niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 62 cz.I

45 komentarzy=nowy rozdział
- Riker, co mogę zrobić żebyśmy normalnie porozmawiali?! - krzyknęła zbulwersowana Magda, gdy blondyn wciąż ją ignorował.
Oboje wracali z łazienki, w której tym razem byli osobno. Dwudziestodwulatek nie odzywał się do dziewczyny od kiedy wróciła od Rydel. Chłopak nie mógł uwierzyć w to, co zrobiła Magda. Czuł się taki upokorzony i do niczego. Był załamany i zawiedziony. Rzucił ubrania na łóżko i od razu skierował się do wyjścia z pomieszczenia.
- Gdzie idziesz? - spytała dziewczyna, usiadłszy na łóżku i założywszy nogę na nogę.
- Nie jest to istotne. - burknął blondyn i zostawił ciężarną brunetkę w pokoju. Sam wyszedł z korytarza i usiadł na schodach prowadzących na parter. Wsłuchiwał się w rozmowę starszej części rodziny. Wyłapał tylko kilka zdań swojej mamy, jakich jak "Jestem z niego dumna" i "Wierzę, że razem ułożą sobie życie". Po chwili doszło do niego, że to jest ta kobieta, z którą musi porozmawiać. 
Podniósł swój tyłek z drewnianych schodów i powoli stawiając kroki, zszedł na dół. Oparł się o futrynę łuku, który prowadził do salono-jadalni i patrzył na rodzinę, siedzącą na kanapach.
- Mamo! - powiedział trochę głośno, a zarazem półszeptem. Kobieta odwróciła się do niego i uśmiechnęła.
- Tak, synuś? - spytała, cały czas się uśmiechając.
- Możemy porozmawiać? - kobieta spojrzała na męża i wstała, po czym poszła za Rikerem, który usiadł w kuchni przy stoliku. Ona zajęła miejsce naprzeciw niego.
- Co się dzieje? - chłopak spuścił głowę i zaczął nerwowo bawić się swoimi palcami, które trzymał na drewnianym blacie stołu. Jego rodzicielka zauważyła, że gryzie go coś naprawdę ważnego i wielkiego. Położyła mu swoją dłoń na nadgarstku.
- Mamo, ja nie wiem, czy dobrze zrobiłem - po wypowiedzeniu tego zdania, zawiesił się, a jego prawa noga zaczęła się trząść, uderzając piętą o drewniane panele pod krzesłem.
- O czym ty mówisz synu? - rzekła bardziej poważniej i wyprostowała się na krześle.
- To chyba nie był najlepszy pomysł z tymi zaręczynami z... - przerwał, usłyszawszy tupot bosych nóg po schodach. Ktoś wbiegł na piętro, wcześniej podsłuchując ich rozmowę. Rozległ się trzask drzwi i po chwili jakiś huk. Ktoś możliwe rzucił się w biegu na łóżko, a ono uderzyło o ścianę.
- Cholera - mruknął Riker i zerwał się z krzesła. - Teraz to spieprzyłem. - dodał i ruszył na piętro. Kobieta wstała i wolnym krokiem podeszła do schodów, po których wcześniej wbiegał blondyn, przeskakując dwa, trzy stopnie. Wpadł do swojego pokoju i to zobaczył, złapało go za serce. Zmiękł. Był załamany. Żałował tego, co powiedział matce. 
Na łóżku leżała Magda i płakała. Intensywnie płakała, obrócona plecami do niego. Co chwilę pociągała nosem i nerwowo brała oddechy, pomiędzy którymi kolejne łzy spływały po jej policzkach. Riker powoli podszedł do łóżka, wcześniej zamknąwszy drzwi.  
- Magda, ja... - przerwał mu głośny szloch dziewczyny. Aż się mu oczy zaszkliły. Położył się koło dziewczyny i pogładził ją po gołym ramieniu. Była ubrana w długie szare dresy i białą bluzkę na ramiączkach.
- Te zaręczyny - zaczęła dziewczyna, a chłopak musnął ustami ramię nastolatki.
- Tylko więcej namieszały - dokończył chłopak, uśmiechając się słabo i poprawiając kosmyk włosów za ucho dziewczynie. Odwróciła się do niego i mocno w niego wtuliła.
- Tak, tylko namieszały. - westchnęła brunetka i zacisnęła dłoń na t-shircie blondyna. Dwudziestodwulatek objął ją ramieniem, przyciągając mocniej do siebie.
- Wyskoczyłem z tym, jak Filip z konopi. - zaśmiał się niemrawo i wtulił twarz w rozpuszczone, czekoladowe włosy dziewczyny. - Do tego jeszcze, doprowadziłem do tego, że płakałaś. Przeze mnie! - oburzył się, a dziewczyna cicho zachichotała. - Przepraszam cię za wszystko, Magda. 
- Ja też cię przepraszam. - szepnęła i musnęła go ustami w policzek.
- Kocham cię.
- Kocham cię.

Rydel obudziło głośne skrzypienie drzwi, które ktoś bardzo powoli otwierał. Zaspana i zasmarkana blondynka podniosła się do pozycji siedzącej i sięgnęła po kolejną chusteczkę higieniczną. W drzwiach pokoju stanął Ellington w lekarskim kitlu, który trzymał w ręce koc, kubek z parującą herbatą oraz kartonik chusteczek.
- Doktor Ratliff już przybył. Pomóc w czymś pacjentce? - powiedział poważnym tonem i przybliżył się do zszokowanej jego przyjazdem dziewczynie. Dopiero teraz, gdy stał tuż obok niej, zauważyła, że ma plakietkę z nazwiskiem. Zaśmiała się cicho i wydmuchała nos w chusteczkę, jak słoń.
- Skąd doktor wiedział, że jestem chora? - spytała i wrzuciła "smarkatkę" do kosza, który stał przed szafką nocną. W nocy przyniósł go Rocky, bo Rydel go oto poprosiła, wysyłając oczywiście wiadomość.
- Wczoraj wieczorem dzwonił do mnie pan Usypiacz i powiadomił mnie o stanie panienki Lynch. Od razu wsiadłem w samolot i jestem. Co prawda państwo Ratliff nie byli tym zachwyceni, ale pogodzili się z tym..., że ich syn ma narzeczoną, którą wspiera i z którą chce spędzić święta! - krzyknął ostatnią część zdania, zrzucając kitel na ziemie i przytulając mocno dziewczynę.
- To takie urocze, Ell. - westchnęła i poprawiła mu dłuższe włoski za ucho. Chłopaka przeszły przyjemne dreszcze.
- Przyniosłem coś dla ciebie, kochana. - podał jej kubek herbaty i okrył ją dodatkową warstwą koca. Dziewczyna posłała mu szeroki uśmiech.
- Dziękuję. - westchnęła i powąchała gorący napój.
- Pomarańczowa z imbirem i goździkiem. - podpowiedział dziewczynie, bo wiedział, że chciała sprawdzić jaki jest jej smak. Blondynka uśmiechnęła się lekko i napiła się. 
- Która godzina? - spytała, odłożywszy naczynie na szafkę nocną. Chłopak rozluźnił się i spojrzał na zegarek, który był na jego nadgarstku.
- Wpół do dwunastej. - zaśmiał się - Ale z ciebie śpioch, skarbie.
- Odezwał się Poranny Ptaszek. - uderzyła go małą poduszką, która służyła jej jako miś do przytulania.
- No ja przeważnie wstaję o...
- O wpół do pierwszej, ćwoku! - krzyknęła roześmiana i przysunęła się do niego, po czym usiadła mu na kolanach. Chłopak zlustrował jej ubiór, który składał się z bawełnianych różowych dresów i szarej bluzki z krótkim rękawkiem. Jego wzrok zatrzymał się na piwnych oczach blondynki, w których błyskały iskierki radości. Pomimo tego, że jej nos przypominał czerwoną wiśnię, a doły pod oczami były w kolorze pyłu z kominka, na jej twarzy widniał uśmiech... spowodowany przyjazdem jej narzeczonego. Rydel cieszyła się, że te święta spędzą w swoim towarzystwie. 
Nagle chłopak przeniósł wzrok na jej usta w kolorze malinowym i zaczął się do niej zbliżać. Tak dawno ich nie czuł. Jego spojrzenie "skakało" między jej oczami a ustami. Gdy był kilka milimetrów od niej, blondynka odsunęła się.
- Coś nie tak? - spytał, bacznie się jej przyglądając i oblizując swoje wargi.
- Jak cię pocałuję, też będziesz chory. - westchnęła i objęła chłopaka za szyję.
- Walić to! - krzyknął - Najwyżej spędzimy święta w łóżku, ale razem! - przyciągnął dziewczynę bliżej siebie i wpił się w jej usta. Po chwili leżeli już na łóżku, a dwudziestolatka leżała na nim, a on bawił się jej włosami. Nagle kichnął.
- I co, mówiłam! Jesteś teraz chory. - zaśmiała się.
- Nie, po prostu kurz wleciał mi do nosa. - wymigał się i uśmiechnął.
- Wmawiaj sobie dalej, kochaniutki. - poczochrała mu włosy i wstała. Do pokoju wleciał nagle Ryland z tacą jedzenia dla narzeczonych.
- Babcia kazała mi przynieść wam jakieś jadło. - zachichotał i postawił na łóżku, po czym wycofał się z pomieszczenia, zostawiając parę sam na sam. 
Ellington pierwszy ruszył przyniesione jedzenie. Podał Rydel jeden talerz z jajecznicą i tosta, a sam zaczął od soku pomarańczowego. Dziewczyna spojrzała na niego ze zdziwieniem, bo ten jednym duszkiem wypił całą szklankę.
- Chciało ci się pić, co? - zaśmiała się blondynka, biorąc widelec z jajkiem do ust. Chłopak poprawił sobie grzywkę i odstawił pustą szklankę z powrotem na tacę. Zabrał się za swoją porcję śniadania.

