niedziela, 26 października 2014

Rozdział 58

Zawiera sceny dozwolone od lat 18! Czytasz na własną odpowiedzialność!
 
Riker i Magda leżeli na łóżku i wpatrywali się w sufit. Pierwszy ruch wykonał blondyn. Obrócił głowę i spojrzał na szatynkę, na jej pełne usta, długie rzęsy, mały nosek. Nagle dziewczyna zwróciła głowę w stronę chłopaka. Oboje się do siebie uśmiechnęli. Blondyn wyciągnął spod kołdry rękę i dłonią przejechał po policzku siedemnastolatki.
- Kocham Cię – szepnął i pocałował ja w szyję. – Zróbmy to teraz.
- Żartujesz sobie? – zdziwiła się – Nie żartujesz?! – chłopak na jej słowa tylko zaprzeczył kiwając głową i zaczął się przysuwać do nastolatki. Składał pocałunki na jej szyi, a ona cicho pomrukiwała, coraz bardziej oddając się temu przyjemnemu uczuciu.
- Riker… - jęknęła – nie możemy.
- Dlaczego? – mruknął jej do ucha i ugryzł jego płatek.
- Bo…bo już Ci tłumaczyłam dlaczego. Twoi rodzice, dziadkowie, rodzeństwo i cała rodzina jest w tym domu. Usłyszą nas.
- Nie usłyszą... – przekonywał ją chłopak – proszę
- Nie powinniśmy, bo jestem w ciąży. – dziewczyna próbowała jakoś powstrzymać i zagasić nachalność chłopaka, lecz nic to nie dawało. W jego ciemnych oczach było widać, że jest nieźle napalony.
- Będę delikatny, obiecuję! Nie widzieliśmy się tak długo, Madziu – nalegał i coraz nachalniej całował ciało dziewczyny, która zamknęła oczy, gdy Riker zaczął ściągać z niej górę piżamy i ustami muskać jej piersi.
- Niech Ci będzie – szepnęła szatynka i ułożyła się na łóżku. Chłopak uśmiechnął się szeroko, zdejmując koszulę i odrzucił kołdrę, która spadła na podłogę. Położył się na dziewczynie i podpierając się na rękach całował obojczyki, piersi i brzuch siedemnastolatki. Jedna ręka powędrowała mu na prawe udo, a druga delikatnie gładziła lewą pierś. Riker po chwili wpił się w usta ciemnowłosej i gdy była zajęta odwzajemnianiem, ściągnął z niej dół piżamy. Dziewczyna czując, że już nic nie ma na sobie, przyciągnęła blondyna bliżej siebie, a jej policzki zalał szkarłatny rumieniec.
- Teraz moja kolej, Riker. – jęknęła cicho brunetka i przewróciła chłopaka tak, że teraz ona leżała na nim. Pocałowała mu przelotnie usta i usiadła okrakiem na klatce piersiowej blondyna, któremu oczy świeciły się niczym dwie gwiazdy na niebie. Dziewczyna pocałunkami schodziła coraz niżej i co chwilę spoglądała na twarz Rikera, na której malowało się wielkie zadowolenie. Był w siódmym niebie przez to, co robiła Magda. Siedemnastolatka dotarła do ciemnoniebieskich bokserek blondyna i jednym sprawnych ruchem ściągnęła z niego. Nagle chłopak poderwał się i objął towarzyszkę w pasie.
- Zróbmy coś, czego jeszcze nigdy nie zrobiliśmy…coś co urozmaici nasz dzisiejszy seks. – szepnął jej do ucha i spojrzał na nią kątem oka. Dziewczyna wpatrywała się chwilę w oczy chłopaka i zastanawiała się o co dokładnie może mu chodzić.
- Taka przyjemność dwa w jednym…jedna pozycja, dwie smaczne przyjemności. – dodał po chwili i położył się na łóżku. Dziewczyna aż otworzyła usta ze zdziwienia. Nie sądziła, że Riker…jej Riker będzie chciał kochać się z nią w pozycji 69. Spojrzała na chłopaka z wielkim zaskoczeniem. Blondyn uniósł się na łokciach i pocałował ją w nagi brzuch.
- Tak będzie najlepiej skoro jesteś w ciąży… - mruknął i poprawił kosmyk ciemnych włosów, który opadł dziewczynie na oczy.
- Riker ja… - przerwała na chwilę.
- Przesadziłem? – spytał, a dziewczyna zaprzeczyła kiwając głową na boki. – To dobrze…
Magda uśmiechnęła się słabo i pocałowała chłopaka w usta, po czym odwróciła się plecami do chłopaka, ale nadal na nim siedziała. Nachyliła się nad jego członkiem i delikatnie wsunęła go do ust. Riker przysunął dziewczynę bliżej siebie i zanurzył w niej język, którym zaczął energicznie poruszać. Dziewczyna zaczęła unosić i opuszczać biodra pod wpływem  przyjemnego uczucia. Czuła jak jej ciało z sekundy na sekundę rozpuszcza się coraz szybciej. Natomiast chłopak pragnął brunetki jeszcze bardziej. Nagle zobaczył, że siedemnastolatka wstaje i odwraca się do niego przodem. Widok nagiej dziewczyny jeszcze bardziej pobudza go do działania. Energicznie popchnął ją tak, że upadła plecami na materac. Położył się na niej i delikatnie w nią wszedł. Z ust Magdy wydobywały się ciche jęki, które Riker postanowił tłumić namiętnymi pocałunkami po to, by reszta domowników ich nie słyszała. Zaczął coraz mocniej wchodzić w dziewczynę, która jęczała naprawdę głośno. Blondyn starał się całować dziewczynę, ale podniecenie powodowało, że sam cicho pojękiwał. Nagle poczuł jak mięśnie Magdy się spięły i ścisnęły jego członek w środku. Oznaczało to, że nastolatka osiągnęła szczyt. Riker uśmiechnął się do partnerki, która pocałowała go w mokrą od potu szyję i gwałtownie w nią wszedł.
- Riker mogę wejść?! – usłyszeli krzyk Stormie zza drzwi. Para spojrzała się na siebie z przerażeniem. Chłopak szybko wyszedł z dziewczyny i w pośpiechu naciągnął na siebie bieliznę, po czym podał swojej dziewczynie piżamę i leżącą na ziemi kołdrę. Poprawił swoje włosy, które przez „zabawę” były w gorszym stanie niż zwykle i uchylił drzwi.
- No wreszcie – zaśmiała się kobieta – synuś, jest sprawa. Gus nie ma gdzie spać, a wiem, że u Was w pokoju jest wolna kanapa i przychodzę do Ciebie z pytaniem, czy mały może spać z Wami. – Riker na te słowa obrócił się do Magdy, która siedziała na łóżku już ubrana. Dziewczyna pokiwała głową, po czym do ich pokoju wleciał dwunastoletni chłopak ze swoimi tobołami, a blondyn zamknął za nim drzwi.
- A teraz szczerze proszę - zaczął Gus - zanim tu przyszedłem ruchaliście się, prawda? - spytał, a Rikerowi o mało co, oczy nie wypadły z oczodołów.
- Primo, skąd Ty wiesz o "tych" rzeczach? - spytał robiąc cudzysłów w powietrzu na słowo "tych". - Secondo, po czym to wnioskujesz?
- Skoro lecimy w innych językach, to...første, mam dwanaście lat i w szkole co chwilę słyszę od kolegów o "tych sprawach". Sekund, Twoje włosy mówią same za siebie. - Riker na te słowa podszedł do lustra i przejechał palcami po włosach. - Tredje, widziałem jak Magda w pośpiechu nakłada górę piżamy. - zaśmiał się i spojrzał na dziewczynę swojego kuzyna.
- Eh - zażenowany całą sytuacją, wypuścił powietrze. - Trzeba się jakoś podzielić, kto z kim śpi. Jakieś propozycje?
- Może ja na łóżku i Wasza dwójka na kanapie. - zaproponował dwunastolatek, ale zaraz dostał po głowie od starszego kuzyna.
- No chyba zjadłeś za dużo pierniczków z choinki - prychnął - Ja i Magda na łóżku, a Ty młody na kanapie.
- Albo... - wtrąciła się siedemnastolatka - Ja i Gus na łóżku, a samolub Riker na kanapie. - wytknęła chłopakowi język i objęła ramieniem chłopczyka, który zaśmiał się pod nosem.
- Nie ma tak! - oburzył się blondyn.
- Jest! - krzyknęła roześmiana Magda i skierowała się na łóżko, gdzie położyła się i przykryła kołdrą. Riker chwilę stał i wpatrywał się w swojego kuzyna, który bezczelnie wlazł jego dziewczynie do łóżka. Podszedł bliżej i pocałował nastolatkę w czoło, po czym szepnął "Dobranoc." i położył się na swoją kanapę. 
W nocy Magda poczuła, że Gus trzęsie się z zimna. Przytuliła chłopczyka do siebie, ale nawet i to nic nie dało.
- Pssst, Riker - szepnęła, ale nie otrzymała odpowiedzi. - Riker!
- Co...? - mruknął i obrócił się w stronę ściany.
- Podkręć bardziej kaloryfer, bo Gusowi jest zimno.
- Ale już się nie da. Jest na szóstce, a to max. - powiedział bardziej przytomnie i podniósł się, by wymacać pokrętło.
- To chodź tutaj. - rzekła i zaraz usłyszała, jak blondyn biegnie do ich łóżka. Położył się z brzegu tak, że dwunastolatek był pomiędzy nimi. Od razu przestał się trząść z zimna.
- Trzeba się przyzwyczajać, prawda? - szepnęła Magda i pogładziła włosy chłopczyka.
- To znaczy? - spytał i spojrzał się na zarys głowy dziewczyny. W pokoju panowały egipskie ciemności. 
- No wiesz, za niecałe dziewięć miesięcy zostaniemy rodzicami i...
- ...i wtedy zamieszkamy razem na Hawajach, z dala od mojej cudownej rodzinki. - dokończył za dziewczynę i zaśmiał się cicho.
-  Nie lepiej byłoby zamieszkać w Northridge, ale po prostu na innej ulicy? Przecież masz zespół, który nie może się rozpaść. Dzięki temu, że powstało R5 wiele ludzi odrzuciło myśli samobójcze. Co chwilę słyszycie na Q&A, że uratowaliście życie jakiejś dziewczynie, prawda? - chłopak pokiwał głową -...i żeby było jasne, nie odejdziesz do zespołu, nawet gdyby się waliło i paliło.
- Niech Ci będzie, Madziu. - pocałował dziewczynę w czoło i położył głowę na poduszkę. Nie minęła minuta, a oboje zasnęli.

