Menu:

piątek, 19 sierpnia 2016

Rozdział 97 cz.II

Rozdział dedykuję Darii Wieczorek. Z racji tego, że brakowało Ci "bzyku-bzyku" (XD)... proszę scena 18+ nawet x2 haha :D

Magda z Rikerem spędzili cały dzień na eksplorowaniu wyspy. Lais pokazał im to, co obiecał. Różową Plażę, a także wodospad Tiu Kelep. Niby zobaczyli tylko tyle, ale zajęło im to cały dzień. Riker mógł kierować Jeep'em i przyznał, że jest to najlepsze auto terenowe, jakie kiedykolwiek prowadził. Pojazd poruszał się płynnie po naprawdę nierównym terenie. 
Magda zrobiła mnóstwo zdjęć aparatem, który zabrała ze sobą. Cyknęła też kilka zdjęć sobie i Rikerowi tak, jak prosił jej brat. Nie starała się jednak uwiecznić każdego momentu, bo to nie o to chodziło. Według niej najlepiej jest to po prostu pamiętać i zagłębić się w chwilę. 
Wrócili do hotelu krótko przed kolacją. Zdążyli tylko wykąpać się i już schodzili na parter do jadalni. Zaprosili Lais'a, aby ten zjadł z nimi posiłek. Dowiedzieli się, że następny dzień mają cały do swojej dyspozycji. Kolejne atrakcje były zaplanowane dopiero na później. Gdy to usłyszeli, spojrzeli się na siebie porozumiewawczo, a chłopak dotknął kolana swojej narzeczonej. Zarumieniła się przez ten gest i wróciła do jedzenia. 
Przez resztę wieczoru Lais i Riker rozmawiali o samochodach i amerykańskim futbolu.
Prawdziwi faceci. 
Magda obserwowała ich przez chwilę, a gdy kelnerka podeszła i zabrała jej zastawę, wstała i wyszła, wcześniej całując blondyna w głowę. 
Weszła do pokoju, ściągnęła buty i padła na łóżko. Wyjęła z torby, która leżała obok szafki nocnej, aparat i zaczęła przeglądać zdjęcia. Wyszły naprawdę dobrze. Wiedziała, że Riker zabrał ze sobą swojego laptopa, więc postanowiła, że wyśle e-mailem zdjęcia do brata. Podniosła się powoli i przyciągnęła torbę, z której wyciągnęła MacBooka. Po włączeniu go, powitała ją tabelka do wpisania hasła. Uniosła wzrok na sufit i zagryzła wargę. Szybko jednak wpadła na pierwszą, lepszą propozycję. 
Wpisała "magda96" i ku swojemu zaskoczeniu, trafiła w dobre hasło. Zaśmiała się głośno i przełożyła kartę z aparatu do urządzenia. Przerzuciła odpowiednie zdjęcia i szybko wysłała je na e-maila brata. 
Zdała sobie sprawę, że zbliżała się godzina jedenasta, a Rikera dalej nie było.
- Pewnie poszedł oglądać mecz z Lais'em. - pomyślała. 
Zrzuciła poduszki z łóżka, po czym rozebrała się do bielizny i położyła się, otulając siebie kołdrą. Nie zauważyła nawet, kiedy zasnęła. 
Obudził ją promień słońca, który centralnie przechodził przez szparę między zasłonami. Odwróciła się i zobaczyła, że koło niej głęboko śpi Riker. Zauważyła, że ma na sobie tylko bokserki, które znajdowały się dziwnie nisko. Włosy miał jeszcze delikatnie mokre. 
Nagle do jej głowy wpadł niemalże szalony pomysł, ale który powinien się spodobać blondynowi. Była mu winna przysługę po ostatniej kąpieli. 
Nachyliła się nad nim i pocałowała go w usta. Mruknął coś pod nosem i poprawił głowę na poduszce. Magda stłumiła ręką śmiech. Ponownie się nad nich nachyliła się i tym razem zaczęła całować go po klatce piersiowej, kierując się coraz bliżej jego bokserek. 
- Magda - wychrypiał nagle blondyn, otwierając powoli oczy. 
Spojrzał na nią, a ona na niego. Nie przestawała go całować po podbrzuszu. Pociągnęła za gumkę, a on gwałtownie wciągnął powietrze. Zauważyła, że w jego bokserkach powstało wybrzuszenie. Przejechała po nim ręka, po czym odrzuciła kołdrę, która spadła na podłogę. Ściągnęła szybko z niego dolną bieliznę i usiadła między jego nogami. Widziała, że ma już sporą erekcję. Ujęła jego członek w dłonie i delikatnie poruszała nią w górę i w dół. Chłopak odchylił głowę do tyłu i zaczął ciężko oddychać. Jęknął głośno, gdy poczuł, że wzięła go do ust i zaczęła ssać. Chwycił palcami włosy dziewczyny i mocno pociągnął.
- O kurwa - jęknął - Jak mi dobrze. Tak, tak mi rób. - wysyczał, zaciskając oczy.
Cały czas trzymając jej głowę, zaczął poruszać biodrami, przez co penis coraz szybciej wchodził i wychodził z ust brunetki, a Riker coraz więcej przeklinał pod nosem. 
- O taaaak. - wyjęczał, gdy Magda energicznie ssała jego członka, co jakiś czas całując główkę. - Zaraz dojdę... - szepnął. 
Dziewczyna robiła ruchy szybciej i energiczniej. 
Po chwili usłyszała głośny, gardłowy jęk i z członka chłopaka wyleciała sperma. Wylądowała na jej ustach, brodzie i czole. Ręką zebrała ją i zlizała z palców, po czym zgrabnie nasunęła się nad chłopaka i wpiła się w jego usta, wpychając do środka język. Spowodowało to, że zaczął mruczeć, a jego dłonie znalazły się na jej pośladkach. Przyciągnął ją za tyłek na siebie, przez co usiadła mu na kroczu. Poruszała biodrami, a on jęczał, próbując jednak robić to nie tak głośno. Przygryzał jej wargi z podniecenia, ciężko oddychał, szeptał co chwilę jej imię. 
Dziewczyna wyprostowała się i jednym, szybkim ruchem ściągnęła z siebie biustonosz. Rzuciła go na bok. Oczy blondyna powiększyły się i gdy tylko nachyliła się, by znów go pocałować, ten chwycił ją za ramiona i popchnął na materac. Znalazł się nad nią. Oparł ręce po obu stronach jej głowy. Ich spojrzenia się spotkały na dość długą chwilę. Przybliżył się do jej szyi, składając początkowo delikatny pocałunek. Pisnęła, gdy poczuła, jak przyssał się do skóry i lekko ją ugryzł. Jego oddech usłyszała przy swoim uchu. 
- Już mi się nie wymigasz. Zerżnę cię teraz. - wysyczał. 
Jego ręce szybko znalazły się na jej biodrach i zsunęły z nich majtki. Zaczął delikatnie masować jej kobiecość, po czym wsunął do środka dwa palce, a potem trzy. Energicznie nimi poruszał w jej wnętrzu. Dziewczyna starała się nie jęczeć głośno z uwagi, że byli w hotelowym pokoju. Przeniosła ręce za głowę i chwyciła koniec materaca, wbijając w niego paznokcie. Nagle poczuła ciepło rozlewające się po jej całym ciele, którym po chwili wstrząsnęło, a ona jęknęła, wijąc się na materacu. 
Riker złączył ich usta w pocałunku, jednocześnie drażniąc penisem jej kobiecość. 
- Wejdź we mnie - jęknęła, zarzucając ręce na jego kark. - proszę. - szepnęła w jego usta. 
Jak prosiła, tak zrobił. Wbił się w nią jednym ruchem, a ona już wiedziała, że kolejny orgazm jest bardzo blisko. Poruszał się w niej coraz szybciej i mocniej kolistymi ruchami. Sapał jej do ucha różne przekleństwa. Ściskał w palcach prześcieradło, po obu stronach głowy dziewczyny. Jego ciało było w stu procentach wypełnione podnieceniem, które rosło z upływem czasu. 
- Riker - jęknęła nagle Magda. 
Wpił się w jej usta, po czym szepnął:
- Dojdź ze - przerwał, wchodząc w nią jeszcze głębiej. Usta odmawiały mu posłuszeństwa i otwierały się bez jego kontroli. - ze mną. - dokończył dopiero po chwili. 
Czuł mrowienie na końcu kręgosłupa i długo nie zajęło mu spuszczenie się w dziewczynę, w tym samym momencie, w którym ona krzyknęła jego imię, dochodząc. 
Wyszedł z niej i położył się obok, obejmując ją jedną ręką w talii. Przesunął ją do siebie tak, że opierała się plecami o jego klatkę piersiową. 
- Kocham cię maleńka. - Szepnął i wtulił głowę w zagłębienie między jej ramieniem a szyją i nawet nie zauważył kiedy odpłynął, a ona wraz z nim. 

