czwartek, 7 lipca 2016

Rozdział 96

- Oh tutaj jesteś! - krzyknął Ross. 
Szybko wleciał do kuchni, trzaskając za sobą drzwiami. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Emma, Magda i Stormie stały przy blacie i każda z nich robiła coś innego. 
- Ummm co robicie? - zapytał po chwili przyglądania się im. 
- Przed nimi długi lot. Chcemy przygotować jeszcze coś do jedzenia, zanim wyjadą na lotnisko, synek. - odpowiedziała Stormie, zerkając kątem oka na swojego syna. 
- Ja i Emma nie jemy. - rzucił nagle. Wspomniana blondynka odwróciła się do niego.
- Co? Jak to? - zdziwiła się.
- No tak to. Idziemy zaraz na miasto. Zjemy coś tam pewnie. - powiedział, jak gdyby nigdy nic. Nastolatka zmrużyła oczy i obserwowała każdy jego ruch. 
- Idziemy? - wykrzywiła brwi z zaskoczenia.
- Mmhm. - mruknął dość głośno.
Podszedł do lodówki i wyciągnął z niej bitą śmietanę w sprayu, po czym oparł się o szafkę i wcisnął sobie ją do ust. Towarzyszył temu charakterystyczny dźwięk, przez co Stormie zareagowała.
- Skoro jecie na mieście, to zostaw tę bitą śmietanę w spokoju. - Zaśmiała się i odebrała od niego butelkę. Spojrzał na nią z grymasem. Zrobił gwałtowny krok w bok i objął w pasie swoją ukochaną. Położył głowę na jej lewym ramieniu, po czym pocałował ją delikatnie w policzek. Po jej plecach przeszły dreszcze, a na rękach pojawiła się gęsia skórka.
- Co ty jesteś dzisiaj taki? - zapytała podejrzliwie. Stojąc dalej do niego tyłem, ręką sięgnęła do jego głowy i pogładziła dłonią po policzku. Zsunęła do szyi i mocniej przycisnęła do siebie. Ross specjalnie zrobił rybie usta i znów pocałował ją. Tym razem w skroń.
- Taki, czyli jaki? - mruknął jej do ucha. Uwielbiał to robić. Czuł, że paraliżuje ją tym tonem i swoją bliskością. 
- Właśnie taki. - westchnęła. Próbowała się uspokoić. Zacisnęła jednak tylko usta, co on wykorzystał. Obrócił ją szybko i wpił się w nią. Językiem przejechał między jej wargami i po chwili powoli je rozchylił. Rękoma chwycił ją w biodrach i przycisnął do blatu kuchennego. 
- Bracie, pamiętaj co ci kiedyś powiedziałem! - wydarł się Rocky, wchodząc do kuchni. Ross gwałtownie odsunął się od Emmy. Spojrzał na niego lekko wystraszony. - Grzeczny chłopiec. - dodał brunet. Pogłaskał brata po głowie i z paczka chipsów w ręce, wyszedł z kuchni. 
- Co? O czym on mówił, Rossy? - zagadała Stormie, dalej krojąc kapustę na surówkę. Ross podrapał się nerwowo po głowie.
- A takie tam. - mruknął. - Mamuś, Emma jest ci jeszcze potrzebna tutaj w kuchni? - rzucił szybko.
Kobieta rozejrzała się po kuchni. 
- Nie, myślę, że już sobie poradzimy. - odpowiedziała po chwili. 
Ross zatarł tylko dłonie i chwycił dziewczynę za nadgarstek, prawie wlokąc ją do salonu. Tam usiadł na kanapie, a ona koło niego. Wpatrywał się chwilę w dziewczynę, a gdy drzwi wejściowe się otworzyły, podskoczył i zerwał się z miejsca. 
Do domu wszedł Mark, dzwoniąc kluczami od samochodu. Blondynka zerknęła na niego, powoli podnosząc się z sofy i zauważyła, że są to klucze od auta Rossa. Mężczyzna rzucił nimi w syna i pokiwał głową na boki.
- A ty nie jedziesz z nami? - zapytał zdziwiony.
