sobota, 30 grudnia 2017

Rozdział 98 cz.I

Nie było mnie bardzo długo wiem. Ten rozdział publikuję, by dać znać, że pamiętam o tym opowiadaniu. Planuję je dokończyć już w maju, po moich maturach. Nie usunę go nigdy, chyba, że blogger zrobi to za mnie (ale mam nadzieję, że tak się nie stanie). Myślę, że nie wyszłam z wprawy i ogólnie pamiętam co się działo u każdego z bohaterów, bo piszę ten rozdział tak na spontana. Robię z niego dwie części, bo... tak chcę XD 
Siedzę teraz przed komputerem, słucham piosenki Eda Sheeran'a "Thinking out loud"  i tak mnie coś wzięło, żeby tutaj napisać co nieco. Do tego widziałam nowy komentarz opublikowany jakoś w listopadzie i zapewniam te osóbkę, że blog nie zostanie usunięty. Zbyt wiele dla mnie znaczy teraz <3 
A teraz już nie przedłużając zapraszam na rozdział, który mam nadzieję, poprawi wam humor na zakończenie roku 2017. 
~Julia

Do Ross <3: Ty tleniony przygłupie! Miałeś załatwić te kwiaty! Przyjeżdżam, żeby udekorować z Magdą salę, a tu pusto! Masz je przywieźć za 10 minut!!!
Od Ross <3: Jak ty się do mnie odzywasz?! :P No zapomniałem. Miałem próby z chłopakami przed występem na weselu. Zaraz je przywiozę... wyluzuj mała :*
Do Ross <3: Mała to jest Twoja pała...
Od Ross <3: Oj kotku, wiesz dobrze, że nie jest mała xoxo
Do Ross <3: Przywieź te kwiaty!!!!
Od Ross <3: Już jadę... i złość piękności szkodzi, słońce :*

- Czego nie rozumiesz w zdaniu "Przywieź jutro na czwartą kwiaty na salę"?! - uniosła się dziewczyna, kiedy jej narzeczony wypakowywał z busa poszczególne bukiety i resztę dekoracji przygotowanych przez kwiaciarnię.
- Wszystkiego - dogryzł z łobuzerskim uśmieszkiem, podchodząc do niej i całując w czoło. - Oj nie złość się tak. Już wszystkie przyniosłem.
- Ale miałeś to zrobić wcześniej! Przez ciebie jestem pół godziny w plecy, tłumoku - zezłościła się, uderzając go gwałtownie w ramię. Spojrzał na nią z politowaniem i pocałował szybko w czoło, obejmując ją w talii. 
- Jesteś słodka, gdy się denerwujesz, kochanie - zaśmiał się cicho, poprawiając jej włosy za ucho. Po plecach dziewczyny przeszedł dreszcz, chociaż miała być dalej na niego zła.
- Weź przestań - oburzyła się, odpychając od niego i stając trzy kroki od niego. 
- No ej, lubisz gdy tak do ciebie mówię - wywrócił oczami i znów do niej podszedł. Ona dalej się cofała i wpadła na ścianę za sobą. Wykorzystał to, a jak żeby inaczej. Chwycił ją za pośladki i podsadził wyżej. Naparł na nią tak, aby nie spadła. Trzymając ją w ten sposób, patrzył się w jej oczy. Zaczęła się śmiać.
- Co ty wyczyniasz? - spytała, kładąc mu ręce na barki. 
Nachylił się do niej, delikatnie muskając nosem jej policzek, wyszeptał:
- Próbuję ciebie jeszcze bardziej rozzłościć - przerwał, widząc jej gniewne spojrzenie - Nie musisz mi dziękować, kotku - cmoknął ją przelotnie w usta i puścił ze swoich objęć. Ta pokręciła tylko głową i odeszła od niego, ale nagle poczuła mocne uderzenie w prawy pośladek. 
- Też ciebie kocham! - krzyknął blondyn z chytrym uśmieszkiem.
- To się na tobie zemści, zobaczysz! - odkrzyknęła i zabrała się za otwieranie poszczególnych kartonów. Chłopak zniknął za szklanymi drzwiami, a do sali chwilę później weszła Magda. Rzuciła kurtkę na krzesło pod ścianą i podbiegła do blondynki, po czym mocno ją przytuliła.
- Jak ci idzie? - spytała, zerkając do kartonu. - Uuuu płatki róż i to jeszcze różowe! O matulu! - krzyknęła podekscytowana.
- Rydel uwielbia róż, więc płatki w tym odcieniu są idealne. - szepnęła dziewczyna, otwierając kolejne pudło, w którym były dekoracje na stół dla pary młodej. Przeróżne różowe kwiaty oraz zielone dodatki. Dziewczyny spojrzały na siebie,a  potem zabrały się za dekorowanie stołu oraz ściany za nim. Zajęło im to ponad dwie godziny, ale efekt końcowy był niesamowity. 
- Miejmy nadzieję, że jej się spodoba. - Zaśmiała się Emma, zamykając ostatnie pudło, w którym wcześniej znajdowały się bukiety świeżych kwiatów na stoły. 
- Myślę, że Stormie nam dobrze doradziła. Wystrój to niespodzianka dla Rydel na jutro. Swoją drogą dziwię się, że salę musiałyśmy udekorować dzisiaj, a nie jutro w dniu ślubu. - powiedziała Magda wstając.
- W sumie ceremonia zaślubin jest na terenie tego hotelu, więc tak czy siak, musiałybyśmy to zrobić w nocy, albo wcześnie rano. Ale weź się wtedy przygotuj. Sukienka. Fryzura. Makijaż...i do tego jeszcze sala. - Emma podała swojej przyjaciółce kurtkę, która wisiała na krześle. - Właśnie, jak tam sukienka? Wybrałaś jakąś? Czy zostajesz w tej, w której będziemy jako jej druhny?
- Riker stwierdził, że koniecznie chce mnie zobaczyć w sukience, którą on dla mnie wybrał. Powiem Ci, że gust mojego chłopaka czasami jest lepszy od mojego. Serio. Wybrał tak cudowną sukienkę i do tego jeszcze przepiękne buty. Pokaże ci je w domu. A jak z tobą? 
- Wiesz, sukienka druhny bardzo przypadła mi do gustu. Ten pudrowy róż i tiul jest idealny. Ross coś mi tam brzęczał nad uchem, że z Rikerem wybrał sukienkę dla mnie na przebranie, ale stwierdziłam, że nie chcę drugiej. Muszę tylko pójść wybrać jakieś buty, bo moje wszystkie buty na obcasie są w opłakanym stanie. - Wyżaliła się.
- Ja biorę balerinki. Stopy mi strasznie spuchły przez te ciążę.
- Jeszcze trochę ci zostało kochana. Dasz radę. - Emma poklepała przyjaciółkę po ramieniu.
- Trochę? Jeszcze ponad pół roku. A potem będzie jeszcze gorzej. Będę wyglądała jak bańka wstańka i chodziła jak kaczka. Ta wizja mnie przeraża...
- Oj bez przesady. Może akurat ty będziesz idealną kobietą ciężarną. - Zaśmiała się blondynka. - A właśnie! Jak tam sprawy między Tobą i Rikerem co? I tu chodzi mi o te łóżkowe oczywiście. - zapytała unosząc znacząco brwi. 
- Co no co. Pytałam się moją ginekolog o to i powiedziała, że ciąża w niczym nie przeszkadza, więc.. jest po staremu. - Zaśmiała się, nachylając się do kartonu z tiulem, który miał służyć jako dekoracja na stoły. - Myślisz, że zaraz skończymy dekorować? Za godzinę mam badanie kontrolne w szpitalu.
- Został nam ten tiul, który trzymasz. Musimy jeszcze wysypać te kryształki na stoły i dokończyć układanie kwiatów na stole młodych. Myślę, że pół godziny i będzie skończone. - odpowiedziała przyjaciółce, otwierając pudełeczko z różowo-srebrnymi kryształkami. - Jedziesz z Rikerem, sama, czy mam cię zawieść? 
- Riker zadeklarował, że pojedzie ze mną. Bardzo się mną opiekuje i jestem mu za to wdzięczna. - Rozmarzyła się. 
Dziewczyny wróciły szybko do dekoracji, aby w pół godziny wyrobić się ze wszystkim. Zajęło im to nawet mniej niż się spodziewały. Efekt jaki uzyskały był oszałamiający. Sala weselna wyglądała świetnie i wiedziały, że na pewno spodoba się Rydel. Ellingtonowi może mniej, ale jej tak, zwłaszcza, że uwielbia róż w każdym możliwym odcieniu. Zabrały ze sobą wszystkie kartony i zapakowały do bagażnika w samochodzie Magdy, bo dziewczyna uznała, że przydadzą jej się w pokoju do przepakowania swojej szafy. 
Gdy wróciły do domu to, co zastały zwaliło je z nóg. W salonie walało się pełno skarpetek nie wiadomo dlaczego i nie wiadomo czyich. Na fotelu, na którym zwykle siedział Rocky leżały bokserki możliwe że Rossa i Rikera. Dziewczyny odłożyły kartony pod schody prowadzące na górę i zaczęły zbierać bieliznę chłopaków z podłogi. Wydawało się, że żadna z zebranych skarpetek nie ma pary. W między czasie gdy zbierały, zbiegli po schodach Ross z Rockym w samych bokserkach i skarpetkach, oboje śmiejący się, jakby połknęli piszczałkę. Przystanęli, widząc dziewczyny i szybko zakryli się rękoma, jakby wystraszyli się dziewczyn i jednocześnie zawstydzili swoim ubiorem, albo jego brakiem.
- Hmm chyba znalazłam właścicieli tych rzeczy. - chrząknęła Magda, rzucając zebrane rzeczy przed chłopakami.
- Co wy robicie? Ile wy macie lat, co? - dopytywała widocznie zdziwiona Emma. Zmierzyła Rossa srogim spojrzeniem. Chłopak spuścił głowę, ale uśmiech nie znikał z jego twarzy.
- A niiiiiic. - odpowiedział przeciągle Rocky, podnosząc swoje rzeczy. - Szukaliśmy skarpetek na jutro i...
- Gdzie szukaliście? W salonie? Bo wszystkie wasze skarpetki są tutaj. - Skarciła ich Magda, która stała z założonymi rękami na biodrach. Emma odwróciła się do niej, sprawdzając jaki ma wyraz twarzy, a potem znów spojrzała na chłopaków.
- No nieważne - zaczęła blondynka. 
- Po prostu weźcie je do swoich pokojów. Nie chcę widzieć waszych bokserek w salonie - bąknęła Magda i wyminęła ich na schodach. - Kto wie, czy są w ogóle czyste - dodała szeptem.
- Łełeły... Kto wie czy są w ogóle czyste - przedrzeźniał ją Rocky. - Kto wie, czy ty jesteś czysta. - dorzucił pod nosem, zbierając swoje rzeczy. Ross, stojący jeszcze cały czas na schodach, zakrył usta dłonią, by się nie zaśmiać. Emma robiła to samo. Brunet zniknął zaraz na górze i para została sama.
- To teraz możesz mi powiedzieć co to było i skąd te skarpetki w salonie? - zapytała pół śmiechem dziewczyna.
- No bo Rydel przed wyjściem z domu zaniosła pranie na komodę w korytarzu u góry i zawołała nas, abyśmy pozabierali swoje rzeczy. No to ja z Rockym poszliśmy. On rzucił we mnie moją skarpetką i tak się w sumie zaczęło. Z bitwy na korytarzu na piętrze przenieśliśmy się do salonu, a potem do akcji wkroczyły bokserki, które były w misce do wywieszenia na sznurku. W między czasie Riker wrócił z miasta, skrytykował nas, ale gdy minął skarpetkę to rzucił we mnie ze śmiechem, ale zdążył uciec do siebie. No. To cała historia kochanie. - opowiedział, ubierając na siebie bluzkę, którą cały czas trzymał w ręce.
- A dlaczego byliście, a ty dalej jesteś w samej bieliźnie? - zapytała podejrzliwie.
- Bo... to też śmieszna historyjka, bo gdy rzucaliśmy się skarpetkami, jakimś cudem wyszliśmy na dwór i no Rocky wpadł do basenu i potem wciągnął mnie do niego. Szybko wyszliśmy, daliśmy nasze ubrania do pralki, a włosy wysuszyliśmy i gdy wracaliśmy na dół, aby to posprzątać, to akurat wyście wróciły i no... - Zakończył, drapiąc się po głowie.
- Boże, co wy macie w tych małych móżdżkach. - Zaśmiała się i pokręciła głową z niedowierzaniem. 
- Ja mam ciebie. - odpowiedział szybko i pocałował ją. 
- Idź się ubierz i wróć tutaj musimy pogadać o tej sukience co mi wybrałeś. Przemyślałam to i może pojadę z tobą ją przymierzyć. - Ross na słowa dziewczyny szeroko się uśmiechnął i chwycił ją za rękę.
- Dobrze, że zmieniłaś zdanie, bo już ją kupiłem. Jest schowana w szafie Rydel. Już się bałem, że będę musiał ją sprzedać taniej na Amazonie, czy inny gównie. Idź do nas do pokoju, a ja zaraz te kieckę przyniosę. Buty też już mam więc nie musisz się o nic martwić. - Wypowiedział szybko zdania i zniknął na schodach, pozostawiając dziewczynę w osłupieniu.
- On mi kupił tę sukienkę? - spytała szeptem. - Dobrze, że się jednak zgodziłam. - Zaśmiała się do siebie i wspięła się po schodach do pokoju jej i Rossa. A właściwie to Rossa i jej.