- Siema współspaczu. - rzekł Rocky, ziewając przy tym jak lew.
- No dzień dobry. - zaśmiał się Gordy, który siedział na fotelu przy oknie. Przyglądał się białej warstwie puchu leżącej na zewnątrz. Promienie słoneczne padały na sople lodu wiszące zaraz nad oknem i powoli je topiły. Pogoda była nie do opisania. 
- Nad czym tak dumasz, młody? - spytał szatyn i stanął obok chłopaka, opierając przy tym ręce na parapecie. Dziesięciolatek spojrzał na kuzyna i lekko się uśmiechnął.
- Rocky powiedź mi, jak to jest koncertować z zespołem, jeździć w trasy po całym świecie...mieć tysiące fanek, które dałyby wszystko byle tylko się do Ciebie przytulić? - rzekł i wzrokiem powrócił na widok za oknem.
- To jest coś niesamowitego - odparł - Zespół to całe moje życie. Bez niego jestem nikim, nie jak Ross. Ludzie go znają z telewizji, jako Austina Brady Moona. - zaśmiał się, ale potem doszedł do jednego wniosku. - Skąd w ogóle to pytanie, Gord? 
- Tak jakoś. Po prostu chciałbym być jak Ty Rocky...
- Przecież jesteś Mini Rocky - poczochrał młodszemu włosy - Jesteś jak ja, tylko w wersji mini.
- Może i masz racje...
- Dobra! Koniec tego filozofowania! - krzyknął szatyn i poderwał się z miejsca. - Pamiętasz jak co roku w święta robiliśmy "pobudkowe kawały"? No właśnie! Jak co roku, to co roku! - wydarł się dziewiętnastolatek i wyciągnął ze swojej walizki ubrania, po czym pobiegł do łazienki. Gordy siedział jeszcze przez chwilę na fotelu, ale potem sam sięgnął po swoje rzeczy.
- Operacja "Wkurzyć rodzinkę" rozpoczęta. - zaśmiał się po nosem i zaczął się ubierać.
Po niecałych dziesięciu minutach oboje stali przed pokojem Rydel i Beauty. Zastanawiali się czy warto jest tam wchodzić, bo przeważnie takie akcje kończyły się obolałym tyłkiem, albo szminką na twarzy, a czasami nawet śniegiem w gaciach. Dziewczyny potrafiły się dobrze mścić na chłopakach, którzy je budzą.
- To co, ja pukam, a Ty tam wbiegasz i oblewasz je wodą. - szepnął Gordy do Rocky'iego.
- Chyba se w kulki ze mną lecisz?! Ja pukam, a Ty tam wlatujesz i robisz zadymę...
- Nie, nie, nie...To wtedy równocześnie, na trzy. - zaproponował dziesięciolatek i wyczekiwał odpowiedzi starszego.
- Raz...dwa... 
- Trzy! - drzwi się otworzyły i stanęła w nich Rydel z Beauty. Obie trzymały w rękach kulki śniegu zgarniętego z parapetu za oknem. Dwudziestolatka chwyciła brata z koszulę i wciągnęła do pokoju. To samo zrobiła Beauty z Gordym. Jednym pewnym ruchem wtarły śnieg w twarze chłopaków, którzy zaczęli się drzeć.
- Myślicie, że my jesteśmy takie głupie? - prychnęła Rydel - Wiedziałyśmy, że coś uknujecie. Wstałyśmy wcześniej i czekałyśmy na Was, gamonie! - krzyczała i bez żadnych skrupułów wcierała śnieg w brata. 
- Delluś, przepraszamy! - jęczał szatyn i gdy wyswobodził się z ucisku, padł na kolana przed siostrą. - Nie znęcaj się nad nami, błagam!
- Jeszcze się z Wami policzymy. A teraz wypad! - krzyknęła i chłopaków już nie było. Stali po drugiej stronie drzwi i próbowali uspokoić oddech.
- Co to było? - spytał zdziwiony dziesięciolatek i wytarł roztopiony śnieg spływający mu po policzku.
- Nie mam pojęcia. Wkroczyliśmy na nieznane wody...
- Ale one powiedziały, że się z nami jeszcze policzą. Co teraz, stary? - panikował chłopak.
- Nie mam pojęcia. Wkroczyliśmy na nieznane wody... - powtórzył, pusto patrząc się na ścianę przed nim, Nagle jego wzrok przeniósł się na drzwi od pokoju Emmy i Rossa. Uśmiechnął się do siebie.
- Skoro z dziewczynami nie wypaliło, to z tą parką na stówę nam się uda. - mruknął i podszedł do okna, które otworzył. Zgarnął z parapetu śnieg i skierował się pod drzwi brata. 
- Jesteś pewien, że w niczym im nie przeszkodzimy? - spytał szeptem Gordy, a szatyn spojrzał się na niego zażenowany.
- Najwyżej oślepniemy i nas zemdli. Co się robi dla dobrego żartu...
- Ale no weź, śnieg? - mruknął - Stać nas na więcej.
- To co masz w zanadrzu, Agencie Gordy 007? - szatyn wyczekująco spojrzał się na kuzyna.
- Spakowałem do swojej walizki sztuczną mysz. Wystarczy ją tylko nakręcić i wrzucić im pod kołdrę. Zsikają się ze strachu. - zaśmiał się chłopak i przybił piątkę z dziewiętnastolatkiem.
- To leć po tą mysz. - mruknął szatyn i popchnął chłopaka na drzwi od ich pokoju. Po chwili wyszedł z futrzaną zabawką w ręku. Rocky przejął ją od niego. Gdy już nakręcił mysz, cichutko i powoli uchylił drzwi do sypialni Rossa i Emmy, po czym wychylił głowę. Para smacznie sobie spała wtulona w siebie. Rocky aż zatarł ręce na myśl o tym, że jego brat będzie się darł jak dziewczyna. Na paluszkach podszedł do łóżka i włożył im nakręconą myszkę pod kołdrę między nogi. Wybiegł z pomieszczenia jak torpeda i wraz z Gordym usiedli na fotelach po drugiej stronie korytarza. Nagle rozległ się przeraźliwy pisk, który oznaczał, że kawał im się udał. Z pokoju wybiegła zdruzgotana Emma, a zaraz po niej Ross.
- Mamo - wydarł się siedemnastolatek - tutaj jest mysz! 
Po tych słowach z innych pokoju zbiegła się cała rodzina, a Rocky z Gordym ledwo oddychali. Ross skapnął się po chwili, że to robota jego starszego brata i rzucił się na niego z kapciem, krzycząc "Dorwę Cię Ty robaku i skończysz na tartaku!". Emma patrzyła na dziesięciolatka z mordem w oczach i również zaczęła go gonić po domu. Reszta rodziny śmiała się z nich.
- To jak rodzinko, szykujemy śniadanko, a potem jedziemy na stok? - zaproponował dziadek i nagle już nikogo nie było na korytarzu. Wszyscy pobiegli do swoich pokoi.

