piątek, 30 maja 2014

Rozdział 40

-Nazajutrz-
Pierwsza obudziła się Magda. Przetarła oczy, po czym je otworzyła i zerknęła na chrapiącego koło niej blondasa. Leżał on rozwalony na łóżku. Jedną nogę miał przykrytą, a drugą nie. Prześcieradło, którym był okryty, zasłaniało mu tylko jego "strefę prywatną" i wystarczyło tylko lekkie pociągnięcie żeby pozostawić go nagiego. Brunetka nachyliła się nad chłopakiem i lekko musnęła go w usta.
- Taka pobudka mi odpowiaaaaada - ziewnął Riker przeciągając się jak kot - Jak się spało ?
- A dobrze - uśmiechnęła się do niego i już chciała coś powiedzieć, ale przeszkodził jej w tym dzwonek telefonu. Sięgnęła do swojej torebki, by go wyciągnąć.
- Wolf, słucham ?... Tak.... To o której ?... Dobrze, dziękuję - rozłączyła się
- Kto to był ? - dopytywał Riker
- Dzwonili z lotniska. Lot do Warszawy o dziewiątej został odwołany, ale lecę następnym, który jest o siedemnastej
- To jeszcze lepiej. Skoro tak późno masz lot, to może wypijemy winko, które nam zostało z wczoraj, co ?
- Raczej nie powinnam....
- Oj no weź - zamruczał jej do ucha blondyn i zaczął lekko ściągać prześcieradło, którym całkowicie była okryta Magda - Co powiesz na poranny...
- Co za dużo, to niezdrowo - nie dała mu dokończyć i odepchnęła blondyna, a ten opadł z powrotem na łóżko
Nagle drzwi do ich pokoju się otworzyły i do pokoju weszła kobieta z wózkiem jedzenia. Riker szybko się zakrył tak samo jak Magda, bo przez dzisiejszą noc leżeli nago.
- Przywiozłam śniadanie - odezwała się kobieta i podjechała bliżej wózkiem, stawiając na szafce dwie tace z jedzeniem
- Bardzo dzięku...Ouuu! - zawył Riker wbijając przy tym głowę w poduszkę i zaciskając pięści na prześcieradle, bo dziewczyna zacisnęła swoją rękę na jego prywatnym miejscu, po czym zaczęła jeździć po nim ręką - Dziękujemy - dokończył wysokim głosikiem, a kobieta lekko zdziwiona zachowaniem chłopaka, wyszła z pokoju
- Nie ma za co - zaśmiała się Magda i odłożyła rękę
- Dlaczego przestałaś ? - udawał zawiedzionego - To co robiłaś, było bardzo przyjemne - rozmarzył się i zrobił oczka szczeniaczka.
- To na mnie już nie działa - zaśmiała się Magda
- Już ? Czyli kiedyś w ogóle działało ? - zdziwił się - No nie ważne...Wiesz co, wpadłem na genialny pomysł
- Serio ?
- Tak...Co Ty na to żebym  poleciał z Tobą do Polski ? - dziewczynę lekko mówiąc zatkało, ale potem się uśmiechnęła.
- To raczej nie wyjdzie...przecież zespół...
- Przecież Ross siedzi na odwyku do dwudziestego grudnia, a że tak powiem, nie ma Rossa-nie ma zespołu, czyli mamy fajrant. To jak ?
- Jak polecisz ze mną to niestety będziesz zmuszony do spania na kanapie w salonie - zachichotała - Bo moi starsi bracia raczej nie pozwolą Ci spać ze mną, na jednym łóżku
- Jakoś przeżyję. Po ile lat mają bracia ?
- Adam ma dwadzieścia dwa, a Mariusz dwadzieścia trzy. Są mniej więcej w Twoim wieku
- A to luz
- A tak by the way, czemu przynieśli nam śniadanie do pokoju ? Ja zawsze schodzę na dół do jadalni
- Myślisz, że zapłaciłem tylko za romantyczny wystrój ? Poprosiłem też o śniadanko do łóżeczka - przeciągnął się, zabierając tym samym prześcieradło Magdzie.
- Idę się ubrać - rzekła brunetka chwytając leżący koło łóżka ręcznik i owijając się nim - Już zdecydowanie za dużo się napatrzyłeś
- Mi to tam nie przeszkadza...Ej! A co z winem i śniadaniem do łóżka ? - zrobił smutną buźkę
- Dobra, ale podziel się tym prześcieradłem - odrzuciła ręcznik i usiadła na łóżku, po czym otuliła się białym materiałem.
Riker podał jej tacę ze śniadaniem, które składało się z płatków zbożowych z mlekiem i owocami oraz herbaty , a sam miał talerz z dwiema, bardzo oryginalnie przygotowanymi kanapkami oraz kubek kawy rozpuszczalnej. Dziewczyna spojrzała się na jego jedzenie i cicho się zaśmiała.
- Nło cło ? - spytał z pełną buzią, ale potem przełknął jedzenie, by móc normalnie mówić - Jak zobaczyłem, że w menu są kanapki w przeróżnych kształtach, to musiałem je zamówić. Po za tym, ostatnio takie jadłem chyba z dziesięć lat temu...i to nie były sówki, tylko jakieś pomieszanie samochodu i małpy
- Hihi, ale wiesz że jest to menu specjalnie dla dzieci, prawda ?
- Wiem i co z tego ? - wytknął język ku dziewczynie
- Nie wytykaj języka, bo Ci krowa nasika...a jak nie krowa to teściowa - zaśmiała się dziewczyna i uderzyła plastikową łyżeczką o język chłopaka
- Teściowej jeszcze nie mam - rzekł nakładając nacisk na "jeszcze" i robiąc przy tym dwukrotny ruch brwi
- I puki co, nie będziesz jej miał - walnęła blondyna puchową poduszką. Ten odstawił szybko dwie tace z jedzeniem na podłogę i rzucił się na dziewczynę, która cały czas okładała go poduchą. Chłopak zaczął łaskotać brunetkę.
- Riker! Przestań! Proszę!
Blondyn momentalnie zaprzestał łaskotanie i ułożył się wygodnie na łóżku, kładąc na sobie dziewczynę i mocno obejmując ją rękoma.
- I co masz zamiar teraz zrobić, hmm ? - spytał szeroko się uśmiechając, ale nie musiał długo czekać na odpowiedź, bo brunetka pocałowała go, ale tak jakby nie widziała chłopaka z dobry rok.
- To jak ? Puścisz mnie teraz ? - przygryzła dolną wargę, a Riker tylko kiwnął głową, bo był w szoku po tak długim i intensywnym pocałunku. Dziewczyna wstała z łóżka i poszła do łazienki, okryta ręcznikiem, a Riker odprowadził ją wzrokiem, poprawiając przy tym włosy.
Po sześciu minutach bezczynnego leżenia i wpatrywania się w drzwi łazienki, chłopak wstał i zaczął się ubierać. Dość długo męczył się z krawatem, który miała na sobie dzień wcześniej i o dziwo wtedy potrafił go sam nałożyć.
- Pomóc Ci z tym krawatem ? - zaproponowała Magda, widząc że jej chłopak siłuje się z nim już od dłuższego czasu
- Zwykle umiem je zawiązywać, ale jakoś dzisiaj mi nie wychodzi - zaśmiał się i obrócił się w stronę dziewczyny. Na jej widok, szczena mu opadła. Była ubrana w naprawdę prześliczny zestaw ubrań. - Wow - dodał po chwili, a brunetka się zarumieniła i wzięła od chłopaka krawat. Bez problemu go zawiązała - Dobra jesteś w tym - zaśmiał się
- No wiesz jak się ma dwóch, nieogarniętych starszych braci to umiejętność zawiązywania krawata, sama że tak powiem przychodzi
- Hahaha, domyślam się - nagle zadzwonił telefon Rikera - Przepraszam, to Rydel. Muszę odebrać - rzekł sięgając po leżącego na szafce Iphone'a
- Spoko - uśmiechnęła się i usiadła przy stoliku kończąc śniadanie
- No siema siostra, co tam ?....Ale że teraz ?...Po co ?....Że co zrobili ?...Ale to w ogóle możliwe ?...Dobra, zaraz będziemy...A i Delly, powiedz tym dwóm pacanom, że mają ode mnie w ciry, jak tylko przyjadę - zaśmiał się na końcu i rozłączył
- Co się stało ? - próbowała powstrzymać śmiech brunetka
- Nasze dwie małpeczki, Rocky i Ellington się stali. Wiesz co zrobili ? Wybili okno, ale to nasze okrągłe okienko od strychu, które ma zaledwie czterdzieści centymetrów średnicy...
- Jak oni to zrobili ?
- Podobno grali w piłkę i trochę tą piłkę im zniosło i uderzyła w to małe okno
- Gdyby chcieli je zbić, to założę się, że by nie trafili w nie - zaśmiała się - Dobra Riker, kończmy śniadanie i jedźmy do tych pawianów, a winko wypijemy sobie potem
- Mi pasuje - uśmiechnął się i usiadł na przeciwko Magdy przy stole, zajadając się swoimi kanapkami w kształcie sów
-W tym samym czasie, Ross-
Obudziłem się grubo po dziesiątej. Ubrałem się i wyciągnąłem kanapki z małej lodówki w pokoju, który dzieliłem z chłopakiem w moim wieku, o imieniu David. Według mnie to spoko koleś. Jestem na tym odwyku dopiero dzień, ale zdążyłem się już z nim zapoznać i dowiedziałem się, że też interesuje się muzyką. Powiem wprost. Nadajemy na tych samych falach.
Jak wczoraj zniechęcony życiem "wpełzłem" z tobołami do pokoju, przywitał mnie...serdecznie. Naprawdę się dziwiłem, że taki koleś jak on siedzi tu, w tym budynku, który wygląda jak zakład karny dla nieletnich. Powiedział mi, że siedzi tu tylko i wyłącznie przez swoją głupotę, którą było zażywanie narkotyków. Ma do odsiadki jeszcze pięć miesięcy, a ja zaledwie miesiąc. Chyba bym tyle nie wytrzymał zamknięty w tych czterech, szarych ścianach, które zdobią pojedyncze półki z książkami.
Męczyłem się z tymi kanapkami jakieś pięć minut. Nie miałem apetytu, a musiałem coś zjeść, bo od wczoraj nie miałem nic w ustach. Popiłem kromki Fantą i jakoś poszło. Umyłem talerz i kubek w zlewie w łazience i walnąłem się na łóżko. Nie wiedziałem co z sobą zrobić. Jedynym rozwiązaniem była Luna. Sięgnąłem po pokrowiec i wyciągnąłem moją ukochaną gitarę. Nastroiłem i zacząłem coś brzdąkać.
Nagle drzwi do pokoju się otworzyły i wszedł David i...Paula ? No nie powiem, ucieszyłem się na jej widok. Odłożyłem Lunę i podbiegłem do dziewczyny, mocno przytulając.
- Ross, dusisz - wysapała
- Przepraszam - poluźniłem ucisk, ale nadal ją przytulałem - Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że Cię widzę Paula....tęskniłem - ostatnie słowo szepnąłem jej do ucha
- Ja też - mocniej mnie objęła - Przejdziemy się gdzieś ? Po drodze widziałam park niedaleko, może tam byśmy poszli, hmm ?
- W sumie czemu nie. Tylko nie wiem czy Helga mnie wypuści - zaśmiałem się
- Co za "Helga" ?
- A ta gruba baba z wąsem, która pilnuje wyjścia z budynku - dziewczyna wybuchła niepohamowanym śmiechem i ja wkrótce też.
Całej naszej rozmowie uważnie przyglądał się David. Gdy powiedziałem Pauli, żeby poczekała na mnie na dole, mój współlokator podszedł do mnie gdy nakładałem kurtkę i szturchnął mnie w ramie.
- Widzę że Wy tak na poważnie - zaśmiał się, opierając plecami o ścianę
- No a jak ? - zdziwiłem się - Paula jest moją dziewczyną i jest dla mnie bardzo ważna...
- Aha, czyli o Emmie już zapomniałeś, tak ? - zakpił
- Skąd Ty wiesz o mnie i Emmie ?
- Gdy byliście tak bardzo zakochani i nie widzieliście świata poza sobą, to ten cały świat gadał tylko o Rommie i ich wielkiej miłości. Stary, Twoje fanki ledwo zniosły tą informację, że chodziłeś z Emmą. Teraz nawet są za Waszą dwójką, a Wy co ? Nie jesteście już razem. Pomyśl sobie, co zrobią Twoje faneczki, jak się dowiedzą, że randkujesz teraz z Paulą, a Emmę zostawiłeś i to jeszcze w takich okolicznościach. Powiem Ci prosto z mostu. Zachowałeś się jak szczyl - spojrzałem się na niego, ale nic nie powiedziałem, tylko założyłem kurtkę i wyszedłem.
W mojej głowie kłębiło się multum pytań, ale jedno powtarzało się co chwilę "Co ja właściwie robię ?". No co, co ? Chodzę z Paulą. Przyjaźnię się z nią już od ponad ośmiu lat i jeszcze przed skokiem popularności R5, marzyłem żeby między mną a nią coś zaiskrzyło...teraz się tego doczekałem i mogę z pewnością stwierdzić, że się w niej zakochałem...w jej pięknych, ciemnych oczach, szczerym i przepięknym uśmiechu, zaróżowionych policzkach.
- Ross wszystko dobrze ? - spytała Paula - Jesteś jakiś nieobecny
- Przepraszam, zamyśliłem się - spojrzałem się na nią i nagle zobaczyłem na jej miejscu Emmę. Zamrugałem parę razy oczyma i nic, nadal stała tam blondynka. Przetarłem mocno oczy i gdy tylko uniosłem wzrok, znów zobaczyłem Paulę. Odetchnąłem z ulgą. Nie ukrywam, było to dziwne, nawet bardzo dziwne. Chwyciłem dziewczynę za rękę i wyszliśmy z budynku. O dziwo Helga nie stała na straży.
Szliśmy w kierunku parku. Po drodze Paula opowiadała o swojej podróży i muszę przyznać, że przygody to ona miała wypasione. Sam chciałbym opłynąć cały świat statkiem i zwiedzić po kolei kontynenty, poznawać nowe kultury i języki. Kiedyś obiecałem sobie, że przed śmiercią odwiedzę Puszczę Amazonską oraz że zrobię sobie selfie z pingwinem na Antarktydzie. Wracając do mnie i Pauli. Doszliśmy do tego praku ale gdy tylko zobaczyliśmy ile ludzi tam jest, od razu zawróciliśmy i poszliśmy do naszej, czyli Lynchów, ulubionej chińskiej knajpki. Weszliśmy do środka i osłupiałem. To co zobaczyłem, obudziło we mnie wściekłego niedźwiedzia Gryzli, którego ktoś zbudził z zimowego snu. Patrzyłem na jeden ze stolików i czułem jak kipiałem ze złości...gotowałem się w środku...

