Menu:

środa, 22 lipca 2015

Rozdział 81

Przez następne kolejne dwa dni całe Northridge musiało słuchać ciągłego walenia w perkusję i solówek na gitarach. Dziwne, że żaden z sąsiadów nie przyszedł ze skargami do Stormie i Marka, którzy już tak samo ledwo wytrzymali. R5 ćwiczyło przed wieczorną imprezą Disneya, na której mieli zagrać jedna z nowych piosenek. Po wszelkiego rodzaju głosowaniach, losowaniach, graniu w "Papier, Kamień, Nożyce" wybrali w końcu Ain't No Way We're Going Home. Również dziewczyny muzyków nie były zadowolone z faktu, że ich partnerzy przez pół dnia siedzieli zamknięci w pokoju i nie wychodzili z niego, oprócz tego razu, kiedy przyjechały Tacosy i wszyscy zebrali się w kuchni na pół godzinnym posiłku.
W czasie, gdy zespół już ostatni raz ćwiczył piosenkę, Emma i Magda szykowały swoje kreacje i czym prędzej zajmowały jeszcze wolne dotąd łazienki. Brunetka pozwoliła sobie na użycie toalety Rydel, gdzie jej przyjaciółka skorzystała z prysznica chłopaków. Po odświeżeniu się Magda wróciła do pokoju, owinięta ręcznikiem i z tak zwanym turbanem na głowie. Zastała w nim Rikera, który grzebał w swojej szafie w poszukiwaniu garnituru. Gdy tylko zobaczył, że jego narzeczona stanęła koło niego, jego ręce wręcz automatycznie znalazły się na jej talii.
- Ładnie to tak paradować w samym ręczniku po domu, gdzie mieszka aż pięciu facetów? - Zapytał, śmiejąc się i jednocześnie oblizując prawy kącik ust.
- Nikogo nie spotkałam na korytarzu,  także nie masz się o co martwić. - Odpowiedziała, odsuwając się od blondyna i kierując się do swojej walizki, której jeszcze dotąd nie rozpakowała. Usłyszała jak blondyn wychodzi z pokoju, a po chwili włączyła się woda w łazience. Przewertowała wszystkie swoje ubrania i dopiero na samym dnie znalazła sukienkę, która według niej byłaby odpowiednią. Tylko trzeba ją wypracować, pomyślała, gdy położyła ją na łóżku. Póki Riker siedział pod prysznicem, szybko przebrała się w bieliznę i naciągnęła na siebie jego pierwsza, lepszą bluzkę.
Z sukienką pod ręką przeszła do garderoby Lynchów, gdzie stała prasowalnica i żelazko oraz Emma, która siłowała się z białą koszulą Rossa.
- Dajesz radę? - Zapytała brunetka z uśmiechem. Siedemnastolatka zmierzyła ją spojrzeniem.
- Muszę kochana. Mój chłoptaś sobie beze mnie nie poradzi. Założę się o to, że nie będzie umiał sobie krawata zawiązać...
- Jest niewielu facetów, którzy to potrafią. - Odchrząknęła i wzrokiem przeanalizowała ubiór swojej przyjaciółki. Emma ubrana była w śliczną czarną, długą sukienkę z dość sporym wycięciem na plecach. Włosy miała rozpuszczone i lekko podkręcone. - Jak ty to robisz Em, że tak szybko się ubierasz, stylizujesz? - Zapytała.
- Już od trzech miesięcy mieszkam z tymi przygłupami. Jest nas ósemka czasami dziewiątka i tylko dwie łazienki. Trzeba się nauczyć szybko z niej korzystać, bo za jej drzwiami stoi kolejka. Nie raz było tak, że ja albo Rydel korzystałyśmy z łazienki chłopaków, a oni z naszej. Rano przeważnie są korki na korytarzach i łatwo jest kogoś potrącić, gdy ten biegnie do łazienki. Wieczorami jest już luźniej, bo każdy idzie się myć o innej porze. Jeżeli chcesz dłużej zabawić w tym domu, radzę ci, abyś że tak powiem, górowała nad facetami, bo inaczej nie dostaniesz się do łazienki. Taka moja rada. - Powiedziała i odłożyła na bok żelazko. Koszulę delikatnie przełożyła sobie przez rękę i puściła do prasowalnicy Magdę z sukienką. - Gdzie ją kupiłaś? - Zapytała blondynka, dotykając miękkiego materiału ubrania.
- Już nie pamiętam. - Zaśmiała się. - Ale to było naprawdę dawno. - Dodała.
- Pasuje jeszcze na ciebie? - Emma uderzyła ją z łokcia w bok. Zachichotała.
- Skarbie, ja jestem dopiero w pierwszym trymestrze ciąży. Daj ty mi spokój, co? - Odpowiedziała uśmiechnięta i zaczęła pracować sukienkę.
Emma z koszulą Rossa w ręku weszła do jego pokoju. To co zobaczyła, zawaliło ją z nóg. Jej chłopak stał na środku pokoju i próbował zapiąć guzik od eleganckich spodni od garnituru. Nie szło mu to najlepiej.
- Komuś się przytyło... - Zaśpiewała pod nosem dziewczyna. - Ciekawe, czy zapniesz się w tę koszulę. - Wskazała na biały materiał.
- Ja nie przytyłem. - Fuknął Ross. - Po prostu spodnie się skurczyły.
- Jasne, jasne. Wmawiaj sobie. Ja i tak jestem zdania, że przytyłeś. - Powiedziała rozbawiona. Wybuchła śmiechem, kiedy Ross w końcu zapiął guzik, a ten wyleciał mu ze spodni prosto w okno, od którego się odbił i uderzył w komodę.
- Dobra, przytyłem. - Rzekł zażenowany. - Albo... - Zaczął i posłał swojej dziewczynie zadziorny uśmieszek. - Albo to Wacuś urósł i teraz spodnie są za małe.
- Wacusia w to nie mieszaj. Gdyby on urósł, to rozporek by się nie zapinał, a to w pasie masz problem. - Odparła i skierowała się do szafy blondyna, z której po chwili wyciągnęła parę dżinsów. - Te ubierz. Będą dobrze wyglądały z tą koszulą i marynarką. - Rzuciła w niego spodniami. - Swoja drogą, kiedy ty ostatnim razem ubierałeś ten garnitur?
- Chyba z rok temu. - Odpowiedział, naciągając dżinsy, które bez problemu zapiął. Odetchnął z ulgą.
- Teraz sprawdźmy, czy koszula jest na ciebie dobra. - Zaśmiała się nastolatka.
- Bo to jest takie zabawne. - Wymruczał pod nosem.
- Żebyś wiedział, że jest. - Odparła i czekała, aż blondyn ubierze górna część. Załamała się już do końca, kiedy zobaczyła, że Ross krzywo zapiął guziki. - Facet, weź ty się ogarnij, co? - Uderzyła go po głowie. Ten wysunął dolną wargę do przodu, pokazując jak bardzo jest smutny. Dziewczyna pokiwała tylko głową na boki i rozpięła mu ją z powrotem, po to aby znów ją zapiąć. Ross przygryzł wargę, gdy poczuł zimne palce Emmy na swojej odsłoniętej klatce piersiowej. Zaczął ciężko oddychać.
- Em... - Jęknął. - Chyba powinienem zmienić spodnie. - Poprawił swoje włosy wyraźnie zdenerwowany.
- Dlaczego? - Zapytała i poprawiła mu kołnierzyk od koszuli. Blondynowi przeszedł dreszcz po plecach.
- Wacuś krzyczy, że jest mu ciasno. - Wyszeptał jej do ucha i przyciągnął ją w talii do siebie.  Poczuła wypukłość w okolicach rozporka, ale i tak się zaśmiała.
- To idź do łazienki i tam uspokój swojego kolegę. - Posłała mu zadziorny uśmieszek. Otworzył szeroko oczy.
- Nie pomożesz mu?... Znaczy mi? Jemu... Nam? - Podrapał się po głowie.
- Ty znasz go najlepiej... - Zaczęła dziewczyna i odwróciła się do niego tyłem, by schylić się po parę czarnych butów na obcasie.
- Ale ty też możesz go lepiej poznać. - Mruknął tuż przy jej szyi, która po chwili pocałował. Emma poczuła jego zęby na swojej skórze. Szybko go od siebie odepchnęła.
- Daruj sobie robienie malinek na mojej szyi dwie godziny przed imprezą. - odrzekła i rzuciła mu rozbawione spojrzenie. 

