poniedziałek, 4 lipca 2016

Rozdział 95

Ten o to Rozdział 95 pragnę zadedykować cudownej, kochanej i niesamowitej Elmo:
(- austinandally-myfictionstory.blogspot.com;
 - forever-and-always-auslly.blogspot.com
 - rebeka-r5.blogspot.com)
Dziewczyno, jak ja się za Tobą stęskniłam. Bardzo, bardzo się stęskniłam. Gdy tylko zobaczyłam, że wróciłaś, zaczęłam skakać po pokoju z radości i wydzierać się na cały dom. Poważnie. Ale jak tylko się uspokoiłam, rzuciłam się do laptopa i postanowiłam napisać kolejny rozdział. 
Kocham Cię dziewczyno <3 
A teraz przejdźmy do sedna...
~*~
- Zerwaliśmy, bo ja dalej jestem w tobie szaleńczo zakochany. - wyszeptał. Ich twarze dzieliły milimetry. Oparł czoło o jej. Druga ręka objęła jej drugi policzek. 
Serce biło jej jak oszalałe. Jedyne co miała w głowie, to zdanie:
"To się nie dzieje naprawdę"
- Ga-gavin... proszę - jęknęła z zamkniętymi oczami. - Proszę, proszę, proszę... Ja...
- Nie zaprzeczaj. Wiem, że czujesz to samo. - powiedział cicho. 
Jego oddech musnął skórę jej policzka. Poczuła chłód. Przeszywające ją zimno. Ręce, które ciągle tkwiły w zacisku pięści, zaczęły się trząść. Gavin delikatnie dotykał skóry jej twarzy, jakby była z porcelany. Ona dalej stała jak wryta w ziemię. Nie mogła otworzyć oczu. Nie mogła wydobyć z siebie żadnego dźwięku, a co dopiero słowa. Wzięła głęboki wdech. Powtórzyła to kilka razy.
- Gavin - powiedziała już bardziej stanowczym tonem. - Zrozum, że ja kocham Rossa i jestem z nim szczęśliwa. Zrozum to. - Ciągnęła dalej ostrym tonem. - Proszę. - szepnęła już nieco ciszej.
- Emmo, ale my tyle czasu się znamy. - Przerwał. 
Nagle jakby coś do niego dotarło. Jak oparzony odsunął się od dziewczyny i z powrotem schował ręce do kieszeni. Widziała, że zacisnął je w pięści tak, że jego knykcie zbielały. Przełknęła głośno ślinę, przez co pozbyła się tej niechcianej guli w gardle. 
- Nie liczysz się ze mną i z moim uczuciami. - syknął wściekły. Wyprostował się gwałtownie i zmierzył ją chłodnym spojrzeniem. 
- Słucham? - spytała z niedowierzaniem. Nie pamiętała, kiedy ostatnio widziała Gavina w takiej postawie, tak podbuzowanego. 
- Myślisz tylko i wyłącznie o sobie. Najpierw dałaś mi nadzieję, a potem po prostu wyrwałaś mi serce, zabierając ją. Zachowałaś się egoistycznie. Gdy psuło się między tobą i Rossem, przychodziłaś do mnie i liczyłaś na pocieszenie, trochę czułości i zrozumienia. Teraz, kiedy wszystko się układa w waszym związku, chcesz się mnie pozbyć. Nie liczysz się z moimi uczuciami! - krzyknął. Brwi miał ściągnięte, a wzrok przepełniony gniewem zmieszanym z żalem. Miarowo zaciskał zęby, by nie wybuchnąć ponownie. Nie lubił krzyczeć na Emmę, ale w tym przypadku nie obeszłoby się bez tego. 
- To nie jest prawda! - krzyknęła oburzona. Krew w jej żyłach krążyła o wiele szybciej, a jej serce biło coraz mocniej. Miała przed sobą Gavina, zranionego Gavina. To była jej wina, ale nie zdawała sobie sprawy, że to tak wygląda z jego strony.
- Kogo próbujesz oszukać? Siebie, czy Rossa? Wydaje mi się, że to właśnie siebie okłamujesz! 
- Gavin, uspokój się!
- Nie! Do cholery, zachowujesz się jak dziecko. Kiedy ktoś rzuca ci prawdą w twarz , obrażasz się i zwalasz na kogoś innego. I tym razem jestem to ja. Dziewczyno, nie żyjesz w bajce i nie jesteś żadną zasraną księżniczką! Oprócz ciebie na tym świecie żyją tez inni ludzie. Nie liczysz się z nikim. Nawet kurwa z Rossem. Masz go gdzieś. Masz gdzieś jego uczucia! Myślisz, że tego nie widzę?! Oczywiście, że tak! Zamiast być przy nim cały czas i kiedy jest źle, próbować naprawić waszą sytuację, ty po prostu uciekasz od tego i twierdzisz, że to wina tylko i wyłącznie Rossa i nie masz z tym nic wspólnego, bo jesteś przecież tak cudowna, piękna i kurwa powabna. Obudź się rzesz w końcu! Ranisz wszystkich naokoło swoim niedojrzałym zachowaniem! Łudziłem się, że w końcu przejrzysz na oczy i spróbujesz coś zmienić, ale ty nic nie robisz. Bujasz się to w prawo, to w lewo, między mną i Rossem. Gdy jego rodzeństwo jest wściekłe, bo ty i Ross znowu się kłócicie, zwalają to na mnie, a nie na ciebie. To przez ciebie jest tak, a nie inaczej. Dawałaś mi tę pieprzoną nadzieję nieraz. Przez chwilę miałem wrażenie, że nawet rzucisz go dla mnie. Ale tylko mi się wydawało. 