- No wiedziałem co wybrać. Po prostu wiedziałem. Jestem zajebisty. - Cieszył się Ross, oglądając swoją dziewczynę, stojącą na środku pokoju w długiej czerwonej sukience w kształcie rybki, z dekoltem w kształcie serca, bez ramiączek i z odkrytymi plecami. Materiał był wyszyty mnóstwem świecidełek. Dziewczyna miała także szpilki w kolorze złotym. 
- Wow Ross - szepnęła, gdy zobaczyły siebie w lustrze. - Ta sukienka... - Zaniemówiła. - Musiała kosztować fortunę. - powiedziała przerażona, odwracając się do niego.
- To ty wyglądasz w niej jak milion dolarów, a to ile kosztowała nie powinno ciebie w ogóle obchodzić. Naprawdę. - Uśmiechnął się i stanął za nią, by spojrzeć w lustro. Był z siebie dumny, a raczej z tego zakupu, który dokonał. 
- Ktoś ci pomagał czy sam ją wypatrzyłeś? - dopytywała, gładząc materiał na biodrach.
- Idę sobie galerią i nagle jeb coś mi błysnęło z prawej witryny i widzę bladego manekina w krwistoczerwonej kiecce. Wlatuje do tego sklepu i pytam czy mają jeszcze tę sukienkę, która jest na tym manekinie na wystawie. Ta pinda mówi, że to ostatnia i ja se już kurwa myślę no nie... - Opowiadał z zaangażowaniem, a Emma próbowała powstrzymać się od śmiechu. Słuchała dalej. - Poszła. Wcisnęła się za tego manekina. Ciężko było, ale się wcisnęła. Zdjęła te sukienkę kurde chyba za trzecią próbą i to jeszcze z pomocą drugiej babki i mówi mi, że to rozmiar trzydzieści osiem. Myślę. Myślę. Myślę. Chyba będzie pasować. Nawet nie wiem ile kosztowała. Po prostu babka wklepała cenę do czytnika, przyłożyłem kartę i zapłaciłem. Zobaczę później ile mi ściągnęło z konta. Zadowolony wracam do samochodu i wyobrażam sobie, jak będziesz wyglądała w tej kiecce i jak twój tyłek będzie w niej świetnie wyglądał i - ucichł na chwilę i dziewczyna poczuła jego ciepłą dłoń na swoim pośladku. Chłopak głośno zaciągnął powietrze. - i wygląda w tym tak, że mógłbym ją... aaahh. - Dziewczyna zaśmiała się. - Ale! - krzyknął u odsunął się od niej dwa kroki. - gdy powiedziałaś, że zostajesz w tej sukience od Rydel to tak jakoś mnie zabolał mój portfel. Nie wiem ile zapłaciłem, ale jakoś mnie zabolał. - Uśmiechnął się, znów spoglądając na nią.
- To dobrze, że jednak zmieniłam zdanie. - stwierdziła, oglądając się w lustrze.- A historyjka związana z butami? Też jakaś jest? - zapytała, chichocząc. 
- W sumie to wszedłem kupić sobie buty i je zobaczyłem. W ich przypadku było więcej rozmiarów, ale jakoś ostatnio mi mówiłaś, że nosisz coś między trzydzieści dziewięć, a czterdzieści, więc nie było problemu. Trochę się obawiałem, że ci się nie spodobają, ale babka powiedziała, że spokojnie mam dwa tygodnie na zwrot, gdyby coś było nie tak, jak powinno. 
- Dziękuję Ross - szepnęła - Naprawdę dziękuję kochanie. Jesteś najlepszy. - Podeszła do niego i pocałowała, ujmując jego twarz w dłonie. 
- Czy to znaczy, że zasłużyłem na coś fajnego dzisiaj wieczorem? - mruknął, chwytając ją znowu za pośladki. Tym razem dwoma rękami. 
- A ty przypadkiem nie masz dzisiaj wieczoru kawalerskiego? - zaśmiała się, poprawiając jego włosy.
Chłopak otworzył szeroko oczy.
- A no tak. Zapomniałem. Muszę być gotowy na siódmą wieczorem. Jedziemy z Ellingtonem na kluby. - Uśmiechnął się zawadiacko. - Może poznam jakąś loszkę...
- No poznawaj sobie, poznawaj, ale potem nie płacz, że jesteś sam. - pocałowała go szybko i odsunęła się, by zdjąć z siebie sukienkę i buty. Zsuwając z siebie ubrania, odsłoniła się jej bordowa bielizna, która miała na sobie. Ross dalej stał w pokoju i obserwował ją. Odwróciła się do niego i rzuciła w jego kierunku jakiś ciuch z szafy. 
- Weź się tak na mnie nie patrz! - oburzyła się. - Zacznij się już szykować na ten wieczór kawalerski, bo znając ciebie to zajmie ci to więcej niż przeciętnej kobiecie. - posłała mu rozbawione spojrzenie i wygnała do łazienki. 

- Stresuję się. - jęknęła Magda, siedząc na krzesełku przed drzwiami do gabinetu w jednym ze szpitali. Obok niej siedział Riker i trzymał ją za rękę. 
- Oj będzie dobrze i mam nadzieję, że dość szybko się skończy, bo jestem umówiony z chłopakami  na siódmą... 
Spojrzał na zegarek. Dziewczyna zmierzyła go srogim spojrzeniem.
- Hej, ale to nie tak. Kawalerski Ella zaczyna się o siódmej. Robimy wjazd na najlepsze kluby w LA! - krzyknął podekscytowany. - To znaczy prawie najlepsze, bo są takie, na które nas nie stać. - poprawił, śmiejąc się.
- Oby tylko nic takiego się nie stało i Ell wróci na swój ślub cały i zdrowy. - westchnęła, wzdrygając się, gdyż drzwi do gabinetu się otworzyły i miła pielęgniarka wypowiedziała jej imię i nazwisko z zabawnym amerykańskim akcentem. Brunetka wstała i chłopak również. Oboje chcieli wejść, ale uprzejma pani zatrzymała Rikera i powiedziała, że Magda musi wejść sama. Zrezygnowany chłopak usiadł na tym samym krześle, na którym siedział wcześniej i wyjął z kieszeni telefon, który nagle zaczął zbyt często wibrować. Odblokował go i zobaczył kilka nowych wiadomości na czacie z chłopakami.  
GitarzystaStulecia: Ej, bierzemy coś mocniejszego we własnym zakresie jeszcze przed wypadem ,czy pierwsze driny lecą w klubach?
FrontMan: Rocky, no a jak myślisz? Tylko mam nadzieję, że Emma mnie nie zabije, gdy wyjdę z domu na lekkiej chmurce haha.
MakaPaka: Ja z chęcia wypiję coś mocniejszego przed własnym wieczorem kawalerskim. Już teraz stresuje się przed jutrem. Poradzicie coś?
GitarzystaStulecia: Znasz naszą siostrę ziom i wiesz co cię czeka... Na ten stres nie ma leku. Sorry ;(
FrontMan: Zobaczysz, poznasz Rydel z tej gorszej strony
FrontMan: haha ;P
GitarzystaStulecia: Nie no, ale tak na serio to kilka głębszych w domu, trochę w jednym, drugim klubie, to potem zapominasz. A jutro to już w ogóle będzie dobrze. 
KapitanJackDaniels: ...
MakaPaka: Król melanżów przybył
MakaPaka: HAHA ;D
MakaPaka: Ty pewnie będziesz za tym, aby coś wypić prawda?
KapitanJackDaniels: Oczywiście, że jestem za, tylko co robimy z Rylandem? On jest za młody, żeby pić...
MakaPaka: Skoro jest zaproszony na kawalerski, to równie dobrze może sobie jednego łyknąć ;)
DJ: DOKŁADNIE! Dziękuję Ell! 
FrontMan: Rikerowi już włącza się tryb tatusiowania XD
KapitanJackDaniels: Wcale nie!
GitarzystaStulecia: Wcale tak!
KapitanJackDaniels: Dobra, wiecie co?
KapitanJackDaniels: Dzisiaj spruje się tak, że będziecie musieli mnie zanosić do domu.
GitarzystaStulecia: Oho no zobaczymy tatusiu :D
FrontMan: Kto zamawia taxi?
MakaPaka: Ja już zamówiłem po siebie, ale jak będziemy jechać, to powiem gościowi, żeby podjechał pod wasz dom. Zdzwonimy się jeszcze!
KaptanJackDaniels: Ja jestem na badaniach z Magdą i nie wiem, ile to będzie trwać, więc mogę dojechać do was trochę później. Który klub najpierw nachodzicie?
GitarzystaStulecia: Może DL's Vegas? Mają tam najlepsze drinki i najlepsze striptizerki <3
MakaPaka: Stary, genialny pomysł *_*
FrontMan: Emma mnie zabije za te striptizerki...
KapitanJackDaniels: Jeżeli się nie dowie, to nie zabije. Logiczne :*
MakaPaka: Ja tam chce zaszaleć! 
FrontMan: Ej no ja tym bardziej. Mój najlepszy kumpel się żeni i to jeszcze z moją siostrą. Jest co świętować :D
GitarzystaStulecia: Więc ustalone. DL's Vegas na pierwszy ogień. 
DJ: Ja i tak nie mam nic do gadania pewnie, ale wydaje mi się, że to zajebisty pomysł 
MakaPaka: No i ustalone
MakaPaka: To dozo na miejscu chłopaki 
GitarzystaStulecia: Nie jedz za dużo przed wyjściem, bo może cie potem zemdleć XD
FrontMan: Ale coś musisz zjeść, bo szybko odlecisz. Z doświadczenia wiem, co piszę 
Po zakończonej konwersacji z chłopakami, zdał sobie sprawę, że Magda właśnie wychodzi z gabinetu po wykonanych badaniach kontrolnych. Wstał powoli i podał jej płaszcz, który leżał na krześle obok.
- I jak? - dopytywał zaciekawiony, ale widząc jej zachowanie mógł wywnioskować, że wszystko jest w porządku.
- Ciąża przebiega prawidłowo. Jak były bliźniaki, tak dalej są bliźniakami. - Zaśmiała się, zawieszając torebkę na ramieniu. - Przypomnij mi, na którą jesteś umówiony z chłopakami? 
- Z tego co wiem to na siódmą. Ell przyjedzie taxówką po nas i jedziemy do... do jakiegoś klubu. - zawahał się, bo wiedział, że gdy wypowie nazwę tego popularnego klubu, to Magda od razu skojarzy, że będą tam striptizerki.
- Striptizerki  będą? - zapytała, śmiejąc się. Chłopak nie wiedział, czy coś odpowiedzieć, czy się tylko zaśmiać.  - No błagam cię. Kawalerski bez striptizerek? Gdzie ty żyjesz. - szturchnęła go w ramię. Idźcie sobie do DL's Vegas. Nie dość, że mają zajebiste drinki to jeszcze striptizerki na miejscu.
Zerknął na nią z niedowierzaniem i wyciągnął telefon z tylnej kieszeni spodni.
KapitanJackDaniels: Ja mam pozwolenie na DL's Vegas. Moja narzeczona wręcz sama podrzuciła taka propozycje. Drinki, nadchodzę!! <3