Emma i Ross rozmawiali razem z resztą rodziny w salonie przy ogniu z kominka. Dziewczyna siedziała koło chłopaka, a tak właściwie na kolanach chłopaka,  który obejmował ją jedną ręką w talii, a drugą trzymał na jej gołym kolanie. Blondynka miała na sobie czarną sukienkę do połowy ud, a chłopak ubrany był w szaro-czarną koszulę w kratę oraz czarne spodnie. Reszta rodziny również była elegancka, ponieważ tego wieczoru była Wigilia i ich tradycją było ubranie się odświętnie już rano. 
- Mówiłem ci, jak pięknie wyglądasz? - Ross zamruczał do ucha blondynki, która aż wzdrygnęła się na dźwięk jego słów. Spojrzała się na niego i pogłaskała go delikatnie po policzku.
- Może z dziesięć razy. - zaśmiała się i oparła głowę o ramię siedemnastolatka. Chłopak oparł brodę o jej głowę.
- To powiem jedenasty raz. Wyglądasz pięknie... podniecasz mnie. - szepnął ostatnie dwa słowa i zaczął podwijać sukienkę Emmy do góry.
- Przestań - zbeształa go - Tutaj są dzieci. - chłopak przewrócił uśmiechnięty oczami.
- W takim razie chodźmy gdzieś indziej. Jesteś mi winna ten jeden raz za wczoraj. Musiałem ręcznie. - oburzył się. Emma podniosła głowę i spojrzała na jego niezadowolony wyraz twarzy. Poprawiwszy mu grzywkę, opadającą na oczy, wstała i wyciągnęła ku niemu rękę.
- Poczekaj kochana. Wczoraj wieczorem przyszła do ciebie paczka. - powiedziała babcia Lynch i podała dziewczynie karton dość sporych rozmiarów. 
- Chyba wiem co to. - zaśmiała się i pociągnęła blondyna do pokoju gościnnego, który był na parterze. Położyła karton na łóżku i zaczęła go rozpakowywać, przez co musiała się schylać.
- Piękne to ja mam widoki, wiesz? - zaśmiał się Ross i przygryzł dolną wargę. Chłopak siedział na krześle przy biurku, naprzeciw wypinającej się siedemnastolatki.
- Ty jesteś naprawdę niewyżyty seksualnie, Ross. - stwierdziła dziewczyna i usiadła koło pudła tak, by Ross nie miał już "widoków".
- No widzisz, dlatego musimy spędzać razem więcej czasu...
- A teraz to niby co robimy? - zerknęła na niego zdziwiona i założyła kosmyk włosów za ucho, po czym wróciła do otwierania paczki.
- Ale wiesz tak, tak inaczej. Oj, no wiesz jak! - zrezygnował i wstał z krzesła obrotowego. Ukucnął przy dziewczynie, opierając ręce na jej udzie.
- Tak czułam, że to właśnie to! - krzyknęła dziewczyna i wyciągnęła z pudełka czerwono-białe ubranie. 
- Czy to jest... - zaczął Ross, ale dziewczyna mu przerwała.
- Tak, to strój Świętego Mikołaja!
- A po co ci on? - wykrzywił brwi i usiadł naprzeciwko niej na kanapie.
- My mamy taką tradycję, że w każde święta przychodzi do nas Mikołaj i rozdaje prezenty. Kilka dni przed Bożym Narodzeniem odbywa się losowanie wśród osób od szesnastego roku życia kto ma być Mikołajem. Akurat w zeszłym roku był mój brat  i pomyślałam, że w tym roku, u was też mogłoby być coś takiego. Wiesz, dzieciaki by się ucieszyły.
- Tylko kto miałby być tym Mikołajem? - spytał Ross, dotykając bawełnianego materiału oraz sztucznej brody, która leżała w pudełku. Dziewczyna ukradkiem zerkała na niego. - Co? Nie, nie, nie...
- Oj no proszę! - błagała blondynka.
- A co taki Mikołaj miałby robić, co? - zaśmiał się, a Emma aż podskoczyła uradowana na kanapie.
- W tym kartoniku są okulary, przez które nikt cie nie pozna, jak je założysz i  jest jeszcze dzwonek, którym dzwonisz, jak wchodzisz. Ustawiam ci krzesło gdzieś po środku pokoju, a najlepiej przy choince, a wszystkie prezenty wpakuję do jednego wielkiego, materiałowego wora, którym mogłaby być poszewka na kołdrę. Siadasz na tym krześle i po kolei wyciągasz podarunki, które są podpisane. Do każdego członka rodziny kierujesz pytanie czy był grzeczny i możesz żądać piosenki, czy wierszyka i wtedy dajesz prezent. Na koniec zwykle są zdjęcia z Mikołajem. - dziewczyna skończyła objaśniać, a chłopak siedział z otwartą buzią.
- A co jak na przykład, będzie prezent dla mnie, a mnie nie będzie? - spytał i założył ręce na piersi. Udawał takiego cwaniaczka, który się zaraz z tego wykręci.
- Wtedy powiem, że poszedłeś dla mnie po coś do sklepu, albo jesteś przy samochodzie. - wytknęła mu język, a on głośno westchnął. - Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
- Tak. - odpowiedział stanowczo.
- To co takiego cię nurtuje?
- Co dostanę w zamian? - przysunął się do blondynki i przejechał ręką od jej ramienia, po samo udo.
- Zobaczymy, czy spiszesz się jako Mikołaj i czy dzieci będą zadowolone. - chłopak przewrócił oczami. - To jak? Będziesz Świętym Mikołajem?
Ross przez chwilę wodził wzrokiem pomiędzy Emmą, a kartonem, w którym znajdował się strój Mikołaja, sztuczna broda, ciemne okulary i dzwonek, a potem analizował kurz fruwający po pokoju.
- Zgoda. - uśmiechnął się, a dziewczyna mocno go przytuliła, wcześniej całując go w usta.


Cześć Misie Ptysie!
Taki świąteczny ten rozdzialik. Jak dla mnie może być. Powiem Wam, że sama jestem ciekawa jak Ross się spisze w roli Świętego Mikołaja. Zapowiada się wesoło, nie sądzicie? Co do Rikera i Magdy. Ja też nie mogłam. Sytuacja między nimi chwytała mnie za serce. Utożsamiam się z bohaterami tego opowiadania tak samo, jak i Wy Ptysie. 
Co do zakładki SPAM. Jeżeli macie zamiar cały czas zadawać zboczone pytania, to dziękuję bardzo. Jak już zauważyliście na tego typu nie odpowiadam. Po prostu je czytam, a potem usuwam. To było nawet śmieszne na początku, ale potem to już mnie brało na mdłości, jak czytałam kolejne pytania o podobnej tematyce, czy też treści. 
Zaktualizowałam zakładkę Bohaterowie... znów. A co tam XD Możecie zajrzeć, jak chcecie.
Do następnego ;**
~Julia

piątek, 21 listopada 2014

Rozdział 61

45 komentarzy=nowy rozdział
- Powiem wam dziewczyny, że czuję się trochę jak Bella z Sagi Zmierzch. - westchnęła Magda, siadając na łóżku Rydel, zaraz obok Emmy. Blondynki spojrzały się na nią, wyczekując rozwinięcie jej toku myślenia. Niestety do tego nie doszło. Magda nieruchomo wpatrywała się w jeden punkt na ścianie.
- Co masz na myśli, Mag? - spytała po chwili Rydel i podgięła nogi tak, by objąć je rękoma. Brunetka spojrzała się na przyjaciółki, po czym westchnęła i wstała.
- Cieszę się z tych zaręczyn, ale mam wrażenie, że to jeszcze za wcześnie. - powiedziała i zaczęła krążyć po pokoju z rękoma założonymi na klatce piersiowej. Nurtowało ją to. Chciała skończyć szkołę, potem iść na studia, skończyć je, znaleźć dobrą pracę i dopiero po tym myśleć o założeniu rodziny. Miała tyle planów...
- Kocham Rika, najbardziej na świecie, ale te zaręczyny...
- Czyli powiedziałaś "tak", żeby nie było mu przykro? - Emma próbowała jakoś to ująć w jednym stwierdzeniu. 
- Tak... chyba... nie wiem - jąkała się brunetka i opadła na łóżko. Jej wzrok spoczął na uchylonych lekko drzwiach wejściowych, zza których nagle wydobyło się ciche "Co?". Zamarła, ale po chwili wstała i chciała zobaczyć, kto za nimi stoi i je podsłuchuje, gdy otworzyły się one na oścież i do pokoju wszedł Riker. Miał taki pusty wyraz twarzy. Zero emocji. Podszedł do dziewczyny i patrzał się w jej oczy.
- Zgodziłaś się żeby nie było mi przykro? - krzyknął i machnął rękoma ze złości. - Jak... ty... jak mogłaś? Trzeba było od razu powiedzieć "Nie Riker, przepraszam, ale nie"! 
- Rik... - zaczęła Magda, ale ten jej przerwał.
- Proszę, nic już nie mów. - powiedział i wyszedł z pokoju dziewczyn, trzaskając drzwiami. Brunetka ze łzami w oczach spojrzała na pierścionek, który tkwił na jej serdecznym palcu. Głośno westchnęła i opadła na łóżko koło przyjaciółek.
- Zawaliłam to... totalnie. - szepnęła brunetka.
- Zgodzę się z tobą. - odpowiedziała Rydel i zaraz kichnęła. Po tym upadku do lodowatej wody jeziora ma zawalony nos, bolą ją zatoki i mięśnie. Nienawidzi być chora. Wszystko byle nie to.
- Ale jeszcze nie wszystko stracone, mała - dodała uśmiechnięta i spojrzała się na leżącą koło niej brunetkę. 
- Nie?! - zdziwiła się siedemnastolatka.
- No wiesz, zawsze możesz zakasać rękawy i pogadać z nim, jak narzeczona z narzeczonym - zaśmiała się, a dziewczyna uderzyła ją w przedramię. - No co? Zły pomysł?
- W sumie nie. - zamyśliła się, a Emma wpatrywała się w miętowy sufit nad nią. - A z tobą co? - spytała zamyśloną blondynkę.
- Wiem, że pewnie to głupie i w ogóle, ale... 
- Zastanawiasz się, dlaczego Ross ci się jeszcze nie oświadczył? - rzekła Rydel, a blondynka kiwnęła głową na potwierdzenie. - Wiesz, to jest Ross. On ma słaby zapłon we wszystkim i pomimo tego, że udaje takiego "kozaka", wcale takim nie jest. Pewnie się boi. Poczekasz sobie jeszcze z cztery lata, zanim się ogarnie.
- Może i masz racje. - odpowiedziała Emma, podnosząc się do pozycji siedzącej. - Idę spać dziewczyny. Branoc, do jutra.
- Ja też będę się zbierać, Dells. Dobranoc. - rzekła Magda i obie opuściły pokój chorej blondynki. Dziewczyna przykryła się po sam czubek nosa kołdrą i próbowała zasnąć, jednak jej to nie wychodziło. Wyciągnęła jedną rękę poza kołdrę i sięgnęła po swojego Iphona, leżącego na szafce nocnej. Odblokowała jednym palcem ekran i weszła w wiadomości. Chciała napisać do Rikera, ale przypomniała sobie, że pewnie rozmawia z Magdą. W ostatecznej decyzji wystukała wiadomość do Rocky'iego "Nie mogę spać, braciszku. Przyjdziesz do mnie?". Nie otrzymała odpowiedzi, ale zamiast niej, po niecałych trzech minutach do jej czterech ścian przyszedł brunet z gitarą akustyczną.
- Pisałaś, że nie możesz spać, to zaraz Usypiacz Rocky sprawi, że odlecisz zanim się zorientujesz. - szepnął zapalając lampkę na parapecie i przysuwając fotel bliżej łóżka siostry.
- Czy to jest Luna? - spytała przerażona. Ross nienawidził, jak ktoś zabierał mu "jego dziewczynę". Traktował Lunę jak swoją dziewczynę... wybrankę. Zabierał ją wszędzie ze sobą.
- Tak - zaśmiał się cicho Rocky - To jak, jakieś życzenia? - spytał i położył gitarę na udzie. Blondynka chwilę się zastanawiała.
- Dobrze wiesz, że lubię One Direction, także poproszę Story of My Life. - uśmiechnęła się i ułożyła na boku, aby przyglądać się grającemu jej bratu.
- Skoro tak, to prosz. - westchnął i zaczął grać pierwsze akordy piosenki, którą Rydel jakiś czas temu go nękała i błagała by jej zagrał. 

