Menu:

wtorek, 31 marca 2015

Rozdział 68 cz.II

45 komentarzy=nowy rozdział 
Emma przebudziła się, przeciągnęła i ziewnęła. Rozejrzała się po pokoju i nagle zerwała się do pozycji siedzącej. Okna były zasłonięte przez rolety antywłamaniowe, co utrudniało dostęp promieni słonecznych do pomieszczenia. Niewiele było widać. Nagle drzwi się otworzyły i wpadający blask oślepił dziewczynę.
- Oh, dzień dobry. - Do pokoju wszedł Gavin z tacą jedzenia. Postawił ją na komodzie i pilotem odsłonił okna. Teraz Emma mogła się bardziej przyjrzeć pokojowi chłopaka. Był w kolorze białym i niebieskim z ogromnymi oknami dachowymi, przez które teraz do pokoju wpadało mnóstwo światła słonecznego. Z pozycji siedzącej można było podziwiać piękne widoki za domem. Pomieszczenie było ogromne. Na ziemi walały się zabawki, rakiety do tenisa, buty sportowe. Na krześle przy biurku leżała sterta ubrań. Typowy pokój faceta. Jedynym szczęściem było to, że nie śmierdziało starą pizzą, która Emma wypatrzyła w rogu pokoju.
- Jak ja się tutaj znalazłam? - spytała zdziwiona. Gavin przysiadł obok niej na łóżku.
- Usnęłaś, gdy staliśmy przed tamtą knajpą. Postanowiłem, że zabiorę cię do siebie, bo to zaledwie pięć minut drogi, a do Lynchów mam daleko. Nie gniewasz się prawda? - Dziewczyna kiwnęła przecząco głową. - To dobrze.
- Chwila... Skoro ja spałam tutaj, to gdzie ty spałeś?
- Jak to gdzie? Z tobą. - Posłał jej szeroki uśmiech.
- Umm... Gavin, wiesz, że ja mam chłopaka i, i... to nie jest fair co do niego... Ja... - Jąkała się. 
- Żartowałem. - Zaśmiał się - Spałem w salonie na kanapie. Aż taki wredny to ja nie jestem, żeby odbijać cię temu jak mu tam... - Podrapał się po głowie i nagle dostał poduszką.
- Jesteś okropny! - krzyknęła i założyła ręce na klatce piersiowej.
- Dlaczego? - oburzył się - Dlatego, że przyniosłem ci śniadanie do łóżka? - Wskazał na tacę stojącą na biurku. - Super. Dzięki.
- Za to, to ja się akurat nie złoszczę. - Wytknęła mu język, a chłopak podał jej talerz z kanapkami. - Wiem, że to nieoryginalny pomysł na śniadanie, ale moja siostra pojechała wcześnie rano do pracy i nie miała czasu by zrobić nam coś do jedzenia. A ja za bardzo nie znam się na gotowaniu, także będą musiały nas zadowolić zwykłe kanapki z serem i szynką.
- Wiesz, gdy mieszkałam w Polsce tylko to jadłam. Mojej mamy prawie w ogóle nie było w domu i rządził mój brat Sebastian, który wcale nie jest dobrym kucharzem. - zaśmiała się, biorąc gryz kromki.
- Chyba chłopaki tak już mają. - wybuchł śmiechem, kładąc się na łóżku. - Zapomniałbym! Moja siostra kazała mi zapytać ciebie, czy nie byłabyś zainteresowana pracą u niej w firmie modelarskiej. Potrzebują kogoś do pomocy przy przygotowywaniu modelek, czy coś w tym stylu. - Wyciągnął z kieszeni wizytówkę i podał ją dziewczynie.
- W sumie zastanawiałam się ostatnio nad jakąś pracą, bo zostaję w Los Angeles.
- Nie wracasz do Polski?! - zdziwił się Gavin.
- Nie wracam. Tutaj jest mi dobrze. Mam blisko Rossa, mojego przyjaciela - Spojrzała na chłopaka, który szeroko się do niej uśmiechnął. - I jeszcze będę miała pracę. Po prostu cudownie.
- A co z twoją mamą, bratem... Magdą? Nie będziesz za nimi tęskniła?
- Pewnie będę, ale mama sama mnie namówiła, żebym została w Ameryce, gdyż będę miała tutaj lepsze życie niż w Polsce.
- A co ze szkołą i maturą? - dociekał Gavin. Emma spojrzała na niego, a potem zaczęła bawić się swoimi palcami.
- Ja i Magda zostałyśmy posłane do szkoły o rok wcześniej, także nic nie stoi na przeszkodzie, abym zrobiła sobie rok przerwy i w przyszłym roku poszła do trzeciej klasy liceum.
- Zawsze znajdziesz jakieś wyjście, co? - zaśmiał się chłopak. Podal jej kubek herbaty i dalej jedli śniadanie. Po posiłku Gavin zaproponował Emmie, że zawiezie ją do Lynchów i tak też zrobił. Po ubraniu kurtki czekał w ganku na dziewczynę, która odświeżała się w łazience na piętrze. Po piętnastu minutach doczekał się jej i razem udali się do jego samochodu.
- Wszędzie szukałam mojego telefonu! - krzyknęła Emma, otwierając przednie drzwi od pasażera. Na wycieraczce pod nogami leżała jej komórka. - Musiała mi wypaść, gdy zanosiłeś mnie do swojego pokoju. - zaśmiała się.
- Przepraszam, nie zauważyłem jej. - Posłał jej przepraszające spojrzenie i usiadł za kierownicą. Dziewczyna odblokowała ekran i prawie nie dostała zawału. Miała dwanaście nieodebranych połączeń od Rossa i sześć od Rydel. Do tego blondynka wysłała jej dwie wiadomości sms "Gdzie jesteś?" oraz "Ross się o ciebie martwi. Odezwij się! Gdzie jesteś?!".
- Chyba mam problem. - powiedziała jakby do siebie i postanowiła, że bezpieczniej będzie jak oddzwoni do dwudziestolatki. Gavin w tym czasie ruszył z podjazdu. Rydel odebrała po dwóch sygnałach.
- Gdzie ty jesteś dziewczyno?! Wszyscy tutaj niepokoimy się! - wydarła się blondynka po drugiej stronie słuchawki.
- Przepraszam. Dosyć długa historia, ale nic mi nie jest. Zostawiłam telefon w samochodzie Gavina i...
- Jesteś u Gavina?! - pisnęła przerażona - Jeżeli życie mu miłe, to niech lepiej nie pokazuje się Rossowi na oczy. Apropo mojego braciszka. Całą noc jeździł po mieście i ciebie szukał. Teraz również. Pojechali z nim Riker i Ellington. Dziewczyno, wracaj szybko i niech Gavin wraca do domu! - krzyczała przejęta, a Emma patrzyła na Gavina, który wyglądał na przerażonego.
- Chyba lepiej będzie jak wyrzucisz mnie jakiś kilometr od domu Rossa - zwróciła się do chłopaka, który pokiwał tylko głową i zatrzymał się na światłach.
- Naprawdę Ross bardzo się przejął, że nie odbierasz telefonów. Czekał do drugiej nad ranem, bo myślał, że wrócisz. Potem po prostu nie wytrzymał i pojechał ciebie szukać. Jak mogłaś pojechać do Gavina i jeszcze nie wrócić na noc?! 
- Rydel, spokojnie. Słuchaj, najlepiej będzie jeśli ten fakt z nocowaniem u Gavina pozostanie między nami. Ross chyba zabiłby Gavina. - błagała dziewczyna, a chłopak, o którym była mowa aż się zaśmiał. - Z czego się brechasz? To naprawdę poważna sytuacja. - Zmierzyła go poważnym spojrzeniem.
- Ross nie zrobiłby mi nic złego...
- Oj, zdziwiłbyś się. Gdy jest zazdrosny, to jest nieobliczalny.
- Zgadzam się! - krzyknęła Rydel. - Dobra Emma, wracaj do domu jak najszybciej.
- Dobrze już zaraz będę. - Rozłączyła się i rozejrzała dookoła. Znajdowali się już w dzielnicy Northridge. Szturchnęła Gavina w przedramię. - Wysadź mnie tutaj i módl się, aby Ross nie był na mnie aż tak wściekły, jak sobie to wyobrażam.