Dwanaście godzin później...
- O kurwa. Mój łeb... - jęknął Ross, przeciągając się. Otworzył ledwo oczy i zdał sobie sprawę, że wcale nie leży w swoim łóżku, tylko w kompletnie innym pokoju, a koło niego leży dziewczyna. Brunetka. Podniósł lekko kołdrę i zdał sobie sprawę, że jest nagi. Nachylił się nad nią, modląc się, żeby była w ubraniach. Niestety nie była. Przerażony cicho wstał z łóżka, zebrał swoje ubrania z podłogi i szybko je na siebie włożył. Odblokował telefon. Na ekranie wyświetliła się godzina szósta dwadzieścia sześć. Nie wiedział gdzie jest. Dlaczego się tu znalazł i dlaczego leżała koło niego jakaś brunetka. Nie pamiętał też, jak się tu znalazł. Otworzył czat grupowy z chłopakami. Wymienili między sobą wiadomości dokładnie trzy minuty wcześniej.
MakaPaka: Ale zabalowaliśmy. Nie pamiętam połowy tego, co się działo...
GitarzystaStulecia: Mnie zastanawia jedno. Gdzie poszedł Ross? Nie widziałem go od trzeciej...
KapitanJackDaniels: Pamiętam, że wychodził z jedną ze striptizerek. Próbowałem go zatrzymać, ale był tak zjarany i spity, że ciężko było cokolwiek zrobić...
- O ja jebie - szepnął blondyn do siebie, ale na tyle głośno, że dziewczyna leżąca na łóżku się obróciła na drugi bok. 
GitarzystaStulecia: W sumie każdy był trochę zjarany i ciężko się myślało. Ja pamiętam jakieś fragmenty, ale całości to nie ma szans. Zadzwonię do Rossa, może odbierze.
W tym momencie zaczął dzwonić telefon. Blondyn spanikowany wyłączył szybko dźwięk i odebrał.
- Halo? - szepnął.
- Stary, gdzie ty jesteś? - spytał zszokowany Rocky.
- I w tym problem. Nie mam kurwa bladego pojęcia. - jęknął, dalej obserwując brunetkę w łóżku. 
- Włącz opcję namierzania w telefonie to cię znajdziemy i przyjedziemy.
- Stary.. - zaczął Ross.
- Co się stało?
- Bo ja się obudziłem nagi... - jęknął.
- No to niezłą miałeś fazę! - zaśmiał się brunet po drugiej stronie telefonu.
- Koło mnie leżała dziewczyna. Również naga. Stary, ja nie wiem. Nie pamiętam nic. Nie wiem, czy się z nią przespałem czy nie.
- Kurwa - przeklną Rocky - Dobra, nie pamiętasz to uznaj, że do niczego nie doszło. Zmywaj się stamtąd, jak najszybciej.
Chłopak rozłączył się. Zapiął do końca koszulę i po omacku znalazł drzwi, gdy naciskał na klamkę, usłyszał jak dziewczyna poruszyła się na łóżku i potem zamarł, na dźwięk pytania dziewczyny:
- Już wychodzisz Ross? 




***
Dum, dum, dum...
Kocham robić takie zakończenia. Rozdział taki no nie wiem.... Widać, że miałam przerwę od pisania? XD Dajcie mi znać haha
Kolejny w maju, ALE może uda mi  sie napisać go wcześniej. Kto wie. 
Tymczasem Ross jak zwykle wpadł w tarapaty... 
Na koniec notki, życzę Wam SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! Aby 2018 był jeszcze lepszy, niż 2017! 
Trzymajcie się.
Całuski ;*
~Julia

Ps. Najlepsze życzenia dla naszej starej dupy, która wczoraj kończyła 22 lata... Ross ty staruchu <3 

piątek, 19 sierpnia 2016

Rozdział 97 cz.II

Rozdział dedykuję Darii Wieczorek. Z racji tego, że brakowało Ci "bzyku-bzyku" (XD)... proszę scena 18+ nawet x2 haha :D

Magda z Rikerem spędzili cały dzień na eksplorowaniu wyspy. Lais pokazał im to, co obiecał. Różową Plażę, a także wodospad Tiu Kelep. Niby zobaczyli tylko tyle, ale zajęło im to cały dzień. Riker mógł kierować Jeep'em i przyznał, że jest to najlepsze auto terenowe, jakie kiedykolwiek prowadził. Pojazd poruszał się płynnie po naprawdę nierównym terenie. 
Magda zrobiła mnóstwo zdjęć aparatem, który zabrała ze sobą. Cyknęła też kilka zdjęć sobie i Rikerowi tak, jak prosił jej brat. Nie starała się jednak uwiecznić każdego momentu, bo to nie o to chodziło. Według niej najlepiej jest to po prostu pamiętać i zagłębić się w chwilę. 
Wrócili do hotelu krótko przed kolacją. Zdążyli tylko wykąpać się i już schodzili na parter do jadalni. Zaprosili Lais'a, aby ten zjadł z nimi posiłek. Dowiedzieli się, że następny dzień mają cały do swojej dyspozycji. Kolejne atrakcje były zaplanowane dopiero na później. Gdy to usłyszeli, spojrzeli się na siebie porozumiewawczo, a chłopak dotknął kolana swojej narzeczonej. Zarumieniła się przez ten gest i wróciła do jedzenia. 
Przez resztę wieczoru Lais i Riker rozmawiali o samochodach i amerykańskim futbolu.
Prawdziwi faceci. 
Magda obserwowała ich przez chwilę, a gdy kelnerka podeszła i zabrała jej zastawę, wstała i wyszła, wcześniej całując blondyna w głowę. 
Weszła do pokoju, ściągnęła buty i padła na łóżko. Wyjęła z torby, która leżała obok szafki nocnej, aparat i zaczęła przeglądać zdjęcia. Wyszły naprawdę dobrze. Wiedziała, że Riker zabrał ze sobą swojego laptopa, więc postanowiła, że wyśle e-mailem zdjęcia do brata. Podniosła się powoli i przyciągnęła torbę, z której wyciągnęła MacBooka. Po włączeniu go, powitała ją tabelka do wpisania hasła. Uniosła wzrok na sufit i zagryzła wargę. Szybko jednak wpadła na pierwszą, lepszą propozycję. 
Wpisała "magda96" i ku swojemu zaskoczeniu, trafiła w dobre hasło. Zaśmiała się głośno i przełożyła kartę z aparatu do urządzenia. Przerzuciła odpowiednie zdjęcia i szybko wysłała je na e-maila brata. 
Zdała sobie sprawę, że zbliżała się godzina jedenasta, a Rikera dalej nie było.
- Pewnie poszedł oglądać mecz z Lais'em. - pomyślała. 
Zrzuciła poduszki z łóżka, po czym rozebrała się do bielizny i położyła się, otulając siebie kołdrą. Nie zauważyła nawet, kiedy zasnęła. 
Obudził ją promień słońca, który centralnie przechodził przez szparę między zasłonami. Odwróciła się i zobaczyła, że koło niej głęboko śpi Riker. Zauważyła, że ma na sobie tylko bokserki, które znajdowały się dziwnie nisko. Włosy miał jeszcze delikatnie mokre. 
Nagle do jej głowy wpadł niemalże szalony pomysł, ale który powinien się spodobać blondynowi. Była mu winna przysługę po ostatniej kąpieli. 
Nachyliła się nad nim i pocałowała go w usta. Mruknął coś pod nosem i poprawił głowę na poduszce. Magda stłumiła ręką śmiech. Ponownie się nad nich nachyliła się i tym razem zaczęła całować go po klatce piersiowej, kierując się coraz bliżej jego bokserek. 
- Magda - wychrypiał nagle blondyn, otwierając powoli oczy. 
Spojrzał na nią, a ona na niego. Nie przestawała go całować po podbrzuszu. Pociągnęła za gumkę, a on gwałtownie wciągnął powietrze. Zauważyła, że w jego bokserkach powstało wybrzuszenie. Przejechała po nim ręka, po czym odrzuciła kołdrę, która spadła na podłogę. Ściągnęła szybko z niego dolną bieliznę i usiadła między jego nogami. Widziała, że ma już sporą erekcję. Ujęła jego członek w dłonie i delikatnie poruszała nią w górę i w dół. Chłopak odchylił głowę do tyłu i zaczął ciężko oddychać. Jęknął głośno, gdy poczuł, że wzięła go do ust i zaczęła ssać. Chwycił palcami włosy dziewczyny i mocno pociągnął.
- O kurwa - jęknął - Jak mi dobrze. Tak, tak mi rób. - wysyczał, zaciskając oczy.
Cały czas trzymając jej głowę, zaczął poruszać biodrami, przez co penis coraz szybciej wchodził i wychodził z ust brunetki, a Riker coraz więcej przeklinał pod nosem. 
- O taaaak. - wyjęczał, gdy Magda energicznie ssała jego członka, co jakiś czas całując główkę. - Zaraz dojdę... - szepnął. 
Dziewczyna robiła ruchy szybciej i energiczniej. 
Po chwili usłyszała głośny, gardłowy jęk i z członka chłopaka wyleciała sperma. Wylądowała na jej ustach, brodzie i czole. Ręką zebrała ją i zlizała z palców, po czym zgrabnie nasunęła się nad chłopaka i wpiła się w jego usta, wpychając do środka język. Spowodowało to, że zaczął mruczeć, a jego dłonie znalazły się na jej pośladkach. Przyciągnął ją za tyłek na siebie, przez co usiadła mu na kroczu. Poruszała biodrami, a on jęczał, próbując jednak robić to nie tak głośno. Przygryzał jej wargi z podniecenia, ciężko oddychał, szeptał co chwilę jej imię. 
Dziewczyna wyprostowała się i jednym, szybkim ruchem ściągnęła z siebie biustonosz. Rzuciła go na bok. Oczy blondyna powiększyły się i gdy tylko nachyliła się, by znów go pocałować, ten chwycił ją za ramiona i popchnął na materac. Znalazł się nad nią. Oparł ręce po obu stronach jej głowy. Ich spojrzenia się spotkały na dość długą chwilę. Przybliżył się do jej szyi, składając początkowo delikatny pocałunek. Pisnęła, gdy poczuła, jak przyssał się do skóry i lekko ją ugryzł. Jego oddech usłyszała przy swoim uchu. 
- Już mi się nie wymigasz. Zerżnę cię teraz. - wysyczał. 
Jego ręce szybko znalazły się na jej biodrach i zsunęły z nich majtki. Zaczął delikatnie masować jej kobiecość, po czym wsunął do środka dwa palce, a potem trzy. Energicznie nimi poruszał w jej wnętrzu. Dziewczyna starała się nie jęczeć głośno z uwagi, że byli w hotelowym pokoju. Przeniosła ręce za głowę i chwyciła koniec materaca, wbijając w niego paznokcie. Nagle poczuła ciepło rozlewające się po jej całym ciele, którym po chwili wstrząsnęło, a ona jęknęła, wijąc się na materacu. 
Riker złączył ich usta w pocałunku, jednocześnie drażniąc penisem jej kobiecość. 
- Wejdź we mnie - jęknęła, zarzucając ręce na jego kark. - proszę. - szepnęła w jego usta. 
Jak prosiła, tak zrobił. Wbił się w nią jednym ruchem, a ona już wiedziała, że kolejny orgazm jest bardzo blisko. Poruszał się w niej coraz szybciej i mocniej kolistymi ruchami. Sapał jej do ucha różne przekleństwa. Ściskał w palcach prześcieradło, po obu stronach głowy dziewczyny. Jego ciało było w stu procentach wypełnione podnieceniem, które rosło z upływem czasu. 
- Riker - jęknęła nagle Magda. 
Wpił się w jej usta, po czym szepnął:
- Dojdź ze - przerwał, wchodząc w nią jeszcze głębiej. Usta odmawiały mu posłuszeństwa i otwierały się bez jego kontroli. - ze mną. - dokończył dopiero po chwili. 
Czuł mrowienie na końcu kręgosłupa i długo nie zajęło mu spuszczenie się w dziewczynę, w tym samym momencie, w którym ona krzyknęła jego imię, dochodząc. 
Wyszedł z niej i położył się obok, obejmując ją jedną ręką w talii. Przesunął ją do siebie tak, że opierała się plecami o jego klatkę piersiową. 
- Kocham cię maleńka. - Szepnął i wtulił głowę w zagłębienie między jej ramieniem a szyją i nawet nie zauważył kiedy odpłynął, a ona wraz z nim. 