- Rocky, ty darmozjadzie! Wyżarłeś mi całe opakowanie moich ulubionych płatków! Zginiesz marnie, bracie! - Wydarł się Ross, rzucając pusty kartonik po Nesquiku do worka na śmieci. Na jego twarzy widniał wyraźny grymas, a krew w żyłach szybciej mu krążyła. Nesquik to jego ulubione czekoladowe płatki. Nie wyobraża sobie jeść czegoś innego z mlekiem. 
Jego przeklinanie pod nosem, gdy przeszukiwał szafki w poszukiwaniu kolejnego opakowania Przerwała Emma, która wsunęła się między niego i blat, po czym usiadła na szafce, oplatając nogami pas chłopaka. Ubrana była w białą bluzkę na ramiączkach i turkusową spódniczkę. 
- Dlaczego jesteś taki naburmuszony? 
Zarzuciła mu ręce za szyję i pocałowała w policzek. Mimo swojego zepsutego humoru przez brak płatków, uśmiechnął się lekko i przycisnął usta, do jej czoła. 
- Locky zjadł mi moje cekoladowe płatki. - Odpowiedział jak małe dziecko, wydymając wargi. Włosy spadły mu na oczy, przez co wyglądał o sześć lat młodziej. Emma poprawiła mu je do tyłu i przyciągnęła do siebie bliżej.
- A to niedobly Locky. Jak on mógł Ci to zlobic? Niedobly. Powinien dostać klapsa w tyłek. - Zwróciła się do niego tym samym tonem dziecka. Ross przewrócił oczami i nachylił się do niej, całując w szyję.
- To Alexa powinna dać mu klapsa nie żeby coś. - Zaśmiał się głośno, chwytając dziewczynę zaraz nad biodrami. Przyciągnął ją tak, że siedziała na brzegu blatu, a on stał między jej nogami, napierając swoim kroczem na jej podbrzusze.
- Co ty tworzysz? - spytała, odsuwając twarz od niego.
- Wiesz - Pocałował ją w szyję. - już tak dawno się nie kochaliśmy, mała. - szepnął jej do ucha, przygryzając płatek. 
Po jej ciele przeszły dreszcze. Wyczuł to.
- Wszyscy są w domu. Nie możemy... - zawahała się, mówiąc to. Ross musnął swoim nosem jej szyję.
- A kto coś mówił, że będziemy się kochać w domu? - szepnął z szarmanckim uśmieszkiem. Emma odsunęła się od niego szybko. Spojrzał na nią zdziwiony.
- Co-co? - wydukała zaskoczona. On tylko mruknął coś pod nosem.
- Zjem śniadanie i jedziemy na miasto. Co ty na to? - zmienił szybko temat i sięgnął do szafki po inne płatki. 
Emma spojrzała na niego z niedowierzaniem, a on tylko wziął miskę w rękę i usiadł przy wysepce kuchennej. 
- Nie słyszałem sprzeciwu - powiedział z ustami pełnymi płatków. 
- Ale też się nie zgodziłam - prychnęła roześmiana. Ross uniósł na nią swój wzrok.
- Oho. Czyżbyś miała okres? 
Zmierzyła go ostrym spojrzeniem. Zaśmiał się.
- No już wyluzuj, maleńka. Pójdziemy na przejażdżkę, bo od jutra zaczynają się już ostre przygotowania do wesela. Został równy miesiąc. Rydel mnie zabije, jeżeli jej w ogólnie nie pomogę. - jęknął, pocierając kark dłonią. - Dobra. Pieprzyć śniadanie. Zjemy coś później. - poderwał się z krzesła i wrzucił jednym ruchem miskę do zlewu. 
Chwycił dziewczynę za rękę i pociągnął za sobą. Minął w salonie Rylanda, który oglądał telewizję z kanapka w ręce. Wziął z szafki klucze do samochodu i ściągnął z wieszaka bluzę swoją i Emmy. 
- Gdzie ty chcesz jechać o tej godzinie? Jest dopiero dziesiąta. - zapytała podejrzliwie. Pokiwał tylko głową na boki w geście dezaprobaty. 
- Przyjedziemy się tu i tam i siam. Pomożesz mi kupić nowy garniak. Pojedziemy na lody... - wymieniał nie utrzymując kontaktu wzrokowego z dziewczyną. Wodził oczami po ścianach.
- Chwila. Co? - otworzyła szeroko oczy.
- No pojedziemy tu i tam i... - nie dokończył, bo dziewczyna mu przerwała, pytając:
- Kupić ci garniak? A co ze starym? Swoją drogą nie możesz kupić sobie sam? - zaśmiała się pod nosem, ale on i tak to słyszał. 
- Nie chcesz mi pomóc? - zapytał z niewinnym  i smutnym spojrzeniem. Emma przewróciła oczami.
- Dobra. Chodź, idziemy - rozkazała i wypchnęła go za drzwi. Łobuzerski uśmieszek nie schodził mu z twarzy.

- A ten? - zapytała dziewczyna, pokazując mu szary garnitur z lekko widocznymi, pionowymi paskami. 
- I co, może jeszcze różowy krawat i frytki do tego? - prychnął, poprawiając sobie na rękach czarny garnitur i jasną koszulę, które Emma wybrała dla niego na samym początku. 
- Ale ten jest taki nudny - jęknęła.
- Srudny a nie - prychnął. - Proszę cię, nie chce tu spędzić całego dnia. Ten jest w porządku. - potrząsnął materiałem na rękach.
- No dobra - westchnęła. - Idź go przymierz, a ja poczekam.
Chłopak pędem pobiegł do przymierzalni. Zrzucił z siebie raz dwa ubranie i zarzucił garnitur. Odsłonił zasłonę i spotkał wzrok swojej narzeczonej, która stała z szeroko otwartymi oczami.
- Jest dobrze? - zapytał niepewnie, przygryzając wargę. Dziewczyna kiwnęła głową i podeszła do niego, mówiąc:
- Wyglądasz w nim tak - zawahała się.
- Męsko - dokończył za nią i musnął ustami jej usta. Uśmiechnęła się delikatnie.
- Chyba tak - szepnęła, poprawiwszy kołnierz. - To bierzemy ten? - Chłopak przytaknął. - To ty daj mi pieniądze i zapłacę, gdy będziesz się przebierał. 
Zgodził się, dając jej swój portfel. Nastolatka pobiegła do kasy i położyła na ladzie banknoty, po czym sięgnęła jeszcze po krawat w kolorze pudrowego różu, gdy nagle kątem oka zauważyła, że do sklepu wchodzi wysoki chłopak. Odwróciła się w jego stronę i zesztywniała. Do półki z koszulami podszedł Gavin, który nie zauważył nastolatki przy kasie. Chociaż powinna oderwać od niego wzrok nie mogła. Ciągle miała w głowie jego słowa, które tak bardzo ją zabolały:
"Myślisz tylko i wyłącznie o sobie. Najpierw dałaś mi nadzieję, a potem po prostu wyrwałaś mi serce, zabierając ją. Zachowałaś się egoistycznie. Gdy psuło się między tobą i Rossem, przychodziłaś do mnie i liczyłaś na pocieszenie, trochę czułości i zrozumienia. Teraz, kiedy wszystko się układa w waszym związku, chcesz się mnie pozbyć. Nie liczysz się z moimi uczuciami!
Żałuję, że się w tobie zakochałem, że ci pomagałem, gdy potrzebowałaś pomocy, że poświęciłem ci tyle swojego czasu. Chciałbym cofnąć czas!"
Żołądek podszedł jej do gardła na dźwięk tych słów w jej własnej głowie. Nagle on się odwrócił. Zmierzyli się wzrokiem, ale żadne z nich nie uśmiechnęło się, ani nie uniosło ręki, by machnąć. Po chwili on się odwrócił z powrotem do półki, a na twarzy dziewczyny pojawił się smutek.
- Mam sądzić, że sukienka będzie właśnie w takim kolorze - rzucił cicho chłopak, biorąc do ręki reklamówkę z lady. Spojrzał na swoją ukochaną i od razu uśmiech mu zrzedł. - Coś się stało, słońce? - zapytał wyraźnie zatroskany. Ona zaprzeczyła ruchem głowy. 
- Co do sukienki to tak. Będzie w takim kolorze. - odpowiedziała i rzuciła się do wyjścia ze sklepu. 
- Kupiłaś już ją? - dopytywał, wymijając ją zaraz za bramkami. Chwycił ją za rękę.
- Nie. Rydel coś załatwiła. Chciała żeby Magda, Alex i ja miały takie same sukienki uszyte na miarę. Prosiła mnie kilka dni temu o wszystkie moje wymiary. - wyjaśniła, idąc wzdłuż sklepów w galerii i trzymając Rossa za rękę. 
Nie miała zamiaru przejmować się tym, kogo spotkała w sklepie.
- Wiesz, mnie interesują tylko dwa twoje wymiary. - szepnął jej nagle cicho do ucha. 
Przewróciła oczami i spojrzała na niego błagalnie.
- Niby jakie? - zachichotała, rozglądając się naokoło. Na szczęście o tej godzinie mało osób kręciło się po galerii handlowej.
Jego ręce zaraz znalazły się na jej biodrach, by ją odwrócić tyłem do niego. Dłonie powędrowały na jej pas, a potem zacisnęły się na piersiach.
- Jeden. - mruknął spokojnie. 
Przełożył dłonie na jej brzuch i przejechał przez pępek, do guzika od spodni, pomiędzy nogi.
- Dwa. - znów mruknął, a ona głośno się zaśmiała, odpychając go od siebie.
- Zboczeniec. - uderzyła go w ramię, ale ten chwycił ją za rękę i pocałował jej wierzch.
- Ale za to tylko twój przystojny zboczeniec. - uśmiechnął się do niej szeroko i przycisnął usta do jej policzka.  - Jedziemy na lody? - zaproponował, obejmując ją w talii. 
- A potem do parku na spacer. - dopowiedziała szybko, uśmiechając się do niego. Kiwnął głową i poprowadził ją do wyjścia z galerii.

- Ellington! Gdzie jest Rocky?! Menu trzeba ustalić! - wydarła się Rydel, wchodząc do domu z dwoma segregatorami pod pachą. Kopniakiem zamknęła za sobą drzwi i niechlujnie rzuciła kluczyki od swojego auta na szafkę przy wejściu. 
Oboje bruneci siedzieli przy stole na tarasie i o czymś zawzięcie i energicznie rozmawiali. Koło nich kręcił się także Ryland. Blondynka rozsunęła drzwi i przyłączyła się do nich, dosiadając się do stołu. Wszyscy spojrzeli się na nią.
- No co? Menu chłopcy. Menu! - uniosła się rzucając segregatory na blat stołu tak, że kawa w kubkach o mało nie wyleciała. 
- Delly - uspokoił ją Ellington. - Właśnie je omawialiśmy z chłopakami. 
- Doprawdy? - założyła ręce na biodrach. 
- Doprawdy - odparł Rocky. Zachowanie jego siostry trochę go bawiło, chociaż nie powinno, bo to on oberwie, jeżeli menu nie będzie na odpowiednim poziomie.
- I co już ustaliliście Kulinarni Eksperci? - rzuciła do nich i oparła się na krześle, czekając na odpowiedź chłopaków. Oni jednak spojrzeli tylko na siebie i próbowali coś powiedzieć, ale nie za bardzo im to wychodziło. Dziewczyna wbiła w nich surowy wzrok i otworzyła niebieski segregator. 
- Dzięki, że to załatwiłaś - odezwał się Rocky, przeglądając spis dań, które serwuje kuchnia w hotelu, gdzie odbędzie się wesele.
- Tylko błagam. Nie schrzań tego, bracie. Proszę. - nalegała, składając ręce jak do pacierza. Brunet kiwnął głową i przekładał kolejne strony, zapisując co nieco na kartce. Ellington najpierw przyglądał się poczynaniom kumpla, ale potem chwycił swoją narzeczoną za rękę i wyciągnął spod dachu. Stanęli zaraz przy basenie.
- Jak się czujesz? - spytał, głaszcząc skórę jej policzka. Wtuliła się w jego dłoń i westchnęła. 
- Jakoś. Jestem trochę już tym zmęczona, ale jednocześnie bardzo podekscytowana. - odpowiedziała, przytulając się do niego. Pracy przy przygotowaniach do wesela było mnóstwo, ale nie mogła nie myśleć o momencie, w którym ona i Ellington staną się małżeństwem, przysięgając sobie wzajemnie miłość, wierność i że nie opuszcza siebie aż do śmierci. 
- Mogę Ci jeszcze pomóc moja księżniczko? - Z jej przemyśleń wyrwało ją pytanie chłopaka. Spojrzała na Rocky'ego, który usilnie próbował skomponować idealne menu.
- Możesz mu pomóc. - wskazała na brata. - Musisz skoordynować jego wybory. - zaśmiała się i wyszła z jego objęć. 
- Jak chcesz mogę poprosić moją mamę, żeby przyjechała. Ona tak bardzo chce nam pomóc. - zaproponował, wkładając ręce do kieszeni spodni. Rydel zerknęła na niego i zacisnęła usta.
- W sumie mógłbyś. Przydałaby mi się dodatkowa pomoc przy sprawdzaniu listy zaproszonych gości. - odparła, podchodząc do stołu i zabierając z niego żółty segregator, w którym znajdowały się numery telefonów wszystkich gości.
- A jak muzyka, Ryland? - Ell zwrócił się do najmłodszego Lyncha, który siedział na leżaku z laptopem na kolanach i słuchawkami na głowie. - Młody - uderzył go w ramię.
- Coś próbuję znaleźć i może do poszczególnych kawałków dodam swojego własnego bita i myślę, że będzie super. - opowiadał entuzjastycznie, pokazując na ekranie laptopa poszczególne klipy i prezentując podkłady, które wrzuci. Ellington dosiadł się do niego i również przesłuchiwał materiał na słuchawkach. Nagle ktoś szturchnął go w kark. Od razu uniósł wzrok. Przed nim stał Rocky z kartką papieru w ręce.
- Weź stary zobacz, jak mi poszło - zaśmiał się, drapiąc po głowie. 
Chłopak zdjął słuchawki, wstał, wziął od niego ową kartkę i poszedł w kierunku stołu, by ewentualnie poskreślać niektóre propozycje dań.

