówka na twarzy zmieniła się w banana.
- Poważnie? Romeo i Julia? – skrzywił się Ratliff. – Ten nudny badziew? Oglądałem to w szkole chyba z miliard razy… - ziewnął ze znudzenia, a blondyn spiorunował, go gniewnym spojrzeniem.
- W sumie to możemy to obejrzeć. – stwierdziła Rydel, wyciągając pudełko i wyjmując płytę ze środka. – Wytrzymasz półtorej godziny, Ellington?
- Jak będziesz siedziała obok mnie, to tak. – uśmiechnął się do niej, a ona odwzajemniła to. Siedzący na kanapie Ross i Emma mruczeli cicho pod nosem „Awww” i popatrzyli się na siebie, po czym dalej przyglądali się narzeczonym.
- No co? – spytał po chwili Ratliff, gdy poczuł na sobie  spojrzenia przyjaciół.
- Nic, nic. – zaśmiali się równocześnie. – Nie wiem jak Ty Ross, ale ja nie mogę się doczekać ich ślubu. – zwróciła się do blondyna.
- A ja się nie mogę doczekać Waszego. – dogryzła im Rydel, zwycięsko się uśmiechając. Emma zacisnęła usta w grymas. Ross to zauważył i objął ją ramieniem.
- Ja też czekam na nasz ślub. – mruknął jej do ucha, szeroko się uśmiechając.
- Że co proszę? – Emma podniosła się i spojrzała w oczy chłopakowi. – Ślub? Z Tobą? Wolne żarty. – zaśmiała się i uderzyła „po kumpelsku” chłopaka lekko w brzuch.
- I tak wiem, że tego chcesz. – Emmę przeszły dreszcze po plecach na te słowa. Zmierzyła chłopaka rozbawionym spojrzeniem i otuliła się wraz z Rydel, która usiadła obok niej, kocem. Chłopacy otulili ramionami partnerki i oglądali film.
Oczywiście nie obyło się bez marudzenia szatyna „Kiedy koniec?”, „Ile ten film będzie jeszcze trwał?”, „Rydel, weź to wyłącz, bo nie wytrzymam dłużej!”. W połowie seansu usnął i można było w spokoju dokończyć. W momencie gdy głównych bohaterów otulił wieczny sen, Emma z Rydel popłakały się jak bobry, a Ross również uronił niejedną łzę. Gdy film dobiegł końca włączyli „Kac Vegas 3”, by się pośmiać,  a potem horror „Piła 8”, który wyłączyli po pół godzinie. Za bardzo się trzęśli, ze strachu.
Koło drugiej w nocy chłopacy postanowili, że wrócą do domu. Pożegnali się z dziewczynami i ruszyli samochodem Rossa do niego.

Dziewczyny posprzątały miski po popcornie, butelki po napojach i papierki po słodyczach, które zjedli podczas filmów, po czym pobiegły szybko po schodach do pokoju Emmy, gdyż bały się, że ktoś zaraz wlezie im do domu, po obejrzeniu tego horroru. Rozsiadły się między poduszkami na łóżku, odpaliły laptopa siedemnastolatki i pogrążyły się w rozmowach. Emma wyjawiła Rydel, że w domu jest pełno wydań najnowszych J-14, których trzeba się pozbyć. Przyjaciółki uzgodniły, że rano wszystkie pozbierają i wywiozą na wysypisko. Gdy tematy zeszły z gazet, na modę, a potem na chłopaków, odezwał się laptop blondynki.
- Magda jest na Skype! – krzyknęła uradowana Emma i od razu zadzwoniła do szatynki. Rydel podbiegła do włącznika i zapaliła światła w pokoju, by było jaśniej.
- No cześć. – uśmiechnęła się lekko Magda po drugiej stronie.
- Dziewczyno, co się z Tobą działo?! Riker się martwi, z resztą jak my wszyscy! – mówiła zdruzgotana, ale nie ukrywała, że cieszy się z rozmowy z przyjaciółką z Polski.
- Wszystko jest okay…na razie. Jeszcze nie powiedziałam rodzicom o…
- Nie powiedziałaś? – krzyknęły równocześnie Rydel z Emmą. – Ale jak?
- Przeważnie jest tak, że cały czas są w pracy. Tylko Adam z Markiem wiedzą. Znośnie to przyjęli. Powiedzieli, że jak tylko spotkają Rikera, wytłumaczą mu co to prezerwatywa. – powiedziała rozbawiona. Dziewczyny również się zaśmiały.
