Menu:

niedziela, 31 maja 2015

Rozdział 74

- Emma, co jest? - zapytała producentka sesji, stojąc zaraz za monitorami komputerów. Jej uwagę przykuła smutna mina nastolatki, która towarzyszyła jej od przyjazdu. Znajdowali się w studiu fotograficznym, gdzie R5 kończyło właśnie swoje grupowe zdjęcia. Przyszedł czas na portrety i pojedyncze ujęcia. 
- Wszystko jest dobrze. - odpowiedziała i posłała kobiecie wymuszony uśmiech. Unikając jej spojrzenia, nachyliła się nad bufetem i zaczęła wcinać ciasto Tiramisu, które było rozłożone na talerzach. Cały czas czuła się jakaś nieswoja, spięta. Od jej pocałunku z Gavinem minęły już dwa dni i wiedziała o nim tylko Rydel, której zwierzyła się od razu po wejściu do domu. Pokazała jej smsa wysłanego przez chłopaka. Jej reakcja była przewidywalna...
"- I co z tym zrobisz? - zapytała, opierając się o ścianę za łóżkiem. Wbiła wzrok w przyjaciółkę.
- Dells, nie mam pojęcia. Najgorsze w tym jest to, że ten pocałunek mi się podobał, a nie powinien, bo kocham Rossa i jestem z nim szczęśliwa. 
- A może to już ten czas? 
- Jaki czas? - pisnęła i wybałuszyła oczy ze zdziwienia.
- Może twoje serce postanowiło się przerzucić już na kogoś innego...
- Chyba żartujesz! - krzyknęła zła i poderwała się z łóżka, na którym do tej pory siedziała. - Kocham Rossa. Gdyby teraz tu wpadł z pierścionkiem i zaproponował mi małżeństwo, zgodziłabym się i wyszłabym za niego od razu jutro. Wiesz przecież, że dla niego zrobię wszystko, byle był szczęśliwy. 
- Wiem to, Em. Wiem. - zamyśliła się starsza.
- To proszę pomóż mi. Zachowałam się jak jakaś suka, a nie jego dziewczyna. Zdradziłam go, rozumiesz?! - wykrzyczała i w tym momencie drzwi do pokoju się otworzyły. Wszedł Ross ze spuszczoną głową. Zamknął za sobą, a Emma myślała, że zaraz zemdleje. Chłopak podszedł do niej i gwałtownie wyciągnął rękę zza pleców. Nastolatka odruchowo zamknęła oczy, bojąc się, że ją uderzy. 
- Który film wolisz? - zapytał nagle. Blondynka spojrzała na jego dłoń, w której tkwiły dwa opakowania z filmami. - Byłem w wypożyczalni i tylko te dwa były w miarę interesujące. To jak? - Dziewczyna odetchnęła z ulgą i posłała proszące spojrzenie Rydel. 
- W sumie możemy obejrzeć te dwa. - odpowiedziała po chwili zastanowienia. - Idź przygotuj popcorn, a ja zaraz przyjdę. 
- Już lecę, skarbeczku. - Pocałował ją mocno w policzek i wybiegł z pokoju siostry. 
- Lepiej będzie, jak nie będziesz mu o tym mówiła. - wyszeptała Rydel, stając naprzeciwko niej. Chwyciła ją za ramiona. - A o Gavinie i tym pocałunku zapomnij. Jeśli będzie chciał się z tobą skontaktować, po prostu odmów. 
- Ale ja... - jęknęła siedemnastolatka, ale starsza jej przerwała. 
- Musisz wybrać. Albo Ross, albo Gavin."
Ostatnie słowa Rydel tkwiły jej w głowie cały ten czas. Co prawda Gavin dzwonił do niej kilkukrotnie, ale ona posłuchała Rydel i nie odbierała. Nie odbyło się także bez smsów od chłopaka, w których przepraszał za swoje zachowanie tamtego wieczoru. Emmie zrobiło się głupio, że tak go traktuje, ale nie miała innego wyjścia. Chcąc być z Rossem, musiała wyeliminować Gavina dla świętego spokoju. 
- Jak tam, bejbe? - Z zamyślenia wybił ją głos Rossa. Talerzyk z Tiramisu spadł jej na stół, robiąc przy tym sporo bałaganu i hałasu. Wszyscy przenieśli wzrok na nich. 
- Przepraszam! - krzyknęła Emma i zaczęła zbierać resztki ciasta, które jakimś cudem znalazły się również na podłodze. 
- Wszystko dobrze? - zapytał Ross, pomagając jej zbierać deser. - Wyglądasz jakoś blado. 
- Jestem po prostu zmęczona. Już dawno nie byłam na nogach o szóstej rano. Poza tym, wczoraj z Rydel zrobiłyśmy sobie babski wieczorek i poszłyśmy późno spać. - zaśmiała się lekko. Chłopak widząc uśmiech na twarzy swojej dziewczyny, trochę się rozluźnił. Wziął do ręki butelkę z Fantą ze stołu. 
- Niech ci będzie. - westchnął i jego wzrok przykuł Riker, który chodził non stop z telefonem przy uchu. Z tego co było mu wiadomo, jego brat próbował się dodzwonić do kogoś z rodziny Magdy, aby zdobyć jej nowy adres. 
- Ma już jakieś namiary? - zapytała Emma, spoglądając to na Rossa, to na coraz bardziej zdenerwowanego Rikera. 
- Jeszcze nic. W sumie nie wiem, dlaczego on tak usilnie stara się zdobyć ten adres, skoro za trzy tygodnie mamy koncert w Warszawie. Wie, gdzie mieszkają jej rodzice, także bez problemu może tam pojechać podczas naszego pobytu i wycisnąć z nich jej adres zamieszkania. 
- Riker rozmawiał z Magdą? - zapytała ponownie po chwili zastanowienia. 
- Wczoraj słyszałem, że tak. Najpierw się na nią wydzierał, ale potem złagodniał i dyskutował z nią prawie do trzeciej nad ranem. - przerwał, biorąc łyk napoju gazowanego. - Dobra teraz nasza kolej, Em. Gotowa na mistrzowską sesję zdjęciową?
- Szczerze? Nie. Ostrzegam, że może być naprawdę źle z tymi zdjęciami. - Chłopak na te słowa wywróciła oczami. 
- Będzie dobrze, zobaczysz. - szepnął i objął ją ramieniem, prowadząc przed obiektyw aparatu. 
- A więc... Emma stań obok Rossa i obejmij go za kark, a ty Ross prawą ręką przyciągnij ją do siebie tak, abyście przylegali do siebie bokiem. - rozkazała pani fotograf. Para wykonała to i zaraz dziewczynę oślepił blask lamp. Zamrugała kilkakrotnie oczami. - A teraz Emma pocałuj go w policzek. 
- Może od razu w usta? - zapytał Ross, szczerząc się szeroko. Kobieta cicho się zaśmiała.
- Małymi kroczkami. Najpierw policzek. - rozkazała i Emma od razu to wykonała. 
Późniejsze pozy do zdjęć nie były aż takie dziwne, jak to sobie siedemnastolatka wyobrażała. Ross podnosił ją na ręce, ona wieszała się mu na szyi, całowali się, przytulali. Nie obyło się bez komentarzy ze strony reszty zespoły, którzy uwielbiali podziwiać Rommę w akcji. Emma co chwilę zerkała na Rydel, która puszczała jej oko, informując, że wszystko będzie dobrze. Dotyczyło to oczywiście pocałunku z Gavinem. Nastolatka nawet będąc naprawdę blisko Rossa, nie mogła zapomnieć o tym, co się wydarzyło dwa dni temu. Patrząc w oczy Rossa, miała wrażenie, że on wie co się wydarzyło. 
- Kochani mamy to! - krzyknęła producentka, podchodząc do zespołu. - Dziękuję wam za tę sesję. 
- To my dziękujemy. - Riker uścisnął dłoń kobiecie i wyszedł, a za nim reszta. Blondyn spojrzał na ekran swojego telefonu. Dochodziła czwarta po południu. Dziesięć bitych godzin spędzili w studio. 