Emma i Ross siedzieli w parku na ławce. Centralnie przed nimi znajdował się plan zabaw, na którym bawiły się dzieci, a po ich lewej stronie w oddali widać było fontannę, przed którą krążyła spora ilość ludzi. Zarówno tych starszych, jak i młodszych. 
Zrobiło się już dość ciepło, dlatego oboje zdjęli swoje bluzy. Dziewczyna zawiązała swoją w pasie, a chłopak miał ją przerzuconą przez ramie. Już dawno zjedli lody i siedzieli na ławce dobre piętnaście minut. 
- Jedziemy gdzieś jeszcze? - rzuciła pytaniem Emma, gdy Ross objął ją ramieniem i przysunął się bliżej do niej. 
- A gdzie moja laseczka chciałaby jechać, hmm? - mruknął do jej ucha, delikatnie trącając je nosem. Zadrżała i otoczyła się rękoma.
- Gdzieś - odpowiedziała z uśmiechem.
- Sprecyzuj to - zażądał. Rozłożył się na ławce z rękoma za głową i z wyprostowanymi na pół chodnika nogami.
- Możemy pojechać do centrum, wypożyczyć rowery i pojechać nimi na przejażdżkę. Wrócimy na obiad do domu i pomożemy przy weselu. - zaproponowała, ciągle wpatrując się w niego. Nagle odwrócił  wzrok i ich spojrzenia się spotkały. Oboje jednocześnie się zaśmiali.
- A zanim wrócimy do domu szybki numerek w samochodzie nam się przyda - powiedział poważnym tonem, oblizując wargę. Zaśmiał się lekko, gdy zobaczył jej skołowany wyraz twarzy. 
- Żartujesz, prawda? - on nic nie odpowiedział. - Kurde, ty nie żartujesz. - uniosła się zaskoczona. - Może lepiej wracajmy do domu. - rzuciła szybko rozbawiona i wstała gwałtownie z ławki, ale została na nią z powrotem pociągnięta. Na dodatek wylądowała na kolanach Rossa, który mocno chwycił ją w pasie i przybliżył się do jej szyi, by ją pocałować, a raczej wbić się w nią najpierw wargami, a potem zębami. Dmuchnął w to miejsce i odsunął się od niej. 
- Jesteś moja w stu dziesięciu procentach - szepnął ponętnie i zerknął w jej oczy.
- Zrobiłeś to, co nie? 
- Ale co masz na myśli, kochanie? - udawał, że nie wie i wyglądał przy tym naprawdę przekonująco.
- Malinka. Zrobiłeś ją. - powiedziała, a on uniósł wzrok do góry. - Przyznaj się, napaleńcu - zaśmiała się, odpychając się od niego. 
- Tak. Zrobiłem ją. - rzekł w końcu. - Ale tylko dlatego, żeby ciebie przekonać - próbował się usprawiedliwić, ale ona pozostała nieugięta. Nawet wtedy, gdy pocałował ją prosto w usta i wkradł się językiem do jej ust. 
- Ross - jęknęła, gdy przeniósł ręce na jej tyłek. - Przestań! - zbeształa go.
- To chodź do samochodu. - szepnął błagalnie w jej usta. Oczy miał ciągle zamknięte, a czołem opierał się o jej czoło. 
Postanowiła, że zanim się i tak zgodzi, trochę się z nim podroczy. 
Uniosła jedną dłoń do jego policzka i pocałowała go, przygryzając jego wargę. Druga dłoń odznaczała linię od jego szyi, przez klatkę piersiową, brzuch, aż do rozporka, który niezbyt mocno przycisnęła. 
- Emi - jęknął jeszcze bardziej błagalnie. - samochód.
- Dobra - zaśmiała się i z niego zeszła. Zerwał się tak szybko, jak poczuł luz na kolanach. Dopiero teraz zauważyła, że już wystarczająco się podniecił, ponieważ rozporek był widocznie wypukły. Zasłonił go bluzą. 
- Później się na niego popatrzysz - roześmiał się i chwycił ją za rękę. Wyprowadził ją z parku prosto do auta, które stało na parkingu po drugiej stronie ulicy. Otworzył przed nią drzwi, po czym je zamknął i usiadł po stronie kierowcy. Odpalił silnik i odjechał. Sięgnął palcem, aby włączyć radio. Po chwili muzyka ogarnęła wnętrze pojazdu, a on dalej jechał. Mijał kolejne osiedla, aż w końcu domy stały w sporych odstępach od siebie.
- Jeny, gdzie ty masz zamiar mnie wywieźć? - zapytała i rozejrzała się za oknem.
- Gdzieś, gdzie nawet seks w samochodzie, będzie romantyczny - odpowiedział i zerknął na nią ukradkiem. 
Jechali samochodem obwodnicą przy plaży. Nagle Ross skręcił w jakąś polną drogę, która ciągnęła się przez jakieś pustkowie. W końcu pojawiły się jakieś drzewa, pomiędzy którymi Emma dojrzała małe jezioro porośnięte szuwarami. Samochód się zatrzymał. Odpięli pasy równocześnie.
- Jak tu pięknie - westchnęła patrząc na jezioro oraz otaczające je drzewa. 
- Ty jesteś piękna - powiedział cicho, nie przestając na nią patrzeć. Odwróciła się do niego. Przez chwilę wpatrywali się w siebie. Nagle dziewczyna podniosła się i sięgnęła ręką za jego kark, po czym przysunęła się do niego i pocałowała go. Jego dłonie nagle znalazły się na jej biodrach i pociągnęły ją. W ten sposób znalazła się na jego udach, siedząc okrakiem. Nachylała się nam nim, trzymając swoje ręce na jego szyi i mocno go całując. Ich języki walczyły o dominację. Walkę oczywiście wygrał Ross, który zwycięsko się uśmiechnął i włożył ręce pod bluzkę nastolatce. 
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że masz na sobie dzisiaj spódniczkę - wychrypiał w jej usta, podciągając właśnie ową spódniczkę. Ona natomiast rozpięła mu spodnie, a on od razu uniósł biodra, by je ściągnąć wraz z bokserkami do połowy ud. Usiadła na nim i od razu poczuła, jak członek ociera się o jej wewnętrzną część ud. 
- Ubrałam ją specjalnie dla ciebie - odpowiedziała i w tym samym momencie Ross wyciągnął z podłokietnika opakowanie z prezerwatywą. Rozerwał ją szybko zębami, a gumę nałożył. Palcami sięgnął do jej majtek i odsunął je na bok, po czym wziął do ręki swojego członka i wsunął w dziewczynę, która tylko nasunęła się na niego. Oparła się o niego, głośno jęcząc. 
- O matko - jęknął. - Jak mi tego brakowało - objął ją mocno w pasie, lekko uniósł, a sam zaczął poruszać biodrami w górę i w dół. 
- Szybciej - sapnęła, lekko gryząc go w skórę za uchem, czyli jego delikatne miejsce. Spowodowało to, że znów jęknął, wbijając się w nią jeszcze głębiej i szybciej. 
Nie było nic i nikogo oprócz nich. Napajali się sobą i swoją obecnością, gdy ich ciała pragnęły jeszcze więcej czułości. Ciche jęki były dla nich oznaką miłości, jaką darzą siebie wzajemnie. Ich ręce błądziły po ciałach, a usta nieustannie chciały być złączone, lecz potrzeba wciągania powietrza im to nie umożliwiała w pewnym stopniu. 
- Kocham cię, Emmo - wyznał jej, poprawiając kosmyk włosów za jej ucho. Zarumieniła się na jego słowa i spuściła głowę. - I kocham, gdy się rumienisz, mała - dodał szybko, chwytając jej podbródek palcami. 
- Też ciebie kocham, blondasku - szepnęła i pocałowała go w czoło. Zsunęła się z niego, po czym otworzyła drzwi i wyskoczyła z samochodu, poprawiając swoją spódniczkę. Zerknęła na Rossa, który dalej siedział na siedzeniu i naciągał z powrotem spodnie, po czym wyszedł z pojazdu i zamknął za sobą drzwi.
- Co powiesz na kąpiel? - zaproponował nagle, podchodząc do niej i zanim zdążyła odpowiedzieć, wziął ją na ręce i pobiegł z nią w stronę wody. 
- Poczekaj! - krzyknęła nagle. Przystanął. - Najpierw może się rozbierzmy? Nie mamy przecież rzeczy na zmianę! - zaśmiała się. Ross spojrzał na nią i się zgodził. Szybko ściągnął z siebie T-shirt i dżinsy, a dziewczyna bluzkę i spódniczkę. Oboje stanęli w bieliźnie. Zerknęli tylko na siebie i jakby czytali sobie w myślach, jednocześnie wbiegli do wody. Ona rzuciła mu się na szyję, a on wszedł głębiej w wodzie i przytrzymał ją, by mu nie spadła. 
- Czyli to była randka? - spytała, dalej się śmiejąc. Chłopak również się uśmiechnął i pocałował ją delikatnie.
- Raczej tak, słoneczko - odpowiedział i jednym ruchem zrzucił ją ze swoich rąk, przez co wpadła do wody, krzycząc jego imię. Gdy się wynurzyła, zmierzyła go groźnie i ochlapała energicznie wodą, na co on jej oddał tym samym. Chlapali się tak, a uśmiechy z twarzy im nie schodziły. Kiedy Ross zaczął ją gonić, ona zaczęła uciekać w kierunku brzegu. Udało jej się szybko wyjść z wody i zaczęli się ganiać między drzewami, ubrani tylko w bieliznę. Stanęli po chwili po obu stronach samochodu Rossa zmachani i zasapani. 
- Dasz mi się w końcu złapać, czy nie? - wysapał chłopak na jednym wdechu, opierając się ręką o drzwi pojazdu.
- Pfff chciałbyś - prychnęła i posłała mu zwycięski uśmiech. Ross jednak wykorzystał ostatnie siły i rzucił się na drugą stronę. Dziewczyna nawet nie zdążyła zareagować. Została przyparta do drzwi. 
- Nieładnie tak się odzywać - powiedział, opierając ręce, bo opu stronach jej głowy. 
- I kto mi to mówi - odgryzła mu się, marszcząc nos. 
- Ty to masz niewyparzony język - przysunął się jeszcze bliżej jej twarzy. 
- I tak mnie kochasz, blondasie - odparła, całując go przelotnie w usta. Uśmiechnął się. - Masz może wodę w bagażniku? - spytała, wysuwając się od niego, ale on zatrzymał ją ręką. 
- Kocham ciebie. Bardzo. Woda jest na tylnych siedzeniach. - odpowiedział od razu na dwa pytania i przytknął usta do jej czoła, uśmiechając się szeroko. 


