czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział 48

Wszystko było już gotowe na przyjazd reszty Lynchów. Stormie, tak jak mówiła wcześniej, pomogła Katniss z obiadem. Obie postanowiły, że zrobią grilla. Sebastian z Markiem pojechali po węgiel i brukiew, a Emma jako jedyna nic nie robiła. Siedziała bezczynnie na kanapie w salonie , ruszając delikatnie nogami. W końcu doczekała się tego. Znów może chodzić. Teraz wszystko będzie tak jak dawniej.
- Hejo! – wydarł się jak w  Teletubisiach Ell
- No hej – zaśmiała się blondynka, wstając z kanapy i opierając się na kulach
- Jak się czujesz? – spytał Rocky podchodząc do dziewczyny i przytulając ją na powitanie
- Ej Rocky, lepiej uważaj po zaraz tutaj może wtargnąć Ross i będzie wrzeszczał „Tylko ja mam prawo ją przytulać!” – zaśmiał się Ellington
- Tak masz racje. On zawsze przychodzi w najmniej odpowiednim momencie – wywnioskował brunet, odsuwając się od Emmy dobre cztery kroki
- Kochana, chodź proszę na słówko – rzekła Rydel i poszła z przyjaciółką do kuchni
- O co chodzi? – spytała siedemnastolatka
- Co się zdarzyło po tym, jak wyszłaś od nas z Rossem? Co żeście robili? – Emma usiadła na krześle przy stole – A więc, to grubsza sprawa, hę? – spytała dosiadając się do przyjaciółki
- Powiem tak w skrócie…pogodziliśmy się. Jesteśmy znów przyjaciółmi
- No…tak na moje oko, to on nadal traktuje Cię jak swoją dziewczynę, a przecież on ma już dziewczynę-Paulę, która podarowała mu samochód
- Jak to dała mu samochód? Skąd wiesz?! – krzyknęła Emma, opierając ręce o stół
- Wysłał mi dzisiaj sms’a, że przyjedzie później sam, bo jedzie zarejestrować auto na siebie. Dopisał, że dostał go od Pauli „pod choinkę”. Widać, że ona na serio traktuje ich związek… - ciągnęła Rydel
- A ja całuję go przy najbliższej okazji i śpię z nim w jednym łóżku – załamała się
- Przecież dobrze wiesz, że to on Cię pocałował. Chwila…Co? – wrzasnęła i aż wstała – Spaliście razem?!
- Nie drzyj się tak - wstała i zasłoniła dziewczynie usta ręką, ale ta ją szybko zdjęła - Ale do niczego nie doszło – broniła się – Po za tym, wszyscy byli w domu
- I co z tego? – oburzyła się Rydel – Jakbyście robili to cicho, bez jęków i stęków to…
- Rydel Mary Lynch! Przestań! Nie mogłabym tego z nim zrobić, ze względu na Paulę. Przecież ona go kocha…
- A Ty kochasz go – Emma chciała już coś powiedzieć, ale dwudziestolatka była szybsza – Nawet nie zaprzeczaj. Widzę jak na niego patrzysz, jak się do niego odnosisz. To razi na kilometr.
- No i co z tego? – załamała ręce, a Rydel usiadła z powrotem na krzesło
- Co z tego?! Co z tego?! – spytała z sarkazmem – A to kurna z tego, że on Cię też kocha! No ludzie! Dlaczego Wy jeszcze nie jesteście razem?!
- Bo zawsze jak jesteśmy razem, coś albo ktoś to psuje. Pamiętasz? Pierwsze dni naszej znajomości zepsuła Cassidy. Gdy w końcu Ross się z nią uporał, porwała go…dla okupu! Gdy udało mu się wrócić i mogliśmy być znów szczęśliwi, wtargnęła moja mama i wywiozła mnie tutaj – wskazała rękoma dookoła – I do tego zabroniła mi się z nim widywać. Potem gdy jej przeszło i mi pozwoliła, doszło do wypadku samochodowego. Kilka dni później Ross mnie zranił, całując jaką dziewczynę. Zerwaliśmy i przyjechała Paula…I jest jak jest
- Ale Wy jesteście sobie przeznaczeni do jasnej ciasnej – nie dawała za wygraną Rydel
- To nie ma znaczenia Delly! – mówiła już bliska płaczu – Nie chcę żeby Ross mnie znów zranił. Ty nawet nie wiesz, jak to boli, bo Ell nigdy czegoś takiego nie zrobił! – krzyknęła i wyszła z kuchni kuśtykając. Wpadła na kogoś. Uniosła głowę i ujrzała Rossa…ze łzami w oczach.
- Słyszałeś? – spytała, powstrzymując ledwo płacz
- Ja nigdy nie chciałem Cię zranić – szepnął wycierając nos w rękaw bluzy – Naprawdę nie chciałem
- Wierzę Ci, że nie chciałeś…ale to robiłeś – powiedziała i ruszyła do swojego pokoju. Trochę jej to zajęło, bo wejście po schodach z kulami, to nie lada wyzwanie
- Ross, chodź na chwilę! – zawołała z kuchni Rydel
- Idę! – krzyknął i udał się do siostry – Tak?
- Czemu to zrobiłeś? – spytała z żalem wpatrując się w młodszego brata
- O co ci chodzi? – Rydel tylko usiadła załamana na krześle – O pocałunek? – dziewczyna kiwnęła głową, bo nie miała już siły nawet odpowiadać. Była zmęczona już tym całym zachowaniem blondyna – Sam nie wiem – odparł i usiadł na krześle, na którym jeszcze minutę temu siedziała Emma
- Musisz dokonać wyboru, Ross – wywnioskowała po chwili ciszy. Chłopak zrobił wielkie oczy
- Jak? Na obydwu mi zależy! – krzyknął, a gula w jego gardle narastała
- Zdecyduj, na której bardziej. Ross, całując Emmę ranisz Paulę, przypomnę Ci-Twoją dziewczynę, a gdy całujesz Emi, to powodujesz, że ona się w Tobie zakochuje i jak widzi Cię z Paulą, serce rozpada się jej na tysiąc małych kawałeczków i…i wtedy ona cierpi. A słyszałam, że Ty nie chcesz jej ranić…
- No bo taka jest prawda…
- To dokonaj wyboru, a według mnie jest on oczywisty – uniosła brwi ku górze i przyglądała się bratu
- Nie do końca – wzdychał – To jest trudne do wyjaśnienia
- Chociaż spróbuj Ross – nalegała. Chciała żeby młodszy brat się przed nią otworzył jak kiedyś. Wtedy nie mieli przed sobą tajemnic i wszystko sobie mówili. A teraz?
- Nie dam rady Delly, wybacz – wstał z krzesła i już chciał wychodzić, ale siostra go powstrzymała
- Ja miałam tak samo – szepnęła – Pamiętasz Nate’a?
- Ten zasrany kretyn, co powiedział, że jesteś… - nie dokończył, bo wiedział, że tym określeniem, Nate zranił jego siostrę
- Czyli pamiętasz - zachichotała cicho - A więc, przyjaźniłam się z nim grubo ponad osiem lat. Wszędzie chodziliśmy razem, ale parą nie byliśmy. Zależało nam na sobie bardzo, dopuki nie poznałam Ratliffa. Nate był zazdrosny o czas spędzany z Ellem, bo powinnam przeznaczyć go na niego. Postawił mi po kilku dniach ultimatum -Rydel widząc, że Ross nie za bardzo rozumie, poprawiła się - W sensie, że warunki. Miałam wybrać… albo go, albo Ellingtona. Długo nad tym myślałam. Oboje byli dla mnie bardzo ważni i nie chciałam z żadnym kończyć znajomości. W końcu Ell widząc moje smętne miny związane z decyzją, dał mi wolną rękę i powiedział żebym go nie wybierała tylko Nate'a ,bo znam go dłużej. To dało mi wiele do myślenia. Doszło do mnie, że gdyby Nate'owi serio na mnie zależało, to nie stawiałby warunków. W końcu zdecydowałam i udałam się do Nate'a, by powiedzieć mu, że wybieram Ellingtona. Domyślasz się jaka była jego reakcja? - Ross kiwnął na potwierdzenie głową - Zaczął mnie wyzywać od najgorszych. Ja się rozpłakałam i zrozumiałam, że te osiem lat przyjaźni poszło na marne. Oczywiscie Ell cieszył się z mojej decyzji, pocieszał mnie i dzięki temu staliśmy się sobie bliscy. I zobacz. Teraz jesteśmy zaręczeni
- Ale w moim przypadku, to żadna z dziewczyn nie jest zazdrosna i nie stawia mi automatu… 
- Ultimatum - poprawiła go z uśmiechem
- Jak zwał tak zwał - machnął rękoma - Co ja mam zrobić. Pomóż siostrzyczko - lamentował Ross
- Myślę, że na wszystko,  prędzej czy później odpowiedź sama się zjawi. Do tego czasu nie rozkochuj w sobie Emmy i nie rań Pauli. Dobrze Ci radzę - poklepała brata po ramieniu, a ten mocno ją przytulił
- Dziękuję. Jesteś najlepszą siostrą jaką można mieć - pocałował ją w czoło, bo była od niego niższa o dobre dziesięć centymetrów i mocno objął
- Nie ma za co, Rossy - uśmiechnęła się i oboje udali się na podwórko, gdzie wszyscy przygotowywali stół do obiadu. 

