piątek, 6 maja 2016

Rozdział 92 + ponad 250tys. wyświetleń!!

Po powrocie do hotelu Magda została zaatakowana przez resztę rodzinki. Śpiewali jej piosenkę "Sto lat" na środku holu, lekceważąc resztę gości. Podarowali jej drobne prezenty. Emma wręczyła jej ramkę ze zdjęciami, a Rydel z chłopakami zrzucili się na tygodniową wycieczkę dla niej i Rikera do Indonezji na wyspę Lombok. Gdy nastolatka zobaczyła co znajduje się właśnie w kopercie z podpisem "Dla dwojga", aż zapiszczała z radości. Riker z wielkimi oczami spojrzał na rodzeństwo, a potem na rodziców. Wszyscy roześmiali się, widząc ich reakcję. Nie obyło się bez sprzeciwu w kwestii daty wyjazdu. Rydel załatwiła im lot z Los Angeles dwa dni po ostatnim egzaminie Magdy, czyli 14 marca. Riker przez chwilę kłócił się, bo w tym samym czasie planowali nagranie nowych piosenek, ale Mark zapewnił go, że taki wypad we dwoje na wyspy Indonezji bardzo im się przyda. Dziewczyna aż do późnej nocy nie mogła przestać dziękować Rydel za tak niesamowity prezent. Blondynka przyznała się, że wpadła na niego w ostatnim momencie i szybko, z pomocą chłopaków i Emmy wszystko załatwiła. 
Brunetka siedziała w pokoju Delly i Ella aż do pierwszej w nocy. Nie chciała ich aż tak męczyć przed koncertem. Zamknąwszy za sobą drzwi, postanowiła, że pójdzie jeszcze na chwilę do swojej przyjaciółki. Długo nie rozmawiały tak we dwie, szczerze, przy szklance herbaty z mlekiem tak, jak po szkole w Polsce. Gdy podeszła do drzwi od pokoju Emmy i Rossa, usłyszała krzyki. 
- Czy ty dasz sobie z nim kiedyś spokój?! Jesteś moją narzeczoną! Moją! Nie jego! - Wykrzyczał Ross. 
- Boże! Daj sobie siana! Jesteśmy tylko przyjaciółmi! Jesteś zazdrosny o byle gówno! Skoro przyjęłam twoje oświadczyny, to znaczy, że chcę spędzić z tobą resztę mojego życia, do cholery! Nie pojmujesz tego, Lynch?! - Uniosła się Emma.
- Oho! Teraz "Lynch", tak?! - Wydarł się. Gdyby Magda stała tam w środku, pewnie widziałaby, jak bardzo poczerwieniał ze złości. Tak tylko stała po drugiej stronie, prawie pół metra od drewnianych drzwi. Nagle ktoś położył jej rękę na ramieniu. Odwróciła się. Był to zaspany Riker. 
- O co nasze kochane papużki nierozłączki się kłócą tym razem? - Ziewnął i przeciągnął się. Brunetka spojrzała na niego z żalem. 
- Chyba Ross znów jest zazdrosny. - westchnęła. Blondyn tylko przewrócił oczami i podszedł do dziewczyny jeszcze bliżej. Złożył delikatnie pocałunek na jej czole, szepcząc: "Zajmę się tym". 
Tak jak powiedział, tak zrobił. Zapukał dwa razy w drzwi i je otworzył. Zobaczył czerwonego na twarzy Rossa, który trzymał się za głowę i Emmę, która siedziała na łóżku zaraz przed nim. 
- Co tutaj się dzieje? Jest środek nocy, więc dajcie ludziom spać. - powiedział Riker tonem niczym oazy spokoju. Ross spojrzał na brata, potem na Magdę stojącą za nim. 
- Możesz powiedzieć jej, że nie pasuje mi, iż spotyka się z Gavinem? - fuknął i założył ręce na piersi. Emma, na jego słowa gwałtownie wstała.
- "Jej"? - Zacytowała zezłoszczona. - Mam chyba imię, Lynch. - syknęła wściekła. - Nie spotykam się z Gavinem...