- Rocky, ty darmozjadzie! Wyżarłeś mi całe opakowanie moich ulubionych płatków! Zginiesz marnie, bracie! - Wydarł się Ross, rzucając pusty kartonik po Nesquiku do worka na śmieci. Na jego twarzy widniał wyraźny grymas, a krew w żyłach szybciej mu krążyła. Nesquik to jego ulubione czekoladowe płatki. Nie wyobraża sobie jeść czegoś innego z mlekiem. 
Jego przeklinanie pod nosem, gdy przeszukiwał szafki w poszukiwaniu kolejnego opakowania Przerwała Emma, która wsunęła się między niego i blat, po czym usiadła na szafce, oplatając nogami pas chłopaka. Ubrana była w białą bluzkę na ramiączkach i turkusową spódniczkę. 
- Dlaczego jesteś taki naburmuszony? 
Zarzuciła mu ręce za szyję i pocałowała w policzek. Mimo swojego zepsutego humoru przez brak płatków, uśmiechnął się lekko i przycisnął usta, do jej czoła. 
- Locky zjadł mi moje cekoladowe płatki. - Odpowiedział jak małe dziecko, wydymając wargi. Włosy spadły mu na oczy, przez co wyglądał o sześć lat młodziej. Emma poprawiła mu je do tyłu i przyciągnęła do siebie bliżej.
- A to niedobly Locky. Jak on mógł Ci to zlobic? Niedobly. Powinien dostać klapsa w tyłek. - Zwróciła się do niego tym samym tonem dziecka. Ross przewrócił oczami i nachylił się do niej, całując w szyję.
- To Alexa powinna dać mu klapsa nie żeby coś. - Zaśmiał się głośno, chwytając dziewczynę zaraz nad biodrami. Przyciągnął ją tak, że siedziała na brzegu blatu, a on stał między jej nogami, napierając swoim kroczem na jej podbrzusze.
- Co ty tworzysz? - spytała, odsuwając twarz od niego.
- Wiesz - Pocałował ją w szyję. - już tak dawno się nie kochaliśmy, mała. - szepnął jej do ucha, przygryzając płatek. 
Po jej ciele przeszły dreszcze. Wyczuł to.
- Wszyscy są w domu. Nie możemy... - zawahała się, mówiąc to. Ross musnął swoim nosem jej szyję.
- A kto coś mówił, że będziemy się kochać w domu? - szepnął z szarmanckim uśmieszkiem. Emma odsunęła się od niego szybko. Spojrzał na nią zdziwiony.
- Co-co? - wydukała zaskoczona. On tylko mruknął coś pod nosem.
- Zjem śniadanie i jedziemy na miasto. Co ty na to? - zmienił szybko temat i sięgnął do szafki po inne płatki. 
Emma spojrzała na niego z niedowierzaniem, a on tylko wziął miskę w rękę i usiadł przy wysepce kuchennej. 
- Nie słyszałem sprzeciwu - powiedział z ustami pełnymi płatków. 
- Ale też się nie zgodziłam - prychnęła roześmiana. Ross uniósł na nią swój wzrok.
- Oho. Czyżbyś miała okres? 
Zmierzyła go ostrym spojrzeniem. Zaśmiał się.
- No już wyluzuj, maleńka. Pójdziemy na przejażdżkę, bo od jutra zaczynają się już ostre przygotowania do wesela. Został równy miesiąc. Rydel mnie zabije, jeżeli jej w ogólnie nie pomogę. - jęknął, pocierając kark dłonią. - Dobra. Pieprzyć śniadanie. Zjemy coś później. - poderwał się z krzesła i wrzucił jednym ruchem miskę do zlewu. 
Chwycił dziewczynę za rękę i pociągnął za sobą. Minął w salonie Rylanda, który oglądał telewizję z kanapka w ręce. Wziął z szafki klucze do samochodu i ściągnął z wieszaka bluzę swoją i Emmy. 
- Gdzie ty chcesz jechać o tej godzinie? Jest dopiero dziesiąta. - zapytała podejrzliwie. Pokiwał tylko głową na boki w geście dezaprobaty. 
- Przyjedziemy się tu i tam i siam. Pomożesz mi kupić nowy garniak. Pojedziemy na lody... - wymieniał nie utrzymując kontaktu wzrokowego z dziewczyną. Wodził oczami po ścianach.
- Chwila. Co? - otworzyła szeroko oczy.
- No pojedziemy tu i tam i... - nie dokończył, bo dziewczyna mu przerwała, pytając:
- Kupić ci garniak? A co ze starym? Swoją drogą nie możesz kupić sobie sam? - zaśmiała się pod nosem, ale on i tak to słyszał. 
- Nie chcesz mi pomóc? - zapytał z niewinnym  i smutnym spojrzeniem. Emma przewróciła oczami.
- Dobra. Chodź, idziemy - rozkazała i wypchnęła go za drzwi. Łobuzerski uśmieszek nie schodził mu z twarzy.

- A ten? - zapytała dziewczyna, pokazując mu szary garnitur z lekko widocznymi, pionowymi paskami. 
- I co, może jeszcze różowy krawat i frytki do tego? - prychnął, poprawiając sobie na rękach czarny garnitur i jasną koszulę, które Emma wybrała dla niego na samym początku. 
- Ale ten jest taki nudny - jęknęła.
- Srudny a nie - prychnął. - Proszę cię, nie chce tu spędzić całego dnia. Ten jest w porządku. - potrząsnął materiałem na rękach.
- No dobra - westchnęła. - Idź go przymierz, a ja poczekam.
Chłopak pędem pobiegł do przymierzalni. Zrzucił z siebie raz dwa ubranie i zarzucił garnitur. Odsłonił zasłonę i spotkał wzrok swojej narzeczonej, która stała z szeroko otwartymi oczami.
- Jest dobrze? - zapytał niepewnie, przygryzając wargę. Dziewczyna kiwnęła głową i podeszła do niego, mówiąc:
- Wyglądasz w nim tak - zawahała się.
- Męsko - dokończył za nią i musnął ustami jej usta. Uśmiechnęła się delikatnie.
- Chyba tak - szepnęła, poprawiwszy kołnierz. - To bierzemy ten? - Chłopak przytaknął. - To ty daj mi pieniądze i zapłacę, gdy będziesz się przebierał. 
Zgodził się, dając jej swój portfel. Nastolatka pobiegła do kasy i położyła na ladzie banknoty, po czym sięgnęła jeszcze po krawat w kolorze pudrowego różu, gdy nagle kątem oka zauważyła, że do sklepu wchodzi wysoki chłopak. Odwróciła się w jego stronę i zesztywniała. Do półki z koszulami podszedł Gavin, który nie zauważył nastolatki przy kasie. Chociaż powinna oderwać od niego wzrok nie mogła. Ciągle miała w głowie jego słowa, które tak bardzo ją zabolały:
"Myślisz tylko i wyłącznie o sobie. Najpierw dałaś mi nadzieję, a potem po prostu wyrwałaś mi serce, zabierając ją. Zachowałaś się egoistycznie. Gdy psuło się między tobą i Rossem, przychodziłaś do mnie i liczyłaś na pocieszenie, trochę czułości i zrozumienia. Teraz, kiedy wszystko się układa w waszym związku, chcesz się mnie pozbyć. Nie liczysz się z moimi uczuciami!
Żałuję, że się w tobie zakochałem, że ci pomagałem, gdy potrzebowałaś pomocy, że poświęciłem ci tyle swojego czasu. Chciałbym cofnąć czas!"
Żołądek podszedł jej do gardła na dźwięk tych słów w jej własnej głowie. Nagle on się odwrócił. Zmierzyli się wzrokiem, ale żadne z nich nie uśmiechnęło się, ani nie uniosło ręki, by machnąć. Po chwili on się odwrócił z powrotem do półki, a na twarzy dziewczyny pojawił się smutek.
- Mam sądzić, że sukienka będzie właśnie w takim kolorze - rzucił cicho chłopak, biorąc do ręki reklamówkę z lady. Spojrzał na swoją ukochaną i od razu uśmiech mu zrzedł. - Coś się stało, słońce? - zapytał wyraźnie zatroskany. Ona zaprzeczyła ruchem głowy. 
- Co do sukienki to tak. Będzie w takim kolorze. - odpowiedziała i rzuciła się do wyjścia ze sklepu. 
- Kupiłaś już ją? - dopytywał, wymijając ją zaraz za bramkami. Chwycił ją za rękę.
- Nie. Rydel coś załatwiła. Chciała żeby Magda, Alex i ja miały takie same sukienki uszyte na miarę. Prosiła mnie kilka dni temu o wszystkie moje wymiary. - wyjaśniła, idąc wzdłuż sklepów w galerii i trzymając Rossa za rękę. 
Nie miała zamiaru przejmować się tym, kogo spotkała w sklepie.
- Wiesz, mnie interesują tylko dwa twoje wymiary. - szepnął jej nagle cicho do ucha. 
Przewróciła oczami i spojrzała na niego błagalnie.
- Niby jakie? - zachichotała, rozglądając się naokoło. Na szczęście o tej godzinie mało osób kręciło się po galerii handlowej.
Jego ręce zaraz znalazły się na jej biodrach, by ją odwrócić tyłem do niego. Dłonie powędrowały na jej pas, a potem zacisnęły się na piersiach.
- Jeden. - mruknął spokojnie. 
Przełożył dłonie na jej brzuch i przejechał przez pępek, do guzika od spodni, pomiędzy nogi.
- Dwa. - znów mruknął, a ona głośno się zaśmiała, odpychając go od siebie.
- Zboczeniec. - uderzyła go w ramię, ale ten chwycił ją za rękę i pocałował jej wierzch.
- Ale za to tylko twój przystojny zboczeniec. - uśmiechnął się do niej szeroko i przycisnął usta do jej policzka.  - Jedziemy na lody? - zaproponował, obejmując ją w talii. 
- A potem do parku na spacer. - dopowiedziała szybko, uśmiechając się do niego. Kiwnął głową i poprowadził ją do wyjścia z galerii.