Written in these walls are the stories, that I can’t explain
I leave my heart open, but it stays right here empty for days
She told me in the morning, she don't feel the same about us in her bones
It seems to me that when I die, these words will be written on my stone

And I’ll be gone, gone tonight
The ground beneath my feet is open wide
The way that I've been holdin’ on too tight
With nothing in between

The story of my life, I take her home
I drive all night to keep her warm and time
Is frozen

The story of my life I give her hope
I spend her love until she’s broke inside
The story of my life

Written on these walls are the colours, that I can’t change
Leave my heart open, but it stays right here in its cage
I know that in the morning now, see us in the light upon your hear
Although I am broken my heart is untamed still

And I'll be gone, gone tonight
The fire beneath my feet is burning bright
The way that I've been holdin' on so tight
With nothing in between

The story of my life, I take her home
I drive all night to keep her warm and time…
Is frozen

The story of my life, I give her hope
I spend her love until she’s broke inside
The story of my life

And I've been waiting for this time to come around
But baby running after you is like chasing the clouds

The story of my life, I take her home
I drive all night to keep her warm and time
Is frozen
The story of my life I give her hope
I spend her love until she’s broke inside
The story of my life
The story of my life
The story of my life
The story of my life

Rocky zakończył piosenkę i spojrzał na śpiącą już Rydel. Uśmiechnął się pod nosem, wstał i pocałował blondynkę w czoło, szepcząc "Doktor jest już w drodze". Odsunął fotel na miejsce i wyszedł z pomieszczenia.
- Ładnie to tak zabierać czyjąś dziewczynę bez jakiegokolwiek pytania? - brunet na głos swojego młodszego brata, podskoczył jak na trampolinie.
- Możesz tak nie zachodzić mnie od tyłu? Błagam. - jęknął, cały czas szybko oddychając. Ross przewrócił oczami.
- Wiesz, że nie lubię, jak mi ją ktoś zabiera! - oburzył się i wyrwał gitarę z rąk brata. - No już kochana, jesteś bezpieczna. Rossy nie da nikomu. - pocałował drewniane pudło i przytulił instrument.
- Spokojnie, zluzuj slipy młody. Grałem tylko piosenkę dla naszej siostry, bo biedulka usnąć nie mogła. - fuknął zły i założył ręce na klatce piersiowej. 
- Jak tak to... mogłeś chociaż zapytać, czy możesz wziąć. - powiedział nerwowo stukając nogą o podłogę. Rocky wypuścił powietrze i ruszył w stronę drzwi od swojego pokoju, zza których wystawała głowa młodszego kuzyna. Pewnie miał jakiś plan.
Ross stał jeszcze chwilę przed pokojem siostry. Głupio mu się zrobiło, że tak naskoczył na brata. Mu samemu jest szkoda Delly. Biedna nic złego nie zrobiła, a wpadła do lodowatej wody i jest teraz chora... to jeszcze przed samymi świętami. 
Blondyn wrócił do swojego pokoju, na którego środku stała Emma, a tak właściwie się schylała do walizki, ukazując swoje kształty chłopakowi. Była ubrana w krótkie szorty oraz dłuższą, granatową bluzkę. Siedemnastolatek zamknął za sobą drzwi i oparł się o szafkę, wcześniej odkładając Lunę do pokrowca.
- Stało się coś, kochanie? - spytał, widząc wyraz twarzy Emmy. Wyglądała na zamyśloną, ale gdy tylko zadał to pytanie, uśmiechnęła się do niego. To rozwiało jego jakiekolwiek obawy.
- Co? Nic mi nie jest. - odpowiedziała rozpromieniona. 
- To dobrze - odetchnął z ulgą Ross i spoczął na krześle przy stoliczku, na którym stała mała, przyozdobiona choinka w doniczce. Zaczął się przyglądać nastolatce, która odwróciła się do niego i oparła o parapet.
- Powiem ci, że tymi oświadczynami Rikera to się zdziwiłam. - powiedziała po chwili, analizując każdy skrawek podłogi.
- Ja też, znaczy pomagałem mu w tym z Rydel i w ogóle, ale nie miałbym tyle odwagi co on, by zadać to pytanie. - westchnął blondyn i założył nogę na nogę. Wbił wzrok z swoje różowe skarpetki z edycji świątecznej. 
- Dlaczego? Co w tym takiego strasznego? - spytała lekko rozbawiona dziewczyna. W sumie zawsze ją to zastanawiało, ciekawiło, dlaczego chłopacy w związku tak się tego boją.
- Wiesz, ja na przykład boję się, że dziewczyna mi odmówi, bo nie będzie gotowa... - Emmę zatkało. Przecież sytuacja Magdy była taka sama. Nie była na to przygotowana. Według niej było to zdecydowanie za wcześnie. 
- To konkretny powód - zamyśliła się - Powiedzieć ci coś?
- No możesz. - odpowiedział nieśmiało i nachylił się do dziewczyny, która stała przed nim i opierała się rękoma o parapet. Po chwili odwróciła się i wyglądała na nocny widok za oknem. Śnieg leżał po kolana i do tego mocno jeszcze prószył. Wiatr hulał i uginał gałęzie drzew.
- Magda zgodziła się tylko po to... - zacięła się na chwilę i wzięła głęboki wdech. - Tylko po to, by nie sprawić twojemu bratu przykrości... żeby nie był załamany, gdyby mu odmówiła.
- Co?! - krzyknął Ross i poderwał się z fotela. - On o tym wie?
- Tak - szepnęła i spuściła głowę. - Z jego reakcji wynikało, że nie był zadowolony. Podobno Magda teraz z nim rozmawia. Nie wiem, jak to się wyjaśni.
- Boże. On się tak bał. Ja go uspokajałem z Dells, że będzie dobrze...
- Magda po prostu nie jest jeszcze gotowa na małżeństwo - wtrąciła się w zdanie blondynowi.
- Ale to małżeństwo mogą zawrzeć za pół roku, za rok, a nawet i za trzy. Riker chciał tymi oświadczynami pokazać jej, że bardzo ją kocha..., że jest dla niego najważniejsza i żadna dziewczyna nie zajmie jej miejsca. - powiedział kilka razy się jąkając. Przybliżył się do blondynki i przytulił ją od tyłu. 
- Szkoda mi go teraz. - odparła siedemnastolatka, odwracając się do partnera. Oboje stali przed dłuższą chwilę w ciszy i patrzyli sobie w oczy.
- Mi też go szkoda - odpowiedział po chwili Ross i zaczął się przybliżać do partnerki. Kilka sekund później był już tuż przy jej szyi i delikatnie ją muskał. Blondynka objęła chłopaka za szyję i mocno przytuliła, po czym zaczęła bawić się jego blond włosami, które z dnia na dzień stawały się coraz dłuższe i coraz ciemniejsze. 
- Ross, to naprawdę przyjemne, ale jestem zmęczona. - szepnęła w jego czuprynę, która nagle się uniosła i pokazały się jego czekoladowe oczy.
- Wymigujesz się jakbyśmy byli starym małżeństwem. - zaśmiał się blondyn i musnął ją czule w policzek. Dziewczyna cicho prychnęła. - Jeszcze mi powiedz, że cię głowa boli. - dodał roześmiany.
- Wcale nie! - krzyknęła uśmiechnięta i odepchnęła blondyna tak, że spadł na łóżko. Wytrzeszczył szeroko oczy, ale szarmancki uśmiech nie znikał z jego twarzy.
- Czyli nie jesteś zmęczona? - zadrwił rozbawiony i podparł się na łokciach. Dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko usiadła na nim okrakiem i zaczęła delikatnie go całować i przygryzać mu wargę. Chłopak przeniósł ręce z prześcieradła na plecy siedemnastolatki, która całowała go zmysłowo i z każdą sekundą coraz bardziej wczuwała się w to, zupełnie jak on. Dwójka nie widziała świata po za sobą. Byli tak w sobie zakochani i ujawniali to na każdym kroku. Im nie potrzebne było Merci, bo pocałunki wyrażały dla nich więcej niż tysiąc słów. 
Nagle dziewczyna poczuła, że materiał bluzki już tak nie przylega do jej ciała, jak wcześniej. Ross rozerwał górne ubranie nastolatki i jego ręce błądziły po odkrytej części ciała Emmy. Uniósł się do góry jeszcze bardziej, przez co ona musiała osunąć się na jego nogi.
- Kocham cię - szepnął jej do ucha zdyszany. Takie nieustanne pocałunki potrafią zaprzeć dech w piersiach. - A ty mnie kochasz?
- Oczywiście, że tak ty Głuptoku. - zaśmiała się i ujęła jego twarz w dłonie, delikatnie poprawiając mu grzywkę do góry. Jego oczy wpatrywały się w nią, jak w malowany obrazek... jakby chciały ją zaraz rozebrać. 
- No ja myślę - odpowiedział po chwili - To jak? Kontynuujemy?
- No chyba cię coś swędzi - prychnęła i zawiązała sobie włosy gumką, którą miała na nadgarstku. Chłopak spojrzał na nią zdziwiony, ale potem uśmiechnął się do niej, jak jakiś stary zboczeniec.
- A wiesz, że swędzi. Podrapiesz? - odpowiedział i ściągnął brwi tak, że dziewczynę przeszły dreszcze. Jednak po chwili oboje się zaśmiali. - Ale teraz serio, możesz podrapać.
- Zboczeniec! - odepchnęła go i zakryła się resztkami bluzki. Chłopak wybuchnął głośnym śmiechem i opadł na łóżko, wcześniej ściągając przez głowę niebieski t-shirt i rzucając go celnie na krzesło przy parapecie.
- Jeszcze mi powiedz, że ta klata cię nie podnieca! - krzyknął z sarkazmem i przełożył ręce pod głowę, prostując przy tym ciało i napinając mięśnie. Dziewczyna przewróciła oczami.
- A co będzie jak powiem, że nie? - spytała i uniosła brwi ku górze.
- Wtedy się załamię i będę chciał się pociąć gąbką pod prysznic! - krzyknął i udawał, że płacze, lecz po chwili przystopował i uśmiechnął się szeroko. - No nie mów, że nie!
- Szczególnie podniecające są twoje włosy pod pachami i tygodniowy zarost, Ross. - zaśmiała się sarkastycznie i wstała z łóżka. Blondyn opuścił ręce i zasłonił sobie brodę. 
- No co? Chyba dojrzewam, prawda? Rośnie mi tu i ówdzie... - przewracał oczami.
- Tak i mógłbyś się kiedyś ogolić, naprawdę. - chłopak głośno westchnął i pokręcił głową na boki.
- Kobiety - mruknął pod nosem - Raz chcą mieć takiego dorosłego faceta z zarostem, a raz lalusia z Disney'a, który goli sobie pachy rano i wieczorem.
- Chcę mięć chłopaka z zarostem, ale nie chłopaka zarośniętego jak King Kong - spojrzała na blondyna z uniesionymi nadal brwiami. Chłopak nadymał usta i udał obrażonego.
- Też cię kocham. - dodała po chwili i pocałowała siedemnastolatka w policzek. Uśmiechnął się i przyciągnął ją do siebie. - Mógłbyś coś też zrobić z tymi włosami na klacie. - zaśmiała się.
- Może w ogóle będę jak Ken, co? On to nie ma żadnych włosów nigdzie, no może ma parę na głowie, ale po za tym, to nic. - załamał się i objął dziewczynę w pasie tak, że nachylała się nad nim-leżącym na łóżku.
- Nie bądź jak Ken, bo Ken nie ma jaj. - powiedziała całkiem poważnym tonem i nacisnęła na krocze blondyna, które cały czas było mocno wypukłe, a od ostatnich "podniecających" czynności Emmy minęło gdzieś z piętnaście, dwadzieścia minut. Chłopak cicho jęknął.
- No wiem... ja mam jeszcze coś więcej niż jaja. - przygryzł swoją dolną wargę i przymrużył oczy.
- To wiem. - zaśmiała się i sięgnęła po swoją piżamę, która leżała na parapecie. Spojrzała się na swojego półnagiego chłopaka, który leżał rozwalony na łóżku z widoczną wypukłością w okolicach rozporka. Blondyn również spojrzał się na swoje krocze.
- Ehh - westchnął - I trzeba będzie ręcznie. - dziewczyna na słowa blondyna tylko kiwnęła potwierdzająco głową i wyszła z pokoju w kierunku łazienki. Siedemnastolatek uczynił to samo.