- Nie no coś ty. Po co ja tam, hmm? - Zaśmiał się, puszczając oczko nastolatce. Ta spuściła głowę zawstydzona. Ross prychnął tylko pod nosem i podszedł do szafy, by wyciągnąć z niej kurtkę. Drugą podał Emmie.
- Dokąd jedziemy? - dopytywała zaciekawiona. - Ross, dokąd jedziemy? - powtórzyła już podirytowana. Chłopak spojrzał na nią błagalnie. - Okay, niespodzianka. Jasne. - odpowiedziała sama sobie pod nosem. On objął ją i pocałował w czoło. 
- Zaraz zobaczysz dokąd jedziemy, skarbie. - dodał od razu i naciągnął na jej ramiona kurtkę. - Weź jeszcze czapkę, bo może być później zimno. - szepnął, po czym z górnej półki nad ławeczką w przedpokoju podał jej swoją szarą beanie. 
- Rany, co jest dzisiaj za dzień? - posłała mu pytające spojrzenie.
- Co masz na myśli? - odpowiedział kolejnym pytaniem. Zapinał w tym czasie zamek jej kurtki. Z każdym kolejnym gestem swojego narzeczonego była coraz bardziej zdziwiona i zaniepokojona. Czyżby o czymś zapomniała?
- Jesteś taki miły, pomocny i w ogóle... - zaczęła, przygryzając paznokieć kciuka. Ross po prostu westchnął i zaraz po tym uśmiechnął się.
- Koniec gadania. Jedziemy. - rozkazał - Wychodzę! - wydarł się na cały dom.
- Okay! - usłyszeli w odpowiedzi. Emma rozpoznała krzyk wszystkich domowników. Zaskoczył ją ten cały synchron Lynchów. Była pełna podziwu.
Gdy wyszli z domu, chłód przeleciał im po ciele. Dziewczyna odruchowo objęła się rękoma i jak najszybciej starała się wsiąść do jeszcze nagrzanego samochodu. Ross usiadł za kierownicą, a ona na siedzeniu pasażera. Odpalił silnik i z zaraz z bocznych otworów wyleciało ciepłe powietrze. Zatrzęsła się. Ross tak samo. Spojrzeli na siebie i oboje wybuchnęli głośnym śmiechem. Dziewczyna uwielbiała słyszeć śmiech swojego ukochanego. Mogłaby stwierdzić, że nawet jak widzi jego uśmiech, odczuwa motyle w brzuchu i robi jej się ciepło na sercu. 
Chłopak wycofał auto z podjazdu i gdy wyjechał na ulicę, włączył radio. Akurat leciała piosenka Maroon 5, której Ross już nasłuchał się dziesiątki tysięcy razy. Wyciągnął więc z kieszeni swój telefon i za pomocą kabla, podłączył. Wybrał jeden z pierwszych utworów, którym był 21 Guns - Green Day
- Kiedyś słuchałam tego na okrągło! - krzyknęła Emma z podekscytowania. Podciągnęła nogi pod siebie i objęła je rękoma. Pass, który miała zapięty trochę jej przeszkadzał. 
- Serio? - zdziwił się. - Myślałem, że to raczej nie twoja muza. - Zaśmiał się, obserwując już drogę. 
- Wiesz, słucham to, co mi wpadnie w ucho. - odpowiedziała z przekąsem, obserwując jego dłonie znajdujące się na kierownicy. 
Jechali tak przez piętnaście minut, ciągle słuchając tej jednej piosenki. Już za trzecim razem oboje śpiewali jej słowa. Ross przez całą drogę trzymał rękę na kolanie dziewczyny, dzięki temu, że miał automatyczną skrzynię biegów. W pewnym momencie musiał ją zabrać, by gwałtownie skręcić na rondzie. Później trzymał ją na swoim prawym udzie. Blondynka splotła ich palce razem i podnosząc ich ręce do jej ust, pocałowała wierzch dłoni chłopaka. Wtuliła się w jego dłoń, a on spojrzał na nią i uśmiechnął się do siebie. 