-Dwie godziny później-
Obiad został przez wszystkich zjedzony. Nic nie zostało. Mark ze Stormie i Ryland'em musieli już pojechać, bo mieli coś jeszcze do załatwienia, związanego z powtórkami nagrań albumu, Katniss z Sebastianem poszli posprzątać w kuchni,  a reszta została na tarasie. Rydel z Ellingtonem szeptali coś do siebie, co powodowało głośne "Awww" ze strony Rocky'iego. Ross przyglądał się z daleka Emmie, która pisała coś w swoim zeszycie, w którym było wszystko-teksty piosenek, zapisy nutowe oraz jej osobiste notatki. Gdy podniosła wzrok na chwilę, spojrzenia Rossa i jej się spotkały. Blondyn nieśmiało się do niej uśmiechnął, a ona odwzajemniła ten gest. Zamknęła zeszyt i wstała z krzesła, po czym już sprawniej i szybciej poszła o kulach do środka. 
- Nad czym się tak zastanawiasz Rossy? - spytał wysokim głosikiem Rocky. Próbował naśladować Rydel
- Nad Paulą… Emmą - zamyślił się
- Wiesz co, powiem Ci teraz coś, co kiedyś powiedziała mi mama. Ekhem - odkrząknął i zaczął - Kiedy zakochasz się w drugiej dziewczynie i bedziesz się zastanawiał, którą wybrać - spojrzał się na brata i kontynuował - To wybierz tą drugą, bo gdybyś kochał tą pierwszą, nie zakochałbyś się w ten drugiej - Rocky zakończył swoją przemowę i usłyszał brawa
- Wow Rocky - wydusił z siebie Ross - Nie sądziłem, że kiedyś to powiem, ale dzięki za dobra radę
- Nie ma za co - rzekł dumny jak paw brunet - Pomogłem? - spytał z nadzieją i zrobił oczka szczeniaczka
- Myślę, że tak - odparł smutny, bo wiedział co ma teraz zrobić, ale nie dochodziło to zbutnio do niego. Musiał zapomnieć o Emmie raz na zawsze
- Ale o co chodzi? Nadal jesteś przybity - zapytał znów Rocky
- Takie życie, bro - rzekł i wstał - I tak dzięki. Dużo pomogłeś
- Jakby coś, to przychodź. Doktor Rocky zawsze pomoże - zaśmiał się i blondyn uczynił to samo
Wchodząc do salonu usłyszał piękną melodię graną na fortepianie na pierwszym piętrze. Wspiął się powoli i cicho po schodach i uchylił drzwi do pomieszczenia, z którego ta owa melodia dochodziła. Ujrzał Emmę. Grała tę melodię. Przyglądał jej sie jeszcze chwilę z daleka, ale potem postanowił podejśc do niej bliżej. Gdy był bliżej dziewczyny, jego wzrok zatrzymał się na jej palcach, które z gracją i delikatnością przesuwały się po klawiszach instrumentu. Zawsze podziwał jej umiejętność gry na fortepianie. Według niego, była wręcz urodzona do tego. 
Przybliżył się do niej jeszcze bardziej i usiadł koło niej. Blondynka nawet na niego nie spojrzała. Miała zamknięte oczy. Wczuwała się w melodię, ale wiedziała, że Ross siedzi koło niej. Chłopak spojrzał sie na stojący na przeciwko nich otwarty zeszyt. Emma mocniej nacisnęła akord na klawiszach, aby pokazać blondynowi, który moment teraz gra. Chłopak od razu odnalazł go w zapisie i dołączył. Razem utworzyli coś cudownego i przyjemnego. Dziewczyna cały czas grała z zamkniętymi oczami, a chłopak przyglądał jej sie z zaciekawieniem. Podziwiał piękno jej twarzy. Długie rzęsy, zaróżowione policzki oraz wydajne, w kolorze dojrzałej truskawki usta, które całował kiedyś codziennie. 
Nagle ich dłonie się zetknęły. Dziewczyna od razu uniosła powieki i spojrzała się na siedzącego obok niej blondyna. 
Koniuszki jego palców delikatnie musnęły skórę jej policzka. Zrobił to instynktownie, nawet o tym nie myśląc. A przynajmniej to mówiły jego oczy. Piękne, brązowe oczy, pełne wszystkiego czego ona mogłaby pragnąć. Troski, tęsknoty, radości. Pełne miłości. 
Widziała w nich swoje odbicie. 
Widziała w nich wszystkie jego uczucia, o których już dawno bał się mówić. 
Widziała w nich słowa, których przecież nigdy nie wypowiedział. 
On natomiast wiedział już teraz wszystko. Rydel miała racje, odpowiedź sama się zjawi. Siedząc teraz z Emmą, zrozumiał jakim uczuciem ją darzy, co czuje gdy ona jest w pobliżu. Nawet nie wiadomo jakby się starał, nie będzie darzył takim samym uczuciem Pauli. Doszło do niego jaki był głupi. Pojawily, się nagle przed jego oczami wspomnienia, w których jest ona i Emma. 
Ona szczęśliwa, uśmiechnięta, pełna życia
On zakochany w niej po uszy
Wiedział co na teraz zrobić, lecz rada od Rocky'iego temu zaprzeczała. W jego głowie rozbrzmiewała jej końcowa treść "Ponieważ, gdybyś kochał tą pierwszą, nie zakochałbyś sie w tej drugiej". Ale może on był tylko zauroczony Paulą? To podnosiło go na duchu. Przypomniał sobie dzisiejszą rozmowę z Rydel i jej dokonany wybór. 
Spojrzał sie w oczy Emmie, które teraz były zielononiebieskie. Uniósł jej podbródek i będąc już milimetry od jej warg, szepnął: 
- Dasz mi drugą szansę? 

Witam moje kochane misiaki! 
Przybywam do Was z nowy rozdziałem, niestety pisanym na telefonie. Mój laptop uległ niefortunnemu wypadkowi i jest teraz w naprawie. Także przepraszam za wszelkie błędy ortograficzne, interpunkcyjne czy takie gdzie zamiast "ń" jest "n" oraz za ewentualne kropki między wyrazami. Taaa, gdy pisze na telefonie, nam tendencje do tego, że między wyrazy wskakują mi kropki xd Mam do Was takie pytanie "od czapy". Czy u Was też jest tak gorąco?  Ja już powoli nie wyrabiam. Jest taki upał, że nic mi się nie chce. A tym bardziej nie chce mi się siedzieć w dusznym domu przed komputerem, który na dodatek grzeje. W takie gorące dni nic, ale to zupełnie nic mi się chce. Nie wiem, jak z Wami. Niektórzy właśnie dostają niezłego kopa jak jest tak gorąco. Ale ja do tych osób nie należę. Wczoraj już wróciłam do domu po dwóch albo i nawet trzech tygodniach… (a co tam, szczęśliwi czasu nie liczą xd) ze wsi od dziadków. Spędziłam przyjemnie czas między pieskami, kotkami, koniami, małymi kurczaczkami, gąskami i króliczkami. Wychodziłam rano, brałam w rękę kromkę chleba i przed siebie. Po łąkach, pastwiskach. Było naprawdę przyjemnie. Zdałam sobie ostatnio sprawę, że do szczęścia mi wiele nie potrzeba. I według mnie to dobrze ;) Dobra, nie będę Was więcej zanudzała. Tylko spytam się o jedną bardzo istotną rzecz. Czy Emma da drugą szansę Rossowi i znów będą razem? A i jeszcze jedno. Pod ostatnim rozdziałem padł taki komentarz od anonimka:  "Upodobniasz się do Anabell (w dobrym znaczeniu) ". Naprawdę tak uważacie? Jest mi niezmiernie miło. Według mnie Anabell jest świetną pisarką i nie dorastam jej nawet do pięt (jeżeli nie kojarzycie Anabell to tu macie link do jej bloga, który jest aktualnie zakończony, ale warto jest go przeczytać my-dreams-will-be-my-future.blogspot.com.  Moim marzeniem jest żeby mój blog zyskał tyle czytelników, co ten Anabell) Byłam w totalnym szoku, gdy przeczytałam ten komentarz. Dziękuję anonimku. I oczywiscie dziękuję Wam misiaki! Jesteście po prostu kochani. Nigdy nie sądziłam, że mój blog spodoba się aż tylu osobom. Ale sie rozpisałam tym razem. No ładnie, ładnie hahaha. 
~Julia~

niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział 47

Riker z Magdą wrócili do domu. Brunetka nie powiedziała chłopakowi, co kupiła w aptece, a ten nie zadawał pytań. Pierwsze co zrobiła po powrocie, to poszła do łazienki i kazała blondynowi zostać w salonie. Minęło dziesięć minut, a ona jeszcze nie wychodziła, co zmartwiło Rikera. Chciał już wstawać z kanapy, gdy nagle drzwi od łazienki się otworzyły i stanęła w nich Magda. Miała nietęgi wyraz twarzy. Podeszła do chłopaka i wyciągnęła coś zza pleców. Podała mu to. Chłopak na początku nie wiedział co to jest, ale potem zajarzył. Otworzył szeroko oczy patrząc na wyniki testu.
- Przepraszam Cię – szepnęła z chrypką Magda i opuściła głowę
- Na Boga, za co Ty mnie przepraszasz ? – chwycił ją za ramiona przybliżył swoją twarz do twarzy dziewczyny – Za to, że jesteś w ciąży ? – dziewczyna kiwnęła niepewnie głową
- To moja wina. Tak bardzo cię przepraszam – mówiła cały czas z chrypką
- Jeśli już się obwiniamy to ja jestem wszystkiemu winien. To ja wsadziłem w ciebie, wiesz co i to była moja sperma, tak ? – zaśmiał się, a dziewczyna spojrzała się na niego zaszklonymi oczami
- Ale Riker, dziecko ? Teraz ? Ja mam niespełna osiemnaście lat. Ty jeździsz w trasy z zespołem. Po za tym,  mam jeszcze szkołę, do tego siedzi mi na karku matura… - panikowała i momentalnie się rozpłakała
- Hej spokojnie, usiądź – wskazał na kanapę, na której potem sam usiadł – Jakoś sobie poradzimy
- Ale jak ? Jak Riker ? Ty mieszkasz w Los Angeles, a ja…tu – znów mówiła szeptem – Widzimy się raz na jakiś czas. I jeszcze moi rodzice – załamała ręce – Jak się dowiedzą, będzie masakra
- Będę Cię wspierał… - cały czas pałał optymizmem
- Okay, załóżmy że już powiedzieliśmy o tym moim i Twoim rodzicom, nasze rodzeństwa też już o tym wiedzą. Co dalej ? Wracasz do Los Angeles, kończycie album i jedziesz w trasę. Nie widzimy się przez pół roku. Ja muszę jakoś chodzić do szkoły, a ciążowy brzuszek, jakoś ciężko ukryć. Od razu cała szkoła będzie o tym gadała. Domyślasz się, co będą o mnie sądzili ? Będę Cię potrzebowała Riker. Rozumiesz ? Sama sobie z tym nie poradzę. A jak się dziecko urodzi ? To jak my to zrobimy, hmmm ? – spytała unosząc jedną brew i spoglądając na blondyna, który cały czas miał uśmiech na twarzy
- Z trasą sobie poradzimy, bo pojedziesz wtedy z nami. Żaden problem…
- Ale zrozum Riker! – krzyknęła – Ja m-u-sz-ę chodzić do szkoły – przeliterowała tak by doszło do chłopaka, a go od razu zamurowało. Byli w trudnej sytuacji. Z jednej strony trasa i kariera Rikera., a z drugiej ciąża Magdy i szkoła – W sumie jest jedno wyjście z takiej sytuacji… - zaczęła Magda
- Nawet nie próbuj o tym myśleć! – krzyknął i przybliżył się do dziewczyny – Poradzimy sobie. Obiecuję Ci – jego wargi były coraz bliżej jej warg
- Jak Riker ? Jak ?! – krzyknęła i uciekła do swojego pokoju. Blondyn wziął głęboki wdech i oparł głowę o oparcie kanapy. Spojrzał się na leżący na stole test ciążowy i mimowolnie się uśmiechnął. Z jednej strony cieszył się, że zostanie tatą, ale z drugiej rozumiał sytuację w jakiej się oboje znaleźli – w niekorzystnej dla nich sytuacji