- A’ propo Rikera. Chcesz może z nim pogadać? Mogę do niego zadzwonić i pogadacie chwilę. – zaproponowała starsza blondynka.
- W sumie, czemu nie. Ale nie jest za późno na takie dzwonienie? – spytała zdziwiona Magda.
- Riker pewnie wygłupia się z braćmi, uwierz mi! – zaśmiała się Rydel i wykręciła numer do brata, który po chwili odebrał. – Rik, chcesz sobie pogadać z Magdą?
- Co?! – wydarł się do słuchawki. – Jest ona tam z Wami? Co? Jak? Hę? – słychać było, że jest w niezłym szoku.
- Nie, ale rozmawiamy z nią na Skype…
- Zaraz u Was będę. Nie rozłączajcie się z moim skarbem. Będę za momencik… - i się rozłączył. Dziewczyny spojrzały się na ekran laptopa i się zaśmiały, wszystkie trzy.
- To, co tam u Was słychać? Coś się zmieniło? – dopytywała Magda.
- Ummm… Ja i Ross jesteśmy znów razem. – uśmiechnęła się nieśmiało Emma, a szatynka wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia.
- Ale że tak serio, serio? – cały czas niedowierzała. – Ciekawe jak długo wytrzymacie…
- Już się dzisiaj pokłócili! – krzyknęła szybko Rydel, a Emma zmierzyła ją wściekłym spojrzeniem.
- No, to z całego serca Wam gratuluję! – zaśmiała się Magda, wytykając język przyjaciółce, która okładała poduszką siedząca koło niej dwudziestolatkę.
- Aaaa! Hahahaha! Przestań! Aaaaa! – darła się, za każdym razem gdy obrywała poduszką. – Przestań no! – odebrała jej broń i rzuciła się na siedemnastolatkę. Chwyciła dodatkowo jeszcze misia siedzącego pod ścianą i okładała przyjaciółkę na przemian misiem i poduszką.
Przestały się tłuc, gdy do pokoju wleciał zdyszany Riker. Kurtkę, którą miał na sobie w biegu rzucił na fotel i opadł na łóżko, gdzie wlepił wzrok w ekran laptopa. 
- Wiesz co Rydel, powoli zaczyna mnie irytować, że wchodzicie do mojego domu  jak do swojego...bez pukania, dzwonienia. - rzuciła zła Emma, spoglądając na Rikera, który zastygł przed Magdą.
- Powinnaś się już przyzwyczaić. - zaśmiała się Rydel. - Chodź na dół, niech sobie zakochańce porozmawiają sami. - puściła oczko bratu i pociągnęła siedemnastolatkę z pokoju. Riker wziął laptop na kolana i chwilę siedział zastanawiając się co powiedzieć 
- Jak się czujesz? - wydukał w końcu. Magda cicho zachichotała widząc jak chłopak nerwowo poprawia sobie grzywkę. Raz ręką, a raz na "Bieber'a".
- Jest...dobrze. - urwała w połowie, co zaintrygowała chłopaka.
- Co się dzieje, skarbie?
- Hmmm...zobaczmy...jestem w ciąży, o której wiedzą tylko moi bracia, Ty jesteś tysiące kilometrów ode mnie... - mówiła rozgoryczona, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy.
- Proszę Cię, nie płacz. - błagał cienkim głosem. - Spotkamy się niedługo. Obiecuję ci.
- Obiecanki cacanki, Riker. Oboje dobrze wiemy, że nie spotkamy. Święta, a potem Wasza trasa...
- Czekaj! Przecież 5 lutego mamy koncert w Warszawie. Nie jest tak źle, widzisz? - uśmiechnął się głupkowato, co nieco rozbawiło ciemnowłosą.
- Widzę, że dzisiaj masz nieźle na bani. - zaśmiała się uroczo. - Już, gadaj. Co brałeś?
- Nic. Znaczy chyba nic. Ross zrobił mi kakao jakieś dwie godziny temu.
- Hoho. Jak nie widzisz wróżek to jest dobrze. 
- Nie widzę wróżek, ale widzę motylka. - trzepnął kilkakrotnie rzęsami, a dziewczyna zaciskała usta, żeby nie wybuchnąć. - Ty jesteś moim motylkiem. - rzekł niskim basem i przygryzł dolną wargę. Dziewczyna już nie wytrzymała. Odchyliła się tylko do tyłu, by nie być za blisko mikrofonu od laptopa i zaczęła się śmiać. Riker postąpił podobnie.
- Jeju, jak Ty coś powiesz Rik. Normalnie boki zrywać! - cały czas się śmiała. - Jesteś głupim patafianem!