Słońce już dawno zaszło, a chmury, które jeszcze krążyły późnym popołudniem, rozeszły się na boki. Tego wieczoru niebo było wyjątkowo gęsto rozgwieżdżone, a księżyc eksponował się w piękny rogalik. 
Ross skręcił przed wjazdem na parking, znajdującym się w szarym budynku. Dopiero wtedy zorientował się, że Emma usnęła. Siedziała z głową opartą o szybę. Wyglądała według niego tak pięknie i spokojnie. Mógłby się patrzeć na nią cały czas, ale kwestia niespodzianki go troszkę ponaglała. 
Otworzył szybę po swojej stronie. Z portfela leżącego w drzwiach wyciągnął kartkę. Sięgnął ręką za okno i tą ową kartą przejechał po czytniku. Szlaban uniósł się powoli do góry, po czym Ross wjechał samochodem na teren parkingu. Krętym wjazdem kierował się na wyższe piętra, aż dotarł na samą górę. Zatrzymał samochód kawałek obok wjazdu. Wyciągnął kluczyki ze stacyjki. Jeszcze przez chwilę przyglądał się śpiącej Emmie, ale musiał ją niestety obudzić. Po odpięciu swoich pasów, nachylił się nad nią. Pocałował w szyję, a potem w policzek i skroń. Otworzyła powoli oczy i rozejrzała się. 
- Już jesteśmy na miejscu. - szepnął, odchylając się z powrotem. 
Otworzył drzwi i wyszedł z samochodu. Emma zrobiła to samo, ale gdy tylko stanęła na betonie i odwróciła się, wstrzymała oddech z wrażenia. Przed nią, na ogromnej, otwartej powierzchni parkingu stał niezbyt dużych rozmiarów helikopter. Dookoła rozpościerała się panorama Los Angeles. Możliwe, że był to jeden w wyższych budynków w tej dzielnicy. Światła na ulicach i w budynkach tworzyły niesamowity widok. Do tego dochodziło jeszcze niesamowite niebo, pokryte gwiazdami i bez ani jednej, najmniejszej chmury. Było po prostu niesamowicie. 
Usta mimowolnie otworzyły jej się z wrażenia. Ross podszedł do niej i przytulił, ponownie całując w czoło. 
- Dokładnie pół roku temu się spotkaliśmy. Było to czternastego września. - zaczął - Szłaś wtedy ze słuchawkami w uszach, a ja bezczelnie w ciebie wjechałem na deskorolce. Pamiętam, jak byłaś wtedy zdezorientowana i poturbowana przeze mnie. Pamiętam też, jak mnie wtedy zatkało, gdy spojrzałem ci w te twoje piękne, uwodzicielskie oczy. Chryste - przerwał, pocierając tył głowy. - Nigdy wcześniej nie spociłem się tak, jak w tamtym momencie. Myślisz, że tak łatwo mi przyszło zdobycie numeru telefonu do ciebie? - Zaśmiał się. - Boże, toczyłem ze sobą walkę. Zapytać, czy nie zapytać. Gdybym nie zapytał, to pewnie byśmy się już nie spotkali i nie bylibyśmy teraz razem. Kiedy mi go dałaś, spanikowałem, bo już chciałaś iść. Musiałem jakoś zadziałać, nie? - Ponownie podrapał się po głowie. - Wpadłem na najbardziej żenujący pomysł, jaki tylko mi wpadł do głowy. Pamiętasz? - zapytał.
- Tak, pamiętam. Zadzwoniłeś do mnie. - odpowiedziała rozbawiona tym wspomnieniem z tamtego wieczoru. 
- Ta, zadzwoniłem, jak ostatni kretyn.
- Powiedziałeś, że chciałeś sprawdzić, czy dałam ci dobry numer. - usprawiedliwiła go. Widziała, jak bardzo poczerwieniał. Lampa, która stała zaraz obok nich idealnie oświetlała jego twarz. 
- Na nic innego nie mogłem wpaść, ale podziałało! - krzyknął zadowolony. - Tylko później znów miałem wątpliwości, czy przyjmiesz moje zaproszenie. Wieeeesz - przeciągnął zmieszany. Nikomu nigdy nie mówił, jak się czuł, gdy po raz pierwszy się spotkali. - byłaś taka śliczna, więc myślałem, że już kogoś masz. Znaczy dalej jesteś śliczna. - poprawił się.