Na stok narciarski dotarli równo o dwunastej w południe. Podzielili się na poszczególne grupki. Rodzeństwo Lynch, Magda i Emma stwierdzili, że będą chodzić w siódemkę. Rydel zarządziła, że najpierw pójdą szlakiem na najlepszą górę, z której świetnie się zjeżdża na nartach. Tak jak postanowiła blondynka, tak też zrobili. Po drodze Ryland zobaczył nowo wytyczony szlak na szczyt, który był szybszą drogą, ale niebezpieczną. Riker i Rydel byli temu przeciwni, lecz szesnastolatek nalegał z sekundy na sekundę coraz bardziej. W końcu się zgodzili, jednak to był błąd. Droga na szczyt była wąska, śliska...i po ich lewej stronie znajdowała się ogromna przepaść.
- Zawróćmy - stwierdziła Emma - bo jeszcze ktoś spadnie i... - nie dokończyła nawet tego stwierdzenia. Najmłodszy Lynch odwrócił się w ich stronę i poślizgnął się. Rodzeństwo zdążyło krzyknąć tylko "Ryland!" i chłopak spadł w zaśnieżoną przepaść...

Teraz możecie mnie śmiało zabić za tą końcówkę. Nie planowałam jej, ale moja przyjaciółka mi taki pomysł podsunęła...
Chcieliście scenkę 18+? Dostaliście ją....nawet ją sama pisałam.
Wyszło mi? Napiszcie w komach...Nie nadaję się do pisania takich erot scenek :D
Całuski ;**
~Julia
Ps. Przepraszam za nierozpisanie ostatniej sceny, ale chciałam już ten rozdział skończyć. W następnym będzie to bardziej opisane <3

niedziela, 19 października 2014

Rozdział 57

Państwo Lynch spojrzeli się na Rossa, któremu dosłownie szczena opadła. Nie wierzył w to, kogo widzi. Zerwał się z miejsca, wymijając slalomem kuzynostwo i rzucił się na dziewczynę.
- Emma! - jego reakcja była taka sama jak Rikera. Bez żadnych przeciwwskazań popłakał się ze szczęścia.

- Co..co Ty tutaj robisz? - spytał przez łzy. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech.
- Twoim rodzice zadzwonili do mojej mamy z prośbą, żebym została w Los Angeles i poleciała następnym samolotem do Denver. Powiem Ci, że nawet nie zdążyłam wejść na pokład samolotu, gdy mama powiedziała mi o telefonie od Twojej mamy. Byłabym wcześniej, ale Sebastian długo się ze mną żegnał.- zaśmiała się dziewczyna, a on znów ją przytulił, mocno obejmując w talii.
- To już jesteśmy w komplecie! - Stormie klasnęła w dłonie i ruszyła z teściową do kuchni. Ross ujął twarz Emmy w dłonie i zaczął wpatrywać się w jej zielononiebieskie oczy. Nagle do ich uszu doszło donośne "Awww", a potem rodzina zaczęła przekrzykiwać między sobą "Kiss, kiss, kiss". Para uśmiechnęła się do siebie i delikatnie połączyła swoje usta pocałunkiem.
- Skoro ja jestem miniRoss, to będę miał tak samo ładną dziewczynę w przyszłości, jak Ross? - spytał Gator i nagle wszystkie spojrzenia skierowały się na niego. Łącznie ze wzrokiem Rossa i Emmy.
- Gdybym miała młodszą siostrę, dałabym jej Twój numer, ale że nie mam, niestety nie zeswatam Was. - zaśmiała się siedemnastolatka, która była cały czas trzymana w talii przez Rossa. Chłopak kątem oka spoglądał na dziewczynę. Cały czas próbował się oswoić z faktem, że Emma jest z nim w Denver, że nie wyjechała.
- To jak - zaczął dziadek - zgodnie z tradycją rodziny Lynch jedziemy na halę sportową na mecz hokeya! - krzykną i tylko to wystarczyło, by chłopcy mali i duzi zerwali się miejsca i popędzili do ganku, gdzie ubrali zimowe kurtki.
- Wow, żeby oni tak szybko biegli, żeby posprzątać w swoich pokojach... - westchnęła mama Gatora i wraz z resztą starszej rodziny udali się do przedpokoju. Rydel, Emma i Magda zostały w salonie i wpatrywały się w siebie nawzajem.
- Znów w komplecie! - krzyknęły równocześnie i przytuliły się.
- Jak ja za takim grupowym uściskiem tęskniłam - westchnęła Rydel - No Madzia, opowiadaj. Jak tam ciąża?
- W sumie dobrze. Przed samym wyjazdem była u lekarza. - rzekła ciemnowłosa i dotknęła swojego brzucha.
- Który to tydzień? - spytała Emma i oparła się o sofę.Rydel jej przytaknęła, co oznaczało dołączenie do zadanego pytania.
- Dopiero trzeci - uśmiechnęła się słabo - najgorsze jest to, że jeszcze nic nie powiedziałam rodzicom.
- Co?! - krzyknęły jednocześnie blondynki - Dlaczego?!
- Ostatnio moja mama poruszyła temat Rikera i jakoś tak się potoczył, że skończyliśmy na ciąży i na tym, że jestem za młoda. Powiedziała mi, że gdybym zaszła w ciążę wyrzuciłaby mnie z domu. Według niej nauka jest teraz dla mnie najważniejsza...Rozumiecie to? Powiedziała mi w twarz, że wyrzuciłaby mnie na bruk! - krzyknęła Magda i usiadła na kanapę. Rydel i Emma ukucnęły przed nią.
- Powinnaś im powiedzieć.  Mama zrozumie Cię, na pewno - uśmiechnęła się siedemnastolatka - A jak nie, to przeprowadzisz się do Riker'a i zamieszkacie razem w Los Angeles.
- W sumie masz rację... - mruknęła ciemnowłosa.
- To byłoby coś świetnego! - krzyknęła uradowana Rydel - W końcu nie musiałabym użerać się sama z tą piątką gamoni...
- Dziewczyny! Idziecie?! - krzyknął Rocky, który nagle wbiegł do salonu. Był cały w śniegu, co oznaczało, że na zewnątrz toczy się śnieżna bitwa. Jego policzki były tak czerwone od mrozu, że idealnie pasowały do narzuty na kanapie.
- Tak idziemy. - odpowiedziały równocześnie i podniosły się, po czym udały do przedpokoju.
Wyszły z ciepłego domu ubrane w zimowe kurtki, z czapkami na głowach i ciężkich butach na nogach. Na powitanie Emma dostała śnieżką w nogę od Gatora. Siedemnastolatkę do rozbawiło i zaczęła gonić chłopaka po podwórku. Riker objął jednym ramieniem Magdę i ruszył w kierunku busa, którym mieli udać się na halę. Niestety przeszkodził im Ryland, który rzucił w nich ogromną śnieżką. Blondyn szybko się obrócił, schylił po śnieg i uformował z niego kulę, po czym rzucił w uciekającego młodszego brata. Po chwili było słychać głośne "Auć!", co oznaczało, że oberwał. Magda spojrzała się na swojego chłopaka, któremu oczy błyszczały jak lampki na choince. Gdy się tak mu wpatrywała, spojrzał się na nią. Miał takie same rumieńce od mrozu, jak Rocky.
- Co? - spytał nagle i uniósł brwi ku górze.
- Nic. - dziewczyna posłała mu promienisty uśmiech. Blondyn swoimi lodowatymi ustami pocałował ją w czoło i mocno do siebie przytulił.
- Awwww, jakie to słodkie. - zachichotała mała Beauty, która stała zaraz za parą.
- Też chciałabym mieć takiego chłopaka, jak Ty Riker - zaśmiała się i chwyciła chłopaka za róg kurtki - Pomożesz mi odegrać się na Gusie? Wytarł mi śnieżkę w twarz. - dziewczynka spojrzała na kuzyna smutną minką. Chłopak długo nie wytrzymał. Chwycił małą kuzynkę na ręce i pobiegł z nią do Gusa, którego zaczął atakować śniegiem. Przewrócił go, ale na tyle delikatnie, żeby nic mu się nie stało i zaczął go "myć". Magda przyglądała się poczynaniom swojego chłopaka i głośno się śmiała.
- To jest dopiero dziecko, co? - stwierdziła Emma, która stanęła obok przyjaciółki.
- Tak, takie bardzo duże dziecko...- zachichotała Magda - Jak tam Ross? Dobrze się bawi?
- Sama to oceń. - dziewczyna wskazała palcem siedemnastolatka, który ganiał się z trójką dzieci między drzewkami świerkowymi. Cała czwórka głośno się śmiała i krzyczała. Nagle Ross się poślizgnął i upadł tyłkiem za ziemię. Dzieci stanęły jak wryte. 
- Pomocy! - krzyknął Gil, który jeszcze sekundę temu był goniony przez blondyna - Ross nie może wstać!
Ten okrzyk spowodował, że wszyscy, dosłownie wszyscy zbiegli się do siedzącego na ziemi chłopaka. Mark wraz ze swoim bratem podnieśli obolałego Rossa i pomogli mu usiąść na ławeczkę, która stała w ciepłym garażu. Stormie przyniosła po chwili worek z lodem.
- Możesz ruszyć nogą?- spytała kobieta. Chłopak lekko poruszył, ale syknął z bólu.
- Jest tylko lekko stłuczona - stwierdziła kobieta i położyła zimny okład na kostkę - Będzie dobrze.
- Ufff, a już się bałem, że straciliśmy najlepszego hokeyowego gracza. - zaśmiał się Mark.
- Dasz radę grać? - spytał Gator i usiadł koło starszego kuzyna.
- Pewnie. Zobaczysz Gat, zmiażdżymy ich na lodzie.
- Dobrze, że nic Ci nie jest - rzekła Emma i oparła głowę na ramieniu blondyna. Chłopak objął ją jedną ręką w pasie i pocałował w głowę. Cały czas nie wierzył, że Emma jest z nim. Jeszcze kilka godzin temu kazał sobie o niej zapomnieć. A tu BOOM! I Emma przyjeżdża do Denver na całe święta.
- To jak jedziemy? - spytał Ryland, który niósł wraz z Rocky'm worki z ich sprzętem do gry w hokey'a. Wszystkie dzieci krzyknęły donośne "Tak!" i pędem wbiegły do busa. Dorośli przewrócili tylko oczami, ale również wpakowali się do samochodu. W garażu zostali tylko nastolatkowie, którzy pomogli Rossowi wejść do auta. Zapakowani do granic możliwości pojechali na główną halę sportową w centrum Denver, gdzie podzielili się na dwie grupy: gracze i kibice. Do graczy należeli Riker, Rocky, Ross i Ryland oraz Gator, Gil, Boston i Gordy, a kibiców tworzyła cała reszta familii. 