~*~
Hejoooo!
Nie było mnie ponad miesiąc. Prawie półtora miesiąca. Miałam w planach zakończyć to opowiadanie jakoś w lipcu, ale no nic mi nie wyszło. W ramach rekompensaty za tak długi brak rozdziału macie takie długaśne wypracowanko z dwoma hot scenami. Ta w samochodzie tak bardzo kojarzy mi się z Hardinem i Tessą z serii "After" (polecam swoją drogą!!) To by było chyba na tyle pod tym rozdziałem.
Mam nadzieję, że wam się spodobał. Dajcie znać w komentarzu <3
Do następnego!
Buziaczki ;**
~Wasza Julia

sobota, 9 lipca 2016

Rozdział 97 cz.I

Poprzedni rozdział dotyczył tylko Rommy, dlatego ten, to coś dla fanów 
Rikera i Magdy, czyli Rigdy <3 
Zapraszam!! 

- Słońce, zaraz lądujemy. - powiedział Riker, obejmując śpiącą jeszcze brunetkę. Ona potarła głową o jego ramię, ale nie obudziła się. - Słoneczko - powtórzył szeptem, odgarniając włosy z jej czoła. Zagarnął je na plecy. Otworzyła oczy i spojrzała ukradkiem na niego. Potrząsnęła głową na boki. 
- Ile spałam? - zapytała szeptem. Przetarła dłońmi oczy. 
- Ponad godzinę - odpowiedział - Jak tylko przyjedziemy do hotelu, położysz się spać. - Jego oczy przepełnione były troską.
- A w jakim hotelu.... Oauuu - ziewnęła - się zatrzymujemy? - zadała kolejne pytanie. 
- Z tego co było napisane na dokumencie w kopercie, jest to Hotel Santika w mieście Mataran, w którym lądujemy. Znajduje się zaledwie półtora kilometra od wody. 
- Widzę, że oni się postarali. - powiedziała, ponownie ziewając. 
Oparła głowę na jego ramieniu. Położyła dłoń na jego kolanie, a on podniósł ją i pocałował jej wierzch. Magda uśmiechnęła się lekko, a jej oczy znów zaczęły się zamykać. Riker poruszał gwałtownie ramieniem. Spiorunowała go spojrzeniem.
- Co to miało niby być? - fuknęła.
- Nie chcę, żebyś usnęła. Zaraz lądujemy. - Wyszczerzył ząbki.
- Niby kie... - przerwała. 
Usłyszała, że silniki minimalnie ściszyły swoją pracę, a samolot zaczął zbliżać się do ziemi. Gwałtownie rzuciła się w stronę okna, który z impetem odsłoniła. Jej oczom ukazał się archipelag wysp. Słońce właśnie wschodziło, przez co niebo przemieniło się w barwy najpierw delikatnie pomarańczowe, żółte, a potem czysto błękitne. Woda nie różniła się zbyt wiele od nieba. Po chwili mogła już dojrzeć złociste plaże, okrążające wyspę. Jej uwagę przykuła jedna z plaż. Miała odcień różowy. Spojrzała na Rikera zaskoczona.
- To Różowa Plaża. Jedno z miejsc, które trzeba zobaczyć, będąc na wyspie Lombok. - odpowiedział szybko, nie czekając nawet na pytanie dziewczyny. Wiedział, że dokładnie o to jej chodziło. 
Nastolatka nie mogła oderwać się od podziwiania tego niesamowitego krajobrazu. Od razu przestała odczuwać jakąkolwiek senność. Już, teraz chciała opuścić pokład samolotu i zacząć zwiedzać Lombok. Nigdy wcześniej nie była w Indonezji. Nigdy wcześniej nie była na żadnej wyspie, a szczególnie na takiej egzotycznej. 
Już z tak wysoka nie mogła się nadziwić temu, co widzą jej oczy. Była tak podekscytowana, że nawet nie zauważyła, kiedy prawie leżała na Rikerze. Pewnie gdyby nie była zapięta w pasy, usiadłaby mu na kolanach i przykleiła do okna. 
- Emma mówiła, że ci się tu spodoba. - mruknął Riker. Zaśmiała się, spoglądając na niego. 
Samolot wylądował na lotnisku w Mataramie, najbardziej zaludnionym mieście na Lomboku. Po zabraniu swoich walizek, para skierowała się do wyjścia. Riker w jednej ręce trzymał dokumenty, a w drugiej ściskał dłoń Magdy. Gdy wyszli przed budynek ich oczom ukazał się chłopak, który rozglądał się na boki. Wyglądał na góra dwadzieścia pięć lat. Ubrany był w koszulę i dżinsy. Jego cera była wyjątkowo ciemna. Włosy również ciemno brązowe. Nic by nie przykuwało uwagi, gdyby nie wielka kartka, którą trzymał w rękach przed sobą. 
"Mrs&Mr Lynch". To dokładnie było tam napisane. Magda widząc napis, zaczęła się śmiać. Czuła jednak, jak się rumieni. 
Oboje podeszli do owego chłopaka.
- Pan Lynch? - zapytał. Riker kiwnął głową. - Miło mi poznać, pana. - zaczął, ale blondyn mu przerwał.
- Jaki tam zaraz "pan". - Zaśmiał się, ściskając jego dłoń. - Po prostu Riker.
- Riker - powtórzył ze śmiesznym akcentem - A to pewnie twoja żona, tak? - Spojrzał na Magdę, która od razu poczerwieniała. Widząc jej reakcję, poprawił się, mówiąc:
- Oh, czy może jednak przyszła żona. - Posłał jej ciepły uśmiech.
- Magda jestem. - przedstawiła się i uścisnęła jego dłoń.
- A więc - zaczął, rozkładając ramiona - witajcie na wyspie Lombok. Ja nazywam się Lais i będę waszym takim przewodnikiem. Może być? - Uniósł brwi rozbawiony.
- Mi tam wszystko pasi. - odpowiedział Riker, obejmując swoją narzeczoną.
- Jakieś pytania na sam początek? - zapytał Lais.
- Ja ma jedno - rzuciła Magda - Jak często będziemy w hotelu?
- Myślę, że bardzo rzadko. Na całe dnie będziemy wyjeżdżali w głąb wyspy, żebym mógł pokazać wam jej zalety i niesamowite miejsca. - odpowiedział sprawnie. Magda przytaknęła mu ruchem głowy. - W takim razie, skoro nie ma więcej pytań, to jedźmy się rozpakować.
Lais zabrał od nich walizki i wpakował na ogromny wózek. Zaciągnął je do Jeepa, który stał nieopodal wejścia. Zapakował je do bagażnika, a parze kazał wsiąść do auta. Riker usiadł na siedzeniu pasażera z przodu, a Magda na środkowym siedzeniu z tyłu. Pojazd wydawał się być naprawdę wytrzymałej konstrukcji. Dziewczyna ciągle rozglądała się po wyposażeniu auta. Z resztą Riker tak samo, gdy Lais otworzył nagle drzwi i wsiadł. 
- Niezła bryka, Lais. - powiedział blondyn, pocierając ręką po tapicerce. - Co to za model?
- Jeep Wrangler Unlimited Sport z napędem na cztery koła. - wyrecytował, zapalając silnik, który głośno warknął, a po chwili trochę terkotał. 
- Wow - sapnął Riker. - Ile takie cudeńko kosztuje, co? - zadał kolejne pytanie. Lais uśmiechnął się dziarsko. 
- Z sześćdziesiąt tysięcy dolarów musiałbyś za niego wyłożyć. 
- O kurde. Drogie... - Przetarł ręka po włosach.
- Dokładnie. Hotel ma takich z pięć, jak nie więcej. Przyda nam się, gdy pojedziemy w teren. To cacko tak bajecznie zasuwa. Jakbyś chciał, to może dam ci go poprowadzić, gdy będziemy jechali nad Wodospad Tiu Kelep. - powiedział z wyraźnym zadowoleniem. Riker szeroko się uśmiechnął, odwracając się do tyłu, do swojej narzeczonej. Spojrzała na niego i zmarszczyła nos. Sięgnął ręką i potarł jej lewe kolano, po czym odwrócił się z powrotem do przodu.
- To, Riker... - zaczął Lais. - Będziecie tutaj tydzień, także fajnie by było się lepiej poznać. Czym się zajmujesz? - zapytał, bacznie obserwując drogę, na której działo się dosłownie wszystko. 
Pojazdy różnego rodzaju jeździły jak chciały. Ludzie nie mieścili się na chodnikach, więc również szli ulicami. Istny bałagan. Blondyn był w szoku, że ten chłopak, niewiele starszy od niego, odnajduje się w tym chaosie. Nagle ni stąd ni zowąd zza rogu wyszedł byk, prowadzony przez starszego mężczyznę. Lais gwałtownie go wyminął i szybko ruszył dalej.
- Ta, witajcie w Indonezji, gdzie to byki wymuszają pierwszeństwo na drogach. - Zaśmiał się, pocierając czoło, na którym znalazło się kilka kropelek potu.
- Wiesz, mam z rodzeństwem zespół muzyczny R5, może kojarzysz. Poza tym to czasami gdzieś zagram w jakiejś reklamie, serialu. - odpowiedział. 
Lais zatrzymał się przed przejściem na pasach, by przepuścić kilkoro dzieci.
- No tak. Riker Lynch. Dlaczego nic mi to nie mówiło? - Zaśmiał się. - Oczywiście, że kojarzę. Moja młodsza kuzynka was słucha. Ma piętnaście lat i was uwielbia. Szczególnie Rossa. Jeny, szaleje za nim. 
- Przekażę mu to. - uśmiechnął się Riker.
- A ty Magda? - zwrócił się do dziewczyny. Zerknął w lusterko, by widzieć jej twarz. - Co robisz? 
- Aktualnie jestem po egzaminach maturalnych. Nie wiem w sumie co później będę robiła. - mówiąc to, nagle posmutniała. Lais wrócił do koncentrowania się na drodze.
Zdała sobie sprawę, że faktycznie nie wie co dalej dokładnie. Znaczy oprócz tego, że za cztery miesiące urodzi dwójkę dzieci, to nie miała więcej konkretnych planów. No, oprócz jednego. Nigdy nawet na myśl jej też nie przyszło, by przez resztę swojego życia opiekować się domem i dziećmi, a póki co tak to się zapowiadało. 
Potrząsnęła gwałtownie głową. Nie mogła dopuścić do tego. Zawsze chciała się kształcić i mieć później dobry zawód. Ciąża jej to na razie utrudniła, ale przecież można studiować, będąc już matką. 
Uniosła wzrok i zobaczyła, że Riker i Lais o czymś żywo dyskutują. Oboje gestykulują i co chwilę krzyczą. 
- University of California. - powiedziała nagle. Oboje spojrzeli się na nią, tylko że Lais w lusterku. - Możliwe, że będę studiowała na University of California w Los Angeles. 
Rikera nagle zamurowało. Siedział i gapił się na swoją ukochaną, jakby zobaczył ją po raz pierwszy i jakby odezwała się do niego w innym języku. Nie mrugał prawie przez dwadzieścia sekund panującej w samochodzie ciszy. Magda pokiwała głową i ściągnęła brwi zdziwiona. 
- No co? - zapytała blondyna. - Myślałeś, że nie pójdę na studia? - wyglądała na podirytowaną.
- Co? Nie! - krzyknął - Znaczy - zawahał się - Kiedy masz zamiar iść? 
- Myślę, że skoro złożyłam papiery zaraz przed wyjazdem z Los Angeles, powinni mnie wpisać na listę rezerwowych, albo jeśli dobrze pójdzie i będą jeszcze miejsca, to przyjmą mnie na nadchodzący rok akademicki. - odpowiedziała pewnie. 
Lais co chwilę zerkał na nią w lusterku.
- Możliwe, że Emma wtedy weźmie udział w  końcowym przesłuchaniu do LACM i będzie tam studiowała. Mogą ją już teraz wpisać na listę osób, które będą miały to przesłuchanie kwalifikacyjne. - dodała po chwili.
- Co to jest LACM? - zapytał Lais.
- Los Angeles Collage of Music. - odpowiedział beznamiętnie Riker. 
Nie wiedział, jak dokładnie zareagować na to, że zarówno jego narzeczona i jej przyjaciółka planują studiować. Gdyby tak się stało, oznaczałoby to, że dziewczyny musiałyby zostawać w mieście, kiedy zespół jechałby w trasę. Magda musiałaby także opiekować się dziećmi bez Rikera i liczyć na pomoc Emmy i Stormie. 
- Myślisz, że to dobry pomysł? - Jego spojrzenie mówiło więcej niż tysiąc słów. Był jednocześnie zły, smutny i pełen wątpliwości. 
- Riker, planowałam to, kiedy zaczęłam u was mieszkać. Chcę studiować naprawdę - posłała mu ciepły i szczery uśmiech. Chłopak westchnął i spojrzał na Laisa. 
- Stary, jeżeli ją kochasz, a ona chce się dalej uczyć, nie stawaj jej na drodze. Trasa nie trwa przecież nie wiadomo ile. Byłoby gorzej gdyby chciała studiować w Miami, albo w Nowym Jorku. Wtedy nawet ja bym się bał na twoim miejscu. Ale tak? To wciąż Los Angeles. To samo miasta. Nie bądź miętka fryta, ziom. - dokończył, wjeżdżając już na parking hotelu. - No, to jesteśmy na miejscu. Wezmę wasze rzeczy, a wy idźcie do recepcji. - rozkazał i wysiadł z samochodu. 
Riker zmierzył swoją dziewczynę surowym spojrzeniem i również opuścił pojazd. Magda ekspresowo wyskoczyła za nim. Trzasnęła drzwiami i wybiegła przed chłopaka. Chwyciła go za dłoń i spojrzała mu w oczy, mówiąc:
- Riker, dobrze wiedziałeś, że chcę się uczyć. Wiedziałeś, że marzę o dobrym zawodzie. Chcę być projektantką wnętrz i zawsze chciałam nią być. Przed wyjazdem sprawdziłam dokładnie co trzeba dostarczyć, by dostać się do tamtej szkoły. Dodatkowo też pytałam nauczycielki, która przygotowywała nas do egzaminów i jest jedna rzecz, o której ani ja, ani Emma nie mówiłyśmy - spuściła głowę.