- Dziękuję. - szepnęła, poprawiwszy kosmyk włosów za ucho. Robiła to instynktownie.
- Kiedy powiedziałaś, że z chęcią pójdziesz ze mną na randkę... Boże, myślałem, że oszaleje z radości. Chciałem znów zaproponować ci, abym cię odprowadził, no ale skoro nie chciałaś za pierwszym razem, to już sobie darowałem. Nie chciałem być jakiś natrętny, czy coś. - Pochylił głowę w bok. - Pamiętam wszystko z tamtego wieczoru. Pamiętam każde twoje spojrzenie. I jeszcze ten moment, kiedy podawałem ci twój telefon, który spadł. Dotknąłem wtedy twojej ręki.
- To też pamiętam. - rzuciła nagle. Ross otworzył szeroko oczy. - Poczułam, jakby mrowienie w brzuchu. 
- Widzisz, od początku to było przeznaczenie. - powiedział pół szeptem. Ciągle stali bardzo blisko siebie. Trzymał jedną z rąk na jej pasie. Drugą co chwilę poprawiał nerwowo włosy. 
- Szkoda tylko, że aż tak długo musiałam na ciebie czekać. - rzekła po chwili, sięgając palcami do jego policzka, a potem linii szczęki. Stanęła na palcach. On już wiedział, co chciała zrobić. Chwycił ją lekko pod pasem i podniósł do góry. Objęła dłońmi jego głowę i schylając się już, pocałowała go w usta. Czułość jednak mu nie wystarczyła. Zaczął całować ją namiętnie. Jego serce zabiło szybciej, a dłoń dotykała pleców dziewczyny pod kurtką. 
- Panie Lynch? - Miłosne poczynania pary przerwał niski, męski głos. Chłopak postawił nastolatkę z powrotem. Oboje odwrócili się w stronę dochodzącego głosu. - Powinniśmy już lecieć. - rozkazał. 
Podeszli bliżej i dopiero wtedy Emma zauważyła, że jest to mężczyzna koło pięćdziesiątki. Ubrany był w dżinsy i marynarkę. Trzymał dłoń na otwartych drzwiczkach od helikopteru. Nastolatka otworzyła szeroko oczy przerażona i zaskoczona. Ross poklepał ją po plecach.
- Czy... my... - zacinała się - lecimy tym czymś? - pisnęła zdezorientowana. Z daleka maszyna wydawała się być prawie dwa razy mniejsza. 
- Właśnie dlatego tak znikałem. Robiłem licencję pilota. - odpowiedział. Wyminął ją i wszedł na schodki. Wyciągnął ku dziewczynie otwartą rękę. - No chodź. Musimy się pośpieszyć. - ponaglał ją.
- D-dobrze. - zająknęła się. Wzięła głęboki wdech i chwyciła rękę blondyna. Ten pociągnął ją do góry i już po chwili stała obok niego. 
- Siadaj tutaj. - rzucił szybko. 
- Czekaj, tutaj są tylko dwa miejsca. - rzekła przerażona. Odwróciła się do niego gwałtownie, ale on z powrotem obrócił ją i podsadził tak, by wsiadła do środka. Zamknął za nią drzwiczki i obszedł maszynę dookoła. Wsiadł po stronie pilota.
- Ty siedzisz tutaj, a ja będę kierował. - odpowiedział, będąc tuż przed jej twarzą. Widząc jej minę, zaśmiał się. - Już nieraz latałem. - uspokoił ją. Sięgnął po jej po pasy bezpieczeństwa przy jej biodrach, a potem zaciągnął dwa zza jej ramiona. Zapiął je szybko i sprawnie. Pociągnął jeszcze dodatkowo, by zacisnąć jeszcze bardziej. 
Odsunął się od niej, po czym usiadł na swoim siedzeniu i zapiął pasy. Tak samo mocno, jak u Emmy. 