- Nie wiem jak Wy, ale ja jestem mega zmęczony. - jęknął Ryland, zdejmując czapkę z głowy. Mecz hokeya naprawdę się udał i skończył się wynikiem 4:3 dla drużyny Rossa, w której byli Gator, Rocky, Gordy i Ross. Team Rikera niestety przegrał i wszyscy musieli wykonywać karne pompki. Oczywiście najstarszy blondyn musiał się popisać przed swoją dziewczyną i zrobił aż osiemdziesiąt pompek, czyli o trzydzieści więcej niż powinien. Magda dała mu w nagrodę całusa, a Ross otrzymał od Emmy kopniaka w tyłek za to, że przeklinał, gdy przeciwna drużyna zdobywała punkty.
- Ja też jestem padnięty. - mruknął Boston i prędko pozbył się dodatkowej warstwy puchu. Gdy wszyscy się rozebrali z zimowych ubrań, udali się do jadalni połączonej z salonem, gdzie otrzymali od Stormie i babci, po kubku gorącego kakao. Po wypiciu gorącego napoju, osoby poniżej dwudziestego trzeciego roku życia pobiegły do swoich pokoi, gdzie padły na łóżka.
- Idziesz się pierwszy myć, czy ja mam pójść? - spytała Magda i podniosła się do pozycji siedzącej.
- Jak dla mnie możemy iść razem - zaśmiał się Riker i spojrzał rozbawionym wzrokiem na partnerkę - To jak?
- Mi to tam obojętnie - zachichotała i wstała z łóżka. Podeszła do walizki i wyciągnęła z niej kosmetyczkę oraz piżamę. Chłopak uczynił do samo i skierował się do łazienki. Gdy wszedł jego oczom ukazała się Magda w samych spodniach. Odwróciła się do chłopaka, któremu ślinka zaczęła ciec z lewego kącika ust.
- Z tego co wiem, nie jesteś buldogiem. - zaśmiała się i otarła skrawkiem ręcznika brodę chłopaka. Riker spojrzał się swojej dziewczynie w oczy i delikatnie pocałował ją w usta.
- Kocham Cię, wiesz o tym? - spytał i mocno ją do siebie przytulił. Dziewczyna tylko cicho mruknęła i mocniej wtuliła się w tors blondyna. Gdy się od siebie oderwali, Magda rozebrała się do końca i weszła pod prysznic. Po chwili ku jej zdziwieniu do kabiny wszedł również Riker, który szeroko się do niej uśmiechnął.
- Co taka zdziwiona, miałem nie skorzystać z takiej okazji? - zaśmiał się i sięgnął po truskawkowy żel, który przeniósł na ramiona dziewczyny i zaczął je delikatnie myć.
- Czasami mam wrażenie, że jestem w jakimś romantycznym filmie. Nigdy nie sądziłam, że poznam tak cudownego i kochanego chłopaka, jak Ty. - szepnęła mu na ucho i przywarła do jego nagiego torsu. Blondyn czując przyciśnięte do niego piersi Magdy szeroko się uśmiechnął. Miał na "coś" wielką ochotę i wcale tego nie ukrywał. Zaczął obcałowywać szyję ciemnowłosej. Nie obchodził go gorzki smak piany. Skupił się tylko i wyłącznie na dziewczynie, której jęki zaczynały go coraz bardziej podniecać. W końcu wybuchnął i przyparł Magdę do kafelek. Zaczął schodzić pocałunkami niżej. Nagle poczuł, że dziewczyna przycisnęła rękę do jego prywatnego miejsca. Cicho jęknął i przygryzł dolną wargę siedemnastolatki.
- Długo jeszcze będziecie tam siedzieć?! - krzyknął Rocky zza drzwi i zaczął w nie walić pięściami. Magda zaśmiała się cicho po nosem, a Riker prawie nie wyskoczył z tej kabiny i nie wydrapał bratu oczu.
- Już wychodzimy! - odkrzyknęła Magda i uwolniła się z uścisku chłopaka, po czym wyszła z kabiny i owinęła się ręcznikiem.
- Kiedyś tego kretyna zabiję - mruknął zły Riker i owinął się niebieskim materiałem - Albo jeszcze lepiej. Przeszkodzę mu tak, jak on przeszkodził mi. - fuknął zły i podszedł do zlewu.
- Oj no, nie gniewaj się tak na niego - dziewczyna zaśmiała się i ubrała na siebie piżamę.
- Będę się na niego gniewał... - burknął i zaczął myć zęby. Po niecałych pięciu minutach wyszli z łazienki, do której od razu wparował Rocky i poszli do swojej sypialni. Gdy położyli się wygodnie na łóżku, do pokoju weszła Rydel.
- Hej, przepraszam, że przeszkadzam. Mogłabym pożyczyć od Ciebie Madziu płyn do demakijażu? - spytała blond włosa i weszła głębiej do pokoju.
- Pewnie, jest w kosmetyczne. - odparła siedemnastolatka i wskazała na stojące na małym stoliczku pudełeczko. Rydel wyjęła z niego potrzebną buteleczkę i wróciła do swojego pokoju. Usiadła przy lusterku i powoli zaczęła zmywać swój makijaż, który po całym dniu wrażeń nie wyglądał najlepiej. Nagle kątem oka zauważyła, że podświetlił się jej telefon i na ekranie pojawiło się połączenie przychodzące od "Sid". Blondynka uśmiechnęła się do siebie i odebrała, włączając tryb głośnomówiący.
- Cześć, skarbie! - krzyknął Ellington tak entuzjastycznie, że Rydel jeszcze szerzej się uśmiechnęła.
- Jak tam w Denver? - spytał po chwili.
- Powiem Ci, że rewelacyjnie!
- A ja głupi myślałem, że za mną tęsknisz, zalewasz się łzami...
- Oczywiście, że za Tobą tęsknię, Ty głupolu. Chodzi o to, że...czekaj! Zgadnij, kto przyjechał! - zaśmiała się blondynka i czekała na odpowiedź narzeczonego.
- Lori? 
- Nie...znaczy tak, ale to nie o nią mi chodzi. - blondyna pogubiła się we własnych słowach.
- Hmmm...Magda? - dziewczynie szczena opadła i przez chwilę nic nie mówiła. - Halo? Jesteś tam?
- Co? Tak, tak jestem - odparła - Skąd wiedziałeś?
- A wiedziałem? - zdziwił się.
- Tak. Przyjechała Magda i...
- ... i Emma? - dokończył za dziewczynę.
- Tak.
- To już wszystko jasne dlaczego się tak cieszysz. Zgaduję, że Riker i Ross są wniebowzięci. Wiesz co, radziłbym Ci spać tej nocy z zatyczkami w uszach, bo z ich pokoi mogą wydobywać się dziwne dźwięki. - zaśmiał się Ellington, a Rydel aż zemdliło.
- Dzięki za radę. Tym razem skorzystam. - odparła i wyciągnęła z torebki słuchawki. - Mam nadzieję, że głośna muzyka ich zagłuszy.
- Oby... - zaśmiał się Ellington - Wiesz co Delly, kocham Cię.
- Ja też Cię kocham i gdybym mogła wtuliłabym się w Ciebie i ucałowała - stwierdziła blondynka i wróciła do zmywania makijażu.
- Ja przytuliłbym Cię i już nie pozwolił Ci nigdzie iść...ale aktualnie ja muszę iść. Mama karze mi wyjść na spacer z psem, także dobrej nocki Delluś! - krzyknął i od razu się rozłączył.
- Dobranoc. - szepnęła uśmiechnięta Rydel i odłożyła komórkę do torebki. Spojrzała się w swoje odbicie w lusterku i doszła do wniosku, że bardzo się zmieniła, że to już nie jest ta sama nieśmiała Rydel, która była na jej miejscu zaledwie pięć lat temu. Uśmiechnęła się sama do siebie i gdy usłyszała, że drzwi do łazienki się otwierają, pędem pobiegła ją zaklepać, bo nie miała zamiaru czekać aż szanowny Ross umyje swoje jakże idealne włoski. Po szybkim prysznicu przebrała się w piżamę i położyła się na łóżku. Po niecałej minucie w pokoju rozległ się dźwięk powiadomienia. Sięgnęła po telefon do torebki i go odblokowała. Na ekranie widniała wiadomość od Ellingtona. "Dobranoc skarbeczku Ty mój. Kolorowych snów i pamiętaj o słuchawkach!" Po przeczytaniu zaśmiała się pod nosem i nagle usłyszała jęki z pokoju obok. Dziewczyna zamknęła oczy i nałożyła słuchawki, przez które i tak było to słychać. 
Zapowiadała się ciekawa noc.