- Jak to nie?! - wykrzyczał blondyn z wyraźnym lamentem w głosie. Załamał ręce i oparł się o komodę. - A co było dzisiaj? Nie poszłaś z nim? Nie spędziłaś z nim prawie całego dnia? Nie?! Do chuja pana, Emma! Nie rozumiesz, że nie chcę, abyś nie widywała się z nim w ogóle?! W ogóle!! I tak jestem zazdrosny! Jestem kurewsko zazdrosny o ciebie! Zrób choć raz coś dla mnie i nie spotykaj się z nim! Choć raz! - wykrzyczał na całe swoje gardło. 
- Choć raz?! - oburzyła się. - Uważasz, że nic dla ciebie nigdy nie zrobiłam? Ah tak? - Spojrzała na niego z wyrzutem. On zaniemówił. - Wiesz co? Wal się, Lynch! - I wyszła. Pozostała trójka stała na środku pokoju. Magda kiwnęła do Rikera i wybiegła z pokoju za dziewczyną. Bracia pozostali w środku. 
- Co to było? - zapytał starszy blondyn. - Naprawdę poszło tylko o Gavina? - Ross zacisnął usta. - Czyli tak. - Załamał się Riker. 
- No ale... - zawahał się osiemnastolatek.
- Jakie ale? Nie ma żadnego ale. Robisz z igły widły, bracie. - rzekł spokojnie i podszedł do brata. Ten zamknął oczy i osunął się po komodzie na ziemię. Basista patrzyła na niego przez chwilę z góry, ale i tak usiadł naprzeciwko niego, opierając się o łóżko. 
- Spieprzyłem to... Znowu. - jęknął, zakrywając twarz dłońmi. - Ja pierdole... - wybełkotał. Riker czuł się jak w jakiejś taniej, hiszpańskiej telenoweli, gdzie wszystkie akcje się powtarzają w każdym sezonie. Tą właśnie akcją była kłótnia jego brata ze swoją narzeczoną. Niby wszystko między nimi dobrze i nagle coś się dzieje. Krzyczą na siebie i dochodzi do tego, że potem nie rozmawiają ze sobą przez kilka dni. Reszta rodziny interweniuje i znów ich związek wraca do normy. 
- Tak. Spieprzyłeś to. - odpowiedział, nie odwracając od niego wzroku ani na chwilę.
- Ja po prostu nie chcę, żeby kręcił się koło niej. Nie chcę i tyle. - Chwycił się za włosy z desperacji. 
- Zachowujesz się niedojrzale. - stwierdził starszy. Ross podniósł głowę i przyciągnął nogi do siebie. - niczym małe dziecko. Jak coś nie idzie po twojej myśli, to wściekasz się. Emmę traktujesz jak przedmiot. Gdy jest przy tobie i interesuje się tylko i wyłącznie tobą, wszystko idzie dobrze, ale gdy wyjdzie gdzieś, z kimś na miasto, a szczególnie z jakimś chłopakiem, denerwujesz się. Jestem o nią za bardzo zazdrosny. Wygląda to tak, jakbyś jej nie ufał...
- To nieprawda! Ufam jej! - odpowiedział szybko.
- To pozwól jej spotykać się z Gavinem. Są przyjaciółmi. Sama ci to powtarza, już nie wiem, który raz z kolei. Tym bardziej on ma dziewczynę, na której mu zależy. Wyluzuj trochę i przestań traktować Emmy jak przedmiot.
- Naprawdę tak ją traktuję? - szepnął, skulając się jeszcze bardziej. W jego oczach było widać, że jest załamany. Słowa brata dotarły do niego i uderzyły z podwójną siłą. Poczuł mocne ukłucie w klatce piersiowej.
- Można by tak powiedzieć. - rzekł, przysuwając się do brata. Usiadł koło niego i objął go ramieniem. 
- Riker... ja po prostu się boję... - Basista szeroko otworzył oczy.
- Co? Czego i dlaczego? - spytał.
- Emma jest dla mnie cudowna pod każdym względem i... Mówiłem to już kiedyś. Nawet jej w twarz. - Przerwał na chwilę. - Obawiam się, że znajdzie sobie lepszego faceta ode mnie i no, zerwie ze mną...