- Powodzenia życzę! - krzyknął jeszcze mężczyzna. Blondyn kiwnął w jego kierunku głową, po czym drzwi zostały zamknięte. Emma zdała sobie sprawę, że przed nią znajdują się spore okna, przez które widać wszystko. Chwyciła się kurczowo pasa, który miała na swojej klatce piersiowej. 
Ross odpalił silnik i podał dziewczynie jedną parę słuchawek, które ubrała. Spojrzał na nią robiąc to samo ze swoimi. Zaciągnął mikrofon do ust.
- November 124 Winston-tangle gotowy do startu. - powiedział poważnie, zerkając na ikonki wyskakujące mu na panelu.
- Zrozumiałem Winston-tangle. Masz zgodę po prostej z El Monte do Santa Monica. - odpowiedział głos w słuchawkach. Spojrzała na blondyna uśmiechnięta.
- Nie wierzę, że polecę helikopterem nocą nad Los Angeles. - szepnęła podekscytowana.
Śmigło helikoptera zaczęło obracać się szybciej, a silnik głośniej pracować. Ross zaciągnął wszystkie potrzebne według niego przyciski i po chwili maszyna uniosła się do góry.
- O mój Boże... - pisnęła dziewczyna. Zaciskała ręce na pasach tak mocno, aż zbielały jej knykcie. Blondyn uśmiechnął się widząc jej reakcję. Gdy był na odpowiedniej wysokości, zabrał jedną rękę ze steru i dotknął dłoni nastolatki na bardzo krótką chwilę.
- Rozluźnij się. Nie spadniemy. - uspokajał ją. Jego ręka znów wróciła na ster. 
Rozejrzała się dookoła. Widok takiego miasta jak LA nocą i to z takiej wysokości zapierał dech w piersiach. Mimo dość późnej pory na ulicach był ogromny ruch. Oświetlenie miasta wyglądało niesamowicie. Z tej wysokości można było dojrzeć w oddali napis "Hollywood". 
Lot odbyli w ciszy. Oboje podziwiali krajobraz, który rozpościerał się w ich otoczeniu. Wylądowali również na jednym z wyższych budynków w Santa Monica, gdzie przed nim Emma dojrzała samochód Rossa. Po wyjściu z helikoptera weszli do windy, która zjechali na sam parter. Okazało się, że wylądowali na dachu jednego z przybrzeżnych hoteli. Ross kazał Emmie poczekać w recepcji, a sam wybiegł przed budynek. Wrócił z wielkim bukietem róż w ręku. 
- Rezerwacja na nazwisko Lynch. - wysapał do recepcjonistki. - A to dla ciebie, kotku. - zwrócił się do Emmy, podając jej róże. Nie ukrywała swojego podziwu. Szybko zarzuciła ręce mu za szyję i wtuliła się w niego. Dalej pachniał jej ulubionymi męskimi perfumami. Objęła go jeszcze mocniej, a potem się od niego odsunęła. Delikatnie dotknęła jego dłoni, a on splótł ich palce razem.
- Pokój numer 347 na dwudziestym drugim piętrze, panie Lynch. - odezwała się kobieta i podała mu klucz. Odebrał go od niej i oboje ruszyli z powrotem do windy. 
- Nie wierzę, że to wszystko przygotowałeś. - szepnęła dziewczyna, gdy byli już na odpowiednim piętrze. 
Blondyn pociągnął ją tylko w stronę ich pokoju. Otworzył kluczem drzwi i przypuszczając Emmę pierwszą, wszedł za nią. Zapalił światło i rzucił kluczyk na szafkę zaraz obok drzwi. 
- Nasze rzeczy tu są? - zapytała zdziwiona, patrząc na torbę, która leżała przed łóżkiem. Podeszła do niej i ją otworzyła. Były do niej zapakowane zarówno jej rzeczy, jak i Rossa. 
- Spakowałem nas., gdy ty pomagałaś mamie w kuchni. Nie ma za co. - odpowiedział uśmiechnięty od ucha do ucha. 