Zgodnie z obietnicą dodaję rozdział dzisiaj. 
Według mnie jest on taki rodzinny. A według Was? To było oczywiste, że tą osobą była Emma. Jeśli chcecie w następnym rozdziale mogę napisać scenkę 18+...ale miedzy Rikerem a Madzią <3 
Next postaram się żeby był jakoś od poniedziałku do piątku, ale nic nie obiecuję.
Kocham Was BARDZO mocno ;**
~Julia
Ps. Przepraszam za błędy. rozdział pisałam szybko, bo się straaaasznie niecierpliwiliście ;**

sobota, 18 października 2014

Rozdział 56

Ross wrócił do domu i od razu padł na kanapę. Rozejrzał się po salonie i głośno wypuścił powietrze. Wszędzie na podłodze walały się ubrania, jakieś papiery, a na suszarkach do prania wisiały świeżo wyprane sukienki Rydel. Blondyn podniósł się i mozolnym krokiem udał się do kuchni, gdzie zastał podobny widok jak w salonie, tylko że zamiast ubrań, wszędzie leżały jakieś produkty spożywcze, na podłodze była spora warstwa mąki, a na blatach puste opakowania i skorupki od jajek, które Stormie zgarniała do kosza na śmieci.
- Co gotujesz mamo? - spytał siedemnastolatek i oklapł na krzesło. Czuł jakby w połowie umarł. Było mu wszystko obojętne. Tracąc Emmę, stracił sens życia.
- Krokiety dla babci. Wiesz, jak ona uwielbia nasze krok...co się dzieje? - przerwała widząc smętną minę swojego syna. Odłożyła kosz i usiadła koło siedemnastolatka. 
- Synku, wiesz że mi możesz powiedzieć wszystko. - uśmiechnęła się i poprawiła chłopakowi włosy, które opadały my na oczy.
- Wiem mamuś, wiem - odparł - Chodzi o Emmę...
- Nie załamuj się kochanie. Wszystko się ułoży. Na pocieszenie powiem Ci, że w lutym rozpoczyna się trasa koncertowa i pierwszy koncert będzie w Warszawie - uśmiechnęła się, lecz nawet to nie poprawiło chłopakowi humoru.
- Pójdę się spakować. - odrzekł neutralnym tonem i wstał z krzesła.
- Ross, poczekaj. - zatrzymała go chwytając za kości nadgarstka.
- Tak wiem, mamo. Czasami jest gorzej, tylko po to, żeby nadchodzące rzeczy były piękniejsze... - wtrącił się rodzicielce w zdanie, ale widząc jej minę posmutniał. - Przepraszam.
- Nic się nie stało. - uśmiechnęła się do syna, który po chwile zniknął za drzwiami kuchni. Ross poszedł do swojego pokoju przygotować się na wyjazd. Pierwszą rzeczą którą zrobił, było rzucenie się na łóżko. Położył się i wpatrywał w biały sufit, a potem wzrok przeniósł na swoje biurko. Podniósł się i podszedł do szuflad w meblu. Wyciągnął pierwszą i wysypał jej zawartość na dywan, po czym usiadł po turecku obok kupki papierów. Chwycił do ręki pierwszy świstek i go rozwinął. Ukazał się tekst piosenki "If I can't be with you".
- Przeczytałaś to, zaśpiewałem Ci na pożegnanie i nagrałem na nowy album...do kosza. - powiedział do siebie i zgniótł w kulkę, po czym wrzucił do kosza na śmieci.
Kolejną rzeczą jaką wyciągnął było kilkanaście zdjęć, na których był ona i Emma, albo tylko dziewczyna. Chłopak wziął głęboki oddech i wszystkie przełożył na kupkę po swojej prawej stronie. Jego uwagę przykuł notes. Spojrzał na niego ze smutkiem. Otworzył go na pierwszym wpisie.
"Wpis pierwszy.
Od wczoraj oficjalnie należę do zespołu R5. Znaleźliśmy idealnego perkusistę. Z tego co wiem nazywa się Ellington Ratliff i mieszka w Los Angeles. Ciesze się jak dziecko z lizaka...co z tego, że jestem dzieckiem, chociaż mam 13 lat, to raczej jestem nastolatkiem. Kogo ja oszukuję? Jestem Ross Lynch, najgłupsze dziecko świata, które nigdy z tej głupoty nie wyrośnie...[...]"
- Kurcze, miałem rację. Teraz mam siedemnaście lat i nadal z tej głupoty nie wyrosłem. - zaśmiał się pod nosem i przewrócił kilkanaście kartek w przód.
"Wpis...cholera wie który :D
Dzisiaj zaczynamy WestCast Tour. Czy się cieszę? Bardzo! Życie w trasie jest nieziemskie. Mogę jeździć autokarem po stanach przez resztę mojego życia. Jestem tak podjarany....koncerty, fani, zdjęcia, autografy. Pierwszy koncert już jutro, albo raczej dzisiaj, bo dochodzi 2.00 w nocy, a ja siedzę za kotarą mojego łóżka w autokarze z latarką w ręku i piszę w pamiętniku. Tak, to takie męskie. Kiedyś na pewno jak będę to czytał, popłaczę się ze śmiechu...[...]"
- Wcale się nie popłaczę ze śmiechu. - zachichotał sam do siebie i kontynuował. Ku jego zdziwieniu kolejny wpis dotyczył już Cassidy. Wychodziło na to, że długo nic nie pisał. Nawet nie chciał tego czytać i przerzucił kilka kartek. Nagle usłyszał, że ktoś puka do jego pokoju. Jednym ruchem wrzucił wszystko z powrotem do szuflad i podbiegł do komody udając, że się pakuje.
- Ross! - krzyknął Rocky, który wchodził do jego pokoju. - Widziałeś moje bokserki w mikołaje?
Blondyn przeniósł wzrok na swojego brata i o mało zawału nie dostał. Z jego ust wydał się cichy pisk.
- Coś ty zrobił z włosami?! - wydarł się oszołomiony nowym wyglądem starszego szatyna.
- Ściąłem, nie widać? - zaśmiał się dziewiętnastolatek i podszedł do blondyna. - Tobie też by się to przydało. - dodał po chwili i roztrzepał młodszemu grzywkę.
- Dlaczego się ostrzygłeś...chwila - zmrużył oczy i zmierzył brata od stóp do głów. - Już wiem. Dla Alex. - poruszył dwukrotnie brwiami i uderzył brata w przedramię.
- Co? Pffft. Nie. - bronił się. Ross założył ręce na klatce piersiowej i zaczął tupać nogą. 
- Dobra, masz mnie. - przyznał się szatyn.
- Spodobała Ci się, co? - siedemnastolatek brnął w to dalej.
- No może trochę. - Rocky zarumienił się i spuścił wzrok na swoje trampki, przez co grzywka opadła mu na oczy. Nie wyglądał już jak Jezus. Jego włosy były tak samo ścięte, jak na początku kariery R5 w 2009 roku.
- Stary, Ty mi się nie pochwaliłeś jak było na Waszej randce. - rzekł oburzony blondyn. Rocky zmierzył go rozbawionym spojrzeniem.
- Poważnie? Raczej Delly powinna się o takie informacje dobiegać, a nie Ty. - zaśmiał się.
- Też lubię posłuchać o randkach moich braci. - zatrzepotał rzęsami niczym Rydel.
- Wiesz - chciał zacząć opowiadać, ale nagle drzwi do pokoju się otworzyły i weszła ich siostra.
- Rocky, masz gościa. - uśmiechnęła się szeroko i wybiegła tak szybko, jak przyszła.
- Rocky, masz gościa. - zaśmiał się wysokim głosem Ross. - Ciekawe któż to.
- Japa młody. - uderzył go w bok i wyszedł z pokoju, ale po chwili wrócił.
- Ja mam te bokserki! - krzyknął blondyn i rzucił w niego męską bielizną. Rocky chwycił je i schował w spodnie, po czym zbiegł po schodach na parter, gdzie zobaczył Alex.
- Cześć. - przytulił ją od tyłu i gdy tylko dziewczyna się odwróciła doznała szoku. 
- Coś nie tak? - spytał.
- Fajnie wyglądasz. - wykrztusiła po chwili z siebie. Chłopak szeroko się do niej uśmiechnął i lekko zarumienił. Ona to zobaczyła i poprawiła mu grzywkę, która przez bieg po schodach opadła mu na oczy. 
- Kiedy poszedłeś do fryzjera? - spytała, nie dowierzając, że szatyn ściął włosy.
- Dopiero co wróciłem - uśmiechnął się - A co Cię tu sprowadza?
- Chciałam się spytać, czy wyskoczymy gdzieś, ale widzę, że jesteś zajęty. Wyjeżdżacie na święta?
- Tak. Jedziemy do dziadków do Denver. - odparł i przeczesał ręką włosy.
- W takim razie, nic tu po mnie. - zaśmiała się i skierowała w stronę drzwi.
- Czekaj - krzyknął Rocky - jeśli chcesz, możesz mi pomóc.
- Nie mam nic lepszego do roboty dzisiaj. - chłopak na jej słowa szeroko się uśmiechnął, chwycił za rękę i pociągnął do swojego pokoju.
- Jakie to romantyczne. - zachichotał Ross, spoglądając na Rydel. Oboje niezauważalnie zeszli do salonu i usiedli na kanapie, by podsłuchiwać rozmowę Rocky'iego i Alex.
- Zgodzę się z Tobą, brat - uderzyła blondyna w ramię i wyprostowała się. - A jak Ty się trzymasz? Wszystko dobrze? Wiesz, zawsze możesz na mnie liczyć...w końcu jesteśmy przyjaciółmi. 
- Dzięki, siostra. Myślę, że wszystko dobrze...chociaż ciężko mi się z tym oswoić, że Emmy nie ma w Los Angeles, że jest daleko ode mnie, że nie przyjdzie do mnie... - mówił coraz bardziej łamiącym się głosem i po chwili schował twarz w dłonie. Rydel nie mogła na to patrzeć. Położyła rękę na plecach brata i objęła go mocno.
- Będzie dobrze, Rossy - uśmiechnęła się i pogłaskała blondyna po głowie. - Bądź dobrej myśli.
- Mam nadzieję... - mruknął - Będę już szedł się pakować, albo przynajmniej zacząć. - zaśmiał się i ruszył do swojego pokoju. Blondynka chwilę jeszcze siedziała na kanapie, a potem wstała i pozbierała czyste ubrania z suszarki na panie i udała się do swojego królestwa.