Szpital St’ Paul
Wszyscy są już wycieńczeni ciągłym czekaniem pod drzwiami bloku operacyjnego. Biedna Rydel zasypia już na ramieniu Ellingtona, a Rocky śpi na ziemi. Ross nerwowo chodzi po korytarzu, a państwo Lynch wraz z mamą Emmy i Sebastianem siedzą i czytają gazety. Tak mija im już trzecia godzina od kiedy Emma poszła na zabieg. Wszystkie badania, które przeszła miały pozytywny wynik, dlatego nie było żadnych przeciwskazań, aby ten zabieg odbył się dzisiaj.
- Rany boskie, długo jeszcze ? – spytał ironicznie Ross, unosząc ręce ku górze
- A co ty sobie myślisz ? Że to pierwsza lepsza operacja ? Stary, oni przywracają jej czucie w nogach! – krzyknął Ell, czym obudził swoją narzeczoną
- Ellington proszę, zamknij się choć na chwileczkę – ziewnęła zaspana i mocniej wtuliła się w bruneta
- Przepraszam skarbie – zaśmiał się cicho i spojrzał na Rossa, który przewrócił oczami i szepnął „Te kobiety”
- Już się boję co to będzie, jak ona w ciążę zajdzie – zachichotał leżący na ziemi Rocky i od razu dostał kopniaka w brzuch od blondynki, która wszystko słyszała
- O bosz – załamał się Rocky i odsunął na tyle, żeby jego nie dosięgnęła
- W ogóle wie ktoś co słychać u Rikera ? Jakoś się nie odzywa – zaczęła Stormie
- Cieszy się chwilami wolnymi od rodzinki – wypalił Rocky i usiadł pod ścianą
- Zazdroszczę mu – rzekł Ross – Teraz sobie pewnie wypoczywa…
- Chyba na stoku narciarskim – zaśmiała się rozbudzona już Rydel – Tam jest teraz zima
- Ale oni są w Warszawie, a nie w górach Ryd – wytknął język siostrze
- Skąd wiesz, a może pojechali sobie w góry ? – chłopak już szukał jakiegoś pocisku, ale siostra mi dopiekła – Ha! I co, kto tutaj jest the best ? Ja, hahaha! Kretyn
- Rydel, jak ty się odzywasz do młodszego brata ?! – zwrócił jej uwagę Mark
- Zasłużył sobie na to – uśmiechnęła się i potargała blondasa po włosach
- Delly, telefon Ci wibruje – zachichotał Ellington podając torebkę dziewczynie
- Ty to musisz mieć ze wszystkim skojarzenia, prawda ? – spojrzała na niego i odebrała komórkę – Magda ? I jak…
- Potrzebuję Cię Rydel – mówiła rozpłakana
- Ale co się stało ? – spytała zestresowana i spojrzała się na resztę, która oderwała się od swoich dotychczasowych czynności i przyglądała się rozmowie
- Po prostu cię potrzebuję. Przyjedź – szlochała
- Gdybym mogła…Ale co się stało ? Powiedz mi, to może postaram ci się jakoś pomóc – nalegała blondynka, a rodzina zaczęła się już stresować tym co mówi Rydel
- Delly, ja jestem w ciąży – wybuchła płaczem
- Ale to dobra nowina – spojrzała się na swoich rodziców i szepnęła zakrywając mikrofon telefonu „Jest w ciąży”. Ich miny były dwuznaczne
- To wcale nie jest dobra nowina. Ja sobie z tym nie poradzę, proszę przyjedź do mnie – błagała wręcz, a blondynce serce się kroiło, bo nie mogła być teraz przy swojej przyjaciółce
- Przecież jest tam Riker – próbowała jakoś pomóc – Porozmawiaj z nim
- Ale ja mu tłumaczę, że ta ciąża nie jest odpowiednia w tym momencie, a on swoje. Rydel…
- To jest facet i potrzebuje trochę czasu by zrozumieć w jakiej jest sytuacji. Porozmawiaj z nim. To jedyne wyjście – mówiąc to patrzała się w oczy Ellingtonowi i nagle usłyszała pikanie. Magda się rozłączyła.
- Jak to jest w ciąży ? – spytał Rocky, wstając na równe nogi
- No normalnie. Chyba wiesz jak do tego doszło, nie ? – zadrwił Ross, krzyżując ręce na piersi
- Ktoś nie umie się zabezpieczać – zaśmiał się pod nosem brunet, a reszta zmroziła go wzrokiem
- Jak się ona teraz czuje ? – spytała Stormie, patrząc na córkę
- Jest załamana. Riker nie rozumie jej sytuacji. Nie ma szans, żebym mogła do niej pojechać ? – spytała z nadzieją. Stormie już chciała coś powiedzieć, ale zadzwonił telefon Marka. Mężczyzna wstał i odsunął się kilka kroków. Chwilę rozmawiał i widać było, że się zdenerwował. Gdy skończył z powrotem usiadł na krzesła pod ścianą.
- Musimy od nowa nagrać album – powiedział po chwili, wpatrując się w swoje dzieci
- Co ? Przecież mieliśmy nagrane już jakieś pięć piosenek na jedenaście ? – Ross się denerwował
- Ktoś je usunął. Celowo. Przeglądają teraz nagrania z monitoringu – wszyscy spojrzeli po sobie i zastanawiali, kto mógłby coś takiego zrobić
- Musimy sprowadzić Rikera i zwolnić ciebie z odwyku – zwrócił się do Rossa, który aż klasnął z radości w dłonie
- Ale Magda teraz potrzebuje Rikera! – krzyknęła Rydel – Nie możemy…
- Córciu, musimy – Stormie podeszła do dziewczyny i położyła jej rękę na ramieniu
- Domyślam się, że ja będę musiała do niego zadzwonić, prawda ? – spytała, a kobieta tylko kiwnęła głową
- Dobra, ale później. Na razie musza się oni jakoś porozumieć – wywnioskowała i usiadła koło Ella
Drzwi od bloku operacyjnego się otworzyły. Wszystkim nagle humor się poprawił, gdy ujrzeli lekarza, a potem Emmę, która leżała na łóżku jadącym do jednej z Sali. Była wciąż w śpiączce.
- Widzę, że cała familia jest – zaśmiał się – W takim razie zapraszam wszystkich zebranych do siebie – tak jak to powiedział, wszyscy wbiegli do jego gabinetu i usiedli na krzesłach
- I co z Emmą ? – spytała mama blondynki
- Mam dobrą i złą wiadomość – zaczął lekarz, a wszyscy przygotowali się na najgorsze – Złą wiadomością jest to, że Emma będzie chodziła o kulach – rzekł smutnym tonem – A dobra jest taka, że tylko tydzień
Wszyscy zerwali się na równe nogi. Rydel tak się ucieszyła, że się rozpłakała i zaczęła całować Ellingtona. Katniss i Stormie się popłakały. Mark pozostał silny, ale Ross…chłopak nie wierzył, że to się dzieje naprawdę. W końcu Emma będzie chodziła i sumienie już mu odpuści. Będę mógł z nią znów spędzać czas wspólnie tak jak to było dawniej, pomyślał.
- Jak tylko dziewczyna się obudzi, będziecie mogli zabrać ją do domu – wypowiedział się i podał mamie Emmy wypis – Panna Black jest naprawdę silną dziewczyną – uśmiechnął się

- Obudź się już – prosił Ross, trzymając blondynkę za rękę. Wszyscy wyczekiwali momentu aż jej oczy się otworzą i będą mogli wspólnie świętować pozytywy zabiegu. Ross najbardziej tego wyczekiwał. Gdyby nie patrzeć, to wszystko przez niego. To on doprowadził do tego wypadku sprzed miesiąca
- Nie dadzą człowiekowi pospać no! – oburzyła się ze śmiechem Emma, która podniosła ciężkie powieki, by ujrzeć centralnie przed sobą Rossa. Chłopak się tak ucieszył, że ją pocałował. Długo, namiętnie, był to pocałunek na przeprosiny. Romantyczny. Jednak z zewnątrz wyglądało jakby Ross chciał ją zjeść w całości. Jedną ręką podpierał się na łóżku, a drugą podtrzymywał głowę blondynki.
- A ja głupia myślałam, że Ci na mnie zależy – ktoś powiedział. Był to znajomy głos dla Lynchów, a szczególnie dla Rossa. Obrócił się i w drzwiach zobaczył zapłakaną Paulę
- To nie tak jak myślisz! – krzyknął gwałtownie odsuwając się od Emmy, która opadła na łóżko. Zerwał się z miejsca i chciał podejść do brunetki, ale ta uciekła. Blondyn pobiegł za nią, pozostawiając oszołomioną pocałunkiem Emmę oraz resztę rodziny.