Przepraszam Was, że tak długo nie było rozdziału, ale nie miałam czasu na nic oprócz szkoły.
Nie będę się za dużo rozpisywała, bo nie ma sensu, ale zadam Wam jedno, krótkie pytanko... Jak myślicie kogo zobaczył Ross w tej knajpce ?
Pozdrowionka
~Julia

środa, 28 maja 2014

Rozdział 38

- To co, dzisiejsze lekcje zaczniemy krótkim testem ? - zaproponowała Amanda, a ja niechętnie skinęłam głową. Podała mi test. Czy ona powiedziała, że będzie on krótki ?! Przecież on ma z 5 stron - Masz na to godzinę - dodała po chwili
- Co ? Tylko ?! Amanda, przecież tu jest z 26 pytań! Nie zdążę! - jęczałam, a kobieta zaczęła się śmiać
- Zdążysz, zdążysz. No dalej, nie gadaj tylko pisz!
Spojrzałam się na nią błagalnym wzrokiem a ona tylko się uśmiechnęła i zaczęła przeglądać podręczniki, a ja musiałam ten głupi test napisać. Otworzyłam arkusz. Test był podzielony na język angielski, matematykę, chemię, fizykę i biologię. Z tego ostatniego przedmiotu było zaledwie 5 poleceń. Przeczytałam pierwsze pytanie. Dotyczył on literatury...tak jak pięć kolejnych. No to poległam. Nie uczyłam się tego. Zostawiłam je na koniec. Potem przeczytałam pytanie z matmy. Dotyczyło ostrosłupów i graniastosłupów. Zrobiłam to co chcieli w poleceniu i nawet dobry mi wyszedł wynik. Matmę wykonałam w ciągu 10 minut, chemię kolejne 20, fizykę 15 minut, a biologię w 5 min, bo było wyjątkowo mało pytań. Na koniec cofnęłam się do zadań z literatury. Eh, grunt, że był to test wyboru. Postrzelałam sobie trochę i nie wiem czy trafiałam.
Oddałam arkusz Amandzie, a ta skojrzała na zegarek a potem na mnie.
- No, mówiłam że dasz radę - zaśmiała się - Dzisiaj już nie będziemy zaczynać nowego tematu. Na jutro sprawdzę ten sprawdzian i zaczniemy jutro już nowe tematy. Zgoda ?
- Mi pasuje. Mogłabym mieć do Ciebie prośbę ?
- Wal
- Mogłabyś mnie zawieźć do szpitala ?
- A po co ? Coś Ci jest ?
- Nie, nie. Po prostu chciałabym pojechać odwiedzić mojego przyjaciela
- A no to spoko. Tylko może się przebierz, bo jest dzisiaj wyjątkowo chłodno - rzekła i wyszła z pokoju, a ja podjechałam do szafy. Wyciągnęłam z niej jeansy i sweterek. Przebrałam się i zjechałam na dół, gdzie czekała Amanda
***Szpital***
Wchodząc na korytarz usłyszałam krzyki dochodzące z sali Rossa. Podjechałam pod pokój i otworzyłam drzwi. Ross leżał na łóżku z paczką pianek w ręce, Riker z Rockym i Ellem objadali się chipsami, a Ryland opychał się żelkami. Wszyscy oglądali mecz football'u i głośno krzyczeli. Nawet nie zauważyli, że przyszłam. Chrząknęłam i dopiero wtedy ogarnęli, że ktoś ich odwiedził. Podjechałam bliżej łóżka Rossa.
- Cześć koch...yyy...Emi - wydukał. Wiedziałam co chciał powiedzieć. Lekko się zaśmiałam
- Cześć
- Ej frajerzy! - krzyknął do braci i Ella - Możecie zostawić nas samych ?
- Uuuuuu - rozległ się po sali męski chórek - Będzie się działo
- No chyba jednak nie - zaśmiałam się i chłopacy opuścili salę. Zostałam sam na sam z Rossem, który bacznie mi się przyglądał
- Mam coś dla Ciebie - rzekł po chwili i wyciągnął z szafki czerwone pudełeczko
- Ross wiesz, że nie musiałeś
- A właśnie, że musiałem - odparł i wręczył mi pudełko - Obiecaj mi, że bez względu na to co się stanie, dalej będziemy przyjaciółmi - chwycił mnie za dłoń, a ja spojrzałam się w jego brązowe oczka
- Obiecuję - odpowiedziałam po chwili, a Ross mocno mnie przytulił - Ale co takiego miałoby się stać....
- Jutro zaczynam moją terapię, która będzie trwała trzy miesiące...To będą najdłuższe trzy miesiące w moim życiu...z daleka od Ciebie - łza spłynęła mu po policzku - Nie zapomnij o mnie, dobrze ?
- Ross, jak ja miałabym o Tobie zapomnieć ? - spytałam łkając - Nie potrafiłabym! Jesteś dla mnie kimś naprawdę ważnym
- Ty dla mnie też jesteś bardzo ważna - po tych słowach wtuliłam się w blondyna - To jak, masz zamiar zobaczyć co Ci dałem ? - zaśmiał się
- Już otwieram - rzekłam i sięgnęłam po pudełko. Uchyliłam wieczko i moim oczom ukazał się przepiękny naszyjnik z połową serduszka - A gdzie druga część ?
Ross wyciągnął z szafki klucze i ku mojemu zdziwieniu bryloczkiem do tych kluczy była właśnie druga część serduszka. Blondyn przejął ode mnie wisiorek i złączył dwie połówki razem. Utworzył się napis "Best Friends Forever". Spojrzałam się na Rossa i znów go przytuliłam. W jego objęciach czułam się szczęśliwa, bezpieczna.
Nagle do sali wpadła reszta. Gdy zobaczyli nas, obejmujących się zaczęli krzyczeć "Awww" i "Uuuuu" itp. Odsunęłam się od blondyna i puściłam buraka.
- Em, zapiąć Ci ten naszyjnik ? - spytał Ross, a ja tylko kiwnęłam głową. Chłopak odrzucił moje włosy i zapiął wisiorek na szyi
- Ross, pora zacząć się pakować - rozkazała Rydel, a chłopak niechętnie wstał z łóżka. Dziewczyna dała mu ubrania, a on poszedł się ubrać do łazienki.
***Następny dzień***
Byłam na nogach już o 7:30, bo o 8 miałam już być u Lynchów, by pożegnać się z Rossem na najbliższe 3 miesiące. Na śniadanie zjadłam tosty z serem. Arka i Seby już od rana nie było w domu. Mama powiedziała, że pojechali na ekstremalny paintball i wrócą podwieczór. Koło godziny 8 przyjechała do mnie Rydel, by zawieść mnie do nich.
Przekraczając próg domu Lynchów, usłyszałam śmiech dziewczyny. Nie rozpoznałam go. Nie pasował on do Magdy. Wjechałam do salonu i zobaczyłam Rossa obściskującego się z jakąś dziewczyną. Gdy reszta chłopaków siedzących na kanapie zauważyli, że przyszłam osłupieli. Rocky szturchnął Rossa i ten z bulwersem w oczach spojrzał się na brata, a potem na mnie i osłupiał jak reszta
- Em, to jest Paula - powiedział wskazując ręką na dziewczynę - Jest moją najlepszą przyjaciółką od ponad 5 lat i wczoraj wróciła z podróży po świecie z rodzicami... Po prostu ucieszyłem się, że przyjechała... - tłumaczył się
- Ross, spokojnie. Przecież my jesteśmy tylko przyjaciółmi i nie musisz mi tłumaczyć dlaczego się całowaliście - zaśmiałam się ale w głębi duszy bardzo mnie to zabolało, bo ja nadal jak głupia go kocham
Spojrzałam się na nich i rzuciłam do Rossa krótkie "Do zobaczenia" i wyszłam z ich domu.
- Emma! Czekaj! - usłyszałam za sobą krzyk Magdy, wybiegającej z taksówki - Gdzie Ty jedziesz ?
- Do domu. A Ty nie powinnaś być teraz w hotelu ?
- Przyjechałam się pożegnać...
- Chwila, co ? Czemu ? Przecież samolot masz pojutrze!
- Ten lot został odwołany i wylatuję jutro o 9:00 rano....także żegnaj Em...kurde, te pożegania mi się już znudziły - zaśmiała się
- Szczerze mi też...
- To może nie będziemy się w ogóle żegnały, bo obie dobrze wiemy, że się niedługo spotkamy
- Dokładnie
Przytuliłam tylko Magdę na "pożegnanie" i ruszyłam w stronę domu. Jechałam na wózku powoli. Podziwiałam widoki. Po godzinie w końcu dojechałam do domu, w którym jak zwykle nikogo nie było. Usiadłam sobie na kanapie w salonie i włączyłam TV. Nie było nic ciekawego, dlatego włączyłam kanał plotkarski. Jak na złość mówili coś o Rossie i R5. Omawiali ich koncerty i nową płytę. Ku mojemu zdziwieniu był wątek o mnie i o tym, że śpiewam piosenkę Love Me Like That z Rydel. Nieźle. Przecież nagrywaliśmy ten utwór zaledwie przedwczoraj a już dzisiaj o tym wiadomo. Szybko się ploteczki po LA roznoszą.
Reporterzy wspomnieli też o tym, że Ross był w szpitalu i że dzisiaj dziewczyna Rikera, Magda wylatuje z USA. Rany, skąd oni to wiedzą ? Rzeczywiście ciężko jest ukryć sekrety jak jest się sławnym.
Poruszali jeszcze wiele tematów ale żaden z nich nie był interesujący. Po godzinie wyłączyłam TV i pojechałam do swojego pokoju, gdzie pogrążyłam się w czytaniu książek i słuchaniu muzyki.

Hahahahah, jak ja Was uwielbiam straszyć!!! Po prostu to kocham! Z tym ZAWIESZENIEM bloga mi się udało. Widziałam Wasze przerażenie. Hahahah <333
Ogólnie przepraszam Was za ten rozdział, bo nie jest on zbytnio ciekawy. A i jednak zdecydowałam się na to, żeby nie dodawać Laury Marano do tego bloga. Chciałam pozostać oryginalna ;) także na jej miejsce wskakuje Paula Nyholm!
Teraz tak, mam nadzieje, że będziecie czytać mój drugi blog i-just-need-one-last-dance.blogspot.com i odniesie on taki sam sukces jak to opowiadanie ;)
Pozdrawiam
~Julia
Ps. Sorki za błędy ale rozdział pisałam na telefonie :)

niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 39

-Kilka godzin wcześniej-
*Perspektywa Magdy*
Gdy pożegnałam się z zapłakaną Emmą, bez większego zastanowienia wparowałam do domu Lynchów. Byłam na sto procent pewna, że Ross znów ją zranił...i nie pomyliłam się. Na początku w planach miałam przytulić Rikera, pożegnać się z nim itd, ale zamiast tego wbiegłam do salonu i poczułam jak nogi mi się uginają. Zobaczyłam Rossa całującego się z jakąś laską. W pokoju byli tylko oni. Bez zastanowienia podeszłam do blondyna i odciągnęłam go od tej dziuni.
- Ty debilu! Jak możesz jej to robić ?! - wydarłam się, a chłopak jeszcze przez chwilę nie kontaktował - Jesteś chamem! - krzyknęłam i dałam blondynowi z liścia. Po domu rozległ się"plask" i po chwili Ross leżał na ziemi, bo tak się zamachnęłam, że upadł. Spojrzałam się na niego, a potem na moją dłoń i lekko się zaśmiałam. Nie sądziłam, że jestem aż taka silna.
- Co Ty odwalasz ? - krzyknęła ta dziunia i już miała mi przyłożyć, ale wykonałam sprawny unik i sama ją uderzyłam. Nagle do pokoju wparowała reszta. Rocky wyrzucił tą laskę za drzwi i pomógł Rossowi wstać. Dopiero teraz zauważyłam, że na policzku ma czerwone odbicie ręki
- Ross, jak Ty możesz jej to robić ? - spytałam z wyrzutem
- Ale ja i Emma nie jesteśmy już razem! - krzyknął z bulwersem w oczach, a we mnie się gotowało. Chciałam mu znów przyłożyć i już szykowałam rękę, ale Riker przyciągnął mnie do siebie. odciągając mnie w ten sposób od swojego brata
- Czy Ty nie rozumiesz, że ona Cię kocha ? - blondyna zamurowało - Ona Cię kocha...najbardziej na świecie, a Ty ją znów ranisz. Nie znudziło Ci się to ? - spytałam z sarkazmem
- Ale my nie jesteśmy razem...i mogę sobie robić co mi się żywnie podoba. Mogę się całować z kim chce i kiedy chce, jasne ?! - krzyknął i skierował się do swojego pokoju, a ja stałam tam osłupiała. Spojrzałam się na Rikera, który był w takim samym szoku jak ja. Rydel chciała to skomentować, ale tylko machnęła rękoma i poszła do kuchni wraz z Ellem, który nawet nie wiem kiedy i jak wlazł do domu oraz z wiecznie głodnym Rocky'm, który pewnie polazł za siostrą, bo liczył na jakieś jadło.
- Co to było ? - zwróciłam się do Rikera, ale ten nie odpowiadał, więc machnęłam mu ręką przed twarzą
- Co ? No ja właśnie nie wiem - powiedział zdezorientowany
- W ogóle kim jest ta laska ?
- Nasza przyjaciółka. Wczoraj wróciła z trzyletniej podróży po świecie z rodzicami i postanowiła przyjechać do nas, a tak właściwie do Rossa. Przed jej wyjazdem byli bardzo blisko siebie. Spędzali ze sobą mnóstwo czasu. Czasami ich zachowanie wyglądało jakby byli oni razem, ale oboje ciągle powtarzali, że nie są parą.... Wiesz co, ja go nie rozumiem. Raz mówi, że kocha Emmę i nigdy nie przestanie, a raz że już ona go nie obchodzi. Ja tego faceta nie ogarniam. A Ty go rozumiesz ?
- Skoro Ty-facet, nie ogarniasz swojego brata-faceta, to ja-dziewczyna, mam go ogarnąć ? Zabawny jesteś - zaczęliśmy się śmiać i Riker objął mnie w talii, przyciągając do siebie. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Czułam jakby ziemia się pode mną zapadała. Blondyn zbliżył się do mnie, co spowodowało, że zetknęliśmy się nosami. Musnął delikatnie moje usta po czym szeroko się uśmiechnął.
- Nie to, żeby mi to przeszkadzało, ale dlaczego przyjechałaś ? - posmutniałam i mocno wtuliłam się w Rikera. Nie dochodziło do mnie, że muszę się rozstać z tym chłopakiem. Gdy go przytulam, czuję jakbym obejmowała pluszowego misia.
Poczułam, że blondyn głaszcze mnie po głowie. Nagle się rozpłakałam. Rikera to najwyraźniej przeraziło, bo wziął mnie na ręce i usiadł na kanapie, a ja na jego kolanach. Cały czas byłam w niego wtulona.
- Kochanie ? Co się dzieje ? - spytał głaszcząc moje włosy. Nie odpowiedziałam. Blondyn odsunał mnie od siebie i chwycił mój podbródek - Magda...
- Przyjechałam się...się...pożegnać - wydukałam przez łzy
- Co ? Dlaczego ?
- Jutro rano mam samolot do Polski - znów się rozpłakałam
- Ale hej! Mamy jeszcze do spędzenia ponad dwadzieścia godzin razem. Trzeba to dobrze wykorzystać. Zawieziemy Rossa i pojedziemy sobie na plażę, potem do wesołego miasteczka i na kolację, a dzień zakończymy przyjemnym akcentem w nocy ? - przy ostatniej propozycji ugryzł mnie w ucho - Co Ty na to ?
- Jestem za - lekko się zaśmiałam, a Riker wytarł mi łzy z moich policzków - O której Ross ma...
- Za pół godziny - nie dał mi dokończyć - Trzeba już się zbierać. Jedziesz z nami ?
- Skoro to nasze ostatnie chwile razem, to trzeba jakoś wyglądać. Zadzwonię po taxi i pojadę do hotelu się przebrać i potem po mnie przyjedziesz. Może być ?
- Pewnie - odparł wstając z kanapy - Ross!! - wydarł się - Jedziemy!!
Po chwili było słychać turkot kółek walizki. Po schodach schodził młodszy Lynch. Reszta i w tym ja, czekaliśmy już na niego. Pożegnałam się z całą zgrają i wsiadłam do pojazdu.
-Pół godziny później-
W końcu dojechałam do hotelu jak na złość były korki. Wpadłam do pokoju zdyszana, jakby gonił mnie przed chwilą wściekły byk. Zdjęłam i rzuciłam trampki gdzieś w kąt i pobiegłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umyłam i wysuszyłam włosy, a potem wyszłam z "pokoju czystości" owinięta ręcznikiem i wygrzebałam z walizek ubranie idealne na dzisiejszy dzień. Specjalnie dobrałam krótkie spodenki, bo Riker lubi gdy jestem w nie ubrana. Gdy zawiązywałam włosy usłyszałam pukanie i po chwili do pokoju wszedł Riker z wielkim bukietem moich ulubionych niebieskich róż. Kocham kolor niebieski i róże, a niebieskie róże to ja po prostu uwielbiam.
- To dla mojego słoneczka - wręczył mi kwiatki
- Jeju, wiesz że nie musiałeś - zaśmiałam się i włożyła bukiet do wazonu
- To jak gotowa ?
- Prawie - odwróciłam się do chłopaka tyłem i podeszłam do walizek. Czułam jak odprowadza mnie wzrokiem. To pewnie przez te szorty. Wyciągnęłam torebkę, do której schowałam telefon i portfel.
- A po co Ci to ? - zdziwił się wskazując na skórzany przedmiot
- No skoro jedziemy do wesołego miasteczka to muszę mieć trochę kasy, co nie ?
- O nie, nie, nie! Ja Cię zapraszam, więc ja płacę - zaśmiałam się - W takim razie, oddaj mi to - zabrał mi mój portfelik
- Co ? Nie! Mam tutaj też dokumenty, które są mi niezbędne do odbioru karty do pokoju - wyrwałam mu go
- Przecież karta leży tutaj - wskazał na szafkę nocną
- Ale oddaję ją na czas naszego wyjścia na miasto. Tak dla bezpieczeństwa. Czaisz ?