- Młody, pleciesz bzdury. Ona kocha cię. Ty kochasz ją. - Zaśmiał się. - Nie bądź ogrodnikiem i nie przesadzaj. - dodał z uśmiechem. Ross spojrzał na niego i również jego kąciki ust się uniosły. - Tak jak mówiła Emma, daj sobie siana ale z Gavinem. Jeżeli jej sprawia radość spotykanie się z nim od czasu do czasu, to ja nie widzę w tym przeszkód. 
- Masz rację. - powiedział i szybko wstał z podłogi. 
- Zawsze mam rację. - szepnął pod nosem Riker i wyciągnął telefon, który zawibrował. 
- Muszę do niej iść i ją przeprosić. Teraz! - krzyknął podekscytowany. - Riker? - Chwycił brata za ramię i potrząsnął energicznie.
- Teraz to ty do niej nie pójdziesz. Magda mi napisała, że Emma chce spać u nas w pokoju. Także ja zostaję z tobą. Rano coś wymyślisz, a teraz idź do łóżka spać. Za kilka godzin rozpoczynamy próbę do koncertu. Jeszcze tylko ten występ i ten w Dublinie i lecimy do domu. - Odetchnął z ulgą Riker. 
- Stęskniłem się za Los Angeles - westchnął, kładąc się na łóżku. Riker usiadł po drugiej stronie i spojrzał się na młodszego brata. - Co? - zapytał osiemnastolatek.
- Jak to możliwe, że załatwiliście nam wczesne wakacje na Lombok'u? Jak? - Uniósł brwi ze zdziwienia. Ross oparł się na łokciach i szeroko uśmiechnął.
- Zaskoczony? Mamy swoje sposoby. Poza tym ten wyjazd wam się należy. Oboje musicie odpocząć i zrelaksować się. - Wywnioskował z szarmanckim uśmieszkiem. Okrył się kołdrą i padł na poduszkę. - Stary, idziemy spać...
- Powiedz mi chociaż w jakim hotelu będziemy spali! - nalegał Riker. 
- Oj bracie, to niespodzianka. Obiecałem Delly, że nic ci nie pokażę. - Zachichotał i wygodnie się ułożył. Riker spiorunował go wzrokiem, ale i tak sam położył się po drugiej stronie łóżka. 
- Myśl nad tym, w jaki sposób przeprosić Emmę, leszczu.
- Muszę opracować cały scenariusz. - Westchnął i zgasił lampkę nocną po swojej stronie.

Rano Emma unikała Rossa jak ognia. Starała się ciągle wychodzić gdzieś z Magdą, która namawiała ja, aby porozmawiała z osiemnastolatkiem. Po tym jak Riker powiedział jej całą rozmowę z Rossem, brunetka już zupełnie inaczej patrzyła na tę sprawę. Emma była jednak nieugięta. Szybko zmieniała temat, kiedy ktokolwiek wspominał coś o Rossie. Trwało to do ich wywiadu, który udzielili zaraz przed koncertem, kiedy to reporterka zaprosiła Polki do udziału w rozmowie. Blondynka usiadła koło Rossa i starała się skupić na słowach kobiety. Momentem kulminacyjnym było jedno pytanie, które brzmiało "Jak układa się między tobą i Emmą?". Oboje wyprostowali się, jakby ktoś nagle przystawił im pistolet do głowy. 
- Wiesz jak to czasami bywa w związkach. - odpowiedział w końcu blondyn. Emma spojrzała na niego zirytowana.
- Masz na myśli wzloty, czy upadki? - Dociekała reporterka.
- Przeważają wzloty... - Zawahał się w swojej odpowiedzi.
- Czyli rozumiem, że aktualnie przechodzicie kryzys? - Kolejne pytanie. Dziewczyna zacisnęła usta ze złości. Nie chciała rozmawiać na temat jej życia prywatnego.
- Można by tak powiedzieć. - rzekł. Nastolatka nie wierzyła, że przyznał się do tego. Myślała, że jak zwykle będzie się wymigiwał i sprytnie zmieni temat. Roznosiło ją w środku. Denerwowało też dosłownie wszystko. Ta wścibska baba, to że jej narzeczony przyznał się do kryzysu w ich związku, fakt że rano się nie wyspała, bo Rydel wyciągnęła ją na szybkie zakupy ze swoją mamą. Czuła, jak podskoczyło jej ciśnienie. Miała dość. 
Trasy i tego ciągłego pisku fanek, który słyszała nawet wtedy podczas wywiadu.