- Gavin - jęknęła, zakrywając usta. Czuła, jak jej oczy wypełniają się łzami.
- Jeszcze nie skończyłem - syknął chłodno - Żałuję, że się w tobie zakochałem, że ci pomagałem, gdy potrzebowałaś pomocy, że poświęciłem ci tyle swojego czasu. Chciałbym cofnąć czas...
- Przepraszam, słyszysz? 
- Na cholerę mi twoje przeprosiny? Wiesz, gdzie je mam? Tak, dokładnie tam. 
Poprawił kaptur na głowie i mruknął coś pod nosem. Nigdy nie sądził, że będzie musiał coś takiego powiedzieć Emmie prosto w twarz, ale nie miał innego wyjścia. Denerwowało go jej zachowanie i nie wierzył, że Ross dalej z nią wytrzymuje. No, ale nie na darmo się mówi, że miłość jest ślepa.
Spojrzał jeszcze raz w oczy dziewczynie, obrócił się i po prostu odszedł, zostawiając ją w totalnym szoku. Nie wiedziała, gdzie spocząć wzrokiem. Nerwowo patrzyła to w chodnik, to w niebo, to w restaurację, gdzie w oknie widziała rodzinę Rossa. Siedzieli przy stoliku i śmiali się w najlepsze. Nagle spojrzenie jej i Rikera się spotkały. Gwałtownie się wyprostował i uniósł raz głowę, co miało znaczyć "Co jest?". Blondynka kiwnęła tylko na boki i spuściła wzrok. 
- Riker, stało się coś? - zapytał Rocky, który siedział naprzeciwko brata. Widząc jego wytrzeszczone oczy, zaniepokoił się. 
- Zaraz wracam. - odpowiedział szybko i zerwał się z krzesła, ciągnąć za róg obrusu i przewracając dwie, puste szklanki na stole. Chwycił kurtkę swoją i Emmy i wyszedł przed restaurację. Ross obserwował go przez cały czas, gdy przechodził przez lokal. Gdy zobaczył w oknie, jak staje obok Emmy, ciepło przeszło mu po kręgosłupie. Już miał sięgnąć po swoją bluzę, ale powstrzymał się. Jego brat przyprowadził Emmę z powrotem do ich stolika. Osiemnastolatek znacząco kiwnął głową w jego stronę, ale ten tylko przymknął oczy, sygnalizując słowa "Nie teraz". 
- O nasze jedzenie już idzie! - ucieszył się Ellington, pocierając ręce z zadowolenia. 
Kelner postawił przed nim talerz, a on rzucił się na niego, jak wygłodniały pies. Z resztą Rocky zrobił to samo. Rydel uniosła brwi i zerknęła na nich pobłażliwie. Szczególnie to, jak zareagował Ellington, bardzo ją rozbawiło. Posłała, siedzącej naprzeciwko niej Magdzie, delikatny uśmieszek. Jej kąciki ust również się uniosły. Przybrała jednak poważny wyraz twarzy, zauważając Emmę przy stoliku. Usiadła koło Rossa. Nie odezwała się ani słowem. Osiemnastolatek szturchnął ją lekko, na co nie uzyskał żadnej reakcji. Ściągnął brwi ze zdziwienia. Wziął głęboki wdech. Nachylił się do niej, jednocześnie nie tracąc kontaktu wzrokowego ze swoim starszym bratem, który przyprowadził jego narzeczoną z powrotem do lokalu. Od niego także nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Choćby jakiegoś sygnału, spojrzenia, znaczącego mrugnięcia. Po prostu nic. Siedział wprost przed nim i przyglądał się na przemian to Emmie, to Rossowi. Blondyn przeciągnął ręką po tyle swojej głowy i już otwierał usta, by coś powiedzieć, ale w tym samym momencie przyszła kelnerka z resztą ich zamówienia. 
Mimo, że Emma odczuwała silny głód, nie tknęła jedzenia. Ciągle słowa Gavina dudniły jej w uszach. Nigdy nie zdawała sobie sprawy z tego, że ktoś może tak ją widzieć...jako niedojrzałe dziecko, które nie przejmuje się uczuciami najbliższych jemu osób i jako kogoś egoistycznego. 
Przełknęła głośno ślinę. Wysunęła rękę spod stołu i zauważyła, że ona drży. Chwyciła niepewnie widelec w rękę i nałożyła na niego pierwszą porcję jedzenia. Rozejrzała się po przyjaciołach siedzących naokoło stołu. Wszyscy byli pochłonięci rozmową. Śmiali się, gestykulowali, chłopaki wpychali sobie całe widelce jedzenia do ust, a potem mówili z pełną buzią. Magda zwróciła uwagę Rikerowi, że to tak nieładnie, ale on zaśmiał się łobuzersko. 
Ross przerwał swoją konwersację z Rockym. Wziął łyk soku pomarańczowego i zauważył, że jego narzeczona dalej nic nie tknęła. Jedzenie leżało na talerzu tak, jakby przed chwilą przyniósł je kelner. Nic nie zostało ruszone. Sięgnął rękę za kark dziewczynie i przyciągnął ją do siebie. 