- Nasi wielcy muzycy już są! - krzyknęli dziadkowie, gdy tylko usłyszeli otwierane drzwi. Powolnym krokiem udali się by przywitać rodzinę z Los Angeles.
- Cześć babciu! - Rydel podbiegła do starszej kobiety i rzuciła się jej na szyję. Zaraz po blondynce przywitała się reszta.
- Rocky dziecko drogie, co się stało? - spytała po chwili babcia i podeszła do wnuczka.
- Postanowiłem odświeżyć trochę mój wygląd - poprawił swoją grzywkę - Nie podoba się?
- Jest świetnie. Czekałam, aż w końcu je zetniesz. - zaśmiała się.
- Jak lot? - spytał dziadek i uścisnął dłoń ze swoim synem.
- Dobrze. Z roku na rok dzieci są coraz grzeczniejsze w samolocie. - Mark wskazał na  piątkę nastolatków, którzy zaczęli się przepychać.
- Riker przypomnij mi, ile ty masz lat? - spytała starsza pani z szerokim uśmiechem.
- Ja? Skończyłem dwadzieścia dwa w listopadzie. - rzekł z dumą i wypiął klatę do przodu. Reszta rodzeństwa głośno się zaśmiała, tak samo jak dziadkowie i rodzice. Babcia podeszła do wnuczka i mocno go przytuliła.
- Czasami mam wrażenie jakbyś miał z dwanaście - zażartowała, a Ross z Ryland'em pękli ze śmiechu. Nie wspominając o Rydel i Rocky'm, którzy prawie by się udusili.
- Dwanaście? Dla mnie góra dziesięć - zaśmiała się Stormie - To jak, pomóc w czymś?
- Kochana, Ty byś tylko ciągle komuś pomagała. - starsza kobieta przewróciła rozbawiona oczami, ale po chwili zgodziła się i wraz ze Stormie i Markiem udała się do kuchni. Nastolatkowie zanieśli swoje walizki do ich tymczasowych pokoi, po czym zeszli do salonu, gdzie aż się roiło od świątecznych ozdób poupychanych na szafkach, półkach, komodach i regałach. W rogu stała wielka jak góra choinka, której gałązki uginały się pod ciężarem bombek, łańcuchów i lampek. W drugim kącie pokoju stał ogromny kominek, w którym płonął ognień, który dodawał poczucie bezpieczeństwa. Pod sufitem wisiały różnego kształtu śnieżynki na sznurkach. Kanapy były przyozdobione kocami w świąteczne wzroki, a na poduszkach były założone poszewki z wizerunkiem mikołaja, renifera, czy elfów. W powietrzu unosiły się zapachy świątecznych potraw. Cała piątka rodzeństwa wzięła głęboki wdech i padła na kanapy.
- Last Christmas I gave you my heart, but a very next day, you gave I away. This year... - Rocky zaczął śpiewać, za co dostał po głowie czterema poduszkami.
- Bracie, zamknij się proszę. Ten kawałek leci na wszystkich stacjach radiowych co roku... - mruknął Riker i zmierzył szatyna morderczym spojrzeniem.
- Nie żeby coś, ale ta piosenka jest świetna. Autorzy naprawdę mieli wenę i pomysł, skoro tyle lat króluje śród świątecznych piosenek. Tyle pokoleń zna jej tekst. - rzekła Rydel i spojrzała się na choinkę, od której biła łuna koloru. Przypomniały jej się wszystkie dotychczasowe święta. Te lepsze i gorsze. Te podczas których Rocky wpadł na choinkę i zrównał ją z podłogą. Przetrwały wtedy tylko nieliczne bombki. Nagle dziewczyna dojrzała na jednej z gałązek świerku swoją ulubioną ozdobę. Była nią baletnica ubrana w srebrnobiałe tutu. Podbiegła do drzewka i delikatnie dotknęła opuszkami paców porcelanowej tancerki.
- Wspomnienia wracają, prawda? - spytał Riker, który nagle znalazł się za siostrą. Blondynka odwróciła się do brata i szeroko się uśmiechnęła.
- Oj wracają. Tyle lat minęło... - mruknęła Rydel, przyglądając się błyszczącej w świetle kolorowych lampek choinki ozdobie.
- Dałem Ci ją na Twoje piąte urodziny, jak jeszcze mieszkaliśmy w Littleton. - szepnął dwudziestodwuletni chłopak.
- Od razu wiedziałam, że będzie idealna na choinkę - uśmiechnęła się - ale z tego co pamiętam najpierw stała na szafce nocnej w moim pokoju, który dzieliłam z Tobą.
- Jezu, to było okropne! - krzyknął Rocky i poderwał się z kanapy - To jak dzieliliście razem pokój było najgorszą rzeczą w moim życiu. - lamentował.
- Pamiętasz to? - zdziwiła się Rydel - Miałeś tylko cztery latka.
Rocky zmierzył starsze rodzeństwo morderczym spojrzeniem i podszedł do nich bliżej, lecz nic nie powiedział. Przed oczami pojawiły mu się wszystkie momenty, gdy Rydel kłóciła się z Riker'em. Były to takie bezsensowne rzeczy, na przykład blondynka zawsze oskarżała brata o kradzież gumek do włosów. Kilkakrotnie się zdarzyło, że pobiła go za to, że nie poodkładał lalek na miejsce. Riker starał się zachować zimną krew i udawało mu się to. Gdy Rydel oskarżała go o kradzież gumek, prosił mamę, żeby kupiła nowe. Rocky już z czasem nie mógł tego słuchać, jak jego siostra krzyczy na Riker'a tym swoim jakże piskliwym głosikiem. To było coś nie do zniesienia.
- Dobrze, że ja tego nie pamiętam. - Ross odetchnął z ulgą i również wstał, by podejść do świątecznego drzewka.
- Ej! - krzyknął po chwili blondyn - To moja ulubiona ozdoba! - chłopak wskazał na zawieszony na sznureczku model samochodu z lat 60'. Ujął go delikatnie w dłonie i przyglądał mu się.
- Ja też gdzieś miałem swoją ulubioną ozdóbkę... - rzekł Rocky i zaczął przeszukiwać wzrokiem ozdobiony świerk.
- Chyba o z dupki. - zaśmiał się Riker i przybił piątkę z rozbawioną żartem Rydel. Rocky zmierzył go zażenowanym spojrzeniem i powrócił do poszukiwań.
- Jakiż to był zacnie śmieszny kawał, milordzie Riker. - rzekł Ross wciąż przyglądając się samochodzikowi na sznurku.
- Sarkazm? - spytał uchachany dwudziestodwulatek.
- O boże - wypuścił głośno powietrze i spojrzał się na starszego brata, który cały czas wyczekiwał odpowiedzi - Tak! To był sarkazm!
- Oj no weź, śmieszne to było. - zaśmiała się Rydel i objęła ramieniem Rossa.
- Znam lepsze kawały...
- Tak. My już wiemy, jakie ty znasz "kawały". - zwrócił uwagę na ostatnie wypowiedziane słowo, a Ross uniósł dwukrotnie brwi.
- Nie raz je nam demonstrowałeś - mruknął Rocky - Mam! Znalazłem! - krzyknął i jednym, szybkim ruchem ściągnął z gałązki małego misia w czapce mikołaja. Ten gwałtowny ruch spowodował, że choinka zaczęła pochylać się na boki. Rodzeństwo stanęło jak wryte, bo przed nimi chwiała się na boki prawie trzymetrowa choina, która ważyła pewnie z pięćdziesiąt kilo wraz z tym wszystkim na gałązkach. Pierwszy zareagował Ryland, pomimo tego że siedział na kanapie i grzebał w telefonie. Podbiegł do drzewka i włożył rękę między kujące igły, po czym chwycił za pień. Kolejny zareagował Riker i zrobił to samo co jego młodszy brat. Po chwili kolorowy świerk stał prosto i nie przechylał się już w żadna stronę.