Witam moje Misie Ptysie!
Jak tam dzionek Wam mija? Mi jakoś. Kolejny dzień w łóżku spędziłam i to niestety sama. O bosz, ze mną naprawdę nie jest dobrze XD Jak widzicie zbliżamy się już dużymi krokami do R69, który będzie mocny. Już go napisałam... teraz tylko czekać.
Jak byście zauważyli (lub też i nie) stworzyłam nową kartę/zakładkę/stronę (jak, kto woli to nazywać) pt "SPAM". W niej możecie pytać o wszystko. Nową rzeczą (według mnie) są pytania bezpośrednio do bohatera opowiadania, na które oni będą odpowiadali. Możecie pytać się ich o uczucia, wydarzenia itp, itd :D Zapraszam Was serdecznie, moje Mordeczki <3 A co do rozdziału wyżej... hmmm... scena ostatnia mnie rozbawiła. Chyba widać, że mam temperaturę, co? To co napisałam...eh, nawet nie będę tego komentowała.
Do następnego ;**
~Julia

środa, 19 listopada 2014

Rozdział 60

Byli już naprawdę blisko siebie, gdy nagle Rocky kątem oka ujrzał, że do restauracji wchodzi jego rodzeństwo z dziewczynami. Odepchnął lekko Alexę i zakrył się menu tak, aby nie było go widać. Zszokowana cała zaistniałą sytuacją dziewczyna spojrzała się w kierunku drzwi wejściowych.
- Schowaj się, bo inaczej... - nie dokończył, bo Ross krzyknął jego imię i zaraz wszyscy dosiedli się do ich stolika. - nie dadzą nam spokoju. - mruknął na końcu i rozłożył się na kanapie. Ku jego zdziwieniu Alexia przesiadła się koło niego, a na przeciwko nich usiedli Ross z Emmą oraz Rydel i Ryland, a po jego lewej stronie spoczęła kochana parka Riker i Magda.
- To co jemy? - zatarł ręce Ross i wyrwał menu z rąk swojej dziewczyny, która nie była tym zachwycona. - Przepraszam. - szepnął jej na ucho i pocałował blondynkę w policzek. Zdjął z siebie kurtkę i wstał by zanieść ją na wieszak. Ku jego zdziwieniu w jego kierunku poleciały wszystkie kurtki rodzeństwa i dziewczyn.
- Tak, możesz zanieść i nasze. - Riker posłał młodszemu bratu dumne spojrzenie i zanurzył się za menu z Magdą.
- Ja chyba wezmę jakąś rybkę, a ty Ryry? - spytała Rydel i położyła spis na stole. Szesnastolatek spojrzał na nią zażenowany, gdyż siostra bardzo się nim opiekowała... matkowała.
- Może hamburger, albo frytki i... - nie dokończył, bo dziewczyna uderzyła go w głowię.
- To jest niezdrowe! - krzyknęła - Skoro nie umiesz się dobrze odżywiać, zjesz na obiad warzywa na parze! O! - zamknęła jadłospis i zmierzyła brata poważnym spojrzeniem. Wszyscy zgromadzeni przenieśli wzrok na nich.
- Delly, daj mu spokój. Chce się faszerować tymi fast foodami to droga wolna. - zaśmiał się Riker, wynurzając zza kartonowego menu. 
- No, dziękuję! - krzyknął młody i uniósł ręce ku górze, jakby dziękował za to samemu Bogu. Ross i Riker cicho zaśmiali się pod nosem i dalej czytali menu restauracji. Po chwili podszedł do nich przystojny kelner. Emma zlustrowała go od góry do dołu i się szeroko uśmiechnęła.
- To, co podać dla tak pięknej panny? - spytał kelner i pstryknął długopisem. Ross na słowa "tak pięknej panny" oderwał od swojej wcześniejszej czynności i spojrzał na obsługującego ich mężczyznę. Ku jego zdziwieniu on i Emma spoglądali sobie w oczy. Blondyn gwałtownie odłożył jadłospis na stół.
- Ja ci zaraz dam "dla tak pięknej panny"! - krzyknął i chwycił kelnera za koszulę. - Ta "piękna panna" ma chłopaka, który zaraz ci przestawi tą niewyparzoną jadaczkę! - zamachnął się i już chciał go uderzyć, gdy nagle podbiegła do nich kobieta zza baru.
- Hej, spokojnie. - rzekła poważnie i uwolniła swojego kolegę z pracy z rąk wściekłego siedemnastolatka. - Ja państwa obsłużę. Lucas idź za bar. - zwróciła się do zaskoczonego chłopaka i podeszła do stolika. Ross usiadł na kanapie koło Emmy i zaczął nerwowo pukać palcami o blat stołu.
- To ja poproszę zupę pomidorową i do tego pierś z kurczaka z grilla z ziemniakami i surówką. - rzekł Riker i rozluźnił się, kładąc plecy na oparciu kanapy i jedną ręką obejmując Magdę.
- A ja poproszę talerz zupy rybnej, największą porcję naleśników z syropem klonowym i do tego, hmmm...makaron z truskawkami. - powiedziała brunetka i nagle poczuła na sobie wzrok wszystkich, jak i kelnerki.
- Magda jesteś pewna, że zjesz to wszystko? - spytała Rydel, która była nieźle zdziwiona zamówioną porcją jedzenia.
- Pani pewnie w ciąży jest, tak? - brunetka na pytanie kelnerki kiwnęła uśmiechnięta głową. - W takim razie szkoda się tak napychać. Podamy pani specjalny zestaw.  Na pewno zasmakuje.
- Umm, dziękuję. - zaśmiała się i pocałowała Rikera w policzek.
- Ja poproszę - zaczęła Emma i ostatni raz spojrzała na spis. - zupę pomidorową oraz...oraz devolay z ziołami i masłem.
- Ja poproszę to samo. - uśmiechnął się Ross i objął prawą ręką swoją dziewczynę, która się w niego wtuliła.
- Dla mnie będzie zestaw warzyw na parze i pstrąg. - rzekła Rydel, po czym podała jadłospis swojemu młodszemu bratu.
- Ja też - zaśmiał się Ryland, a siostra zmierzyła go zaskoczonym spojrzeniem. - No co?
- Nie, nic. - uśmiechnęła się i przytuliła młodszego brata.
- A dla nas będą podsmażane ziemniaki i do tego pieczony kurczak. - powiedział Rocky równocześnie z Alexią. Oboje spojrzeli się na siebie i wybuchnęli niepohamowanym śmiechem. - Cóż za zgodność! - zachichotała dziewczyna.
- A coś do picia? - spytała kelnerka, zapisując ostatnie zamówione danie. Grupka spojrzała po sobie i kiwnęła znacząco głowami.
- Sok pomarańczowy! - krzyknęli równocześnie - Świeżo wyciskany! - dodał Riker, spoglądając na Magdę. Chciał jak najlepiej dla swojej dziewczyny. Siedemnastolatka cicho się zaśmiała i pocałowała usta chłopakowi.
- Awww - usłyszeli i oderwali się od siebie. Reszta wpatrywała się w nich jak w malowany obrazek. W końcu wyglądali na szczęśliwą parę. Nigdy nie zerwali, w przeciwieństwie do Rossa i Emmy, którzy rozstawali się, a potem znów byli razem, a potem znów ich drogi się rozchodziły. Magda i Riker poznali się "dzięki" wypadkowi Emmy w Chicago. Od razu między nimi zaiskrzyło i skończyło się tak, że siedemnastolatka była w ciąży.
- To Lex, co robisz w Denver? - spytała Emma i naciągnęła rękawy od swetra.
- Przyjechałam z rodzicami do kuzynostwa na święta. - uśmiechnęła się i spojrzała ukradkiem na Rocky'iego, który zaczął bawić się zapaloną świeczką. Wylewał wosk na serwetkę i tworzył z niego jakieś dziwne kształty.
- A co ty, wróżbita? - spytał Ryland i uderzył brata po głowie. - Wywróż mi coś! - krzyknął i wyciągnął w jego kierunku otwartą dłoń. Brunet chwycił ją tak mocno, że szesnastolatek prawie poleciał na stół. Nałożył na głowę czapkę i zaczął się wpatrywać w linie dłoni.
- A więc Ryland Michael Lynch masz łamaną linię życia, co oznacza, że czekają cię jakieś zmiany. Być może polepszenie kariery, czy nowy związek. Jednakże masz krótka linię głowy. Jesteś nierozgarnięty, trudno ci się skupić. Linia serca biegnie nisko na dłoni, co oznacza, że kierujesz się w życiu sercem i robisz tak, jak ono ci podpowiada. - Rocky zakończył swoje wróżenie i ściągnął z głowy czapkę "beanie".
- Wow stary, dobry jesteś. - rzekł zaskoczony Ross i uniósł brwi ze zdziwienia.