- Co takiego? - zapytał. Jego oddech przyspieszył. Na tym wyjeździe miał się zrelaksować, a wcale tak póki co nie było.
- Obydwie napisałyśmy dodatkowe testy, dzięki którym powinnyśmy się tam dostać. Chciałyśmy zrobić niespodziankę tobie i Rossowi i powiedzieć wam dopiero wtedy, kiedy otrzymałybyśmy e-maila z uczelni. Jednak widzę, że tobie się nie podoba fakt, że będę studiowała.
- Masz rację - fuknął.
- Lais miał rację - ciągnęła dalej - Ciesz się, że nie wybrałam uczelni w Nowym Jorku. Wtedy dopiero srałbyś po gaciach. - Zaśmiała się, próbując jakoś rozładować atmosferę. Podziałało. Riker przytulił ją mocno, opierając brodę na jej głowie. 
- Chodźmy już lepiej do recepcji. - zażądał. 
Tak też zrobili.
Po wejściu na hotelowy hol, oślepił ich blask światła. Wszędzie było pełno lamp, z których światło odbijało się od podłogi. Magda przyjrzała się jej i zobaczyła w niej odbicie swoje i Rikera. Pisnęła przerażona. Chłopak pokręcił głową na boki. Podprowadził ją do recepcji, zza której zaraz wyłonił się Lais. Podał im kartę do pokoju i powiedział, że o dziewiątej serwowane jest śniadanie w stołówce, a o dziesiątej wyjeżdżają już na pierwszą wycieczkę zapoznawczą. 
Gdy znaleźli się już u siebie w hotelowym pokoju, Magda znów zaniemówiła z wrażenia. Odłożyła walizki pod ścianę i usiadła na łóżku, po czym podskoczyła na nim kilka razy. Rozejrzała się dookoła. Wszystko było urządzone w kolorze czarnym, żółtym i białym, z kremowymi dodatkami. Wielkie łóżko zajmowało połowę powierzchni pokoju, a ścianę przed nim zajmował ogromny regał w połyskującym czarnym kolorze, na którym stał telewizor. 
Riker odstawił swoje walizki pod okno, rzucił kurtkę na fotel, po czym obrócił się do dziewczyny i zapytał, unosząc dwukrotnie brwi:
- Co powiesz na wspólną kąpiel? 
Dziewczyna zaśmiała się i zakryła usta. 
- Nie pamiętam kiedy ostatnio braliśmy razem kąpiel. - wyszeptała zaskoczona. 
Pokiwał głową na boki, spuszczając wzrok. Wyjął ze swojej torby kosmetyczkę, a Magda wyciągnęła swoją. Oboje weszli do łazienki, która nie była jakoś szczególnie wielka. Po lewej stronie stała wanna, nad którą znajdowały się dwa dość spore okna. Widok był nieziemski. Po drugiej stronie stał zlew z lustrem w dziwnym kształcie i toaleta. Dziewczyna wzięła głęboki wdech i spojrzała na swojego narzeczonego, który był w trakcie ściągania swojej bluzki. Nachylił się nad kwadratową wanną i odkręcił wodę. Sięgnął po stojące na krawędzi buteleczki z płynami do kąpieli. Uniósł trzy z nich.
- Co wolisz? Mango i makadamia, płatki róż, czy migdał i kokos? - wypowiadając te nazwy, śmiał się pod nosem. Spojrzał na Magdę, która siedziała w bieliźnie na krawędzi wanny.
- Myślę, że migdał i kokos będzie w sam raz. - odpowiedziała 
Związała włosy w niedbały kok, odpięła swój biustonosz, ściągnęła majtki i weszła do wanny, która zdążyła się już napełnić gorącą wodą. Riker wlał wybrany przez nią płyn i po ściągnięciu swoich spodni i jednocześnie bokserek, wskoczył do wody. Dziewczyna usiadła między jego nogami i położyła się plecami na jego klatce piersiowej. On delikatnie rozprowadzał wodę z płynem po jej ramionach, potem brzuchu i nogach. 
- Riker - zaczęła.
- Mhmm - mruknął, masując jej ramiona. Odchyliła głowę do tyłu, a on pocałował ją w policzek. 
- Dalej jesteś zły? Wiesz, za to że nie powiedziałam ci o tym egzaminie i uczelni.
- Nie jestem. - odpowiedział beznamiętnie. Dziewczyna jednak mu nie uwierzyła i odsunęła się od niego, zasłaniając rękoma swój biust. Zmierzyła go smutnym spojrzeniem. 
- Oj no, naprawdę nie jestem zły. Nawet przez chwilę nie byłem. Po prostu zszokowało mnie to. - próbował się wytłumaczyć. - Poza tym, dlaczego się zasłaniasz? Już nieraz widziałem ciebie nago i powiem ci - przerwał na chwilę, lustrując ją wzrokiem. Zagryzł wargę. - za każdym razem mi się to podoba. - mruknął i pociągnął ją na siebie. 
Z powodu tak gwałtownego ruchu, trochę wody wylało się na podłogę, a Magda znalazła się na nim. Zjechała dłońmi w dół jego ciała i zsunęła jego nogi i podciągnęła się tak, że siedziała na nim okrakiem. Jego ręce zaraz znalazły się na jej plecach i krążyły półkola, granicami sięgając do pośladków. Dziewczyna ujęła jego twarz i wpiła się w usta chłopaka, który pogłębiał pocałunek coraz bardziej. Nagle gwałtownie przycisnął ją do siebie, a ona poczuła jego rosnącą erekcję. Zaśmiała się i odsunęła od niego. 
- A było mi tak dobrze. - jęknął, udając załamanego. 
- Wiedziała, że prędzej, czy później ci w końcu stanie. - zaczęła, utrzymując z nim kontakt wzrokowy. - Ross mógłby brać z ciebie przykład. Zero seksu od ponad trzech miesięcy. 
- Wiesz, co nie znaczy, że ja sobie sam nigdy nie ulżyłem... - rzucił, poprawiając mokre włosy. 
- No tak. - zaśmiała się - Na co ja liczyłam. - dodała rozbawiona. 
- Nie zdajesz sobie sprawy, jak ciężko jest zapanować nad tym gościem. On żyje własnym życiem. - wskazał na swoje krocze, a Magda szybko rzuciła się na jego wargi. Znów mocno i chaotycznie się całowali. Dłonie Rikera badały ciało jego ukochanej. Próbował jakoś się wstrzymać, ale wzburzone hormony nie pozwalały mu na to do końca. 
Brunetka nagle odsunęła się ponownie od niego, po czym obmyła się szybko i wyszła z wanny. Czuła na sobie wzrok chłopaka. Otuliła się puszystym ręcznikiem i odwróciła do niego, opierając się o zlew. Zobaczyła, że on dalej leży w wannie, z rękoma za głową, a woda sięga mu nie wyżej nić do linii początku żeber. Wciąż bacznie się jej przyglądał. 
- Nie wychodzisz? - zapytała. Zaprzeczył. - Tylko nie siedź za długo, bo będziesz wyglądał jak blada rodzynka. - Posłała mu słodki uśmiech i opuściła łazienkę. 
Usiadła na łóżku i schyliła się do swojej torby, aby wyciągnąć komórkę. Włączyła ją, wpisała kod PIN i zaraz otrzymała kilka wiadomości:
Od Emmy: Jak tam w Indonezji? Ross sprawdził i wasz samolot już wylądował. Daj znać, jak będziesz miała chwilę :*
Kolejna była od Rydel i brzmiała: Ratunku! Ty i Riker wyjechaliście, a chłopakom jakby hamulce puściły. Ciągle gadają o zboczonych rzeczach. CIĄGLE!! Emmie też to już zaczyna przeszkadzać... 
A kolejna od Adama: Hej siostra. Słyszałem, że wylatujesz do Indonezji na tydzień. Zrób kilka fotek tobie i Rikerowi i wyślij mi. Dziadkowie chcą poznać twojego narzeczonego. Przyjechali do nas na kilka dni. Pozdrów swojego Alvaro ode mnie i Marka! Miłego pobytu, siostra!
W momencie gdy chciała im odpisać, do pokoju wczłapał Riker jedynie w ręczniku zawieszonym na swoich biodrach. Jego v-line była idealnie widoczna, przez co dziewczyna nie mogła odwrócić od niego wzroku. On natomiast widział jej reakcję. Wykrzywił usta w uśmiechu i kręcąc głową na boki, poszedł do walizek i wyciągnął z jednej z nich czyste bokserki, po czym bez skrupułów zrzucił z siebie ręcznik i nałożył bieliznę. Odwrócił się do nastolatki. 
- Riker, ty to masz zajebisty tyłeczek. - powiedziała, pocierając ręką po ramieniu. Dalej siedziała owinięta tylko ręcznikiem. Chłopak otworzył szeroko oczy, słysząc tę dziwną pochwałę.
- Umm.. pójdę się przebrać. - dodała szybko i zabierając swoje ubrania, zniknęła za drzwiami łazienki. 
- Dzięki. - odpowiedział jakby sam sobie.
Pozrzucał z łóżka wszystkie ozdobne poduszki, po czym padł na nie i przykrył się kołdrą. Z szafki nocnej wziął swój telefon i sprawdził wiadomości. Była tylko jedna od Rossa, a brzmiała:
"Zadzwoń jak będziesz już w hotelu" 
Tak też zrobił. Stuknął ikonkę zdjęcia Rossa i od razu telefon wybrał jego numer. Po trzech sygnałach w końcu odebrał.
- Wiesz już o tym?! - zaczął Ross od razu. W tle słychać było głośne rozmowy Rocky'ego, Ratliffa i Rylanda.
- O czym? - zapytał, poprawiając grzywkę.
- O studiach. Wiesz, LACM i University of California. Mówiła ci? 
- Tak. Powiedziała, gdy jechaliśmy do hotelu z Laisem. - odpowiedział znacznie smutniejszym tonem.
- Co z tym zrobimy, bro? I co to za Lais?
- No myślę, że nic. Skoro chcą studiować, to ja nie mam nic przeciwko. Ciesz się, że nie chciały jechać gdzieś w pip daleko. - uśmiechnął się do siebie. - A to gościu, który jest naszym przewodnikiem, czy coś. - dodał obojętnie.
- W sumie może i masz racje. - westchnął Ross w słuchawce.
- Ross, ja zawsze mam rację. Jeszcze tego nie zauważyłeś? 
- No dobra już, dobra. Powiedz lepiej, jak tam w Raju? 
- Chłopie, jest bosko, ale przed chwilą miałem okazję, żeby wiesz, kochać się z Magdą - zaciął się, spoglądając na drzwi łazienki. - ale nic z tego nie wyszło. - dodał szeptem. 
- Zrąbałeś to! - zaśmiał się w słuchawce Ross. Oprócz niego ktoś również się zaśmiał. 
- Lepiej ty pochwal się, jak tobie minęła noc w Santa Monica, gnojku. 
- Eeeee - jęknął nastolatek. - Wieeeeesz - przeciągał.
- Nic z tego? - dokończył za niego Riker.
- Nope. - stęknął. Słychać było po głosie, że jest tym zażenowany.  - Ale ej, chciałem się zachować jak gentleman i romantyk i zakończyć ten wieczór po prostu perfekcyjnym, idealnym i mega romantycznym leżeniem w łóżku i niczym więcej. - próbował jakoś wybrnąć z sytuacji jako mężczyzna. 
- Ta jasne, jasne, oczywiście. Takie bajeczki wciskaj Emmie, a nie mi. Próbuj dalej brat, a ja idę spać. - przerwał, bo do pokoju wróciła Magda, ubrana w piżamę. - Moja laska wróciła także na razie. Trzymaj się bro! - krzyknął i się rozłączył. 
- Z kim rozmawiałeś? - zapytała brunetka, gasząc światło. Po ciemku podeszła do łóżka i położyła się obok swojego narzeczonego.
- Rossem. Chciał, żebym zadzwonił, jak będę w hotelu. Głównie chodziło mu o wasze studia. Emma już mu się pochwaliła... 
Chciał coś jeszcze dodać, ale Magda krzyknęła i rzuciła się do swojego telefonu, by sprawdzić pocztę. 
- Jeżeli ona mu powiedziała, to znaczy, że są już listy osób potencjalnie przyjętych! - mówiła wciąż podekscytowana. 
Jak najszybciej chciała znaleźć tego e-maila. Gdy w końcu go otworzyła, zamarła.
- Hej słoneczko, skoro nie udało ci się tym razem, to podejdziesz do tego w...
- Dostałam się!! - wydarła się i wskoczyła na łóżko, po czym zaczęła po prostu na nim skakać. 
Riker odsunął się od niej i wpatrywał się w nią z otwartymi oczami i szerokim uśmiechem na ustach. Czuł jednakże, co to oznacza. Zarówno ona, jak i Emma nie pojadą już z nimi w trasę po USA, która startuje w październiku. 
Od teraz wszystko będzie wyglądało inaczej. 
Wszystko się zmieni. Najpierw przez to, że Magda urodzi, a potem że pójdzie na studia. Możliwe, że będą widzieli się bardzo rzadko, bo zespół dalej musi funkcjonować. Nie mogą od tak zrezygnować z trasy, która była planowana od pół roku. 
- Riker - z jego przemyśleć wyrwał go cichy szept dziewczyny.
- Tak, słoneczko? - zwrócił się do niej. Leżała już znów na poduszkach. Jej policzki miały śliczny malinowy kolor. Jej oddech był szybszy niż wcześniej. 
- Obiecaj mi, że nic się między nami nie zmieni. - wyszeptała niepewnie. 
Chłopak delikatnie się uśmiechnął, zagarniając kosmyk włosów za jej ucho. 
- Madziu, teraz między nami, może być tylko lepiej. - powiedział, ale tak naprawdę sam nie był tego pewien. 
Ale jedno wiedział. Nie mógł zostawić jej, gdy była w ciąży i wtedy, kiedy już urodzi.
Musi być przy niej. Musi zachować się, jak mężczyzna. 