- Ja już myślałam, że będzie powtórka świąt sprzed sześciu lat. - odetchnęła z ulgą Rydel i uderzyła Rocky'iego po głowie.
- Przepraszam, no - oburzył się szatyn - Nie chciałem, wybaczcie mi.
- Spokojnie nic się nie stało. - usłyszeli miły dla uszu głos babci. Odwrócili się w jej kierunku i równocześnie się uśmiechnęli.
Nagle do salonu weszli rodzice, którzy według rodzeństwa, byli dziwnie szczęśliwi. Stormie podeszła do Riker'a i położyła mu rękę na ramieniu. Chłopak wyraźnie się przeraził.
- Usiądźcie, proszę. - zwróciła się do reszty swoich dzieci, a potem z powrotem spojrzała w oczy swojemu najstarszemu synowi. - Riker. Święta to czas radości, obdarowywania innych prezentami i pokazywania, jak bardzo nam na kimś zależy. Święta powinno się spędzać w gronie osób, których się kocha i którzy są ważni dla nas... Chcę Ci powiedzieć, że mamy dla Ciebie prezent. Mam nadzieję, że dobrze go wykorzystasz. - Riker na słowa mamy wytrzeszczył oczy.
- Wejdź prezencie! - krzyknął nagle Mark i zza drzwi do salonu weszła Magda. Chłopak aż pisnął z wrażenia. Nie wspominając o reszcie, która siedziała jak zaczarowana. Blondyn podbiegł do dziewczyny, mocno przytulił i obrócił wokół własnej osi.
- Madzia! - krzyknął uradowany chłopak i poczuł jak z jego oczu zaczynają płynąć łzy.
- Riker, Ty płaczesz? - zdziwiła się dziewczyna i opuszkami palców wytarła jego mokre już policzki. Chłopak szeroko się uśmiechnął i wpił w usta partnerki. Wszyscy zaczęli bić brawo.
- Trzeba było powiesić tam jemiołę. - zaśmiała się Stormie, dalej klaskając. Posłała mężowi szczery uśmiech, a on objął ją ramieniem. Szepnęła mu na ucho "Chyba mu się spodobało".
- Ja nie płaczę - bronił się Riker - Po prostu kurz wpadł mi do oczu.
- Jasne. - zaśmiało się rodzeństwo, a Rydel wstała i podbiegła do przyjaciółki i mocno ją przytuliła.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że jesteś tutaj z nami. - uśmiechnęła się i spojrzała na Riker'a, który nadal nie mógł uwierzyć w to, że Magda jest w Denver i spędzi z nim tegoroczne święta.
- Riker - zaczęła babcia - rodzice mi opowiedzieli wszystko co się wydarzyło ostatnimi czasy i serdecznie Wam gratuluję. Myślę, że będziesz dobrym ojcem. - posłała wnuczkowi szczery uśmiech, który objął ramieniem swoją wybrankę.
- Też tak myślę  - zachichotał i pocałował Magdę w czoło - To ja pokażę Madzi nasz pokój. - powiedział i zaraz go nie było. Chwycił walizkę ciemnowłosej i zaniósł ją do ich sypialni. Gdy oboje tam weszli, chłopak kopnął nogą w drzwi, które z hukiem się zamknęły i podszedł do dziewczyny. Chwilę wpatrywał się w jej oczy, a potem wpił się w jej usta. Znów poczuł ten cudowny smak i jabłkowy zapach włosów siedemnastolatki, które opadały jej na ramiona. Pocałunkami schodził coraz niżej. Po niecałych pięciu minutach obcałowywał jej dekolt. 
- Riker - jęknęła - może chociaż położymy się na łóżku, co?
- Skoro nalegasz. - oderwał się od dotychczasowej czynności i delikatnie popchnął dziewczynę na błękitną pościel i położył się nad nią, podpierając się na łokciach. Powrócił z powrotem do obcałowywania brunetki, ale tym razem ściągnął jej dodatkowo bluzkę, w którą była ubrana i położył ją na szafkę nocną.
- Kocham Cię, Riker. - szepnęła Magda i chwyciła blondyna za włosy. Przyciągnęła go jeszcze bliżej do siebie. Poczuła, że chłopak coraz namiętniej ją całuje. Jedną ręką jeździł po jej nagim brzuchu, a drugą błądził przy zapięciu od jej stanika. Po chwili udało mu się go rozpiąć i delikatnie zsunął ramiączka z dziewczyny, a potem odłożył górę bielizny na podłogę. Spojrzał się na półnagą Magdę i przygryzł dolna wargę. Nachylił się nad nią i przelotnie pocałował jej usta, a potem jeździł ustami po piersiach dziewczyny, która chwilami pojękiwała, gdy ten przygryzał i lekko ciągnął jej sutki. Chłopaka to nieźle nakręcało do działania.
- Riker - jęknęła ponownie - Przestań.
- Dlaczego? - szepnął i spojrzał się w oczy brunetce. Nie miał najmniejszej ochoty kończyć tego, co zaczął. Zwłaszcza, że jęki jego dziewczyny podniecały go.
- Twoje rodzeństwo jest na dole i Twoi rodzice, dziadkowie... - mruknęła, ale jej prośby nie zostały wysłuchane, bo blondyn powrócił do wcześniejszej czynności.
- Mi to nie przeszkadza - szepnął, mając usta przy jej prawej piersi. Dziewczyna czuła jak się rozpływa. Doszło do niej, jak bardzo tęskniła za tym uczuciem, za Riker'em i jego nieziemskimi ustami, które dosłownie działają cuda. Objęła chłopaka rękoma i mocno do siebie przytuliła, jakby bała się, że zaraz ktoś miałby go zabrać.
- Riker! Przyjechała reszta! - krzyknęła Rydel i zaraz było słychać, jak zbiega po schodach.
- Kto jeszcze przyjechał? - spytała Magda i sięgnęła po stanik, leżący na ziemi.
- Wujkowie, ciocie i kuzynostwo. Sporo ich jest i będzie jeszcze więcej. - zaśmiał się blondyn i wstał do pozycji siedzącej.
- Tak, jeszcze więcej. - spojrzała na swój brzuch, a Riker pocałował ją w policzek.
- Idziesz? - spytał, otwierając swoją walizkę, z której wyciągnął długi sweter, dzięki któremu nie będzie widać wypuklenia w okolicach rozporka blondyna.
- Tak idę. - uśmiechnęła się i naciągnęła na siebie bluzkę. 
- To będą najlepsze święta. - mruknął Riker i objął ramieniem swoją dziewczynę. Razem zeszli po schodach do salonu, gdzie zebrała się cała rodzina, która powitała parę oklaskami. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Dziadkowie Lynchów spojrzeli się na siebie, a potem na rodzinę siedzącą w salonie. Zastanawiali się kogo jeszcze nie ma. Ku ich zdziwieniu wszyscy byli. Wtem w drzwiach stanęła osoba, która zaskoczyła swoim przybyciem rodzeństwo Lynch i spowodowała zadowolenie na twarzy Stormie i Marka.