Na miejsce imprezy dotarli pół godziny przed zaplanowanym rozpoczęciem. Wszyscy byli cudownie ubrani. Rydel miała na sobie malinową sukienkę z zasłoniętym dekoltem, która sięgała jej do kolan. Ellington ubrany był w garnitur z dopasowanym do sukienki krawatem. Tak samo jak Riker w garniturze, który dopasował sobie krawat do kiecki Magdy. Ross, Rocky i Ryland mieli dżinsy, białe koszule,  czarne marynarki i czarne krawaty. Każdy z nich miał lakierki, a dziewczyny wysokie, koturny w różnych kolorach.
Oczywiście nie mogło zabraknąć czerwonego dywanu przed wejściem i miliona reporterów, fotografów. Gdy zespół wyszedł z limuzyny, którą jechali, obległa ich fala fleszy, a dookoła znajdowały się kamery i mikrofony. 
- Rydel, czy to jest aby na pewno prawda, że ty i Ellington Ratliff bierzecie ślub? Fani myślą, że to żart! - krzyknęła jedna z reporterek. Wspomniany brunet pokiwał z rozbawienia głową.
- Tak, to prawda. - odpowiedział krótko i chwycił swoją narzeczoną w pasie, by pomóc ją przeprowadzić przez tłum.
- Skąd taka nagła decyzja Ellington? - zapytał kolejny z reporterów.
- Tak wyszło! - krzyknął. W między czasie inni fotoreporterzy zagadywali resztę. Tylko że pytania do Rossa i Emmy były naprawdę nie na miejscu.
- Czy to prawda Ross, że twoja dziewczyna jest z tobą w ciąży? - Blondyn energicznie się odwrócił w stronę kobiety, która zadała mu to pytanie. Była niższą od niego szatynką, ubraną w elegancki kombinezon. 
- Skąd w ogóle takie pytanie? - Uniósł brwi do góry.
- Fani mają takie wrażenie...
- To dziewczyna Rikera jest w ciąży... - wypalił bez zastanowienia. Od razu zakrył sobie usta ręką. Wydawało mu się, że nagle wszyscy ucichli. Spojrzał w stronę starszego brata, który ewidentnie kipiał ze złości. Wtem wszystkie kamery i mikrofony przeniosły się właśnie na basistę i jego narzeczoną, która kurczowo trzymała go za dłoń. Dziewczyna nie czuła się komfortowo otoczona taką ilością ludzi. Blondyn zasłonił ją swoim ciałem, gdy reporterzy zaczęli się do nich przeciskać. Pociągnął ją po chwili za rękę i szybko znaleźli się za barierkami, na czerwonym dywanie. 
- Jak wrócimy do domu, zabiję cię. Obiecuję. - Riker wysyczał przez zaciśnięte zęby do ucha osiemnastolatka. Chłopak przełknął ślinę i objął w pasie swoją dziewczynę. Tak samo Riker zrobił z Magdą, Rocky z Alexą, a Ellington objął Rydel. Ryland stanął przy rodzicach, gdyż Savannah coś wypadło ważnego i nie mogła zjawić się na imprezie wraz z nim. Czuł się jakby był z innej planety. Jego rodzeństwo przyszło tutaj ze swoimi drugimi połówkami, a on był zmuszony do trzymania się z rodzicami. 
- Ryry nie smutaj, że tak. - odezwał się nagle Rocky i poklepał go po ramieniu. Szesnastolatek od razu się rozpromienił i wyprostował. W ciągu tych kilku sekund na czerwonym dywanie na tle z logiem Disney'a i firm, które sponsorowały imprezę zrobiono im kilkadziesiąt zdjęć. Zeszli z czerwonego dywanu i skierowali się na tyłu klubu. Weszli do środka, od razu na scenę, na której był już rozstawiony ich cały sprzęt. Zespół przywitał się z publicznością i zaczął grać. Atmosfera była świetna. Wszyscy angażowali się w  grają muzykę. 
Gdy zeszli że sceny, ludzie usiedli do stołów i zapalono światła, zobaczyli, że znajdują się w wielkim, przestronnym i jasnym klubie. Przy ścianach stały stoły z bufetem, a na końcu sali znajdowała się scena ze sprzętem DJ'a. Po prawej stronie stała fontanna z czekoladą, do której Rocky i Ellington pobiegli od razu. Ich dziewczyny tylko pokręciły głowami z politowaniem. Wszyscy skierowali się do stolików, które znajdowały się na drugim  końcu ogromnej sali. Większość nich była już pozajmowana przez gości. Emma rozpoznała tutaj znanych aktorów, których seriale były emitowane na różnych kanałach Disney'a. Dla Lynchów przypadł jeden z największych stolików. Emma odnalazła zastawienie, przy którym stała karteczka z jej pierwszym i drugim  imieniem oraz nazwiskiem "Emma Ashley Black". Nagle zobaczyła, że jej krzesło odsuwa Ross. Ruchem dłoni wskazał, aby usiadła, po czym przysunął je do stołu.
- Co za gentleman. - odrzekła i posłała blondynowi szeroki uśmiech. 
- No a jak? - Zaśmiał się i usiadł koło niej na miejscu przypisanym do niego według karteczki "Ross Shor Lynch" stojącej przy talerzyku. - Jesteś głodna? Mam ci coś przynieść? - Uniósł się gwałtownie z krzesła, na którym ledwo co zdążył usiąść.
- Na razie nie trzeba. Dziękuję. - Odpowiedziała, przytrzymując go ruchem dłoni. Chłopak chwycił ją za nadgarstek i przeniósł palce tak, że splótł je razem. Emma poczuła, że się rumieni. Ich złączone ręce znajdowały się pomiędzy talerzami, na stole. Ross nagle nachylił się do niej. 
- Kocham cię. - szepnął jej do ucha.
- Co ty planujesz, Lynch? - zapytała półszeptem. Blondyn głupio się uśmiechnął i wzruszył ramionami. - Też cię kocham. - dodała po chwili. 
Nagle na scenę wszedł mężczyzna, który nie był znany Emmie, ani Magdzie, czy Alex. Jednakże cała reszta zaczęła klaskać. Dziewczyny spojrzały na siebie i zbytnio nie zajmowały się jego przemową. Każda z nich miała jakieś zajęcie, przez które odpływała. Emma bawiła się materiałową serwetką, Alex zwijała rąbek swojej pudrowej sukienki, którą miała na sobie, a Magda przyglądała się reszcie gości. Nagle rozległy się brawa i wszyscy wstali z miejsc. Nastolatki również się podniosły. 
- Kto to był? - szepnęła Alexa do Rocky'iego. Brunet odwrócił się do niej, przekładając rękę na jej krzesło. 
- Jakby to ci wyjaśnić... - wymruczał tak jakby do siebie. - Już wiem. To jest jeden z zarządców, który zajmuje się całym Disney'em i tak dalej. - odparł. Cała trójka dziewczyn głośno mruknęła.
- Teraz wszystko jasne. - Zaśmiała się Magda i sięgnęła po dzbanek, który stał po środku ich stolika. Nalała sobie wody z miętą i cytryną, ale później również reszcie. Co chwilę ktoś podkładał jej szklankę, by napełniła ją wodą. Skończyło się tak, że trzeba było donieść jeszcze jeden, wielki dzbanek. 
Po pół godzinnej żywej rozmowie Lynchów przy stole, przyniesiono do każdego stolika ciepłe dania, soki. Po posiłku wszyscy zbiegli się na parkiet. Riker, Ross i Ellington jako pierwsi rzecz jasna.
- Zatańczysz że mną? - Zwrócił się do Alexy Rocky. Dziewczyna odstawiła szklankę i wstała.
- A mam jakieś wyjście? - Zachichotała. Chłopak pociągnął ją na parkiet i chwycił jej dłonie. - Czyli to taka luźna impreza?! - Zapytala, próbując przyrzeczenie muzykę.
- Tak właściwie to tak. Na te cześć zostali zaproszeni młodzi i aktualni aktorzy pracujący dla Disneya. Jutro odbędzie się druga część,w innym miejscu, bardziej oficjalna, na którą przyjadą dawni aktorzy. Disney świętuje któreś tam już urodziny. Nie pamiętam które. - Wykrzyczał i odziwo nastolatka wszystko usłyszała. Zerknęła ponad ramię chłopaka. Zobaczyła, jak jej przyjaciółki wywijają na parkiecie. Ich partnerzy nie oszczędzali energii. Tańczyli jak szaleni. Widocznie im tego brakowało, pomyślała i po chwili została obrócona przez swojego partnera.
- Nie wiesz, jak się cieszę, że tutaj ze mną przyszłaś! - Odezwał, ponownie ją obracając.
- Też się cieszę. - Posłała mu uśmiech i zarzuciła ręce na szyję. 
Muzyka się rozkręcała, a parkiet był przepełniony coraz większą liczbą osób. Gdy już wszyscy byli zajęci tańczeniem, DJ ściszył ją trochę i zapowiedział tort. Rocky nie sugerował się, że wszyscy przestali tańczyć. Wciąż bawił się z Alexą, która nie ukrywała swojego rozbawienia. Nagle zza drzwi, które znajdowały się za parą, wyjechał ogromny trzy-pietrowy tort. Niestety, gdyby nie śliskie lakierki, brunet wyrobiłby się i w niego nie wleciał. Jednak jego los chciał inaczej. Chlopak wpadł wprost w ciasto. Wszyscy zerwali się z krzeseł, a ci którzy znajdowali się na parkiecie, zakryli usta z zaskoczenia. Zszokowana Alexa również.
- Boże drogi, Rocky! - Krzyknęła jakaś kobieta i podbiegła do niego. Kilku mężczyzn też pomogło mu wstać. Był cały w kremie, lukrze i bitej śmietanie. 
- Stary, teraz to jesteś najsłodszym facetem na świecie. - Zaśmiał się Ross. Rocky tylko głośno jęknął. 
- To chyba byłoby na tyle. - Powiedział Mark i pociągnął syna w stronę tylnego wyjścia.
- Dobrze, że kucharze wykonali jeszcze jeden tort. Teraz, gdy wiemy, że nic mu nie grozi, zapraszamy! - Krzyknął prowadzący do mikrofonu, w czasie gdy Lynchowie opuszczali lokal. Rocky czuł, że gdy tylko znajdą się w domu, dostanie niemały ochrzan od rodziców. Kiedy ci załatwiali limuzynę,  podeszła do niego jego dziewczyna.
- Mógłbyś częściej wpadać w ciasta. - Zachichotała i pocałowała go w usta. Zlizała lukier z jego dolnej wargi, a potem trochę kremu z policzka. Chłopak mruknął zadowolony. Nastolatka odebrała ten sygnał i znów zlizała krem z drugiego już policzka. - Jesteś taki słodki, Rocky. - Zaśmiała się.
- Starałem się. - Odpowiedział i wpił się w usta szatynki.
~*~
Witam! Cześć! I czołem!
Przepraszam Was za taki nudny, beznadziejny i w ogóle taki *ble* rozdział. W ogólnie mi nie wyszedł. Za pomysł z tortem dziękuję Weronice (Livi Lynch). 
Przepraszam też za to, że taki krótki, ale dosłownie za 4 godziny wyjeżdżam na obóz do Włoch (30 godzinna podróż do Rimini. O żesz!) i chciałam się jeszcze trochę przespać przed podróżą.
Jeśli ktoś jest chętny niech wbija na mojego instagrama :) Będę publikowała mnóstwo zdjęć z tego wyjazdu.
Nazwa na ig: mysterious_girl_99
To tyle ode mnie.
Błędy poprawię, jak tylko wrócę z obozu. (czyli gdzieś na początku sierpnia)
Rozdziału spodziewajcie się również na początku sierpnia <3
Buziaczki xoxoxo 
~Julia 

czwartek, 16 lipca 2015

Rozdział 80

Ten rozdział dedykuję mojej wspaniałej, cudownej i po prostu najukochańszej E(L)MOღ. Dziewczyno, jak ja ubóstwiam Twoje komentarze <3   Mam nadzieję, że nie obrazisz się na mnie za ten początek ;* 
A tu macie link do jej opowiadania:
austinandally-myfictionstory.blogspot.com

Do domu dotarli godzinę później przez spore korki w mieście, gdzie czekała na nich raczej niemiła niespodzianka...
- Gavin. - Wysyczał przez zaciśnięte zęby Ross. Zacisnął od razu pięści i był gotowy skoczyć na bruneta. Na jego niekorzyść w porę chwycili go Riker z Rockym. Gdy Emma wyszła z vana, nie mogła uwierzyć w to co widzi. Miała dosyć Gavina. Przez niego pokłóciła się z Rossem. Nie miała najmniejszej ochoty go oglądać.
- Czego chcesz? - Zapytał Riker. Mierzył Brytyjczyka lodowatym spojrzeniem. Nie poluźnił ani trochę ucisku swojej dłoni na przedramieniu brata. Miał wrażenie, że Ross i tak za chwilę się mu wyrwie, by tylko przywalić chłopakowi.
- Chciałem porozmawiać z Emmą. - Powiedział spokojnie, powoli podchodząc do nastolatki. Ross szarpnął się gwałtownie i ruszył szybkim krokiem w stronę Gavina, na którego twarzy było ewidentnie widać ślady pobicia. Pod okiem miał niebiesko-zielonego siniaka i rozciętą dolną wargę.
- Z kim chcesz porozmawiać? - Warknął zaciskając pięści. - Jakim prawem tutaj jeszcze przychodzisz?! Nie mało ci? Zaraz mogę ci wpierdolić jeszcze raz i wylądujesz w szpitalu. - Wysyczał. Reszta rodziny stała kilka metrów od nich i nie chciała ingerować. W przeciwieństwie do Emmy, która nagle wybiegła przed wszystkich. Stanęła przy Rossie i oparła jedną rękę na jego brzuchu, powstrzymując go do jakiegokolwiek ruchu w stronę Gavina. Odwróciła się do starszego bruneta.
- O czym chcesz pogadać? - Zwróciła się do niego spokojnie. Ross wciąż kipiał ze złości. 
- Moglibyśmy porozmawiać na osobności? Tak w cztery oczy? - Zapytał z nadzieją. 
- Jeszcze czego!  - Krzyknął Ross i odsunął od siebie Emmę. Riker znowu zainterweniował. - Stary, nie potrzebuję ochroniarza. - Oburzył się. Był naprawdę wściekły.
- Daj im chociaż porozmawiać. Jakby co, będziesz w pobliżu. - Pociągnął brata w stronę drzwi wejściowych. Reszta poszła za nimi. Z chwilą, gdy zamknęli za sobą i Gavin został sam z Emmą, odetchnął z ulgą 
- Co chciałeś? - Zapytała dziewczyna, zakładając ręce na klatkę piersiową. Chłopak głośno przełknął ślinę. 
- Porozmawiać o... Nas. - Powiedział nieśmiało. Nastolatka zaśmiała się głośno.
- Nie ma żadnych nas, Gavin. - Prychnęła. Chłopak podszedł do niej i już chciał położyć ręce na jej biodrach, ale ona się odsunęła.
- Przeginasz. - Powiedziała ostro. - Czego chcesz? 
- Już powiedziałem...
- Gavin, ja mam chłopaka, rozumiesz? Nie będę z tobą, bo kocham Rossa.
- A czy on też ciebie kocha, jak ty jego? - Zapytał, zakładając ręce. Emma spojrzała na niego podejrzanie.
- Oczywiście, że tak. - Odpowiedziała po chwili już pewna siebie. Nie wiedziała, dlaczego Gavin, zadaje tego typu pytania. Wiedziała, że ona mu się podoba, ale powinien przyjąć do wiadomości, że jest już zajęta i nie ma zamiaru sobie głowy nim zawracać. 
- Skoro tak uważasz... - Zamyslił się. - A gdybyś teraz na przykład została porwana? Jak myślisz co on by zrobił? - Emma odsunęła się od stojącego dość blisko niej Gavina. Jednakże on zaczął się do niej przysuwać. Nagle chwycił ją w pasie i w tym samym momencie pod dom podjechalo czarne Audi. Gavin otworzył drzwiczki i wepchnął do środka Emmę. Szybko zakleił jej usta, by nie krzyczała i z piskiem opon samochód ruszył. Po pół godzinie jazdy dotarli na obrzeża Los Angeles. Emma została wysadzona z samochodu przez Gavina i zobaczyła przed sobą stary, opuszczony budynek. Magazyn. Na samą myśl, zaczęła się trząść. 
Brunet zaprowadził ją do wejścia i otworzył przed nią duże, stalowe drzwi. W środku było sporo miejsca. Przy prawej ścianie stało ogromne biurko z kilkoma, włączonym monitorami, a po lewej stały dwa auta. Nie było nikogo oprócz jej i Gavina.
- Chcesz zobaczyć, jak twój chłopak cię kocha? - Zapytał z podstępnym uśmieszkiem. Wskazał na jeden z monitorów. Dziewczyna nie uwierzyła własnym oczom. Na monitorach widniały obrazy z kamer, które były porozwieszane po domu Lynchów. Była też kamera zamontowana w pokoju Rossa. Na ekranie widziała, jak jej chłopak posuwa jakąś blondynę. Gdy osiemnastolatek z niej wyszedł i obrócił na plecy, ujrzała, że tą blondyną jest Cassidy. Zrobiło jej się słabo. Gavin podszedł do niej bliżej i zaczął całować ją po szyi.
- Teraz widzisz. Z niego to męska dziwka. Posuwa wszystkie jakie tylko mu się do łóżka wpakują. On ciebie nie kocha,  tylko tak gada, żeby móc cię znowu wyruchać. - Wyszeptał jej do ucha. - Chcesz wody? - Podał jej z biurka szklankę.  Dziewczyna wzięła ją od niego i wypiła jednym duszkiem. Gavin odstawił naczynie z powrotem i popchnął Emmę na biurko. Zaczął ją nachalnie całować, a ona szamotała się na boki i krzyczała. Odpiął zamek od jej spódniczki, która po chwili spadła na podłogę, tak samo jak jej dolna bielizna... Emma spojrzała na chłopaka, który trzymał ją mocno za nadgarstki. Czuła się słabo. Spojrzała na szklankę, z której piła. Obok niej leżał woreczek z białym proszkiem.
- Otrułeś mnie czymś. - Szepnęła półprzytomnie. Gavin głośno się zaśmiał i wszedł w nią gwałtownie. Nie miała siły już krzyczeć i wołać o pomoc. Straciła przytomność.