- Czaję - zaśmiał się - To jak, idziemy ? - nadstawił rękę, a ja za nią chwyciłam i wyszliśmy z pokoju. Tak jak planowałam zostawiłam kartę na recepcji. Zdziwił mnie trochę fakt, że Riker długo rozmawiał z jakąś kobietą za ladą, a potem wręczył jej kilka banknotów. Wyszliśmy z hotelu i szliśmy tak ulicami LA bez celu. Nagle Riker chwycił mnie za rękę
Spojrzałam się na niego, a on się do mnie uśmiechnął. Cały czas nie dawała mi spokoju jedna rzecz. Za co on zapłacił w tym hotelu ? W końcu nie wytrzymałam.
- Za co zapłaciłeś tej kobiecie ? - chłopak się uśmiechnął
- A to będzie niespodzianka. Dowiesz się wkrótce 
- Ale...ja nie lubię czegoś takiego. Wiesz, że ja muszę wiedzieć o takich niespodziankach
- Jak Ci powiem to już nie będzie niespodzianka i cała magia zniknie
- No fakt. Może wytrzymam - blondyn się zaśmiał - To...gdzie idziemy ?
- Co widziałaś będąc tutaj w LA ?
- Prawie nic - posmutniałam
- Że co proszę ? - zdziwił się - No to trzeba to nadrobić. Pociągnął mnie w stronę parkingu taxi. Wynajął jedną i ruszyliśmy, jak on to ujął "Na podbój Hollywood".
Pierwsze co zobaczyliśmy to Aleję Gwiazd. Zrobiłam sobie zdjęcie z gwiazdą Michaela Jacksona i Marylin Monroe oraz setką innych. Riker zabrał mnie jeszcze w kilkanaście niesamowitych miejsc ale nie będę ich wymieniać bo nie ma po co. Kupił mi po pamiątce z każdego miejsca. Na koniec wycieczki zabrał mnie na górę pod napis Hollywood, który w telewizji wydawał się być mniejszy. Widok z tego wzgórza był niesamowity. Zdałam sobie sprawę, że Warszawa jest "niczym" w porównaniu z Los Angeles. Podziwiałam ten przepiękny rozpościerający się po horyzont  widok i poczułam dłonie obejmujące mnie w talii. Kątem oka zobaczyłam, że to Riker.
- Będzie mi tego brakowało - rzekłam wpatrując się w panoramę LA - I Ciebie też
- Będę za Tobą tęsknił - dodał Riker i obrócił mnie tak, że stanęłam do niego przodem - Mamy jeszcze ponad...trzynaście godzin ?! Boże, jak ten czas spędzany z Tobą szybko leci
- Niestety
- To jak, jedziemy dalej ? - zaproponował i nawet nie czekał na moją odpowiedź tylko pociągnął w stronę taxi.
Tak jak wcześniej mówił, pojechaliśmy do wesołego miasteczka. Na początek postanowiliśmy, że przejedziemy się po Domu Strachów. Siedząc w wagoniku cały czas byłam wtulona w Rikera. Bardzo się bałam, wręcz się trzęsłam ze strachu, a Riker się śmiał i komentował zabawnie te wszystkie stwory wyskakujące zza zakamarków. Gdy skończyły się te katusze, Riker zaczął błagać żeby zgodziła się na wspólną przejażdżkę na Rollercoaster ale gdy tylko spojrzałam jakie to wielkie zrobiło mi się słabo.
- Proszę, proszę, proooooszę - cały czas jęczał
- Riker, ja nie dam rady. Boję się
- Będziesz siedziała ze mną. No proooszę, proszę, proszę, proszę - chwycił mnie za rękę i za kazdym "proszę" nią potrząsał
- No dobra, no dobra ale przestan już tak trajkotać! - rozkazałam, a blondyn jak małe dziecko zaciągnął mnie na kolejkę górską. Usiadłam w wagoniku koło Rikera, który nie mógł usiedzieć w miejscu, tak się cieszył. Obsługa nas zapięła i kolejka ruszyła. Na początku trochę wolno, ale potem się rozkręciła. No nie powiem, fajnie było. Zarówno ja jak i Riker darliśmy się chyba na całe LA. Zeszliśmy z Rollercoasteru i szliśmy w kierunku budki z watą cukrową, ale nie był to zwykły chód tylko chód na pijaka. Nieźle nam się w głowach kręciło. Blondyn kupił mi i sobie po wacie. Potem jak w filmach poszedł zakrać w strącanie butelek i już po pierwszej grze wygrał dla mnie wielkiego miśka. Był on większy ode mnie i w łapkach trzymał serduszko z napisem "I Love You". 
Dochodziła już godzina osiemnasta i postanowiliśmy już wracać. Riker zabrał mnie jeszcze na kolację do najdroższej restauracji w LA. On chyba lubi wydawać pieniądze. Zamówiliśmy sobie "królewski" posiłek. Ja najadłam się jak za trzech, a Rikowi było jeszcze mało. Do hotelu weszliśmy równo o dziewiętnastej. Odebrałam kartę i ruszyliśmy do pokoju. Gdy otworzyłam drzwi Riker wziął mnie na ręce i wniósł do środka, gdzie czekała na mnie ta niespodzianka. Na łóżku leżały płatki róż, a na szafkach nocnych stało wino z kieliszkami i zapalone świeczki. Spojrzałam się na Rikera, a ten krzyknął "Niespodzianka". Zaczęliśmy się oboje śmiać.
- Kiedy Ty to zdarzyłeś przygotować ?
- Właśnie dlatego zapłaciłem tamtej kobiecie. Ona to dla nas przygotowała - zaśmiał się
- Jeju Riker, zauroczyłeś mnie tym - chłopak szeroko się do mnie uśmiechnął i wpił w moje usta, po czym położył na białej pościeli, pokryte płatkami czerwonych róż. Bez skrupułów zdarł ze szorty i bluzkę. Ściągnęłam jego podkoszulek i ponownie przywarłam do niego całym ciałem. Przeniósł się z pocałunkami na szyję i mój biust, a ja wyginałam moje ciało w łuk od buzującej we mnie endorfiny.
Jęknęłam cichutko pod dotykiem jego delikatnych dłoni. Pieścił nimi moje ciało, doskonale odgadując moje potrzeby. Wsunęłam palce w jego gęstą blond czuprynę, a drugą ręką objęłam jego szyję. Całowałam go od linii żuchwy aż po bark, od początku do końca, nie zbaczając z trasy nawet na sekundę.
Chłopak zsunął ze mnie majtki a ja rozpięłam jego spodnie. Już po chwili wszedł we mnie, a z moich ust ponownie wydobył się dowód zadowolenia.
Mój ukochany poruszał się rytmicznie, z coraz większą mocą, coraz bardziej scalając mnie ze sobą. Zarówno jak ja i on odczuwałam ten przyjemny dreszczyk emocji oraz coraz większą rozkosz, czułam coraz większe podniecenie chłopaka. Nasze usta walczyły o dominacje, nasze ciała połączone ze sobą w jedno uzupełniały się wzajemnie. Znaliśmy się doskonale, doskonale wiedzieliśmy jak się zaspokoić. Poczułam oszałamiającą rozkosz. Wygięłam ciało w łuk i cichutko jęknęłam, tak samo jak Riker. Wyszedł ze mnie i po chwili leżał z głową na moich piersiach, ciężko oddychając.
- Kocham Cię - wysapał, a ja na te słowa cicho mruknęłam, bo nie mogłam wydobyć z siebie żadnego słowa.
Chłopak ułożył się koło mnie i przykrył nas oboje lekkim prześcieradłem. Pocałowałam go delikatnie w usta w geście podziękowania i wtuliłam się w niego. Objął mnie swoimi silnymi ramionami i pocałował w czubek głowy, po czym zasnął. Niestety ja nie potrafiłam. Rozmyślałam tak o wszystkim co możliwe. Nagle mój ukochany zaczął coś mamrotać przez sen. Dotyczyło to mnie i tego jak bardzo jestem seksowna. Starałam się nie śmiać, by nie obudzić chłopaka. 
Koło godziny trzeciej nad ranem udało mi się w końcu zasnąć.