- Ellington! Gdzie jest Rocky?! Menu trzeba ustalić! - wydarła się Rydel, wchodząc do domu z dwoma segregatorami pod pachą. Kopniakiem zamknęła za sobą drzwi i niechlujnie rzuciła kluczyki od swojego auta na szafkę przy wejściu. 
Oboje bruneci siedzieli przy stole na tarasie i o czymś zawzięcie i energicznie rozmawiali. Koło nich kręcił się także Ryland. Blondynka rozsunęła drzwi i przyłączyła się do nich, dosiadając się do stołu. Wszyscy spojrzeli się na nią.
- No co? Menu chłopcy. Menu! - uniosła się rzucając segregatory na blat stołu tak, że kawa w kubkach o mało nie wyleciała. 
- Delly - uspokoił ją Ellington. - Właśnie je omawialiśmy z chłopakami. 
- Doprawdy? - założyła ręce na biodrach. 
- Doprawdy - odparł Rocky. Zachowanie jego siostry trochę go bawiło, chociaż nie powinno, bo to on oberwie, jeżeli menu nie będzie na odpowiednim poziomie.
- I co już ustaliliście Kulinarni Eksperci? - rzuciła do nich i oparła się na krześle, czekając na odpowiedź chłopaków. Oni jednak spojrzeli tylko na siebie i próbowali coś powiedzieć, ale nie za bardzo im to wychodziło. Dziewczyna wbiła w nich surowy wzrok i otworzyła niebieski segregator. 
- Dzięki, że to załatwiłaś - odezwał się Rocky, przeglądając spis dań, które serwuje kuchnia w hotelu, gdzie odbędzie się wesele.
- Tylko błagam. Nie schrzań tego, bracie. Proszę. - nalegała, składając ręce jak do pacierza. Brunet kiwnął głową i przekładał kolejne strony, zapisując co nieco na kartce. Ellington najpierw przyglądał się poczynaniom kumpla, ale potem chwycił swoją narzeczoną za rękę i wyciągnął spod dachu. Stanęli zaraz przy basenie.
- Jak się czujesz? - spytał, głaszcząc skórę jej policzka. Wtuliła się w jego dłoń i westchnęła. 
- Jakoś. Jestem trochę już tym zmęczona, ale jednocześnie bardzo podekscytowana. - odpowiedziała, przytulając się do niego. Pracy przy przygotowaniach do wesela było mnóstwo, ale nie mogła nie myśleć o momencie, w którym ona i Ellington staną się małżeństwem, przysięgając sobie wzajemnie miłość, wierność i że nie opuszcza siebie aż do śmierci. 
- Mogę Ci jeszcze pomóc moja księżniczko? - Z jej przemyśleń wyrwało ją pytanie chłopaka. Spojrzała na Rocky'ego, który usilnie próbował skomponować idealne menu.
- Możesz mu pomóc. - wskazała na brata. - Musisz skoordynować jego wybory. - zaśmiała się i wyszła z jego objęć. 
- Jak chcesz mogę poprosić moją mamę, żeby przyjechała. Ona tak bardzo chce nam pomóc. - zaproponował, wkładając ręce do kieszeni spodni. Rydel zerknęła na niego i zacisnęła usta.
- W sumie mógłbyś. Przydałaby mi się dodatkowa pomoc przy sprawdzaniu listy zaproszonych gości. - odparła, podchodząc do stołu i zabierając z niego żółty segregator, w którym znajdowały się numery telefonów wszystkich gości.
- A jak muzyka, Ryland? - Ell zwrócił się do najmłodszego Lyncha, który siedział na leżaku z laptopem na kolanach i słuchawkami na głowie. - Młody - uderzył go w ramię.
- Coś próbuję znaleźć i może do poszczególnych kawałków dodam swojego własnego bita i myślę, że będzie super. - opowiadał entuzjastycznie, pokazując na ekranie laptopa poszczególne klipy i prezentując podkłady, które wrzuci. Ellington dosiadł się do niego i również przesłuchiwał materiał na słuchawkach. Nagle ktoś szturchnął go w kark. Od razu uniósł wzrok. Przed nim stał Rocky z kartką papieru w ręce.
- Weź stary zobacz, jak mi poszło - zaśmiał się, drapiąc po głowie. 
Chłopak zdjął słuchawki, wstał, wziął od niego ową kartkę i poszedł w kierunku stołu, by ewentualnie poskreślać niektóre propozycje dań.

Emma i Ross siedzieli w parku na ławce. Centralnie przed nimi znajdował się plan zabaw, na którym bawiły się dzieci, a po ich lewej stronie w oddali widać było fontannę, przed którą krążyła spora ilość ludzi. Zarówno tych starszych, jak i młodszych. 
Zrobiło się już dość ciepło, dlatego oboje zdjęli swoje bluzy. Dziewczyna zawiązała swoją w pasie, a chłopak miał ją przerzuconą przez ramie. Już dawno zjedli lody i siedzieli na ławce dobre piętnaście minut. 
- Jedziemy gdzieś jeszcze? - rzuciła pytaniem Emma, gdy Ross objął ją ramieniem i przysunął się bliżej do niej. 
- A gdzie moja laseczka chciałaby jechać, hmm? - mruknął do jej ucha, delikatnie trącając je nosem. Zadrżała i otoczyła się rękoma.
- Gdzieś - odpowiedziała z uśmiechem.
- Sprecyzuj to - zażądał. Rozłożył się na ławce z rękoma za głową i z wyprostowanymi na pół chodnika nogami.
- Możemy pojechać do centrum, wypożyczyć rowery i pojechać nimi na przejażdżkę. Wrócimy na obiad do domu i pomożemy przy weselu. - zaproponowała, ciągle wpatrując się w niego. Nagle odwrócił  wzrok i ich spojrzenia się spotkały. Oboje jednocześnie się zaśmiali.
- A zanim wrócimy do domu szybki numerek w samochodzie nam się przyda - powiedział poważnym tonem, oblizując wargę. Zaśmiał się lekko, gdy zobaczył jej skołowany wyraz twarzy. 
- Żartujesz, prawda? - on nic nie odpowiedział. - Kurde, ty nie żartujesz. - uniosła się zaskoczona. - Może lepiej wracajmy do domu. - rzuciła szybko rozbawiona i wstała gwałtownie z ławki, ale została na nią z powrotem pociągnięta. Na dodatek wylądowała na kolanach Rossa, który mocno chwycił ją w pasie i przybliżył się do jej szyi, by ją pocałować, a raczej wbić się w nią najpierw wargami, a potem zębami. Dmuchnął w to miejsce i odsunął się od niej. 
- Jesteś moja w stu dziesięciu procentach - szepnął ponętnie i zerknął w jej oczy.
- Zrobiłeś to, co nie? 
- Ale co masz na myśli, kochanie? - udawał, że nie wie i wyglądał przy tym naprawdę przekonująco.
- Malinka. Zrobiłeś ją. - powiedziała, a on uniósł wzrok do góry. - Przyznaj się, napaleńcu - zaśmiała się, odpychając się od niego. 
- Tak. Zrobiłem ją. - rzekł w końcu. - Ale tylko dlatego, żeby ciebie przekonać - próbował się usprawiedliwić, ale ona pozostała nieugięta. Nawet wtedy, gdy pocałował ją prosto w usta i wkradł się językiem do jej ust. 
- Ross - jęknęła, gdy przeniósł ręce na jej tyłek. - Przestań! - zbeształa go.
- To chodź do samochodu. - szepnął błagalnie w jej usta. Oczy miał ciągle zamknięte, a czołem opierał się o jej czoło. 
Postanowiła, że zanim się i tak zgodzi, trochę się z nim podroczy. 
Uniosła jedną dłoń do jego policzka i pocałowała go, przygryzając jego wargę. Druga dłoń odznaczała linię od jego szyi, przez klatkę piersiową, brzuch, aż do rozporka, który niezbyt mocno przycisnęła. 
- Emi - jęknął jeszcze bardziej błagalnie. - samochód.
- Dobra - zaśmiała się i z niego zeszła. Zerwał się tak szybko, jak poczuł luz na kolanach. Dopiero teraz zauważyła, że już wystarczająco się podniecił, ponieważ rozporek był widocznie wypukły. Zasłonił go bluzą. 
- Później się na niego popatrzysz - roześmiał się i chwycił ją za rękę. Wyprowadził ją z parku prosto do auta, które stało na parkingu po drugiej stronie ulicy. Otworzył przed nią drzwi, po czym je zamknął i usiadł po stronie kierowcy. Odpalił silnik i odjechał. Sięgnął palcem, aby włączyć radio. Po chwili muzyka ogarnęła wnętrze pojazdu, a on dalej jechał. Mijał kolejne osiedla, aż w końcu domy stały w sporych odstępach od siebie.
- Jeny, gdzie ty masz zamiar mnie wywieźć? - zapytała i rozejrzała się za oknem.
- Gdzieś, gdzie nawet seks w samochodzie, będzie romantyczny - odpowiedział i zerknął na nią ukradkiem. 
Jechali samochodem obwodnicą przy plaży. Nagle Ross skręcił w jakąś polną drogę, która ciągnęła się przez jakieś pustkowie. W końcu pojawiły się jakieś drzewa, pomiędzy którymi Emma dojrzała małe jezioro porośnięte szuwarami. Samochód się zatrzymał. Odpięli pasy równocześnie.
- Jak tu pięknie - westchnęła patrząc na jezioro oraz otaczające je drzewa. 
- Ty jesteś piękna - powiedział cicho, nie przestając na nią patrzeć. Odwróciła się do niego. Przez chwilę wpatrywali się w siebie. Nagle dziewczyna podniosła się i sięgnęła ręką za jego kark, po czym przysunęła się do niego i pocałowała go. Jego dłonie nagle znalazły się na jej biodrach i pociągnęły ją. W ten sposób znalazła się na jego udach, siedząc okrakiem. Nachylała się nam nim, trzymając swoje ręce na jego szyi i mocno go całując. Ich języki walczyły o dominację. Walkę oczywiście wygrał Ross, który zwycięsko się uśmiechnął i włożył ręce pod bluzkę nastolatce. 
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że masz na sobie dzisiaj spódniczkę - wychrypiał w jej usta, podciągając właśnie ową spódniczkę. Ona natomiast rozpięła mu spodnie, a on od razu uniósł biodra, by je ściągnąć wraz z bokserkami do połowy ud. Usiadła na nim i od razu poczuła, jak członek ociera się o jej wewnętrzną część ud. 
- Ubrałam ją specjalnie dla ciebie - odpowiedziała i w tym samym momencie Ross wyciągnął z podłokietnika opakowanie z prezerwatywą. Rozerwał ją szybko zębami, a gumę nałożył. Palcami sięgnął do jej majtek i odsunął je na bok, po czym wziął do ręki swojego członka i wsunął w dziewczynę, która tylko nasunęła się na niego. Oparła się o niego, głośno jęcząc. 
- O matko - jęknął. - Jak mi tego brakowało - objął ją mocno w pasie, lekko uniósł, a sam zaczął poruszać biodrami w górę i w dół. 
- Szybciej - sapnęła, lekko gryząc go w skórę za uchem, czyli jego delikatne miejsce. Spowodowało to, że znów jęknął, wbijając się w nią jeszcze głębiej i szybciej. 
Nie było nic i nikogo oprócz nich. Napajali się sobą i swoją obecnością, gdy ich ciała pragnęły jeszcze więcej czułości. Ciche jęki były dla nich oznaką miłości, jaką darzą siebie wzajemnie. Ich ręce błądziły po ciałach, a usta nieustannie chciały być złączone, lecz potrzeba wciągania powietrza im to nie umożliwiała w pewnym stopniu. 
- Kocham cię, Emmo - wyznał jej, poprawiając kosmyk włosów za jej ucho. Zarumieniła się na jego słowa i spuściła głowę. - I kocham, gdy się rumienisz, mała - dodał szybko, chwytając jej podbródek palcami. 
- Też ciebie kocham, blondasku - szepnęła i pocałowała go w czoło. Zsunęła się z niego, po czym otworzyła drzwi i wyskoczyła z samochodu, poprawiając swoją spódniczkę. Zerknęła na Rossa, który dalej siedział na siedzeniu i naciągał z powrotem spodnie, po czym wyszedł z pojazdu i zamknął za sobą drzwi.
- Co powiesz na kąpiel? - zaproponował nagle, podchodząc do niej i zanim zdążyła odpowiedzieć, wziął ją na ręce i pobiegł z nią w stronę wody. 
- Poczekaj! - krzyknęła nagle. Przystanął. - Najpierw może się rozbierzmy? Nie mamy przecież rzeczy na zmianę! - zaśmiała się. Ross spojrzał na nią i się zgodził. Szybko ściągnął z siebie T-shirt i dżinsy, a dziewczyna bluzkę i spódniczkę. Oboje stanęli w bieliźnie. Zerknęli tylko na siebie i jakby czytali sobie w myślach, jednocześnie wbiegli do wody. Ona rzuciła mu się na szyję, a on wszedł głębiej w wodzie i przytrzymał ją, by mu nie spadła. 
- Czyli to była randka? - spytała, dalej się śmiejąc. Chłopak również się uśmiechnął i pocałował ją delikatnie.
- Raczej tak, słoneczko - odpowiedział i jednym ruchem zrzucił ją ze swoich rąk, przez co wpadła do wody, krzycząc jego imię. Gdy się wynurzyła, zmierzyła go groźnie i ochlapała energicznie wodą, na co on jej oddał tym samym. Chlapali się tak, a uśmiechy z twarzy im nie schodziły. Kiedy Ross zaczął ją gonić, ona zaczęła uciekać w kierunku brzegu. Udało jej się szybko wyjść z wody i zaczęli się ganiać między drzewami, ubrani tylko w bieliznę. Stanęli po chwili po obu stronach samochodu Rossa zmachani i zasapani. 
- Dasz mi się w końcu złapać, czy nie? - wysapał chłopak na jednym wdechu, opierając się ręką o drzwi pojazdu.
- Pfff chciałbyś - prychnęła i posłała mu zwycięski uśmiech. Ross jednak wykorzystał ostatnie siły i rzucił się na drugą stronę. Dziewczyna nawet nie zdążyła zareagować. Została przyparta do drzwi. 
- Nieładnie tak się odzywać - powiedział, opierając ręce, bo opu stronach jej głowy. 
- I kto mi to mówi - odgryzła mu się, marszcząc nos. 
- Ty to masz niewyparzony język - przysunął się jeszcze bliżej jej twarzy. 
- I tak mnie kochasz, blondasie - odparła, całując go przelotnie w usta. Uśmiechnął się. - Masz może wodę w bagażniku? - spytała, wysuwając się od niego, ale on zatrzymał ją ręką. 
- Kocham ciebie. Bardzo. Woda jest na tylnych siedzeniach. - odpowiedział od razu na dwa pytania i przytknął usta do jej czoła, uśmiechając się szeroko. 