- To prawda. - potwierdziła Emma i chciała coś jeszcze powiedzieć, ale przerwała jej to kelnerka niosąca na tacy sztućce, szklanki i dwa dzbanki z sokiem pomarańczowym. Później obsługa przyniosła zamówione dania. Tą "specjalną" potrawą dla Magdy okazał się zestaw sałatek z gotowaną piersią kurczaka. Dziewczyna obejrzała to z każdej strony, powąchała i wzięła pierwszy kęs mięsa. 
- Wszystko dobrze, jesteś jakaś blada? - spytał Riker i spojrzał na swoją dziewczynę, bladą jak ściana dziewczynę. Brunetka szepnęła wściekłe "wyjdź". Blondyna przeraził ton i od razu wstał. Ku zdziwieniu wszystkich siedemnastolatka poderwała się z miejsca i pobiegła w kierunku łazienki.
- Leć za nią, tato. - wysyczała Rydel, która wstała, jak tylko Magda wybiegła. Była zdenerwowana całą sytuacją, a reszta towarzystwa trochę zniesmaczona. Riker spojrzał na siostrę, a potem poleciał do brunetki, która wymiotowała w damskiej toalecie. Chłopak zatrzymał się przed drzwiami i wahał się przez chwilę czy wejść, czy nie. W ostatecznej decyzji nacisnął na klamkę i z zamkniętymi oczami wkroczył do środka. Do jego uszu dobiegły piski dziewczyn.
- O Boże to Riker Lynch! Dasz mi swój autograf? - krzyknęła jedna z nich, a chłopak otworzył oczy. 
- Dam, ale nie tutaj. Później, jasne? - zaproponował, a dziewczyna wybiegła z toalety.
- Madzia? Gdzie jesteś? - spytał i po kolei uchylał drzwiczki od pustych kabin. Ostatnia była zamknięta, ale nie na zamek. Chłopak pociągnął drzwiczki i jego oczom ukazała się Magda, która resztkami sił zwracała jedzenie.
- Riker - jęknęła - wyjdź, nie chcę żebyś oglądał mnie w takim stanie. - szepnęła i znów zwymiotowała. Chłopak pomasował ją po plecach.
- Będzie dobrze...
- Ja...ja muszę ci coś powiedzieć. - rzekła i usiadła na toalecie. Chłopak ukucnął przed nią, opierając ręce na jej kolanach. 
- Słucham. Co się dzieje?
- Ja jeszcze nie powiedziałam rodzicom o...o ciąży - przełknęła głośno ślinę i założyła kosmyk włosów za ucho. - Ostatnimi czasy często wymiotowałam i matka poszła ze mną do lekarza, który zauważył, że jestem w ciąży, ale nie powiedział jej tego, tylko dał mi skierowanie do ginekologa. Udałam się tam z mamą, bo ona tak chciała się dowiedzieć co mi jest. - przerwała na chwilę i spojrzała zaszklonymi oczami na Rikera. - Pani ginekolog powiedziała mi, że jestem za bardzo zestresowana, a mój organizm jest osłabiony i jeżeli tak dalej pójdzie, to... - spuściła głowę i nagle było słychać jak pociąga nosem. Płakała.
- Hej, kochanie - Riker mocno ją przytulił - Nie dopuszczę do tego, żebyśmy stracili nasze dziecko. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. A teraz chodź, bo reszta pewnie się o nas martwi. - podał swojej dziewczynie rękę, którą chwyciła i wstała z ubikacji. Magda chwiejnym krokiem ruszyła ku wyjściu z toalety, przed którą stała dziewczyna z ze zdjęciem i długopisem. Riker przewrócił oczami rozbawiony i podszedł do nastolatki.
- Jak masz na imię? - spytał i przejął od niej pisadło.
- Hannah. - uśmiechnęła się i aż wstrzymała oddech, gdy blondyn pisał na fotografii autograf.
- Proszę bardzo. - zaśmiał się, a dziewczyna rzucił mu się na szyję. Objął ją delikatnie, ukradkiem spoglądając na swoją wybrankę, która ledwo stała na własnych nogach.
- Kocham cię Riker. - szepnęła mu na ucho fanka, po czym pobiegła ku jakiejś dziewczynie i zniknęła za drzwiami wyjściowymi. Blondyn objął ramieniem Magdę i razem wrócili do stolika, gdzie aż się roiło od fanów R5. Wszyscy rozdawali autografy i robili "selfie". Istny harmider. Na koniec z jedną fanka zrobili grupowe zdjęcie, na którym była także Emma i Magda. 
- Jak ja ich wszystkich kocham - zamyślił się Rocky i usiadł na swoje miejsce. Tak samo uczyniła reszta zebranych i powrócili do spożywania obiadu.
- Jak się czujesz? - spytały jednocześnie Emma i Rydel. Spojrzały się na siebie i głośno zaśmiały.
- W porządku. - mruknęła brunetka i rozpoczęła konsumowanie swojej potrawy. Ilość zieleniny na talerzu jej nie zachwycała. Nie lubiła tej całej sałaty lodowej, czy rukoli. Skręcało ją od środka, ale ze względu na pogarszający się stan jej organizmu, musiała faszerować się tymi liśćmi, niczym królik.
Po półgodzinie wszystkie talerze były prawie puste. Wszyscy wszystko zjedli i z trudem łapali powietrze do płuc. Brzuchy chłopaków powiększyły się dwukrotnie.
- Nie no, ja już nie mogę. - jęknęła Emma, patrząc na kawałek devolaya, który tkwił nabity na widelec. Ross cicho zaśmiał się pod nosem i przejął sztuciec, po czym wpakował kawałek mięsa do swojej buzi.
- I już nie musisz tego jeść. - rzekł i objął dziewczynę ramieniem.
- A potem się dziwię, że ty taki ciężki jesteś, jak przygniatasz mnie do materaca łóżka. - mruknęła i odsunęła od siebie pusty już talerz.
- Uważaj młody, bo już niedługo zgnieciesz ją, jak będziecie seks uprawiali. - zaśmiał się Rocky i przybił piątkę z Rylandem. Blondyn zmierzył ich morderczym spojrzeniem. Bracia aż się wzdrygnęli i powrócili do picia resztek soku pomarańczowego.
- No tu jesteście! - krzyknęła Stormie, która nagle pojawiła się przy ich stoliku. - Szukaliśmy was wszędzie. Chodźcie, jedziemy na łyżwy nad jezioro.
Chłopacy słysząc słowa swojej mamy głośno jęknęli. Nie mieli najmniejszej ochoty podnosić się z kanapy. Riker był tak napchany jedzeniem, że jego guzik w spodniach ledwo wytrzymywał, nie wspominając o rozporku. Ross i Rocky mieli podobnie. Jedynie Ryland mógł spokojnie wstać, bo tak jak Rydel, zjadł lekkie, dietetyczne danie.
- No ruchy! Zbierajcie się! - krzyknęła Stormie, klaskając rękoma dwa razy. Rocky i Riker wzięli głębokie wdechy, napięli mięśnie i wstali. Gorzej było z Rossem. Biedak nie mógł się nawet podnieść.
- Emma! - krzyknął do dziewczyny, która ściągała kurtki towarzystwa z wieszaka po drugiej stronie sali. - Pomóż!
- Trzeba było tyle nie jeść! - zaśmiała się i przyniosła zimowe okrycia. Stanęła przed blondynem i podała mu rękę. - Nie zdziwię się, jak spodnie ci na dupie pękną. 
- Wiesz co, dzięki - prychnął siedemnastolatek.
- Na trzy... - nastolatka mocno ujęła dłoń chłopaka - Trzy!
Bez żadnego odliczania podciągnęła blondyna, który stanął przed nią wyprostowany. Reszta zaczęła się śmiać z niego, ale opanowała się, gdy chłopak spojrzał na nich jak wygłodniała hiena. Wszyscy ubrali się w ciepłe kurtki, Riker poszedł zapłacić za obiad i cała gromada wyszła z cieplutkiej restauracji. Na zewnątrz było naprawdę zimno. Chłopacy otulili ramionami swoje dziewczyny, a Ryland przytulił do siebie siostrę, której narzeczony wygrzewał się prawdopodobnie na jednej z plaż w słonecznym Los Angeles.
Gromada wpakowała się do Vana i pojechali w kierunku najbliższego jeziora, gdzie czekała reszta rodziny Lynch. Na miejscu wykupili łyżwy, przebrali się i ruszyli na lód. Riker nie odstępował Magdy ani na krok. Jeździł z nią powoli i ostrożnie, co z czasem zaczęło irytować nastolatkę. 