- Spoko. Tylko zadzwoń później i powiedz, jak to się skończyło. - Pocałował ją w policzek i otworzył zamek w drzwiach. Dziewczyna posłała mu uśmiech i wysiadła z pojazdu. Ruszyła od razu w kierunku domu Rossa, a Gavin zawrócił samochodem i z piskiem opon pojechał do siebie. 
Emma z jednej strony była przerażona, gdyż obawiała się reakcji Rossa, kiedy wróci do domu, a z drugiej strony była pozytywnie zaskoczona tym, że szukał jej przez pół nocy. Przyśpieszyła kroku, gdy zobaczyła w oddali biały budynek Lynchów. Gdy wbiegła na schody przed drzwiami wejściowymi rozejrzała się naokoło, by sprawdzić, czy nie widać nigdzie samochodów chłopaków. Bez pukania, czy dzwonienia weszła do środka i ściągnęła trampki z nóg. Rydel, która siedziała w salonie, zerwała się z miejsca i podbiegła do dziewczyny, po czym mocno ją przytuliła.
- Nigdy więcej czegoś takiego nam nie rób, dobrze? - spytała, a nastolatka pokiwała głową. Nagle do salonu weszli Rocky i Ryland. Chłopcy stanęli dęba i wpatrywali się przez chwilę w siedemnastolatkę. Po opanowaniu swoje zdziwienia, podeszli do niej. Rocky mocno ją przytulił, a następnie Ryland.
- Gdzieś ty była? - spytał Ryland i pociągnął ją na kanapę w salonie. - Wszyscy się o ciebie martwiliśmy.
- A szczególnie Ross. Myślałem, że zaraz powyrywa sobie włosy z głowy przez te nerwy. - Dodał Rocky, rozkładając się na kanapie. 
- Z minuty na minutę, mam wrażenie, że będę musiała zrobić coś naprawdę wyjątkowego, żeby mi wybaczył. - Zamyśliła się dziewczyna, a chłopcy spojrzeli na siebie.
- Ty już dobrze wiesz, co go udobrucha. - Rocky uniósł kilkakrotnie brwi, a Ryland zachichotał.
- Zboczeńce! - krzyknęła Rydel i uderzyła ich poduszką. - Ale mają oni rację. - dodała po chwili. Emma spojrzała na nich, a potem opadła z bezradności na kanapę. Gdy tylko to zrobiła, drzwi wejściowe się otworzyły i weszli Riker, Ellington i Ross. Kiedy zobaczyli kto siedzi w salonie, na ich twarzach zagościł szeroki uśmiech. Starsi podeszli do dziewczyny i zarzucili ją masą pytań. Ross natomiast się nie ruszył. Patrzył na swoją dziewczynę zmrużonymi oczami. Zauważywszy jego zachowanie, podeszła do niego i chwyciła go za rękę, którą odtrącił i bez słowa poszedł do swojego pokoju.
- Jest zmęczony. - Próbował usprawiedliwić go Ellington. - Przejdzie.
Dziewczyna spojrzała się na wszystkich, po czym szybko weszła na piętro. Powoli podeszła do drzwi i zapukawszy delikatnie, chwyciła za klamkę i otworzyła drzwi. Chłopak siedział przy biurku i bazgrał coś na kartce. Dziewczyn zamknęła za sobą i usiadła na łóżku, naprzeciw blondyna, który siedział do niej odwrócony plecami.
- Ross - szepnęła - Przepraszam cię. - Nie otrzymała jakiejkolwiek reakcji z jego strony. Postanowiła, że zostawi go i gdy już była w połowie drogi do drzwi usłyszała, jak Ross wstaje w krzesła, o czym świadczyło głośne skrzypienie.
- Gdzie byłaś? - spytał ostrym tonem. Po plecach Emmy przeszły ciarki. Jeszcze nigdy nie słyszała, żeby zwracał się do niej takim tonem. Nie miała odwagi się do niego odwrócić. - Gdzie byłaś? - powtórzył pytanie i gwałtownie ją odwrócił. - Odpowiesz mi?
- Ja... umm... - jąkała się.
- Tak myślałem. - westchnął - Zdradzasz mnie. - powiedział załamany i usiadł na łóżku.
- Co?! - pisnęła nastolatka i ukucnęła przed nim. - Ross, kocham cię i nigdy bym ciebie nie zdradziła.
- Byłaś u Gavina prawda? - spytał, a Emmę zatkało. Po jej głowie błądziło jedno pytanie "Jak?". Przełknęła głośno ślinę i wstała na równe nogi.
- Skąd wiesz? - spytała zaskoczona, a chłopak wyciągnął z kieszeni telefon, na którego ekranie widniała wiadomość: "Może ci się to nie spodobać, ale Twoja cudowna dziewczyna zdradza cię ze swoim znajomym z wymiany - C". Dziewczynę zamurowało. siedemnastolatek kurczowo się jej przyglądał.
- To prawda. - westchnęła.
- Wiedziałem... 
- Ale to nie tak! - krzyknęła i spojrzała na Rossa błagalnym wzrokiem. - Ja i Gavin tylko się przyjaźnimy! To ciebie kocham, Ross. - Usiadła mu na kolanach i poprawiła grzywkę, która opadała mu na oczy.
- Bardzo się o ciebie martwiłem. - szepnął do niej i objął ją w talii. - Szukałem ciebie wszędzie, dzwoniłem. Bałem się, że coś ci się stało.
- Jezu, przepraszam cię kochanie. Mam nadzieję, że mi kiedyś wybaczysz. - Pocałowała go delikatnie w policzek, a on chwycił ją za podbródek i kciukiem dotykał jej warg. 
- Wybaczę ci, ale najpierw muszę odespać noc. Jestem padnięty. - jęknął i opadł na kołdrę. Dziewczyna cicho się zaśmiała i usiadła okrakiem tuż nad jego biodrami. Musnęła wargami skórę jego szyi.
- Śpij dobrze. - szepnęła i zeszła z niego. Cichutko wyszła z pokoju, przed którym stała Rydel z założonymi rękoma.
- I jak? - spytała, gdy dziewczyna zamknęła za sobą drzwi do pokoju brata.
- Ktoś mu powiedział, że jestem u Gavina. - mruknęła, udając się do pokoju dwudziestolatki. Gdy weszły do środka, rozsiadły się na łóżku i fotelu przy oknie.
- Ale kto mógłby to zrobić? - Rydel zamyśliła się.
- I przede wszystkim kto o tym wied... Nie. To niemożliwe! - Emma zerwała się z fotela i zaczęła chodzić po pokoju. - To nie mogła być ona... Ta suka pieprzona!
- O kim mówisz? - Rydel wyglądała na zaskoczoną zachowaniem swojej przyjaciółki.
- O kim mówię, o kim mówię... O Cassidy. Jak to o kim. - Energicznie gestykulowała, a Rydel wybałuszyła oczy.
- Przecież ona siedzi w więzieniu.
- Siedziała. Wyszła już i widziała mnie wczoraj z Gavinem w centrum handlowym, gdy kupowałam jeden z prezentów dla Rossa. Myślisz, że to ona napisała?
- Tylko nie wiem czemu - szepnęła Rydel, robiąc minę myśliciela - W jakim celu by to robiła?
- Może chce się na mnie odegrać, że jestem wciąż z Rossem, a ona nie może być?
- Przestań. To jest dorosła dziewczyna. - Uspokajała nastolatkę.
- Delly, to jest zazdrosna, dorosła dziewczyna. - jęknęła Emma i opadła z powrotem na fotel.
- Może to była jednorazowa akcja? - Rydel szukała jakiegoś sensownego wyjścia.
- Może i masz rację, ale teraz mamy jeszcze jedną sprawę na głowie, a mianowicie urodziny Rossa.
- Spokojnie wszystko już jest gotowe. - dwudziestolatka uśmiechnęła się i wyciągnęła z pod poduszki notes. - Zajęłam się tym z mamą. Mamy już zamówione jedzenie, zaproszonych gości. Wszyscy cacy.
- Głupio się czuję. - westchnęła siedemnastolatka - Nie pomogłam wam w niczym.
- Mamy dla ciebie jedno zadanie. - Emma uniosła brwi ze zdziwienia. - Twoim zadaniem jest zająć jutro czymś Rossa. Możecie robić wszystko ale poza domem. Idźcie do kina, na plażę, ale z dala od domu. Dasz radę?
- Pewnie, że dam! - zaśmiała się i przybiła Rydel piątkę.