- Co się dzieje? - zapytał szeptem. Rocky wtedy głośno się zaśmiał. Ross również. - No już. Mów. Co chciał od ciebie Gavin? - dopytywał zainteresowany. Emma uniosła wzrok. Zobaczyła, że on patrzy się na nią z pełną troską w oczach. Zaciskał charakterystycznie usta.  
"Nie liczysz się z nikim. Nawet kurwa z Rossem. Masz go gdzieś!..." 
Znów rozbrzmiało jej w głowie. Pokiwała nią energicznie, co jeszcze bardziej zaniepokoiło Rossa. Otulił ja mocniej i pocałował w czoło. Wszystkie rozmowy przy stole zostały przerwane. Zapadła całkowita cisza. Wszyscy zgromadzeni patrzyli się właśnie na tę dwójkę. Emma nie przejmowała się tym. Jedyne czego chciała to płakać. Rozpłakać się właśnie w tamtym momencie. Słowa Gavina uderzyły w nią z podwójną siłą. Nie miała zamiaru nikogo krzywdzić, ale z czasem wymknęło się to spod kontroli. 
To prawda zawsze najwięcej uwagi skupiała na sobie i tak naprawdę nie wiele starała się dowiedzieć o uczuciach Rossa, później Rikera, a na końcu Gavina. Nie kierowała się tym co czują inni, tylko tym, co ona czuje. 
Pragnęła wszystko naprawić, szczególnie to co wydarzyło się przez ostatnie trzy miesiące. Ten cały bałagan między nią, Rossem a Gavinem. Pozwoliła na to, to teraz są tego skutki. 
Zraniony i zazdrosny Ross.
Zawiedziony i rozczarowany Gavin. 
Pragnęła to naprawić. Relacje z nimi oboma. Nic więcej. Musiała się jednak liczyć z tym, że nie do końca jej się uda. Doprowadziła do takiej ruiny, że nie obejdzie się bez zranienia kogoś. 
Lynch albo Walsh. Amerykanin albo Anglik... Oboje byli jej bliscy, ale...
Rossa znała lepiej. Spędzała z nim więcej czasu. Więcej przeżyli. Sporo się natrudzili, aby ten związek dalej się trzymał. Mimo wielu sprzeczności losu takich jak: porwanie, przeprowadzka, bardzo liczne kłótnie, wypadek, pocałunki, które nie powinny mieć miejsca i można by tak dalej wymieniać...mimo tego wszystkiego oni dalej są razem. 
Dalej kochają się ponad wszystko i wszystkich. On jest zdolny wskoczyć za nią do ognia. Poświęcić wszystko. 
A ona? Nie wyobraża sobie życia bez niego. Zbyt często uczestniczył nawet w najmniej istotnym wydarzeniu, żeby mogła teraz funkcjonować sama, bez jego pomocy, oparcia. Bez jego obecności. Budziła się codziennie i pierwsze co widziała, to jego brązowe oczy, usta zawsze wykrzywione w szczery uśmiech. Codziennie czuła jego obecność obok siebie. 
Nie potrafiła od tak zrezygnować dla kogoś, kogo poznała na wymianie w liceum. Znała tylko zarys charakteru Gavina, zarys jego zachowania. Nie poznała go do końca tak, jak Rossa. 
Fakt, wielokrotnie mogła liczyć na niego w różnych sytuacjach, ale nie była świadoma, że zachowuje się egoistycznie wobec niego. Myślała, że wyraziła się nieraz bardzo wyraźnie i jasno, że nie będzie z nim, bo kocha Rossa... Wyszło na to, że faktycznie tylko tak myślała...
- Emmo - zająknął się nagle Rocky, który siedział zaraz obok dziewczyny. Również zauważył jej nagłą zmianę humoru. - Ja tam nie wiem, jak się miewają twoje babskie sprawy, ale wydaje mi się, że coś posmutniałaś...
- Co? Jakie babskie sprawy? - obudziła się nagle dziewczyna. Ross położył jej rękę na ramieniu. Koniuszki jego palców dotknęły jej skóry na szyi. Rozluźniła się przez to lekko, ale po chwili znów wróciło napięcie, które towarzyszyło przy rozmowie z Gavinem. 
Nie mogła.
Po prostu nie mogła wyrzucić z umysłu jego słów. Jego ostrych jak nóż słów.
Wbijały się w jej serce coraz mocniej i coraz szybciej, z każdym kolejnym zdaniem, które wypowiadał. 
Czuła te ukłucia nadal. 
Otaczali ją bliscy. Przyjaciele. Osoby, które były dla niej najważniejsze w życiu, a ona nie potrafiła pozbierać się po prawdzie, którą "przyjaciel" rzucił jej w twarz.
Rozejrzała się po ich zatroskanych spojrzeniach. Zaniepokojeniem w nich wymalowanym. Poczuła uciśnięcie na ramieniu. Ross dał o sobie znać. Delikatnie masował ten fragment jej ciała i to właśnie z tego miejsca ciepło rozlewało się po całym jej ciele. 
- Może wracajmy już do domu, co? - Zaproponował nagle Ellington. Wziął do ręki swój portfel i wstał, aby udać się nad bar i zapłacić za ich zamówienie. Rydel jednak go zatrzymała i pociągnęła z powrotem na krzesło. 