Obudziła się i pierwsze co zobaczyła to białe, rażące światło. Zamknęła z powrotem powieki. Nagle usłyszała szepty "Obudziła się" i dźwięk odsuwanych krzeseł. Do nosa doszedł jej znany zapach - Pościel Rossa. Leżała u niego w pokoju na łóżku. Poczuła, że ktoś łapie ją za rękę. Gwałtownie zabrała ją i zaczęła się trząść. Wszystko ją bolało. Szczególnie prawa noga i głowa. 
- Kochanie, to ja. - Szepnął Ross. - Jestem tutaj, przy tobie, skarbie. Nie bój się. - Chwycił jej dłoń i pocałował w jej wierzch. 
- Zostaw mnie, proszę. - Jękneła. Czuła, jak jej głową pulsuje.
- Co? Dlaczego? Kocham cię i...
- Wcale mnie nie kochasz! Chcesz mnie tylko ruchać i nic więcej. Nie zależy ci na mnie! - Wykrzyczała, a z jej oczu zaczęły lecieć łzy. Ross otworzył szeroko oczy.
- Dlaczego tak twierdzisz? - Spytał zaskoczony.
- Widziałam nagranie z kamery... - Szepnęła. Cały czas niespokojnie oddychała.
- Co? Jakiej kamery? - Zapytała tym razem Rydel, która siedziała po drugiej stronie łóżka. - Dobrze się czujesz? - Przełożyła dłoń do jej czoła. - Ma gorączkę. Przyniosę jakieś tabletki. - Powiedziała i wyszła z pokoju.
- Jak ja się tutaj znalazłam? Powiedz mi. - Zwróciła się do Rossa. Chłopak westchnął i zaczął delikatnie gładzić skórę jej ramienia.
- Zemdlałaś, gdy wychodziłaś z vana. Myśleliśmy, że to po tym, gdy zobaczyłaś Gavina przed naszym domem. Leżysz tutaj już trzy godziny...
- To był tylko sen. - Szepnęła do siebie i zamknęła oczy. - Okropny koszmar. - Jękneła i uniosła rękę, by pomasować sobie skronie. Ross pogłaskał ją po czole i odrzucił z niego pojedyncze kosmyki włosów. 
- Co ci się śniło? - Zapytał zamyślony i zapatrzony w dziewczynę. Nastolatka wzięła głęboki wdech. 
- Ah nieważne. Było minęło. - Posłała mu delikatny uśmiech. W tym samym momencie do pokoju wróciła Rydel ze szklanką wody i opakowaniem tabletek. Postawiła przyniesione rzeczy na szafkę nocną. 
- Nie wiesz, jak nas wystraszyłaś. - Odezwała się Stormie i usiadła na brzegu łóżka. - Co się stało? 
- Pamiętam tylko, że zobaczyłam Gavina przed domem... Gdzie on jest? - Zapytała zrywając się z pozycji leżącej. Od razu tego pożałowała. Jej głowa zaczęła jej pulsować i z jękiem z powrotem opadła na poduszkę.
- Spokojnie, maleńka. Leż.- Szepnęła Stormie i poglaskała ją po głowie. 
- Jak Ross mu strzelił w papę,  to uciekł i aż się za nim kurzyło. - Powiedział Ellington,  który siedział na krześle przy biurku i obracał się to w prawo, to w lewo.
- Znowu mu przywaliłeś? - Zapytała. Ross spojrzał  na nią poważnie. Wciąż jeszcze ciśnienie miał podwyższone akcją z Gavinem.
- Ale jak mu przyfasolił! - Krzyknął podekscytowany Rocky. Zerwał się z podłogi, na której siedział i zacisnął dłonie w pięści. - Normalnie Łup! Pam! Kop! Dzyń!  I chłopak leży na chodniku! - Wykonywał ruchy, jak przy walce zapaśniczej. Rodzeństwo Lynch się zaśmiało.
- A gdzie Magda i Alexa? - Zapytała siedemnastolatka ledwo wypowiadając słowa. 
- Siedziały tutaj chyba z dwie godziny i teraz poszły pomagać tacie przy obiedzie. - Odpowiedziała Rydel. Emma wytrzeszyczyła oczy.
- Wasz tata robi dzisiaj obiad? Wow. No to pora zapoznać się bliżej z toaletą. - Zaśmiała się.
- Oj, nie będzie aż tak źle. - Broniła męża kobieta. Dzieci i to nie tylko jej spojrzały jednocześnie na nią i jeszcze z tym samym wyrazem twarzy "Naprawdę? Dalej w to wierzysz?"
- W każdym razie... - Zaczęła Rydel. - Jutro rano znowu wyjeżdżamy na wywiady i zdjęcia. Wrócimy dopiero wieczorem, a po jutrze musimy wybrać się na zakupy...
- Co?! - Jęknęli chłopcy i zgarbili się załamani. Blondynka się zaśmiała. - Musimy? Mamy przecież ubrania na tę imprezę. - Dodał Riker.
- Ja też mam sukienkę. - Odezwała się cicho Emma. Rydel zmierzyła ją ostrym spojrzeniem. - No co? Mam jeszcze jedną, którą nie ubrałam póki co ani razu! - Powiedziała, unosząc ręce do góry. 
- Czyli co, tylko ja musze jechać na zakupy? - Zapytała smutna. - Ej, ja przecież mam kieckę od Ellingtona. Ją ubiorę! - Krzyknęła podekscytowana. Wszystkie oczy zebranych skierowała się na perkusistę, który siedział i kręcił się na krześle obrotowym Rossa.
- Jaką sukienkę kupiłeś mojej siostrze? - Zapytał srogo Riker. Brunet przestał się kręcić i uniósł wzrok na blondyna. Przełknął ślinę.
- Oczywiście najlepszą. - Posłał mu nieśmiały uśmiech. - Powinna ci się spodobać, Rik. Wybrałem ją z moją mamą. 
- Ojej. - Jęknął Ryland. - Skoro tę kieckę wybierała jego mama, to ona nie może być piękna. - Mruknął pod nosem. Ellington jednak to słyszał.
- Masz coś do gustu mojej mamy? - Zapytał groźnie i wstał z krzesła. Najmłodszy również stanął na nogi  gotowy, aby uciec w każdej chwili. - No chodź tu młody, chodź... - Wskazał na niego palcem i zginął go, dając znak, aby ten podszedł bliżej. 
- Tak tato! Już idę! - Wydarł się szesnastolatek i wybiegł z pokoju, ale Ellington ruszył za nim. Po chwili było słychać głośny jęk z dołu.
Reszta posiedziała jeszcze u Emmy, a potem zeszli na obiad. Ross oczywiście przyniósł go swojej dziewczynie, która nieźle się zdziwila tym, co dostała. Mark przygotował do jedzenia tacosy, co spodobało się dosłownie wszystkim. Po posiłku Ross puścił filmy i resztę dnia siedział u siebie w pokoju ze swoją dziewczyną. Rydel wyszła na spacer z Ellem. Rocky i Alex odpoczywali nad domowym basenem, pijąc ochładzające soki owocowe z lodem, które przygotowała Stormie. Riker pisał piosenki, a Magda mu pomagała znaleźć rymy. Nieźle się przy tym bawili. Blondynowi praktycznie nigdy nie schodził z twarzy uśmiech. Ryland natomiast wyszedł chwilę po Rydel i Ellu. Mówił, że idzie się przejść, ale wszyscy dobrze wiedzieli, że umówił się gdzieś z Savannah. 
Następny dzień wyglądał trochę inaczej. Lynchowie kazali Emmie zostać w domu i odpoczywać, za czym szło również pozostanie Magdy i Alex przy niej. Dziewczyny urządziły sobie babskie dzień. Przytargały do pokoju Rossa wszystkie swoje kosmetyki i przy robieniu sobie paznokci, plotkowały, śmiały się, żartowały. Dyskutowały o chłopakach, też o szkole i o tym, że Alex będzie musiała już od przyszłego tygodnia chodzić z powrotem na zajęcia, bo póki co miała przerwę. Wymieniały się pomysłami na stylizacje, które założą na imprezę za dwa dni. Próbowały też nowych fryzur... I tak zleciał im praktycznie cały dzień. Wieczorem wrócili Lynchowie, ale już bez Ellingtona. Rydel trochę nad tym ubolewała, ale gdy tylko przysiadła się do dziewczyn, humor od razu jej się poprawił. Ross przeżył szok, gdy po ciężkim dniu przepełnionym reporterami, wywiadami i fleszami aparatów zastał w swoim pokoju jeden, wielki salon piękności. Sukienki dziewczyn leżały wszędzie na podłodze, biurko było zawalone kosmetykami do włosów,  a łóżko? Łóżka nie było widać. Leżało na nim pełno lakierów do paznokci, maskar, pudrów,  cieni i innym kosmetyków do makijażu. Był taki zmęczony, że już nawet nie chciał krzyczeć na dziewczyny. Wyszedł ze swojej sypialni i padł na kanapę w salonie, która o dziwo była wolna. Długo nie poleżał tam samotnie, bo za chwilę przyleciała do niego Emma.
- Ty śpisz? - Zapytała z niedowierzaniem. Chłopak mruknął coś i zasłonił sobie ręką oczy. Blondynka wpadła na genialny pomysł. Nagle podniosła się i usiadła Rossowi na kroczu. Delikatnie zaczęła poruszać biodrami i nachyliła się do jego ucha. - Mam na coś ochotę, kocie. - Mruknęła zmysłowym głosem. Chłopak od razu otworzył oczy.
- Proszę... - Jęknął, gdy ta podskoczyła. - Jestem zmęczony. - Wysapał, ale Emma dalej poruszała biodrami. - Przestań! - Krzyknął rozbawiony, gdy siedemnastolatka dalej robiła swoje.
- No, ale dlaczego? - Zapytała rozczarowana. - Gdy ja mam ochotę, to ty nie masz. - Dodała smutna i zeszła z niego, kierując się do kuchni. Chłopak dalej leżał w tej samej pozycji na kanapie. Podpierał się na łokciach.
- Emma! - Krzyknął, gdy w końcu się podniósł, ale dziewczyna zdążyła już wejść do kuchni. Wstał z niechęcią i poszedł do niej. Zastał ją przy lodówce. Objął ją w talii i pocałował w policzek.
- Ja zawsze mam na ciebie ochotę. - Wyszeptał jej do ucha. Znów po jej ciele przeszły dreszcze. Zachichotała.
- Ale? - Zapytała, odwracając się do niego. Przewrócił rozbawiony oczami.
- Pierwsze: Rocky i jego igła. Drugie: wszyscy są w domu. Trzecie: jestem padnięty i gdybyśmy teraz to zrobili, możliwe, że nie dałbym ci tego, czego oczekiwałaś ode mnie... Jest sporo tych powodów. - Odparł, przyciągając ją do siebie. Ujął jej twarz w dłonie i wpił się w jej usta. Jej ręce powędrowały na pas blondyna. Objęła go mocno.
- A ci znowu to samo. - Jęknął Rocky, wchodząc do kuchni z Rylandem. - Pamiętaj, co ci powiedziałem. Tylko spróbuj się bzykać,  kiedy ja będę w domu. Biada tobie i twoim kondomom. - Warknął zły i nastawił wodę w czajniku. Ryland w tym czasie przeszukiwał lodówkę.
- Jasne. Ogarnąłem, bro. - Odpowiedział i poklepała bruneta po ramieniu. - Widzisz? Mówiłem ci. - Szepnął Emmie na ucho. Dziewczyna uśmiechnęła się rozbawiona. - Innym razem. - Dodał szeptem. - Będziesz  jęczała i mnie błagała, abym przestał. Zobaczysz. - Wyszeptał,  przygryzając płatek jej ucha. Blondynka poczuła, że się rozpływa, a motyle w jej brzuchu i podbrzuszu wariują. Spojrzała na Rossa, który puścił jej oczko i oblizał swoje wargi.
- Wdech i wydech. Wdech i wydech. Oddychaj!. - Pomyślała. Uważała, żeby zaraz ponownie nie zemdleć przed swoim chłopakiem z powodu nagłego braku tlenu.
~*~
Hej! Hi! Hello! *again*
Tak to znowu ja. Dość często tutaj ostatnio bywam, ale wnioskując po komentarzach, bardzo Wam się to podoba :) A ja się cieszę, że są tutaj jeszcze osoby, którym chce się te rozdziały komentować.
Propo rozdziałów. Wiecie, że zostało ich tylko 20 do końca? Żesz what?! (tak, ja też nie mogę w to uwierzyć) :P
Kolejnego spodziewajcie się w weekend ❤ 
Buziaczki xoxoxo 
~Julia 