- Dobra, wszystko już gotowe. - Rodzeństwo Lynch biegało po domu i kończyło wieszanie dekoracji w pomieszczeniach oraz na zewnątrz. Stormie rządziła w kuchni i właśnie nakładała czekoladowe ciasto "Nesquik" na patenę. Ross uwielbiał Nesquik. Mark z Rylandem przeprowadzali test głośników zawieszonych na ścianie garażu oraz świateł porozstawianych na całym podwórku. Rydel zawiesiwszy kolorowe serpentyny pod sufitem na patio, zaczęła nosić miski i tacki z przekąskami na wielki stół, który również znajdował się na patio. Basen na tę imprezę był zamknięty ogromną "pokrywą", na której znajdowała się scena dla DJ'a Rylanda i jego sprzętu. Wszystko było świetnie zorganizowane. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi i zaraz posiadłość Lynchów zapełnili goście zaproszeni na przyjęcie urodzinowe. Rydel i Riker witali każdego po kolei i częstowali małymi kanapeczkami z łososiem. 
- Co jak co, ale świetnie to zorganizowałaś. - Riker szepnął do swojej siostry i podał przekąski następnym gościom. - Jesteś najlepsza.
- Oj, już starczy Rik. Nie podlizuj się tak. - zaśmiała się - Emma napisała mi, że już wracają.
- Gdzie Emi zabrała naszego brata? 
- Na plażę. - uśmiechnęła się blondynka.
- Ross wytrzymał cały dzień na plaży? - zdziwił się chłopak, a dziewczyna przewróciła rozbawiona oczami.
- Wiesz, nasz braciszek potrafi godzinami podziwiać Emmę w bikini, także cały dzień to nic dla niego. - zaśmiała się.
- Hej Rydel! - W drzwiach domu pojawiła się obsada Austin&Ally. Laura podeszła do blondynki i mocno ją przytuliła. - Gdzie nasz solenizant?
- W drodze kochana, w drodze... Cześć Raini! - zwróciła się do ciemnowłosej i mocno ją przytuliła, a Riker przybił sztamę z Calumem. - Zapraszam do środka.
- Jak zwykle nasza Rydel wszystko pięknie zorganizowała. - Rudowłosy zaśmiał się podziwiając dekoracje i przekąski poustawiane kolorystycznie na stołach.
- No a jak. - uśmiechnęła się blondynka i zamknęła drzwi wejściowe. Wszyscy goście już byli i wystarczyło tylko czekać na solenizanta, który kończył osiemnaście lat. Rodzina Lynch wraz z gośćmi przeszła na patio, gdzie królował DJ Ryland. Nagle w towarzystwo wbiegł zdyszany Rocky. Oparł się o krzesło i ciężko oddychał, próbując wydobyć z siebie jakieś słowa. Wszyscy patrzyli na niego ze zdziwieniem.
- Ross... Przy... przy...jechał! - wydusił z siebie, a gościom nie trzeba było powtarzać drugi raz. Wszyscy umilkli, tak samo jak muzyka. Słychać było kroki solenizanta oraz jego partnerki. Gdy furtka się otworzyła i blondyn wkroczył na podwórko usłyszał donośne "Niespodzianka!". Biedak aż podskoczył z zaskoczenia, ale potem z uśmiechem na twarzy witał się ze znajomymi. Oczywiście najwięcej dziękował swojej siostrze oraz mamie, które najwięcej zrobiły przy przyjęciu dla niego.
- To jak, zaczynamy imprezę! - Ryland włączył z powrotem sprzęt i puścił imprezową listę utworów. Wszyscy ruszyli na parkiet. Nawet Stormie i Mark. Ross przyglądał się jak jego rodzice wygłupiają się w rytm muzyki. Wziął łyk soku i jego wzrok przykuła oparta o ścianę Emma trzymająca w ręku szklankę z drinkiem owocowym. Chłopak poprawił swoje włosy i podszedł do niej.
- Dziękuję za prezent - Wskazał na torbę z grą. - Skąd wiedziałaś, że chciałem ją kupić?
- Nie wiedziałam. Po prostu nie widziałam jej u ciebie na półce. - zaśmiała się i objęła Rossa w pasie. Chłopak uśmiechnął się łobuzersko.
- Zatańczymy? - zaproponował i chwycił dziewczynę za rękę, po tym jak kiwnęła twierdząco głową. Zaciągnął ją na parkiet między Rydel z Ellingtonem, a Rikerem tańczącym z ich kuzynką Lori. - Ta impreza już mi się podoba. - uśmiechnął się i obrócił Emmę, po czym namiętnie ją pocałował. Ku jego zdziwieniu rozległy się brawa. Para oderwała się od siebie, by znaleźć przyczynę oklasków. 
- Tak, to dla was gołąbeczki! - zaśmiał się Ryland do mikrofonu. - Dawajcie jeszcze raz! - I znów rozległy się brawa. Ross uśmiechnął się i połączył swoje usta z ustami Emmy, obejmując ją bardzo mocno w talii.
- Zapraszamy teraz na konkurs taneczny. Zapraszamy wszystkich do wzięcia udziału. Przewidziane fantastyczne nagrody! - Riker przejął od młodszego brata mikrofon i ogłosił kolejną zabawę. Emma spojrzała na gości, którzy kierowali się na parkiet. Pociągnęła Rossa do domu, wcześniej patrząc na zegarek, który pokazywał równo dziewiątą wieczorem. Chłopak nie zdążył nic powiedzieć. 
- Co powiesz na swój drugi prezent urodzinowy? - szepnęła mu na ucho, lekko mu je przygryzając. Blondyn szeroko się uśmiechnął i chwycił za jej biodra. 
- Czy jestem gotowy? - mruknął, będąc milimetry od jej ust. - Zawsze i wszędzie, mała.