Dawno mnie tu nie było, za co Was bardzo przepraszam, ale nie miałam czasu na pisanie rozdziałów ze względu na to, że zbliża się koniec roku i nauczyciele jak na złość robią te wszystkie sprawdziany i kartkówki teraz ;/ Jak to mówi Sylwia "Life is brutal", ale co zrobisz ? Nic nie zrobisz ;)
No to teraz tak, nie mam bladego, zielonego czy jakiego tam innego pojęcia kiedy pojawi się następny rozdział. Postaram się dodać jakoś takoś w następnym tygodniu, ale nic nie obiecuję ;)
A i jeszcze jedna sprawa!!! 
SERDECZNIE WAS ZAPRASZAM NA MÓJ DRUGI BLOG!!
Pozdrawiam ;**
~Julia

poniedziałek, 5 maja 2014

Rozdział 37

Kilkakrotnie próbowałam się dodzwonić do Rydel ale bez skutku. "Co z Rossem ?" To pytanie chodziło mi cały czas po głowie. Dzwoniłam także do Ella ale on także nie odbierał. Opadłam bezradnie na łóżko...nie wiedziałam co robić... Nagle do pokoju wparował Sebastian
- No już ubieraj się! - krzyknął - Jedziemy do szpitala - rozkazał i zaczął ubierać kurtkę, którą trzymał w rękach
- Co ? - zdziwiłam się
- Riker do mnie dzwonił...Ross jest w szpitalu - rzekł i wyszedł. Ja natomiast jak oparzona zerwałam się z łóżka. Usiadłam na wózku i podjechałam do szafy. Ubrałam szybko jakieś jeansy, bluzę i trampki i jak najszybciej zjechałam na dół, gdzie czekał na mnie Sebastian i Arek. Po niecałych 3 minutach byliśmy już w drodze do szpitala. Większość czasu nie rozmawiałam z chłopakami, którzy co chwilę rozpoczynali jakiś bezsensowny temat., tylko patrzałam się za okno, pogrążona w swoich przemyśleniach. Zastanawiałam się co się stało Rossowi. Założę się, że Sebastian powiedziałby mi, że nie mam co się martwić o tego "pozera", który nie szanuje dziewczyn, że on na mnie nie zasługuje itp, itd...ale ja pomimo tego ile razy mnie skrzywdził będę go kochała...
Nagle samochód się zatrzymał. Byłam lekko zdezorientowana ale po chwili ogarnęłam, że jesteśmy już na miejscu. Otworzyłam drzwi i Arek podsunął mi wózek na którym usiadłam. Wjechaliśmy do szpitala. Na recepcji nie mieliśmy żadnych problemów, dlatego już po paru minutach wchodziliśmy na określony korytarz. To co tam zobaczyłam przyprawiło mnie o dreszcze. Rodzina Lynchów siedziała przed drzwiami na blok operacyjny! Dojrzałam, że Rydel i Stormie płaczą, Mark i Riker chodzą w te i we wte, a Rocky siedzi i nerwowo potrząsa nogą... ale gdy mnie zobaczył zerwał się z krzesła i podbiegł do mnie, mocno przytulając.
- My zaraz wracamy - odezwali się jednocześnie Arek i Seba i wyszli
- Co mu jest ? - spytałam, a mój głos wyraźnie załamał się. Nie ukrywam, że bałam się o niego.
Nagle ni stąd ni zowąd na korytarzu pojawili się dresiarze. Była ich dwójka. Oboje mieli kaptury na głowach, ale dojrzałam, że się uśmiechają...chamsko uśmiechają
- Proszę, proszę, proszę - zaczął jeden - Kogo my tu mamy. Rocky Lynch we własne osobie - zaśmiał się
- Rrrocky ? Ty ich znasz ? - spytałam i zlękłam się, bo drugi spojrzał się na mnie dziwnie
- O! To Twoja dziewczyna Rockuś ? - zadrwił wyższy mężczyzna i pogłaskał mnie po policzku
- Zabierz te łapy od niej! - krzyknął brunet i odrzucił dłonie z mojej twarzy
- Rocky ?! - teraz to już się na bardzo bałam. Cała się trzęsłam
- Oh, przepraszam, nie przedstawiliśmy się - rzekł ten niższy - Ja jestem Eric, a to John
- Czego tu chcecie ? - burknął Rocky
- Hajsu. Słuchaj, Twój kochany braciszek wisi nam 20 tysi już od miesiąca. To - wskazał na drzwi od bloku operacyjnego - To było tylko ostrzeżenie
- Ile tysięcy ? - zdziwił się brunet, a ja próbowałam to wszystko sobie jakoś w głowie poukładać - Przecież obiecał mi - szepnął po chwili
- Obiecał czy nie, nie ważne. Hajs na jutro albo ta ślicznotka ucierpi - wskazał na mnie i znów chamsko się uśmiechnął, po czym oboje wyszli, a Rocky opadł na krzesła pod ścianą i schował twarz w dłonie
- Rocky ? - szepnęłam po chwili, a ten podniósł wzrok na mnie - Ile to już trwa ? - spojrzałam się na niego, a on spuścił znów wzrok. Siedziałam i oczekiwałam odpowiedzi
- Dwa lata - rzekł cicho, prawie szepcząc. Nie mogłam w to uwierzyć - Ale ja z tym skończyłem, jakieś pół roku temu - dodał po chwili - Rossowi też kazałem z tym skończyć. Nawet mi obiecał, że skończy z ćpaniem.... - po tych słowach Rocky'iego rozpłakałam się. Ja po prostu nie mogłam znieść myśli, że Ross Lynch, idol nastolatek, gwiazda Disney Channel, słodki i romantyczny chłopak...bierze narkotyki! Że mój Rossy bierze narkotyki!
- Co przyczyniło się do tego, że skończyłeś z tym ? - spytałam łkając
- Przeraziłem się jak te wszystkie prochy na mnie działają...i to wystarczyło - spojrzałam się na niego i moje oczy znów się zaszkliły
- A...a Ross ?
- Namawiałem go niejednokrotnie, żeby skończył z tymi śmieciami ale on mnie nie słuchał
- A rodzice....
- Zwariowałaś! - krzyknął - Oni nic nie wiedzą - dodał po chwili szeptem
- Jak to ? Ćpiecie od dwóch lat i oni nic nie wiedzą ? Nawet nic nie podejrzewają ? - byłam tym nieźle zdziwiona. Jak można nie zauważyć, że własne dzieci biorą ? Jak ? A fani ? Jezu...
- Czy Wy jak graliście koncerty to, to byliście na haju ? - jąkałam się
- Nie zawsze. Czasami byliśmy, a czasami nie... znaczy ja starałem nie brać przed show, lecz nie wiem jak było z Rossem
- Boże Rocky! Przecież Ty jesteś od niego starszy. Mogłeś jakoś zadziałać! - wydarłam się
- Co zadziałać ? - spytała Rydel, która wraz z resztą nagle znalazła się naprzeciwko nas
- A nic, nic - kłamał brunet
- Rocky! - wrzasnęłam - Powiedz, co ukrywacie przed nimi ponad dwa lata!
- Synu ? Co się dzieje ? - zaczął Mark
- Wiem czemu Ross jest teraz na bloku... Ja i on....my - zacinał się - Znaczy ja już z tym skończyłem... - próbował się jakoś wysłowić - Ross zażywa narkotyki - w końcu wydukał
- Że co proszę ?! - krzyknęła Stormie i momentalnie zrobiła się blada
- Kochanie, może chodźmy na świeże powietrze - zaproponował Mark, a kobieta tylko kiwnęła głową, po czym wraz z mężem wyszła
- Rocky, jak to możliwe ? - spytała Rydel - Czemu Wy to nam robicie ? Pf, nie tylko nam...zespołowi...fanom!? Dlaczego ?
- Mówię, że ja już z tym skończyłem!
- Ale to powróci Rocky.... Jak długo Ty już... - spytał Riker i usiadł koło brata
- Pół roku - przerwał mu - I nie mam zamiaru już więcej sięgać po te świństwa... Martwię się - dodał po sekundzie - On z tym nie skończył i raczej nie skończy. Za długo to już u niego trwa...
- Wiesz co, może w końcu powiesz im o forsie ? - zadrwiłam
- Forsie ? - zdziwiła się Rydel
- Ross musi do jutra zapłacić takim jednym gościom 20 tysięcy - wydukał, a reszta osłupiała. Nagle drzwi na blok się otworzyły. Wyszedł lekarz, który podszedł do nas
- I co z nim ? - zaczęła blondynka