~*~
Hejoooo!
Nie było mnie ponad miesiąc. Prawie półtora miesiąca. Miałam w planach zakończyć to opowiadanie jakoś w lipcu, ale no nic mi nie wyszło. W ramach rekompensaty za tak długi brak rozdziału macie takie długaśne wypracowanko z dwoma hot scenami. Ta w samochodzie tak bardzo kojarzy mi się z Hardinem i Tessą z serii "After" (polecam swoją drogą!!) To by było chyba na tyle pod tym rozdziałem.
Mam nadzieję, że wam się spodobał. Dajcie znać w komentarzu <3
Do następnego!
Buziaczki ;**
~Wasza Julia

sobota, 9 lipca 2016

Rozdział 97 cz.I

Poprzedni rozdział dotyczył tylko Rommy, dlatego ten, to coś dla fanów 
Rikera i Magdy, czyli Rigdy <3 
Zapraszam!! 

- Słońce, zaraz lądujemy. - powiedział Riker, obejmując śpiącą jeszcze brunetkę. Ona potarła głową o jego ramię, ale nie obudziła się. - Słoneczko - powtórzył szeptem, odgarniając włosy z jej czoła. Zagarnął je na plecy. Otworzyła oczy i spojrzała ukradkiem na niego. Potrząsnęła głową na boki. 
- Ile spałam? - zapytała szeptem. Przetarła dłońmi oczy. 
- Ponad godzinę - odpowiedział - Jak tylko przyjedziemy do hotelu, położysz się spać. - Jego oczy przepełnione były troską.
- A w jakim hotelu.... Oauuu - ziewnęła - się zatrzymujemy? - zadała kolejne pytanie. 
- Z tego co było napisane na dokumencie w kopercie, jest to Hotel Santika w mieście Mataran, w którym lądujemy. Znajduje się zaledwie półtora kilometra od wody. 
- Widzę, że oni się postarali. - powiedziała, ponownie ziewając. 
Oparła głowę na jego ramieniu. Położyła dłoń na jego kolanie, a on podniósł ją i pocałował jej wierzch. Magda uśmiechnęła się lekko, a jej oczy znów zaczęły się zamykać. Riker poruszał gwałtownie ramieniem. Spiorunowała go spojrzeniem.
- Co to miało niby być? - fuknęła.
- Nie chcę, żebyś usnęła. Zaraz lądujemy. - Wyszczerzył ząbki.
- Niby kie... - przerwała. 
Usłyszała, że silniki minimalnie ściszyły swoją pracę, a samolot zaczął zbliżać się do ziemi. Gwałtownie rzuciła się w stronę okna, który z impetem odsłoniła. Jej oczom ukazał się archipelag wysp. Słońce właśnie wschodziło, przez co niebo przemieniło się w barwy najpierw delikatnie pomarańczowe, żółte, a potem czysto błękitne. Woda nie różniła się zbyt wiele od nieba. Po chwili mogła już dojrzeć złociste plaże, okrążające wyspę. Jej uwagę przykuła jedna z plaż. Miała odcień różowy. Spojrzała na Rikera zaskoczona.
- To Różowa Plaża. Jedno z miejsc, które trzeba zobaczyć, będąc na wyspie Lombok. - odpowiedział szybko, nie czekając nawet na pytanie dziewczyny. Wiedział, że dokładnie o to jej chodziło. 
Nastolatka nie mogła oderwać się od podziwiania tego niesamowitego krajobrazu. Od razu przestała odczuwać jakąkolwiek senność. Już, teraz chciała opuścić pokład samolotu i zacząć zwiedzać Lombok. Nigdy wcześniej nie była w Indonezji. Nigdy wcześniej nie była na żadnej wyspie, a szczególnie na takiej egzotycznej. 
Już z tak wysoka nie mogła się nadziwić temu, co widzą jej oczy. Była tak podekscytowana, że nawet nie zauważyła, kiedy prawie leżała na Rikerze. Pewnie gdyby nie była zapięta w pasy, usiadłaby mu na kolanach i przykleiła do okna. 
- Emma mówiła, że ci się tu spodoba. - mruknął Riker. Zaśmiała się, spoglądając na niego. 
Samolot wylądował na lotnisku w Mataramie, najbardziej zaludnionym mieście na Lomboku. Po zabraniu swoich walizek, para skierowała się do wyjścia. Riker w jednej ręce trzymał dokumenty, a w drugiej ściskał dłoń Magdy. Gdy wyszli przed budynek ich oczom ukazał się chłopak, który rozglądał się na boki. Wyglądał na góra dwadzieścia pięć lat. Ubrany był w koszulę i dżinsy. Jego cera była wyjątkowo ciemna. Włosy również ciemno brązowe. Nic by nie przykuwało uwagi, gdyby nie wielka kartka, którą trzymał w rękach przed sobą. 
"Mrs&Mr Lynch". To dokładnie było tam napisane. Magda widząc napis, zaczęła się śmiać. Czuła jednak, jak się rumieni. 
Oboje podeszli do owego chłopaka.
- Pan Lynch? - zapytał. Riker kiwnął głową. - Miło mi poznać, pana. - zaczął, ale blondyn mu przerwał.
- Jaki tam zaraz "pan". - Zaśmiał się, ściskając jego dłoń. - Po prostu Riker.
- Riker - powtórzył ze śmiesznym akcentem - A to pewnie twoja żona, tak? - Spojrzał na Magdę, która od razu poczerwieniała. Widząc jej reakcję, poprawił się, mówiąc:
- Oh, czy może jednak przyszła żona. - Posłał jej ciepły uśmiech.
- Magda jestem. - przedstawiła się i uścisnęła jego dłoń.
- A więc - zaczął, rozkładając ramiona - witajcie na wyspie Lombok. Ja nazywam się Lais i będę waszym takim przewodnikiem. Może być? - Uniósł brwi rozbawiony.
- Mi tam wszystko pasi. - odpowiedział Riker, obejmując swoją narzeczoną.
- Jakieś pytania na sam początek? - zapytał Lais.
- Ja ma jedno - rzuciła Magda - Jak często będziemy w hotelu?
- Myślę, że bardzo rzadko. Na całe dnie będziemy wyjeżdżali w głąb wyspy, żebym mógł pokazać wam jej zalety i niesamowite miejsca. - odpowiedział sprawnie. Magda przytaknęła mu ruchem głowy. - W takim razie, skoro nie ma więcej pytań, to jedźmy się rozpakować.
Lais zabrał od nich walizki i wpakował na ogromny wózek. Zaciągnął je do Jeepa, który stał nieopodal wejścia. Zapakował je do bagażnika, a parze kazał wsiąść do auta. Riker usiadł na siedzeniu pasażera z przodu, a Magda na środkowym siedzeniu z tyłu. Pojazd wydawał się być naprawdę wytrzymałej konstrukcji. Dziewczyna ciągle rozglądała się po wyposażeniu auta. Z resztą Riker tak samo, gdy Lais otworzył nagle drzwi i wsiadł. 
- Niezła bryka, Lais. - powiedział blondyn, pocierając ręką po tapicerce. - Co to za model?
- Jeep Wrangler Unlimited Sport z napędem na cztery koła. - wyrecytował, zapalając silnik, który głośno warknął, a po chwili trochę terkotał. 
- Wow - sapnął Riker. - Ile takie cudeńko kosztuje, co? - zadał kolejne pytanie. Lais uśmiechnął się dziarsko. 
- Z sześćdziesiąt tysięcy dolarów musiałbyś za niego wyłożyć. 
- O kurde. Drogie... - Przetarł ręka po włosach.
- Dokładnie. Hotel ma takich z pięć, jak nie więcej. Przyda nam się, gdy pojedziemy w teren. To cacko tak bajecznie zasuwa. Jakbyś chciał, to może dam ci go poprowadzić, gdy będziemy jechali nad Wodospad Tiu Kelep. - powiedział z wyraźnym zadowoleniem. Riker szeroko się uśmiechnął, odwracając się do tyłu, do swojej narzeczonej. Spojrzała na niego i zmarszczyła nos. Sięgnął ręką i potarł jej lewe kolano, po czym odwrócił się z powrotem do przodu.
- To, Riker... - zaczął Lais. - Będziecie tutaj tydzień, także fajnie by było się lepiej poznać. Czym się zajmujesz? - zapytał, bacznie obserwując drogę, na której działo się dosłownie wszystko. 
Pojazdy różnego rodzaju jeździły jak chciały. Ludzie nie mieścili się na chodnikach, więc również szli ulicami. Istny bałagan. Blondyn był w szoku, że ten chłopak, niewiele starszy od niego, odnajduje się w tym chaosie. Nagle ni stąd ni zowąd zza rogu wyszedł byk, prowadzony przez starszego mężczyznę. Lais gwałtownie go wyminął i szybko ruszył dalej.
- Ta, witajcie w Indonezji, gdzie to byki wymuszają pierwszeństwo na drogach. - Zaśmiał się, pocierając czoło, na którym znalazło się kilka kropelek potu.
- Wiesz, mam z rodzeństwem zespół muzyczny R5, może kojarzysz. Poza tym to czasami gdzieś zagram w jakiejś reklamie, serialu. - odpowiedział. 
Lais zatrzymał się przed przejściem na pasach, by przepuścić kilkoro dzieci.
- No tak. Riker Lynch. Dlaczego nic mi to nie mówiło? - Zaśmiał się. - Oczywiście, że kojarzę. Moja młodsza kuzynka was słucha. Ma piętnaście lat i was uwielbia. Szczególnie Rossa. Jeny, szaleje za nim. 
- Przekażę mu to. - uśmiechnął się Riker.
- A ty Magda? - zwrócił się do dziewczyny. Zerknął w lusterko, by widzieć jej twarz. - Co robisz? 
- Aktualnie jestem po egzaminach maturalnych. Nie wiem w sumie co później będę robiła. - mówiąc to, nagle posmutniała. Lais wrócił do koncentrowania się na drodze.