Blondynka chwyciła nadgarstek chłopaka i spojrzała na zegarek, który miał tam zapięty. Zawsze zapinał go odwrotnie. Tarczą do dołu. Wskazówki pokazywały za sześć wpół do trzecią. Wytrzeszczyła oczy. 
- Naprawdę jest już tak późno?! - uniosła się. - Pójdę wziąć prysznic i zaraz do cb wrócę. - dodała szybko i ze swoimi rzeczami, które zgarnęła z torby, zniknęła za drzwiami. On ściągnął z siebie kurtkę i koszulę, po czym położył się na łóżku. Z kieszeni spodni wyjął telefon. Przejrzał instagrama i gdy już miał odkładać komórkę, do pokoju wróciła nastolatka, wypuszczając do pocieszenia tumany pary. Włosy miała mokre, a ubrana była w bluzkę Rossa, w której ostatnio spała. Ubrania i kosmetyczkę wrzuciła do torby i wskoczyła na łóżko obok chłopaka. 
- Jesteś najcudowniejszym facetem jakiego można mieć. - powiedziała, krzyżując nogi. Przyglądał jej się uważnie.
- Kontynuuj. - zarządał z uśmiechem.
- Najmądrzejszym i najprzystojniejszym. - dodała, cmokając go w policzek. 
- No dobrze - mruknął - Idę się myć. Zaraz wrócę. - powiedział i tak też zrobił. Wrócił jednak bardzo szybko. W czasie jego nieobecności dziewczyna zdążyła tylko przeceszać szczotką włosy. Odkrył kołdrę i położył się w miejscu, gdzie wcześniej leżał. Emma przysunęła się do niego, kładąc głowę na jego piersi. Poczuła jego dłoń na swoich plecach, a potem na pośladkach. Palcami okrążał kółka nad linią jej majtek. 
- Eh. Po co ci tyle ubrań. - westchnął, podciągając materiał bluzki, który miała na sobie. 
- Mam ściągnąć? - Zaśmiała się. Ten tylko uniósł wzrok do góry, udając że wcale nie oczekiwał takiej odpowiedzi. Nastolatka podniosła się i jednym ruchem pozbyła się bluzki, po czym znów położyła się na chłopaku. Objął ją teraz już dwiema rękami. Oboje leżeli tylko w dolnej części bielizny. Jego dłonie gładziły skórę jej pleców powoli i zmysłowo. Ona wdychała jego zapach. Mieszanki szamponu, którym umył włosy i żelu pod prysznic. 
Leżeli i nie odzywali się. Po prostu cieszyli się tą chwilą razem, sam na sam. Podobało im się to, że mogą w spokoju, ciszy poleżeć i posłuchać bicia swoich serc. 
Nagle Ross wziął głęboki wdech i powiedział:
- Nikogo w całym moim życiu nie kochałem tak bardzo, jak kocham ciebie, skarbie. 
Te słowa wywołały u Emmy zaciśnięcie serca i nagły przypływ łez do oczu. Uniosła głowę i spojrzała w jego ciemne oczy, przepełnione miłością i szczerością. Ona była dla niego całym światem i bał się o tym mówić. Kochał ją i był zdolny poświęcić się dla niej. 
- Rossy, jesteś najwspanialszą osobą jaką znam. - zaczęła - Kocham cię do szaleństwa. - skończyła i pocałowała go. Przytulił ją jeszcze mocniej, po czym sięgnął do wyłącznika światła po jego stronie i w pokoju zapanowała ciemność. Zakrył ich oboje kołdrą i opierając policzek o głowę swojej ukochanej, zasnął. 

~*~
Oł maj gasz!! 
Co za romantyczny rozdział. Jezus Chrystus. Romma forever!! <33 
W sumie bardzo podoba mi się ten rozdział, jak mam być szczera. I nie wierzę, że to już niedługo koniec... Ile to zostało? Hmmm? Tylko 4 rozdziały. Jeny :/ 
Mam nadzieję, że nie macie mi za złe, iż opisałam tylko Rommę. Jakoś oni są głównym wątkiem tego opowiadania i nie może ich zabraknąć. 