~*~
OMG
Co za rozdział. Tak, jak pisałam już wcześniej Agacie Stojak (którą serdecznie pozdrawiam!) pojawił się nowy wątek pod koniec opowiadania. Oj, znacie mnie i wiecie, że jestem specem od dodawania nagle zupełnie innych wątków. 
Riker i Magda... To druga moja ulubiona para. Mówiłam Wam już kiedyś, że imię dziewczyny Rikera pochodzi od imienia mojej przyjaciółki? Hehe
Swoją drogą, jeśli to czytasz Madziu, gorąco ciebie pozdrawiam! 
Co by tu jeszcze... 
Ah tak. Jak widzicie podzieliłam rozdział na części, także będzie jeszcze więcej postów!!
Z jednej strony chcę już skończyć to opowiadanie, ale z drugiej tak bardzo nie chcę! Tak długo już je piszę... Będą to 2 lata i prawie 8 miesięcy O.o
O matko XD
A i jeszcze jedno. Ross i Riker i ich rozmowa przez telefon HAHAHA. Tylko tyle powiem o tym. 
Trzymajcie się i do napisania!
Buziaczki ;**
~Wasza Julia

piątek, 8 lipca 2016

UWAGA! UWAGA! Challenge!


Hej Haj Helloł! <3
A więc, jak już widać po tytule tej jakże krótkiej ale MEGA ważnej notce organizuję challenge!

Ten kto go przejdzie... *werble*
Otrzyma przedpremierowo prolog nowego opowiadania!!!! 
(Wiem, że to niedużo, no ale cóż) 

Challenge polega na tym, aby przeczytać moje opowiadanie od początku do końca i pod każdym rozdziałem pozostawić po sobie SENSOWNY komentarz (proszę także podpisać komentarz imieniem i nazwiskiem, żebym wiedziała komu wysłać prolog na fb; albo adres e-mail. Kto co woli xD) 

Challenge wiąże się z nadchodzącym końcem opowiadania. Chodzi o to, aby przypomnieć sobie całą historię R5 i dziewczyn <3 

Jeśli jest ktoś chętny i ma czas (mnóstwo czasu), to zapraszam!!

Nagroda nie jest jakaś specjalna. 
Wiem. Powtórzę...
Chodzi mi o to, żeby teraz (moment przed zakończeniem) przypomnieć sobie ten ff <3
Kocham i do napisania :**
Buziaczki 
~Wasza Julia 
Ps. Swoja drogą nie wiem, czy sama dałabym radę z tym challengem. Jak mam być szczera, to jeszcze ani razu nie przeczytałam mojego własnego opowiadania tak od początku do końca. Serio 