Zdała sobie sprawę, że faktycznie nie wie co dalej dokładnie. Znaczy oprócz tego, że za cztery miesiące urodzi dwójkę dzieci, to nie miała więcej konkretnych planów. No, oprócz jednego. Nigdy nawet na myśl jej też nie przyszło, by przez resztę swojego życia opiekować się domem i dziećmi, a póki co tak to się zapowiadało. 
Potrząsnęła gwałtownie głową. Nie mogła dopuścić do tego. Zawsze chciała się kształcić i mieć później dobry zawód. Ciąża jej to na razie utrudniła, ale przecież można studiować, będąc już matką. 
Uniosła wzrok i zobaczyła, że Riker i Lais o czymś żywo dyskutują. Oboje gestykulują i co chwilę krzyczą. 
- University of California. - powiedziała nagle. Oboje spojrzeli się na nią, tylko że Lais w lusterku. - Możliwe, że będę studiowała na University of California w Los Angeles. 
Rikera nagle zamurowało. Siedział i gapił się na swoją ukochaną, jakby zobaczył ją po raz pierwszy i jakby odezwała się do niego w innym języku. Nie mrugał prawie przez dwadzieścia sekund panującej w samochodzie ciszy. Magda pokiwała głową i ściągnęła brwi zdziwiona. 
- No co? - zapytała blondyna. - Myślałeś, że nie pójdę na studia? - wyglądała na podirytowaną.
- Co? Nie! - krzyknął - Znaczy - zawahał się - Kiedy masz zamiar iść? 
- Myślę, że skoro złożyłam papiery zaraz przed wyjazdem z Los Angeles, powinni mnie wpisać na listę rezerwowych, albo jeśli dobrze pójdzie i będą jeszcze miejsca, to przyjmą mnie na nadchodzący rok akademicki. - odpowiedziała pewnie. 
Lais co chwilę zerkał na nią w lusterku.
- Możliwe, że Emma wtedy weźmie udział w  końcowym przesłuchaniu do LACM i będzie tam studiowała. Mogą ją już teraz wpisać na listę osób, które będą miały to przesłuchanie kwalifikacyjne. - dodała po chwili.
- Co to jest LACM? - zapytał Lais.
- Los Angeles Collage of Music. - odpowiedział beznamiętnie Riker. 
Nie wiedział, jak dokładnie zareagować na to, że zarówno jego narzeczona i jej przyjaciółka planują studiować. Gdyby tak się stało, oznaczałoby to, że dziewczyny musiałyby zostawać w mieście, kiedy zespół jechałby w trasę. Magda musiałaby także opiekować się dziećmi bez Rikera i liczyć na pomoc Emmy i Stormie. 
- Myślisz, że to dobry pomysł? - Jego spojrzenie mówiło więcej niż tysiąc słów. Był jednocześnie zły, smutny i pełen wątpliwości. 
- Riker, planowałam to, kiedy zaczęłam u was mieszkać. Chcę studiować naprawdę - posłała mu ciepły i szczery uśmiech. Chłopak westchnął i spojrzał na Laisa. 
- Stary, jeżeli ją kochasz, a ona chce się dalej uczyć, nie stawaj jej na drodze. Trasa nie trwa przecież nie wiadomo ile. Byłoby gorzej gdyby chciała studiować w Miami, albo w Nowym Jorku. Wtedy nawet ja bym się bał na twoim miejscu. Ale tak? To wciąż Los Angeles. To samo miasta. Nie bądź miętka fryta, ziom. - dokończył, wjeżdżając już na parking hotelu. - No, to jesteśmy na miejscu. Wezmę wasze rzeczy, a wy idźcie do recepcji. - rozkazał i wysiadł z samochodu. 
Riker zmierzył swoją dziewczynę surowym spojrzeniem i również opuścił pojazd. Magda ekspresowo wyskoczyła za nim. Trzasnęła drzwiami i wybiegła przed chłopaka. Chwyciła go za dłoń i spojrzała mu w oczy, mówiąc:
- Riker, dobrze wiedziałeś, że chcę się uczyć. Wiedziałeś, że marzę o dobrym zawodzie. Chcę być projektantką wnętrz i zawsze chciałam nią być. Przed wyjazdem sprawdziłam dokładnie co trzeba dostarczyć, by dostać się do tamtej szkoły. Dodatkowo też pytałam nauczycielki, która przygotowywała nas do egzaminów i jest jedna rzecz, o której ani ja, ani Emma nie mówiłyśmy - spuściła głowę.
- Co takiego? - zapytał. Jego oddech przyspieszył. Na tym wyjeździe miał się zrelaksować, a wcale tak póki co nie było.
- Obydwie napisałyśmy dodatkowe testy, dzięki którym powinnyśmy się tam dostać. Chciałyśmy zrobić niespodziankę tobie i Rossowi i powiedzieć wam dopiero wtedy, kiedy otrzymałybyśmy e-maila z uczelni. Jednak widzę, że tobie się nie podoba fakt, że będę studiowała.
- Masz rację - fuknął.
- Lais miał rację - ciągnęła dalej - Ciesz się, że nie wybrałam uczelni w Nowym Jorku. Wtedy dopiero srałbyś po gaciach. - Zaśmiała się, próbując jakoś rozładować atmosferę. Podziałało. Riker przytulił ją mocno, opierając brodę na jej głowie. 
- Chodźmy już lepiej do recepcji. - zażądał. 
Tak też zrobili.
Po wejściu na hotelowy hol, oślepił ich blask światła. Wszędzie było pełno lamp, z których światło odbijało się od podłogi. Magda przyjrzała się jej i zobaczyła w niej odbicie swoje i Rikera. Pisnęła przerażona. Chłopak pokręcił głową na boki. Podprowadził ją do recepcji, zza której zaraz wyłonił się Lais. Podał im kartę do pokoju i powiedział, że o dziewiątej serwowane jest śniadanie w stołówce, a o dziesiątej wyjeżdżają już na pierwszą wycieczkę zapoznawczą. 
Gdy znaleźli się już u siebie w hotelowym pokoju, Magda znów zaniemówiła z wrażenia. Odłożyła walizki pod ścianę i usiadła na łóżku, po czym podskoczyła na nim kilka razy. Rozejrzała się dookoła. Wszystko było urządzone w kolorze czarnym, żółtym i białym, z kremowymi dodatkami. Wielkie łóżko zajmowało połowę powierzchni pokoju, a ścianę przed nim zajmował ogromny regał w połyskującym czarnym kolorze, na którym stał telewizor. 
Riker odstawił swoje walizki pod okno, rzucił kurtkę na fotel, po czym obrócił się do dziewczyny i zapytał, unosząc dwukrotnie brwi:
- Co powiesz na wspólną kąpiel? 
Dziewczyna zaśmiała się i zakryła usta. 
- Nie pamiętam kiedy ostatnio braliśmy razem kąpiel. - wyszeptała zaskoczona. 
Pokiwał głową na boki, spuszczając wzrok. Wyjął ze swojej torby kosmetyczkę, a Magda wyciągnęła swoją. Oboje weszli do łazienki, która nie była jakoś szczególnie wielka. Po lewej stronie stała wanna, nad którą znajdowały się dwa dość spore okna. Widok był nieziemski. Po drugiej stronie stał zlew z lustrem w dziwnym kształcie i toaleta. Dziewczyna wzięła głęboki wdech i spojrzała na swojego narzeczonego, który był w trakcie ściągania swojej bluzki. Nachylił się nad kwadratową wanną i odkręcił wodę. Sięgnął po stojące na krawędzi buteleczki z płynami do kąpieli. Uniósł trzy z nich.
- Co wolisz? Mango i makadamia, płatki róż, czy migdał i kokos? - wypowiadając te nazwy, śmiał się pod nosem. Spojrzał na Magdę, która siedziała w bieliźnie na krawędzi wanny.
- Myślę, że migdał i kokos będzie w sam raz. - odpowiedziała 
Związała włosy w niedbały kok, odpięła swój biustonosz, ściągnęła majtki i weszła do wanny, która zdążyła się już napełnić gorącą wodą. Riker wlał wybrany przez nią płyn i po ściągnięciu swoich spodni i jednocześnie bokserek, wskoczył do wody. Dziewczyna usiadła między jego nogami i położyła się plecami na jego klatce piersiowej. On delikatnie rozprowadzał wodę z płynem po jej ramionach, potem brzuchu i nogach. 
- Riker - zaczęła.
- Mhmm - mruknął, masując jej ramiona. Odchyliła głowę do tyłu, a on pocałował ją w policzek. 
- Dalej jesteś zły? Wiesz, za to że nie powiedziałam ci o tym egzaminie i uczelni.
- Nie jestem. - odpowiedział beznamiętnie. Dziewczyna jednak mu nie uwierzyła i odsunęła się od niego, zasłaniając rękoma swój biust. Zmierzyła go smutnym spojrzeniem. 
- Oj no, naprawdę nie jestem zły. Nawet przez chwilę nie byłem. Po prostu zszokowało mnie to. - próbował się wytłumaczyć. - Poza tym, dlaczego się zasłaniasz? Już nieraz widziałem ciebie nago i powiem ci - przerwał na chwilę, lustrując ją wzrokiem. Zagryzł wargę. - za każdym razem mi się to podoba. - mruknął i pociągnął ją na siebie. 
Z powodu tak gwałtownego ruchu, trochę wody wylało się na podłogę, a Magda znalazła się na nim. Zjechała dłońmi w dół jego ciała i zsunęła jego nogi i podciągnęła się tak, że siedziała na nim okrakiem. Jego ręce zaraz znalazły się na jej plecach i krążyły półkola, granicami sięgając do pośladków. Dziewczyna ujęła jego twarz i wpiła się w usta chłopaka, który pogłębiał pocałunek coraz bardziej. Nagle gwałtownie przycisnął ją do siebie, a ona poczuła jego rosnącą erekcję. Zaśmiała się i odsunęła od niego. 