wtorek, 14 lipca 2015

Rozdział 79

Przez resztę wieczoru w domu Lynchów była tak zwana "Cicha Imprezka". Riker zadecydował i zamówili pizzę z ananasem, jedną ostrą oraz jedną łagodną z kukurudzą dla dziewczyn. Rocky przywiózł soki owocowe i napoje gazowane, a Ryland puszczał w tle  spokojną muzykę. Wszyscy siedzieli na kanapie i chcieli oglądać maraton filmów, by w chociaż trochę poprawić humor Emmie i sprawić, żeby aż tak się nie dołowała. Nie obyło się oczywiście bez kłótni między męska częścią grona, a żeńską. Chłopcy chcieli obejrzeć lecący na HBO maraton Avengers, natomiast Rydel, Magda i Alex, która do nich przyjechała, chciały popłakać przy jakimś romansidle. Jedynie Emma siedziała cicho okryta kocem i przytulona do Rossa. Zajadała się popcornem, który zrobił jej chłopak. 
- Wohoho! - Krzyknął Rocky, widząc jak maślana pyszność szybko znika z miski. Podniósł się z kanapy i przejął naczynie od blondynki. - Nie jedz tyle. To miało być do filmów! - Zaśmiał się, siadając na miejsce. Siedemnastolatka posmutniała.
- Nie krzycz tak na nią. - Oburzył się Ross i objął ją ramieniem. - Nie wiesz, jak jej jest ciężko...
- Ale Sebastian jakoś żyje. - Wskazał na bruneta, który zabierał się do kolejnego kawałka ostrej pizzy. 
- Bo to facet. - Jęknął blondyn. - Z Emmą to nie to samo. Ona jest bardziej wrażliwa...
- Po prostu jest kobietą. - Skrócił Riker, a Magda zmierzyła go lodowatym spojrzeniem. Basista od razu się wyprostował i próbował jakoś rozpogodzić swoją narzeczoną, która siedziała teraz udając naburmuszoną. Widząc jakie miny robił Riker, zaczęła się śmiać. 
- Jesteś idiotą. - Zachichotała. - Ale i tak ciebie kocham. - Pochyliła się i pocałowała go w policzek. Rydel odchrząknęła i uderzyła ją w ramię. Ta odwróciła się do niej zdezorientowana.
- Skończcie te miłostki, bo my tutaj prowadzimy wojnę o główną atrakcję wieczoru! - Rydel się poderwała i rzuciła na Rocky'ego, który trzymał pilot od telewizora w ręce. Chłopak zerwał się z miejsca i zaczął uciekać. Blondynka była niemiłosierna. Ganiała go po całym salonie w tę i z powrotem. Krzycząc, żeby oddał jej pilot. Brunet był jednak nieugięty. Zziajany i zasapany latał po domu. Riker po chwili wskoczył do akcji. Stanął na korytarzu i czekał, aż Rocky wyłoni się z kuchni. Gdy tylko wybiegł, starszy przejął od niego małe urządzenie. Ross również zerwał się z kanapy i przeskoczył przez jej oparcie. Stanął koło Rikera i Rocky'ego.
- Delly, jest trzech na jednego. - Zaśmiał się zziajany dziewiętnastolatek. Nagle do nich przybiegł jeszcze Ryland i Sebastian.
- Jednak jest nas pięciu do jednego! - Krzyknął Ross zwycięsko. Rocky przybił piątkę Polakowi.
- Czy aby na pewno? - Zapytała i nagle po jej boku stanęła Alex i Magda. - Emma, a co z tobą? - Zwróciła się do nastolatki, która znowu siedziała z popcornem i zajadała go, oglądając reklamy.
- Mi to tam wisi, co oglądamy. - Odpowiedziała półszeptem. Dziewczyny spojrzały się na siebie, a potem całą trójka uniosła ręce w geście poddania się. 
- Oh Yeah!! - Krzyknęli chłopcy i zaczęli przybijać sobie piątki. Po chwili już siedzieli wygodnie na kanapie zadowoleni,  że oglądają to co chcieli. Dziewczyny uważnie patrzyły na Emmę, która pierwszy raz tego wieczoru sięgała po kawałek pizzy z ananasem. Co było dziwne, bo ona jej nigdy nie jadła. Już unosiła trójkącik do ust, gdy nagle Ross przejął od niej jedzenie.
- Dzięki, że mi podałaś. - Powiedział zapatrzony w akcję na ekranie. Dziewczyna przewróciła oczami i wstała. Skierowała się do kuchni. Otworzyła zamrażarkę i wyciągnęła z niej pudełko lodów o smaku owoców leśnych. Wróciła do salonu.
- Nie chcesz pizzy? - Zapytał Rocky, zatrzymując film. W pokoju rozległ się głośny jęk wszystkich zgromadzonych. - Cicho ma być! Ten kto ma pilota w ręku, ma władzę. - Powiedział zadowolony i nachylił się do Emmy. Wyczekiwał jej odpowiedzi.
- Nie, bo ktoś mi zjadł mój kawałek. - Oburzyła się, otwierając wieczko od pudełka. Ross spojrzał na nią zaskoczony.
- Przecież ty nie lubisz hawajskiej. Specjalnie namówiłem Rikera na pizzę z kukurydzą! - Bronił się. Dziewczyna tylko prychnęła. - Dobra, proszę! - Odparł i podstawił blondynce pod nos talerz z kawałkiem pizzy. Ta jednak go nie wzięła. - Będziesz się teraz na mnie fochała przez to, że zabrałem ci pizzę? - Zapytał zaskoczony. Dalej trzymał w powietrzu rękę, a w niej talerz. Nastolatka pokiwała głową na boki i wstała.
- Przepraszam, ale nie mam dzisiaj ochoty na oglądanie filmów. Wolę posiedzieć sama. Wybaczcie. - Zrzuciła z siebie koc i położywszy go na kanapie, ruszyła w stronę schodów. Ross chwycił pizzę i wpakował sobie do ust, po czym pobiegł za dziewczyną na piętro.
- Tylko nie bzykać się tam, proszę! - Krzyknął Rocky i usadowił się koło Alexy, którą objął ramieniem. Włączył z powrotem film.
- Japa zboczeńcu! - Wydarł się Ross i cofnął się. Rzucił w brata kapciem, po czym pobiegł z powrotem na górę, śmiejąc się jak opętany. Brunet oberwał centralnie w głowę tak, że aż się zachwiał na kanapie. Wykrzywił usta w grymas.
- Ja ci dam, laczkami we mnie rzucać! Niech ja tylko znajdę twoje kondomy! Poprzebijam wszystkie igłą i będziesz miał Kinder Niespodziankę za dziewięć miesięcy! - Krzyknął. Aż tak go to nie bolało, aczkolwiek chciał się ponabijać z młodszego brata. Reszta zgromadzonych ryknęła głośnym śmiechem.


- Gdzie ja je mam?... Gdzie one są?... - Mruczał Ross, chodząc po pokoju. Emma siedziała na łóżku ze wzrokiem wbitym w zdjęcia małego Rossa i jego rodziny na ścianie. - Aha! Mam was! - Powiedział zadowolony, gdy wyciągnął spod łóżka dwa opakowania. - Ej mała. Rozchmurz się troszkę. - Zaczął, gdy zobaczył, że jego dziewczyna siedzi smutna. Ukucnął przed nią. - Hej. - Uśmiechnął się i szturchnął ją w kolano. Ona spojrzała na niego. Ross miał wrażenie, że ona się rozpłacze... Nie pomylił się. Zaraz z jej oczu popłynęły łzy. Nie pozostało mu nic innego, jak tylko zacząć ją przytulać. Usiadł koło niej, rzucając wcześniej dwie paczki gumek na podłogę. Ona przysunęła się do niego i położyła mu swoją głowę na udach. Zaczął ją głaskać po włosach.
- Nie płacz, słońce. - Szepnął. - Co mogę zrobić, by ci się polepszyło? 
- Nie wiem. - Szepnęła i pociągnęła nosem. Czuła się taka niedoceniona. Cały czas przeżywała fakt, że nie powiedziano jej o śmierci, ani o pogrzebie jej matki. Była jednocześnie zła, jak i załamana.
- Naprawdę nie chcesz oglądać filmów? - Spojrzał na nią z miną zbitego szczeniaczka. Dziewczyna pokiwała głową. Głośno westchnął. - Bo wiesz... - Zaczął po chwili. Nie przestał głaskać ją po głowie. - Długo czekałem z Rikerem na ten maraton. Gdy w końcu był w telewizji,  nie mieliśmy czasy, by go obejrzeć. Teraz gdy leci jego powtórka, mamy okazję. Zdajesz sobie sprawę, że my wszyscy mamy fioła na ich punkcie...
- Dobra, idź. - Powiedziała, lekko się śmiejąc. 
- A co z tobą? Będziesz tutaj siedziała? Nie pozwolę na to. - Upierał się. 
- Ja tam nie idę, przepraszam. - Szepnęła i wstała do pozycji siedzącej. Ross poprawił jej włosy za ucho. Po jej ciele przeszedł przyjemny dreszcz. 
- Nie chcę zostawiać cię tutaj samej, kochanie. Proszę, chodź na dół. Proszę, proszę, proszę. - Zaczął jęczeć i zrobił te swoje słynne oczka kota ze Shreka, które działały na Emmę za każdym razem. Westchnęła i wstała z łóżka. Podała mu rękę.
- Chodź, bo potem się rozmyślę. - Powiedziała i pociągnęła blondyna za dłoń. Stanął przed nią.
- Mówiłem ci juz kiedyś, że jesteś cudowna? - Zapytał, chwytając jej dłonie w swoje. Dziewczyna się zarumieniła. 
- A mówiłeś, mówiłeś. - Zaśmiała się. 
- O to mi właśnie chodziło! - Krzyknął uśmiechnięty.  - Ten uśmiech. To jest to, maleńka!  Kocham to! - Krzyknął i wpił się w jej usta, przygryzając jej dolną wargę. Jego ręce powędrowały pod jej bluzkę, na plecy.
- Spokojnie, kocie. - Odsunęła się od niego. - Idziemy na dół, albo zostajemy tutaj i robimy to, do czego zamierzasz. - zaproponowała. Ross przygryzł wargę. Wyglądał tak uroczo.
- Rocky chyba by mnie jutro zabił i dorwałby się do moich prezesów... Właśnie! Prezesy! - Krzyknął spanikowany i skoczył w kierunku dwóch pudełek. - Gdzie mogę je schować? Pomóż Emi. - Zaczął się rozglądać po pokoju. - No chyba, że chcesz mieć ze mną dzieci, to wtedy się ich wszystkich pozbędę. - Zaśmiał się, podrzucając paczuszki w powietrzu. Dziewczyna otworzyła szeroko oczy.
- Skarbie mi się do wychowywania dzieci nie spieszy. Poza tym twoim rodzicom chyba wystarczą póki co bliźniaki Rikera. - Kiwnęła głową w stronę drzwi. - Gumki schowaj najlepiej do szafy między moje ubrania. Tam Rocky ich nie znajdzie. - Wyszeptała, gdy podeszła bliżej do Rossa. Ten się od razu ucieszył.
- A mogę w twoją bieliznę schować? Najlepiej w stringi, albo staniki...
- Hola, hola młody panie! - Krzyknęła, podchodząc do szafy. - Wara od mojej bielizny. Wrzuć gdzieś w bluzki. - Widząc zawahanie na jego twarzy, przejęła od niego kartoniki i wrzuciła w ubrania, po czym otworzyła drzwi i wyszła z pokoju, ciągnąc blondyna za dłoń. Zeszli na dół, gdzie reszta była pogrążona w fabule filmu. Usiedli sobie na swoim poprzednim miejscu. Ross okrył Emmę kocem i z racji tego, że po jego drugiej stronie siedziała Rydel, również i ona się do niego przytuliła. Musiał sięgnąć po drugi koc i zakryć nim siostrę.