- Ale i tak mnie kochasz. - uśmiechnął się szarmancko.
- Gdyby nie fakt, że rozmawiamy przez kamerkę, uderzyłabym Cię poduchą. - wytknęła mu język. - Ale to prawda. Pomimo Twojej głupoty bardzo Cię kocham.
- I to chciałem usłyszeć...chcę Ciebie teraz przytulić i wycałować, ale niestety nie mogę.- rzekł załamany i smutnym wzrokiem spojrzał się na ukochaną.
- Uwierz mi, że ja też...ale Ciebie, nie siebie. - szybko się poprawiła i oboje zachichotali.
- A jak tam ciąża. Byłaś u...
- Tak byłam. Wszystko w jak najlepszym porządku. - chłopak rozpromieniał. - A myślałeś już nad imionem dla naszego dziecka? - dziewczyna sięgnęła po jakiś zeszyt i otworzyła go. - Bo wiesz, kilka imion chodzi mi po głowie. Dla dziewczynki mam Anabell, Clara, Olivia lub Liv. Mam też kilka polskich imion takich jak Ania, Aleksandra, Weronika (Pierwszy kto mi się skojrzył z tym imieniem to Wercia Łachecka <3 - od aut.) i Sylwia. Dla chłopców mam na przykład Adam, Jake i moje ulubione, czyli Mateusz.
- Myślałem, że Twoim ulubionym jest Riker. - dziewczyna się zaśmiała.
- A Ty masz jakieś imiona w zanadrzu? - chłopak nerwowo podrapał się po głowie. - Czyli nie masz? Jest Ci lotto jak będzie się nazywało nasze dziecko, tak? - rzuciła zirytowana zachowaniem swojego chłopaka.
- Oczywiście, że nie. Na razie po prostu o tym nie myślałem. Przepraszam...
- Nie, to ja przepraszam. Jestem tym wszystkim zestresowana. - tłumaczyła się 
- Spokojnie. Na mnie możesz zawsze liczyć - oboje się uśmiechnęli szeroko.


Riker rozmawiał z Magdą do czwartej nad ranem. Emma z Rydel też chwilę z nią jeszcze pogadały i pośmiały się. Gdy chłopak pojechał do domu, przyjaciółki wskoczyły pod kołdrę i usnęły. Pierwsza wstała Rydel. Otworzyła oczy, przetarła je i usiadła na łóżku. Widząc, że siedemnastolatka jeszcze smacznie śpi, zaczęła ją budzić. Zastosowała niezawodny sposób stosowany na braciach od lat. Nalała do szklanki zimną wodę i perfidnie wylała wszystko na nic nie domyślającą się dziewczynę. Ta zerwała się i zmierzyła wściekłym spojrzeniem Rydel.

- Też Cię kocham! - uśmiechnęła się dwudziestolatka i przytulił mokrą przyjaciółkę.
- Dlaczego to zrobiłaś? Jest mnóstwo innych sposobów, na przykład szturchanie, zrzucenie z łóżka, zabranie kołdry, krzyczenie do ucha i tuzin innych, a Ty wybrałaś akurat ten najgorszy. Pfff, wiesz Ty co. - oburzyła się i założyła ręce na piersi. Starsza blondyna spojrzała na nią oczkami kotka ze Shrek'a i cicho szepnęła:
- Pseplasam. - sepleniła jak mała dziewczynka.
- Już dobrze, dobrze. Nie potrafię się na Ciebie długo gniewać. - Rydel zaśmiała się na słowa przyjaciółki, chwyciła ubrania i ruszyła do łazienki w celu ubrania się.
Gdy obie się już wystroiły, zeszły na dół do salonu. Widok ich nieźle zdziwił, a szczególnie Emmę. Na kanapie siedzieli Ross z Ratliffem. Blondynka aż poczerwieniała ze złości. Podeszła do chłopaków i wywaliła ich za drzwi, nie tłumacząc im dlaczego. Po kilku sekundach rozległ się dzwonek drzwi. Siedemnastolatka zwycięzko odgarnęła włosy i podeszła otworzyć.
- Tak? - spytała przez drzwi.
- To ja kochanie! - krzyknął Ross, a dziewczyna uchyliła "wrota".
- I co, aż tak ciężko jest zadzwonić, czy też zapukać? - spytała z nutką irytacji w głosie.
- Tak, bardzo. - fuknął Ratliff i wszedł do środka, ramieniem uderzając Rossa, który ledwo utrzymał równowagę.