Tam-tam-dara-ra-raam! Witam!
Sama nie wiem co napisać w tej notce... Chyba tylko tyle: 45 komentarzy= Rozdział 69. Naprawdę Was ostrzegam przed tym rozdziałem. Został napisany ze współpracą z Sylwią Łuczak z bloga rossynaughtyboy.blogspot.com... I wszystko jasne, haha :) Dwie dziewczyny czytały już ten piekielny rozdział, który się niestety zmienił, czego nie przewidziałam. :/
No to chyba tyle ode mnie. 
Do następnego ;**
~Julia
Ps. Za błędy przepraszam i jak zwykle poprawię je później XD

poniedziałek, 16 marca 2015

Rozdział 68 cz.I

Lynchowie i Magda dotarli na lotnisko dziesięć minut przed zamknięciem bramek. Odprawili swoje bagaże i ze zniecierpliwieniem oczekiwali przyjazdu Rossa i Emmy, którzy zgubili się gdzieś za Littleton.
- Ryland, dzwoń do nich. - rozkazała zdenerwowana Stormie. Chłopak wyciągnął komórkę z dresów, które miał na sobie i wystukał numer do brata. 
- Jest poza zasięgiem. - burknął zły. Rodzina westchnęła. - Może Emma odbierze. - Wykonał kolejne połączenie, ale one również się nie powiodło. Spojrzał na rodziców zaniepokojony.
- Bramki na lot numer sześćdziesiąt dwa do Warszawy zamykają się za trzy minuty. - W głośnikach rozbrzmiała informacja, a Magda się rozpłakała. Riker mocno ją przytulił i wtulił twarz w jej włosy. Dziewczyna zaczęła głośno szlochać. Wypuściła z rąk torebkę i zarzuciła ramiona za szyję Rikera. Wdychała jego zapach, męskie perfumy Hugo Boss'a, za którymi szalała. 
- Obiecaj mi, że gdy tylko będzie działo się coś złego, zadzwonisz do mnie. - szepnął jej do ucha i przejechał dłonią po jej plecach. - A ja wtedy przyjadę. - Dziewczyna zaśmiała się cicho na słowa blondyna.
- Będę za tobą tęsknić, Riker. - Pocałowała go w policzek i mocno przytuliła. - Kocham cię.
- Ja ciebie też kocham. - Uśmiechnął się i spojrzał na swoją siostrę, która stała wtulona w Ellingtona i wpatrywała się w nich ze łzami w oczach. 
Cała rodzina Lynch wiedziała, że narzeczeni nie spotkają się przed koncertem w Polsce, który była zaplanowany na piątego lutego. Riker również nie mógł sobie tego przyswoić. Nie dochodziło do niego, że musi puścić swoją narzeczoną na drugi koniec świata samą i zdaną tylko i wyłącznie na siebie, gdyż rodzice raczej nie wydawali się być pomocni.
- Dzwoń czasami, mała. - odezwał się Rocky, który wziął Magdę w swoje ramiona i okręcił wokół własnej osi.
- Ten pajac ma racje, zadzwoń czasami. Nie wytrzymamy bez ciebie, a szczególnie Riker. - Ellington również do niej podszedł i przytulił. Rydel uczyniła to samo, a Rocky aka Pajac, spojrzał na niego morderczo. 
- Mów mi wszystko, cokolwiek będzie się działo... Pamiętasz naszą ostatnią rozmowę? - Siedemnastolatka spojrzała na blondynkę zdziwiona. - No wiesz, to ja mam być matką chrzestną waszego dziecka. 
- Tylko którego Rydel? - zaśmiał się Riker. Reszta rodziny również się uśmiechnęła.
- Tego które będzie bardziej podobne do mojego kochanego braciszka oczywiście. - Zmierzwiła blondynowi włosy i posłała mu promienisty uśmiech.
- Muszę już iść, Riker. - Magda dała o sobie znać i wyplątała się z silnego uścisku chłopaka. Pocałowała go w policzek i z bagażem podręcznym udała się za bramki. Chłopak obserwował ją dopóty, dopóki nie zniknęła z pola widzenia.
- Damy radę. - powiedział do siebie i usiadł na krzesełku koło Rylanda. - A teraz wracając, co z tamtymi? - Wskazał na komórkę brata, którą trzymał przy uchu.
- Póki co... Halo? - przerwał - Gdzie jesteście?... Że gdzie?!... Na czym?... Traktorze?... O mój Boże.
- Jadą traktorem? - Rydel próbowała nie wybuchnąć śmiechem w przeciwieństwie do Ellingtona i Rocky'iego, którzy zwijali się na podłodze. 
- Mówi, że będą za jakieś trzy minuty. - dodał Ryland.
- To jakim traktorem oni jadą? Traktorem z nitro? - zaśmiał się Ellington i usiadł po turecku przed Rydel.
- Dołączam się do pytania. - odezwał się Rocky, otrzepując spodnie z paprochów i dosiadając się do Rikera, który wydawał się być opanowany i pogodny. Żartował i śmiał się wraz z Rylandem i swoim tatą. Rydel przyglądała mu się uważnie i była dumna z niego i jego postawy po tym, jak Magda wyleciała do Warszawy. Obawiała się, że Riker załamie się, będzie przygnębiony, ale ku jej zdziwieniu wcale taki nie był. 
Gdy chłopak spojrzał się na nią, posłała mu szeroki uśmiech i objęła go za szyję, po czym na lotnisko wbiegli podróżnicy. Zdyszani padli na krzesełka, a rodzina patrzyła się na nich z politowaniem.
- Mogę wiedzieć, gdzie zostawiłeś mój samochód? - odezwał się wujek Shor, który wrócił z kawiarenki z kubkiem kawy w ręku.
- Eee... - zająknął się Ross - Pan Tomson ci wytłumaczy, wujek. Bez obaw. - Wskazał za mężczyznę, który stał przed budynkiem lotniska.
- Powiedz mi, jakim trzeba być kretynem, żeby zgubić się w Littleton? - zapytał rozbawiony Rocky, po czym usiadł koło blondyna. Siedemnastolatek zmierzył go groźnym spojrzeniem.
- Każdemu może się zdarzyć. - fuknął zły i objął ramieniem Emmę. - Na szczęście nic nam nie jest. Dzięki za troskę. - spojrzał na rodzeństwo poirytowany.
- Dobra, koniec tego gadania. Bramki zamykają się za jakieś kilka minut. Jak się nie pospieszymy, to nie zdążymy na samolot! - krzyknęła Stormie i cała gromada podniosła się z siedzeń. Pożegnali wujka Shora i udali się w głąb lotniska. Oczywiście nie obyło się bez akcji z bramką wykrywającą metalowe przedmioty. Ryland został szczegółowo obmacany... Tak samo jak Ross, Riker i Rocky oraz ich bagaże podręczne. Dzięki temu wybiegli z lotniska tuż przed startem samolotu. Wpadli na pokład jak stado baranów i zajęli wolne miejsca, które niestety nie powalały swoją lokalizacją. Ellington usiadł koło starszej kobiety, która gdy tylko go zobaczyła, zaczęła opowiadać o swojej podróży i o tym jak bardzo boi się latać samolotami. Rydel była przykleszczona między dwoma, wielkimi mężczyznami. Ross musiał usiąść obok jakiegoś małego chłopczyka, który wpatrywał się w niego przez cały czas, a Emma została oparciem dla faceta, który spał. Jedynie Stormie, Mark, Riker i Rocky zajęli przyzwoite miejsca, gdyż poszli wgłąb samolotu. 
- Witamy na pokładzie samolotu Boeing 737 linii Wizzair, lecącego z Denver do Los Angeles...
- Bla, bla, bla - marudził Rocky - Znam tę kwestię na pamięć. Obudź mnie jak już dolecimy. - Brunet nałożył słuchawki na uszy, oparł się wygodnie o fotel i przymknął powieki. Długo się tym nie nacieszył, bo Stormie zrzuciła mu je z głowy.
- Bądź miłym, młodszym bratem i porozmawiaj z nim. - Kobieta wskazała na zamyślonego Rikera, który wpatrywał się w lotnisko przez okienko samolotu. - Proszę. - szepnęła, a Rocky wziął głęboki wdech i odwrócił się do starszego, lecz jego uwagę przykuły krzyki Emmy z drugiego końca samolotu:
- Czy możesz przestać kopać w mój fotel?! - Blondynka zerwała się z fotela i gwałtownie odwróciła się do dziewczynki, która atakowała jej siedzenie. Mężczyzna, który opierał się o nią śpiąc, zerwał się.
- Nie! - zaśmiała się dziewczynka i wytknęła język Emmie. Ta spojrzała się na nią groźnie i usiadła z powrotem na fotelu .Nie chciała się użerać z tą małolatą.
- Wszystko dobrze, skarbie? - Miedzy fotelami pojawiła się blond grzywka Rossa. Spojrzał się na nastolatkę.
- Nie... To chyba najgorsze miejsce... Hej, zamienisz się ze mną? - Zwróciła się do chłopczyka siedzącego koło Rossa. 
- A co ja będę z tego miał? - zapytał, mrużąc oczy.
- Dziesięć dolarów starczy? - Wyciągnęła z kieszeni banknot i pomachała nim przed oczami chłopaka. Przejął od niej pieniądze wstał z fotela. Emma zajęła jego miejsce.
- Teraz to mi się podoba. - Ross objął dziewczynę ramieniem i pocałował delikatnie w skroń. Gdy tylko poczuli, że silniki samolotu zostały włączone, blondynka ścisnęła dłoń na kolanie chłopaka. On spojrzał się na jej rękę i delikatnie ujął ją w swoje dłonie, jednocześnie uśmiechając się do niej szeroko.  - Będzie dobrze. Nie bój się.
- Chyba nigdy tego nie polubię. - Wtuliła się w chłopaka na tyle, ile pozwalały zapięte pasy. Samolot nabierał prędkości i nagle uniósł się ponad pas startowy.