Nieustannego prześladowania przez faneczki swojego narzeczonego, które na każdym kroku życzyły jej śmierci.
Stresu, zabiegania i tego ciągłego bałaganu, który był związany z koncertami, wywiadami i tego typu rzeczami. 
Życie w samolocie i na walizkach? To nie dla niej. 
Tęskniła za swoim bratem. Kochanym, starszym braciszkiem, z którym spędzała każdy wieczór, pijąc jego cudowne kakao. Który pomagał jej za każdym razem, gdy tej pomocy potrzebowała. 
Brakowało jej mamy. Pomimo tego, że przez ostatnie miesiące przed jej śmiercią rozmawiały coraz mniej, to tęskniła za nią cholernie. 
Teraz gdy siedziała na tej szarej kanapie w studio, między swoim narzeczonym, z którym była pokłócona i swoją przyjaciółką, to poczuła nagły smutek i zmęczenie. Zamknęła na chwilę oczy i położyła dłoń na nadgarstku Rossa. Ten zdziwił się jej gestem, ale przełożył rękę tak, że ich palce się splotły. Uśmiechnął się do siebie pod nosem i odetchnął z ulgą. Reporterka zadała jeszcze kilka pytań odnośnie płyty i trasy, po czym zespół opuścił studio,  wszedł do autokaru, czekającego przed budynkiem. 
- Emma? - spytał Ross, chwytając dziewczynę za ramię. Odwróciła się do niego. - Możemy porozmawiać? - Zaproponował - We dwoje. - dodał, zerkając na resztę, która stała i wpatrywała się w parę. Po tych słowach, jak jeden mąż, wszyscy zajęli się sobą. Para została sama. Usiedli na kanapie. 
- Ross... - zaczęła Emma, ale ten położył palce na jej ustach. 
- Ćśśś - szepnął - Przepraszam ciebie za to, co wtedy powiedziałem. Dotarło do mnie, że muszę przystopować i dać ci więcej luzu. Kocham cię. Szaleńczo ciebie kocham, Em. Zrobię wszystko, ale to wszystko, abyś była szczęśliwa. - powiedział, trzymając ją za rękę. Miał wrażenie, że motyle rozsadzą go od środka. Zależało mu na tym, aby kobieta jego życia wybaczyła mu. Ona tylko milczała chwilę, ale nie traciła z nim kontaktu wzrokowego.
- Zrobisz wszystko bym była szczęśliwa? - powtórzyła po nim. - Hmmm... - Zastanowiła się, zerkając w górę. Ross przewrócił teatralnie oczami, ale tak, by ona nie widziała. - Skoro tak, to mnie pocałuj. - powiedziała, co wywołało szeroki uśmiech na twarzy osiemnastolatka. Przysunął się do niej bliżej. Ona zarzuciła mu ręce za szyję i przyciągnęła do siebie. Ich usta się spotkały i zaraz przemieniło się to w namiętny pocałunek. Ona pociągnęła go tak, że leżał na niej. Chwyciła go trochę mocniej za włosy, co on uwielbiał. Mruknął z zadowolenia.
- Widzę, że ci się podoba, przystojniaczku. - Zaśmiała się w momencie, gdy Ross zaczął całować jej szyję. Nagle sapnęła dość głośno. 
- Ćśśśś. - uciszył ją rozbawiony jej reakcją. 
- Obiecaj mi, że jak wrócimy do Los Angeles, to spędzimy cały, jeden dzień tylko we dwoje. - szepnęła i wplotła palce we włosy blondyna. Lubiła się nimi bawić za każdym razem, gdy on całował jej szyję. Zawsze czuła, że go to nakręca. 
- Obiecuję, Księżniczko. - rzekł, chwytając ją za biodra. Zawisł nad nią tak, że ich spojrzenia się spotkały. Po chwili oboje się do siebie uśmiechnęli. Dziewczyna podniosła się i cmoknęła go delikatnie w usta. 
- Awww, jakie to słodkie!! - pisnęła nagle Rydel, która wyjrzała zza kotary, która odgradzała pomieszczenia w autokarze. Za nią zaraz pojawiły sie głowy zaciekawionych chłopaków.
- Siostra, przeszkadzasz nam troszkę. - powiedział rozbawiony Ross. Emma cicho zachichotała. 