Pierwszy z całego towarzystwa obudził się Sebastian, albo raczej tak myślał. Przyciągnął się i zsunął z łóżka. Nie zauważył leżącego na materacu Adama i padł na niego. Ku jego zdziwieniu, ten ani drgnął. Miał chłopak twardy sen, spowodowany tym, że siedział do późna z Rockym i Rylandem kończąc maraton. Wszyscy porozchodzili się do swoich sypialni koło drugiej w nocy, ale ta trójka siedziała do samego końca. Sebastian szybko przebrał się w rzeczy, które już miał przygotowane na krześle. Resztę spakował już w nocy do walizek, bo o ósmej miał z Adamem lot do Warszawy. 
Gdy był już gotowy, musiał obudzić swojego kumpla. Z racji tego, że nie ruszył się, gdy ten na niego spadł, był zmuszony do zastosowania niezwykłych zasad. Wyszedł cicho z pokoju, by nikogo nie obudzić, ale stanął jak wryty. W domu już wszyscy powstawali i szykowali się do wywiadu na dziewiątą. Nawet Emma już krzątała się po kuchni i szykowała ze Stormie śniadanie dla wszystkich. 
- Dzień dobry. - Odezwał się brunet, podchodząc bliżej. Zarówno blondynka, jak i starsza kobieta się odwróciły.
- Witaj, Sebastian. Wyspałeś się? Słyszałam, że długo siedziałem wczoraj z Rockym i Rylandem. - Przywitała się i kontynuowała rozmowę. Polak się zaśmiał, tak samo jak jego siostra.
- Zaszaleliśmy trochę, proszę Pani. - Odpowiedział i sięgnął po banana, który leżał na półmisku z owocami. Podszedł do Emmy i pocałował ją w policzek na powitanie. - Mam nadzieję, że nie jesteś już na mnie zła... - Spojrzał na nią z ukosa.
- Oczywiście, że nie jestem. Zrozumiałam twoją postawę i chciałam ciebie przeprosić za...
- Nie przepraszaj, Emi. Miałaś pełne prawo do tego, by się na mnie wydrzeć. Źle zrobiłem, że to przed tobą tyle czasu ukrywałem. - Przytulił ją do siebie. - A gdzie twój Romeo, młoda? - Zapytał, wywijając bananem na prawo i lewo. Prawie wpadł on do gotujacej się wody w garnku. Chłopak złapał go w odpowiednim momencie.
- Pewnie się ubiera, jak każdy członek zespołu teraz. Muszą się nieźle odstawić. - Odpowiedziała. - A gdzie twój wspołlokator?
- Jeszcze śpi i nie mam pojęcia, jak go obudzić. - Stęknął załamany. Usiadł na krzesełku przy wyspie kuchennej. - Masz jakiś pomysł, młoda?
- Może go jakoś zrzuć z materaca? Zabierz kołdrę, oblej wodą, przytknij wczorajsze skarpetki Rossa do jego nosa? To ostatnie powinno pomóc. - Zaśmiała się i wyciągnęła z szafki talerze. Jej brat wybiegł z kuchni, jak Struś Pędziwiatr. Przewróciła rozmawiają oczami i wróciła do przygotowywania śniadania, którym były tradycyjnie kanapki z szynką,  serem, ogórkiem i pomidorem. Nastawiła wodę na kawę i gdy tylko nałożyła gotowe kromki chleba do kuchni wszedł Rocky w podkoszulce i bokserkach. Gdy Stormie go zobaczyła, aż pisnęła.
- Synku, dlaczego ty jeszcze jesteś w piżamie?! - Zapytała zaskoczona. Chłopak tylko ziewnął i usiadł przy stoliku. Mruknął coś niewyraźnie i wziął łyk kawy, którą Emma postawiła przed nim.
- Mmm... Mała, ty to umiesz robić dobrą kawę. - Powiedział z zamkniętymi oczami, ale zaraz dostał od Stormie po głowie.
- Na górę ubrać się, ale to już! - Krzyknęła kobieta i strzeliła do niego ze szmaty, która trzymała w ręce. Dziewiętnastolatek od razu wziął nogi za pas i pobiegł do swojego pokoju.
- Tak sobie radzę z leniwymi dziećmi. Jak będziesz takie miała, nie zapomnij, że kuchenne przedmioty są najbardziej przydatne. - Powiedziała uśmiechnięta. - Ty tak jedziesz? - Zapytała, widząc, że Emma jest ubrana w kwiecisty top, czarną spódniczkę i czarne, skórzane koturny pożyczone od Rydel. Włosy miała lekko zakręcone i do tego dość delikatny makijaż, który idealnie podkreślał jej oczy.
- Tak. Coś jest nie tak? - Wybałuszyła oczy i poprawiła spódniczkę. Stormie pokiwała głową.
- Nie. Wszystko jest dobrze, a nawet bardzo dobrze. Wyglądasz ślicznie. Ross naprawdę ma sporo szczęścia, że z tobą randuje. Jesteś cudowną dziewczyną. - Kobieta podeszła do niej o położyła jej ręce na ramionach. Nastolatka nie ukrywała swojego zawstydzenia. 
- Dziękuję pani za tak miłe słowa. - Skinęła głową i w tym momencie do kuchni przyszła reszta rodziny z Markiem na czele. Mężczyzna podszedł do Stormie i pocałował ją na powitanie. Rodzeństwo Lynch zrobiło głośne "Awww". 
- Widzę, że jesteście gotowi. - Kobieta klasnęła w dłonie. Wszyscy przytaknęli jak jeden mąż.- W takim razie jedzcie i jedziemy. - Powiedziała i dosiadła się do stołu. 
W tym samym czasie Sebastian i Adam wynosili ze swojego pokoju walizki. Postawili je w korytarzu i skierowali się do kuchni. 
- Smacznego. - Powiedzieli jednocześnie.
- Dziękujemy. - Zaśmiała się Rydel z Alex. Obie dziewczyny wyglądały olśniewająco. Tak samo jak Magda. Wszystkie były nieźle odpicowane.
- Chcieliśmy podziękować Pani Lynch za gościnę i źyczyć wszystkim miłego dnia. My już musimy się zbierać. Taksówka już jest pod domem. - Powiedział Adam. Sebastian podszedł do swojej siostry, która wstała z krzesła i mocno ją przytulił.
- Dźwoń czasami, dobra? - Spojrzał jej w oczy i pocałował w czoło. Dziewczyna kiwnęła głową i pożegnała się z Adamem. Reszta uczyniła to samo. Nim się obejrzeli Polacy siedzieli w taksówce i kierowali się na lotnisko, a oni zbierali się i dopracowywali szczegóły swojego ubioru przed wejściem do vana. Chłopcy ubrani byli w ciemne dżinsy i bluzy. Ich włosy to był czysty, artystyczny nieład.
W siedzibie radia KIISS FM byli za dziesięć dziewiąta, a po drodze zajechali jeszcze po Ellingtona, który już gotowy czekał na nich przed domem.
Cały zespół usiadł przy mikrofonach, a dziewczyny tam gdzie rodzice, czyli po drugiej stronie studia, gdzie odbywał się wywiad. Obserwowały wszystko przez szybę.
Padały pytania dotyczące trasy, nowego albumu, brzmienia piosenek, ale również prowadzący pytał o miłosne sprawy.
- Jak to wygląda Rydel między tobą i Ellingtonem? Jesteście przyjaciółmi już kawał czasu...
- Drogi Dave. Miałam dzisiaj w planach przekazać naszej kochanej R5 Family niezwykłe wieści. - Zaczęła Rydel. - Otóż ja i Ellington jesteśmy razem i dokładnie za trzy miesiące bierzemy ślub. Ell oświadczył mi się dwa miesiące temu. - Spojrzała na bruneta, który posyłał jej szeroki uśmiech. 
- O mój Boże. Toż to fantastyczne. Gratuluję wam. Tak, to zdecydowanie są niesamowite wieści. - Dave nie ukrywał swojego zaskoczenia. Komentował jeszcze chwilę i potem przerzucił się z powrotem na muzykę zespołu. Riker powtrzymał się od wyjawiania tego, że zostanie ojcem w lipcu bieżącego roku. Był zdania, że fani i tak są już w wielkim szoku po takiej wiadomości od Rydel.
Reszta wywiadu przeszła bardzo spokojnie, zabawnie. R5 zagrali akustycznie jeden z utworów nowego krążka i o dwunastej wychodzili z siedziby radia. 
Do domu dotarli godzinę później przez spore korki w mieście, gdzie czekała na nich raczej niemiła niespodzianka...
~*~
Hej! Hi! Hello!
Ale szybko dodaje rozdziały, co? Sama się sobie dziwię. Haha ;D Jednakże zgaduję, że to Wam raczej nie przeszkadza. 
Co do treści. Przepraszam za jakiekolwiek błędy. Poprawię, gdy rano wstanę. Śpieszyłam się, by dodać jeszcze przed północą.
Wracając... Jak myślicie, co to za niespodzianka? Hihi ;P 
A i zapomniałabym dodać. Jest nowy szablonik!  Bardzo mi się podoba. <33 A Wam? 
Trzymajcie się kochani.
Do napisania 
Buziaczki xoxoxo 
~Julia