Magda wpuściła do swojego pokoju Rikera. Usiadł on koło dziewczyny na łóżku i objął ją ramieniem. Oboje się nie odzywali. Oboje rozmawiali teraz ze swoimi myślami. Magda rozmyślała co powie rodzicom i jak będzie się na wszelki wypadek broniła. Riker szukał jakiegoś wyjścia z tej sytuacji, ale cokolwiek wymyśliłby rujnowała to szkoła Magdy.
- Naprawdę musisz się teraz uczyć ? – spytał wpatrując się w jeden punk na ścianie
- Muszę Riker – odparła smutno – Rodzice nie wybaczyliby mi, gdybym teraz rzuciła szkołę
- Zrozumieliby cię… - pocieszał ją
- Wątpię. Oni są takimi ludźmi...eh, szkoda nawet gadać Riker
- Ale gdybyś rzuciła szkołę, moglibyśmy jakoś łatwo wywinąć się z tej sytuacji. Szkoła jest przeszkodą wszystkiego. Wszystko rujnuje. Nie chcę cię tutaj zostawić samej…Zostanę z tobą najdłużej jak tylko będę mógł – przytulił ją do siebie, a ona się w niego wtuliła
- Kocham Cię – szepnęła blondynowi do ucha i pocałowała go w policzek, a on położył się na łóżku. Dziewczyna spojrzała się na niego i delikatnie się uśmiechnęła, po czym położyła głowę na jego klatce piersiowej.
- Ja ciebie też kocham, Madziu – objął ją jedną ręką, trzymając dłoń na brzuchu dziewczyny – Zobaczysz, wszystko się ułoży. Obiecuję
Ciszę panującą w pokoju przerwał dzwoniący telefon Rikera. Chłopak uniósł się na łokciach i wyciągnął komórkę z kieszeni.
- Co tam siostra ? – odebrał uśmiechając się do leżącej obok niego dziewczyny
- Bardzo przykro jest mi to mówić, bo wiem co się tam u was dzieje, ale w poniedziałek masz być w Los Angeles – powiedziała na jednym wdechu Rydel. Było można usłyszeć z jej głosu, że mówienie tego sprawia jej sporą trudność
- Ale Ryd… - rozłączyła się, a blondyn spojrzał się na swoją dziewczynę. Zacisnął usta i spuścił głowę.
- Musisz wracać prawda ? – szepnęła Magda
- Nie wiem czemu, ale…
- Idź się spakuj – powiedziała ledwo powstrzymują się od płaczu
- Nie chcę cię tu zostawiać – mówił jakby miał gulę w gardle. Ledwo wymawiał słowa
- Jakoś sobie poradzę – pociągnęła nosem, bo już dała spust emocjom i po jej policzkach spływały powoli łzy – Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze w tym roku
- Na pewno – musną delikatnie jej wargi swoimi i wstał. Spakował się w niecałe pięć minutach, a taksówka zjawiła się po kolejnych trzech. Żegnali się dość krótko. Tulili się i całowali. Riker wsiadając do taksówki miał łzy w oczach, ale nie chciał żeby widziała je Magda, która ledwo stała w drzwiach domu. Zamknęła jak tak szybko, jak jej chłopak wyjechał spod jej domu. Dostała od niego krótkiego sms’a.
„Kocham Cię i zobaczysz, jakoś sobie poradzimy z tym wszystkim.  Twój Riker ;*”
Gdy to przeczytała z oczu popłynął jej strumień łez, którego nie mogła powstrzymać. Pobiegła do łazienki, gdzie usiadła na ziemi. Przyciągnęła do siebie nogi i otuliła je rękoma. Chwilę tak siedziała i płakała. Zdarzało jej się nawet krzyczeć z płaczu. Nie wierzyła już teraz w nic. Wszystko się teraz rozpadło. Dobrze wiedziała, że nie zobaczy się z Rikerem przed trasą. Nie było takiej szansy. Gdy tylko pomyślała o tym, że musi powiedzieć o tym wszystkim  rodzinie, potem musi poinformować dyrektorkę w szkole, wybuchła jeszcze większym płaczem. Bez zastanowienia wyciągnęła z szafki pod zlewem małe, kartonowe pudełeczko. Otworzyła je i wyciągnęła z niego jedną żyletkę. Spoglądała na nią przez chwilę, a potem przejechała sobie nią po nadgarstku.
Przyglądała się powoli powiększającym się kroplom krwi. Nie czuła się słaba. Oparła się głową o ścianę i skierowała wzrok ku sufitowi. Była jednym słowem załamana. Dla niej to było za dużo zdarzeń jak na jeden dzień. Nie wiedziała, czy poradzi sobie z tą ciążą, która wybrała sobie najmniej odpowiedni moment w jej życiu. Ale z drugiej strony to jej wina, bo to ona z własnej woli wpakowała się Rikerowi do łóżka...

- Paula! Paula! Stój no! – krzyczał Ross, biegnąc za dziewczyną i gdy w końcu ją dogonił chwycił ją za rękę – To nie tak
- Myślałam, ze Ci na mnie zależy! - krzyknęła przez łzy
- Zależy - przybliżył się do niej - Paula, kocham Cię
- Wiesz co, słowa "Kocham Cię" wypowiadane z twoich ust, straciły na wartości! - krzyknęła - Mówiłeś "Kocham Cię" do Cassidy, potem do Emmy, a teraz do mnie...żadnej z nas nie kochałeś poważnie... - zatkało chłopaka. Stał jak wryty. Dziewczyna patrzyła w jego ciemne oczy, które spoglądały na nią spod potarganej grzywki
- Jak mam ci udowodnić, że naprawdę cię kocham ? - spytał po chwili, chwytając ją delikatnie za dłonie
- Chyba nie ma takiego sposobu - pociągnęła nosem, a Ross ją do siebie przytulił i namiętnie pocałował
- Na pewno ? - spytał opierając czołem o czoło brunetki - Emma jest tylko moją przyjaciółką... Myśmy też się całowali ja byliśmy przyjaciółmi, pamiętasz ?
- Mieliśmy po osiem lat Ross - rzekła już lekko rozpromieniona dziewczyna
- No i co z tego. Już wtedy byłaś dla mnie bardzo ważna - uśmiechnął się do niej, a ona odwznajmniła ten miły gest
- Ty tez byłeś dla mnie bardzo ważny - zaśmiała się i w niego wtuliła
- Stara przyjaźń tak samo jak miłość nie rdzewieje - uśmiechnął się do niej obejmując w pasie
- W sumie przyjechałam tutaj tylko po to by dać ci mały prezent - podała mu żółte pudełko
- A mogę wiedzieć z jakiej to okazji ? - spytał lekko uchylając pokrywkę - No co ty! - krzyknął wyciągając z niego kluczyki od samochodu
- Skoro nie widzimy się na święta to postanowiłam dać ci teraz. Twoja stara bryka uległa zniszczeniu więc kupiłam ci nowe autko - zaśmiała się
- Nie mogę tego przyjąć Paula - rzekł stanowczo i wyciągnął kluczyki w jej stronę
- Musisz to przyjąć - zmroziła go wzrokiem
- Nie mogę
- Musisz
- Nie mogę
- Musisz 
Kłóciliby się dłużej, ale właśnie z sali wyszła rodzina Rossa z kuśtykającą o kulach Emmą. Paula uśmiechnęła się do niego zwycięzko i schowała klucze do kurtki blondyna, po czym skierowała się ku wyjściu.
- Jadę po swoje rzeczy do zakładu! - krzyknął chłopak i ruszył za dziewczyną. Reszta nie zdążyła nawet nic powiedzieć, a blondyn zniknął z pola widzenia.
Rydel obejmowała jednym ramieniem swoją przyjaciółkę, a drugim narzeczonego. Kłębiło się w jej głowie multum pytań dotyczących pocałunku Rossa i Emmy sprzed pięciu minut. Sama nie wiedziała co się dzieje z jej bratem. Może wpadł w histerię, pomyślała. Nie widziała go jeszcze w takim stanie…najprostszymi słowami, traktuje dziewczyny jak przedmioty. Bawi się nimi. Całuję, którą chce i kiedy chce, zachowuje się jak zasrany, za przeproszeniem dupek.
- Rydel nad czym tak dumasz ? – spytał Ellington, gdy dochodzili już do samochodu
- A nad wszystkim – zamyśliła się, wzdychając
- Zostaniecie dzisiaj u mnie na noc ? – zadała pytanie Emma, kierują je ku przyjaciółce
- A my też możemy ?! – krzyknęli nagle Rocky, Ell i Ryland. Blondynka spojrzała się na mamę, a ta tylko kiwnęła głową roześmiana
- Jej! – krzyknęła sarkastycznie Rydel
- Będzie śmiesznie – szturchnęła dziewczynę w bok
- Oj tak, po prostu prze zabawnie – przewróciła oczami i otworzyła drzwi do auta – Pojedziemy tylko po nasze rzeczy do domu i przyjedziemy po pierwszej
- To akurat na obiad – uśmiechnęła się Katniss
- Pomogę ci z obiadem. Będzie szybciej. Jak te wiewióry przychodzą na obiad, to będzie sporo roboty – zaśmiała się, wskazując na Rocky’iego, Ella i Rylanda, a trzy „wiewióry” krzyknęły donośne „Ej!”
- Czemu akurat wiewióry ? – zdziwił się Sebastian. Nie ukrywał, że to jakże oryginalne przezwisko go rozbawiło
- Właśnie mamo, czemu ? – dołączyła się do pytania Rydel – Jakoś nigdy nie miałaś okazji nam tego wyjaśnić
Stormie spojrzała się na Marka i oboje zaczęli się śmiać.
- Hahaha…a to dlatego, że…hahaha – próbowała wytłumaczyć kobieta, ale nie za dobrze jej to wychodziło
- Już tłumaczę – odezwał się Mark. Wziął głęboki oddech, by uspokoić nagły atak śmiechu – Pamiętacie, jak wybraliśmy się rodzinnie z Ratliffem na biwak to lasu ? – wiewióry i Rydel kiwnęli głowami – Rozbiliśmy namioty i porozkładaliśmy wszystkie najważniejsze rzeczy. Pamiętam, że Rocky, Ryland i Ratliff uparli się, że chcą spać w jednym namiocie razem. Woleli spać w swoim towarzystwie niż z nami, Rydel, Rossem i Rikerem, w jednym wielkim namiocie – wszyscy się zaśmiali – W nocy wszyscy trzej panowie zerwali się, bo usłyszeli jakieś szelesty za naszym obozowiskiem. Zaczęli panikować, że to idą wilki i chcą nas wszystkich zjeść – Mark opowiadała z coraz większym przejęciem, Stromie ledwo wyrabiała ze śmiechu, bo dobrze znała ta historię, natomiast Emma, Seba i ich mama uważnie słuchali – Nagle nie wiedzieć czemu, wybiegli z namiotu z takim piskiem, że odstraszyli to co się zbliżało. My wszyscy zerwaliśmy się na równe nogi i ruszyliśmy na pomoc naszym odważniakom. Zaczęli jeszcze bardziej panikować i tłumaczyć nam, że idą wilki. Wszyscy natężyliśmy słuch do granic możliwości, ale nic. Cisza. Głucha cisza. Było słychać tylko szum liści, poruszanych przez wiatr oraz szum wody w pobliskiej rzece. Chłopacy nadal panikowali, a my skierowaliśmy się z powrotem do namiotu. Nie minęła minuta i znów rozległ się pisk. Zapaliliśmy latarki i poszliśmy pod namiot chłopaków, z którego nagle wyleciał jak na skrzydłach Ratliff, potem Ryry, a na końcu Rocky z wiewiórką na głowie. Otworzyliśmy do końca suwak i ujrzeliśmy, że w środku namiotu siedzą trzy wiewiórki. Nie mogliśmy zapanować nad śmiechem. Do dziś pamiętam, jak mnie wtedy bolał brzuch – dodał Mark – Oczywiście zdjęliśmy z roztrzęsionego Rocky’iego biedną wiewiórkę, która była bardziej wystraszona od nich trzech razem wziętych. Wypuściliśmy ją, a ona pomknęła z resztą wiewiórek w głąb lasu. Gdy w miarę wszyscy się uspokoili, to wróciliśmy do namiotu. Chłopacy wepchnęli się do naszego, bo bali się, że wiewiórka-poskramiacz Rocky’iego powróci i ich zaatakuje. Od tamtego czasu nazywamy ich wiewiórami. Kiedyś to były „wiewiórki”, ale teraz to „wiewióry olbrzymy” – zaśmiał się Mark, klepiąc Rocky’iego po brzuchu. Ten gest miał sugerować, że cała trójka urosła i przytyła.
- A! I wszystko jasne! – zachichotała Rydel – Pamiętam ich miny. Rany boskie! Mogłam zrobić zdjęcia – palnęła się ręką lekko w skroń
- A ja mogłem nagrać na dyktafon jak chrapiesz. Jesteś głośniejsza od niedźwiedzia! Oj, pośmialibyśmy się! Hahaha – dowalił jej Rocky
- Pamiętaj braciszku, że zdjęcia z naszego starego aparatu rodzinnego są na moim laptopku, także w każdej chwili mogę  opublikować na naszym oficjalnym facebooku czy instagramie zdjęcie, na którym siedzisz na kiblu z nocnikiem na głowie i udajesz, że jesteś kowbojem, albo jak siedzisz w wannie-golutki, a woda sięga zaledwie do jednej dziesiątej głębokości wanny. Widać wszyściusieńko – zagroziła mu z uśmiechem, a bruneta przeszły ciarki
- Wygrałaś – dodał po chwili zrezygnowany
- Dziękuję za uwagę – zaśmiała się i poklepała brata po ramieniu – To ja i wiewióry mutanty będziemy u was po pierwszej, czyli gdzieś za godzinkę!
- Jasne do zobaczenia! – odkrzyknęła Emma i obie rodziny rozjechały się do swoich domów