- Riker! - krzyknęła, gdy ten podciągnął ją do siebie, bo jechała za szybko. - Nie jestem małym dzieckiem, że musisz się tak mną opiekować. Ja jestem TYLKO w ciąży. Spokojnie! - wydarła się na niego i zakryła sobie usta, ponieważ zorientowała się, jakim tonem to powiedziała. Blondyn zmrużył oczy.
- Opiekuję się WAMI, bo WAS kocham. Jak tego nie chcesz, to spoko! - wykrzyczał dwukrotnie gorszym tonem, niż Magda.
- Spoko!
- Fajnie!
- Fajnie! - dziewczyna tupnęła nogą i założyła ręce na klatce piersiowej. Reszta rodziny przyglądała im się ze zdziwieniem. Pierwszy raz kłócili się na ich oczach.
- Radź sobie sama! - krzyknął i tego pożałował. Oczy brunetki się zaszkliły, a Rydel z Emmą krzyknęły jednocześnie "Masz przerąbane!". 
- W takim r...razie muszę poradzić sobie sama. - szepnęła dziewczyna drżącym głosem i skierowała się ku zejściu z lodu.
- Kochanie... - zaczął Riker, ale siedemnastolatka mu przerwała.
- Teraz to "kochanie"? - spytała z wyrzutem, a po jej policzkach spłynęło kilka łez.
- Przepraszam ciebie. Nie chciałem... Poniosło mnie. - bronił się, po czym przyciągnął nastolatkę bliżej siebie. Ona ledwo objęła go w pasie, bo po tym jakże wielkim obiedzie, był dwa razy szerszy. Wtulił się w rozpuszczone włosy swojej dziewczyny, które pachniały jabłkami, z resztą jak zwykle. 
- Wybaczam - szepnęła Magda - Trudno jest opanować emocje w tak ciężkim dla nas okresie... w tak ciężkim dla mnie.
- Masz rację. Będziemy się wspierać nawzajem...
- Ale bezprzesadnie. - zaśmiała się ciemnowłosa i oderwała się od swojego chłopaka. Reszta rodziny przyglądała się temu, jakby to była scena z najromantyczniejszego filmu. Jednak po dziesięciu sekundach para oderwała się od siebie i wznowiła jazdę na łyżwach.
Emma z Rossem wygłupiali się i wzajemnie się ciągnęli, a potem równocześnie spadali na tyłek. Ryland bawił się z kuzynostwem, które pokazywało mu różne triki na lodzie. Rydel natomiast jeździała samotnie i bardzo powoli. Rozmyślała o tym ile się wydarzyło od kiedy Emma pojawiła się w ich życiu, czyli co się stało w przeciągu tych czterech mięsięcy. Nadal nie mogła uwierzyć, że jest narzeczoną Ellingtona. To było dla niej za trudne. Oczywiście cieszyła się z tego i z nadchodzącego ślubu, ale z drugiej strony było to dla niej nierealne. Zawsze miała wrażenie, że żaden chłopak jej nie chce, bo nie chodziła na randki. Nagle coś ją oświeciło... przecież ona miała czterech przystojnych ochroniarzy, którzy troszczyli się o nią i o jej szczęście. Zaśmiała się cicho pod nosem i zatrzymała się. Wtem do jej uszu doszły dźwięki pękającego lodu. Spojrzała na dół i zamarła. Między jej nogami przebiegało długie pięknięcie, które z sekundą na sekundę rozprzestrzeniało się. Zdąrzyła krzyknąć tylko "Lód pęka!" i zniknęła pod taflą. Rodzina rzuciła się jej na ratunek. Ross i Riker ściagnęli szybko łyżwy z nóg i przyczołgali się do otworu, do którego wpadła ich siostra. Emma i Magda pobiegły po koc z samochodu i czekały z nim na brzegu. Po chwili chłopacy wyciągnęli przemoczoną i dygoczącą z zimna blondynkę. Zaciągnęli ją na brzeg, gdzie dziewczyny opatuliły ją kocami i zapakowały do samochodu. Tak oto skończył się rodzinny wypad nad zamarznięte jezioro.
Mark włączył w samochodzie najmocniejsze ogrzewanie, by Rydel tak nie szczękała zębami. Niestety nie przestała. Inni natomiast pocili się z gorąca. Po przybyciu do domu, Stormie kazała swojej córce wziąć gorącą kąpiel i przebrać się w suche i ciepłe ubrania. Jej przyjaciółki latały po kuchni wraz z babcią Lynchów i przygotowywały jakieś domowe herbatki i syropki. Chłopacy wspólnymi siłami rozpalili w piecu i nanieśli drewna, by w domu było ciepło. 
Blondynka ubrana w pluszowy szlafrok w misie udała się do swojego pokoju, gdzie wskoczyła do łóżka i przykryła się kołdrą po sam nos.
- Mam dla ciebie herbatę. - szepnął Riker, wchodząc do pokoju siostry i stawiając kubek na szafce nocnej.
- Dziękuję, braciszku - posłała mu szeroki uśmiech i wzięła łyk ciepłego napoju. - Podasz mi elektryczną poduszkę? Trochę mi zimno w nogi. - jęknęła, a blondyn wykonał jej polecenie.
- Jakbyś czegoś potrzebowała to krzycz lub napisz do mnie. - zaśmiał się i podał swojej siostrze jej Iphona, po czym zszedł na parter, gdzie była reszta rodziny. Dosiadł się do nich na kanapie i zapatrzył się w migoczące na choince lampki. Nagle do salonu wbiegła zapłakana Magda. Riker zerwał się  miejsca i podbiegł do brunetki.
- Co się stało?! - spytał i mocno ją przytulił. Dziewczyna wydała z siebie cichy szloch.
- O... ona się... się do... dowiedziała - zacinała się siedemnastolatka.
- Kto się dowiedział o czym? 
- Mo... moja mama do... dowiedziała się o... o ciąży. - rzekła i wybuchła płaczem. Riker spojrzał na resztę rodziny, która patrzyła na parę ze współczuciem.
- Nic się przecież nie stało. To dobrze, że się dowiedziała. - próbował jakoś pocieszyć swoją partnerkę. Dziewczyna odsunęła się od niego i wzięła głęboki wdech.
- Ona kazała mi wracać do Polski... teraz.
- Co?! - krzyknął zdziwiony blondyn. - A co ze wspólnymi świętami, urodzinami Rossa i Nowym Rokiem?! Mieliśmy spędzić je razem.
- Przykro mi Riker. - chłopak spojrzał się na Rossa, który znacząco kiwnął głową.
- Ross chciałby osiemnaste urodziny spędzic w gronie rodziny...
- Ale ja nie należę do waszej rodziny, Riker. - szepnęła i spuściła głowę. Chłopak wziął głęnoki wdech i chwycił dziewczynę za ręce.
- Jeszcze nie należysz, ale... - przerwał na chwilę i sięgnął po jakieś pudełko do plecaka leżącego pod ścianą. - Chciałem ci to zaproponować podczas noworocznego koncertu, by było romantycznie, ale widzę, że to jedyny sposób, by zatrzymać cię w Denver. - dziewczyna wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia, a chłopak cicho się zaśmiał.
- Riker, do czego ty zmierzasz? - spytała i nagle chłopak uklęknął przed nią i wyciągnął zza pleców czerwone pudełko w kształcie serca. Magda z wrażenia zakryła usta dłońmi, a jej oczy się zaszkliły.
- Magdaleno Angelo Wolf... - rzekł po polsku i przerwał na chwilę - Zostanisz moją żoną?
Rodzina wstała z kanap i wyczekiwała odpowiedzi nastolatki, której łzy spływały po policzkach. Nagle do salonu weszła Rydel i uśmiechnęła się na widok oświadczającego się Rikera. Była szczęśliwa, że jej plan wypalił. Tak, to ona pomogła Rikerowi zebrać w sobie wystarczająco odwagi, by mógł uklęknąć przed brunetką.
- Co z tego, że nie ukończyłam osiemnastego roku życia... - zaśmiała się Magda - Tak. Tak, ostanę twoją żoną.
Riker oniemiał. Chwilę przyswajał sobie fakt, że się zgodziła. Czasami miał wrażenie, że mu odmówi, bo szkoła i rodzice. A tu proszę. Zgodziła się.
- Pobierzemy się jak tylko skończysz osiemnastkę, obiecuję  - odparł blondyn i włożył pierścionek na palec dziewczynie. Rodzina głośno wiwatowała, a Ross i Emma się pocałowali pod wływem emocji. Magda wpiła się w usta Rikerowi i mocno się w niego wtuliła. Wiedziała, że ten facet jest tym jedynym. Czuła się przy nim niesamowicie. Czuła się kochana.
Teraz już nikt nie mógł ich rozdzielić.