- Ja wychodzę! - krzyknął Rocky, zbiegając po schodach w ekspresowym tempie. Rydel, która siedziała na kanapie z Ellingtonem spojrzała na niego z wielkim uśmiechem na twarzy. 
- A dokąd to? - zaśmiała się i wstała, by podejść do młodszego, choć wyższego od niej brata. 
- Jadę na kręgle. - odpowiedział. Gwałtownie zerwał z wieszaczka kluczyki od swojego samochodu i chciał już wybiec z domu, ale siostra chwyciła go za dłoń i przyciągnęła do siebie. Wtuliła się w niego. 
- Mój młodszy braciszek idzie na randkę. - westchnęła rozanielona i mocniej objęła chłopaka w pasie. Ten cicho się zaśmiał, zarzucając jej ręce na talię. 
- Skąd wiesz, że idę na randkę? - zapytał, a ona uniosła głowę by spojrzeć na niego. 
- Pierwsze: Ładnie ułożone włosy. Drugie: Masz na sobie koszulę. Trzecie: Czuję perfumy, które kupiłam ci dwa lata temu na gwiazdkę. Wątpię, że odpicowałeś się tak dla zwykłego wyjścia z kumplami. 
- Dobra sis. Masz mnie. - Uniósł ręce do góry w geście poddania się. - A teraz mogę już iść? Muszę jeszcze zatankować auto. 
- Jasne. Pędź! Takich dziewczyn jak Lex jest mało! - wykrzyczała, a brunet pocałował ją w czoło i wyszedł. Blondynka odwróciła się w stronę kanapy, na której siedział przyglądający jej się Ellingtona. - Co? - zapytała, widząc, że ten nie odrywa od niej wzroku. Powoli wstał na nogi i podszedł do niej. 
- Piękna jesteś, wiesz? - szepnął i musnął jej usta swoimi wargami. - Nie wierzę, że za niecałe cztery miesiące bierzemy ślub. To jest coś niezwykłego. - Objął ją w talii. 
- Trochę się boję. - jęknęła dziewczyna i przygryzła dolną wargę. 
- Czego się obawiasz? - zdziwił się chłopak, ciągnąc ją za rękę w stronę kanapy. Usiadła mu na kolanach, a jej ręce znajdowały się za jego szyją. 
- Boję się, że może nie jesteśmy gotowi do wspólnego życia...
- Delly, a co było do tej pory? Spędzamy razem więcej czasu niż niejedno małżeństwo. - zaśmiał się i założył blondynce kosmyk włosów za ucho. - Wiem o tobie wszystko. - dodał po chwili. 
- Chyba masz rację. - westchnęła. 
- Nie zadręczaj się niepotrzebnie. Nie ma czego się bać. Mogę ci teraz powiedzieć, że jeżeli odbije mi palma, masz moje pozwolenie, aby mi przywalić. - powiedział z poważnym wyrazem twarzy. Dziewczyna zaczęła się głośno śmiać. 
- Zapamiętam to sobie. - odparła, krztusząc się śmiechem. - Tak zmieniając temat, gdzie reszta rodzinki?
- Z tego co wiem Rocky przed chwilą wyszedł, Ryland powiedział, że jedzie na skatepark, Emma z Rossem siedzą u góry, tak samo jak twoi rodzice, a Riker... Riker pewnie jest u siebie.
- Powinnam do niego pójść. - Odsunęła się gwałtownie od swojego narzeczonego. - Muszę z nim porozmawiać, a potem wrócę do ciebie i coś razem porobimy. Może być? - Posłała mu szeroki uśmiech.
- Mam przygotować gumki? - zapytał, tłumiąc w sobie śmiech. Zaraz dostał po głowie poduszką i padł jak kłoda na kanapę. - Uznam to za tak. - zachichotał, a Rydel wywróciła oczami i pobiegła po schodach na górę. Zwolniła przy drzwiach od pokoju Rossa i przysłuchiwała się rozmowie. Po chwili doszła do wniosku, że oglądają coś na laptopie jej brata. Przeszła do drzwi naprzeciwko i delikatnie zapukała. Usłyszała ciche "Proszę" i weszła do środka. Na szerokim parapecie siedział Riker z gitarą na kolanach. Słysząc zamykające się drzwi, uniósł wzrok na swojego gościa.
- Cześć Dells. - przywitał się, posyłając jej uśmiech. - Co cię do mnie sprowadza?
- Chciał sprawdzić, czy wszystko okej, ale widzę, że tak. - zaśmiała się i wskoczyła na blat biurka tak, aby być naprzeciw Rikera. - Piszesz coś nowego?
- Kilka wersów już mam, ale szału nie ma. - Podrapał się po karku i podał zeszycik blondynce. 
- Every morning after I'm the same disaster. Everytime it's "Groundhog day". Tell me, have you moved on? Am I just a sad song, playin' every night and day? - zaśpiewał, grając kilka akordów na gitarze. Blondynka otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. - Jest aż taka zła? - zaśmiał się, biorąc notes do ręki i już chciał wyrwać kartki, ale Rydel go powstrzymała.
- Ta piosenka jest świetna. - pisnęła podekscytowana. - Pomóc ci?
- Idź do Ellingtona. On bardziej potrzebuje twojej pomocy niż ja. - powiedział z uśmiechem na twarzy. 
- Powiedz mi chociaż, jaki będzie tytuł tego cuda! - rozkazała zadowolona. Chłopak spojrzał na nią i pokiwał głową. 
- Jeszcze nie wiem - odpowiedział, poprawiając gitarę na swoich nogach. Dziewczyna nagle wyrwała notes z rąk brata i wyciągnęła z plastikowego stojaczka na biurku ołówek. Dopisała kilka wersów na stronie: 
Say, can
you read between the lines I'm singin'?
Threw away the only chance I had with you.
Maybe
you'll always be the one I'm missing,
All I've got left are the words that you said...:
'Stay with me tonight,
I want you to stay with me tonight.'
- Może "Stay With Me"? - Spojrzała na brata i widząc jego uśmiech na twarzy, oddała mu zeszyt z zapiskami. - Nie ma za co. - zaśmiała się i zeskoczyła z biurka.
- Idziesz dalej patrolować teren? - mruknął cicho, a dziewczyna wzruszyła rozbawiona ramionami. Wyszła z jego pokoju i chciała już zejść na dół, ale jej uwagę przykuły uchylone drzwi do pokoju Rossa, które wcześniej były zamknięte i to pewnie jeszcze na klucz. Popchnęła je i zobaczyła, jak jej młodszy brat się pakuje. Poczuła, że ciśnienie jej skoczyło. 
- Co ty robisz? - zapytała, podchodząc do niego bliżej. Osiemnastolatek spojrzał na nią i pobladł. 
- Nigdzie nie wyjeżdżam. - Objął ją mocno i przytulił. Rydel odetchnęła z ulgą. 
- Skąd wiedziałeś, że o to właśnie chciałam zapytać? - zdziwiła się, ale dalej stała wtulona w brata.
- Miałaś właśnie taki wyraz twarzy. - zaśmiał się. - Emma chce jechać ze mną na basen. 
- Basen? Naprawdę? - zdziwiła się. - Mamy przecież własny.
- Ona chce mnie gdzieś wyciągnąć, bo ma dosyć siedzenia w domu. - odparł i odsunął się od siostry, aby spakować ręcznik do swojego plecaka. 
- Może ja też bym pojechała... - zamyśliła się Rydel. Ross spojrzał na nią zaskoczony. - Tylko gdzie ja mam okulary do pływania?
- Dells, jedziesz z nami?! - krzyknęła Emma z łazienki i wybiegła nagle z niej, trzymając w ręku żel pod prysznic. - Zabierz jeszcze Ella. 
- Świetny pomysł! - pisnęła starsza i wybiegła z pokoju, by jak najprędzej się spakować. 
- Mówiłem, że zrobi się z tego podwójna randka. - powiedział Ross ze zwycięskim uśmieszkiem na twarzy. 
- Okey, wygrałeś. Co chcesz w nagrodę? - zapytała, a chłopak chwycił ją w talii i wpił się w jej usta. Ona zarzuciła mu ręce na szyję, wplatając palce w jego blond włosy i przyciągając go bliżej siebie. Nagle drzwi od pokoju się otworzyły i weszła do środka z Stormie. Para odsunęła się gwałtownie od siebie. 
- Przepraszam, że przeszkadzam... - zaśmiała się kobieta, a Emma zarumieniła się. - Listonosz do ciebie Emmo. 
- Do mnie? - zdziwiła się dziewczyna i wybiegła z pokoju na parter. Ross spojrzał na matkę i sam zbiegł niczym torpeda po schodach. Zobaczył jak jego dziewczyna odbiera od listonosza kwiaty i jakiś list. Poczuł, że się w nim zagotowało. 
- Od kogo to? - syknął przez zaciśnięte ze złości zęby. Nastolatka podpisała dokument odbioru i zamknęła za listonoszem drzwi. 
- Sama nie wiem. - zaśmiała się nerwowo i poszła z bukietem róż do kuchni, by wstawić je do wazonu z wodą. Gdy już to zrobiła, sięgnęła po kopertę z listem. Wiedziała dobrze kto jest nadawcą tego wszystkiego, dlatego kazała Rossowi skończyć się pakować na basen, a sama zamknęła się w komórce zaraz obok kuchni. Pociągnęła za sznureczek, który znajdował się w roku małego pomieszczenia i zapaliła światło. Dookoła niej było pełno mioteł, mopów, przeróżnych chemikaliów. Oparła się o pralkę, która stała zaraz obok niej i rozerwała kopertę. Jej oczom ukazał się list.
Droga Emmo. 
Piszę do ciebie ten list, bo wiem, że tylko w ten sposób będę mógł do siebie dotrzeć i wyjaśnić tę sprawę, która miała miejsce przed domem Lynchów dwa dni temu. Cholernie przepraszam Cię za tamto. Zachowałem się jak kretyn. Przed wyjściem obiecałem Ci, że nie będę ingerował w Twój związek z Rossem, bo widzę, jak bardzo jesteś z nim szczęśliwa, ale po prostu nie wytrzymałem... (Oddychaj Gavin, oddychaj) Jestem w Tobie kurewsko zakochany. Zawsze byłem, ale starałem się tego otwarcie nie okazywać (Tłumaczyłem już dlaczego). Jesteś niesamowitą dziewczyną, niezwykle utalentowaną, piękną, ambitną... Jesteś moim ideałem kobiety. Jestem zły na siebie, że nie starałem się o Ciebie, gdy miałem okazję. Po tamtej wymianie w Anglii długo utrzymywaliśmy kontakt. Pamiętasz jak odwiedziłem Ciebie raz w Warszawie? Do dziś pamiętam Twój wyraz twarzy, gdy zobaczyłaś mnie tamtego dnia na dziedzińcu przed szkołą. Widziałem, jak ucieszyłaś się, że przyleciałem. Nie wiesz nawet, jak ja się cieszyłem. Spotkania z Tobą, były i są niesamowite i oddałbym wszystko za nie. Teraz boli mnie, że nie odbierasz moich telefonów, nie odpisujesz na smsy, które ci wysyłam. Wiem, że nie odpiszesz również na ten list. Jestem nawet w 50% pewien, że go nie przeczytasz i już niedługo będę leżał w szpitalu w gipsie, który zafunduje mi Twój chłopak za to, co ci tutaj napisałem. Nie dziwię się mu, że jest tak o Ciebie zazdrosny. Gdybym był Twoim chłopakiem, też bym trzymał Cię z daleko od jakiegokolwiek innego faceta. Uwierz mi. Pamiętasz jak pojechaliśmy na kolację do restauracji w Encino i śpiewaliśmy na karaoke? Wtedy zauważyłem, że co drugi facet patrzy się na Ciebie. Miałem wrażenie, że oni wszyscy rozbierają Cię wzrokiem... Powiem, że to niemiłe uczucie.... Ross jest wielkim szczęściarze, że ma Ciebie codziennie blisko siebie. Dałbym naprawdę wszystko byleby podziwiać Twoją osobę codziennie rano, w południe i wieczorem. Móc spędzać z Tobą każdą wolną chwilę. Chronić Cię. Opiekować się Tobą. Po prostu być zawsze przy Tobie. Nie mogę wytrzymać z myślą, że mnie nienawidzisz za ten cholerny pocałunek. Chciałbym zaproponować Ci, abyśmy o nim zapomnieli, ale nie dałbym rady. Jest on cały czas w mojej głowie. Czuję wciąż dotyk Twoich ust i ich smak. Woah! Coś niesamowitego. Chciałbym ci zaoferować przyjaźń, ale i z tym sobie nie poradzę. Nie wiem co mam zrobić, aby się odkochać w Tobie. To chyba niemożliwe, gdy mieszkamy zaledwie dwie przecznice od siebie. Może powinienem wyjechać? Dać Ci święty spokój? Tego właśnie potrzebujesz? Jeśli tak, to już pakuję swoje rzeczy i wracam do Anglii. Trzymaj się mała. 
Kocham Cię <3
- Gavin
Dziewczyna odłożyła kartkę z listem na pralkę i zasłoniła sobie usta dłonią. Czuła jak po jej policzkach spływają łzy. Przyznała się otwarcie przed sobą, że nie chce, aby Gavin wyjeżdżał. Przyznała, że wpakowała się w niezłe bagno i teraz ciężko jej będzie się z niego wygrzebać. Wiedziała, że nie powinna otwierać tego listu, nie powinna go czytać i rozmyślać nad tym, co powinna zrobić w kwestii jego treści. Znowu miała ochotę przyłożyć sobie porządnie dla opamiętania się. Nie potrafiła się zdecydować, co powinna zrobić. Z jednej strony Ross, którego kochała ponad życie, a z drugiej Gavin, który właśnie wyznał jej miłość i który nie jest dla niej do końca obojętny. 
- Emma jesteś tam? - Zza drzwi dobiegł szept Rydel. Blondynka otarła policzki w sweterek, który miała na sobie i otworzyła drzwi. Dwudziestolatka od razu mocno ją przytuliła. - Co się stało, słońce? - zapytała z troską. Nastolatka tylko podała jej list od Gavina, a ona go przeczytała. 
- Z tego chyba już nie ma wyjścia. - westchnęła siedemnastolatka i oparła się z powrotem o pralkę.
- W sumie są dwa, ale oby dwa zranią albo Rossa, albo Gavina. - odpowiedziała zamyślona. 
- Nie chcę zrywać z Rossem. Kocham go... Ale nie chcę też, żeby Gavin wyjeżdżał do Anglii i próbował o mnie zapomnieć.
- Musisz zdecydować, kochana. - Objęła ją mocno i przytuliła.
- Dlaczego to tak boli, Rydel? - jęknęła. - Od tych dwóch dni nie mogę normalnie spojrzeć Rossowi w oczy. Boję się, że zaraz wyczyta z nich, że coś się dzieje między mną, a Gavinem. Nie chcę go zranić. Nie chcę patrzeć, jak cierpi z mojego powodu... Boże! Po co ja się w to pakowałam?! Mogłam nie spotykać się z Gavinem, albo chociaż przerwać to w odpowiednim momencie, aby nie doszło do tego, co jest teraz, bo to jest sytuacja bez wyjścia...
- Em, naprawdę cię przepraszam, ale tym razem nie mogę ci pomóc. Musisz sama zadecydować, bo innej opcji nie ma. - wyszeptała jej do ucha. - Powiem Rossowi, że źle się poczułaś i chciałaś zostać w domu, ale kazałaś mu jechać ze mną i Ellem na ten basen.
- Dziękuję ci. Jesteś kochana. - Pocałowała ją w policzek i mocno się w nią wtuliła. 
- Póki co, zrobię ci zieloną herbatę z melisą na uspokojenie, a chłopakom karzę poczekać na mnie z aucie. - powiedziawszy to, wyszła z komórki. Emma zacisnęła usta i sięgnęła po list, który złożyła dwa razy i schowała do kieszeni swoich dżinsów. Podążyła za Rydel do kuchni i poczekała na obiecaną wcześniej herbatę. Po jej otrzymaniu chciała udać się do pokoju Rossa, aby tam pogrążyć się w swoich smutkach, ale Rydel ją zatrzymała.
- Idź do Rikera. Myślę, że możesz mu powiedzieć co się stało. On może ci pomóc, jakoś doradzić i powiedzieć, jak to wygląda z punktu widzenia faceta. - Przerzuciła sobie sportową torbę na ramię. - Poza tym siedzi i pisze nową piosenkę. Może uda ci się coś dodać od siebie. - Posłała jej oczko i wyszła z domu, zamykając za sobą drzwi. Emma westchnęła i udała się do pokoju najstarszego z rodzeństwa Lynch z nadzieją na dobrą radę, pomoc, albo pocieszenie.