- Wy zostańcie. - rzucił nagle, całkiem spokojnym i opanowanym tonem Ross. Wziął głęboki wdech nosem. Emma dobrze to usłyszała. - My pójdziemy się przejść i taksówką wrócimy do domu. Moglibyście zapakować to na wynos? - zapytał, rozglądając się po rodzeństwie i przesuwając talerz Emmy na środek stołu.
- Jesteś pewien? - Rocky uniósł wzrok na brata, który zdążył już podnieść się. Osiemnastolatka zrobiła to samo. Wciąż miała spuszczoną głowę. 
- Jestem Ross, man. - Zaśmiał się mimowolnie blondyn. Wywołało to oczekiwaną przez chłopaka reakcje. Wszyscy cicho prychnęli z uśmiechem. Emma również, co spowodowało rozluźnienie atmosfery.
- Raaaany - jęknął Ellington, zakładając ręce za głowę. - Ale mieliśmy tutaj zdechłą atmosferę. Mam nadzieję, że szybko się to nie powtórzy. 
- Wyczuwałem zapach grozy i - Ryland wziął wdech - i nutkę śmierci.
- Powiało grozą, stary. - dodał z poważną miną Rocky.
- Ja temu ciemnemu kretynowi dam zaraz jakąś ksywę - Zaczął nagle Riker, próbując jeszcze bardziej rozluźnić atmosferę.
- Eee... może... - Myślała na głos Rydel, która dołączyła się do brata.
- Mam! Kolo co wyżej sra, niż dupę ma! - krzyknął na pół lokalu Ellington. Rocky wydarł się głośno i przybił mu równie głośną sztamę. 
- Ale siadło! - Podniecił się Rocky. Ryland siedział z szeroko otwartymi ustami w uśmiechu i kiwał głową w górę i w dół, patrząc na starszego brata.
- Ten co wyżej sra, niż dupę ma - Powtórzył Riker. Powoli na jego twarzy pojawiało się rozbawienie, które potem skutkowało tylko jednym. - Kurwa. Zajebiste! - Zaśmiał się, przeklinając przy tym dwa razy. Cała reszta otworzyła szeroko oczy. Nie mogli sobie przypomnieć, kiedy ostatnim razem Riker przeklnął. Rydel zakryła usta z rozbawienia. 
- Jezu, jak ja Was kocham. - Odezwała się nagle Emma. Wszyscy skierowali na nią wzrok. Ona uniosła głowę i zrobiła to samo. Delikatny uśmiech wkradł jej się na usta. Ross objął ją energicznie ramieniem i mocno przytulił. Poczuł ulgę. W końcu udało im się jakoś rozbawić Emmę. 
Riker znów ją obserwował, ale tym razem już mniej podejrzliwie. Próbował odgadnąć z jej zachowania, o czym rozmawiała z Gavinem. Nie chciał naciskać, aby mu powiedziała wprost. Wiedział, że prawdopodobnie jedyną osobą, której to powie, będzie Ross. Jednak jej zachowanie było co najmniej niepokojące.
Ross podał swojej narzeczonej bluzę i biorąc za rękę, wyprowadził z restauracji. Wcześniej krzyknął do reszty "Do zobaczenia później". Emma kiwnęła tylko głową w ich stronę.

- Czekaj, czekaj, czekaj... Co za dupek! - krzyknął zbulwersowany osiemnastolatek.
Emma opowiedziała mu dokładnie, co powiedział jej Gavin. Opisała wszystko. Jego wyraz twarzy. Jego gesty. Jego ostry ton. Jej reakcję. Jej ból, który towarzyszył jej później przy stole. 
Po prostu wszystko. 
Nie sądziła, że Ross aż tak się zezłości. Wydawało jej się, że przyzna rację Gavinowi i da jej mocnego kopa w dupę za to, jak się dotychczas zachowywała. Ku swojemu zaskoczeniu, nie zrobił nic podobnego.
- Czyli, czyli ty uważasz inaczej? - zapytała zdziwiona. Wgapiała się w swoje palce, jakby sprawdzała, czy dalej tam są. Tego dnia było wyjątkowo zimno w Los Angeles.
- Oczywiście, że tak. Na miłość boską, Emmo! - krzyknął. Spojrzał na nią z politowaniem i troską. Ujął twarz w dłonie i zbliżył się do jej czoła. Zostawił na nim delikatny pocałunek. - Ten "kolo co wyżej sra, niż dupę ma" chciał po prostu zrzucić winę na kogoś, by pozbyć się wyrzutów sumienia, że to przez niego rozpada się nasz związek. Nie winię ciebie za to, co się dzieje. Zrozum skarbie. 
- Ulżyło mi. - westchnęła, poprawiając włosy na ucho. 
- Nie potrzebnie się zamartwiałaś. Powinnaś mi od razu powiedzieć, co się dzieje i obyłoby się bez tego całego bólu, którego doświadczyłaś... Boże, nie ręczę za siebie, kiedy go znowu zobaczę. Zabiję tego dupka. Po prostu zabiję, kurwa za wszystko. Przez niego masz tylko jakieś wątpliwości i jeden, wielki bałagan w głowie. 
- Nie powinnam...