- Jestem padnięta! - Rydel wbiegła do domu i rzuciła się na kanapy w salonie. Lot z Denver do Los Angeles zajął im trzy godziny. Nie zmrużyła ani na chwilę oka, ponieważ była miażdżona przez dwóch masywnych mężczyzn. Jedyne o czym marzyła to usnąć przykryta mięciutkim kocykiem. 
- Ej, laska! Wstawaj! - Emma gwałtownie ją szturchnęła. - Musimy jechać do centrum handlowego!
- Ży czo? - wybełkotała w poduszkę, ale po chwili odwróciła głowę i spojrzała się na dziewczynę. - Jedź z Rossem. Ja jestem zmęczona. - burknęła i zakryła się kocem. Emma głośno westchnęła i odwróciła się do chłopaków, którzy leżeli jeden na drugim na kanapie. Zakryła usta dłonią, by ich nie obudzić przez swój chichot. Podeszła cicho do szafeczki na klucze od samochodów i zdjęła z haczyka kluczyki od BMW Rossa. Zamknęła ją z powrotem, zbliżyła się do blondyna i musnęła go ustami w policzek. Uśmiechnął się, ale nie obudził. Wyszła z domu zostawiając zmęczonych Lynchów w salonie. Gdy podchodziła do garażu poczuła wibracje w kieszeni. Wyciągnęła swój telefon. Na ekranie widniała nowa wiadomość:
Gavin: Dlaczego mi nie powiedziałaś, że wróciłaś w Los Angeles? Ty mała jędzo!
Dziewczyna otworzyła szeroko oczy i cicho się zaśmiała. Odpisała mu, gdy tylko się opanowała: "Szpiegujesz mnie? Gavinie Walsh, jak możesz?". Nie minęło dziesięć sekund, gdy znowu otrzymała wiadomość: "Widziałem cię, gdy wchodziłaś do restauracji z tym jak mu tam..."
Emma: Wracałam z lotniska i mój chłopak ROSS zabrał mnie na obiad. Jego rodzeństwo, Ell  i rodzice poszli do KFC na hamburgery.
Gavin: Ale to nie usprawiedliwia cię za to, że mi nie powiedziałaś, że wróciłaś! Myślałem, że mnie lubisz :(
Emma: Bardzo cię lubię. Po prostu nie miałam czasu...
Gavin: No niech ci będzie. Wybaczam ci... Masz teraz czas? 
Emma: W sumie tak, bo jadę do centrum handlowego.
Gavin: Sama? Bez Rydel? Bez tego jak mu tam?
Emma: Ross, on ma na imię Ross! I tak, sama. Oni są zmęczeni.
Gavin: To podaj mi adres ich domu. Zaraz przyjadę i razem pojedziemy do centrum handlowego. Co ty na to?
Emma: Mi to pasuje!
Dziewczyna rozejrzała się dookoła. Słońce już powoli zachodziło. Zbliżała się godzina piąta wieczorem. Co chwilę ktoś przebiegał po ulicy, w domu naprzeciwko słychać było dudniącą muzykę, a w powietrzu unosił się zapach grilla. Z każdej strony dochodziły krzyki i śmiechy ludzi bawiących się w ogródkach. Po prostu cudowny wieczór. Blondynka podbiegła do drzwi wejściowych i rzuciła kluczyki od samochodu Rossa na szafkę. Zamknęła za sobą i usiadła na schodach przed domem. Wyciągnęła z kieszeni spodni telefon, ale gdy tylko to zrobiła, podjechał srebrny volkswagen tiguan, z którego wysiadł Gavin. Nawet nie wyłączył silnika. Podszedł do siedzącej na schodkach Emmy i podał jej rękę.
- Długo czekałaś? - spytał, gdy wstała i otrzepała dżinsy z brudu. 
- Nie - posłała mu szeroki uśmiech - To jak, jedziemy? - Ruszyła w stronę auta.
- A tak właściwie co chcesz kupić?! - krzyknął, idąc za nią.
- Wiesz, już po jutrze urodziny Rossa, a później noworoczny koncert w Hershey. Przydałaby się nowa sukienka, a dla Rossa prezent.
- Jak ja to lubię, gdy dziewczyna idzie na konkretne zakupy! - krzyknął zadowolony i uniósł ręce do góry. Blondynka zaśmiała się i usiadła na fotel pasażera. Chłopak wsiadł za kierownicę i ruszyli spod domu Lynchów. Podczas jazdy po autostradzie Emma otworzyła okno i przyglądała się pięknemu zachodowi słońca. Gavin widząc uśmiech na jej twarzy włączył jedną z płyt, które trzymał w schowku i rozbrzmiała piosenka "Hit the lights". Podkręcił głośniki i prędkość pojazdu. Emma spojrzała na niego i ze śmiechem oparła się o fotel.
- Coś nie tak? - spytał, sięgając do schowka nad głową po ray ban'y. Jedną parę podał Emmie. - Jak lans, to po całości, prawda mała? - uśmiechnął się do niej. Dziewczyna przewróciła rozbawiona oczami i nałożyła na nos okulary.
- Z kim ja się zadaję?! - krzyknęła i poprawiła włosy, która przez wiatr żyły własnym życiem.
- Z Gavinem Walshem. Najprzystojniejszym chłopakiem na całym bożym świecie. 
- Chciałbyś! - Uderzyła go po przyjacielsku w ramię, a on ponownie się do niej uśmiechnął. 