Witam moich kochanych czytelników! 
Wow. To już 74 rozdział i nawet sporo się dzieje. Jak myślicie co zadecyduje Emma? Czy zostanie z Rossem i pogodzi się z wyjazdem Gavina do Anglii, czy jednak zerwie z Rossem i zatrzyma Gavina blisko siebie?... A może Wy macie jakieś pomysły na rozstrzygnięcie tej jakże trudnej decyzji?
Następny rozdział będzie gdzieś mniej więcej w okolicach 4 do 7 czerwca, gdyż od 1 do 3 nie ma mnie w Polsce. Wyjeżdżam na wycieczkę do Niemiec z trzema klasami trzecimi z mojego gimnazjum. Jedziemy do Berlina, Potzdamu, a potem do Heide Parku. Najlepsze jest w tym to, że moja mama jedzie jako opiekunka naszej klasy, bo nasza wychowawczyni rozchorowała się i nie da rady... Czujecie ten sarkazm prawda? Haha. Co prawda mogło być gorzej. Mogliśmy jechać z jakąś natrętną, przypadkową nauczycielką z naszego gimnazjum, która chodziłaby co godzinę po domkach w nocy, aby sprawdzić, czy śpimy. A tak, mamy luz i możemy sobie pozwolić na nocną imprezkę na domkach, haha. 
To tyle ode mnie...
Na koniec chcę powiedzieć, że trzymam kciuki za Wasze końcowe oceny! Mam nadzieję, że każdy z Was będzie zadowolony ze swojej średniej na koniec roku szkolnego :-)
Trzymajcie się i do następnego :**
~Julia
Ps. Widzieliście już część listy piosenek albumu Sometime Last Night? Powiem Wam, że ja już nie mogę się doczekać <3

sobota, 23 maja 2015

Rozdział 73

Równo o czwartej zadzwonił budzik w telefonie Rossa. Chłopak przewrócił się na drugi bok i jedną ręką objął leżącą na drugiej poduszce Emmę. Dziewczyna wtuliła się w niego, ale po chwili otworzyła oczy. Melodyjka zaczynała ją irytować.
- Ross, wstawaj. – Szturchnęła go, a on coś mruknął pod nosem. – Ross, spóźnisz się do pracy.
- Walić pracę. Ja chcę spać. – jęknął i zakrył się kołdrą. Nastolatka nachyliła się nad nim, sięgając do jego telefonu, który znajdował się na parapecie nad łóżkiem. Wyłączyła budzik i jednym, gwałtownym ruchem zrzuciła osiemnastolatka z łóżka. Ten podniósł się na nogi zszokowany i poszedł do łazienki, wlokąc za sobą nogi. Dziewczyna zdążyła tylko wygodnie położyć się i zamknąć oczy, kiedy przyszedł z powrotem blondyn. Spojrzała na zegarek. Było już kwadrans po czwartej.
- Co chcesz? – zapytała, podnosząc się na łokciach. Chłopak nachylił się i złączył ich usta w pocałunku. – Hmm… ? – mruknęła.
- Pojedziesz ze mną? – szepnął i musnął palcami jej policzek. Dziewczynę przeszły przyjemne dreszcze. 
- Nie chce mi się. - zachichotała i zamknęła oczy. Osiemnastolatek ponowił pocałunek. Myślał, że w jakich sposób zachęci swoją dziewczynę do wyjazdu z nim. Niestety bez rezultatu. - Gdybyś wczoraj nie ciągał mnie w tą i z powrotem po Hollywood, to miałabym dzisiaj siłę, by pojechać z tobą na plan. - powiedziała i wytknęła mu język. 
- To tak mi się odwdzięczasz za darmowe oprowadzanie? - zapytał, pociągając ją za nadgarstek do siebie. Oparła ręce na jego ramionach. 
- Miałam być za to wdzięczna? - zaśmiała się. - Czego oczekiwałeś w zamian? - zapytała zaskoczona. Chłopak posłał jej szarmancki uśmieszek. - O nie! - uniosła ton głosu i zdzieliła go po głowie. - Idź już, bo głupiejesz! - krzyknęła roześmiana i odepchnęła go od siebie. 
- Tylko obiecaj mi coś... - wyszeptał, napierając ręką na jej nagie udo. Dziewczyna otworzyła szeroko oczy - Przywieź mi do studia lazanie, którą dzisiaj mama zrobi na obiad. - powiedział poważnym tonem.
- Okey. - zaśmiała się dziewczyna. Chłopak pocałował ją w czoło, szepcząc "Do zobaczenia, skarbie" i wyszedł z pokoju. Zbiegł w miarę cicho po schodach i zatrzymał się nagle w salonie, gdzie siedział Riker. Chłopak spojrzał z niedowierzaniem na wskazówki swojego zegarka. Była czwarta dwadzieścia siedem. Jego starszy brat siedział na kanapie z kubkiem kawy w jednej ręce, a telefonem w drugiej. Przed nim leżała gazeta, którą Ross dostrzegł po sekundzie. 
- Stary, dlaczego nie śpisz? - zapytał i dosiadł się do blondyna, który mozolnie zwrócił na niego spojrzenie. Wziął łyk kawy.
- Czekałem aż wstaniesz, by zrobić ci śniadanie. - odpowiedział, a Ross wybuchł niepohamowanym śmiechem. Gdy w końcu zaczął normalnie brać powietrze w płuca, uniósł wzrok na brata.
- Dobra, a teraz na poważnie. Co się stało? - Poklepał go po ramieniu i oparł jedną rękę na swoim kolanie. 
- Po prostu nie mogę spać. - jęknął i odstawił kubek na ławę. - Tak zmieniając temat, to gratuluję. - Podniósł gazetę i wyprostował tak, aby było widać stronę główną.
- Ross Lynch pocałował dziewczynę podczas sylwestrowego koncertu w Hershey... Swoją dziewczynę. - przeczytał na głos osiemnastolatek i zaczął analizować zdjęcie. - Nawet fajnie tutaj wyszliśmy. - zaśmiał się. 
- Wczoraj wieczorem dzwonił Andrew i powiedział, że producentka naszej sesji zdjęciowej po jutrze chce mieć ciebie i Emmę na kilku zdjęciach. - dodał Riker. Ross się cicho zaśmiał.
- Bo ona się na pewno zgodzi. - szepnął. - To co z tym moim śniadaniem? - Zmienił temat, spoglądając na brata prosząco. 
- Ja twoją matką jestem? Sam sobie zrób, albo jedź do studia na wczorajsze kanapki. - zaśmiał się starszy i wrócił do popijania porannej kawy, o ile można było ją nazwać poranną. Ross wziął głęboki wdech i wstał. Gdy wyciągał z szafki kluczyki od swojego samochodu, rozległ się dzwonek telefonu. Riker zerwał się z kanapy i odebrał. 
- Magda... Jak dobrze, że dzwonisz. Wiesz już, czy dasz radę przyjechać na galę Disneya? Chciałbym, żebyś mi towarzyszyła. Opłacę lot, kupię ci nową sukienkę i... Dlaczego wczoraj nie odbierałaś moich telefonów? Halo? Jesteś tam? 
- To nie Magda. - W słuchawce rozległ się męski głos, który Riker rozpoznał od razu. Napiął mięśnie i wstrzymał oddech. To, że jej brat do niego dzwonił nie wróżyło nic dobrego.
- Adam? Coś się stało, że dzwonisz do mnie z jej telefonu? - zapytał przerażony i odwrócił się od okna. Zobaczył, że Ross cały czas stoi i przysłuchuje się jego konwersacji. 
- I tak źle robię, że do ciebie dzwonię. Magda zabraniała mi z tobą rozmawiać, bo nie chciała żebyś się zamartwiał...
- Gadaj, co jej jest!  - wysyczał Riker. Sam się zdziwił, że ta cała złość zebrała się właśnie teraz w nim. Ross wybałuszył oczy, widząc zachowanie starszego brata. 
- Ona cię okłamywała... - Blondyn miał wrażenie, że zaraz nie wytrzyma. Nawet jak dla niego było dziwne, że jest aż taki zły. 
- W jakim sensie? - wycedził przez zaciśnięte zęby. Z drugiej strony bał się, że to może być coś naprawdę poważnego.
- A no w takim, że gdy tylko wróciła do Polski po świętach, musiała się wyprowadzić. Rodzice spakowali jej wszystkie rzeczy i wyrzucili z domu. Wyzywali ją od dziwek i szmat... Stary, ja nie mogłem nic zrobić. 
- Gdzie ona teraz jest? - zapytał już spokojniej. Czuł, jak serce podchodzi mu do gardła i łomocze jak oszalałe. 
- Mieszka w jakiejś małej klitce na przedmieściach. Po tej całej awanturze w domu ja i Marek wyprowadziliśmy się i wspieramy naszą siostrę. Zerwaliśmy kontakt z rodzicami. Nie kontaktujemy się już od jakiegoś tygodnia. 
- Powiedz mi jeszcze raz, dlaczego Magda nie chciała mi o tym mówić? - pytając, patrzył na Ross, który był w coraz większym szoku. 
- Nie chciała cię zamartwiać. Wie, że masz sporo roboty z zespołem, szczególnie teraz przed trasą koncertową i...
- Podaj mi jej adres. - przerwał Adamowi i podszedł do ławy po długopis. Chwycił do ręki gazetę, gdzie na szarym kawałku papieru przytknął czubek długopisu. 
- Nie mogę...
- Podaj mi go. - Znów skoczyło mu ciśnienie. Dłoń, w której trzymał długopis, zaczęła się pocić z nerwów. 
- Riker przykro mi, ale...
- Adam do cholery! Podaj mi adres jej mieszkania! - wydarł się. 
- Nie mogę. - powiedział i się rozłączył. Riker osłupiał. Stał tak na środku salonu, nie wiedząc co zrobić by znaleźć adres swojej dziewczyny. Nie rozumiał, dlaczego Adam nie podał mu go, jak normalny człowiek. Nie dochodziło do niego również to, że Magda go okłamała. Co prawda zrobiła to dla jego dobra, ale to nie tłumaczy jej do końca. 
- Co teraz zrobisz? - zapytał Ross, kładąc rękę na jego ramię. 
- Nie mam pojęcia... - westchnął. - Muszę jakoś znaleźć sposób na zdobycie jej adresu.
- I co wtedy?
- Wtedy tam pojadę. - odpowiedział bez zastanowienia. Był pewny, że gdy tylko dowie się, gdzie mieszka, wsiada w samolot i leci do niej. 
- Ale że teraz? - zdziwił się osiemnastolatek. - Riker słuchaj, zaraz na początku lutego jedziemy do Warszawy. Wtedy się z nią zobaczysz. Teraz zespół ma bardzo napięty grafik i nie możemy pozwolić na twój wyjazd. 
- To co, ja mam zrobić? - stęknął, padając na kanapę. Odchylił głowę do tyłu i zamknął powieki. Próbował unormować swój oddech, który przyspieszył po rozmowie z bratem Magdy. 
- Może porozmawiać? - zaproponował, siadając obok niego. Objął go ramieniem za kark. - Rozmowa to najlepsze rozwiązanie. - Posłał mu delikatny uśmiech. - Dasz radę stary. Wierzę w ciebie. A teraz wybacz. Musze jechać do roboty. - zaśmiał się i wstał z kanapy. 
- Młody... - zaczął Riker, ale przerwał na chwilę. Ross odwrócił się do niego.
- Tak? - zapytał, opierając się o ścianę oddzielającą salon od przedpokoju. 
- Jak będziesz wracał, kup mi doładowanie do PLAY'a za pięćdziesiąt dolarów. Coś czuję, że długo będę rozmawiał z Madzią. - mimowolnie się zaśmiał. Ross kiwnął głową i wyszedł z domu, podrzucając kluczami od samochodu. 