czwartek, 7 lipca 2016

Rozdział 96

- Oh tutaj jesteś! - krzyknął Ross. 
Szybko wleciał do kuchni, trzaskając za sobą drzwiami. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Emma, Magda i Stormie stały przy blacie i każda z nich robiła coś innego. 
- Ummm co robicie? - zapytał po chwili przyglądania się im. 
- Przed nimi długi lot. Chcemy przygotować jeszcze coś do jedzenia, zanim wyjadą na lotnisko, synek. - odpowiedziała Stormie, zerkając kątem oka na swojego syna. 
- Ja i Emma nie jemy. - rzucił nagle. Wspomniana blondynka odwróciła się do niego.
- Co? Jak to? - zdziwiła się.
- No tak to. Idziemy zaraz na miasto. Zjemy coś tam pewnie. - powiedział, jak gdyby nigdy nic. Nastolatka zmrużyła oczy i obserwowała każdy jego ruch. 
- Idziemy? - wykrzywiła brwi z zaskoczenia.
- Mmhm. - mruknął dość głośno.
Podszedł do lodówki i wyciągnął z niej bitą śmietanę w sprayu, po czym oparł się o szafkę i wcisnął sobie ją do ust. Towarzyszył temu charakterystyczny dźwięk, przez co Stormie zareagowała.
- Skoro jecie na mieście, to zostaw tę bitą śmietanę w spokoju. - Zaśmiała się i odebrała od niego butelkę. Spojrzał na nią z grymasem. Zrobił gwałtowny krok w bok i objął w pasie swoją ukochaną. Położył głowę na jej lewym ramieniu, po czym pocałował ją delikatnie w policzek. Po jej plecach przeszły dreszcze, a na rękach pojawiła się gęsia skórka.
- Co ty jesteś dzisiaj taki? - zapytała podejrzliwie. Stojąc dalej do niego tyłem, ręką sięgnęła do jego głowy i pogładziła dłonią po policzku. Zsunęła do szyi i mocniej przycisnęła do siebie. Ross specjalnie zrobił rybie usta i znów pocałował ją. Tym razem w skroń.
- Taki, czyli jaki? - mruknął jej do ucha. Uwielbiał to robić. Czuł, że paraliżuje ją tym tonem i swoją bliskością. 
- Właśnie taki. - westchnęła. Próbowała się uspokoić. Zacisnęła jednak tylko usta, co on wykorzystał. Obrócił ją szybko i wpił się w nią. Językiem przejechał między jej wargami i po chwili powoli je rozchylił. Rękoma chwycił ją w biodrach i przycisnął do blatu kuchennego. 
- Bracie, pamiętaj co ci kiedyś powiedziałem! - wydarł się Rocky, wchodząc do kuchni. Ross gwałtownie odsunął się od Emmy. Spojrzał na niego lekko wystraszony. - Grzeczny chłopiec. - dodał brunet. Pogłaskał brata po głowie i z paczka chipsów w ręce, wyszedł z kuchni. 
- Co? O czym on mówił, Rossy? - zagadała Stormie, dalej krojąc kapustę na surówkę. Ross podrapał się nerwowo po głowie.
- A takie tam. - mruknął. - Mamuś, Emma jest ci jeszcze potrzebna tutaj w kuchni? - rzucił szybko.
Kobieta rozejrzała się po kuchni. 
- Nie, myślę, że już sobie poradzimy. - odpowiedziała po chwili. 
Ross zatarł tylko dłonie i chwycił dziewczynę za nadgarstek, prawie wlokąc ją do salonu. Tam usiadł na kanapie, a ona koło niego. Wpatrywał się chwilę w dziewczynę, a gdy drzwi wejściowe się otworzyły, podskoczył i zerwał się z miejsca. 
Do domu wszedł Mark, dzwoniąc kluczami od samochodu. Blondynka zerknęła na niego, powoli podnosząc się z sofy i zauważyła, że są to klucze od auta Rossa. Mężczyzna rzucił nimi w syna i pokiwał głową na boki.
- A ty nie jedziesz z nami? - zapytał zdziwiony.
- Nie no coś ty. Po co ja tam, hmm? - Zaśmiał się, puszczając oczko nastolatce. Ta spuściła głowę zawstydzona. Ross prychnął tylko pod nosem i podszedł do szafy, by wyciągnąć z niej kurtkę. Drugą podał Emmie.
- Dokąd jedziemy? - dopytywała zaciekawiona. - Ross, dokąd jedziemy? - powtórzyła już podirytowana. Chłopak spojrzał na nią błagalnie. - Okay, niespodzianka. Jasne. - odpowiedziała sama sobie pod nosem. On objął ją i pocałował w czoło. 
- Zaraz zobaczysz dokąd jedziemy, skarbie. - dodał od razu i naciągnął na jej ramiona kurtkę. - Weź jeszcze czapkę, bo może być później zimno. - szepnął, po czym z górnej półki nad ławeczką w przedpokoju podał jej swoją szarą beanie. 
- Rany, co jest dzisiaj za dzień? - posłała mu pytające spojrzenie.
- Co masz na myśli? - odpowiedział kolejnym pytaniem. Zapinał w tym czasie zamek jej kurtki. Z każdym kolejnym gestem swojego narzeczonego była coraz bardziej zdziwiona i zaniepokojona. Czyżby o czymś zapomniała?
- Jesteś taki miły, pomocny i w ogóle... - zaczęła, przygryzając paznokieć kciuka. Ross po prostu westchnął i zaraz po tym uśmiechnął się.
- Koniec gadania. Jedziemy. - rozkazał - Wychodzę! - wydarł się na cały dom.
- Okay! - usłyszeli w odpowiedzi. Emma rozpoznała krzyk wszystkich domowników. Zaskoczył ją ten cały synchron Lynchów. Była pełna podziwu.
Gdy wyszli z domu, chłód przeleciał im po ciele. Dziewczyna odruchowo objęła się rękoma i jak najszybciej starała się wsiąść do jeszcze nagrzanego samochodu. Ross usiadł za kierownicą, a ona na siedzeniu pasażera. Odpalił silnik i z zaraz z bocznych otworów wyleciało ciepłe powietrze. Zatrzęsła się. Ross tak samo. Spojrzeli na siebie i oboje wybuchnęli głośnym śmiechem. Dziewczyna uwielbiała słyszeć śmiech swojego ukochanego. Mogłaby stwierdzić, że nawet jak widzi jego uśmiech, odczuwa motyle w brzuchu i robi jej się ciepło na sercu. 
Chłopak wycofał auto z podjazdu i gdy wyjechał na ulicę, włączył radio. Akurat leciała piosenka Maroon 5, której Ross już nasłuchał się dziesiątki tysięcy razy. Wyciągnął więc z kieszeni swój telefon i za pomocą kabla, podłączył. Wybrał jeden z pierwszych utworów, którym był 21 Guns - Green Day
- Kiedyś słuchałam tego na okrągło! - krzyknęła Emma z podekscytowania. Podciągnęła nogi pod siebie i objęła je rękoma. Pass, który miała zapięty trochę jej przeszkadzał. 
- Serio? - zdziwił się. - Myślałem, że to raczej nie twoja muza. - Zaśmiał się, obserwując już drogę. 
- Wiesz, słucham to, co mi wpadnie w ucho. - odpowiedziała z przekąsem, obserwując jego dłonie znajdujące się na kierownicy. 
Jechali tak przez piętnaście minut, ciągle słuchając tej jednej piosenki. Już za trzecim razem oboje śpiewali jej słowa. Ross przez całą drogę trzymał rękę na kolanie dziewczyny, dzięki temu, że miał automatyczną skrzynię biegów. W pewnym momencie musiał ją zabrać, by gwałtownie skręcić na rondzie. Później trzymał ją na swoim prawym udzie. Blondynka splotła ich palce razem i podnosząc ich ręce do jej ust, pocałowała wierzch dłoni chłopaka. Wtuliła się w jego dłoń, a on spojrzał na nią i uśmiechnął się do siebie. 
Słońce już dawno zaszło, a chmury, które jeszcze krążyły późnym popołudniem, rozeszły się na boki. Tego wieczoru niebo było wyjątkowo gęsto rozgwieżdżone, a księżyc eksponował się w piękny rogalik. 
Ross skręcił przed wjazdem na parking, znajdującym się w szarym budynku. Dopiero wtedy zorientował się, że Emma usnęła. Siedziała z głową opartą o szybę. Wyglądała według niego tak pięknie i spokojnie. Mógłby się patrzeć na nią cały czas, ale kwestia niespodzianki go troszkę ponaglała. 
Otworzył szybę po swojej stronie. Z portfela leżącego w drzwiach wyciągnął kartkę. Sięgnął ręką za okno i tą ową kartą przejechał po czytniku. Szlaban uniósł się powoli do góry, po czym Ross wjechał samochodem na teren parkingu. Krętym wjazdem kierował się na wyższe piętra, aż dotarł na samą górę. Zatrzymał samochód kawałek obok wjazdu. Wyciągnął kluczyki ze stacyjki. Jeszcze przez chwilę przyglądał się śpiącej Emmie, ale musiał ją niestety obudzić. Po odpięciu swoich pasów, nachylił się nad nią. Pocałował w szyję, a potem w policzek i skroń. Otworzyła powoli oczy i rozejrzała się. 
- Już jesteśmy na miejscu. - szepnął, odchylając się z powrotem. 
Otworzył drzwi i wyszedł z samochodu. Emma zrobiła to samo, ale gdy tylko stanęła na betonie i odwróciła się, wstrzymała oddech z wrażenia. Przed nią, na ogromnej, otwartej powierzchni parkingu stał niezbyt dużych rozmiarów helikopter. Dookoła rozpościerała się panorama Los Angeles. Możliwe, że był to jeden w wyższych budynków w tej dzielnicy. Światła na ulicach i w budynkach tworzyły niesamowity widok. Do tego dochodziło jeszcze niesamowite niebo, pokryte gwiazdami i bez ani jednej, najmniejszej chmury. Było po prostu niesamowicie. 
Usta mimowolnie otworzyły jej się z wrażenia. Ross podszedł do niej i przytulił, ponownie całując w czoło. 
- Dokładnie pół roku temu się spotkaliśmy. Było to czternastego września. - zaczął - Szłaś wtedy ze słuchawkami w uszach, a ja bezczelnie w ciebie wjechałem na deskorolce. Pamiętam, jak byłaś wtedy zdezorientowana i poturbowana przeze mnie. Pamiętam też, jak mnie wtedy zatkało, gdy spojrzałem ci w te twoje piękne, uwodzicielskie oczy. Chryste - przerwał, pocierając tył głowy. - Nigdy wcześniej nie spociłem się tak, jak w tamtym momencie. Myślisz, że tak łatwo mi przyszło zdobycie numeru telefonu do ciebie? - Zaśmiał się. - Boże, toczyłem ze sobą walkę. Zapytać, czy nie zapytać. Gdybym nie zapytał, to pewnie byśmy się już nie spotkali i nie bylibyśmy teraz razem. Kiedy mi go dałaś, spanikowałem, bo już chciałaś iść. Musiałem jakoś zadziałać, nie? - Ponownie podrapał się po głowie. - Wpadłem na najbardziej żenujący pomysł, jaki tylko mi wpadł do głowy. Pamiętasz? - zapytał.
- Tak, pamiętam. Zadzwoniłeś do mnie. - odpowiedziała rozbawiona tym wspomnieniem z tamtego wieczoru. 
- Ta, zadzwoniłem, jak ostatni kretyn.
- Powiedziałeś, że chciałeś sprawdzić, czy dałam ci dobry numer. - usprawiedliwiła go. Widziała, jak bardzo poczerwieniał. Lampa, która stała zaraz obok nich idealnie oświetlała jego twarz. 
- Na nic innego nie mogłem wpaść, ale podziałało! - krzyknął zadowolony. - Tylko później znów miałem wątpliwości, czy przyjmiesz moje zaproszenie. Wieeeesz - przeciągnął zmieszany. Nikomu nigdy nie mówił, jak się czuł, gdy po raz pierwszy się spotkali. - byłaś taka śliczna, więc myślałem, że już kogoś masz. Znaczy dalej jesteś śliczna. - poprawił się.