- To od czego zaczynamy? - Emma i Gavin przekroczyli próg galerii i znaleźli się na ogromnej hali, gdzie znajdowało się kilkanaście korytarzy wypełnionych setkami sklepów i restauracji. 
- Co kupić najpierw? Sukienkę, czy prezent? - Dziewczyna spojrzała na niego, a potem przed siebie na biegających od sklepu do sklepu ludzi.
- Może prezent? Nie wiem, czy po wybieraniu sukienki będę trzeźwo myślał. - zaśmiał się i ruszył do sklepu z grami komputerowymi. - Wiesz, bo jestem facetem i gdyby nie patrzeć, to wiem, co my-faceci lubimy. - Emma pokręciła tylko głową, ale ruszyła za nim.
- To ty wybierz jakąś nową grę. Ja się na tym nie znam, ale wiem, że Ross uwielbia gry akcji i tak dalej. - mówiąc, szła w dział z płytami muzycznymi, a potem przeszła się przez słuchawki do telefonu i inne akcesoria.
- Proszę. Battlefield 4 może być? - powiedział Gavin, obejmując ją ramieniem i przytykając pudełko z grą pod jej nos. 
- Może być. Tej jeszcze nie widziałam u niego na półce. - uśmiechnęła się - Szybko poszło.
- Dziwisz się? Jestem tutaj, to... 
- Zamknij się! - przerwała mu, lekko popychając go do tyłu. Prawie spadł na regał. - Ups.
- To był atak! Jak mogłaś, ty wredna, mała jędzo! - Chwycił ją w pasie i przerzucił sobie przez ramię. 
- Przestań! Gavin, postaw mnie na ziemię! Gavin! Ja chcę na ziemię! - darła się, czym przywołała dwóch potężnych ochroniarzy sklepu. Podeszli do nich i założyli ręce.
- Czy mogą państwo...
- Tak, już. Przepraszam. - speszył się Gavin i postawił Emmę. Mężczyźni zmierzyli go wzrokiem, a on pociągnął blondynkę w stronę kasy.
- Ej, chciałam kupić sobie jakąś płytkę! - oburzyła się. 
- Kiedy indziej sobie pójdziesz - rzekł, kładąc pudełko z grą na ladę - Ci faceci mnie przerażają.
- Jasne! - zaśmiała się, przedłużając słowo. - Ile płacę? - zwróciła się do kasjerki i o mało nie przewróciła się z wrażenia. - Cassidy?! - krzyknęła zdziwiona.
- Cześć, Emma. - uśmiechnęła się blondynka i zeskanowała kod kreskowy gry.
- Kiedy wypełzłaś z paki? - rzuciła zgryźliwie. - I kiedy masz zamiar porwać Rossa? - prychnęła i zmierzyła dziewczynę wzrokiem.
- A co ty taka opryskliwa, Em? - uśmiechnęła się sztucznie. - Trzydzieści dwa, pięćdziesiąt za grę. - dodała, podając reklamówkę z zakupem.
- Proszę. - Położyła banknoty na miseczce. - Reszty nie trzeba. - Odwróciła się i szybko wyszła ze sklepu, ciągnąc za sobą zdezorientowanego Gavina.
- Znacie się? - spytał zaskoczony i usiadł na ławce, koło drzewka w doniczce. Emma dosiadła się do niego.
- Była dziewczyna Rossa. Było trochę akcji z nią, ale już jest wszystko w normie... na razie jest wszystko w normie. - westchnęła, przyglądając się blondynce za kasą, która obsługiwała kolejnego klienta. - Ona to by się na dziwkę nadawała, a nie na kasjerkę. - wywnioskowała i wstała. Ruszyła szybkim krokiem przed siebie.
- Co?! Dlaczego? - Gavin chwycił ją za nadgarstek. - Co się takiego stało?
- Hmm? Dlaczego to cię tak inter... - przerwała i otworzyła szeroko oczy. - Niee. Błagam, powiedz, że nie masz z tą suką nic wspólnego! - Chwyciła go za przedramienia i zaczęła potrząsać.
- Spokojnie mała. - zaśmiał się - Nie jesteśmy spokrewnieni, ani nic w tym stylu, ale kiedyś ona mi się podobała. Wiesz, zauroczenie i te sprawy.
- Kiedy to było? - dociekała dziewczyna.
- Chyba w te wakacje. Codziennie chodziłem na plażę biegać i widziałem ją za każdym razem. Surfowała z tym jak mu tam...
- Z Rossem! Dlaczego tobie tak ciężko zapamiętać jego imię? - zaśmiała się. Chłopak wzruszył ramionami. - No nieważne. Idziemy?
- Możemy iść. - odpowiedział przejmując od niej reklamówkę z prezentem dla Rossa.
- Sama potrafię to nieść. - zaśmiała się i już chciała wyrwać mu siatkę z rąk, ale on się odsunął.
- Wątpię, bo zaraz rzucisz się na sukienki. - dogryzł jej. Emma przystanęła i zmierzyła go wzrokiem. 
- Przeginasz, facet. - wycedziła przez zaciśnięte zęby, ale potem szeroko się uśmiechnęła, widząc wystraszony wyraz twarzy chłopaka.