- To się nazywa wracać późno do domu. - zaśmiała się Rydel, widząc jak Rocky wchodzi do kuchni. Była już druga po południu, a w kuchni siedziała ona, Emma, Ellington i Stormie. Kobieta stała przy garnkach i przygotowywała obiad, którym była obiecana dzień wcześniej lazania. 
- Straciłem rachubę czasu, gdy byłem z Alexą. Świetnie się z nią bawiłem. - rozmarzył się i usiadł na krześle przy wysepce. - Coś mnie ominęło?
- Nie. - odpowiedzieli wszyscy jak jeden mąż i wrócili do przygotowywania obiadu. 
- Rydel, mogłabyś mi zapakować jedną porcję lazanii dla Rossa? Bardzo chciał, żebym mu ją przywiozła. - poprosiła Emma, wyciągając z szafki nad głową talerze. 
- Pewnie. - Uśmiechnęła się do niej. - Ross ci mówił, że będziesz uczestniczyła w naszej sesji?
- Wiem to. Jadę z wami. - odpowiedziała, a blondynka pokiwała głową na boki. 
- Nie, nie... Ty też będziesz na zdjęciach. Producentka tak zadecydowała po tym, jak widziała ciebie i Rossa na okładce gazety. Widziałaś ją dziś rano...
- Ja się nie nadaję do sesji zdjęciowych. - jęknęła nastolatka. Przypomniało jej się, gdy na corocznych zdjęciach klasowych przez przypadek robiła z siebie błazna. Zawsze wychodziła najgorzej ze wszystkich... Albo zamknęła oczy, zebrało jej się na kichanie, ziewnęła. Sporo tego było. 
- Oj, nie przesadzaj. - zaśmiał się Ellington. - Na tym zdjęciu wyszłaś świetnie. - Zaczął wymachiwać gazetą na lewo i prawo.
- Zgadzam się z nim! - krzyknął entuzjastycznie Rocky, podrywając się z siedzenia. Dziewczyna zmierzyła ich obu lodowatym spojrzeniem i odwróciła się blatu kuchennego. Rydel szturchnęła ją łokciem w bok i posłała szeroki uśmiech. Nie ukrywała, że nie mogła się doczekać sesji zdjęciowej ze swoją przyjaciółką. Niestety nastolatka nie była tym zachwycona. 
Gdy porcja lazanii dla Rossa była już zapakowana w plastikowe pudełko i włożone do reklamówki, Emma udała się do Ellingtona, który zdążył przenieść się z Rockym do salonu. 
- Pojedziesz ze mną do studia? - zwróciła się do dwudziestolatka. Brunet oderwał wzrok od gry, w którą grał na PlayStation3 i odłożył PAD'a na ławę przed sobą. - Nie mam prawka. - powiedziała, widząc niechęć na twarzy przyjaciela. 
- A kiedy zdasz? - zapytał, powolnie wstając z kanapy.
- Najpierw to muszę się zapisać na kurs, a potem dopiero będę zdawała egzamin. - zaśmiała się. - Zapisuję się od przyszłego roku szkolnego. - dodała od razu.
- Co jak co, ale założę się, że Rossowi pasuje takie ciągłe wożenie cię w tą i z powrotem. - powiedział z szarmanckim uśmieszkiem. Siedemnastolatka wywróciła rozbawiona oczami. Kiwnęła głową. Chłopak przejął od niej materiałową siatkę z obiadem dla osiemnastolatka i wyszli z domu. Gdy dziewczyna przekroczyła krawężnik odgradzający posesję Lynchów od chodnika, ujrzała po prawej stronie Gavina. Na jej twarzy zagościł uśmiech. Machnęła ręką do Ellingtona, żeby wsiadał do samochodu, a sama podeszła do chłopaka. 
- Hej. - przywitała się i objęła go za szyję. - Jak tam?
- Cześć mała. - zaśmiał się. - U mnie jakoś leci... Rozważałaś propozycję pracy u moich sióstr?
- Jeszcze nie, ale postaram się to zrobić w najbliższym czasie. - odpowiedziała i włożyła ręce do kieszeni bluzy Rossa, którą miała na sobie. Tą samą, którą wzięła ze sobą dzień wcześniej na zwiedzanie Hollywood. 
- Jedziesz gdzieś? - zapytał, kiwając głową w stronę samochodu Ellingtona.
- Ross prosił, abym przywiozła mu do pracy obiad...
- Kurczę... - jęknął Gavin i podrapał się po karku. - Ten facet to ma wielkie szczęście. - Posłał nastolatce powalające spojrzenie, a ona poczuła, że się rumieni. 
- Przestań. - zaśmiała się cicho. - Robisz coś dzisiaj wieczorem?
- A co? Chcesz pójść ze mną na randkę? - Uśmiechnął się do niej ponownie. Siedemnastolatka zdzieliła go po głowie. 
- Mam chłopaka, ciołku!
- Wiem... Niestety. - mruknął ostatnie słowo i schował dłonie do kieszeni spodni. Spuścił wzrok, przez co Emma przygryzła dolną wargę. Sama nie wiedziała, dlaczego to zrobiła. Od razu się opanowała i spojrzała w stronę Ellingtona siedzącego za kierownicą. Brunet kreślił w powietrzu serduszka i widocznie się śmiał. 
- To... Co w tym wieczorem? - ponowiła pytanie. - Ross pewnie będzie siedział do późna w pracy, a ja nie mam zbytnio co robić... - Zaczęła uderzać czubkiem trampka w chodnik. 
- Możemy skoczyć do kina, jak chcesz. - zaproponował, unosząc na nią nieśmiało wzrok. Siedemnastolatka zaśmiała się. 
- Ale to przyjacielskie wyjście. - powiedziała od razu, a chłopak pokiwał głową wyraźnie rozbawiony.
- Oczywiście. - odpowiedział poważniejąc. - Nie jestem jakimś dupkiem, który ma zamiar spieprzyć twój związek. 
- Dobrze wiedzieć. - Zaśmiała się. - Dobra, ja lecę. Zdzwonimy się później i...
- I Ross ma się o tym spotkaniu nie dowiedzieć. Jasne! - krzyknął roześmiany i objął nastolatkę w pasie. Przyciągnął do siebie. 
- On ci nogi z tyłka powyrywa, gdy się dowie, że idę z tobą do kina. - wyszeptała przerażona. Chłopak tylko wzruszył ramionami. Nie przejmował się tym za bardzo. Blondynka odsunęła się od niego i pobiegła w stronę samochodu. Usiadłszy na siedzeniu pasażera, została powitana szerokim i bardzo podejrzliwym spojrzeniem Ellingtona. Ten chciał się już odezwać, ale ona przyłożyła mu rękę do ust.
- Proszę. Nie. Komentuj. - wyraźnie wypowiedziała każde słowo i oparła głowę o zagłówek fotela. W bocznym lusterku widziała postać Gavina, która stopniowo oddalała się od nich. 

- Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem ci wdzięczny! - wykrzyczał Ross, okręcając dziewczynę wokół swojej osi. Gdy tylko dowiedział się, że przyjechała na plan wraz z Ellingtonem zerwał się z próby i popędził na parking. Zwolnił przy samym wejściu, by nie wyjść na jakiegoś idiotę. 
- Za co? - zdziwiła się dziewczyna, zarzucając mu ręce za szyję. 
- Za to, że przyjechałaś i że przywiozłaś mi moją ukochaną lazanię mamy! - wydarł się uradowany i połączył ich usta pocałunkiem. Dziewczyna wplotła palce w jego blond włosy. Oderwali się od siebie, gdy Ellington głośno chrząknął. Był wyraźnie znudzony ich zachowaniem.
- Już? - zapytał, wywracając oczami. - Trzymaj. Tu masz żarło. My spadamy. - Pociągnął blondynkę za nadgarstek. 
- Wracacie? - posmutniał blondyn. - Myślałem, że trochę zostaniecie. 
- Stary, w domu czeka na mnie rozgrywka z Rockym w GTA V, także muszę wracać. - odpowiedział. Spojrzał na Emmę, wyczekując jej zdania na ten temat. Dziewczyna wyrwała rękę z ucisku bruneta i podeszła do swojego chłopaka.
- W sumie możemy chwilkę zostać. Rocky pewnie i tak rozmawia z Alexą... - zaczęła i przytuliła się do osiemnastolatka. On objął ją bardzo mocno w pasie i oparł policzek o jej głowę. Posłał przyjacielowi zwycięski uśmiech. Dwudziestolatek się poddał i wszedł do środka ogromnego studia nagraniowego, gdzie od razu udał się do garderoby Rossa. 
- A tego co ugryzło? - zapytał, unosząc brwi wysoko do góry. Nastolatka wzruszyła ramionami. Udali się na stołówkę, gdzie cała ekipa miała przerwę na obiad. Usiedli przy najbardziej oddalonym stoliku i Ross zaczął pałaszować swoje danie. 
- O której dzisiaj kończysz? - Chłopak spojrzał nad nią ponad lazanią. 
- Po dziesiątej wieczorem powinienem być w domu, a co? Planujesz coś? - zaśmiał się, wywijając widelcem we wszystkie strony, przez co kawałki jedzenie spadły na blat.
- A jak myślisz, co planuję? - Posłała mu uwodzicielskie spojrzenie. Chłopak przygryzł dolną wargę. 
- Jeśli myślę o tym samym, o czym ty myślisz, to już nie mogę się doczekać, a mój kolega jeszcze bardziej. - wyszeptał ponętnym tonem i wepchnął sobie widelec z jedzeniem do ust. 
- Niech twój kolega się uspokoi, bo nie on będzie gwiazdą wieczoru.- zaśmiała się i wzięła łyk wody z butelki, która należała do Rossa. - Wiedziałeś, że będę uczestniczyła w waszej sesji? - zapytała po chwili. 
- Riker powiedział mi dziś rano. - odpowiedział i nagle gwałtownie odłożył sztuciec do pudełka. - Wiedziałaś, że Magda okłamywała mojego brata? - Oparł ręce o stół i nachylił się do dziewczyny. Ona wybałuszyła oczy ze zdziwienia.
- Co? Jak to? Okłamywała? W kwestii czego?
- No niby zrobiła to dla jego dobra, ale on wcale nie był tym zachwycony. - Podrapał się po karku, wbijając wzrok z butelkę z wodą.
- Mów konkretami Ross. - burknęła. Wyglądała na przejętą. 
- Jej rodzice wyrzucili ją z domu od razu, gdy wróciła do Polski. Teraz mieszka gdzieś na przedmieściach, a jej bracia również wyprowadzili się od rodziców i nie utrzymują z nimi żadnych kontaktów. Wiesz coś o tym?
- Magda nic nie wspominała. Nie brzmiała na wielce załamaną, gdy rozmawiałam z nią ostatnio. Mówiła, że ma sporo roboty z korepetycjami, ale tak poza tym, to nie wspominała nic o rodzicach. - westchnęła i zmarszczyła brwi. Miała kompletny mętlik w głowie i zadawała sobie pytanie: Dlaczego mi nie powiedziała?. Były przyjaciółkami praktycznie od zawsze i o wszystkim sobie mówiły. Magda zawsze brała pod uwagę reakcję innych na jakieś lepsze lub gorsze wieści, ale tym razem nie powinna tego ukrywać. Powinna powiedzieć Rikerowi, co się z nią dzieje i jak potraktowali ją rodzice. W końcu jest on jej narzeczonym i ojcem jej dziecka. 
- Nie rozumiem tego.... - zaczął po dłuższej ciszy Ross. - Dlaczego Adam nie podał jej nowego adresu?
- Nie podał? - zdziwiła się blondynka. 
- I jeszcze tego nie rozkminiłem. - zaśmiał się. - Ale to zrobię. Bez obaw, mała. - Wstał od stołu i zamknął plastikowe pudełko. - Dzięki za obiad. Jesteś kochana. - Podszedł do niej i podniósł z siedzenia. Pocałował w usta, gdy jego ręka gładziła skórę jej szyi i prawego policzka. 
- Kocham cię Ross. - szepnęła dziewczyna, będąc milimetry od jego warg. Uśmiechnął się i połączył je ponownie. 
- Ja ciebie też, skarbie. - Objął ją mocno w pasie, a ona parła głowę na jego lewym ramieniu. Nagle rozległ się dzwonek oznaczający koniec przerwy obiadowej. Blondyn spojrzał na swoją dziewczynę przepraszająco. Ona kiwnęła tylko głową i zabrała ze stołu pudełko po lazanii. 
- Do zobaczenia w domu, mała. - szepnął, idąc z nią w stronę wyjścia z budynku. Gdy stanęli zaraz przed nim, zobaczyli Ellingtona opierającego się o maskę swojego samochodu. Dziewczyna podskoczyła i ucałowała chłopaka w policzek, po czym pobiegła w stronę zniecierpliwionego bruneta. Osiemnastolatek wpatrywał się jeszcze chwilę w nich, a w duszy cieszył się, że ma tak niesamowitą dziewczynę, jak Emma.

Przyjadę do ciebie o siedemnastej. Bądź gotowa :-)
Taką wiadomość otrzymała siedemnastolatka godzinę po tym, gdy wróciła do domu od Rossa. Siedziała właśnie w pokoju z Rydel i dyskutowały o nadchodzącej sesji zdjęciowej oraz imprezie Disneya. Blondynka gdy tylko usłyszała piknięcie telefonu, poderwała się i go odblokowała. 
- Czego Ross znów potrzebuje? - zapytała z uśmiechem Rydel. Emma przygryzła dolną wargę. 
- To nie on. - wyszeptała, a jej przyjaciółka zrobiła wielkie oczy. 
- A kto? Gavin? - zdziwiła się i wyrwała telefon z jej rąk. - Spotykasz się z nim?
- Jest tylko moim przyjacielem i nic więcej, Delly. - broniła się dziewczyna. Taka była prawda. Gavin był dla niej tylko kumplem, którego poznała na wymianie prawie cztery lata wcześniej. Nie planowała jakoś tej znajomości zagłębiać, bo to co było, jej wystarczyło. 
- Skoro ty tak uważasz, to ja nic do tego nie mam. - Posłała jej szeroki uśmiech. - Gdzie idziecie? - zapytała od razu, podkulając nogi na fotelu. Oparła na nich brodę.
- Chyba do kina, a potem na pizzę. - odpowiedziała, wystukując odpowiedź Gavinowi: OK, będę gotowa ;-)
- W co się ubierasz? - zadała kolejne pytanie. Nastolatka wywróciła oczami. 
- Idę tak, jak teraz. 
- Żartujesz. - zaśmiała się Rydel, ale potem spoważniała. - Nie żartujesz? - zdziwiła się.
- A po co mam się odstawiać, jak to tylko wyjście kumpeli i kumpla? Nie chcę się ubierać, jak na randkę, bo to wyjście nią nie jest. Poza tym Rossowi, by się to nie spodobało.
- Walić mojego brata! - krzyknęła Rydel. Emma wybałuszyła oczy z zaskoczenia. Dwudziestolatka podbiegła do swojej szafy i zaczęła w niej grzebać. Wieszaki latały od prawej ścianki mebla do lewej. - Proszę. - Rzuciła w nią niebieskim materiałem. Dziewczyna wstała i rozłożyła go. Była to niebieska sukienka przed kolano, z brązowym paskiem założonym w pasie. - Nie jest to jakaś wyszukana, droga suknia, ale lepsza o tego co masz na sobie. - Wskazała na długą, rozciągniętą bluzkę i szare, krótkie spodenki, które Emma miała na sobie.
- Jeśli Ross uczepi się tego, że tak wystroiłam się dla Gavina, ty masz mnie usprawiedliwić i powiedzieć, że mnie zmusiłaś. - fuknęła i zaczęła zdejmować z siebie ubrania, by przebrać się w sukienkę. Rydel w tym czasie usiadła przy swojej toaletce i przeglądała cienie do powiek. 
- Co powiesz na...
- Nie! - krzyknęła, przerywając swojej przyjaciółce. - Tylko maskara i eyeliner. Nic więcej.
- A co z ustami? - zapytała, robiąc oczy kotka ze Shreka
- Co, co? One nie będą mi potrzebne, więc ich nie będę malowała. - odpowiedziała pewna siebie, a Rydel założyła ręce na piersi. Była zła, że nie może umalować po swojemu Emmy, a zawsze to uwielbiała. 
- Oj no prooooszę. - jęknęła blondynka i podstawiła dziewczynie pod nos czerwoną szminkę.
- Czerwoną to ty się pomaluj. - burknęła, opierając się o blat toaletki. - Jeśli już to mogę się zgodzić na różową, delikatną różową. - Dwudziestolatka westchnęła i wyciągnęła swoją różową pomadkę z Dior'a.
- O wiele lepiej. - zaśmiała się, malując nią usta. Rydel podała jej eyeliner i maskarę. Po dziesięciu minutach była już gotowa. Po długiej kłótni udało jej się ubrać trampki za kostkę, a nie szpilki, na które nalegała starsza. Oby dwie zeszły po cichu do salonu, by nie przykuć uwagi reszty domowników. Na ich szczęście chłopcy siedzieli u siebie w pokojach, Ellington był u siebie w domu, Ross dalej na planie, a rodzice czytali książki na patio. Nagle telefon Emmy zawibrował i na wyświetlaczu pojawiła się wiadomość od Gavina: Czekam przed domem, mała :-). Dziewczyna nic mu nie odpisała, tylko chwyciła swoją torebkę i przytuliła Rydel.
- Tylko grzecznie proszę. - wyszeptała jej i ostatni raz poprawiła jej włosy.
- Gdyby Ross wrócił wcześniej niż ja, napisz do mnie i kryj w razie czego. - Pocałowała przyjaciółkę w policzek i wybiegła z domu. Gavin siedział na kierownicą swojego samochodu. Nachylił się w bok, by otworzyć jej drzwi. 
- Hej. - Posłał jej szeroki uśmiech. - Ładnie wyglądasz. - szepnął zerkając na nią, po czym ruszył samochodem. Dziewczyna zarumieniła się i aby na niego nie patrzeć, odwróciła się by zapiąć pasy. - Powiedz proszę, że to dla mnie się tak wystroiłaś. - jęknął, patrząc na drogę. Emma zauważyła, że przygryza dolną wargę, co wywołało u niej delikatny uśmiech.
- Jeśli to cię uszczęśliwi... - Spojrzała na niego. - Tak. Tylko dla ciebie. - zaśmiała się i włączyła radio. - To, gdzie jedziemy? - zapytała po chwili. 
- Najpierw do kina i...
- A na co? - zadała kolejne pytanie z entuzjazmem wymalowanym na twarzy.
- Nie wiem. Zobaczymy co będzie. - zaśmiał się. - A potem pojedziemy do Blaze Pizza La Canada, czyli mojej ulubionej pizzerii w Los Angeles. 
- Na bogato dzisiaj? - Przewróciła oczami i odchyla głowę do tyłu na zagłówek. Chłopak cicho zachichotał. 
Przez resztę drogi żartowali z tego, co się działo podczas wymiany w Londynie. Doszła do wniosku, że z Gavinem ma naprawdę wiele wspólnego i sporo tematów do rozmów: od wymiany, przez Anglię, podróże zagraniczne, po przeprowadzkę do USA. Wymieniali się swoimi zainteresowaniami. Dojechali pod kino idealnie na seans, którym był film Nimfomanka cz.I. Nie było lepszego wyboru, dlatego po kupieniu dużego popcornu u dwóch Coca Coli, usiedli na krzesłach w jednej z sal kinowych. W pewnym momencie podczas filmu, Gavin dotknął przez przypadek dłoni Emmy, a ta podskoczyła jak oparzona. Nie z powodu, że się wystraszyła, ale dlatego, że poczuła coś, czego nie powinna czuć przy takim geście. Przez resztę seansu trzymała dłonie splecione na swoich udach i nie odzywała się do chłopaka. Wyszli z kina dalej w ciszy i wsiedli do samochodu.
- Stało się coś? - zapytał, kładąc rękę na jej ramieniu. Spojrzał na nią z troską, a ona spuściła głowę. Toczyła walkę sama ze sobą przez ostatnie półtorej godziny o Gavina. Gdyby go nie było, przywaliłaby sobie z liścia i wykrzyczała żeby się ogarnęła, bo jest z Rossem i jest z nim szczęśliwa i że Gavin jest tylko jej przyjacielem. 
- Trochę zgłodniałam. - chrząknęła po chwili, dalej unikając jego wzroku.
- W takim razie jedźmy na pizzę. - uśmiechnął się do niej i ruszył spod kina. Jechali przez kilka obwodnic, dzięki czemu dojechali na miejsce po dwudziestu minutach. Po wyjściu z samochodu weszli do pizzerii i usiedli przy stoliku z kanapami po obu stronach. 
- Jaką zamawiamy? - zapytał chłopak, kładąc menu przed nimi. 
- Może wegetariańską? - zaproponowała, kreśląc palcem kółko wokół nazwy pizzy. 
- Naprawdę chcesz taką? - jęknął. Miał ochotę na byle jaką, ale koniecznie z mięsem. Spojrzał na dziewczynę błagalnie. Ona zaśmiała się pierwszy raz od ich wyjścia z kina. 
- Weźmiemy wegetariańską, ale z kurczakiem. - Chłopak nie ukrywał swojego zdziwienia. 
- Co? To bezsensu. - Pokiwał głową na boki.
- Oczywiście, że ma sens. Wegetariańska ma najlepsze dodatki i jeśli dodamy do tego kurczaka, to będzie wprost idealna. Kapujesz przystojniaczku? - Zamilkła po wypowiedzeniu ostatniego słowa. Chłopak uniósł brwi wysoko, a jego kąciki ust delikatnie się uniosły. 
- Kapuję, mała. - odpowiedział, powstrzymując się od śmiechu. Wstał od stołu i ruszył w kierunku kasy. Złożył zamówienie i wrócił do Emmy z dwoma dużymi szklankami Sprite'a. Usiadł z powrotem naprzeciwko niej. Pizzę przynieśli im dosyć szybko, a oni zjedli ją w niecałe półgodziny. Wyszli z pizzerii dwadzieścia po dziewiątej i Gavin od razu zawiózł Emmę pod dom. Na szczęście dziewczyny dojechali do Lynchów przed Rossem. Chłopak zatrzymał samochód pod ich domem, centralnie naprzeciwko wejścia. 
- Dzięki za wieczór, mała. - powiedział Gavin, wbijając wzrok z zaciśnięte na kierownicy ręce. 
- To ja powinnam ci dziękować. - zaśmiała się nieśmiało i założyła kosmyk włosów za ucho. - Powinniśmy robić to częściej. - dodała, a chłopak spojrzał się na nią, co wybiło ją z równowagi. W jego oczach pierwszy raz widziała taki ból. Usta miał zaciśnięte, jakby wstrzymywał się od czegoś. Nagle odpiął gwałtownie pas i przyciągnął Emmę za kark tak, że ich usta się spotkały na kilka sekund. Siedemnastolatka odepchnęła go od siebie, patrząc na niego ze złością. 
- Przepraszam. - szepnął i już chciał chwycić ją za nadgarstek, ale ona odwróciła się i szybko wyszła z auta. Pobiegła do domu i trzasnęła drzwiami. Zaczęła płakać. Nie była zła na siebie, że dopuściła do tego pocałunku, ale dlatego, że jej się on podobał. Nagle dostała sms'a. Wyciągnęła komórkę z torebki i drżącą ręką odblokowała. 
Przepraszam cię za ten pocałunek. Nie powinienem do tego dopuścić, ale nie wytrzymałem. Przez cały czas myślałem o tej sekundzie, gdy dotknąłem twojej dłoni w kinie. Pomimo tych ciemności widziałem twoją reakcję i zrobiło mi się głupio. Obiecałem ci, że to będzie tylko przyjacielskie wyjście dwóch kumpli i to schrzaniłem.  Błagam, wybacz mi... Mała. 
Po przeczytaniu treści wiadomości od Gavina wybuchła jeszcze większym płaczem. Siedziała na podłodze w ganku, a łzy leciały jej po policzkach. Zadawała sobie tylko jedno pytanie: Dlaczego właśnie ja?
~*~