- Tak, zdecydowanie nie powinnaś - Przerwał jej Ross. - I tak go zabiję. - Powtórzył raz jeszcze. Jego oczy błyszczały nienawiścią i obrzydzeniem. Tym właśnie darzył Gavina. Gdyby mógł, dorwałby go od razu i rozszarpał. 
- Nawet nie wiesz, co chciałam powiedzieć! - Zaśmiała się.
- No to oczywiste. - Odchrząknął - Nie powinnam się z nim zadawać, bo mam idealnego, przystojnego i seksownego narzeczonego. - Rzucił z wysokim głosem. Jakby udawał, że mówi to właśnie Emma. 
- Wcale tak nie mówię. - Zacisnęła usta, wstrzymując uśmiech, który chciał wkraść się jej na usta. Była wdzięczna Rossowi za taką, a nie inną postawę. 
Idealna postawa, dla idealnego chłopaka.
- Zgadzam się z tym skarbie. - rzekł z szarmanckim uśmieszkiem. Widząc zakłopotaną minę dziewczyny, cmoknął ustami. - Wiesz, że powiedziałaś to na głos?
- "To", czyli co?
- Idealna postawa, dla idealnego chłopaka. - Powtórzył znów wysokim głosem. Emma skarciła go samym spojrzeniem, a potem zakryła twarz. Czuła, jak się rumieni. 
Ross chwycił ją za podbródek i pocałował. Krótko, ale delikatnie, czule. Przez ten pocałunek poczuł motyle w brzuchu. Miał je za każdym razem, gdy tak całował Emmę. Poczuł jej ręce na swoim pasie. Objęła go mocno. Przyległ do niej. Spoglądał w jej zielononiebieskie tęczówki. 
Czas jakby się zatrzymał.
Stali prawie że na środku chodnika w centrum Northridge. Ludzie ich mijali. Jedni patrzyli z czułością i zrozumieniem, a drudzy z obrzydzeniem. 
Niektórzy rzucali im miłe komentarze, a inni wręcz przeciwne. Ich to jednak nie obchodziło. 
Wydawało im się, że są sami. We dwoje. 
Reszta nie miała znaczenia, gdy mieli siebie nawzajem. 
Nic się nie liczyło bardziej, niż oni.
- Kocham cię. - szepnął nagle Ross, czule całując ją w czoło. Otulił ją ramionami i oparł głowę o jej.
- Ja ciebie bardziej. - odpowiedziała i ścisnęła go, splatając dłonie na jego plecach, pod kurtką. Na ten gest uśmiechnął się do siebie i pocałował ją w głowę. 

- Znowu go nie ma? - Zapytała Rydel, wchodząc do pokoju, gdzie była Emma. Nastolatka leżała na łóżku z laptopem na nogach. Głowę i łopatki opierała na stosie zrobionym ze sporej ilości poduszek. Po jej prawej stronie leżała miska z żelkami, a obok niej papierki po cukierkach. 
- Nie. Znów gdzieś zniknął. - odpowiedziała z nutką obojętności w głosie. Dwudziestolatka pokiwała głową na boki i usiadła zaraz na brzegu łóżka. Sięgnęła po garść żelkowych misiów i położyła głowę na gołych nogach przyjaciółki.
- Dawno nie goliłam, jak coś. - Zaśmiała się, wpychając do ust kolejnego cukierka. Rydel wybuchła głośnym śmiechem i dotknęła uda blondynki.
- Nie ma tragedii kochana. - rzuciła z rozbawieniem. - Co oglądasz?
- Charlie St. Cloud i naprawdę polecam. Coś czuję, że zaraz się popłaczę. Poza tym, występuje w nim Zac Efron. Ah, jakie z niego ciasteczko. - Westchnęła z rozmarzeniem. 
Nagle Delly zamknęła gwałtownie laptopa i zabrała go blondynce. Postawiła go na biurko Rossa, na którym walało się mnóstwo papierów. Nagle jeden z nich przykuł jej uwagę. Wyciągnęła go i zaczęła go analizować. Emma również wstała. Usiadła na krześle ze skrzyżowanymi przy ciele nogami.
- Co tam masz? - zapytała, podskakując w miejscu z podekscytowania.
- Chyba zaczynam się domyślać, dlaczego Ross tak znika na całe dnie. - stwierdziła zamyślona. Pokazała jej kartkę, którą trzymała. Oczom Emmy ukazał się dokument podpisany przez Rossa. Coś na wzór pisemnej zgody na...
- Podjęcie kursu pilotażu samolotu?! - krzyknęła zaskoczona. Rydel również była w szoku. - Coś tam, coś tam... bla bla bla... O! Pierwszy kurs pilotażu jest częścią szkolenia lotniczego do licencji pilota samolotowego turystycznego. 
- Wow - wydukała Rydel. 
- Myślisz, że to...
- Jestem tego pewna na sto procent. Znaczy myślę, że przez to nie ma go tak często w domu, ale nie wiem, czy to aby jest ta niespodzianka...
- Jeżeli jeździ na ten kurs, to musi być to związane z niespodzianką. Tłumaczył mi, że właśnie znika, bo ją szykuje.
- Kurczaki. Ale ci zazdroszczę no! - jęknęła, przejmując znów papier w swoje ręce. Lustrowała wydrukowane słowa raz po razie. 