niedziela, 12 lipca 2015

Rozdział 78

- Słyszysz Ross? Kocham ciebie i tylko ciebie. Nie obchodzi mnie Gavin, czy ktokolwiek inny. Tylko ty się dla mnie liczysz. Tylko na tobie mi zależy. Nie potrafię bez ciebie żyć. Dzięki tobie spędziłam najcudowniejsze chwile w moim życiu właśnie z tobą. Kocham cię... - Powiedziała, a chłopak stał nadal z rekoma w kieszeni. Emma spojrzała mu w oczy. Był jakiś nieobecny. Wodził po niej wzrokiem, tak jakby jej szukał, a przecież stała przed nim, zaledwie kilkadziesiąt centymetrów. - Ross? - Szturchnęła go. 
- Słyszałem. - Burknął.
- Ja ci tu właśnie wyznałam na miłość, a ty w ogóle nie zareagowałeś. "Słyszałem".. Co to miało być?! - Krzyknęła rozzłoszczona. - Piłeś. Przyznaj się. - Założyła ręce na klatce piersiowej.
- Nic nie piłem. - Odchrząknął, kierując się do niej. - Wyjaśnij mi tylko jedna rzecz Emma... Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym liście?  
- Mówiłam Ci już, że bałam się twojej reakcji. - Szepnęła. Chłopak wyciągnął ręce z kieszeni. 
- I tyle? Znasz mnie przecież i wiesz co bym zrobił...
- Ross, powiem wprost... Jesteś czasami nieobliczalny. Teraz też myślałam, że się na mnie wydrzesz, ale ty wolałeś sobie gdzieś pojechać i nawet nie poinformowałeś swojego rodzeństwa. Wszyscy się o ciebie martwili...
- Ty też? - Zapytał, uśmiechając się do niej delikatnie. Emma spojrzała na niego, a potem objęła go za szyję i przysunęła się do niego.
- Oczywiście, że tak ty idioto. - Zaśmiała się. Chłopak również. - Kocham ciebie, rozumiesz? Czy mam Ci to gdzieś napisać? - Posłała mu szeroki uśmiech. 
- Rozumiem. - Szepnął. - Obiecajmy coś sobie, okey? 
- Co tylko chcesz. - Odpowiedziała. Blondyn oparł swoje czoło o jej.
- Jesteśmy już ze sobą naprawdę długo i Obiecajmy, że będziemy razem już do końca. Nie będziemy się zdradzać, czy całować z przyjaciółmi. - Przy ostatnim słowie się zaśmiał.
- Obiecuję ci. - Odpowiedziała i powoli nachyliła się do niego. - Czyli mi wybaczysz? - Zapytała z nadzieją. Ross przygryzł wargę, a kąciki jego ust się uniosły. 
- Nie byłbym sobą, gdybym tego nie zrobił, skarbie. - Poprawił jej włosy za ucho. Zaczęli się do siebie zbliżać. Już mieli się pocałować, gdy nagle do pokoju wpadła cała banda.
- Awww! - Krzyknęła Rydel i podbiegła do pary. Zaczęła ich mocno przytulać. - Jak dobrze, że się pogodziliscie! Nawet nie wiecie, jak się cieszę z tego powodu!
- Czujemy Delly! - Pisnęła Emma. - Nie możemy oddychać!
- Oj no, przepraszam, ale tak cię cieszę waszym szczęściem! Musimy to uczcić! Riker dźwoń po pizzę, Ryland zorganizuj muzykę, a Rocky leć po napoje, ale zwykłe bez procentów jeśli łaska. - Rozkazała i zaraz paczka, stojącą przed drzwiami się rozbiegła. Blondynka uśmiechnęła się zlowieszczo do Emma i Rossa.
- Coś ty siostra wymyśliłaś? - Zapyta lekko przerażony osiemnastolatek.
- Nic. Tak tylko... - Przyciągnęła ostatnie słowo.
- Ja się zaczynam jej bać. - Szepnęła Emma na ucho Rossowi. Ten nie oderwał wzroku od swojej siostry, tylko objął siedemnastolatkę w pasie.
- Nie bójcie się mnie, durnie! - Krzyknęła roześmiana. - Kazano mi wam jeszcze przekazać, że jutro o dziewiątej jedziemy na wywiad do KIISS FM. A ty - wskazała palcem na nastolatkę. - Jedziesz z nami. Tak samo jak ta druga. Trzeba w końcu powiedzieć R5Family, że rodzina nam się powiększa oraz że ja i Ellington bierzemy ślub w kwietniu.
- Naprawdę chcesz to wszystko powiedzieć? - Zapytał dla pewności Ross. Kochał swoich fanów i zawdzięczał im naprawdę wiele, ale jeśli chodzi o głoszenie spraw prywatnych, to miał do tego dystans... Przeciwnie do Rydel, która dzieliła się nowinkami z fanami.
- Tak Ross. Jest to już pewne i chcę aby nasza kochana R5Family się dowiedziała. To są serio niesamowite wieści. 
- Będzie głośno. Oj będzie. - Jękneła Emma. - Już widzę te wszystkie nagłówki gazet "Rydellington bierze ślub",  "Riker Lynch z zespołu R5 zostanie ojcem"... Nie odgonicie się od reporterów.
- Pomęczą nas chwilę, a potem przestaną, bo znajdą inny, równie ciekawy temacik na pierwsze strony gazet. - Rydel machnęła ręką w powietrzu i chwyciła nastolatkę za nadgarstek. Zeszły na dół, gdzie Ryland z Adamem i Sebastianem męczyli się z wyborem piosenek, a Riker przeglądał menu z pizzeri. Ross dosiadł się do niego i razem zaczęli dyskutować o dodatkach. Dwudziestolatka zaciagnęła przyjaciółkę do kuchni, gdzie siedziała Magda i przeglądała magazyn z ubraniami dla ciężarnych.
- Widzę, że posłuchałaś rady mojej mamy. - Zaśmiała się i usiadła naprzeciwko niej.
Dzień wcześniej Stormie zabrała Magdę na mały spacer i pogawedkę na temat wychowania dzieci, zdrowego odżywiania  oraz zachowaniu organizmu podczas ciąży. Dała kilka rad oraz propozycji ubioru, bo gdyby nie patrzeć podczas ciąży sty się zmienia na "większy i luźniejszy".
- A no, posłuchałam. - Odpowiedziała i przerzuciła kolejną stronę magazynu. Emma w tym czasie nastawiała wodę na herbatę. Nagle pisnęła i wybiegła z kuchni. Dziewczyny patrzyły na nią zdziwione.
Emma wpadła do salonu, a wszystkie oczy skierowała się na jej osobę. Odchrząknęła.
- Miałam się was zapytać, do kiedy zostajecie? - Podeszła do brata i nachyliła się do niego nad stolikiem, na którym leżał cały sprzęt Rylanda do puszczania muzyki.
- Jutro rano o ósmej mamy samolot. Także jeszcze dzisiaj musimy się spakować. - Odparł Sebastian i zaraz dostał od Adama po głowie. Starszy się nieźle zdziwił. - A to za co było? - Burknął zły.
- Nie masz zamiaru jej czegoś powiedzieć? - Adam założył ręce na klatce piersiowej. Emma wybałuszyła oczy i spojrzała na swojego brata.
- Umm... - Seba podrapał się po głowie. - Nie? - Spojrzał na kolegę znacząco.
- To może ty mi powiedz, Adam. - Odwróciła się do brata swojej przyjaciółki. Ten zachował się tak samo. 
- Chodzi o to, że nasza sąsiadka kupiła sobie dwa psy, które ciągle szczekają. - Powiedział Sebastian,  a Emmy uniosła brwi że zdziwienia. Nie tego się spodziewała. Adam tak zadał to pytanie i myślała, że to coś bardzo poważnego. Pomyliła się.
- Okey? - Przedłużyła wypowiedź i zaczęła się wycofywać. - Czyli samolot jutro rano? - Chłopcy kiwnęli głowami. - Dobra. Skoro tak, to jest to imprezka także pożegnalna! - Krzyknęła zafascynowana i z powrotem wbiegła do kuchni.
- Stary dlaczego jej nie powiedziałeś?! - Sebastian dostał opieprz od Adama. - Emma powinna wiedzieć, przecież to była także jej matka... 
- Stary, chodź może tam. - Wskazał na ganek. Dali znak Rylandowi, że muszą na chwilę pójść i przenieśli się trochę dalej od Lynchów. Minęli siedzących blondynów na kanapie z szerokimi, sztucznymi uśmiechami, sądząc, że żaden z nich nie rozumie polskiego.
- Riker - Ross szturchnął swojego brata, który poniósł wzrok z menu kolejnej pizzeri. - Weź nadstaw tam swój polski słuch i wyczaj, o czym dokładnie rozmawiają. Wiem tylko, że coś o Emmie. - Dwudziestodwulatek wyprostował się i oparł mocniej o kanapę. Ross w ciszy siedział obok, udając że przegląda ulotki. 
- Wiesz, że jeśli jej powiem, ona się załamie. - Jęknął. Adam głośno wypuścił powietrze.
- Co wy z tym macie? Emma też bała powiedzieć się Rossowi o tym zasranym liście od Gavina. I co? Dogadali się szybciej, niż ktokolwiek przypuszczał. 
- Ale to nie to samo... - Adam chwycił Sebastiana za ramiona.
- Stary, czy ty siebie słyszysz? Nie chcesz powiedzieć własnej siostrze, że wasza matka zmarła?! - Wydarł się. Riker, który to usłyszał, otworzył szeroko oczy. 
- Czego się dowiedziałeś? - Ross rzucił ulotkę na ławę i przysunął się do brata. Ten jednak ani drgnął. Dalej przysłuchiwał się rozmowie.
- Nie wiem, jak jej to powiedzieć. - Szepnął i oparł się o ścianę za sobą. Nie chciał, żeby jego siostra cierpiała tak, jak on, gdy się dowiedział o śmierci Katniss. Na pogrzebie pomimo że jest facetem, płakał. Kiedy przyleciał do Los Angeles i zobaczył ten piękny uśmiech swojej siostry, serce mu pękło. W samolocie dogadywał sobie, że powie jej o tym, bez żadnego ale... Niestety nie dał rady i czuje, że nie da. Nie chce jej dołować, jeszcze teraz, gdy pogodziła się z Rossem i mogą być szczęśliwą parą. 
- Przecież Emma będzie chciała porozmawiać ze swoją matka prędzej czy później. Co to będzie, kiedy dowie się, że jej matka zmarła już jakiś czas temu? Będzie zła, załamana i rozczarowana. A wiesz kim? Tobą Seba, bo nie powiedziałeś jej o tym. Ma prawo wiedzieć, jaka jest prawda. Zepnij mięśnie, uśmiech na twarz i jedziesz, a ja się zajmę muzyką.
- Adam... Ja... 
- Słuchaj, no do cholery jasnej! Jeżeli będzie, aż tak źle jak przypuszczasz, to ja jutro wrócę do Polski, a ty tutaj zostaniesz i będziesz ją wspierał, jak na starszego i dobrego brata przystało. - Uderzył go w brzuch i ruszył. Sebastian stał jeszcze chwilę. Źle się czuł. Nie wiedział, jak powiedzieć o tym Emmie. 
Wyszedł z ganku do salonu. Adam zmierzył go morderczym spojrzeniem i kiwnął w stronę kuchni. Chłopak wziął głęboki wdech, ale nagle pobiegł do pokoju gościnnego i że swojej walizki wyciągnął białą kopertę. Schował ją do tylnej kieszeni. Już miał wychodzić, gdy do pokoju weszli Ross i Riker. Obaj stanęli przed nim. Polak się przestraszył.
- Wszystko słyszeliśmy. - Odezwał się dwudziestodwulatek. Sebastian zrobił się blady jak ściana.
- Ale jak to? Wy rozumiecie? - Nie dowierzał. 
- Riker się trochę pouczył. Wypadało skoro jego narzeczona jest Polką. - Uśmiechnął się Ross. - A teraz do rzeczy... Kiedy zmarła Katniss? 
- Tydzień temu. - Odpowiedział Seba i padł na łóżko. Miał wrażenie, że zaraz się przed nimi rozpłacze. Łzy zbierały się w kącikach jego oczu, a słowa z coraz większym oporem wychodziły z jego gardła.
- Jak to się stało? - Dopytywał Ross. Sebastian westchnął. Wbił wzrok w swoje ręce. Zaczął bawić się palcami.
- Zdiagnozowano u niej tak zwanego złośliwego raka. Było za późno na jakąkolwiek pomoc. Zmarła trzy tygodnie po badaniach...
- Czekaj, czekaj... - Ross zaczął krążyć po pokoju. - Czyli badania zostały przeprowadzone jeszcze przed świętami?
- Tak. Dokładnie dziesiątego grudnia. Mama nie chciała, abym mówił cokolwiek Emmie. Mam tutaj jej testament. - Wyjął kopertę z kieszeni. - Przepisała jej kilka rzeczy, ale nie wiem co dokładnie. Powiedziała mi przed samą śmiercią, żebym nie sprowadzał Em na jej pogrzeb. 
- Jak to? - Zdziwił się Riker. - Nie obchodziła ją jej własna córka? 
- Obchodziła. I to bardzo. Dlatego właśnie nie chciała jej sprowadzać, bo wiedziała, że to bardzo zmieniłoby jej życie. Nie przemyślał
a jednak tego, że kiedyś przyjdzie taki moment i trzeba będzie jej powiedzieć. Zostało to w moich rękach. - Schował twarz w dłoniach. - Ale ja nie dam rady jej tego powiedzieć. Nie potrafię. To jest zbyt ciężki, zarówno dla niej, jak i dla mnie.
- Może zamiast jej mówić, po prostu wręcz jej ten testament? - Zaproponował Ross. Sebastian i Riker unieśli na niego wzrok. - No co? Skoro masz się aż tak męczyć... Potem ja się tym zajmę. Stoi?
- No nie wiem... - Zamyslił się.
- Seba, albo idziemy w ten układ, albo ja i Riker ci nie pomagamy. - Ross spojrzał na bruneta z powagą. Ten tylko kiwnął głową i wstał z łóżka. Bracia również przygotowali się do wyjścia z pokoju. Polak szedł przed nimi i ściskał w ręce białą kopertę. Popchnął drzwi od kuchni i zobaczył, że jego siostra śmieje się z Rydel i Magdą, pijąc herbatę. Wziął głęboki wdech na sam ten widok. 
- Emma... - Zaczął i kątem oka ujrzał, że Riker i Ross stanęli po drugiej stronie blatu. Osiemnastolatek był w pełni gotowy, aby za chwilę zacząć pocieszać swoją dziewczynę. 
- Tak, Seba? - Odwróciła się do niego.
- Muszę ci coś powiedzieć i nie spodoba ci się to za bardzo... - Wyjąkał, po czym położył przed nią kopertę. Dziewczyna spojrzała na brata, potem na nią i zaczęła ją delikatnie otwierać. Gdy papier leżał już przed nią, nie mogła w to uwierzyć. 
- Sebastian? - Szepnęła. Jej głos zadrżał. - Powiedz, że to jest żart.
- Przykro mi, ale to prawda. - Brunet spuścił głowę. Magda również wyglądała na zaskoczoną.
- Dlaczego dowiaduje się o jej śmierci w taki sposób?! - Krzyknęła wstając z krzesła  i kierując się do Sebastiana. - Dlaczego nikt mnie nie poinformował o jej chorobie? Dlaczego nie byłam na jej pogrzebie?! Jak mogłeś mi to zrobić?! - Wydarła się przez łzy. Leciały jej strumieniami po policzkach, a broda drżała jej. Czuła żal do brata, że nie powiedział jej wcześniej, ale widząc jego wyraz twarzy zrozumiała, że jemu też jest ciężko. 
- Przepraszam cię, ale... - Przerwał.
- Dlaczego nie wiedziałam nic o tym? - Wskazała na testament. - Nie wierzę! - Krzyknęła i wybiegła z kuchni. Ross ruszył za nią, chwytając testament jej matki w rękę. Wbiegł po schodach, przeskakując je co dwa i dotarł do swojego pokoju, prawie równocześnie z Emmą. Zatrzymał ją na środku pokoju. Rzucił papier na biurko i objął ramionami nastolatkę.
- Dlaczego on mi nie powiedział? - Wybełkotała między niespokojnymi oddechami. Ross bujał ja delikatnie na boki i głaskał po głowie. 
- Nie wiedział, jak ci to przekazać. Uwierz, dla niego też było to trudne. - Wyszeptał spokojnie. Siedemnastolatka uniosła wzrok na niego.
- Wiedziałeś o tym? Wiedziałeś, że moja matka zmarła? - Zapytała, wciąż płacząc. Ross pokręcił głową na boki.
- Dowiedziałem się dosłownie pięć minut przed tobą. Słyszałem, przepraszam Riker słyszał jego rozmowę z Adamem. Potem my z nim gadaliśmy. Wyglądał jakby miał się zaraz tam rozpłakać. - Powiedział i mocniej przytulił to siebie blondynkę.
- Czuję się taka nieważna, nieszanowana... 
- Oj, nie dołuj się aż tak, kochanie. Sebastian mi mówił, że twoja mama nie chciała, abyś przyjechała na jej pogrzeb, ani dowiadywała się o jej stanie zdrowia...
- Dlaczego?! - Krzyknęła, wyrywając się z objęć chłopaka. - To moja matka! Powinnam wiedzieć takie rzeczy. Szczególnie takie rzeczy! - Dodała załamana. Jedyne o czym marzyła, to żeby jej mama była teraz z nią. Co prawda nieczęsto z nią ostatnio rozmawiała, bo albo ona, albo Katniss nie miała czasu. Pomimo tego wciąż ją kochała. Nie mogła uwierzyć, że już jej nie ma... 
Nie zobaczy jak zdaje prawo jazdy, kończy szkołę, idzie na studia, wychodzi za mąż.. 
Nie będzie mogła ją wspierać podczas pierwszych małżeńskich kłótni.
Nie pozna jej pierwszego dziecka.
Nie będzie uczestniczyła w rodzinnych obiadach, ani w zjazdach rodzinnych podczas świąt.
Już nigdy więcej jej nie pomoże, nie udzieli żadnej rady.
Nie zobaczy również, jak życie układa sobie jej starsze dziecko - Sebastian.
Nie spełni też swojego marzenia, którym była podróż dookoła świata, która chciała wypełnić tuż po przejściu na emeryturę.
Zawsze, gdy opowiadała o swoim marzeniu, powtarzała, że starość nie powinna nikogo ograniczać...
Ross ponownie przybliżył się do niej. Ona odwróciła się do niego. Podał jej kartkę z testamentem i uśmiechnął się do niej delikatnie. Emma rozłożyła papier i pogłębiła się w słowach jej matki zamieszczonych na samym dole:
"Dawaj. - Ale nie daj się wykorzystywać.
Kochaj. - Ale nie pozwól, by Twoje serce było nadużywane.
Ufaj. - Ale nie bądź naiwna.
Słuchaj innych. - Ale nie trać własnego zdania."
- Twoja mama była niesamowitą kobietą. - Szepnął Ross i nachylił się nad ramieniem dziewczyny. 
- Była. - Odpowiedziała, przyciskając papier do siebie.
~*~
Wiem, chcecie mnie zabić. Przyznam się Wam, że śmierć jej matki miałam już zaplanowane dawno temu. Tak sobie pomyślałam, że dowie się o tym właśnie teraz. Świetne wyczucie czasu, prawda? (i tak wiem, że dalej mnie kochacie <3)
Oczywiście ten rozdział był napisany na telefonie, także za jakiekolwiek błędy przepraszam. Teraz w końcu użyłam autokorekty (wcześniej sama pisałam polskie znaki :D), która nie zawsze wybiera to co ja chcę.
Doszłam do wniosku, że teraz rozdziały będę pisała tylko na komórce. Pewnie zastanawiacie się dlaczego... Mam po prostu więcej weny i chęci. Gdy odpalam kompa, by coś napisać, ta cała wena jakoś ulatuje Xd
No to tyle ode mnie ;P
Następny Rozdział jakoś w tygodniu.
~Julia 