- Dlaczego tak stoisz? - Gavin podszedł do Emmy i objął ją ramieniem. Dziewczyna stała przed witryną jednego ze sklepów i wpatrywała się w jasno różową sukienkę z cekinowym gorsetem - Wejdź i przymierz. 
- Coś ty. Za droga. - westchnęła.
- Ale nie zaszkodzi ci przymierzyć. Chodź! - Pociągnął ją za rękę i otworzył przed nią drzwi do sklepu. Dziewczyna podeszła do kasjerki i poprosiła o sukienkę z wystawy. Kobieta podała jej ją, a blondynka udała się do przymierzalni. Gavin przysiadł na fotelu obok zasłonki, zza której po chwili wyszła dziewczyna.
- Wow. - westchnął Gavin i z otwartymi ustami wpatrywał się w nastolatkę. - Ile za nią?
- Sto trzydzieści pięć, dziewięćdziesiąt dziewięć.  - Zerknęła na metkę. - Za droga.
- Nie jeśli i ja się dorzucę. Wyglądasz w niej bosko. - zaśmiał się, wyciągając portfel z zewnętrznej kieszeni kurtki.
- Rossowi się spodoba? - Emma obróciła się wokół własnej osi, przez co sukienka mocno uniosła się do góry. 
- Rossowi? - westchnął Gavin i wstał. Podszedł bliżej do dziewczyny. - Będzie istnym głupkiem, jeśli mu się nie spodoba. Uwierz mi. - Założył jej kosmyk włosów za ucho i delikatnie się do niej uśmiechnął. Odwzajemniła to.
- Skoro tak mówisz. - westchnęła i przejrzała się w lustrze. - To bierzemy ją. - Wróciła za zasłonkę i zrzuciła z siebie sukienkę. Nałożyła z powrotem swoje ubrania i wyszła zapłacić. Wyszło na to, że ona zapłaciła trzydzieści pięć, dziewięćdziesiąt dziewięć, a Gavin resztę. Po wyjściu z butiku usiedli przy stoliku obok jednej z restauracji. 
- Nie wiem kiedy ci oddam tę stówę. Póki co jestem spłukana. - Emma poprawiła sobie nerwowo włosy.
- Nie musisz mi nic oddawać. - uśmiechnął się i rozejrzał naokoło. - Słuchaj, znam świetną knajpę w Encino. Pojedziemy? - Wstał i pociągnął Emmę za rękę. Ta z niechęcią się podniosła.
- Kolejne pieniądze będziesz na mnie wydawał? - spytała zaskoczona.
- A dlaczegoż by nie? - zaśmiał się - Jesteś moją przyjaciółką i nie pozwolę sobie, abyś płaciła za swoją kolację. Ja stawiam. - Chłopak widząc niepewny wyraz twarzy nastolatki, stanął naprzeciw niej i podniósł jej podbródek. - Hej, rozchmurz się, okay?
- No niech ci będzie. - westchnęła i razem wyszli z centrum handlowego. Gavin otworzył drzwi Emmie, po czym sam poprowadził samochód do dzielnicy, w której mieszkał-Encino, około dziesięciu kilometrów od domu Lynchów w Northridge. 
Dojechali do dość małej knajpki. Słońce już całkowicie zaszło i na niebie było mnóstwo gwiazd, ani jednej chmurki. Wysiedli z samochodu i skierowali się do wejścia. Zajęli miejsca przy stoliku zaraz obok okna i dopiero wtedy Emma zauważyła, że na końcu sali stoi scena z karaoke. Odwróciła się do Gavina i szeroko się uśmiechnęła.
- Zaśpiewamy? - pisnęła cieniutkim głosikiem. - Proszę.
- Co? Ja...ja nie umiem śpiewać. - krzyknął i oparł się o krzesło, zakładając ręce na klatkę piersiową. Emma zaśmiała się głośno.
 - Oj tam. To tylko zabawa. - nalegała - Gavin, proszę. - Chwyciła jego dłoń, a on splótł ich palce razem. Miał wrażenie, że zaraz motyle rozsadzą mu brzuch od środka. Spojrzał się na blondynkę i głośno przełknął ślinę. Według niego wyglądała pięknie w świetle spelunki. Co chwilę na jej twarz wkradały się neonowe światełka, a jej oczy mocno błyszczały. 
- Skoro tak ład... - Nie dokończył, gdyż dziewczyna gwałtownie pociągnęła go na scenę. Na sali rozbrzmiały brawa siedzących przy stolikach klientów. - Ja nie umiem. - szepnął do dziewczyny, zakrywając mikrofon, który trzymał w ręce.
- Dasz radę, Gavin. - Posłała mu szeroki uśmiech. - Wybierz piosenkę. - Chłopak niepewnie przejechał palcem po ekranie. 
(Emma-Gavin-Razem)
It's been said and done
Every beautiful thought's been already sung
And I guess right now here's another one
So your melody will play on and on
With the best of 'om
You are beautiful
Like a dream come alive, incredible
A centerfold, miracle, lyrical
You saved my life again
And I want you to know baby

I, I love you like a love song baby
I, I love you like a love song baby
I, I love you like a love song baby
And I keep hittin' repeat-peat-peat-peat-peat-peat
I, I love you like a love song baby
I, I love you like a love song baby
I, I love you like a love song baby
And I keep hittin' repeat-peat-peat-peat-peat-peat

Constantly
Boy you play though my mind like a symphony
There's no way to describe
What you do to me
You just do to me
What you do
And it feels like I've been rescued
I've been set free
I am hypnotized
By your destiny
You are magical, lyrical, beautiful
You are
And I want you to know baby

I, I love you like a love song baby
I, I love you like a love song baby
I, I love you like a love song baby
And I keep hittin' repeat-peat-peat-peat-peat-peat
I, I love you like a love song baby
I, I love you like a love song baby
I, I love you like a love song baby
And I keep hittin' repeat-peat-peat-peat-peat-peat

No one compares
You stand alone
To every record I own
Music to my heart
That's what you are
A song that goes on and on