Drzwi do pokoju się nagle otworzyły. Do pokoju wpadła Magda. Dziewczyny zastygły w bezruchu, widząc tak zdenerwowaną i wystraszoną jednocześnie brunetkę. Delly odłożyła dokument na biurko i podeszła do niej. 
- Musicie mi pomóc - Zaczęła rozpaczliwie. - Za trzy godziny mamy samolot na Lombok, a ja jestem z ciemnej dupie. Nie mam nic spakowane, nagle gdzieś zapodziała mi się ta podróżna kosmetyczka i Riker na dodatek nie chce współpracować. Zachowuje taki spokój i wykonuje wszystko strasznie powoli, a przecież nie możemy spóźnić się na nasz lot.
- Spokojnie, spokojnie, spokojnie. - powtarzała Rydel, trzymając brunetkę za ramiona. Lekko nią potrząsała. - Chodź, pomożemy ci. A ty idź do kuchni, wypij kubek herbaty malinowej i będzie dobrze. - Poradziła blondynka. Wypchnęła obydwie dziewczyny z pokoju i w podskokach wpadła do Rikera. Tam był istny harmider. Walizki leżały na ziemi w pół zapakowane, kilka były prawie zapięte, na łóżku porozrzucane ubrania zarówno Rikera, jak i Magdy, a na biurku porozwalane kosmetyki toaletowe. 
- Jeeeeny - sapnęła przeciągle. 
Jej brat nagle wyszedł z łazienki w samym ręczniku. Kropelki wody spływały z jego włosów na kark, a potem dalej na plecy. Widząc swoją siostrę, poprawił materiał na biodrach i oparł się o blat biurka. 
- Przyszłaś nam pomóc? - zapytał blondyn, pobłażliwe zerkając w stronę drzwi, zza których słychać było podniesiony ton Magdy. Musiała dyskutować z Emmą.
- Jak widać. - odpowiedziała uśmiechnięta. Zaczęła zbierać ubrania, które Polka miała już przygotowane do spakowania. Wkładała je po kolei do walizek tak, aby każda z nich się zapięła. Riker w tym czasie opuścił znowu pokój i gdzieś poszedł. Ona natomiast zebrała wszystkie kosmetyki i położyła w jednym miejscu na łóżku. Chciała już wyjść z pokoju i pożyczyć Magdzie swoją kosmetyczkę podróżną, ale drogę zagrodził jej Ellington, który właśnie ową kosmetyczkę trzymał w ręku. Podał jej i zabrał się za zbieranie i pakowanie ubrań Rikera. 
- Kiedy my będziemy gdzieś wyjeżdżać na wakacje, to ta dwójka będzie nas pakować. - powiedział nie mniej poważnie. Rydel spojrzała na niego i kiwnęła głową, unosząc wysoko brwi, co znaczyło jednoznaczne "Oj tak. Nie ma innej opcji".
-  A tak w ogóle... - zaczął dość niepewnie. Dziewczyna obserwowała każdy jego ruch. - Co u ciebie? Jak ci idzie z przygotowaniami i tak dalej? - Nie trzymał z nią kontaktu wzrokowego. Siedział na ziemi i składał kolejne ubrania do walizki. 
- Dzięki pomocy chłopaków i rodziców wszystko idzie, jak należy, także nie narzekam. Jest tylko jeszcze jedna kwestia do ustalenia, a mianowicie tort weselny. Poza tym wszystko jest już załatwione i mniej więcej przygotowane. 
- Nie wierzę, że został miesiąc. Tylko miesiąc.... - Zamyślił się Ellington.
Cały czas próbował połączyć te wątki. Rydel tak samo. To wszystko działo się tak szybko. Wydawałoby się, że jeszcze tak niedawno się poznali w studio The Rage na jednej z prób. 
Jeszcze tak niedawno postanowili razem grać w zespole. A teraz? 
Są razem. 
Są szczęśliwi i niebawem będą małżeństwem...
- Jeśli wszystko oczywiście pójdzie zgodnie z planem. - Dodała Rydel. - Dobra, skończyłam ją pakować. A jak ty z Rikerem? - Spojrzała na ledwo co zamykającą się walizkę brata. - Kurde, mój braciszek sporo zabiera ze sobą. - Wywróciła oczami i usiadła na walizce, aby Ellington mógł ją do końca zapiąć.
- No i gotowe. - rzucił i energicznie poderwał się na nogi. - Przy tym naprawdę można się spocić. - jęknął, pocierając czoło i poprawiając grzywkę bardziej do tyłu.
- Ja aż tak, to nie. - Zaśmiała się, dalej siedząc na walizce. Brunet podał jej rękę i pociągnął do góry. Stanęła zaraz przed nim. Objął ją szybko w pasie i popchnął na ścianę za nią. Przyległ i zwycięsko się uśmiechnął. 
Pogładził ją delikatnie po policzku i nagle ją pocałował. Najpierw czule, a potem coraz namiętniej. Rydel zarzuciła swoje ramiona za jego kark i wsunęła palce we włosy, przyciągając bliżej siebie. 
Po kręgosłupie przeszło jej przyjemne ciepło. Dłoń Ellingtona nagle podciągnęła tył jej koszulki i wsunęła się na jej plecy. Zataczał koła, a oddech Rydel przyspieszył. Serce zabiło jej trzy razy szybciej. Przyłożyła jedną rękę do piersi chłopaka i nawet przez materiał koszulki poczuła, jak bardzo jest rozgrzany. Zachichotała pod nosem, gdy ten cały czas ją całował. Nie zamierzał przestać, ani na sekundę. 