piątek, 10 lipca 2015

Rozdział 77

Dziewczyna biegła przed siebie. Nie oglądała się na około. Chciała być sama. Nie miała odwagi spojrzeć Rossowi w oczy po tym, co się wydarzyło. Po drodze omal nie wpadła na pary idące po chodniku, które wybrały się na romantyczny spacer nad oceanem. 
Łzy leciały jej strumieniami. Do tego wszystkiego nie wiedziała, gdzie się znajduje. Kompletnie nie znała tej okolicy. W końcu gdy dobiegła do parku, usiadła na jednej z ławek i wybuchła płaczem. Zakryła twarz dłońmi i skuliła się. Przeklinała siebie w duchu za to, że dopuściła się do tego pocałunku. Nie mogła uwierzyć, że złamała serce Rossowi. Była jednocześnie wściekła, jak i rozczarowana sobą i swoim zachowaniem. 
- Ughr. Ogarnij się kobieto! - Krzyknęła na siebie. Grunt, że nikogo nie było w pobliżu, bo za dobrze to by to nie wyglądało. Wyciągnęła z kieszeni bluzy Rossa, którą miała na sobie swój telefon i wybrała numer do Sebastiana. Po trzech sygnałach w końcu odebrał.
- Siostra, coś się stało? Gdzie jesteś? Nie wracasz z Lynchami? - Zalał ją falą pytań. Dziewczyna głośno westchnęła. 
- Przyjedź po mnie, proszę. - Szepnęła i pociągnęła nosem. 
- Ale hej! Co się stało? Płaczesz? - Zapytał ponownie.
- Wszystko Ci wyjaśnię, tylko przyjedz po mnie. Błagam. - Jękneła, a Sebastian wziął głęboki wdech. Słyszała to.
- Gdzie jesteś siostra? - Dziewczyna rozejrzala się naokoło, by znaleźć tabliczkę z nazwą ulicy. Jednakże na próżno. 
- Poczekaj chwile, bo sama nie wiem. - Powiedziała załamana i wstała z ławki, na której do tej pory siedziała.
- Boże Emma. Coś ty narobiła? - Westchnął chłopak. - Daleko jesteś od plaży Venice?
- Biegłam jakieś dwadzieścia minut. Raczej jestem bardzo daleko od jakiejkolwiek plaży. - Odpowiedziała zażenowana całą tą sytuacją. Chciała by jej brat był teraz z nią, bo z rodzeństwem Lynch nie miała odwagi rozmawiać, nawet z samą Rydel.
- Co się stało, że biegłas? Ross cie zranił? Znowu? - Zaśmiał się cicho. Na twarzy Emmy również pojawił się cień uśmiechu. Przypomniała sobie ile to razy kłóciła się z Rossem, ile razy się rozstawali, a potem znowu się schodzili. Jeszcze nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyła... Być może dlatego, że Ross był wyjątkowym chłopakiem. Co prawda czasami powiedział za dużo, albo nie myślał co robi, ale kochał ją ponad wszystko. Wybaczała mu każde przewinienie. Fakt, że musiało minąć trochę czasu, ale potem między nimi było już wszystko dobrze. Starali się nie myśleć o tym, co się złego wydarzyło. Teraz Emma liczyła na to samo: na przebaczenie.
- Tym razem ja go zraniłam. - Powiedziała po chwili milczenia. Szła w kierunku skrzyżowania dróg na osiedli, gdyż tam najczęściej stały tabliczki z nazwami ulic. Idąc tak, rozglądała się na boki. Wydawało jej się, że każda dzielnica Los Angeles wygląda tak samo. Domki jasnego koloru, przed nimi trawnik, obok budynku garaż i wysoki płot odgradzajacy podwórko. Wszystko wyglądało na takie idealne, jak z filmu.
- Poważnie? - Zapytał z niedowierzaniem Sebastian. - Nie wierzę. Jak?!
- Normalnie  - zaśmiała się. - Opowiem ci wszystko. Nie bój nic.
- To ja może skoczę do sklepu po kakao? - Powiedział, a na twarzy dziewczyny znów zagościł uśmiech.
- A ty gdzie jesteś, brat? 
- Wracam z marketu z Adamem. Wiesz, nie chcieliśmy wam przeszkadzać na tym rodzinnym spotkaniu na plaży przy ognisku... - Przerwał na chwilę. - Chcesz wracać do domu Lynchów, czy mam wziąć od nich moje bagaże i załatwić sobie pokój w hotelu? - Dodał.
- Sama nie wiem. - Szepnęła załamana.
- Wiesz, dla mnie to naprawdę żaden problem. Jak tobie wygodniej. - Powiedział, a Emma głośno westchnęła. - To wiesz już gdzie jesteś, czy mam uruchomić program namieżający twój telefon?
- Zaraz się dowiem. Chwilka. - Odpowiedziała i przyspieszyła kroku. Znalazła się na krzyżowaniu. Rozejrzała się w poszukiwaniu nazwy ulicy. 
- Jak Ci idzie? - Odezwał się Sebastian. 
- Źle? - Jęknęła. - Dobra, poddaję się. Nie wiem, gdzie jestem! - Krzyknęła i usiadła z bezsilności na krawężnik.
- Spoko loko. Zaraz cię znajdę. Nie ruszaj się. - Rozkazał. - Adam? Mamy zadanie. Jedziemy! - Zwrócił się do kolegi i rozłączył. Emma schowała komórkę do kieszeni i czekała na swojego brata-wybawiciela.