- Jego stan jest stabilny - wszyscy odetchnęliśmy z ulgą - Musieliśmy przetoczyć mu krew - czułam, ze robi mi się coraz cieplej i nagle zaczęło mi się kręcić w głowie. Jak to przetoczyć krew ?! -  Pierwszym powodem była utrata jej dużej części, przez wbicie noża w brzuch - spojrzałam się na rodzeństwo, które było w takim samym szoku jak ja - W krwi pana Lyncha wykryliśmy sporą ilość Ecstasy i LSD, które mogłyby zagrażać jego życiu. Udało nam się w większości usunąć te związki ale obawiam się, że pobyt na odwyku będzie konieczny -załamałam się. Czyli Ross pójdzie na odwyk ? Nie, ja po prostu nie wierzę...
- Kiedy będziemy mogli do niego wejść ? - spytał Riker. Lekarz spojrzał się na leżącego w sali obok Rossa i pokiwał głową
- Możecie wejść na chwilkę teraz ale proszę, nie męczcie go zbytnio. Musi odpoczywać
- Dobrze, dziękujmy - po tych słowach rodzeństwo weszło do sali, a ja zostałam na korytarzu. Widziałam przez okno, że Riker się trochę unosił, tak samo jak Rocky i Rydel ale potem wszyscy się przytulili i zaczęli spokojnie rozmawiać. Nagle Ross spojrzał się na mnie ale po chwili znów wrócił do dyskusji z rodzeństwem. Nie mam pojęcia o czym rozmawiali... ale domyślam się, że pewnie dawali mu kazanie. Siedziałam tak na tym korytarzu. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Nagle wrócili rodzice Rossa. Skinęłam głową na znak, żeby weszli do chłopaka i tak tez zrobili. Przyglądałam im się bardzo długo. Miałam wrażenie, że siedzą już tam wieki. Poczułam wibracje w prawej kieszeni spodni. Był to mój telefon i najwyraźniej dostałam sms'a i się nie pomyliłam. Odblokowałam komórkę i faktycznie, dostałam wiadomość..a nawet dwie. Jedna była od Magdy, a druga od nieznanego numeru. Najpierw przeczytałam co mi na pisała przyjaciółka
"Jak tylko będziesz mogła to powiedz Rikerowi, że przenoszę się do hotelu Imagine, bo już pojutrze wylatuje do Polski i muszę pozałatwiać parę rzeczy na mieście. Sama bym mu to powiedziała ale nie odbiera ode mnie telefonu. A i daj znać, co z Rossem. Buziaczki ;**"
Potem otworzyłam następną wiadomość, którą dostałam przed chwilą:
"Przepraszam, że musiałam dzisiaj odwołać nasze pierwsze lekcje ale musiałam coś bardzo ważnego załatwić. Jutro zajęcia odbędą się już normalnie..tak jak jest w planie. Przygotuj się na test - Amanda"
A no tak, zapomniałam. Przecież dzisiaj Amanda odwołała lekcje. Geniusz ze mnie... Czyli muszę i tak znów powtórzyć znów cały materiał ? Zajebiście... No nic, takie życie
Siedziałam tak i siedziałam. Rozmowa Lynchów jeszcze nie dobiegała końca...a Arek z Sebastianem gdzieś wsiąkli. Nagle z sali wyszła cała gromada Lynchów
- Chce z Tobą porozmawiać - rzekła Rydel i położyła mi rękę na ramieniu. Nic nie odpowiedziałam tylko powoli wjechałam do sali,  w której chłopak leżał sam. Dojechałam wózkiem do łóżka i wbiłam wzrok z podłogę. Nie wiedziałam co mu powiedzieć...
- Przepraszam Cię - szepnął, a moje oczy zaszkliły się
- Ross, czemu Ty mi to robisz ? - spytałam z wyrzutem i spojrzałam się na blondyna, który patrzył się na sufit
- Jestem kretynem... debilem, dupkiem, pozerem, skurwy...
- Nie mów tak o sobie - przerwałam mu, a on spojrzał się teraz na mnie
- Zrozum, zniszczyłem Ci życie...przeze mnie tyle cierpiałaś. Tylko i wyłącznie przeze mnie. To jak chciałem Cię zgwałcić...nie kto inny. To ja spowodowałem, że straciłaś ciążę, że...że siedzisz teraz na wózku. Ja to wszystko uczyniłem moją głupotą i dziecinnym zachowaniem... To, że pojawiłaś się w moim życiu było i jest czymś niesamowitym..a ja tego nie doceniłem i dalej ćpałem. Wielokrotnie sobie mówiłem "Nie bierz, to ją zrani"...ale to było silniejsze ode mnie. Nie potrafiłem przestać. A teraz ? Przez moją głupotę idę na odwyk..i tym samym znów Cię zranię. Przepraszam Cię
- Ross. Co Ty na to, by zacząć wszystko od nowa ? - zaproponowałam, a na buźce blondaska ugościł szeroki uśmiech
- Naprawdę ? Moglibyśmy ? - spytał nie dowierzając
- Oczywiście - zaśmiałam się - Pomogę Ci wyjść z tego bagna
- Dziękuję. Jesteś cudowna... Wiesz co, skoro zaczynamy od nowa to... - podał mi rękę - Jestem Ross
- Emma. Miło mi - oboje zaczęliśmy się śmiać, a chłopak po chwili mnie przytulił
- Mam do Ciebie małe pytanko...
- Wal
- Czy Ty dzisiaj cokolwiek jadłaś ? Bo jesteś strasznie wychudzona - rzekł i zaczął macać mnie po ręce
- Znaczy jadłam to ciasto wtedy w studiu..
- I cały dzień jedziesz tylko na jakiś marnych dwóch kawałkach ciasta ? - zdziwił się
- Nie..Jeszcze przecież wypiłam dwie filiżanki kawy - chłopak spojrzał się na mnie błagalnych wzrokiem i wtedy do sali weszli Arek i Sebastian
- Wszystko już wiem - zaczął mój brat - Stary, możesz na mnie liczyć. Pomogę Ci - powiedział, a Ross podał mu rękę
- Dzięki, stary - uśmiechnął się - A Ty jesteś... ? - zwrócił się do Arka
- Sory, nie przedstawiłem się...Arek - zaśmiał się i podał rękę Rossowi
- Chłopaki, mogę mieć do Was prośbę ?
- No pewnie - odpowiedzieli chórem
- Moglibyście skoczyć do tej chińskiej knajpki naprzeciwko szpitala i kupić mi i Emmie po sushi ? Znaczy dla Emmy podwójne sushi
- Co ? Ja nie zjem podwójnego - jęknęłam
- Zjesz - rozkazał - A jak sama nie dasz rady to Cię nakarmię - zaśmiał się - Dobra, macie tu 60 dolców i jak chcecie to kupcie i sobie coś do jedzenia
- Dzięki. To my zaraz wracamy! - krzyknęli i wyszli ale zaraz po nich przyszli rodzice i rodzeństwo Rossa
- Synku, my już musimy niestety jechać - powiedziała Stormie - Dasz sobie radę ?
- Spokojnie, puki co jest przy mnie moja przyjaciółka - spojrzałam się na Rossa, a on się do mnie szeroko uśmiechnął
- Dobra, to do jutra - rzekła Rydel i przytuliła brata, tak jak reszta paczki
- A, Riker! - krzyknęłam, gdy blondyn był już przy drzwiach - Nie zdziw się, jak zauważysz, że nie ma rzeczy Magdy u Was
- Co ? Czemu ? Co się stało ? - pytał
- Przeniosła się do hotelu Imagine, bo już pojutrze wraca do Polski - blondyn posmutniał
- Aha, okey.. Dzięki. To do jutra. Cześć - rzucił ponuro i wyszedł zostawiając mnie i Rossa samych...ale nasza samotność za długo nie potrwała, bo zaraz przylazły małpy z chińszczyzną i rozłożyli się na szafce szpitalnej Rossa, zajadając się jedzeniem. Oczywiście nie dałam rady zjeść wszystkiego i jak mówił Ross...nakarmił mnie. Przy jego pomocy, zjadłam wszystko...wszyściuteńko. Myślałam, że pęknę z przejedzenia...ale jakoś wytrzymałam.
Koło godziny 1:00 w nocy wracałam z chłopakami do domu. Umówiłam się z Rossem, że przyjadę jutro do niego...ale nie powiedziałam o której godzinie, bo dokładnie nie wiedziałam kiedy skończą się te moje zajęcia z Amandą..Eh..jak mi się nie chce.
Dojechaliśmy do domu. Byłam padnięta. Zdjęłam z siebie jeansy, trampki i bluzę pozostając w piżamie, którą cały czas miałam na sobie. Rzuciłam się na łóżko i momentalnie odleciałam do Krainy Morfeusza.