Niestety musiał.
- Hej, widzieliście Emmę.... Ouuu przepraszam, przepraszam, nie wiedziałam. - Zamieszał się Ross, który akurat wpadł do pokoju, niczym wicher. Gdy zobaczył swoją siostrę całującą się z jego kumplem, najpierw zdziwił się i zawstydził swoim nagłym wtargnięciem, ale po chwili na jego twarzy pojawił się dufny i podejrzany uśmieszek. 
- Jest z Magdą na dole. - odpowiedziała Rydel. Ellington trzymał już ręce na jej talii. Wpatrywał się wciąż w jej usta i każdy ich ruch, gdy wypowiadała słowa. Próbował się opanować, aby nie rzucić się na nią w obecności jej młodszego brata. Byłoby to niezbyt taktowne.
- Ooo dzięki i jeszcze raz przepraszam. - powtórzył i wyleciał z pokoju tak szybko, jak do niego wleciał.
- To na czym my to... - zaczęła cicho Rydel, idąc palcami od pępka chłopaka do jego obojczyków. Zagryzła instynktownie wargę. To samo zrobił Ell. 
Chwycił ją nagle pod pośladki i opierając ją o ścianę, założył jej nogi na swoje biodra. Potrzymał ją za tyłek i znów złączył ich usta w pocałunku. Delikatnie zniżał się na jej szyję, obojczyki i dekolt. Naciągał jej koszulkę tak, że zobaczył kawałek biustonosza, który miała na sobie. Wciągnął szybko powietrze, widząc jej bieliznę. 
- Jeszcze tylko miesiąc kotku i ustami dotknę każdy centymetr twojego boskiego ciała. - mruknął jej a ucho. 
- Nie mogę się doczekać. - powiedziała, a właściwie jakby jęknęła. Ujęła twarz Ellingtona w dłonie i pocałowała jego górną wargę. 


~*~
Witajcie, witajcie!! :D
Hmm.. tak się zastanawiam, czy jest potrzeba, aby pisać jakąś konkretną notkę pod tym rozdziałem... AAAA! Tak! Oczywiście, że jest! "Kolo co wyżej sra, niż dupę ma" pokazał klasę, co nie? Albo mi się wydaje, albo słyszę krzyki zadowolenia większości czytelników? XD Tak, nie ma za co. Myślę, że Gavin już zniknie na zawsze...chociaż, ze mną nigdy nic nie wiadomo, prawda?
Ten rozdział to piękny miks, kończący się wątkiem o Rydellington <3 Ponownie "Nie ma za co" HAHA
To chyba tyle ode mnie tym razem. 
Życzę wspaniałego i słonecznego (jak na lato przystało) dnia :D
Trzymajcie się i do napisania.
Buziaczki :**
~Wasza Julia

6 komentarzy:

  1. No ja mam nadzieję, że ten "kolo" nie wroci :'D
    Nareszcie jakiś wątek Rydellington! Czekałam na to :* ♡
    A co do Rommy to pisz szybciutko kolejny rozdział bo nie moge sie doczekac co Ross chciał od Emmy *ostatnia scena* xdd
    Nie moge uwierzyć że jeszcze tylko 5 rozdziałow.. masakra jak ten czas szybko leci
    Czekam na nexta ♡♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha, dziękujcie mi ludzie, albowiem dzięki mnie rozdział jest tak szybko. Tak, przypisuję sobie tę zasługę, bo mogę. A tak serio to mega się cieszę, że dałam ci kopa do pisania. To takie cudowne uczucie, o którym zapomniałam.
    Jak bardzo nie lubię Gavina to twierdzę, że nawet dobrze powiedział tej Emmie. Szkoda, że nie popchnęła go na regał, no ale już mówi się trudno. Tak bardzo na to liczyłam, ew. Ale ci wybaczę, bo czuję się teraz super świetnie z tym, że kogoś zmotywowałam.
    Przez chwilę jak czytałam o tym, jak Emma siedzi i tylko patrzy na resztę, która rozmawia, poczułam, że często jestem w podobnych sytuacjach. No dobra, powód jest inny, ale uczucie takie samo. Ludzie jakby za mgłą, rozmawiają, śmieją się, a ja jakby za mgłą, siedzę milcząca i myślę tylko o tym, że chcę być sama w domu, albo gdziekolwiek, ale bez ludzi. Jakieś myśli dudnią mi po głowie, że nie pasuję, że to nie moje miejsce. Mam jakieś lęki społeczne, no bez kitu.
    No, ale Emma ma szczęście, że ma koło siebie Rossa. Zachował się cudownie, tak swoją drogą. Miło i kochanie. Chociaż może powinien ja opieprzyć? Niee, dzisiaj mam dobry humor. Poniekąd. Jestem tylko zła na zamawiających. Niech reszta świata będzie szczęśliwa.
    Rydellington takie słodkie i urocze. Aw. Jakkolwiek nie miałam ochoty na wątki miłosne, ten mnie rozczulił. No i ten gif na końcu rozdziału. No jak tu się nie rozczulić. Jak to Liv kiedyś powiedziała Rydellington to para przeniesiona z fanfiction do prawdziwego życia, czy jakoś tak. Żeby każdemu przydarzyła się taka cukierkowa miłość. Ha, marzenia. Szczególnie każdej normalnej nastolatki. Znajdzie w końcu idealnego chłopaka, który będzie czuły, kochany i zawsze będzie ją kochał. Czule tulił, całował.