- No i tak to się skończyło. - Emma tymi słowami zakończyła swój monolog o przygodzie z Gavinem i Rossem. Opowiedziała mu wszystko. Wspomniała o liście, pocałunku, kilku kumpelskich wyjściami i nocowaniu u Gavina.
- Siostra i co ja mam teraz z tobą zrobić? - Zapytał zmartwiony. Krążyli samochodem po mieście. Emma nie chciała, póki co wracać do domu Lynchów, ani nie chciała naciągnąć brata na koszty związane z wynajęciem pokoju w hotelu. Podkręciła ogrzewanie w aucie i wbiła swoje spojrzenie w miasto za szybą, które nigdy nie usypiało. Pomimo późnej pory ludzie toczyli się na chodnikach, w parkach, klubach. Na ulicach był ciągły ruch pojazdów różnego rodzaju, począwszy od samochodów osobowych po ciężarówki i autokary.
- Wiesz, że nie możemy tak jeździć całą noc? - Odezwał się po chwili Sebastian, skręcajac w znana już Emmie dzielnicę... Northridge.
- Naprawdę musimy już wracać? - Zapytała z nadzieją dziewczyna. Jej brat tylko pokiwał głową na boki. Siedemnastolatka założyła ręce na klatce piersiowej i oparła się o fotel. Wyglądała na wielce obrażoną, ale w głębi bała się nadal Rossa i jego reakcji. Czuła się jak podła, zdradziecka żmija. 
Gdy dojechali na miejsce, Emma powoli skierowała się do drzwi, przez które weszła, jak do siebie do mieszkania. Przekroczywszy próg, została zaatakowana przez Rydel. Dziewczyna utuliła ją mocno do siebie. Siedemnastolatka nie ukrywała swojego zdziwienia.
- Jak ja się o ciebie martwiłam! Kazałam Rocky'emu za tobą pobiec, ale nie dał rady ciebie dogonić. Rozmawiałam z Rossem. Pokazałam mu ten list od Gavina...
- Co?! - Pisnęła zaskoczona. Dwudziestolatka skrępowała się jej reakcją. 
- Spokojnie, Emi. - Odpowiedziała powoli. - Ross jest u siebie w pokoju i chce z tobą porozmawiać.
- Skąd wiesz?
- Mówił mi. Czekał cały czas na ciebie w salonie. Był gotowy w każdej chwili wsiąść w samochód i pojechać ciebie szukać, ale powiedziałam mu, że jakby co, my się tym zajmiemy. Dlatego poszedł do siebie...  -powiedziała, a na twarzy Emmy pojawił się delikatny uśmiech. Rydel również się rozpromieniła.
- No to idę. - Odpowiedziała siedemnastolatka i ruszyła w stronę schodów. Wspieła się po nich. W jej głowie kłębiło się multum myśli. Nie wiedziała, jak zacząć z nim rozmowę. A może wcale nie musiała się o to martwić? Może Ross sam zacznie konwersację? Tego nie wiedziała. Musiała nastawić się na wszystkie możliwe opcje. Krzyki, awantura... Spokojna rozmowa, zaczęcie rozmowy lub wysłuchanie Rossa.
Zapukała kilka razy w drzwi i pochwili stanął w nich blondyn. Ręką wskazał, żeby weszła do środka. Tak też zrobiła. Usiadła na łóżku. Osiemnastolatek podszedł do biurka i wziął z niego papier.
- List od Gavina. Mój Boże. - Pomyślała Emma i złożyła ręce na udach. Czekając na wybuch emocji. Jednak nie tak to się potoczyło. Ross z listem w ręce usiadł koło niej i wziął głęboko wdech.
- Nie chciałaś mi mówić, co? - Zaśmiał się. Emma nie dowierzała w to, co się dzieje. 
- A jak niby miałam to zrobić? Hej kochanie! Gavin wysłał mi kwiaty i list, w którym napisał, że mnie kocha, a i jeszcze się pocałowaliśmy... To co, idziemy do kina? - Zażartowała, jednakże w duchu drżała zestresowana. Ross ponownie się zaśmiał. Siedemnastolatka nie wiedziała, o co chodzi.
- Bałaś się, że zrobię mu krzywdę, kiedy się dowiem? - Zapytał,  spoglądając na nią. Ona kiwnęła nieśmiało głową. - Emma, a jakie mam inne wyjście? Jesteś moją dziewczyną i chce żebyś była tylko i wyłącznie moja. Nikogo innego. Moim zadaniem jest wyeliminować wszelką konkurencję.
- Ross, nie rób mu krzywdy. - Jękneła i objęła go za szyję. - Proszę. - Szepnęła, a blondyn niespodziewanie pocałował ją. 
- Nic mu nie zrobię. - Odpowiedział. - Ale obiecaj mi, że już nigdy się z nim nie spotkasz. - Dodał. Dziewczynę zamurowało. Do tego się nie przygotowała. W sumie ta opcja była bardzo prawdopodobna.
- Co? Ross... - Zaczęła, ale chłopak jej Przerwał.
- Przykro mi to mówić Emma, ale skoro masz wątpliwości... - Przerwał, by wziąć głęboki wdech. - Musisz wybrać: albo ja, albo Gavin. - Dziewczyna przełknęła ślinę. - Słuchaj, kocham cie, ale jeżeli on...
- Przestań! - Krzyknęła zła. Gwałtownie podniosła się z łóżka. - Też ciebie kocham...
- W takim razie dlaczego nie powiedziałaś mi o tym liście?! Na nim też ci zależy?! - Wydarł się, wymachując listem w powietrzu. - Powiedz, zależy ci na nim?! 
- Jest moim przyjacielem, nic więcej!
- To dlatego, że jest twoim przyjacielem, calowałaś się z nim?! Myślałem, że całujemy się z osobą, na której nam zależy i którą szanujemy! Najwyraźniej się pomyliłem!
- Ten pocałunek nic nie znaczył do cholerny! - Emma uniosła bezradnie ręce. Ross tylko fuknął.
- Dla niego najwyraźniej coś znaczył i to nawet dużo! 
- Ale dla mnie nie! - Wydarła się. Ross zacisnął usta i odwrócił się w stronę okna.
- Nie kłam. - Odparł. Dziewczyna wzięła głęboki wdech. - Rydel mi powiedziała, że ten pocałunek ci się podobał.- Spojrzał na nią. Poczuła, że robi jej się słabo. Ross wiedział. Wszystko. Dosłownie wszystko. Nie mogła uspokoić się, ani zaczerpnąć oddechu. Ross obrócił się do niej, spojrzał oczami przepełnionymi bólem i rozczarowaniem. 
- Ross... Ja... - Nie wydusiła z siebie nic więcej.
- Wybieraj Emma. Ja albo on. - I wyszedł. Zostawił ją w pokoju samą. Usłyszała tylko trzask zamykanych drzwi i silnik samochodu, który zaczął się oddalać od domu.
Odjechał. Nie wiadomo gdzie, nie wiadomo do kogo.
Nie wrócił na noc. Emma nie zmrużyła oczu ani na chwilkę. Każdy przejeżdżający przed domem samochód, wyrywał ją z łóżka. Za każdym razem myślała, że to Ross wrócił. Co jakiś czas do pokoju wchodziła Rydel i Magda, by sprawdzić jak się czuje siedemnastolatka. Próbowały jakoś ją pocieszyć. Zaczynały rozmowy, ploteczki. Przynosiły jej dobre jedzonko przygotowane przez Stormie. Magda rozgadywała się o tym, że między nią i Rikerem już wszystko dobrze. Rydel trajkotała o bankiecie Disneya, którego nie mogła się doczekać. Emma tylko tego słuchała. Nie miała ochoty się wypowiadać. Myślała nad tym całym bagnem, w jakim się znajdowała. Z jednej strony kochała Rossa, a z drugiej... Właśnie. Co z tej drugiej strony? Gavin? Przyjaźń z nim? Co jest ważniejsze? Miłość, czy przyjaźń?
- Emma. Śpisz? - Do pokoju po raz pierwszy tego dnia przyszedł Riker. Dziewczyna spojrzała na zegarek: Pierwdza dwadzieścia cztery po południu.
- Nie śpię. Coś się stało, Rik? - Zapytała i podkuliła nogi. Objęła je rękoma.
- Rydel kazała mi przyjść do ciebie na zwiady i te sprawy. Wiesz, jaka ona jest. - Zachichotał i usiadł koło dziewczyny na łóżku. - Słyszałem, że Ross kazał ci wybierać. Trudna sprawa.
- Żebyś wiedział, jak bardzo trudna. - Westchnęła. Riker podał jej kubek z herbatą, którego wcześniej Emma nie zauważyła. Podziękowała.
- Tak właściwie dla mnie wybór jest bardzo prosty. - Zaczął. Siedemnastolatka spojrzała na niego wyczekująco. - Kochasz Rossa? - Dziewczyna kiwnęła głową. - On kocha ciebie? - Ponownie kiwnęła. - Dobrze. Teraz wyobraź sobie, co by było, gdybyś wybrała Gavina. Ross byłby wrakiem człowieka. Założę się, że nie funkcjonowałby normalnie. Gavin sobie poradzi. Wiesz, Rossa znam i wiem, że on pomimo tego, że zgrywa superbohatera o silnym charakterze, jest wrażliwy. Może nawet bardziej niż niejedna dziewczyna. 
- Dziękuję Riker. - Szepnęła i w tym samym momencie otrzymała wiadomość. Sięgnęła po swój telefon i wyświetliła ją. 
"Przepraszam cię za wszystko. Obiecałem Ci, że nie będę psuł twojego związku z Rossem. Nie dotrzymałem słowa. Mam nadzieję, że będziesz z nim szczęśliwa do końca. 
Postaram się o tobie zapomnieć.
Jeszcze raz przepraszam cie.
-GAVIN"
- I co? Mówiłem, że sobie poradzi. - Odpowiedział z dumą Riker. Emma spojrzała na niego jak spod byka. - No co? - Zaśmiał się. 
- Jesteś okropny! - Krzyknęła. - Pomyśl, co on...
- I o to tu chodzi! Za dużo myślisz Emma. Działaj. Po prostu działaj i słuchaj serca. - Posłał jej szeroki uśmiech. - Co ci teraz ono podpowiada? Dziewczyna zagryzła wargę i poprawiła włosy za ucho.
- Czuję, że mówi mi, że powinnam być z Rossem. Kocham go i tylko z nim chce być. Byłam taka głupia. Boże. Jak ja mogłam go tak zranić. Jestem podła. - Powiedziała zażenowana i zakryła twarz dłońmi. - Chce, żeby on tu był teraz.
- Proszę bardzo. - Odparł Riker i wstał. Siedemnastolatka spojrzała na niego  z niedowierzaniem. Dwudziestodwulatek podszedł do drzwi i je otworzył.  Stanął w nich Ross, ubrany w kurtkę skórzana. Wyglądało na to, że wrócił prosto z miasta. Za nim stała Rydel i trzymała go za przedramię. 
- No to my was zostawiamy. - Powiedziała blondynka i popchneła brata w stronę Emmy. 
- Dobry pomysł, Delly. Ta dwójka ma sobie do pogadania. - Posłał oczko Emmie i wyszedł z pokoju. Zostawiając parę samych.
- To... Emma... - Zaczął Ross. Dziewczyna podeszła do niego. On szeroko otworzył oczy.
- Kocham ciebie i tylko ciebie, Ross.
~*~
A więc... Już długo notki nie było, co? Jakoś nie wiedziałam, co mam w niej napisać... Teraz oczywiście mam :D
Sometime Last Night! Boże, uwielbiam ten album. Piosenka Rydel cudowna. Reszta tak samo boska. Szkoda tylko, że wszystko śpiewa Ross... No ale nie bądźmy drobiazgowi, haha ;P
Jestem tak czy siak z nich dumna <3
Chciałam Wam powiedzieć jeszcze, że ten rozdział, jak i 76 i 75 zostały napisane przeze mnie na telefonie. Sama nie wierzę, że chciało mi się je pisać na komórce. Teraz możecie być i ze mnie dumni. HAHA ;dD
Kochani, kolejnego rozdziału spodziewajcie się w niedzielę :)
Trzymajcie się ;**
Do napisania <3
~Julia