- A było mi tak dobrze. - jęknął, udając załamanego. 
- Wiedziała, że prędzej, czy później ci w końcu stanie. - zaczęła, utrzymując z nim kontakt wzrokowy. - Ross mógłby brać z ciebie przykład. Zero seksu od ponad trzech miesięcy. 
- Wiesz, co nie znaczy, że ja sobie sam nigdy nie ulżyłem... - rzucił, poprawiając mokre włosy. 
- No tak. - zaśmiała się - Na co ja liczyłam. - dodała rozbawiona. 
- Nie zdajesz sobie sprawy, jak ciężko jest zapanować nad tym gościem. On żyje własnym życiem. - wskazał na swoje krocze, a Magda szybko rzuciła się na jego wargi. Znów mocno i chaotycznie się całowali. Dłonie Rikera badały ciało jego ukochanej. Próbował jakoś się wstrzymać, ale wzburzone hormony nie pozwalały mu na to do końca. 
Brunetka nagle odsunęła się ponownie od niego, po czym obmyła się szybko i wyszła z wanny. Czuła na sobie wzrok chłopaka. Otuliła się puszystym ręcznikiem i odwróciła do niego, opierając się o zlew. Zobaczyła, że on dalej leży w wannie, z rękoma za głową, a woda sięga mu nie wyżej nić do linii początku żeber. Wciąż bacznie się jej przyglądał. 
- Nie wychodzisz? - zapytała. Zaprzeczył. - Tylko nie siedź za długo, bo będziesz wyglądał jak blada rodzynka. - Posłała mu słodki uśmiech i opuściła łazienkę. 
Usiadła na łóżku i schyliła się do swojej torby, aby wyciągnąć komórkę. Włączyła ją, wpisała kod PIN i zaraz otrzymała kilka wiadomości:
Od Emmy: Jak tam w Indonezji? Ross sprawdził i wasz samolot już wylądował. Daj znać, jak będziesz miała chwilę :*
Kolejna była od Rydel i brzmiała: Ratunku! Ty i Riker wyjechaliście, a chłopakom jakby hamulce puściły. Ciągle gadają o zboczonych rzeczach. CIĄGLE!! Emmie też to już zaczyna przeszkadzać... 
A kolejna od Adama: Hej siostra. Słyszałem, że wylatujesz do Indonezji na tydzień. Zrób kilka fotek tobie i Rikerowi i wyślij mi. Dziadkowie chcą poznać twojego narzeczonego. Przyjechali do nas na kilka dni. Pozdrów swojego Alvaro ode mnie i Marka! Miłego pobytu, siostra!
W momencie gdy chciała im odpisać, do pokoju wczłapał Riker jedynie w ręczniku zawieszonym na swoich biodrach. Jego v-line była idealnie widoczna, przez co dziewczyna nie mogła odwrócić od niego wzroku. On natomiast widział jej reakcję. Wykrzywił usta w uśmiechu i kręcąc głową na boki, poszedł do walizek i wyciągnął z jednej z nich czyste bokserki, po czym bez skrupułów zrzucił z siebie ręcznik i nałożył bieliznę. Odwrócił się do nastolatki. 
- Riker, ty to masz zajebisty tyłeczek. - powiedziała, pocierając ręką po ramieniu. Dalej siedziała owinięta tylko ręcznikiem. Chłopak otworzył szeroko oczy, słysząc tę dziwną pochwałę.
- Umm.. pójdę się przebrać. - dodała szybko i zabierając swoje ubrania, zniknęła za drzwiami łazienki. 
- Dzięki. - odpowiedział jakby sam sobie.
Pozrzucał z łóżka wszystkie ozdobne poduszki, po czym padł na nie i przykrył się kołdrą. Z szafki nocnej wziął swój telefon i sprawdził wiadomości. Była tylko jedna od Rossa, a brzmiała:
"Zadzwoń jak będziesz już w hotelu" 
Tak też zrobił. Stuknął ikonkę zdjęcia Rossa i od razu telefon wybrał jego numer. Po trzech sygnałach w końcu odebrał.
- Wiesz już o tym?! - zaczął Ross od razu. W tle słychać było głośne rozmowy Rocky'ego, Ratliffa i Rylanda.
- O czym? - zapytał, poprawiając grzywkę.
- O studiach. Wiesz, LACM i University of California. Mówiła ci? 
- Tak. Powiedziała, gdy jechaliśmy do hotelu z Laisem. - odpowiedział znacznie smutniejszym tonem.
- Co z tym zrobimy, bro? I co to za Lais?
- No myślę, że nic. Skoro chcą studiować, to ja nie mam nic przeciwko. Ciesz się, że nie chciały jechać gdzieś w pip daleko. - uśmiechnął się do siebie. - A to gościu, który jest naszym przewodnikiem, czy coś. - dodał obojętnie.
- W sumie może i masz racje. - westchnął Ross w słuchawce.
- Ross, ja zawsze mam rację. Jeszcze tego nie zauważyłeś? 
- No dobra już, dobra. Powiedz lepiej, jak tam w Raju? 
- Chłopie, jest bosko, ale przed chwilą miałem okazję, żeby wiesz, kochać się z Magdą - zaciął się, spoglądając na drzwi łazienki. - ale nic z tego nie wyszło. - dodał szeptem. 
- Zrąbałeś to! - zaśmiał się w słuchawce Ross. Oprócz niego ktoś również się zaśmiał. 
- Lepiej ty pochwal się, jak tobie minęła noc w Santa Monica, gnojku. 
- Eeeee - jęknął nastolatek. - Wieeeeesz - przeciągał.
- Nic z tego? - dokończył za niego Riker.
- Nope. - stęknął. Słychać było po głosie, że jest tym zażenowany.  - Ale ej, chciałem się zachować jak gentleman i romantyk i zakończyć ten wieczór po prostu perfekcyjnym, idealnym i mega romantycznym leżeniem w łóżku i niczym więcej. - próbował jakoś wybrnąć z sytuacji jako mężczyzna. 
- Ta jasne, jasne, oczywiście. Takie bajeczki wciskaj Emmie, a nie mi. Próbuj dalej brat, a ja idę spać. - przerwał, bo do pokoju wróciła Magda, ubrana w piżamę. - Moja laska wróciła także na razie. Trzymaj się bro! - krzyknął i się rozłączył. 
- Z kim rozmawiałeś? - zapytała brunetka, gasząc światło. Po ciemku podeszła do łóżka i położyła się obok swojego narzeczonego.
- Rossem. Chciał, żebym zadzwonił, jak będę w hotelu. Głównie chodziło mu o wasze studia. Emma już mu się pochwaliła... 
Chciał coś jeszcze dodać, ale Magda krzyknęła i rzuciła się do swojego telefonu, by sprawdzić pocztę. 
- Jeżeli ona mu powiedziała, to znaczy, że są już listy osób potencjalnie przyjętych! - mówiła wciąż podekscytowana. 
Jak najszybciej chciała znaleźć tego e-maila. Gdy w końcu go otworzyła, zamarła.
- Hej słoneczko, skoro nie udało ci się tym razem, to podejdziesz do tego w...
- Dostałam się!! - wydarła się i wskoczyła na łóżko, po czym zaczęła po prostu na nim skakać. 
Riker odsunął się od niej i wpatrywał się w nią z otwartymi oczami i szerokim uśmiechem na ustach. Czuł jednakże, co to oznacza. Zarówno ona, jak i Emma nie pojadą już z nimi w trasę po USA, która startuje w październiku. 
Od teraz wszystko będzie wyglądało inaczej. 
Wszystko się zmieni. Najpierw przez to, że Magda urodzi, a potem że pójdzie na studia. Możliwe, że będą widzieli się bardzo rzadko, bo zespół dalej musi funkcjonować. Nie mogą od tak zrezygnować z trasy, która była planowana od pół roku. 
- Riker - z jego przemyśleć wyrwał go cichy szept dziewczyny.
- Tak, słoneczko? - zwrócił się do niej. Leżała już znów na poduszkach. Jej policzki miały śliczny malinowy kolor. Jej oddech był szybszy niż wcześniej. 
- Obiecaj mi, że nic się między nami nie zmieni. - wyszeptała niepewnie. 
Chłopak delikatnie się uśmiechnął, zagarniając kosmyk włosów za jej ucho. 
- Madziu, teraz między nami, może być tylko lepiej. - powiedział, ale tak naprawdę sam nie był tego pewien. 
Ale jedno wiedział. Nie mógł zostawić jej, gdy była w ciąży i wtedy, kiedy już urodzi.
Musi być przy niej. Musi zachować się, jak mężczyzna. 




~*~
OMG
Co za rozdział. Tak, jak pisałam już wcześniej Agacie Stojak (którą serdecznie pozdrawiam!) pojawił się nowy wątek pod koniec opowiadania. Oj, znacie mnie i wiecie, że jestem specem od dodawania nagle zupełnie innych wątków. 
Riker i Magda... To druga moja ulubiona para. Mówiłam Wam już kiedyś, że imię dziewczyny Rikera pochodzi od imienia mojej przyjaciółki? Hehe
Swoją drogą, jeśli to czytasz Madziu, gorąco ciebie pozdrawiam! 
Co by tu jeszcze... 
Ah tak. Jak widzicie podzieliłam rozdział na części, także będzie jeszcze więcej postów!!
Z jednej strony chcę już skończyć to opowiadanie, ale z drugiej tak bardzo nie chcę! Tak długo już je piszę... Będą to 2 lata i prawie 8 miesięcy O.o
O matko XD
A i jeszcze jedno. Ross i Riker i ich rozmowa przez telefon HAHAHA. Tylko tyle powiem o tym. 
Trzymajcie się i do napisania!
Buziaczki ;**
~Wasza Julia