No to macie i się cieszcie. Pisaliście do mnie na fb i pytaliście się mnie, co się stało Rossowi i wgl i Wasze wersje były naprawdę super...ale chyba tego się nie spodziewaliście, hmm ? A ten kto się dokładnie tego spodziewał niech napisze w komie :D Tak czy siak, misiaki mamy już 37 ROZDZIAŁ!!!! Nie wierze, że aż tyle ich już napisałam ;) Mam nadzieję, że ogólnie blog się Wam podoba... Na dzisiaj ma  dla Was zadanie. Napiszcie mi w komentarzu, co najbardziej lubicie w moim opowiadaniu... i jaki jest Wasz ulubiony rozdział (jeśli wgl taki rozdzialik macie) No nic, nie rozpisuję się
Pozdrawiam ;**
~Julia

sobota, 3 maja 2014

Rozdział 36

- Dziewczyny! Ile to można się ubierać! - krzyczał z dołu zdenerwowany Riker - Za 20 minut zaczynamy nagrania
- Daj nam jeszcze 5 minut! - krzyknęłam
- Ale my Wam dajemy to 5 minut już od 8:00, a teraz jest 9:40 - oburzył się Rocky - Jak zaraz nie będziecie na dole, pojedziemy bez Was - zagroził
- Dobra. Zluzuj slipy. Już schodzimy - krzyknęłyśmy jednocześnie i wszystkie się przeraziłyśmy tym jakie jesteśmy zgodne
- Kurde, jeszcze błyszczyk - jęknęła Rydel - Idźcie już. Ja zaraz zejdę
- Tylko się pośpiesz - zaśmiałam się i razem z Magdą udałam się naszą domową "windą" na parter. Byłam wniebowzięta, gdy Seba mi powiedział, że jakiś czas temu zamontował u nas taką windę, bo nie musiałam spać w pokoju gościnnym, który jest kolorystycznie nieciekawy. Panuje tam głównie beż, a ja za tym kolorem nie przepadam.
A więc, zjechałyśmy na dół i nie wiem czemu chłopakom opadły szczeny na nas widok. Spojrzałyśmy się na siebie, żeby ogarnąć czy ubrałyśmy coś specjalnego, ale ku naszemu zdziwieniu nic takiego nie miałyśmy na sobie. Ja miałam zestaw, który uwielbiałam nosić w takie ciepłe dni, a Magda pierwsze, lepsze ubrania, które wygrzebała z dna mojej szafy. 
Magda podeszła do swojego chłopaka i przytuliła go na powitanie, a ja spojrzałam się na Rossa. Nie był on chętny nawet do podania ręki. Trochę się tym faktem zasmuciłam. No ale cóż. Nagle podbiegł do mnie Rocky i mocno przytulił
- Księżniczka się wyspała ? - tym pytaniem mnie powalił. Jaka znowu "księżniczka"?!
- Umm..Rocky ? Dobrze się czujesz ?
- Świetnie się czuję..To jak odpowiesz na moje pytanie ?
- Yyy... tak wyspałam się..Ale weź mi coś wyjaśnij...
- Co takiego ? - spytał i zrobił tzw. brewki
- O co chodzi z ta "księżniczką" ?
- Już Ci tłumaczę - zaśmiał się - Chodzi o to, że Rydel jest moją siostrą i nazywam ją moją "królewną", a ja Ciebie też traktuję jak siostrę, więc Ty jesteś moją "księżniczką"...Skumałaś czy nie za bardzo ?
- Hahaha, skumałam
- A'propo mojej królewny. Ona się tam u góry na bal szykuje czy na jakąś większą wieczerzę ?
- Mówiła mi, że zapomniała błyszczyka ale... - w tym momencie po schodach zbiegła uśmiechnięta Rydel, ubrana w piękny strój. Zupełnie w jej stylu
- Woooow - usłyszałam za swoimi plecami. Byli to oczywiście chłopacy. Najgłośniejsze "wow" należało do Ellingtona. Zaśmiałam się pod nosem
- No w końcu - odetchnął z ulgą Riker - To możemy już jechać
- No to chodźmy! - krzyknął Rocky i speedem wybiegł z domu, ale po chwili wrócił, co mnie bardzo i to bardzo zdziwiło
- Zanieść panią do karocy ? - zwrócił się do mnie, a ja wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem. Tak samo jak reszta...no reszta oprócz Rossa, który wyraźnie kipiał ze złości. Ja tego chłopaka nie ogarniam. Raz jest smutny, wręcz zrozpaczony, raz wesoły, raz obrażony, a na przykład teraz jest wkurzony. Co on ma okres czy co, że ma takie wahania nastrojów ?
- To ja będzie ? - zaśmiał się brunet
- W sumie to czemu nie - odpowiedziałam i chłopak wziął mnie na ręce po czym zaczął mnie łaskotać - Proszę, przestań! Rocky! Nie! Hahahaha! Zrobię wszystko, tylko błagam Cię! Przestań!
- Przestań krzyczeć - od razu się zamknęłam, a reszta (minus Ross) zaczęła się śmiać. Wyszliśmy wszyscy z domu i skierowaliśmy się do auta. Rzuciłam Magdzie klucze, by zamknęła dom, a sama wsiadłam do samochodu
*** 15 minut później ***
- No jesteśmy na miejscu dzieciarnio! - wydarł się Ell
- Odezwał się dorosły - zaśmiał się Riker - Dobra, wypad. Idźcie już do studia, a ja poszukam miejsca na parkingu - rzekł blondyn zatrzymując samochód przed wejściem 
- Jak nie znajdziesz to jedź na parking naprzeciwko studia obok - zaproponowała Rydel
- Dzięki, na pewno skorzystam z tej rady - zaśmiał się
Wszyscy wyszliśmy z "autobusu". Rocky trzymał mnie na rękach, Rydel szła trzymając się z Ellem za rękę, a Ross szedł na samym końcu i gadał coś do siebie pod nosem. Ja naprawdę się o niego martwię. Może on ma serio okres
- Nad czym tak dumasz ? - spytał Rocky
- Zastanawiam się nad Rossem. No bo spójrz na niego - rozkazałam i brunet obrócił się do tyłu na szepczącego coś do siebie blondyna
- Coś z nim nie tak... - wywnioskował
- Zastanawiałam się czy...
-  Ma męski okres ? - zaśmiał się Rocky, a ja tylko kiwnęłam głową na znak zgody - To u nas Lynchów jest rodzinne, że w tym wieku...
- Rocky! - krzyknęłam - Nie tłumacz mi już - zaśmiałam się
- A co, skojarzenia się włączyły ?
- Tak jakby - zachichotałam, a brunet głośno się zaśmiał - Zamknij się. Tutaj ludzie pracują, wiesz ? - zakryłam mu usta dłonią, żeby dłużej się nie darł - My, znaczy Wy będziecie zaraz pracować i raczej nie będziecie chcieli, żeby Wam ktoś przeszkadzał
- Ej Rocky! Gdzie Ty głąbie leziesz ?! - krzyknął chyba na cały budynek Ratliff - Przecież nasze studio nagraniowe jest tu
- Sorry, trochę się zagadałem z Emmą - tłumaczył się i cofnął . Gdy weszliśmy do środka, zatkało mnie na sam widok. Studio było niesamowite ale co się dziwić, przecież R5 należy do Hollywood Records. Pod ścianami stały kanapy i fotele, a na środku stało tak jakby biurko z przeróżnym sprzętem do nagrywania. Było tego mnóstwo. Po prawej stronie od "biurka" były drzwi, które prowadziły do tzw kabiny, gdzie znajdowały się mikrofony. 
Rocky posadził mnie na jednej z kanap, a obok mnie usiadła Magda. Na początku zespół rozgrzewał struny głosowe. Był niezły ubaw z dźwięków jakie wydawali. W końcu po 20 minutach "rozgrzewki" rozpoczęło się nagrywanie. Na pierwszy ogień poszła piosenka Pass Me By, potem Forget Abou You, No Way We're Goin' Home i I Want You Bad. Po nagraniu tych czterech utworów zrobili sobie przerwę. Poszli do kawiarni naprzeciwko studia po kawę i jakieś ciastka. Po kilkuminutowej przerwie nadszedł czas na debiutancką piosenkę Rydel ale zanim weszła do kabiny, szepnęła coś do Mike'a, który zajmował się nagrywaniem. Nagle mężczyzna odwrócił się do mnie na obrotowym krześle i wręczył mi słuchawki. Spojrzałam się na niego nie wiedząc o co chodzi.
- Śpiewasz z Rydel. No dalej - pogonił mnie
- Ale...
- Bez żadnego ale! - krzyknął Rocky i wziął mnie na ręce i zaniósł do kabiny, gdzie posadził mnie na krześle. Blondynka wręczyła mi tekst i szeroko się do mnie uśmiechnęła
- Delly, ja nie dam rady - szepnęłam. Czułam jak robi mi się coraz cieplej, a ręce zaczynają mi się trząść
- Dasz. Wierzę w Ciebie - przytuliła mnie i włożyła mi na głowę słuchawki. Usłyszałam w nich melodię do piosenki, a Rydel po chwili zaczęła śpiewać:
I wake up and my hair's a mess
And I'm too lazy to get, to get dressed
Yeah
I love the way you love me
'Cause you love me like that
I love the way you love me
'Cause you love me like that

I never took my driving test
So everyday you take me, take me to class
Yeah
I love the way you love me
'Cause you love me like that
I love the way you love me
'Cause you love me like that

I'm a Pre MaDonna
Somehow you still wanna
Give me everything I want
Yeah
I might be a diva
Give me what i need, uh
We can party all night long

I love the way you
Love the way, you love me
Yeah
(love the way you love me, love the way you love me)
I love the way you
Love the way, you love me
Yeah
(love the  way you love me, love the way you love me)
Blah, blah, blah, blah, blah, blah
Spojrzałam się na przyglądających się mi chłopaków. Nagle coś mnie tchnęło i dołączyłam do Delly śpiewając drugą zwrotkę, cały czas, nie wiem czemu patrzyłam się na Rocky'iego:
I don't have to say nothing de nada
I love the way you love me
'Cause you love me like that
I love the way you love me
'Cause you love me like that

I ate all the candy in your pinata
You don't even like the way I say banana
I love the way you love me
'Cause you love me like that
I love the way you love me
'Cause you love me like that

I'm a Pre MaDonna
Somehow you still wanna
Give me everything I want
Yeah
I might be a diva
Give me what i need, uh
We can party all night long

I love the way you
Love the way, you love me
Yeah
(love the way you love me, love the way you love me)
I love the way you
Love the way, you love me
Yeah
(love the  way you love me, love the way you love me)
Końcówkę utworu śpiewałyśmy już razem:
You love me even when I call you up
Middle of the night just to wake up
Nothing on my mind but
How we're so in love ?