Hejka!
Ale przysłodziłam. Ojeju xD Dodaję nowy rozdział teraz, mimo że łeb mnie boli i czuję się jakby spadł na mnie fortepian... Grypa to nie jest nic fajnego. Na dodatek nie idę jutro do szkoły. Będzie nadrabianie, oj będzie :'( Nie będę się więcej rozpisywała, bo nie mam na to siły. Przepraszam za błędy, poprawię je ja tylko wyzdrowieję i będę miała wystarczająco siły by usiąść przy laptopie. No nic, to chyba na tyle. A co do Rikera i Magdy... cieszcie się ich szczęściem póki możecie. Muahahaha <3
Do następnego ;**
~Julia
Ps. Dołuje mnie ilość komentarzy. Ja się tutaj staram pisać, mimo choroby, a wy mi takie cyrki tu robicie. To nie fajne.

piątek, 14 listopada 2014

Rozdział 59

- Rydel! Rydel! - krzyczał Riker i szturchał ręką własną siostrę, która przysnęła w samochodzie. Dziewczyna nagle się zerwała, zaczęła szybko oddychać i nerwowo rozglądać się po Vanie.
- Coś Ci się śniło, Delly?  - spytała Emma i odwróciła się do przyjaciółki, której aż pot płynął po czole.
- Miałam istny koszmar - szepnęła i wtuliła się w siedzącego koło niej Rylanda. - Śniło mi się, że spadłeś w przepaść, Ryry.
- Poważnie? - młodszy zaczął się śmiać, a dziewczyna spojrzała na niego zaszklonymi oczami. Chłopakowi tak się zrobiło żal siostry, że mocną ją objął. - Przepraszam. - odparł po chwili.
- To co, może byśmy tak już wysiedli? Nie wiem jak wy, ale ja mam ochotę na snowboard! - krzyknęła Magda, co wywołało na twarzach przyjaciół niemałe zdziwienie.
- Kochanie, Ty umiesz jeździć na snowboardzie? - spytał zdziwiony Riker. Nie ukrywał, że go to zdziwiło. Magda-niby taka drobna brunetka o czekoladowych oczkach, a tu proszę bardzo, kocica jak się patrzy.
- Oczywiście, że umiem. Co roku jeździłam z rodzicami i braćmi w góry. Oni szli na narty, a ja ćwiczyłam snowboard. - odpowiedziała z dumą siedemnastolatka i posłała swojemu chłopakowi szeroki uśmiech.
- No proszę, proszę. Ile ja się rzeczy o Tobie dowiaduję. - zaśmiał się blondyn i wyszedł z pojazdu. Reszta uczyniła to samo. Rydel cały czas szła obejmując swojego młodszego o cztery lata brata. Przed oczami cały czas miała swój sen. Nie mogła go wymazać z pamięci. Był taki realistyczny. Miała dziwne wrażenie, że zaraz się to wydarzy, dlatego szła ramię w ramię z młodszym braciszkiem.
- To jak, za dwie godziny spotykamy się w restauracji przy stoku na gorącej czekoladzie? - zaproponował Ross stając na zaśnieżonym chodniku. Wszyscy wygramolili się z pojazdu i ustawili się w grupce. Śnieg padał i było naprawdę chłodno.
- Gorąca czekolada dobrze nam zrobi. - uśmiechnął się Rocky - Świetny pomysł, bro. To ten, ja już tam pójdę. - powiedział na jednym wdechu i ruszył w kierunku kompleksu hotelowego.
- Co? Nie idziesz na narty? - spytała zdziwiona Emma i chwyciła bruneta za ośnieżony kaptur.Ten wpadł w poślizg i upadł na śnieg. Rodzeństwo chłopaka zatamowało śmiech, przykładając dłonie w rękawiczkach do ust.
- Nie śmiejcie się ze mnie! - oburzył się dziewiętnastolatek, po czym wstał i otrzepał swój tyłek. - Idę sobie od Was. Nie mam dzisiaj ochoty na połamane kości. - prychnął i odbiegł od grupy. Rydel i Riker przewrócili rozbawieni oczami i wszyscy wzięli swoje rzeczy. Pierwszy przystanek: wyciąg krzesełkowy.
Emma usiadła z Rossem, Riker z Magdą, a Rydel z Rylandem. Blond siedemnastolatka wtulała się w swojego chłopaka jak w pluszowego, tlenionego misia, a to z dwóch powodów: było jej cholernie zimno i bała się, że zaraz spadną. 
- Nie żeby mi to przeszkadzało skarbie, ale nie mogę oddychać. - szepnął Ross na ostatnim wdechu. Dziewczyna od razu poluźniła uścisk.
- Przepraszam - pocałowała go lodowatymi ustami w policzek. Blondyna aż ciarki przeszły.
- Mogłem wziąć dla ciebie jakiś kocyk, ale dodatkowy sweter. Zaraz mi tutaj zamarzniesz. - zaśmiał się i objął jedną ręką swoją dziewczynę, a w drugiej trzymał kije od nart.
- A ja mogłam pójść z Rockym do restauracji...
- Co to, to nie! - oburzył się - Miałem cię puścić z moim starszym bratem? Jeszcze czego! Pewnie zacząłby się do ciebie dobierać.
- Jak tylko staniemy na ziemi pożałujesz, że to powiedziałeś. Rocky się o tym dowie.
- A niech się dowie. - prychnął, a ona szturchnęła go w ramię. Blondyn zaczął się gibać i udawać, że spada. Dziewczyna się przeraziła i chwyciła go za dłoń.
- Przepraszam! - krzyknęła i zaraz po jej policzku zaczęły spływać łzy, które pomału zamarzały. Ross widząc, że jego partnerka się tym przejęła, otarł mokre ślady z jej twarzy i mocno przytulił.
- Żartowałem - zaśmiał się - Nic mi się nie stało. Hej. - uniósł podbródek dziewczyny i spojrzał w jej zielononiebieskie oczy, które zaraz rozpromieniły.
- Ja też żartowałam. - uśmiechnęła się i już nie było widać, że wcześniej płakała.
- Że co proszę? - odsunął się od niej, by dobrze ją widzieć.
- Haha, dobrą jestem aktorką, co? - uśmiechnęła się i spojrzała przed siebie.
- Teraz czuję się skołowany - szepnął blondyn - i taki wykorzystany. - zrobił smutne oczka i drżącą wargę.
- Przejdzie ci - na słowa dziewczyny pokręcił przecząco głową. - Co mam zrobić żeby ci się polepszyło?
- Buziacek! - krzyknął jak małe dziecko i zastawił swoje usta. Dziewczyna zaśmiała się pod nosem i musnęła zimne wargi blondyna. Po chwili dojechali już na górę i oboje zeszli, tak samo jak reszta. Rydel i Ryland postanowili, że będą się ścigać, a Riker i Magda jeszcze chwilę postali na szczycie.
- Nie jest ci zimno? - spytał blondyn i przybliżył się do brunetki. Stojący za nimi Ross chrząknął i uśmiechnął się znacząco. - Co? - spytał dwudziestodwulatek.
- A nic. Tak tylko wam przypominam, że tutaj są też dzieci. - zaśmiał się i wraz z Emmą zjechali z góry drąc swoje mordki.
- Tak, tutaj zdecydowanie są dzieci. - szepnął do siebie Riker. - To co, nie jest ci zimno, kochanie?
- Nie Rikuś, dziękuję za troskę. - Magda posłała swojemu chłopakowi promienny uśmiech.
- A może chcesz coś ciepłego do picia? 
- Nie, dziękuje...
- Nie uwierają cię buty? Nie są za małe?
- Riker! - krzyknęła i położyła ręce na jego barkach. - Wszystko jest idealnie. Nie musisz się o mnie aż tak troszczyć.
- Jak ja mam się o ciebie "aż tak" nie troszczyć? Jesteś w ciąży! Nosisz moje dziecko tutaj - dotknął jej brzucha, który był przykryty warstwami bluzek, swetrów i puchową kurtką. - Muszę się wami opiekować. - położył nacisk na słowo "wam". Magda pocałował go w policzek. Chłopak cicho mruknął.
- Riker, jesteś najlepszym i najukochańszym chłopakiem jakiego można mieć. - szepnęła mu na ucho i mocno się w niego wtuliła. Blondyn schował twarz w rozpuszczone włosy dziewczyny, w których było kilkadziesiąt płatków śniegu.
- Kocham Cię Madziu - szepnął jej na ucho po polsku. - Kocham was dwoje.
- A my kochamy ciebie. - poczuła, że chłopak jeszcze mocniej ją do siebie przytula. Chciała żeby ta chwila trwała wiecznie. Była taka szczęśliwa w jego objęciach, taka bezpieczna i kochana. Czego więcej chcieć od życia?
- To jak, zjeżdżamy na dół, bo chyba po to tutaj jesteśmy? - zaproponował Riker, trzymając dziewczynę w swoich ramionach.
- W sumie. - odparła i przyczepiła sobie deskę snowboardową. Zawiązała włosy w kucyk, po czym nałożyła kask i okulary. - Ścigamy się?
- W sumie czemu nie. - odpowiedział z uśmiechem i sam nałożył okulary, które cały czas wisiały mu na szyi.
- Ale nie dawaj mi wygrać. - jęknęła i podskoczyła tak, że obróciła deskę czubem do trasy zjazdu.
- Nie odważyłbym się. - zaśmiał się - Trzy...dwa...
- Jeden! - krzyknęła siedemnastolatka i oboje równocześnie wystartowali. Magda sprawnie omijała przeszkody, ale gorzej było z Rikerem. Po czasie chłopak załapał i leciał niczym zawodowy narciarz. Po drodze minęli Emmę i Rossa, którzy oczywiście się wywrócili i starali się jakoś zebrać. Nie szło im to najlepiej. Zjechali równocześnie do "mety" i potem zaczęły się kłótnie, kto wygrał. Dzięki przechodniom, którzy akurat wtedy stali i obserwowali ich poczynania, zapadł ostateczny werdykt. Wygrała Magda. Riker w ramach przegranej zaproponował ukochanej ciepły posiłek w restauracji.