Witam moich wiernych czytelników!
Przyjechałam na chwilę do domu po parę rzeczy i postanowiłam, że opublikuję Wam nowy rozdział, bo zobaczyłam ile jest komentarzy pod poprzednim rozdziałem. Jestem naprawdę mile zaskoczona. 63 komentarze *.* Podczas mojego pobytu nie wchodziłam ani razu na bloggera i komentarze moderowała moja przyjaciółka. Będąc na wsi starałam się jako tako czytać Wasze blogi i je komentować. Chyba mi się udało. . Jeszcze dzisiaj wracam z powrotem do dziadków i nie wiem kiedy wrócę...może za tydzień albo dwa. Pożyjemy-zobaczymy ;) Zapraszam Was wszystkich do zakładki "LBA". Gratuluję wszystkich nominowanym! 
Całuski
~Julia~

środa, 9 lipca 2014

Rozdział 46

Jeśli szanujecie mnie chociaż w jednej setnej, przeczytajcie notkę, która znajduje się pod rozdziałem

Magda wymiotowała już ponad dziesięć minut. Poczuła jak ktoś delikatnie, z troską głaska ją po plecach. Spuściła wodę, zamknęła klapę i usiadła na toalecie. Riker ukucnął przed nią.
- Wszystko okej ? – spytał. W jego oczach można było wyczytać zmartwienie 
- Tak. To pewnie przez to śniadanie. Zwykłe zatrucie – tłumaczyła, gdy nagle zadzwonił telefon Rikera
- Przepraszam muszę odebrać. To Rydel                                                  
- Jasne, spoko – rzekła słabo się uśmiechając
- Mam do Ciebie pytanie na początek… - zaczęła Rydel
-  Wal - zaśmiał się Riker
- Wykupiłeś tak zwany roaming ?
- Zapomniałem, sorry
- W takim razie krótko sobie pogadamy
- Chwila. Która jest teraz godzina w LA ?
- Tak dokładnie to jest osiemnaście po szóstej
- Co ? I Ty już na nogach ? - nie ukrywał, że się zdziwił
- No Emma ma być na badaniach o wpół do ósmej
- Właśnie Emma! Jak ona się czuje ?
- Jest...dobrze. Ross ją wczoraj poszedł odprowadzić do domu i nie wrócił na noc
- Stary Ross powrócił. Jestem ciekaw cóż to oni wyrabiali
- Riker, ty zboczeńcu! No, a zmieniając temat, to jak tam ? - próbowała zachować powagę
- W sumie dobrze. Znaczy teraz dobrze. Wczoraj już się pokłóciliśmy
- Przez ten pocałunek ?
- Skąd o nim wiesz ?
- Internet o tym huczy. Nagranie jest wszędzie. Jak zareagowała na to Madzia ?
- Nie najlepiej…A ja też nie byłem święty, bo się trochę zdenerwowałem, że nie przyjmuje moich przeprosin…
- Znowu Riker ? Pamiętasz jak było z naszą kłótnią ostatnio ? Oberwałam samochodem! - oburzyła się
- Miałem osiem lat, a ty sześć
- Ale sam fakt się liczy. Co jej zrobiłeś ?
- Trochę za mocno ścisnąłem jej nadgarstki i jej zsiniały… - rzekł szeptem ostatnie dwa słowa
- Co ?! Masz przesrane! - krzyknęła zdenerowana
- Ale, ale już jest dobrze. Wszystko jest ok /wymiotowanie w tle/
- Co to było ? Riker, co się tam dzieje do cholery ?!
- Magda wymiotuje. Mówiła, że to zwykłe zatrucie i że szybko jej przejdzie
- Riker ? Ja myślę, że to chyba coś innego
- A co ?
- Może ona jest w ciąży ?
- To jest niemożliwe, bo przecież kochaliśmy się…
-To wy tyle razy to robicie, że już zgubiłeś rachubę i nie wiesz, kiedy był wasz ostatni raz ?
- Daj mi pomyśleć…Był on…HA! Wiem! Jeszcze w Los Angeles, po naszej pożegnalnej randce
- Czasami objawy nie następują od razu. Magda jest w stanie rozmawiać ?
- Raczej tak
- To daj mi ją do telefonu. Muszę jej coś powiedzieć
- To poczekaj chwilę…
- Madziu, Rydel chce z tobą zamienić słówko – podał słuchawkę dziewczynie i oparł się o ścianę
- Riker wynocha z łazienki! – wydarła się przez komórkę Rydel – Chcemy pogadać same, takie babskie sprawy!
- Już wychodzę, wychodzę no! – krzyknął z poirytowaniem, wymachując rękami – Jakby coś się działo, to krzycz okej ? – zwrócił się do brunetki i zamknął drzwi, po czym poszedł do kuchni
- To co chcia…- nie dokończyła, bo Rydel jej przerwała
- Jesteś w ciąży ? - spytała szczęśliwa
- Ciebie chyba coś boli. Nie jestem - rzekła to tak jakby zaraz miała zemdleć. Nie chciała być teraz w ciąży
- Skąd wiesz ? Robiłaś test ? No właśnie. Nie masz stuprocentowej pewności
- Ale to nie jest możliwe kochana - cały czas się broniła
- Wszystko jest możliwe
- Dobra zrobię test i do Ciebie zadzwonię. Może być ?
- Jak dla mnie bomba!
- A jak tam Emma  ? Denerwuje się zabiegiem ?
- Powiem Ci, że się wcale nie denerwuje, a to dlatego, że Ross ją pociesza i w ogóle. Romma powraca Magda! Ogarniasz to ?
- Ale jak ? Co ? Czekaj… - trochę się pogubiła w słowach przyjaicółki
- No normalnie. Słuchaj ja muszę kończyć, narzeczony mnie woła
- Dobra, leć!
- Ale pamiętaj! Zrobisz test i dzwonisz do mnie!
- No oczywiście. Cześć kochana
Brunetka rozłączyła się i oparła się plecami o ścianę za sobą. Rozmyślała dobre dziesięć minut nad tym, jak by to wszystko wyglądało. Ona zwykła dziewczyna w ciąży z Rikerem Lynchem, basistą zespołu R5. Jak zareagowaliby jej rodzice, gdyby nagle powiedziała im, że jest w ciąży, w wieku niespełna osiemnastu lat i to jeszcze z dwudziestodwulatkiem, który mieszka w Los Angeles-tysiące kilometrów od niej. Bracia odbyliby naradę, a potem poważną rozmowę z Rikerem. Rodzice pewnie wywaliliby ją z domu, bo przecież nie wiedzą, że ona z Rikerem już parę razy się kochali i posądziliby ją o puszczalstwo…
- Magda ? Wszystko dobrze ? Mogę wejść ? – pytał Riker stojąc na korytarzu
- Tak pewnie, wchodź – odparła cicho, na co drzwi do łazienki się otworzyły i blondyn znów kucał przed dziewczyną, opierając ręce o jej kolana
- I co ? – spytał zmartwiony jeszcze bardziej tą całą sytuacją
- Jedziemy do apteki – rozkazała Magda i wstała na równe nogi, ale tak się jej zakręciło w głowie, że spadła w ręce Rikera
- To chyba nie najlepszy pomysł. Zobacz w jakim jesteś stanie – widział jak jest przemęczona. Przecież wymiotowanie to niebyle co
- Jedziemy jasne. Muszę coś kupić
- Czyli co ?
- Zobaczysz Riker
Wyszła z łazienki i od razu skierowała się do ganku po kurtkę i buty. Chwyciła jeszcze torebkę z pieniędzmi i dokumentami i poszła do garażu po swój samochód. Riker szedł za nią bez słowa. Gdy Magda otworzyła pilotem drzwi garażowe, oczom blondyna ukazało się czerwone Ferrari 458.
- To jest twoje auto ?! – krzyknął wysokim głosikiem, niczym mała dziewczynka
- Tak, a co ? – spytała dumna jak paw ze swojej maszyny
- Skąd ty to cudo wytrzasnęłaś ? – zapytał podchodząc bliżej pojazdu i przyglądając mu się z bliska
- Dostałam od cioci, menadżerki salonu Ferrari
- Wiesz co, może ja będę kierował – podbiegł do dziewczyny, która chciała już wsiadać za kierownicą – Bo możesz jeszcze zemdleć podczas prowadzenia
- Przyznaj się, chcesz po prostu poprowadzić ten samochód – uniosła brwi ku górze, czekając aż to powie
- Masz mnie – zaśmiał się i usiadł za kierownicą, a Magda na miejscu pasażera. Riker odpalił „potwora” i ruszyli z piskiem opon.