czwartek, 14 maja 2015

Rozdział 72

- Jeszcze raz dzięki za podwózkę, Rocky. - Alex posłała chłopakowi szeroki uśmiech i oparła się o otwarte drzwi samochodu. Stali przed domem dziewczyny w Los Angeles, gdzie wrócili od razu po koncercie w Hershey. W hotelu spędzili tylko jedną noc i już z samego rana ruszyli na lotnisko, by jak najszybciej znaleźć się znów w ciepłej Kalifornii. 
- Jeszcze raz nie ma za co. - zaśmiał się chłopak, kładąc ręce na kierownicy. Spojrzał na nią spod grzywki i przygryzł wargę, widząc ją w krótkich szortach i bluzce z krótkim rękawkiem. Uwielbiał ją w takim wydaniu. Nastolatka zauważyła, że kurczowo jej się przygląda, dlatego usiadła z powrotem na fotel i wyciągnęła kluczyki ze stacyjki.
- Chcesz wejść na chwilę? - zaproponowała, trzepocząc rzęsami. Rocky oblizał wargi i szeroko się uśmiechnął. 
- Myślałem, że mnie nie zaprosisz. - zaśmiał się i chwycił klamkę od drzwi. Dziewczyna również wysiadła z samochodu i chciała wyciągnąć swój bagaż z auta, ale brunet ją wyprzedził, powalając tekstem "Faceci są od tego". Włączył alarm i skierował się do drzwi wejściowych, w których nagle pojawili się Mike i Jake z wielkimi uśmiechami na twarzach.
- Rocky! - krzyknęli oboje,a młodszy Jake rzucił się na dziewiętnastolatka, który prawie upadłby na kostkę przed wejściem.
- Stary, czy ty wiesz w co się pakujesz? - zapytał Mike. Alexia spiorunowała go wzrokiem. Przeczuwała, że któryś z jej braci będzie prezentował wszystkie jej niedoskonałości jej nowemu chłopakowi.
- Do czego zmierzasz? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Wszedł na hol i postawił walizki na podłodze. Bracia stanęli przed nim, za to Alexia zdejmowała trampki w ganku. 
- Czy jesteś pewien co do związku z moją, znaczy naszą siostrą? - Szturchnął młodszego w ramię. Nastolatka wzięła głęboki wdech i chwyciła Rocky'iego za rękę. Po jego ciele przeszły przyjemne dreszcze, które przez sekundę sparaliżowały ciało. Pociągnęła go po schodach do jej pokoju i zamknęła gwałtownie za nimi drzwi.
- Przepraszam cię za nich. Tacy niewychowani są niestety. - westchnęła i usiadła na łóżku. Chłopak powoli rozglądał się po ścianach, na których wisiały liczne ramki i kolaże ze zdjęciami. 
- Nic się nie stało. - zaśmiał się. - To ty?! - krzyknął, chwytając jedną z ramek stojących na komodzie, zaraz obok lusterka i pudełka z biżuterią. 
- Niestety tak. - odpowiedziała zażenowana. Zdjęcie przedstawiało ją i jej kuzynkę, gdy miały po pięć lat. Stały w ogródku w samych majtkach i wiaderkami w rękach, z których kapała woda. - Było bardzo gorąco. - fuknęła, widząc rozbawiony wyraz twarzy chłopaka. - Moja mama mówi, że nic nie zmieniłam się od momentu, gdy to zdjęcie zrobiono.
- Co? - spytał, cicho chichocząc. - Zmieniłaś się.
- Och, doprawdy? - Uniosła brwi i założyła ręce na klatce piersiowej. Brunet wziął zdjęcie do rąk i zerkał to na fotografię, to na Alexę. 
- Masz dłuższe włosy. Jesteś wyższa... - wywnioskował. - I na pewno masz większy biust! - krzyknął, odkładając zdjęcie ze śmiechem. Dziewczyna nie ukrywała, że ją to rozbawiło. Posłała mu uśmiech i oparła się o biurko. 
- Skąd wiesz jakiego rozmiaru mam biust? - zapytała, zaciskając usta, by pozostać poważną. - Nie widziałeś go! - krzyknęła i uniosła ręce do boków. Chłopak spojrzał się na nią wzrokiem pedofila i uniósł kilkakrotnie brwi. Zaczął się do niej zbliżać, a ona odsuwać w stronę łóżka, bo to była jej jedyna droga ucieczki. Czuła, jak w jej brzuchu znów wzbudziła się chmara motyli. Brunet popchnął ją delikatnie na pościel i sam znalazł się nad nią. 
- W końcu możemy dokończyć to, co nam co chwilę przerywano w hotelu... - wyszeptał, będąc milimetry od jej ust. Oparł łokcie po obu stronach jej głowy. Alexa miała wrażenie, że zaraz zemdleje. Było jej strasznie gorąco, pomimo że w pokoju i na dworze było chłodniej niż zwykle. Rocky nachylił się jeszcze bardziej i połączył ich wargi. Dziewczyna została tym gestem sparaliżowana. Nie odwzajemniała pocałunku, co zaniepokoiło bruneta.
- Wszystko dobrze? - zapytał, odsuwając się od niej i delikatnie poprawiając włosy z jej czoła. Nastolatka wzięła głęboki oddech. 
- Tak. - wyszeptała i zarzuciła mu ręce na kark. - Wszystko dobrze.
- Jesteś pewna? - Uniósł wysoko brwi, a dziewczyna się zaśmiała i gdy chciała przyciągnąć chłopak jeszcze bliżej siebie, drzwi od pokoju się otworzyły i wszedł jej ojciec z Jake'iem za sobą. Wyraz twarzy mężczyzny mówił sam za siebie. Zerwał się w kierunku Rocky'iego, szarpnął go za koszulę i odciągnął do nastolatki.
- Będziesz mi tutaj do mojej córki się dobierał?! - wydarł się na bruneta. - W moim domu?!
- Prze Pana, ja... ja... ja... - zaczął się jąkać. Zestresował się wtargnięciem ojca swojej dziewczyny do pokoju. - Przepraszam. - jęknął. Mężczyzna zmierzył go spojrzeniem, które potem przeniósł na Alexę.
- A ty masz mi coś do powiedzenia? - zwrócił się do córki. Dziewczyna zerwała się z dotychczasowej pozycji siedzącej i podbiegła do ojca.
- Tato, to nie tak jak myślisz! - Chwyciła Rocky'iego za nadgarstek. - My naprawdę nic nie robiliśmy! 
- Tak to się teraz nazywa, tak? - burknął mężczyzna. - Dzisiaj już tobie podziękujemy kochaniutki. - zwrócił się ostrym tonem do chłopaka. Cały czas trzymając go za koszulę, wyprowadził z pokoju nastolatki. Dziewczyna załamała ręce i usiadła na krześle obrotowym przy biurku. Jej wzrok utkwił w jej młodszym bracie Jake'u, który z niewiadomego dla niej powodu śmiał się.
- To byłeś ty! - krzyknęła zbulwersowana. - To przez ciebie teraz tata wyrzucił Rocky'iego! Co ja ci takiego zrobiłam? - oburzyła się i zaczęła się do niego zbliżać, mordując go wzrokiem.
- To nie wina Jake'a. - usłyszała chichot Mike'a ze schodów. - Muszę mieć jakiś pożytek z waszego związku, a jest nim rozrywka! - zaśmiał się, puszczając oczko siostrze.
- Wiesz Mike, może wyprowadziłbyś się w końcu, co? Masz do jasnej ciasnej dwadzieścia jeden lat, a dalej mieszkasz z rodzicami. Do tego nie masz dziewczyny i zgaduję, że jeszcze nie zaliczyłeś żadnej. - wygarnęła mu, ale z szerokim uśmiechem na twarzy. Jake, który stał praktycznie między nimi, otworzył szeroko oczy.
- Skąd wiesz? - syknął starszy. Zbliżał się do Alexy.
- Oj, proszę. Jedyna dziewczyna, która była w tym domu, to Suzi, a umawiałeś się z nią pięć lat temu. Zerwaliście po dwóch miesiącach...
- Nie o to mi chodzi. Skąd wiesz, że żadnej nie zaliczyłem? - Założył ręce na klatce piersiowej i kurczowym wzrokiem patrzył na nastolatkę.
- Prędzej Jake zaliczy, a nie ty, ślamazaro. - Wytknęła mu język i oparła się framugę drzwi do jej pokoju. 
- On ma dopiero piętnaście lat. Nie wie co...
- Jake, wiesz co to seks, prawda? - zapytała, nie dając skończyć starszemu. Wspomniany chłopak zaczął się śmiać.
- Oczywiście, że wiem... Raz po jednej dyskotece... - przerwał, widząc miny starszego rodzeństwa. Mike aż ze zdziwienia otworzył usta. - A już nic... - przeciągnął. - Tak mamo! Już idę! - krzyknął i zbiegł po schodach do kuchni.
- Chyba czeka was rozmowa. - zaśmiała się Alexa i poklepała brata po plecach. Odwróciła się i weszła do swojego pokoju. Mike chwycił ją za przedramię.
- Co do Rocky'iego... Ja nie chcę, żeby on cię w jakiś sposób skrzywdził. Wiesz o tym. - Mocno przytulił nastolatkę, a ona zaskoczona tym gestem, znieruchomiała. - Pamiętaj, że dla mnie jesteś jedną z najważniejszych kobiet mojego życia. - wyszeptał jej do ucha, a ona się uśmiechnęła i pocałowała go w policzek. 
- A teraz wynocha! - Wypchnęła brata za drzwi, które gwałtownie zamknęła. Podeszła do komody, na której leżała jej komórkę. W lewym górnym rogu migała na niebiesko dioda, która oznaczała, że dostała nową wiadomość. Odblokowała ekran i od razu się uśmiechnęła, zrobiło jej się gorąco. Wiadomość brzmiała: Bądź gotowa dzisiaj o jedenastej wieczorem. Zabieram cię tatusiowi, ale oddam zaraz przed świtem. Buziaki, skarbie xoxo