I love the way you
Love the way, you love me
Yeah
(love the way you love me, love the way you love me)
I love the way you
Love the way, you love me
Yeah
(love the  way you love me, love the way you love me)

(na na na na na)
I love the way you love me
(na na na na na)
I said love the way you love me
(na na na na na)
I love the way you love me
(na na na na na)
I said love the way you love me

- Brawo. Byłyście świetne - usłyszałam. Był to Mike. Wraz z Rydel szeroko się do niego uśmiechnęłam. Po chwili przyszedł Rocky i wziął mnie znów na ręce i wyniósł z kabiny
- Dzięki Rocky - rzekłam kiedy usiadł koło mnie na kanapie. Pocałowałam go delikatnie w prawy policzek, a brunet lekko się wzdrygnął. Chyba doznał szoku. Nagle z fotela naprzeciwko zerwał się Ross. Normalnie jak oparzony. Zmierzył mnie i Rocky'iego groźnym spojrzeniem. Poczułam, że brunet chwyta moją dłoń. Blondyn to najwyraźniej zauważył, bo nagle powiedział coś, o co nigdy bym go nie osądzała
- Suka - wycedził przez zaciśnięte zęby i z hukiem wyszedł ze studia. Moje oczy momentalnie się zaszkliły. Rocky objął mnie ramieniem a ja się rozpłakałam
- Czyli z naszego planu nici - szepnęła Rydel do Ella
- Jakiego planu ? - spytałam łkając
- Powiedz jej - rozkazał brunet
- Chodzi o to, że chciałam jakoś znów Was spiknąć... - powiedziała blondi i spuściła głowę - Mieliśmy, znaczy ja miałam już wszystko, że tak powiem opracowane
- Ej Delly, nic się nie stało. Dzięki za chęci...Ale coś Ci powiem..Ja i Ross, to już przeszłość
- Przestań. Wy do siebie pasujecie - błagała
- Jak ogień i woda - zakpiłam 
- Wcale nie - zaprzeczył Riker - Pasujecie do siebie bardziej niż Rydel do Ellingtona. Po za tym, Ross Cię kocha
- Gdyby mnie kochał, to czy powiedziałby do mnie "Suka" ? - znów się rozpłakałam i wtuliłam w obejmującego mnie Rocky'iego - Możecie mnie odwieźć do domu ? - dodałam po chwili
- Pewnie - odparła Rydel wstając z kanapy - Dzięki Mike. To jutro ciąg dalszy, tak ? - zwróciła się do mężczyzny
- Jutro, godzina 10:00, tak jak dzisiaj - odpowiedział
*** Na parkingu przed studiem***
- I co ? - spytała Rydel
- Nie odbiera! - krzyknął Riker - Gdzie ten cwel jest ?!
- Może poszedł na pieszo ? - zarzucił Rocky, który siedział obok zapłakanej mnie. Jakoś nadal nie mogłam się uspokoić
- Pieszo ? Przecież stąd do domu jest ponad 20km. Wątpię, żeby poszedł pieszo
- A kto powiedział, że on poszedł do domu. Może po prostu poszedł się przejść ? Pomyślałeś o tym ? - zadrwiła już lekko zaniepokojona blondynka
- Dobra, nie ma co tutaj tak stać - zaczął Ell - Ross to duży chłopak i zna drogę do domu. Chodźcie jedziemy
- Dobra... Tylko mam nadzieję, że dzisiaj wróci do domu - zamartwiała się Rydel
W końcu wszyscy wpakowali się do samochodu, który ruszył. Była już godzina 18:00. Nie nieźle. Żeby tyle czasu spędzić na nagrywaniu zaledwie pięciu piosenek ? Nieźle...
Jechaliśmy właśnie obwodnicą. Otworzyłam sobie okno. Pogoda była nie z tej ziemi...tak jak wtedy, gdy pierwszy raz spotkałam Rossa. Była ta sama godzina i niebo było w podobnych kolorach. Gdy go poznałam wydawał się być wyjątkowych chłopakiem...ideałem, a w XXI wieku ciężko o takiego chłopaka ale najwyraźniej pomyliłam się co do niego. Jestem ciekawa czemu tak powiedział. Ha! Dobrze mówią, że historia kołem się toczy, bo znów jestem smutna przez Rossa i przez to co powiedział. Przecież Ross nie mógł być zazdrosny...a może ? Ale przede wszystkim o co ? Przecież on wie i nawet Rocky to dzisiaj rano mówił, że traktuje mnie jak siostrę. Po za tym z Rocky'm się tylko przyjaźnię, TYLKO! Nic więcej między nami nie ma. Nie chciałabym, żeby nasza przyjaźń się zepsuła....
- Wszystko okay ? - usłyszałam za swoimi plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam zatroskaną Magdę
- Szczerze ?... Nie - odpowiedziałam i powróciłam do podziwiania krajobrazu. Magda co chwilę coś do mnie mówiła ale ja nie potrafiłam się skupić na jej słowach.
Po półgodzinie dojechaliśmy pod mój dom. Rocky jak zwykle mi pomógł i zaniósł mnie do domu. I gdy tylko przekroczył próg, dostał gąbkową kulką prosto w środek czoła
- Sam środeczek! - krzyknął znajomy mi głos. Zapaliłam światło i zobaczyłam, że na przedpokoju stoi Arek i Sebastian - A Wy co ? Ze ślubu wracacie ? - zaśmiał się brunet. Faktycznie to tak wygląda. Rocky wnosi mnie do domu na rękach. Dobrze chociaż, że nie ubrałam białej sukienki, a chciałam ją dzisiaj na siebie włożyć.
- Co ? Nie - zaśmiał się Rocky 
- Emma miała wypadek i nie może chodzić - wytłumaczył Arkowi Seba
- Ja, przepraszam - speszył się 
- Nic się nie stało - zaśmiałam się i Rocky posadził mnie na wózku
- Dobra, ja będę spadał - rzekł i przytulił mnie - Jutro też jedziesz z nami ?
- Nie wiem... Nie chcę pa..
- Patrzeć na Rossa ? - dokończył za mnie, a ja znów kiwnęłam tylko głową
- Co za Ross ? - spytał zaciekawiony Arek
- A długa historia. Jutro Ci opowiem.. To narka Rocky - zwróciłam się do bruneta, który po chwili wyszedł
- Emma, jak ja Cię długo nie widziałem! - krzyknął Arek i przytulił mnie - No nie powiem, laska z Ciebie niezła - uśmiechnął się do mnie i dwukrotnie uniósł brwi
- Stary, weź! To moja siostra! - oburzył się Seba
- To jak, kończymy wojnę na kulki ?
- To ja się zmywam - odpowiedziałam - Będę u siebie jakby coś! - krzyknęłam, gdy już byłam na pierwszym piętrze. Oczywiście nie otrzymałam odpowiedzi, bo chłopacy zaczęli już swoją wojnę. Pojechałam do swojej łazienki. Postanowiłam, że po tak męczącym dniu wezmę sobie odprężającą kąpiel w wannie. Nalałam gorącej wody, do której dolałam płynu o zapachu truskawki. Rozebrałam się, co uczyniłam z wielkim trudem i zanurzyłam się w wodzie. Spięłam włosy w luźny kok, nałożyłam maseczkę i relaksowałam się. Krzyki chłopaków z dołu trochę psuły mi tę chwilę ale z czasem przestało mi to dokuczać. Gdy wyszłam z wanny po jakiś 20 minutach przebrałam się w moją drugą, ulubioną piżamę i puchowe kapciuszki w króliczki i wyjechałam z łazienki. Sięgnęłam do szuflady od biurka i wyciągnęłam z niej Wybranych, moją ulubioną książkę. Od czasu gdy przyjechałam do LA nie miałam zbytnio czasu na czytanie. Położyłam się na łóżku i pogrążyłam w lekturze, gdy nagle zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na ekran, na którym widniała nazwa "Delly". Zerknęłam na zegar, stojący na  szafce nocnej. Wskazywał już 21:39. Długo tą książkę czytałam. Odebrałam
- Emma ?! - krzyknęła Rydel. Z jej tonu wywnioskowałam, że płacze
- Delly, co się stało ?!
- Ross...on... - nagle się rozpłakała
- Mów
I tu się rozłączyła

Wiem, zaraz mnie zabijecie za zakończenie. Przepraszam, ale chcę Was trochę potrzymać w niepewności. A teraz tak, mam dla Was dobrą wiadomość...wyzdrowiałam! Choroba Brakwenus Pospolitus odeszła i wena do mnie wróciła. Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał :D
Pozdrawiam
~Julia