- Dziękuję. - szepnęła, poprawiwszy kosmyk włosów za ucho. Robiła to instynktownie.
- Kiedy powiedziałaś, że z chęcią pójdziesz ze mną na randkę... Boże, myślałem, że oszaleje z radości. Chciałem znów zaproponować ci, abym cię odprowadził, no ale skoro nie chciałaś za pierwszym razem, to już sobie darowałem. Nie chciałem być jakiś natrętny, czy coś. - Pochylił głowę w bok. - Pamiętam wszystko z tamtego wieczoru. Pamiętam każde twoje spojrzenie. I jeszcze ten moment, kiedy podawałem ci twój telefon, który spadł. Dotknąłem wtedy twojej ręki.
- To też pamiętam. - rzuciła nagle. Ross otworzył szeroko oczy. - Poczułam, jakby mrowienie w brzuchu. 
- Widzisz, od początku to było przeznaczenie. - powiedział pół szeptem. Ciągle stali bardzo blisko siebie. Trzymał jedną z rąk na jej pasie. Drugą co chwilę poprawiał nerwowo włosy. 
- Szkoda tylko, że aż tak długo musiałam na ciebie czekać. - rzekła po chwili, sięgając palcami do jego policzka, a potem linii szczęki. Stanęła na palcach. On już wiedział, co chciała zrobić. Chwycił ją lekko pod pasem i podniósł do góry. Objęła dłońmi jego głowę i schylając się już, pocałowała go w usta. Czułość jednak mu nie wystarczyła. Zaczął całować ją namiętnie. Jego serce zabiło szybciej, a dłoń dotykała pleców dziewczyny pod kurtką. 
- Panie Lynch? - Miłosne poczynania pary przerwał niski, męski głos. Chłopak postawił nastolatkę z powrotem. Oboje odwrócili się w stronę dochodzącego głosu. - Powinniśmy już lecieć. - rozkazał. 
Podeszli bliżej i dopiero wtedy Emma zauważyła, że jest to mężczyzna koło pięćdziesiątki. Ubrany był w dżinsy i marynarkę. Trzymał dłoń na otwartych drzwiczkach od helikopteru. Nastolatka otworzyła szeroko oczy przerażona i zaskoczona. Ross poklepał ją po plecach.
- Czy... my... - zacinała się - lecimy tym czymś? - pisnęła zdezorientowana. Z daleka maszyna wydawała się być prawie dwa razy mniejsza. 
- Właśnie dlatego tak znikałem. Robiłem licencję pilota. - odpowiedział. Wyminął ją i wszedł na schodki. Wyciągnął ku dziewczynie otwartą rękę. - No chodź. Musimy się pośpieszyć. - ponaglał ją.
- D-dobrze. - zająknęła się. Wzięła głęboki wdech i chwyciła rękę blondyna. Ten pociągnął ją do góry i już po chwili stała obok niego. 
- Siadaj tutaj. - rzucił szybko. 
- Czekaj, tutaj są tylko dwa miejsca. - rzekła przerażona. Odwróciła się do niego gwałtownie, ale on z powrotem obrócił ją i podsadził tak, by wsiadła do środka. Zamknął za nią drzwiczki i obszedł maszynę dookoła. Wsiadł po stronie pilota.
- Ty siedzisz tutaj, a ja będę kierował. - odpowiedział, będąc tuż przed jej twarzą. Widząc jej minę, zaśmiał się. - Już nieraz latałem. - uspokoił ją. Sięgnął po jej po pasy bezpieczeństwa przy jej biodrach, a potem zaciągnął dwa zza jej ramiona. Zapiął je szybko i sprawnie. Pociągnął jeszcze dodatkowo, by zacisnąć jeszcze bardziej. 
Odsunął się od niej, po czym usiadł na swoim siedzeniu i zapiął pasy. Tak samo mocno, jak u Emmy. 
- Powodzenia życzę! - krzyknął jeszcze mężczyzna. Blondyn kiwnął w jego kierunku głową, po czym drzwi zostały zamknięte. Emma zdała sobie sprawę, że przed nią znajdują się spore okna, przez które widać wszystko. Chwyciła się kurczowo pasa, który miała na swojej klatce piersiowej. 
Ross odpalił silnik i podał dziewczynie jedną parę słuchawek, które ubrała. Spojrzał na nią robiąc to samo ze swoimi. Zaciągnął mikrofon do ust.
- November 124 Winston-tangle gotowy do startu. - powiedział poważnie, zerkając na ikonki wyskakujące mu na panelu.
- Zrozumiałem Winston-tangle. Masz zgodę po prostej z El Monte do Santa Monica. - odpowiedział głos w słuchawkach. Spojrzała na blondyna uśmiechnięta.
- Nie wierzę, że polecę helikopterem nocą nad Los Angeles. - szepnęła podekscytowana.
Śmigło helikoptera zaczęło obracać się szybciej, a silnik głośniej pracować. Ross zaciągnął wszystkie potrzebne według niego przyciski i po chwili maszyna uniosła się do góry.
- O mój Boże... - pisnęła dziewczyna. Zaciskała ręce na pasach tak mocno, aż zbielały jej knykcie. Blondyn uśmiechnął się widząc jej reakcję. Gdy był na odpowiedniej wysokości, zabrał jedną rękę ze steru i dotknął dłoni nastolatki na bardzo krótką chwilę.
- Rozluźnij się. Nie spadniemy. - uspokajał ją. Jego ręka znów wróciła na ster. 
Rozejrzała się dookoła. Widok takiego miasta jak LA nocą i to z takiej wysokości zapierał dech w piersiach. Mimo dość późnej pory na ulicach był ogromny ruch. Oświetlenie miasta wyglądało niesamowicie. Z tej wysokości można było dojrzeć w oddali napis "Hollywood". 
Lot odbyli w ciszy. Oboje podziwiali krajobraz, który rozpościerał się w ich otoczeniu. Wylądowali również na jednym z wyższych budynków w Santa Monica, gdzie przed nim Emma dojrzała samochód Rossa. Po wyjściu z helikoptera weszli do windy, która zjechali na sam parter. Okazało się, że wylądowali na dachu jednego z przybrzeżnych hoteli. Ross kazał Emmie poczekać w recepcji, a sam wybiegł przed budynek. Wrócił z wielkim bukietem róż w ręku. 
- Rezerwacja na nazwisko Lynch. - wysapał do recepcjonistki. - A to dla ciebie, kotku. - zwrócił się do Emmy, podając jej róże. Nie ukrywała swojego podziwu. Szybko zarzuciła ręce mu za szyję i wtuliła się w niego. Dalej pachniał jej ulubionymi męskimi perfumami. Objęła go jeszcze mocniej, a potem się od niego odsunęła. Delikatnie dotknęła jego dłoni, a on splótł ich palce razem.
- Pokój numer 347 na dwudziestym drugim piętrze, panie Lynch. - odezwała się kobieta i podała mu klucz. Odebrał go od niej i oboje ruszyli z powrotem do windy. 
- Nie wierzę, że to wszystko przygotowałeś. - szepnęła dziewczyna, gdy byli już na odpowiednim piętrze. 
Blondyn pociągnął ją tylko w stronę ich pokoju. Otworzył kluczem drzwi i przypuszczając Emmę pierwszą, wszedł za nią. Zapalił światło i rzucił kluczyk na szafkę zaraz obok drzwi. 
- Nasze rzeczy tu są? - zapytała zdziwiona, patrząc na torbę, która leżała przed łóżkiem. Podeszła do niej i ją otworzyła. Były do niej zapakowane zarówno jej rzeczy, jak i Rossa. 
- Spakowałem nas., gdy ty pomagałaś mamie w kuchni. Nie ma za co. - odpowiedział uśmiechnięty od ucha do ucha. 
Blondynka chwyciła nadgarstek chłopaka i spojrzała na zegarek, który miał tam zapięty. Zawsze zapinał go odwrotnie. Tarczą do dołu. Wskazówki pokazywały za sześć wpół do trzecią. Wytrzeszczyła oczy. 
- Naprawdę jest już tak późno?! - uniosła się. - Pójdę wziąć prysznic i zaraz do cb wrócę. - dodała szybko i ze swoimi rzeczami, które zgarnęła z torby, zniknęła za drzwiami. On ściągnął z siebie kurtkę i koszulę, po czym położył się na łóżku. Z kieszeni spodni wyjął telefon. Przejrzał instagrama i gdy już miał odkładać komórkę, do pokoju wróciła nastolatka, wypuszczając do pocieszenia tumany pary. Włosy miała mokre, a ubrana była w bluzkę Rossa, w której ostatnio spała. Ubrania i kosmetyczkę wrzuciła do torby i wskoczyła na łóżko obok chłopaka. 
- Jesteś najcudowniejszym facetem jakiego można mieć. - powiedziała, krzyżując nogi. Przyglądał jej się uważnie.
- Kontynuuj. - zarządał z uśmiechem.
- Najmądrzejszym i najprzystojniejszym. - dodała, cmokając go w policzek. 
- No dobrze - mruknął - Idę się myć. Zaraz wrócę. - powiedział i tak też zrobił. Wrócił jednak bardzo szybko. W czasie jego nieobecności dziewczyna zdążyła tylko przeceszać szczotką włosy. Odkrył kołdrę i położył się w miejscu, gdzie wcześniej leżał. Emma przysunęła się do niego, kładąc głowę na jego piersi. Poczuła jego dłoń na swoich plecach, a potem na pośladkach. Palcami okrążał kółka nad linią jej majtek. 
- Eh. Po co ci tyle ubrań. - westchnął, podciągając materiał bluzki, który miała na sobie. 
- Mam ściągnąć? - Zaśmiała się. Ten tylko uniósł wzrok do góry, udając że wcale nie oczekiwał takiej odpowiedzi. Nastolatka podniosła się i jednym ruchem pozbyła się bluzki, po czym znów położyła się na chłopaku. Objął ją teraz już dwiema rękami. Oboje leżeli tylko w dolnej części bielizny. Jego dłonie gładziły skórę jej pleców powoli i zmysłowo. Ona wdychała jego zapach. Mieszanki szamponu, którym umył włosy i żelu pod prysznic. 
Leżeli i nie odzywali się. Po prostu cieszyli się tą chwilą razem, sam na sam. Podobało im się to, że mogą w spokoju, ciszy poleżeć i posłuchać bicia swoich serc. 
Nagle Ross wziął głęboki wdech i powiedział:
- Nikogo w całym moim życiu nie kochałem tak bardzo, jak kocham ciebie, skarbie. 
Te słowa wywołały u Emmy zaciśnięcie serca i nagły przypływ łez do oczu. Uniosła głowę i spojrzała w jego ciemne oczy, przepełnione miłością i szczerością. Ona była dla niego całym światem i bał się o tym mówić. Kochał ją i był zdolny poświęcić się dla niej. 
- Rossy, jesteś najwspanialszą osobą jaką znam. - zaczęła - Kocham cię do szaleństwa. - skończyła i pocałowała go. Przytulił ją jeszcze mocniej, po czym sięgnął do wyłącznika światła po jego stronie i w pokoju zapanowała ciemność. Zakrył ich oboje kołdrą i opierając policzek o głowę swojej ukochanej, zasnął. 

~*~
Oł maj gasz!! 
Co za romantyczny rozdział. Jezus Chrystus. Romma forever!! <33 
W sumie bardzo podoba mi się ten rozdział, jak mam być szczera. I nie wierzę, że to już niedługo koniec... Ile to zostało? Hmmm? Tylko 4 rozdziały. Jeny :/ 
Mam nadzieję, że nie macie mi za złe, iż opisałam tylko Rommę. Jakoś oni są głównym wątkiem tego opowiadania i nie może ich zabraknąć. 
Piszę już bzdury, bo jestem mega zmęczona. Jest już po północy, a ja dalej leżę z telefonem w ręku i pisze tę ostatnią część w notatkach, bo Blogger nagle ześwirował... Eh :/ 
Cóż to chyba tyle ode mnie. 
Trzymajcie się i do napisania! 
Buziaczki :**
~Wasza Julia