    Tak, marzenia.
    Szkoda, że świat nie jest taki cukierkowy.
    Tak całkiem szczerze to najbardziej lubię Rommę, bo oni mieli najwięcej problemów, którym musieli sprostać. Są silni w swojej relacji, bo dali sobie ze wszystkim radę. Już chyba nic ich nie złamie. Możemy mieć nadzieję, haha.
    A wiesz co jest najważniejsze?
    Gavin odszedł, cholera, odszedł. Niech Emma usuwa go z facebooka i zablokuje jego numer.
    Rany, po prostu pięknie.
    Jak wróci to masz w pysk. Tak tylko ostrzegam.
    i wiesz co ci jeszcze powiem? mam zarąbiste plastry z rybkami. A piszę to tylko po to, żeby zakończyć z miłym akcentem. Nie no, chciałam się pochwalić.
    Trzymaj się, Julka!

    PS. Jeśli ten komentarz jest bez sensu to wybacz, haha.
    PS2. Będę okropna i zrobię chamską reklamę, bo tak. Rany, po prostu chcę, żeby ktokolwiek to przeczytał: KLIK
    Tak, nie umiem tworzyć reklam. Bayo.

    Pozdrawiam,
    Elmoś.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oby ten "koło" nie wrócił
    Jak ja kocham te twoje rozdziały
    Każdy jest zarabisty
    Nie kończ tego bloga
    Zrób więcej tych rozdziałów plisss
    Rozdział zarabisty
    Ciekawe jak będzie wyglądać ta Ross'a niespodzianka

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczerze mówiąc, to Gavin ma dość trochę racji. Ale jej nagadał! <3
    A Ross jest zakochany, troszkę oślepł/
    Super rozdział! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, hej!
    Jestem w szoku! Ponownie weszłam na bloggera i patrze gifek z Rydellington. Patrzę dalej...jest rozdział! Takie OMG! To już?! No szybko, szybko! Z czego oczywiście niesamowicie się cieszę! Ahh Gavin...Jego zachowanie przypomniało mi kolegę z byłej klasy :/ kolo włamał mi się na konto na fb, czytał wszystkie wiadomości, wyczytał coś o sobie i potem się obraził na mnie. Jak ja się o tym dowiedziałam to oczywiście chciałam wyjaśnień co to ma być i jakim prawem tak się zachował?! To, że poszliśmy razem na bal nie upoważnia go do czytania moich PRYWATNYCH wiadomości! Jak mu to powiedziałam to ten naskoczył na mnie z taką buzią jak Gavin na Emmę. Mało tego całą winę zrzucił na mnie, że to niby ja wymyślam i wypisuje o nim jakieś głupoty. Serio poczułam się winna :/ Ale potem przyjaciele wyjaśnili mi, że to on jest wszystkiemu winien, bo to on korzystał z mojego konta :// Taaak on jest pokręcony
    Ale nie będę cię tym zanudzać ;D
    Rozdział to oczywiście perełka ♡ Biedna Emma wiem co czuje :/
    Ross i kurs lotnictwa? Hahahahahaha!
    Albo to przezwisko dla Gavina, które dał mu Ell! Hahahahah
    No nie mogę :D twój blog zawsze poprawia mi humor ;D
    Riker i Magda to się pakują jak ja normalnie :D haha
    Rydel i Ell niegrzeczni Hihihi
    Nie mogę się już doczekać ich ślubu ;*
    Okey, bo się rozpisałam i już pewnie zasnęłaś :p
    Ale też mam bloga i lubię długie komentarze dlatego tobie też staram się długie pisać ;)
    No to kończę, bo właśnie świeci u mnie piękne słoneczko i zaraz wychodzę z przyjaciółką na rolki ♡
    Życzę wenki!
    Czekam na next! ;* ^^
    Pozdrawiam Nataly :-) :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Damn, nie zdążyłam skomentować poprzedniego rozdziału, a tu już kolejny -.- No ale dobra, jedziemy z tym koksem!
    Rozdział jak zwykle wspaniały. Trochę dobija mnie fakt, że za nami już 95 (!) ekstra rozdziałów, bo to znaczy, że epilog (niestety) się zbliża dużymi krokami.
    No ale dobra, koniec tego pieprzenia, skupmy się.
    Ta akcja z Gavinem i Emmą... Aż mnie zatkało. Myślę, że każdy z nich ma trochę racji, Gavin lekko otworzył mi oczy. Emma wspierała Rossa tylko, gdy było dobrze, a gdy coś się psuło, to umywała ręce. Gavin jest taki mądry, a głupi zarazem.
    Przejdźmy do Rydellington. God, oni są tacy słodcy <3 Nie mogę się doczekać ich ślubu *.*
    Czekam na next i jeśli masz ochotę to wpadaj też do mnie :3
    ross-lynch-sound-of-silence.blogspot.com
    Take care,
    Rebel Yell

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli jesteś już tutaj, to znaczy że przebrnąłeś/aś przez moje wypociny. Napisz coś, by wyrazić swoją opinię. Będę bardzo wdzięczna 😘
~Julia