I, I love you like a love song baby
I, I love you like a love song baby
(I love you)
I, I love you like a love song baby
(like a love song)
And I keep hittin' repeat-peat-peat-peat-peat-peat
(like a love song)
I, I love you like a love song baby
I, I love you like a love song baby
I, I love you like a love song baby
(I love you)
I love you
Like a Love Song
- Mówiłeś, że nie umiesz śpiewać! - oburzyła się Emma, ale po sekundzie mocno go przytuliła. Po wykonaniu piosenki otrzymali półtora minutowe owacje na stojąco. Nastolatkowie ukłonili się i zeszli ze sceny do swojego stolika, do którego po chwili przyszła kelnerka.
- Przystawka na koszt firmy. - Postawiła przed nimi dwa talerze i po szklance soku pomarańczowego. - Życzę smacznego.
- Dziękujemy. - odezwał się Gavin i podał Emmie sztućce. - Nie wiedziałem, że dostaniemy darmowe żarełko. - zaśmiał się.
- I to wszystko dzięki mnie. Nie ma za co. - Uśmiechnęła się - To jak, zaśpiewamy jeszcze raz, by dostać za darmo danie główne?
- Raczej takiego rarytasu to tu nie ma. - zaśmiał się i wziął łyk soku. - Dobry. Kurde, mają tutaj lepsze żarcie niż wcześniej, gdy tu byłem.
- A kiedy tu byłeś ostatnim razem? - spytała, rozglądając się po stolikach. Ruch mieli niezły.
- Jakiś miesiąc temu. - odpowiedział i wrócił do konsumowanie jedzenia.
- Może była tutaj Magda Gessler. - zachichotała.
- Kto? - spytał z pełnymi ustami.
- Nieważne. Wpisz sobie w google, to będziesz wiedział. - Wytknęła mu język. - To, co potem?
- A nie wiem... Może plaża? - mówiąc to, wymachiwał widelcem we wszystkie strony.
- W sumie moglibyśmy pójść. Nie mam nic ciekawszego do roboty... Która to godzina? 
Gavin wyciągnął komórkę i powiedział:
- Dokładnie za siedem ósma. 
- Jak tak to spoko - Odetchnęła i chwyciła menu restauracji. - Co zamawiamy? Specjał kucharza?
- Mi pasuje. - zamyślił się i wstał od stołu. Podszedł do baru i złożył zamówienie. Gdy kelnerka chciała odejść, zatrzymał ją. Po chwili podszedł do niego barman. Wymieszał kilka soków i przelał do dwóch szklanek. Jeden napój miał odcienie niebieskiego, a drugi różu. Chłopak wrócił do stolika i postawił na nim szklanki.
- Chcesz mnie upić? - zaśmiała się dziewczyna i przejęła różowy napój. 
- Oczywiście. Zawsze i wszędzie! - Również zaśmiał się i usiadł na swoje miejsce. 
Chwilę rozmawiali. Opowiadali o swoim życiu i o tym ile się zmieniło od ich pierwszego spotkania. Emma dowiedziała się, że Gavin mieszka w dzielnicy Encino ze starszą siostrą Emilie, która ma dwadzieścia pięć lat; do tego od dwóch lat jest wujkiem dla Cartera-syna jego drugiej starszej siostry Olivii oraz, że pracuje jako informatyk w jednej z firm w Encino. (Więcej informacji w zakładce Bohaterowie - od aut.)
Po spędzeniu godziny na żywej rozmowie, Gavin zapłacił za kolację i razem z Emmą udali się na parking przed knajpą. Chłopak wziął z tylnego siedzenia swoją bluzę i dał ją blondynce, ponieważ biedna trzęsła się z zimna.
- Ta plaża to chyba nie jest dobry pomysł. - Objął ją ramieniem, by ją bardziej ogrzać. Ona wtuliła się w niego. Stali tak chwilę obok pojazdu, wsłuchując się w muzykę, która dobiegała ze środka lokalu. Emmie powoli zamykały się oczy, gdy nagle odpłynęła trzymana w ramionach Gavina. Chłopak poczuł, że nastolatka śpi. Wziął ją na ręce i posadził delikatnie na przednim siedzeniu pasażera. Zapiął ją pasami i usiadł za kierownicą. Odpalił silnik i ruszył w stronę swojego domu, do którego miał bliżej niż do Lynchów. Zaparkował auto przed garażem. Zauważył, że pali się światło w kuchni i salonie, co oznaczało, że Emilie jeszcze nie śpi. Delikatnie wyniósł Emmę z samochodu i wniósł ją do środka domu. Ściągnął trampki z nóg i wszedł z dziewczyną do salonu. Siedząca na kanapie Emilie nieźle się zdziwiła.
- Umm... Gavin? Kto to? - spytała zaskoczona, ale jednocześnie uśmiechnięta.
- Pamiętasz Emmę? Dziewczynę, którą poznałem na wymianie?
- Tak... To ona?! - krzyknęła i usiadła na oparciu kanapy.
- Emilie nie krzycz tak, błagam. I tak, to ona. - zaśmiał się i zaczął iść w stronę kręconych schodów, prowadzących na piętro.
- Świat jednak jest mały. - mruknęła do siebie dziewczyna i wróciła do oglądania telewizji. 
Gavin wszedł na pierwsze piętro i z kopa otworzył drzwi do swojego pokoju, w którym nie panował pierwszy porządek. Odgarnął nogami walające się po podłodze rzeczy, by bezpiecznie dotrzeć do łóżka. Gdy położył już dziewczynę, zgarnął z pościeli zabawki, którymi bawił się ze swoim siostrzeńcem przed wyjazdem do Emmy. Przykrył nastolatkę kocem, wcześniej zdejmując jej z nóg trampki. Wyszedł z pokoju, prawie wcześniej zabijając się o stojące przy biurku krzesło. 

Witam, cześć i czołem! Tutaj Tajemnicza Dziewczyna!
Jest ktoś kto za mną tęsknił? Ktoś kto czekał na nowy rozdział? Co prawda ten jest mało o R5, ale następna część już będzie o naszym kochanym zespole. Kilka dni temu złożyłam zamówienie na Dellylandzie i już niedługo zmienię wygląd bloga. Potrzebuje on odświeżenia zwłaszcza, że teraz akcja się trochę przyśpieszy...ale tak stopniowo będzie się rozpędzała :) 
Napisałam ten rozdział, ponieważ mam teraz rekolekcje. Ku mojemu zdziwieniu nie miałam aż tyle zadane, dlatego postanowiłam napisać dla was pierwszą cześć Rozdziału 68. Będą tylko dwie, bo w tej nie zmieściłabym się. I tak rozdział wyszedł naprawdę długi. Ma dokładnie 4 189 słów :D 
Póki co mam trochęl luzu, także zabieram się za pisanie drugiej części tego rozdziału!
Do następnego, kochani! :)
~Julia
Ps. Jakiekolwiek błędy poprawię... wkrótce :P
45 komentarzy=nowy rozdział

sobota, 7 marca 2015

Byle do 23 kwietnia... A może wcześniej? Zobaczymy.

Ostatni rozdział był 9 lutego... a dzisiaj co mamy? Już 7 marca. Jak to możliwe, że tak długo nie ma nic nowego? Odpowiedź jest bardzo prosta... Klasa 3 gimnazjum nie jest sielanką, szczególnie w Społecznym Gimnazjum Językowym. Mamy roboty więcej niż w niejednym ogólniaku. Jest sobota, dokładnie 1:03 w nocy, a ja siedzę nad spisem lektur z klasy trzeciej. Mam do opisania cechy głównych bohaterów, streszczenie utworu oraz wypisać motywy. Coś takiego już zrobiłam z lekturami klasy pierwszej i drugiej... Potem oczywiście będzie z tego kartkówka. 
Oprócz polskiego mam jeszcze angielski, którego nauczycielka się nieco rozpędziła. Nie wiem, czy kojarzycie repetytorium gimnazjalne z angielskiego "Longman", ale nasza klasa aktualnie już to kończy (jesteśmy przy dziale 13), gdzie pozostałe trzecie klasy są przy 6 dziale. Co każdy dział jest kartkówka z minimum 130 słówek i do napisania praca na podany temat...
Pewnie zadajecie sobie pytanie "Kiedy to się skończy?", "Kiedy rozdziały będą się pojawiały normalnie?"... "Kiedy będzie NOWY rozdział?!". Odpowiedź jest zawarta w tytule posta "Byle do 23 kwietnia... A może wcześniej? Zobaczymy."
Dokładnie 23 kwietnia są ostatnie egzaminy gimnazjalne (język obcy) i wtedy upragniony koniec tzw. "Zapierdalingu". Nie wiem, ale może uda mi się coś napisać w między czasie, ale póki co nawet się nie zabrałam porządnie za Rozdział 68. Nie mam za wiele napisane... 
To nie działa tak, że muszę koniecznie siedzieć przy kompie i tworzyć nowe rozdziały. Gdybym tak robiła, nie miałabym życia towarzyskiego. Piszę, kiedy mam czas i przede wszystkim ochotę. 
Postanowiłam napisać tę notkę, aby Was powiadomić o tym, co się dzieje aktualnie w moim życiu i dlaczego blog stracił na swojej aktywności. Przepraszam Was za to bardzo, ale nie mam wpływu na to, ile nam nauczyciele zadają. 
Planowałam dodać Rozdział 68 w ten weekend, ale widzę, że mi się to nie uda. Nie obiecuję, że będzie w przyszłym, czy za dwa, trzy... bo nie wiem. Nie mam bladego pojęcia. 
Zobaczymy jak to będzie.
Jeszcze raz przepraszam.
... Pewnie ta notka nie ma sensu, ale co tam. Musiałam Wam przekazać, na czym my wszyscy stoimy ;)
Trzymajcie się cieplutko i do następnego ;*
~Julia