- Właśnie ona ma świetne wyczucie. Obawiam się, że jeżeli byśmy tutaj nie zajrzeli, to nasz autokar by tego nie wytrzymał. - Dowalił Rocky. Riker przybił mu za ten tekst żółwika. Rydel natomiast skarciła go samym, swoim spojrzeniem. Brunet zamilkł. W tym samym momencie do pojazdu wszedł Mark i Ryland. 
- No to zbierajcie się. Za półtorej godziny zaczynamy koncert. Ross, Emma po koncercie będzie czas na wasze miłostki. Teraz praca wzywa! - rozkazał mężczyzna. Blondyn pokręcił tylko nosem i z niechęcią wstał, by pójść i wyciągnąć ze swojej walizki ubrania na przebranie.

Koncert w Londynie jak i ten finałowy w Dublinie wypadły świetnie. Zespół epicko bawił się na scenie. Nie zabrakło wygłupów, konfetti i mnóstwa balonów. Zakończenie trasy świętowali małą, imprezką w autokarze z szampanem. Humor wszystkim dopisywał do samego końca. Rano 9 marca już zapakowani w busa jechali na lotnisko w Dublinie. Od momentu, gdy pożegnali się z fanami, każdy z nich marzył o ich cudownym domku w LA oraz o wygodnym łóżku i głębokim śnie. Byli zmęczeni, ale i szczęśliwi. Każda trasa gwarantowała im sporą dawkę zabawy oraz adrenaliny, nie wspominając o towarzyszących także stresie i obawami, czy aby na pewno wszystko pójdzie według planów, czy nagle nie wyłączą prądu, albo czy sprzęt będzie dobrze działał i najważniejsza kwestia, czy ktoś z zespołu nagle nie zachoruje i nie będzie mógł występować. 
Wracając teraz do domu, Lynchowie byli bogatsi o nowe wspomnienia i doświadczenia. Dokonali wyboru, zaryzykowali i skorzystali z szansy...szczególnie Ross, który podczas oświadczyn w Paryżu, mimo swoich obaw postawił wszystko na jedną kartę. Podczas tej trasy związki jego i Emmy oraz Rikera i Magdy przeszły kolejną próbę i zdały ją. Teraz już nic nie mogło im zagrozić... chyba że narastająca z dnia na dzień presja, związana ze ślubem Rydel i Ellingtona. To wielkie wydarzenie, nadchodzące już wielkimi krokami mogło wywołać dość spore zmiany w życiu Lynchów... Został miesiąc do tej niezwykłej uroczystości.


~*~
Ojej, ta końcówka...
Nie wiedziałam, jak to dobrze zakończyć, także macie oto takie coś. A'la refleksja? Coś w ten deseń. 
Jak widzicie trasa dobiegła końca. Nasi bohaterowie wracają już do domu. Boże, ja też się cieszę. Nawet mnie ta trasa już męczyła, HAHA :D Teraz tylko została do opisania wycieczka Rikera i Magdy do Indonezji, jakiś wątek z Rockym i Alexą no i wielki ślub Rydellington. Muszę już sobie zakreślić w głowie, jak ma on wyglądać. Jezu, muszę sobie kupić jakiś zeszyt, żeby to pięknie zaplanować i opisać...
92 rozdział... Opowiadanie dobiega powoli ku końcowi. Zdecydowałam. Nie ma sensu ciągnąć go dalej. Piszę już długo i przydałoby się coś świeżego XD Już mam nawet kilka pomysłów co do fabuły ^-^ 
Dziękuję też za ponad 250 tys wyświetleń!! Jesteście kochani! Nigdy nie sądziłam, że moje opowiadanie będzie ich aż tak dużo miało. Jestem zaskoczona i dalej nie mogę w to uwierzyć! To jakaś magia i czysty fart, że spodobało się tylu osobom, bo jak już wcześniej pisałam, założyłam je na spontana! XD
Co sądzicie o tym rozdziale? Sporo Rommy <33 Uwielbiam tę parkę. Dajcie znać, który z parringów jest wasz ulubiony!
Trzymajcie się i do napisania! :**
~Wasza Julia
Ps. W zakładkach (menu) macie link do mojego instagrama. Także wchodźcie i obserwujcie. <3