-Los Angeles-
Promienie słoneczne przedzierające się przez szparę miedzy żaluzjami obudziły Emmę. Blondynka usiadła na łóżku i odsłoniła okna, co spowodowało, że Ross od razu się obudził.
- Co jest ? – ziewnął przeciągając się jak kot
- Sobota – zaśmiała się Emma odrzucając kołdrę
- Co ? I ty mnie budzisz w sobotę o szóstej rano ? Czy ciebie pogięło ? – marudził patrząc na zegarek
- O wpół do ósmej muszę już być w szpitalu na badaniach. Także rusz ten swój kuper i ubieraj się. Ale to już! – krzyknęła i chłopak znów spadł z łóżka
- Ty…faktiko, podłoga jest bardzo wygodna – odprężył się na puchatym dywanie
- Mówiłam – zachichotała i zeszła z łóżka. Usiadła na wózku i podjechała do okna, po czym lekko je uchyliła. Na zewnątrz było bardzo przyjemnie. Ponad trzydzieści stopni na słońcu, bezchmurne niebo i delikatny wiaterek, który owiewał policzki uśmiechniętej Emmy.
- Idealny dzień by zacząć wszystko od nowa – rzekł Ross stojąc zaraz za dziewczyną
- Co masz na myśli ? – spytała i odwróciła się do niego przodem. Zaczął się zbliżać do ust dziewczyny.  Dzieliły ich milimetry. Emma chciała się poruszyć, odsunąć od Rossa, ale ciało odmawiało jej posłuszeństwa. Brązowe oczy blondaska zahipnotyzowały ją.
- Młodzieży! Śniadanie! – krzyknął Sebastian wpadając nagle do pokoju – Ups, przepraszam. Widzę, że w czymś Wam przeszkodziłem…- Ross przewrócił oczami, a Emma się zaśmiała
- Dziękuję Seba! – krzyknęła roześmiana i pojechała na wózku do swojej łazienki, natomiast Ross pozostał w pokoju i zaczął się ubierać. Po piętnastu minutach z łazienki wyszła Emma, ubrana w różową, zawiązaną na dole bluzkę, dżinsowe szorty i czarnoróżowe vansy . Na jej szyi wisiał delikatny wisiorek, a na nadgarstku widniał złoty zegarek
- Ślicznie wyglądasz – skomplementował ją Ross
- Aw, dziękuję – uśmiechnęła się do niego – To idziemy na śniadanie ?
- Tak! Umieram z głodu! – krzyknął i już go nie było. Pobiegł do kuchni z wywieszonym jęzorem. Emma powoli udała się na parter i ktoś wlazł do domu.
- No hejo! – wydarł się Ellington
- Niełaska zadzwonić ? – prychnęła Emma
- A po co ? Włamywaczem nie jestem. Nic ukraść nie chciałem…
- Nie wcale – zaśmiał się Rocky – A jedzenie z lodówki ? – Rydel przewróciła oczami
- Rocky możemy porozmawiać ? – spytała nagle Emma. Wszyscy się na nią spojrzeli. Delly chwyciła za ręce Ella i Rossa i wyszli zostawiając blondynkę z brunetem samych – Chcę ci powiedzieć, że jesteś moim najlepszy przyjacielem i traktuję cię prawie jak brata i…
- Emma, a ty jesteś moją królewną…jeśli chodzi o to całowanie, to ja doskonale wiem, że to była chwila słabości.  Poza tym istnieje Kodeks Braci..
- Wiem Rocky wiem. Chodzi mi oto, że nie chcę żeby nasza przyjaźń się nierozpadła
- Mam pomysł. Udajmy, że tego w ogóle nie było ?
- Jasne – zaśmiała się i przytuliła po przyjacielsku bruneta

-Szpital St. Paul’s-
Godzinę później
- Emma, uspokój się. Wszystko będzie dobrze – pocieszał dziewczynę Ross
- A jak coś pójdzie nie tak ? Może lekarza ktoś potrąci, gdy będzie jechał do szpitala ? A może na moje nieszczęście spadnie meteoryt, bo będą go przyciągały jakieś siły magnetyczne wytwarzane na bloku operacyjnym i my wtedy wszyscy zginiemy ? Ross, ja nie chcę umierać! – dziewczyna jeździła na wózku w tą i z powrotem po korytarzu przed gabinetem lekarskim i panikowała. Ross już nie mógł tego słuchać i wstał ze swojego krzesła, po czym zatrzymał wózek i podszedł do dygoczącej ze strachu Emmy i ją mocno do siebie przytulił.
- Będzie dobrze. Obiecuję – próbował jakoś cały czas ją uspokoić
- Właśnie. Wszystko będzie dobrze. Hej, wyobraź sobie, że już za parę dni będziemy razem biegały po wyprzedażach w galerii handlowej – zaśmiała się Rydel 
- Może i masz rację – odparła niepewnie i wtuliła się w Rossa
Nikt już nie zaczynał większej rozmowy. Wszyscy czekali zestresowani na lekarza, który ma przeprowadzić badania i sam zabieg. Rocky siedział na podłodze, oparty o ścianę i grał we Flappy Bird. Co chwilę przeklinał pod nosem, Ellington siedział na krześle i obejmował ręką Rydel, która przeglądała zdjęcia w telefonie, a Ross również siedział na krześle, tylko że miał na kolanach Emmę.
- Pani Emma Black ? – poprosił nagle lekarz, który wyłonił się zza drzwi gabinetu
- Tak ? – zerwała się nagle siadając z powrotem na wózek
- Zapraszam do gabinetu – rzekł oschle i zniknął, a blondynka spojrzała z rozpaczą w oczach na swoich przyjaciół. Rydel się do niej szeroko uśmiechnęła, a Ross chwycił ją za rękę i szepnął „Będzie dobrze”. Po chwili Emma już była w gabinecie, gdzie rozpoczynały się jej badania.

Przepraszam Was za ten rozdział. Miałam pomysł ogólnie na "fabułę" tego rozdziału, ale jakoś nie umiałam ubrać tego w dialogi i jakieś dłuższe opisy. Przepraszam Was. A i nie wiem czy zauważyliście, czy nie, ale ja zawszę dodaję rozdział jak pod poprzednim jest minimum 20 komentarzy. Ale teraz widzę, że jest Was o wiele więcej (60 stałych obserwatorów bloga) i zwiększam ilość komentarzy do minimum 30 :D Tak, tak, też Was kocham <3 Spodziewaliście się czegoś bardziej interesującego po mnie w kwestii tego rozdziału, no ale taki dzień. Po za tym, dołują mnie tegoroczne wakacje. Mam wrażenie jakby nasze słoneczko też sobie poszło na wakacje :/  Nie wiem kiedy ukaże się Rozdział 47, bo jadę do dziadków na wieś i chcę tam troszkę od tego wszystkiego odpocząć. Nie wiem też ile tam będę. Muszę przemyśleć parę spraw na spokojnie. Dlatego proszę Was, nie męczcie mnie na facebooku, czy twitterze czy w komentarzach poniżej kiedy ukaże się rozdział. Jak się ukaże to się ukaże. Dodam jak sobie wszystko poukładam w tej mojej główce....No nic, nie będę się więcej rozpisywała
Całuski ;**
~Julia

poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 45

Magda osłupiała na widok rodziców. Nie mogła wydać z siebie ani jednego słowa, ani nie mogła się poruszyć. Riker widząc w jakim stanie jest jego dziewczyna, postanowił jakoś wstać i spróbować się tłumaczyć z zaistniałej sytuacji. Przykrył nagą dziewczynę kocem, a potem sam naciągnął z powrotem bokserki i koszule, którą miała wcześniej na sobie Magda. Podszedł do rodziców dziewczyny, którzy stali zszokowani
- Nie wiem, co mam powiedzieć…- zaczął Riker drapiąc się po głowie
- Czekamy na jakiekolwiek wyjaśnienia – burknął ojciec dziewczyny – Pozwoliłem Ci tu przyjechać, jeść z nami posiłki i to tylko dlatego, że jesteś chłopakiem mojej córki, ale to zachowanie jest karygodne! – krzyknął – Nie sądziłem, że istnieją ludzie tacy jak ty, młody człowieku. Nie pozostaje mi nic innego, jak wyprosić Cię z tego domu
Riker spojrzał na mężczyznę, kiwnął tylko głową i skierował się do swoich walizek. Nałożył spodnie i zaczął pakować swoje rzeczy. Magda szybko ubrała na siebie jakieś ubrania i podbiegła do rodziców.
- Tato, to moja wina. Nie karz za to Rikera, proszę – błagała
- Córeczko, ten chłopak zachował się niemożliwie. Nie jest on odpowiedni dla Ciebie…
- Co chcesz przez to powiedzieć ? – spytała drżącym głosem, bo domyślała się już czego ma się spodziewać
- Gdy wyjdzie z tego domu, masz zakaz widywania się z nim – Magdzie na te słowa zaszkliły się oczy „Jak to?” – myślała cały czas. Spojrzała na Rikera, który zrozumiał wszystko. Podszedł do dziewczyny, przytulił i pocałował na pożegnanie.
- Pamiętaj, że kocham Cię ponad wszystko i żadna inna dziewczyna nie zajmie twojego miejsca w moim sercu… - rzekł i wyszedł, a rodzice dziewczyny za nim. Brunetka opadła bezwładnie na dywan. Z oczy poleciały jej gorzkie łzy. Ostatkami sił, podniosła się i pobiegła za nimi. Nigdzie w domu ich nie było. Wybiegła na dwór. Po drugiej stronie ulicy stała taksówka, a koło niej Riker, który właśnie chciał do niej wsiadać.
- Czekaj! – krzyknęła, a chłopak momentalnie zerwał się z miejsca i zaczął biec w jej kierunku, niestety nie zauważył nadjeżdżającego samochodu, który pędził z ogromną prędkością. Magda nawet nie zdążyła cokolwiek krzyknąć, a pojazd uderzył w jej ukochanego. Ciało Rikera odbiło się od maski samochodu i poleciało kilkanaście metrów dalej. Dziewczyna z płaczem pobiegła w jego kierunku. Opadła na kolana koło blondyna. Nie wierzyła, że to co się dzieje, dzieje się naprawdę. Czemu akurat jej ? Czy za mało wycierpiała ? Za mało łez wylała ? Klęczała tak nad ciałem basisty, a jej łzy kapały na zakrwawioną koszulę. Nie obchodziło ją, że on już nie żyje, po prostu wtuliła się w niego. Ostatni raz poczuła jego zapach, resztki jego ciepła, które ulatniało się coraz szybciej….
- Magda! – ktoś krzyknął – Magda! Obudź się!
Dziewczyna zerwała się. Otworzyła oczy i ujrzała nad sobą swojego chłopaka – przystojnego basistę, o niesamowitej blond czuprynie i pięknym piwnych oczach…żyjącego. A więc to był tylko sen, koszmar, przerażający koszmar.
- Riker – szepnęła i przytuliła go na tyle mocno, że blondyn ledwo łapał powietrze – Jak dobrze, że żyjesz
- A miałem umrzeć ? – zdziwił się i lekko zaśmiał
- Nie! Oczywiście, że nie! – krzyknęła i wtuliła się znów w niego – Obiecaj mi coś, nie opuszczaj mnie nigdy. Nie chcę zostać sama. Świat bez Ciebie jest straszny – znów się rozpłakała, a chłopak zaczął ją głaskać po głowie, by jakoś ją uspokoić
- Co Ci się śniło, kochanie ? – spytał zatroskany i nachylił się, by patrzeć dziewczynie w oczy
- Śniło mi się, że się obudziliśmy i zaczęłam Ci opowiadać, o czym gadałam z Emmą w nocy. Potem kochaliśmy się i nagle do naszego pokoju weszli rodzice. Ojciec był na Ciebie wściekły do tego stopnia, że wywalił Cię z domu i mi zakazał spotykania się z Tobą. Gdy wyszedłeś pobiegłam za Tobą. Zastałam Ciebie przy taksówce przed domem. Chciałeś do mnie podbiec i się ostatni raz pożegnać, ale nie zauważyłeś rozpędzonego samochodu, który Cię potem potrącił…i wtedy mnie zostawiłeś, odszedłeś ode mnie – rozpłakała się już na dobre
- Płaczesz, bo śniło Ci się, że umarłem ? – zaśmiał się
- To nie jesteś śmieszne! – krzyknęła oburzona
- Ale urocze. Ty o mnie śnisz…jakie to słodkie – uniósł dwukrotnie brwi i się uśmiechnął
- A Ty ? Śnisz o mnie ? – spytała robiąc przy tym szczenięce oczka, którym Riker nigdy nie mógł się oprzeć
- Śnisz mi się co noc. Na przykład dzisiaj śniło mi się, że siedzimy w naszym własnym domu, mamy obrączki na palcach, a wokół nas biega piątka małych dzieci – uśmiechnął się - Podobno sny się spełniają i chciałbym, żeby ten konkretny się spełnił
- Piątka dzieci ? Nie wiem czy dalibyśmy rade – zamyśliła się, bo żeby nie było, to piątka dzieci to spore wyzwanie do opieki
- Masz na myśli tworzenie tych dzieci, czy opiekę nad nimi ? – uniósł dwukrotnie brwi, ale zaraz oberwał mocno poduszką
- Która godzina ? – spytała dziewczyna, żeby zmienić temat
- Wpół do dwunastej
- Co ? Tak późno ?! A tych oszołomów jeszcze nie ma ? Dziwne – zastanowiła się, bo przecież Adam z Markiem byliby już dawno w pokoju i wywalali Rikera za drzwi – Ej dobra, trzeba się wziąć i ubrać
Dziewczyna wstała na równe nogi, wyciągnęła z szafy długą, jasnoniebieską, na grubych ramiączkach bluzkę z misiem; szare, długie spodnie oraz białe convers’y i poszła do łazienki. Stanęła przed lustrem i się przestraszyła. Wyglądała koszmarnie przez ten durny sen. Miała mocno podkrążone oczy i szopę na głowie. Chwyciła szczotkę i próbowała je jakoś okiełznać. Gdy jej się to udało spięła je w kok i zajęła się twarzą. Umyła zęby i opłukała chłodną wodą twarz, tak dla orzeźwienia. Sięgnęła do kosmetyczki i wyjęła z niego podkład. Lekko nałożyła go pod oczami, aby nie było aż tak widać tego zmęczenia. Posmarowała usta błyszczykiem i zaczęła się ubierać we wcześniej przygotowane ubrania. Gdy miała już na sobie spodnie i siłowała się z zapięciem od stanika, do łazienki wszedł Riker, ubrany w czarny t-shirt z flagą Wielkiej Brytanii, podarte na kolanach jeansy oraz jego ulubione czarne convers’y.
- Pomóc Ci ? – zaproponował widząc, że dziewczyna nie może sobie poradzić
- A mógłbyś ? – spytała z nadzieją, a chłopak tylko podszedł bliżej niej i zwinnie zapiął stanik – Dziękuję Riker – uśmiechnęła się i nałożyła szybko bluzkę. Blondyn podszedł do zlewu i zaczął myć swoje śnieżnobiałe ząbki. Potem sięgnął po swój perfum i zauważył, że jego partnerka również chce się popsikać własnymi perfumami. Zabrał jej flakonik i psiknął w nią swoją, męską wodą zapachową. Dziewczyna spojrzała się na niego wściekła. Riker pocałował ją w policzek i poruszył ustani na znak „Też Cię kocham”. Przewróciła tylko oczami i wyszła z łazienki, a blondyn po chwili wyszedł również. Oboje zeszli na dół do kuchni na śniadanie.
- Dzieciaki śniadanie wam stygnie! – wykrzyczała mama, stojąc przy garnkach
- Mamo, nie musisz się tak drzeć. Jesteśmy tutaj – rzekła całkiem poważnie, ale Riker próbował ukryć fakt, że go to strasznie bawi
- Myślałam, że jesteście na górze. Długo dzisiaj spaliście. Proszę, śniadanko – obróciła się i postawiła na stole talerz z jabłkowymi racuchami
- Mmmmm – zamruczała dziewczyna patrząc na jedzonko – Już dawno ich nie jadłam
- Co to ? – spytał z zaciekawieniem Riker
- Jak spróbujesz to zobaczysz – zaśmiała się – Mamo, jest może bita śmietana ?
- Powinna być w lodówce. No chyba że chłopcy ją zjedli – zaśmiała się
- A’propo chłopców. Gdzie oni są ? – spytała przeszukując lodówkę
- Wyjechali wcześnie rano. Powiedzieli, że jadą do pracy, ale jakoś ciężko mi było w to uwierzyć – znów się zaśmiała, nalewając na patelnię kolejną porcję masy na racuchy
- No fakt. Chłopcy plus praca, to jest rzecz niemożliwa – wywnioskowała brunetka, siadając z powrotem do stołu – Chcesz śmietany ? – zwróciła się do Rikera
- Nie dzięki. Powiem ci, że to jest pyszne! – krzyknął chwytając kolejnego racucha – Musi mi pani dać przepis – kobieta się zaśmiała
- No pewnie. Riker, widzę że już płynnie rozumiesz polski. Długo się uczyłeś ?
- Od kiedy poznałem Magdę. Po naszej pierwszej randce, jak wróciłem do Los Angeles podjąłem się uczęszczania na kurs i opłaciło się. Jak już mówię o LA to o czym gadałaś z Emmą ?
- Chyba mam dejavu – zaśmiała się – Mówiła mi o tym, że Ross jest w domu, bo dostał przepustkę i że ma dzisiaj zabieg. O! I że pocałowała Rocky’iego
- Pocałowała ? Oho, to grubo. Jak zareagował Ross ?
- Nie mówiła, ale sądząc po jej spokojnym tonie, nic się Rocky’iemu nie stało
- Słyszę, że nasza Emma się rozkręca w tym Los Angeles – palnęła mama brunetki, dosiadając się do swojej córki przy stole
- Najwyraźniej. Podobno kiedyś oni – wskazała na Rikera – Zrobili taką imprezę, że nasza Em upiła się w trzy dupy
- Nieźle – stwierdziła z uśmiechem kobieta
- A skończyło się tak, że potem jej mama wywiozła ją na drugi koniec LA i zakazała widywania się z nami – wypowiedział się jakby nigdy nic Riker i sięgnął po kolejnego racucha
- Który to już jest ? – zachichotała Magda
- Po sześciu straciłem rachubę
- Będziesz gruby! – krzyknęła roześmiana
- Najpierw masa, potem rzeźba! – odkrzyknął i chwycił kolejną porcję
- Dobra dzieciaczki wy moje, jadę do pracy. Mam dzisiaj dyżur w szpitalu wraz z tatą i wrócimy jutro rano. Obiad z wczoraj macie w lodówce. Trzeba tylko odgrzać. Na śniadanie coś sobie sami zrobicie. Ja jadę – przytuliła córkę, a potem blondyna – Pilnuj jej młody – zaśmiała się, a Riker puścił oko swojej dziewczynie. Mama Magdy wyszła z domu i para została sama. Na zewnątrz zaczął padać śnieg i zrobiło się jeszcze zimniej. Dziewczyna usiadła w salonie na kanapie, a blondyn koło niej.
- To co będziemy robić ? – spytał rozkładając się na sofie
- Na dobry początek moglibyśmy rozpalić w kominku, bo zaraz tutaj pozamarzamy
- No możemy. Mam iść sam po drewno, czy mi pomożesz ?
- Pomogę Ci – zaśmiała się i wstała. Oboje ubrali ciepłe kurtki i poszli za dom, pod wiatę po drewno. Nabrali kilkanaście drewien i wrócili. Riker usiadł przed kominkiem i zajął się rozpalaniem. Nie minęło pięć minut i ogień już płonął za szybką.
- W piwnicy powinnam mieć jakieś fajne gry, co ty na to ?
- Super, już dawno nie grałem w takie normalne gry – ucieszył się Rik i zerwał się z ziemi – To idziemy ?
- Pewnie, chodź! – pociągnęła blondyna za rękę i zaprowadziła na korytarz, gdzie znajdowały się drzwi prowadzące do pomieszczenia piętro niżej. Pomału zeszli po opajęczonych i skrzypiących, drewnianych schodach na sam dół. Riker widząc to wszystko lekko się wzdrygnął. Pod ścianami stały okurzone regały ze słoikami z konfiturami, pod schodami znajdowały się mniejsze szafki, w podobnym stanie jak regały, koło szafek leżały na podłodze jakieś stare rolki, a koło nich dwie pary kaloszy, pomiędzy którymi leżała nastawiona łapka na myszy.
- Czasami lubię sobie tu posiedzieć w samotności  – rzekła Magda podchodząc do drugich drzwi
- Tutaj ? – skrzywił się Riker – Jeszcze mi powiedz, że jak się nudzisz to karmisz myszy serem – zadrwił
- Nie tutaj gamioniu – uderzyła go w tył głowy – Tutaj – otworzyła te drugie drzwi i zapaliła światło w pomieszczeniu. Oboje weszli. Blondyna bardzo zdziwił widok. Byli oni w pomieszczeniu bardzo przytulnym. Na podłodze leżały dywany, w roku pokoju stał fortepian, a obok niego perkusja, keyboard oraz dwie gitary i bas. Po drugiej stronie znajdowały się półki z książkami oraz pudełkami z grami. Na prawo od drzwi był kącik z kanapami oraz drzwi do łazienki.
- Wow – wydusił po chwili
- Fajnie co nie ? – rzekła stając na środku pokoju
- Fajnie to mało…Grasz na gitarze ? – krzyknął zdziwiony podbiegając do instrumentu
- Grałam, ale nie za dobrze mi to wychodziło. Nigdy nie znalazłam dobrego nauczyciela…
- Dobry nauczyciel stoi przed tobą – rzekł z dumą Riker – Mogę nauczyć cię jak chcesz
- Naprawdę ?
- No oczywiście. A zacznę już teraz –chwycił jedną z gitar i nastroił. Poprosił aby Magda usiadła na kanapie, a on koło niej – No to…kurde, jak to…usiądź mi na kolanach, to będzie mi wygodniej uczyć ciebie
- No chyba sobie żartujesz. Jestem za ciężka – jęknęła
- Ty ? Ciężka ? Jesteś leciutka – chwycił ją w pasie i jednym, szybkim ruchem posadził sobie na kolanach – A kiedy ostatnio grałaś ?
- Oj, już dawno, jakieś trzy lata temu… - posmutniała
- Żartujesz ? – zaśmiał się i założył na dziewczynę gitarę – Nie żartujesz ?!
- Niestety nie. Zapomniała już tych wszystkich podstaw
- Przypomnisz sobie. Zobaczysz – pocieszał ją i rozpoczął naukę. Przeniósł swoją rękę na dłoń brunetki, która trzyma „chwyty”, a drugą na dłoń, która gra kostką po strunach. Ustawił palce dziewczyny na najłatwiejszy akord i przejechał drugą ręką po strunach
- Coś pamiętam – zaśmiała się
- Widzisz ? Wiedziałem, że coś sobie przypomnisz. To jak jedziemy dalej ? – spytał dziewczynę, ale ta nie odpowiadała. Chłopak spojrzał się na nią. Wyglądała strasznie blado. Nagle się zerwała, rzuciła gitarę na kanapę i pobiegła do łazienki. W ostatniej chwili nachyliła się nad muszlą. Zwymiotowała całe śniadanie.