- Jak się spało beze mnie? - mruknął blondyn, gdy Ratliff zniknął z pola widzenia i polazł do Rydel.
- Dobrze. - uśmiechnęła się i ominęła chłopaka, ale on zatrzymał ją, chwytając dziewczynę za rękę.
- Jeszcze raz spytam. Jak się spało beze mnie? - Emma chwilę zastanawiała się o co chodzi tlenionemu.
- Strasznie! - krzyknęła. - Czułam się taka bezbronna bez Ciebie. Bałam się! - udawała z uśmiechem, a chłopak tylko przewrócił rozbawiony oczami.
- To, już nigdy nie będziesz spała beze mnie, skoro przeżywasz takie katusze. Zawsze będę przy Tobie. - puścił jej oczko i mocno przytulił.


- To, co robimy? - spytał Ratliff, rozsiadając się na kanapie z brzuchem wypchanym kanapkami, które wszyscy zjedli na śniadanie.

- Może kino? - zaproponowała Rydel.
- Taka piękna pogoda, a Ty chcesz iść do ciemnego kina? Ja to bym pojechał na plażę! - krzyknął podekscytowany Ross, a dziewczyny spojrzały się na siebie. Rozumiały się bez słów.
- Będziemy gotowe za godzine! - zawiadomiły równocześnie i pobiegły na piętro, do pokoju Emmy.
- Stary, nieźle to wyczaiłeś. - Ratliff przybił piątkę Rossowi. - Słońce, woda, piasek i gorące laski w bikini. - rozmarzył się szatyn.
- I to nie byle jakie laski, bo nasze laski. - uśmiechnął się szarmancko blondyn i rozłożył się na kanapie. 
- Będziesz musiał swoją laskę surfować nauczyć. - zaśmiał się dwudziestolatek i włączył telewizor. Ross spojrzał na niego zdziwiony. - Wiesz, Twoja laska raczej nie umie surfować, bo jest z Polski, a Polska leży nam Morzem Bałtyckim, a tam raczej są kiepskie fale i się nie surfuje. - wytłumaczył młodszemu, a ten złowieszczo się uśmiechnął. Ellington wiedział co chodzi po blond głowie. Oboje się zaśmiali i czekali na dziewczyny. Po półtorej godzinie siedzenia i nudzenia się, zaczęli się niecierpliwić i wołali, żeby się pospieszyły. Gdy w końcu zeszły, chłopakom szczeny opadły.
- Zamknij tą swoją mordkę, bo Ci mucha wleci, Ross. - zaśmiała się Emma i chwyciła za podbródek chłopaka. Dziewczyny były ubrane w szorty, które były tak krótkie, że było im widać ociupinkę pośladki oraz w topy, zza których widniało bikini. Chłopakom ciekła ślinka na ich widok, a najbardziej Rossowi na widok Emmy. 
Cała czwórka wsiadła do samochodu, Ellington jako kierowca oczywiście i ruszyli. Tak jak zwykle pojechali na Venice Beach... CDN.

A więc...
Witajcie kochane Misie Ptysie.
Nawet nie wiecie jak się za Wami stęskniłam. Na swoją obronę powiem, że nie miałam kompletnie weny, dlatego rozdział taki denny. Wyszedł po prostu beznadziejny. Przepraszam. Nie miałam czasu, weny ani chęci na pisanie. Ostatnio mam jakąś blokadę i nic mi do głowy nie przychodzi. Rozdział miał się zupełnie inaczej kończyć. Miałam w planach opisać ten wypad na plażę, ale tersz jestem po prostu wyczerpana. W szkole pomimo początku roku, jest dużo roboty, jak dla mnie zdecydowanie za dużo. Dodaję ten rozdział dzisiaj z racji tego, że jutro o 11 mam samolot do Paryża♥. Nie mogę się doczekać. Jeżeli jesteście zainteresowani, możecie zaobserwować mnie na instagramie i śledzić moje wariacje w Paryżu. @zakrecona_dziewczyna
Tak więc, nie mam zielonego pojęcia kiedy ukaże się Rozdział 53. A co do postu o "Patologii" na blogu, dużo osób jest za tym, ale jest też kilka przeciw temu. Nie bójcie się, ja już coś wymyślę. 
I jeszcze jedna sprawa. Mianowicie mój DRUGI BLOG!
Zapraszam Was na niego serdecznie (link w zakładce pt. Drugi blog).
Prowadzę go razem z Sylwią Łuczak/Stupid Whore (jej nick mnie rozbraja xD)
To wszystko na dzisiaj.
Trzymajcie się ciepło :)
~Julia