A więc, oto i rozdział 56. 
Przepraszam Was, że tak długo nic nie było, ale po prostu nie miałam czasu na pisanie. Szkoła naprawdę rujnuje mi życie... A co do rozdziału, według mnie nawet fajnie wyszedł. W końcu doczekaliście się Riker'a i Magdy. Cieszycie się? Powiem Wam, że ja bardzo, haha :D Jak myślicie kim była ta osóbka, która przyjechała do Denver? 
Pisałam ten rozdział słuchając piosenki "Last Christmas" i szczerze Wam wyznam, że ja już chcę Święta Bożego Narodzenia :D
Całuski ;**
~Julia
Ps. Przepraszam za wszystkie błędy. Postaram się je jak najszybciej poprawić ;*
Ps2. Zapraszam Was na mojego drugiego bloga. Mam wielką nadzieję, że wpadniecie http://i-just-need-one-last-dance.blogspot.com/

poniedziałek, 13 października 2014

Plagiat...??


Zostałam niesłusznie oskarżona o kopiowanie WSZYSTKIEGO z bloga http://lovemelikethat-r5.blogspot.com/, którego czytam i komentuje, a jego autorka również czyta mojego bloga.
Co do pierwszego zdjęcia. Droga Nancy:
Po pierwsze: miejsce akcji
- Mój blog nie jest jedyny, gdzie akcja dzieje się w Los Angeles
- Większość ff o R5 dzieje się w LA...ciekawe czemu...a czekaj wiem. Oni tam mieszkają... powiem Ci że nie przemyślałaś tego argumentu.
Po drugie: powrót Emmy do PL
- nie będę tutaj spoiler'owała bo to nie o to tu chodzi, ale powiem Ci, że JA mam już plan na cały blog od początku do końca...gdybyś nie zauważyła Emma wraca z dwóch powodów:
1) Jej mama zastała zwolniona
2) Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia 
Po trzecie: Rocky i Alex
- Dodając tą postać do opowiadania nie sądziłam, że będzie ona z Rockym. Myślałam raczej o Isabelly (dziewczyny z Francji) a nie o niej.
- Z racji tego, że prawdziwy Rocky ma dość bliskie stosunki z Alexą Dowd pomyślałam, że czemu niby Alexa/Alex/Lex Rooney nie może być jego dziewczyną? 
Nie zżynam od nikogo, bo to nie oto chodzi w pisaniu opowiadania. Piszę je dla siebie, a że akurat ktoś to czyta to jest to jakiś plus. Zakładając to opowiadanie nie sądziłam, że ktokolwiek tutaj zajrzy...
To prawda, sama piszę, żeby nie kopiowano i DOSTOSOWUJE się sama do tego. Nie kradnę pomysłów od innych bo dobrze wiem, jak trudno jest wymyślić coś nowego, niesamowitego...sama dobrze o tym wiem. 
Na blogu Igi jakbyś zauważyła dzieje się zupełnie inna akcja. Czepiasz się mnie, że akcja dzieje się w LA, co według mnie jest beznadziejnym i bezsensownym argumentem, bo większość ff o R5, jak mówiłam wcześniej dzieje się w LA...drugim argumentem przeciwko mnie, było to, że główna bohaterka wraca do Polski...Tak jak napisała Stupid Whore w komentarzu wiedziała o tym już o wiele wczesniej, bo pomagała mi w spisaniu jednej sceny...a co do Rocky'iego i Alexy/Alex/ Lex już wytłumaczyłam...teraz sporo osób dobiera go z dziewczyną o taki imieniu, ze względu o jego prawdziwe życie...
NA KONIEC DODAM, ŻE IGA MARY LYNCH NIE OSKARŻYŁA MNIE O JAKIEKOLWIEK KOPIOWANIE, A TO JEJ (TAK MI SIĘ WYDAJE) POWINNO ZALEŻEĆ NA TYM, A NIE CZYTELNICZCE....AUTORKA POWINNA SIE TYM PRZEJMOWAĆ. TAK SAMO JAK BYŁA AKCJA Z KOPIOWANIEM BLOGU O BAD BOYU ROSSIE I TO AUTORKI WZIĘŁY SIĘ ZA TO, A NIE CZYTELNICY.
Jeżeli Iga nic do tego nie ma, nikt nie powinien mieć. Sama czytam jej bloga i stwierdzam, że nasze opowiadania się różnią i NIE SĄ TAKIE SAME!!! CHYBA NIE WIESZ JAK WYGLĄDA SPLAGIATOWANE, ZERŻNIĘTE opowiadanie....nasze są różne...opowiadają o jednym zespole, ale o różnych wydarzeniach!
NAJWAŻNIEJSZE MOMENTY (MIEDZY INNYMI):
- EMMA MIESZKAŁA W CHICAGO
- ROSS ZOSTAŁ PORWANY I STRACIŁ PAMIĘĆ
- MAGDA JEST W CIĄŻY Z RIKEREM
- EMMA PORONIŁA
- RYDEL I ELLINGTON SĄ ZARĘCZENI
- ZESPÓŁ DOPIERO MA W PLANACH WYRUSZENIE W TRASĘ PO EUROPIE, KTÓREJ NIE DAŁO SIĘ NIE DODAĆ DO CAŁEGO OPOWIADANIA
- JEST WĄTEK Z EP-KĄ HMUOY
I WIELE, WIELE INNYCH.
To, że oskarżyłaś mnie na podstawie 3 POWTARZAM 3 rzeczy było czymś nieprzemyślanym, a ja jako szanująca się pisarka nie pozwolę, by przeszło to bez żadnego poruszenia...do tego nie pozwolę sobie, żeby takie rzeczy pisano do mnie z anonima...
Dziękuję za uwagę.
~Julia