Piszę już bzdury, bo jestem mega zmęczona. Jest już po północy, a ja dalej leżę z telefonem w ręku i pisze tę ostatnią część w notatkach, bo Blogger nagle ześwirował... Eh :/ 
Cóż to chyba tyle ode mnie. 
Trzymajcie się i do napisania! 
Buziaczki :**
~Wasza Julia 

8 komentarzy:

  1. O matko! *.*
    Jak ja zazdroszczę Emmie. Też chcę takiego chłopaka <3
    Boziuu.. Rozdział wprost cudny :)
    Z jednej strony cieszę się, że w tak szybkim tempie dodajesz ostatnio rozdziały, z drugiej jednak smutno mi się robi, jak zdam sobie sprawę z tego, że już niedługo ta opowieść się skończy :'(
    Czekam na next!
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Fantastyczny 😍
    Romma forever!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny!! ♡
    Uwielbiam, uwielbiam to opowiadanie i nie mogę uwierzyć, że już zaraz koniec. Przeczytałam je paręnaście razy od początku i za każdym razem było świetne. Taki efekt ciężko jest uzyskać i trzeba być naprawdę dobrą pisarką i tym nią jesteś.
    Kocham Rommę! Ross jest taki kochany ♡♡
    Czekam na next :D
    Buźki :* ♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mozesz skonczyc, no....
    Nie pozwalan, noo...
    Kurcze.
    Rozdzial swietny!
    Czekam!

    -Wika aka ponczek

    OdpowiedzUsuń
  5. o maciulku.. jak romantycznie
    jacy oni sa tu szczesliwi
    zgadzam sie z ponczek54
    nie koncz tego bloga prosze
    Rozdział romantyczny cydowny i zarabisty
    Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  6. JEEEEEEZUUUUU!!!!
    Romma!! Jak sweet <3 <3
    Julka kocham cię za takie rozdziały! Są boskie!
    Rocky znów wkroczył do akcji... Hahaha. Nie pozwoli ruchać się Rossowi, gdy on jest w domu. Biedny Ross :D
    I tak się zdziwiłam, że nie było nic w tym hotelu później XD
    Ale i tak kurde wszystko picuś-glancuś. Rossiak się postarał.
    CHCĘ TAKIEGO CHŁOPAKA JAK ON! W TRYBIE NAŁ XDD
    Dlaczego jeszcze tylko 4 rozdziały?! Nie rób nam tego laska. Błagam...
    To najlepszy blog jaki kiedykolwiek czytałam...
    Szkoda tylko, że już tak mało osób komentuje. Widać, jakie z nich lenie śmierdzące. Ty tutaj zasuwasz, dodajesz prawie co 2 dzień rozdział i to jeszcze jaki dłuuuuuuuugi O.o
    Jestem Twoją fanką na wieki <33
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału <3
    Pisz go szybciutko
    (pewnie i tak go dodasz jutro, albo pojutrze XD)

    OdpowiedzUsuń
  7. OMG!!!
    Wchodzę sb na swojego bloga i myślę może na liście blogów jakiś nowy rozdział, gdzieś jest. Patrzę, a tu u ciebie ! 96!
    Aż pisnęłam na cały dom hahah
    Romma taka sweetaśna!
    Te rozdziały teraz tak szybko się pojawiają ;*
    Bardzo mi się podobają ;) ^^
    Tak mi szkoda, że to już koniec no i tak późno tego bloga odkryłam. Tak niesamowicie piszesz, że na pewno druga historia też będzie czadowa!
    Oglądałaś dzisiaj mecz? Francja wygrała! Hura !
    No to teraz Portugalia- Francja
    Sama jestem ciekawa tego wyniku ;* czy wygrają gospodarze czy goście ^^
    Oki Rossy bije wszystkich na głowe tym co zrobił dla Emmy...Szkoda, że takich facetów nie znam :(
    Życzę wenki!
    Czekam na next! ;*
    Pozdrawiam Nataly :-) :*

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli jesteś już tutaj, to znaczy że przebrnąłeś/aś przez moje wypociny. Napisz coś, by wyrazić swoją opinię. Będę bardzo wdzięczna 😘
~Julia