Rocky siedział już od półtorej godziny przy stoliku i sączył zimną już herbatę. W restauracji panował przyjemny świąteczny nastrój przez czerwone zasłony na oknach, mnóstwo lampek i gałązek świerkowych. Jedna, potężna choinka na końcu sali oraz płonący ogień w wielkim marmurowym kominku nadawały temu miejscu ciepły rodzinny klimat. Uroku świątecznego dodawały jeszcze dekoracje na stołach: świeczniki zielonoczerwone, serwetki w mikołaje, czerwone obrusy oraz leżące wiązanki z gałązek świerku i kokardek. 
Rocky spoglądał przez okno na stok, gdzie widział swoje rodzeństwo i przyjaciółki. Przypomniała mu się Alexia. Poczuł lekkie ukłucie w sercu. Kłócił się sam ze sobą, że za nią nie tęsknił, ale poddał się gdy zobaczył dziewczynę podobną do niej. Pomyślał, że głupieje i kontynuował picie herbaty z cytryną. Jednak ożywił się, gdy ta dziewczyna przysiadła na kanapie naprzeciwko niego i ściągnęła czapkę.
- A...Alex?! - krzyknął na całą restaurację - Co..co ty tutaj robisz?
- Wczoraj okazało się, że przylatujemy do Denver do kuzynostwa na święta - uśmiechnęła się - Fajnie, że się spotkaliśmy.
- Przypadek?
- Nie sądzę! - oboje zaczęli się śmiać, a dziewczyna ściągnęła z siebie zimową kurtkę, bo było naprawdę ciepło.
 - Chcesz coś do picia? - zaproponował po chwili brunet i podał jej menu. Alex cicho się zaśmiała i zaczęła przeglądać spis ciepłych napojów. Rocky oparł głowę na rękach i maślanymi oczami wpatrywał się w siedzącą przed nim siedemnastolatkę. 
- Chyba skuszę się na cappuccino...Coś mam na twarzy?
- Co? - mruknął półprzytomnie. Zatonął w zielonych oczach dziewczyny i jej pięknych, czerwonych ustach. Alexia bardzo mu się podobała, ale nie potrafił tego jakoś ukryć. Zawsze pokazywał to co czuje.
- Wpatrujesz się we mnie jakbym miała coś na czole, albo nosie, albo brodzie. - przejechała ręką po wymienionych częściach twarzy. Dziewiętnastolatek się głośno zaśmiał i wrócił do wcześniejszej czynności. 
- Nie jesteś brudna, tylko... 
- Tylko co? - dziewczyna zrobiła wielkie oczy i sięgnęła po komórkę, w której się przejrzała. Spojrzała na kolegę poważnym wzrokiem i z powrotem przeglądała menu. Po chwili do ich stolika podeszła kelnerka.
- Coś podać? - spytała i wyciągnęła z kieszonki czarnego fartucha notesik i długopis.
- Ja poproszę cappuccino i czekoladową maffinę. - odpowiedziała Alexia i odłożyła jadłospis. Kelnerka odwróciła się do Rocky'iego, który wrócił na ziemię.
- A ja poproszę to samo. - odpowiedział po chwili zapatrzenia się w menu.
- Zaraz państwu podamy. - uśmiechnęła się i wyciągnęła z kieszonki w bluzce zapalniczkę, po czym nachyliła się nad ich stolikiem i zapaliła świeczki. Alexia zaśmiała się pod nosem, a Rocky zrobił "brewki".
- Dziękujemy. - zachichotał Rocky do kobiety, która po chwili odeszła. - Cóż za nastrój.
- So romantic. - zaśmiała się i spuściła wzrok na serwetki w mikołaje. Rocky zrobił to samo, lecz po chwili jego wzrok znów powrócił na dziewczynę. Grzywka uroczo opadła mu na oczy, co dodawało mu słodkiego spojrzenia. Siedemnastolatka nieśmiało podniosła wzrok, gdyż czuła, że towarzyszący jej chłopak cały czas się jej przygląda.
- Przestań! - oburzył się założył ręce na piersi. Dziewczyna wyprostowała się i wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia.
- Co? Przecież ja nic nie robię!
- A właśnie, że robisz!- krzyknął - Patrzysz się na mnie tymi swoimi cudownymi oczami i powodujesz, że miękną mi nogi, robi mi się duszno i zapominam o całym bożym świecie!
- No przepraszam, że mam takie oczy! - zaśmiała się i rozłożyła ręce na boki w geście obrony. Chłopak po chwili odłożył ręce na blat stołu i między nimi zapanowała niezręczna cisza, którą przerwała kelnerka. Postawiła na ich stole dwie filiżanki cappuccino ze wzorkami drzewek-choinek na śmietance, a na talerzyku leżały po dwa serduszka i po jednej gałązce świerka. Do tego dwie czekoladowe muffinki.
- Dziękujemy. - szepnęła ciemnowłosa i podała filiżankę kawy swojemu koledze, który chwilę wpatrywał się w kształt drzewka z szklance. - Coś się stało, Rocky?
- Co? - oderwał się od rozmyślania i spojrzał przed siebie. - Nic się nie stało.
- To dobrze. - uśmiechnęła się dziewczyna i wzięła pierwszy łyk kawy. - Auć! Gorące! - syknęła i skuliła się z bólu.
- Poparzyłaś sobie język? - Rocky poderwał się z miejsca i podszedł bliżej zielonookiej, która kiwnęła potwierdzająco głową. - Lodu! - wydarł się Rocky na całą restaurację. Personel od razu zwrócił wzrok na niego. - Potrzebny jest lód!
- Rfocky tfy pfacanie - powiedziała dość niewyraźnie i pacnęła chłopaka po głowie.
- No co? - zdziwił się - No i gdzie ten lód! Ludzie, lodu! - zaraz do ich stolika podbiegła kobieta z metalowym wiaderkiem lodu i podała brunetowi, który wyciągnął jedną kostkę i położył na poparzonym języku dziewczyny. - Nie ma za co. - dodał po chwili z wielkim uśmiechem na twarzy. Alexia rozejrzała się gościach i na jej szczęście nikt się aż tak tym nie przejął.
- Nfo dzienkfuje, dzienkfuje - odparła i położyła sobie na języku kolejną kostkę, bo wcześniejsza zdążyła się już roztopić.
- Będzie dobrze, zobaczysz. - uśmiechnął się i pogłaskał dziewczynę po policzku. Wziął gryza muffinka i zwrócił wzrok na stok.
- Jeździłeś dzisiaj na nartach? - spytała już wyraźniej Alexia i również ugryzła babeczkę.
- Nie, dzisiaj nie. Chciałem mieć całe kości przed świętami zwłaszcza, że wraz z Gordym, moim młodszym kuzynem, mamy taką tradycję, że w Wigilię biegamy w samej piżamie po podwórku. Takie tam zwyczaje z dzieciństwa. - zaśmiał się i wziął łyk kawy, która od razu rozgrzała go od środka.
- A ile Gordy ma lat? - spytała ciemnowłosa i zaczęła się bawić woskiem spływającym z czerwonej świeczki, którą zapaliła wcześniej kelnerka.
- W tym roku skończył dziesięć. Kawał chłopa. - dziewczyna na te słowa głośno się zaśmiała, a Rocky spojrzał na nią rozbawiony i znów podparł sobie głowę. - Znów to robisz. - odparł, gdy dziewczyna wpatrywała się w niego i jego zabawny wyraz twarzy.
- Przepr...
- Nic się nie stało. Nawet to przyjemne. - powiedział co mu ślina na język przyniosła i szeroko się uśmiechnął do Alexy. Dziewczyna to odwzajemniła. Nagle zaczęli się do siebie zbliżać, bardzo powoli. Dzieliły ich milimetry. Alexia czuła bijące od chłopaka ciepło i zapach jego perfum. Rocky chciał posmakować ust dziewczyny, które wyglądały naprawdę niesamowicie. Spojrzeli sobie w oczy i...

Muahahahahaha!
Jam jest ta zła! Nie dowiecie się, czy się pocałowali, czy też nie!
Miśki moje! Już wiem dlaczego miałam tę blokadę! Wszystko przez ten "upadek" Rylanda. To wydarzenie zepsuło całą kompozycję moich planów na ten blog. Postanowiłam to zmienić i jakoś to zgrabnie ominęłam, znaczy tak myślę i puściłam wodzę fantazji. Jak widzicie Alexia jest w Denver, Ryland żyje i nic mu się nie stało, a nasza Romma i Rikda cieszy się sobą jak tylko może. Haha <3 Sama jestem ciekawa czy Rolex się pocałuje :D 
Jeszcze jedna sprawa...dołączajcie do obserwatorów bloga, by być na bieżąco 
Do następnego ;**
~Julia