- Jezu, Emma! - jęknął Ross, przewracając się na drugi bok na kanapie. - Możemy gdzieś wyjść?! - wydarł się.
- A gdzie? - zapytała dziewczyna, wychodząc z pralni z miską wypranych ubrań. - Jakbyś nie widział, pomagam twojej mamie w robieniu prania. Rusz te swoje cztery litery i mi pomóż! - oburzyła się i tę ciężką miskę postawiła centralnie na kroczu chłopaka. 
- Au, au, auuu. -wyjęczał. - Zabierz to. Ciężkie!
- To wstawaj. Jeśli szybciej ogarniemy wywieszanie prawie czterech pralek, to szybciej wyjdziemy. - Uśmiechnęła się, a Ross głośno westchnął. Nie chciało mu się. Miał ochotę gdzieś wyjść ze swoją dziewczyną, a nie jako jedyny z rodzeństwa kisić się w domu. Riker pojechał z Rylandem i Markiem do studia prób, aby sprawdzić sprzęt po koncercie, Rydel i Ellington udali się do Urzędu Stanu Cywilnego, aby zarezerwować urzędnika na przystępną datę ślubu, a Rocky pojechał zawieść Alexę. W domu zostali tylko Ross, Emma i jego mama. 
Po dłuższym rozmyślaniu nad swoim nieszczęsnym losem, wyszedł do ogrodu, gdzie przy linkach na pranie stała blondynka i siłowała się ze spodniami Rylanda. 
- Daj, ja to powieszę. - Przejął od niej ubranie i zawiesił obok croptopu Rydel. 
- Dziękuję. - Uśmiechnęła się i zajęła się kolejnymi większymi częściami garderoby Lynchów. - Rydel ustaliła już datę ślubu? - zapytała, biorąc do ręki szare bokserki Rikera i wieszając je na lince.
- Mówiła, że jeśli będzie urzędnik na szesnastego kwietnia, to wtedy się odbędzie.
- Ale tego kwietnia? Przecież to jest bardzo mało czasu! - krzyknęła przerażona. - Trzeba zarezerwować restaurację, zamówić suknię ślubną, fryzjera, kupić garniak dla Ellingtona, buty dla obojga. Do tego dochodzą jeszcze sukienki dla druhen, kwiaty. Sporo tego jest.
- Poradzicie sobie. - Zaśmiał się.
- Wy? Chyba my. Wszyscy muszą się zaangażować do tego ślubu. W końcu do ślub Rydellington! - krzyknęła podekscytowana. Przyłożyła czystą sukienkę Rydel do siebie i zaczęła nucić melodię weselną i wolnym krokiem poruszać się po trawniku. Ross spojrzał na nią i uśmiechnął się. Wyobraził sobie, że to do ich ślubu będą lada moment przygotowania. Ona w długiej, białej sukni z welonem na głowie, a on w garniturze, ustawieni pod łukiem, na tle morza i zachodzącego słońca. Cała rodzina siedzi w ławkach po obu stronach łuku...
- Hey, wszystko dobrze? - Emma szturchnęła go za ramię. Chłopak zamrugał kilkakrotnie i spojrzał na nią nieobecnym wzrokiem.
- Hmmm? - mruknął - Tak, tak. Wszystko wspaniale.
- To dobrze, że dobrze. - odparła, zabierając się za rozwieszanie swojej bielizny. 
- Ja mogę to rozwiesić? - szepnął Ross i objął ją jedną ręką w pasie. Dziewczyna zerknęła na niego niedowierzająco, a on się do niej wyszczerzył. Przewróciła rozbawiona oczami i odsunęła się o krok od linek. 
- Aż tak lubisz moją bieliznę? - zaśmiała się i chwyciła do ręki bluzę z różowymi wstawkami. - To jest Rydel? - zapytała, obracając ubranie.
- Chyba tak. Jak coś jest różowe to jej...
- Albo twoje. - Wytknęła mu język i zawiesiła bluzę klamerkami. - Widzisz jak nam szybko poszło?
- Tak. - stęknął od niechcenia i podniósł pustą już miskę z ziemi. - Jedziemy gdzieś?
- A gdzie? - zapytała, zakładając ręce na biodra.
- To jest Los Angeles. Możemy pojechać sobie na wzgórze Hollywood. Odwiedzić Aleję Gwiazd, bo z tego co się orientuję, jeszcze tam nie byłaś. Możemy skoczyć posurfować na plażę. Pójść na lody, shake'i, pizzę... Tego jest naprawdę sporo. - Uśmiechnął się. - A propo Hollywood. Muszę zajechać do studia i zabrać scenariusz.
- Jaki? - Uniosła brwi ku górze. - Dostałeś nową rolę?
- Nie. Starą. - zaśmiał się. - Skończyła się przerwa w nagrywaniu Austin i Ally. Teraz nagrywamy przez półtora miesiąca, bo potem jadę w trasę. Może uda nam się odegrać z trzy odcinki. - powiedział, podchodząc do krzesła i odstawiając na nie miskę. - Szczerze, jakoś mnie nie ciągnie z powrotem do studia. 
- Nie ma to jak leniwy Ross Lynch. - dogryzła mu, a on udał obrażonego. - Powiedz mi, co jest w tym trudnego?
- W czym? - spytał dla upewnienia, wchodząc do salonu. Dziewczyna podążyła za nim. Usiedli na kanapie. - W byciu aktorem? - Dziewczyna kiwnęła głową. - No jest tego trochę. - Westchnął. - Wstajesz wcześnie rano. Idziesz do studia, gdzie wszyscy są równie zaspani, jak ty. Omawiacie przy wielkim stole kwestie i cały przebieg. Trochę to zajmuje. Ćwiczycie niektóre sceny. Ja zazwyczaj jeszcze ćwiczę wykonywanie nowych piosenek, albo je nagrywam...
- A potem śpiewasz z playbacku na planie. - dodała dziewczyna. Blondyn kiwnął głową.
- Gdybym miał śpiewać na żywo, grać na gitarze i do tego wykonywał jakieś wygibasy, nie śpiewałbym tak idealnie, jak chce Disney. - zaśmiał się i położył głowę na oparcie kanapy. Przymknął powieki. - Założę się, że od dzisiaj nie będę miał tyle czasu dla ciebie, co dotychczas. - Chłopak wyraźnie posmutniał. 
- Co? Nie! - pisnęła nastolatka i oparła się o osiemnastolatka. - Lubię, gdy spędzasz ze mną tyle czasu. - szepnęła do niego i pocałowała delikatnie w odkryte ramię. On uchylił jedną powiekę i szeroko się uśmiechnął. Przeniósł ramię za kark dziewczyny. 
- Em, słyszysz to? - zapytał półszeptem. Dziewczyna spojrzała na niego i starała się wysłuchać to coś. Niestety bez rezultatów.
- Nic nie słyszę. - odpowiedziała tym samym tonem. 
- No właśnie. - rozmarzył się Ross i wziął głęboki wdech. Poczuł kwiatowe perfumy Emmy oraz zapach jej truskawkowego szamponu do włosów. Nagle oboje usłyszeli chrupot kluczy w zamku i do domu weszła cała reszta rodziny. Para spojrzała na siebie, a potem odsunęła się. Spojrzeli zmęczonym wzrokiem na przybyszów. 
- I jak Rydel, ustalone? - zapytała Emma, klepiąc ręką wolne miejsce koło siebie. Starsza blondynka usiadła koło niej, a Ellington na pufie naprzeciwko nich. 
- Więc... - przeciągała dziewczyna. Wszyscy wlepili w nią swoje spojrzenia. - Mamy załatwionego urzędnika na szesnastego kwietnia! - pisnęła szczęśliwa. Emma od razu mocno ją przytuliła. Stormie, która stała zaraz przy schodach, podbiegła do swojej córki i objęła ją.
- Nie wierzę, moja jedyna córeczka wychodzi zaraz za mąż. - szepnęła kobieta. W jej oczach było widać delikatne łzy. Rydel zarzuciła mamie ręce za szyję i wtuliła się w nią. 
- Nasza jedyna siostra... - powiedzieli równocześnie chłopcy. - No, to będzie zabawa! - krzyknął Rocky. - Pamiętajcie, że to ja robię menu! - dodał od razu. Ellington spojrzał na niego z politowaniem. Rodzice tak samo. 
- Po drodze ustaliłam z moim narzeczonym, że ty i Alexa będziecie moimi druhnami. - zwróciła się Rydel do Emmy. - A Rocky i Ross drużbami Ellingtona. - Odwróciła się do swoich braci. - Natomiast Riker i Magda będą chrzestnymi naszego pierwszego dziecka.
- Jaki zaszczyt. - Najstarszy posłał siostrze szeroki uśmiech. 
- A co ze mną? - krzyknął Ryland, który uważał siebie za ominiętego. 
- Ryry... - zamyśliła się blondynka. - Pasuje ci posada DJ na naszym weselu? Załatwimy ci profesjonalny sprzęt. 
- Mi odpowiada! - krzyknął zadowolony i sięgnął po pilota od telewizora, który po chwili włączył i pogrążył się w oglądaniu jakiejś komedii. 
- Powiedzcie mi jedną rzecz... - zaczął Ross - Jak to możliwe, że pojechaliście osobno, o różnej godzinie, a wróciliście jednocześnie? - zapytał, unosząc brwi ze zdziwienia. Emma kiwnęła głową, co oznaczało, że dołącza się do pytania.
 - Zjechaliśmy pod dom o tej samej godzinie. Po prostu się tak złożyło. - zaśmiał się Mark. - Teraz moja kolej. - dodał, wyciągając ze swojej torby na ramię teczkę, a z niej kilka kopert. - Zajechałem do twojego studia Ross i odebrałem scenariusze oraz zaproszenia na nadchodzącą imprezę. 
- Jaką imprezę? - krzyknęła podekscytowana Rydel i przejęła od ojca jedną z kopert.
- Disney organizuje kolejny wielki event, który odbędzie się za dwa tygodnie. R5 jest oczywiście mile widziane. Są trzy podwójne zaproszenia, co oznacza, że Ross, Rocky i Riker mogą zabrać osobę towarzyszącą ze sobą. Z tego co mi wiadomo, zagracie jedną piosenkę na otwarcie oraz udzielicie dwóch wywiadów związanych z LOUDERtour. Jeden jest dla RadioDisney, a drugi dla CleverTV. - wyczytał mężczyzna z kartki, którą trzymał w ręce. - Za trzy dni macie umówioną sesję zdjęciową, a ty Ross masz się pojawić w studio o piątej rano. - zwrócił się do syna, na którego twarzy malował się grymas.
- Piąta rano? - stęknął. - Trochę przesadzili. Przed tą przerwą mieliśmy codziennie na szóstą! - oburzył się, zakładając ręce na klatce piersiowej. 
- Producenci chcą nagrać jak najwięcej przed naszą trasą, także twoje godziny pracy w tygodniu się wydłużyły. - odezwał się beznamiętnie Ryland, który wlepiał oczy w telewizor. - Dlatego nie chcę być aktorem. - zaśmiał się tak samo, jak Rydel i Emma. Ross zmierzył swoją dziewczynę morderczym spojrzeniem. 
- Czyli teraz Ross musi kłaść się szybko spać. - powiedział Riker, ledwo wyrabiając ze śmiechu. - I musi przesypiać całą noc. - dodał szybko, a potem wybuchł niepohamowanym śmiechem. Reszta zrobiła to samo. Jedynie blondyn, o którym była mowa siedział naburmuszony z ustami wygiętymi w podkówkę. 
- To nie jest sprawiedliwe! - krzyknął z dezaprobatą i uderzył chichoczącego, starszego brata w ramię. Emma pogłaskała go delikatnie po policzku i lekko zmierzwiła mu blond włosy. Spojrzał się na nią, po czym chwycił jej dłoń i wstał z kanapy. - My wychodzimy! - fuknął obrażony. Sięgnął po kluczyki od samochodu i już chciał wyjść z domu, ale dziewczyna chwyciła się kolumny w przedpokoju.
- Muszę się przebrać. - jęknęła. Blondyn wywrócił oczami i skierował się wraz z nią do swojego pokoju. Przez cały czas słyszał śmiechy rodziny z salonu. Po zamknięciu za sobą drzwi, usiadł na swoim niepościelonym łóżku. Emma natomiast stanęła przy komodzie i zaczęła przeglądać ubrania. 
- Czego dokładnie szukasz? - zapytał chłopak, opierając się na rękach. 
- Dżinsów, jakiejś koszulki... O, mam! - Wyciągnęła z szuflady jasne spodnie i szarą bluzkę z krótkim rękawem. Nawet nie poszła do łazienki się przebrać. Tak jak stała przed Rossem, zaczęła się rozbierać i nakładać inne ubrania. Osiemnastolatek co chwilę oblizywał sobie usta, widząc swoją dziewczynę w czarnej bieliźnie. 
- Weź jeszcze to. - powiedział, gdy podniósł się z łóżka i wziął do ręki swoją czarną bluzę z kapturem i długim rękawem. - Może być później chłodniej, a ja nie chcę żebyś zmarzła. - Przerzucił sobie ciuch przez ramię. - Idziemy?
- No pewnie. - odparła i pociągnęła blondyna za dłoń. Po wyjściu z domu skierowali się do garażu, w którym stało auto osiemnastolatka. - To gdzie najpierw? - zapytała, gdy usiedli już w środku pojazdu i zapięli pasy. 
- In-n-out Burger! - odpowiedział bez dłuższego zastanowienia. - Mam ochotę na hamburgera z podwójnymi frytkami. - zaśmiał się, widząc uśmiech na twarzy dziewczyny. - Widzę, że i tobie się zachciało. - szepnął, będąc dumnym z siebie. 
- Wszystko przez ciebie! - krzyknęła roześmiana. Chłopak wycofał z garażu i ruszył do centrum LA. 