-Los Angeles-
Kilka godzin wcześniej
Emma za namową Rydel i Rossa została na kolację u Lynchów, którą był grill. Zwykła kolacja na dworze w gronie przyjaciół zmieniła się w imprezkę z procentami. Nawet państwo Lynch skorzystali z okazji i trochę wypili. Dochodziła już godzina dziesiąta i zadzwonił telefon Emmy. Dziewczyna chwilę porozmawiała i wróciła do towarzystwa.
- Muszę już wracać do domu. Dziękuję za obiad i kolację i ogólnie za wszystko  - uśmiechnęła się szeroko
- Odprowadzę Cię – zerwał się nagle Ross. Wszyscy się na niego popatrzyli ze zdziwieniem. Emma przetarła aż oczy, bo wydawało jej się , że ma omamy – No co ? – zaśmiał się ubierając kurtkę
- Nic, nic – odparła blondynka
- To idziemy ? – spytał podchodząc do niej i opierając ręce na rączkach wózka
- Tak, pewnie
Przez większość drogi szli w milczeniu, co lekko krępowało Emmę, bo chciałaby się dowiedzieć co się takiego stało Rossowi. Przecież jeszcze kilka dni temu w ogóle się nią nie interesował i przede wszystkim dziwiło ją jego zachowanie aktualnie, bo jakby nie patrzeć, z trzy godzinki temu pocałowała Rocky’iego i Ross był wściekły, a teraz tak nagle zmienił nastawienie ? To jej nie dawało spokoju. Po prostu coś jej nie grało, ale nie chciała jako pierwsza zaczynać rozmowy i tak to przeszło, że przez długi czas nie rozmawiali, bo Ross nie miał widocznego zamiaru zacząć konwersacji. Jedyne co go do tego zmusiło, było to że zaczęło padać, a Emma siedziała na wózku w bluzce na ramiączkach i krótkich szortach.
- Chcesz kurtkę ? – spytał zatrzymując się
- Ni-e-e-e – szczękała z zimna zębami, bo noce w Los Angeles nie należały do najcieplejszych
- Trzymaj – założył jej kurtkę na plecy i ruszyli dalej, wciąż w milczeniu
- Ross ? – zaczęła w końcu Emma, bo powoli miała już tego dosyć
- Hmm ? – zamruczał
- Co się z tobą dzieje ?
- W jakim sensie ? – spytał lekko zdziwiony
- Ogólnie. Raz się mną nie interesujesz, potem robisz mi awantury, bo sobie o mnie przypomniałeś, potem jesteś wściekły gdy widzisz jak całuję się z twoim starszym bratem i wyglądasz jakbyś miał mnie za to zabić, a teraz jesteś potulny niczym baranek. Wyjaśnisz mi twoje zmiany nastrojów ?
- Szczerze, to ja sam nie wiem co się ze mną dzieje – zaśmiał się
- Jak to ? – spytała unosząc brwi ze zdziwienia
- Normalnie. Ale jedno wiem – zatrzymał się i ukucnął przed Emmą – Przy tobie jestem zupełnie inny. Jak widzę Cię z innym chłopakiem, to po prostu wariuję. Sam nie wiem czego chce w życiu. Ale wiem jedno. Chciałbym, żeby między nami było dobrze, co ty na to, żeby zacząć wszyściuteńko od nowa ? Zapomnijmy o tym co było i żyjmy teraźniejszością.
- Jestem za – uśmiechnęła się, a Ross wyciągnął do niej rękę
- Jestem Lynch. Ross Lynch – próbował naśladować James’a Bond’a – A panienka ?
- Emma… znaczy fuj! Wróć! – zaśmiała się – Black. Emma Black
- Miło mi poznać – uśmiechnął się – Jedziemy dalej ?
- Tak. Zimno mi – dygotała
Droga do domu Emmy zeszła mi naprawdę miło. Wygłupiali się i śmiali, jakby uciekli z psychiatryka. 
Zmęczeni spacerem padli na łóżko w sypialni blondynki.
- Ross, wiesz po co ma się własny dom ? – spytała dziewczyna ledwo wypowiadając słowa
- Po co ? – zamruczał do poduszki
- A po to, żeby w nim spać na przykład… - zadrwiła ze śmiechem
- Ale on jest kawał stąd. Jestem za bardzo zmęczony, żeby tam iść – jęczał
- To, to chociaż zdejmij buty – krzyknęła tak, że aż blondyn spadł na podłogę
- A jak zdejmę, to będę mógł u ciebie spać ? – spytał z nadzieją w oczach
- Tak – odpowiedziała i ściągnęła z siebie jednym ruchem ubrania i przebrała się w leżącą pod poduszką piżamę. Blondyn zdjął spodnie i skarpetki i ułożył się koło Emmy na łóżku, ale ona się od niego odsunęła – Ross ?
- Tak Emmo ?
- Jak myślisz, czy ten zabieg się uda ? – spytała drżącym głosem
- Pewnie, że tak. Czemu miałby się nie udać ?
- No nie wiem…Ross, boję się
- Hej, będzie dobrze. Obiecuję. Będę przy tobie, jakby coś się działo, dobra ? – objął ją jedną ręką
- Cieszę, że mam takiego przyjaciela jak ty Ross – powiedziała kładąc szczególny nacisk na „przyjaciela”
- A ja się cieszę, że mam taką przyjaciółkę jak ty – zaśmiał się
- Tylko, że przyjaciele nie śpią razem w łóżku…
- Przyjmijmy, że to takie przyjacielskie nocowanko. Pasuje ?
- No niech Ci będzie – zaśmiała się lekko i po szyję zakryła kołdrą
- Zimno mi teraz – oburzył się blondyn, bo dziewczyna zabrała mu całą pierzynę
- Tam masz koc – wskazała na fotel koło komody – A jak ci coś nie pasuje, to tam jest podłoga. Według mojego brata, bardzo wygodna
- A skąd to twój brat wie ? – zdziwił się
- A kiedyś się pobiliśmy i jakoś tak wyszło, że wylądował na ziemi – zachichotała pod nosem na myśl o samym tym wydarzeniu
- Aha, nie wnikam dalej – rzekł niepewnie Ross i przyciągnął do siebie Emmę. Nie minęło pięć minut i oboje zasnęli. Dziewczyna obudziła się w środku nocy. Spojrzała na chrapiącego obok niej Rossa. Jego włosy były w takim nieładzie, jak jeszcze nigdy. Naprawdę żyły one własnym życiem. Emma delikatnie zagarnęła jego grzywkę z czoła i pocałowała go w prawy policzek. Chłopak uśmiechnął się przez sen i przeciągnął. Emma jeszcze chwilę się na niego popatrzyła i sama potem zasnęła.

Tak więc zgodnie z Waszymi prośbami, w rozdziale jest więcej Emmy, a na koniec zaszalałam i dałam Wam nawet Rommę. Jak widzicie zostali oni przyjaciółmi. Czyli są już na dobrej drodze, haha. Właśnie! Jak myślicie, co się dzieje z Magdą ?
Całuski
~Julia