- Pssst!
Elektryczny zegarek Alex pokazywał jedenastą cztery. Siedziała na łóżku w długich spodniach i bluzie, gdy usłyszała jakieś szepty zza okna. Po chwili coś małego uderzyło w jej okienko. Jakby kamyk. 
- Hej! Alex! - Zza okna dobiegły krzyki Rocky'iego. Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie i po odsunięciu firanek, wychyliła się do niego. 
- Spóźniłeś się. - powiedziała z poważnym wyrazem twarzy, który w blasku księżyca dostrzegł brunet. 
- Oj, przepraszam. Musiałem się wyspowiadać rodzicom, dlaczego wychodzę tak późno z domu. - jęknął, naciągając rękawy skórzanej kurtki. - To co, idziesz? 
- Że tędy? - pisnęła. - Ciebie chyba coś pogrzało. 
- A niby którędy? - zapytał, zakładając ręce na biodra. Dziewczyna przewróciła oczami. 
- Zabiję się. - szepnęła, rozglądając się za inną drogą. Nie mogła wyjść przez drzwi wyjściowe, bo w salonie leżał jej tata i usłyszałby, że wymyka się z domu. Zrobiłby jej awanturę, że wychodzi o tej godzinie i to jeszcze z chłopakiem,który wcześniej według niego,dobierał się do niej. 
- Skacz, złapię cię! - krzyknął, wyciągając ręce ku górze. - To nie jest aż tak wysoko. 
- Gdzie nie jest aż tak wysoko? - Do uszu obojga nastolatków dobiegł niski głos ojca Alex, który stał przed domem i przyglądał im się. - Myślicie, że jestem aż taki głupi? - zaśmiał się. - Poza tym Rocky, skoro chcesz przyjść do Alex to wchodź. 
- Co?! - krzyknął zdziwiony. - Pan wcześniej mnie wykopał...
- Ale potem miałem poważną rozmowę z żoną i... Nie stój tak, tylko właź zanim się rozmyślę! - krzyknął lekko poddenerwowany. Rocky wbiegł do domu, rzucił trampki w kąt przedpokoju i popędził po schodach do pokoju dziewczyny. 
- Faktycznie mama potrafi nieźle wpływać na tatę. - zaśmiała się nastolatka, gdy chłopak był już koło niej. Zawiesił swoją kurtkę na krzesło i zamknął drzwi na klucz. - Co planujesz robić? - zapytała, przygryzając wargę. Jej wzrok przykuła jedna rzecz. W prawej kieszeni spodni chłopaka zobaczyła wypukły, kwadratowy kształt czegoś. Było jednoznaczne, co to jest. Nastolatka podeszła do chłopaka i wyciągnęła tą rzecz z kieszeni. 
- Przepraszam. - szepnął Rocky. - Wziąłem to wiesz... Na wszelki wypadek... - wyjąkał, widząc jak dziewczyna obraca w palcach folię z prezerwatywą. 
- Na wszelki wypadek powiadasz? - spytała i odłożyła paczuszkę do szuflady od szafki nocnej. Spojrzała na chłopaka i zarzuciła mu ręce za kark. Pocałowała go najpierw w policzek, potem w szyję, usta. Jej serce biło jak jeszcze nigdy. Dziewiętnastolatkowi było już naprawdę gorąco. Chwycił dziewczynę w pasie i usiadłszy na łóżku, posadził ją sobie na kolanach. Szybko ściągnął z niej bluzę i gdy zobaczył, że ma pod nią tylko stanik, zacisnął usta i wziął głęboki wdech. Siedemnastolatka poczuła, że się rumieni. W jej pokoju świeciła się tylko lampka na biurku, która nie dawała zbyt dużo światła, ale wystarczająco, by Rocky mógł patrzeć na biust dziewczyny. 
- I co? Miałem rację! - krzyknął, uśmiechając się. - Masz większe cycki,niż na tamtym zdjęciu. - Dziewczyna pokręciła rozbawiona głową, po czym przyciągnęła go bliżej i złożyła na jego ustach namiętny pocałunek. 
- Może obejrzymy jakiś film? - zapytała nagle, odsuwając się od niego gwałtownie, co wybiło chłopaka z rytmu. Spojrzał na nią zdziwiony. Myślał, że zada mu inne pytanie. 
- Zrobiłem coś nie tak? - Chwycił palcami jej podbródek, a ona kiwnęła przecząco głową. - To, o co chodzi?
- Rocky, ja... - zaczęła, ale przerwała. - Doszło do mnie, że nie jestem jeszcze...gotowa. - wyszeptała ledwo słyszalnie, ale chłopak doskonale zrozumiał. Objął ją mocno i pocałował w szyję. 
- Poczekam, ile tylko będziesz chciała. - powiedział i podał jej z powrotem bluzę. Posłał jej szeroki uśmiech. 
- To Rocky, poszukaj ciekawego filmu w internecie, a ja skocze po popcorn dla nas. - Nastolatka wstała z łóżka, a Rocky sięgnął po laptopa, by odpalić coś interesującego. 

Hej, Hej.
Od razu przepraszam Was za końcówkę. Jakoś nie wiedziałam, jak ten rozdział skończyć. Męczyłam go przez te prawie dwa tygodnie. Nie miałam kompletnie czasu na pisanie. Ciągle wychodziłam gdzieś ze znajomymi. Mam nadzieję, że mi wybaczycie :D
Teraz z innej beczki. Ostatnio jest głośno o Courtney Eaton i Savannah'nie Latimer. Co jak co, ale jestem dumna z naszych chłopaków. Znaleźli sobie w końcu piękne laski <3 Widziałam sporo zdjęć na instagramie i mogę stwierdzić, że zarówno Ross, jak i Riker wyglądają na szczęśliwych... A to jest dla mnie najważniejsze. 
Kolejna rzecz. GŁOSOWANIE!
Dzisiaj wystartowało głosowanie na SometimeLastNightTOUR! Ja głosowałam na Gdańsk, bo tylko tam mogłabym jechać (mam tylko 1,5h drogi). Także, jeśli koncert będzie w Wawie, czy Krakowie niestety, ale nie spotkamy się na koncercie :( Życie jest okrutne...
tu macie link do strony na głosowanie: r5rockstheworld.com
Ostania sprawa. Drugi blog "Be Careful Who You Trust". Oficjalnie ogłaszam, że do niego nie wrócę. Ta przerwa ponad 4 miesięcy między ostatnim rozdziałem spowodowała, że nie czuję już tego opowiadania. Wszystkie pomysły ze mnie uleciały. Aczkolwiek nie usunę tego opowiadania. Niech sobie tak jest na bloggerze xD 
To tyle ode mnie tym razem. Nie wiem dokładnie kiedy następny. Pewnie gdzieś w przyszłym tygodniu :)
Trzymajcie się! Do następnego ;**
~Julia